Advertisement
Guest User

Prof. Waldemar Kuligowski, antropolog kultury: „Normalna rodzina”? Nie ma czegoś takiego

a guest
Jul 5th, 2023
82
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 18.42 KB | None | 0 0
  1. „Antropologia nie jest zapewne lekiem na całe zło, ale wyposaża w pewien rodzaj dystansu i pozbawia nas tego, czego mamy, niestety, nadmiar w Polsce, czyli megalomanii”.
  2.  
  3. Rozmowa z prof. Waldemarem Kuligowskim, antropologiem kultury, o tym, że nie istnieje jedyny „naturalny” sposób wychowywania, jedyny „naturalny” typ małżeństwa, i o tym, dlaczego strach przed współczesnością prowadzi do społecznych katastrof.
  4.  
  5. MIROSŁAW PĘCZAK: – Ostatnio, jedna po drugiej, ukazały się trzy twoje książki: „Trzecia płeć świata”, „Małżeństwa świata” i „Domy świata”. Każda z osobna dotyczy niby odrębnej problematyki, a jednak stanowią całość. Jak byś określił jej główne przesłanie?
  6. WALDEMAR KULIGOWSKI: – Myślę, że to przesłanie zawarte jest we wstępie do drugiej z nich, poświęconej małżeństwom świata. Piszę tam, że żadna z tych książek nie jest i nie może być wyczerpującym katalogiem całej dostępnej wiedzy na temat płci, małżeństw czy domów, w jakich się żyje. To są raczej wprowadzenia do tych niezwykle szerokich zagadnień. Po drugie, bardzo ważne dla mnie było to, żeby nie popadać w egzotyzację, tzn. żeby nie przedstawiać opisywanych przeze mnie zjawisk i ludzi jako jarmarku dziwów. Wybrałem taką narrację, jaka towarzyszyłaby mi w opisie moich sąsiadów. Zależało mi też na tym, żeby opisywać teraźniejsze stany kultury, a nie to, co się działo dawno, dawno temu. No i wreszcie – po trzecie – moim celem było mądre uwrażliwianie na inne sposoby życia, inne sposoby odczuwania świata, a to z tego powodu, że mamy deficyt tego rodzaju uwrażliwiania, zarówno w programach nauczania od szkoły podstawowej, poprzez media, jak i całą debatę publiczną. Skupiamy się na czym innym, na rzeczach doraźnych, bieżących, w związku z czym potrzebujemy spojrzenia, które wyposaża w pewien dystans.
  7.  
  8. W naszym tzw. kręgu kulturowym ścierają się ze sobą dwie tendencje: do jednorodności i do różnorodności. Można w tym widzieć konflikt między hołubionym przez autokratów porządkiem a uwznioślaną przez demokratów wolnością. Jak to się ma do dzisiejszej sytuacji w Polsce?
  9. Już Maks Weber zwrócił uwagę na to, że świat nowoczesny opiera się w dużej mierze na systemie biurokratycznym i na racjonalności. Regulaminy, przepisy, procedury mają być kluczowe. Dla Webera kwintesencją efektywnie działającej biurokracji była niemiecka poczta. Rzeczywiście wtedy, pod koniec XIX w. i w początkach kolejnego stulecia, pocztę niemiecką podziwiano na całym świecie. Mark Twain, który przez jakiś czas mieszkał w Berlinie, nie mógł się nachwalić sprawności tej instytucji. Napisał zresztą na jej temat tekst, jeden z niewielu poważnych w swoim dorobku.
  10.  
  11. Przywołuję ten przykład nie bez powodu. Przyjrzyjmy się bowiem, jak poczta działa w systemie biurokratycznym państwa PiS. To, że została zawłaszczona przez tę partię, jest jasne, ale została też wmanewrowana w 2020 r. w tzw. wybory korespondencyjne, to już inna sprawa. Zmieniono w związku z tym prezesa i do dzisiaj poczta boryka się z wielkimi długami, które sięgają prawie 70 mln zł. Dalej: kiedy wchodzimy na pocztę, widać, jaki tam jest asortyment. Niektórzy żartują, że dziś wejście na pocztę to jak wejście do zakrystii – mamy tam książki sygnowane nazwiskami księży, ludzi zakonnych, jest oczywiście Jan Paweł II na kalendarzach, pocztówkach, magnesach. Instytucja, która miała być służącą obywatelom wyspą przyjaznej biurokracji, stała się na naszych oczach dalece zideologizowana, włączona w świat polityki.
  12.  
  13. A do tego dochodzi zamiłowanie do centralizacji i przekonanie, że społeczeństwo jest jednym organizmem, jednolitą całością pozbawioną miejsc będących poza kontrolą.
  14. Właśnie, to jest przypadek specyficznego myślenia organicznego, odległego od często przywoływanej dziś przez badaczy wizji społeczeństwa jako archipelagu. Owszem, wyspy archipelagu są jakoś połączone – np. poprzez język czy świadomość wspólnej przeszłości – ale stanowią autonomiczne, odrębne całości.
  15.  
  16. W „Trzeciej płci świata” opisujesz sytuację osób niebinarnych, homoseksualnych, transgenderowych w różnych społecznościach i tradycjach. Te dobrze znane antropologom fakty oswajania odmienności przypominane publicznie są jak prowokacja adresowana do naszej władzy, która pozostaje nieprzejednanym wrogiem LGBT+ i z tego powodu posługuje się osobliwym terminem „ideologia gender”.
  17. Żadna z tych książek, także ta o płci, nie była pisana z intencją robienia skandalu. Ale wiem, że była ona tak właśnie odbierana. Skandal jest gdzie indziej. Przypomnę niesławne słowa Andrzeja Dudy, wypowiedziane przez niego podczas ostatniej kampanii prezydenckiej: „Próbuje się nam, proszę państwa, wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia”. I dalej: „jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy to jest ideologia czy nie, to niech sobie zajrzy w karty historii i zobaczy, jak wyglądało na świecie budowanie ruchu LGBT”.
  18.  
  19. No więc gdybyśmy zajrzeli w te karty historii, to natrafilibyśmy nieuchronnie na nazwisko Margaret Mead, klasyczki antropologii i badań nad płcią. Młoda, ambitna kobieta, która już na studiach umyśliła sobie, że wyjedzie na badania terenowe. Mimo że wszyscy jej to odradzali, postawiła na swoim. W 1925 r. wyjechała na Samoa, gdzie przyglądała się dorastaniu młodych kobiet, no i okazało się, że jest to tak inny typ myślenia o dorosłości, seksie, związkach, że napisana potem przez nią książka, adekwatnie zatytułowana „Dojrzewanie na Samoa”, wywołała gorącą debatę w USA.
  20.  
  21. Potem w ciągu następnych 15 lat Mead podróżowała do kolejnych społeczności, głównie w Oceanii, i to, co obserwowała, stało się ważnym przyczynkiem do myślenia o człowieku w ogóle. Badaczka trafiła do społeczności, które przypominały te zachodnie – były patriarchalne i skupione na męskości – ale też i do takich, które były niemal modelowo egalitarne, gdzie wymienność ról, prac, zajęć między mężczyznami a kobietami była dość uniwersalna i zależna od tego, kto co robi lepiej. Badała wreszcie społeczeństwa matriarchalne, zarządzane przez kobiety, gdzie dobra dziedziczyło się po linii żeńskiej. To wszystko sprawiło, że Margaret Mead stała się rzeczniczką przekonania, że jako gatunek, jako ludzie, jesteśmy bardzo plastyczni, kreatywni i niczego się nie da zamknąć w jednej ideologii, w jednym modelu czy w jednym scenariuszu. Nie istnieje coś takiego jak jedyny „naturalny” sposób wychowywania, jedyny „naturalny” typ małżeństwa. Do społecznie akceptowanych norm należą przecież związek jednej kobiety z co najmniej dwoma mężczyznami (poliandria), jednego mężczyzny z co najmniej dwiema kobietami (poligynia), małżeństwa dwóch kobiet (ginegamia)… Praktykuje się także małżeństwa „z duchem”, czyli osobą nieżyjącą, znane zarówno we wschodniej Afryce, jak i w III Rzeszy: 4 czerwca 1944 r. młoda Norweżka poślubiła w Warszawie zastrzelonego kilka dni wcześniej Franza Kutscherę, a było to tylko jedno z 25 tys. tego typu małżeństw zawartych podczas drugiej wojny światowej.
  22.  
  23. Małżeństwo i rodzina zdają się być w samym centrum uwagi dzisiejszej polskiej prawicy, ale w propagandzie, tak jak w kazaniach księży i homiliach hierarchów Kościoła katolickiego są to pojęcia jednoznacznie definiowane. Podstawą jest heteronorma niepodlegająca jakiemukolwiek niuansowaniu. Skąd się bierze takie stanowisko, bo chyba niekoniecznie z tradycji politycznej czy religijnej?
  24. To jest bardzo trafne, a jednocześnie trudne pytanie. Znów zatem oprę się na twardych danych antropologicznych, które przekonują, że heteronorma nie tylko nie jest zasadą, ale jest w mniejszości. Peter Murdock zebrał dane dotyczące 853 kultur i okazało się, że wśród nich monogamię, związek jednego mężczyzny z jedną kobietą, traktowano jako naturalny i akceptowano społecznie oraz prawnie tylko w 137 z nich. Czyli tylko w 16 proc. znanych nam i opisanych kultur monogamia była normą. Współcześnie wygląda to tak, że w 58 krajach świata legalna jest także poligynia, czyli związek jednego mężczyzny z co najmniej dwiema kobietami w tym samym czasie.
  25.  
  26. Jak to zatem możliwe, że w naszej części świata ta heteronorma stała się obowiązująca? Jako argument na rzecz heteronormatywnej monogamii w opracowaniach naukowych wskazuje się kilka rzeczy. Po pierwsze to, że mniejszy odsetek nieżonatych mężczyzn przekłada się na niższe wskaźniki przestępczości (mężczyźni w związkach mniej się awanturują). Po drugie, że w takich związkach zwykle mniejsza jest różnica wieku między małżonkami (jeśli wchodzą ze sobą w związek jedna kobieta i jeden mężczyzna, to najczęściej są w zbliżonym wieku). Po trzecie, ojcowie i matki chętniej inwestują w dzieci – mamy tu przekonanie, że naturalnym sensem małżeństwa jest prokreacja, a potem inwestycja w dzieci. No i wreszcie myśli się, że związek monogamiczny oznacza mniej konfliktów niż w związkach niemonogamicznych, ale od razu mogę zastrzec, że to nie znajduje potwierdzenia w innych danych, które dotyczą związków poligynicznych, poliandrycznych czy jednopłciowych.
  27.  
  28. Tak ważne miejsce „normalnej rodziny” w przekazie publicznym służy polityce?
  29. Oczywiście! W tym celu przecież powołano w 2021 r. Polski Instytut Rodziny i Demografii, z olbrzymim budżetem. I tenże instytut zaraz ogłosił, że będzie działał, nie zważając na prawodawstwo Unii Europejskiej, czyli będzie kolejnym ubijakiem heteronormy.
  30.  
  31. Ostatnia część twojej trylogii, ta poświęcona domowi, burzy nasze stereotypowe skojarzenia z domem.
  32. Bardzo ważnym impulsem do zajęcia się tym tematem był czas pandemii i związanego z tym zamknięcia w domach, które najpierw przyjęliśmy z entuzjazmem, czytując książki, oglądając seriale, pielęgnując rośliny… Ale po kilkunastu tygodniach okazało się, że dusimy się i chcemy jednak wyjść, nawet – uwaga! – do pracy. Drugim impulsem była eskalacja wojny w Ukrainie i obrazy ludzi, którzy musieli porzucać swoje domy albo ich domy po prostu przestawały istnieć po bombardowaniach. Putin wszak bombarduje domy, a nie koszary. I takie były początki, a potem przyszła refleksja nad znaczeniami przypisywanymi pojęciu domu – niezwykle zmiennemu i plastycznemu.
  33.  
  34. Przykładem niech będzie dom malijskich Dogonów. Jest on metaforą miłości, związku mężczyzny i kobiety: główne pomieszczenie przypisane jest kobiecie, a prowadzące do niego drzwi są męskim narządem płciowym. Cztery belki nośne wyobrażają ramiona mężczyzny i kobiety. Dwie z nich to ramiona kobiety podtrzymującej mężczyznę, dwie kolejne są jego ramionami, opierającymi się o polepę. Czy to nie urzekająca wizja? W centrum dogońskiej wsi buduje się tógu nà, czyli „dom słów”. Budynek kryje niski dach, uniemożliwiający przyjęcie pozycji wyprostowanej. W jakim celu? Mężczyźni gromadzący się w tógu nà podejmują ważne decyzje, sprzeczając się nieraz gwałtownie między sobą – niski dach uniemożliwia im zrywanie się na równe nogi, utrudniając tym samym sięganie po przemoc. Często myślę w tym kontekście o polskiej Izbie Wyższej…
  35.  
  36. Dajakowie z Borneo wznoszą z kolei ogromne, wielorodzinne „szeregowce” na palach z drewna żelaznego, a pytani o sens zbiorowego życia pod jednym dachem odpowiadają: „Po prostu nie ma innego cywilizowanego sposobu życia”. Jak widać, ideologia indywidualizmu i własnego domku pod miastem nie jest ani uniwersalna, ani najbardziej etyczna, zwłaszcza dzisiaj. Co więcej, duma z miejsca zamieszkania może rodzić się w miejscach jakoby od tego najdalszych, takich jak kenijska Kibera, zwana największym slumsem świata. „My mieszkańcy nie nazywamy tego slumsem – przekonują jednak miejscowi. – To ludzie z zewnątrz tak to określili. Pierwszy raz to słowo pojawiło się w mediach. Nazwy slums używa się, żeby powiedzieć, że idzie się do biednego miejsca”.
  37.  
  38. Dom może być także w ruchu, co dla społeczeństw osiadłych brzmi jak oksymoron. Tak jest u Trawelersów w Wielkiej Brytanii i Irlandii, grupy częściowo pochodzenia romskiego, głównie złożonej jednak z ludzi wolnych, luźnych, artystów, takich, którzy niedobrze się czują, kiedy mają prowadzić życie zakorzenione. Ilu jest ich dziś, dokładnie nie wiadomo, dostępne dane operują liczbami od kilkudziesięciu tysięcy do pół miliona. Trawelersi budzą w ludziach osiadłych coś na kształt paniki moralnej, oskarżani są o kradzieże, jak wszyscy ludzie wędrowni. A badania pokazują, że to ludzie kierujący się bardzo zwartym systemem wartości, z twardym podziałem na dozwolone i niedozwolone, skutecznym systemem opieki nad dziećmi czy zaleceniami w kwestiach odżywiania się.
  39.  
  40. Co znaczące, w 2000 r. rząd brytyjski przyznał im status odrębnej grupy etnicznej, podkreślając w uzasadnieniu, że Trawelersi są „spadkobiercami i strażnikami niezwykle archaicznej formy życia i zamieszkiwania w Europie”. Z tego wynika, że ludzie, którzy się przemieszczają, zamieszkują raz tu, raz tam; ludzie, dla których domem są przyczepy kempingowe, vany i kampery, reprezentują najstarszy sposób zamieszkiwania na naszym kontynencie, zaś my, ze stałym adresem, przyspawani przez pół życia, a nieraz i całe, do jednego miejsca, jesteśmy wtórni, przyszliśmy później.
  41.  
  42. Pozwolę sobie przytoczyć twój ulubiony cytat z Kurta Vonneguta: „Już pierwszoklasista powinien zrozumieć, że jego kultura nie jest racjonalnym tworem, że istnieją tysiące innych kultur i wszystkie całkiem dobrze funkcjonują, że istnieje wiele alternatyw dla naszego społeczeństwa. To jest strasznie ekscytujące”. No właśnie – ekscytujące dla jednych, ale przerażające dla innych. Przekonujemy się o tym, obserwując debaty o wielokulturowości, także w kontekście tego, co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej.
  43. Wypowiem się teraz jak nieuleczalny belfer albo – jeśli ktoś woli – klerk: jestem przekonany, że wiedza może pozytywnie wpływać na rzeczywistość, że może zmieniać ludzi na lepsze. Zaledwie osiem miesięcy po bombardowaniu Drezna, co opisał w powieści „Rzeźnia nr 5”, weteran wojenny Vonnegut zapisał się na studia antropologiczne na uniwersytecie w Chicago. Twierdził, że to pozwoliło mu jakoś się pozbierać po wojennej traumie.
  44.  
  45. Antropologia nie jest zapewne lekiem na całe zło, ale wyposaża w pewien rodzaj dystansu i pozbawia nas tego, czego mamy, niestety, nadmiar w Polsce, czyli megalomanii. Nie jesteśmy pępkiem świata, nie mówimy najbardziej wyrafinowanym językiem, nasza kuchnia nie jest najsmaczniejsza na świecie, a polskie kobiety nie są najpiękniejsze pod słońcem. Jesteśmy przypadkiem wśród innych przypadków. Antropologia uczy, że istnieje wiele alternatywnych sposobów urządzania sobie rzeczywistości, którą potem technicznie nazywamy kulturą.
  46.  
  47. Myślę, że gdyby tego uczyć może nie od pierwszej klasy, jak mówił Vonnegut, ale włączyć sensownie i systemowo w programy nauczania, to dramat na granicy polsko-białoruskiej mógłby się nie zdarzyć. To przerażające, że ludzie tam giną, że kilometr od Białowieży znajdowane jest ciało pochodzącej z Etiopii nauczycielki. To naiwne, jeśli ktoś nadal wierzy, że ogrodzenia zatrzymają ruch. Wszystkie dotychczasowe doświadczenia i poważne badania pokazują, że mury na granicy nie zatrzymują ruchu, powodują tylko, że nielegalne przekraczanie granicy staje się droższe dla tych, którzy chcą ją przekroczyć. I bardziej niebezpieczne.
  48.  
  49.  
  50. Za co Czytelnicy ocenią aplikację Polityki na 4,8?
  51. SPRAWDŹ
  52. Na przeciwległym biegunie do zacytowanej wcześniej myśli Vonneguta sytuowałby się zapewne sławetny podręcznik „Historia i teraźniejszość” Wojciecha Roszkowskiego…
  53. Najpierw zwrócę uwagę na to, że książka prof. Roszkowskiego trafiła do sprzedaży w placówkach Poczty Polskiej, o której wspominaliśmy, co tworzy ładną klamrę dla naszej rozmowy. Bardzo wiele o tej książce powiedziano i ty sam przecież zanalizowałeś ją w POLITYCE.
  54.  
  55. Ta książka ma niewiele cech rzetelnego podręcznika, także w sensie metodyczno-dydaktycznym, a w dodatku napisana jest przez kogoś, kto się przestraszył współczesności. To jest ktoś, kto się boi krótkich spódniczek, głośnej muzyki, związków innych niż heteronormatywne, a na słowo gender reaguje paniką. Czy ktoś taki może objaśniać teraźniejszość zawartą w tytule tego podręcznika? Nie rozumiejąc jej?
  56.  
  57. Czy nie jest tak, nawet w globalnej skali, że po dekadach ogólnej zgody na tolerancję wobec Innego rozpoczęła się epoka powrotu do społeczeństw zamkniętych i nieufnych?
  58. Ja w tej sprawie zawierzam mojemu ulubionemu filozofowi Richardowi Rorty’emu. W jednym ze swoich ostatnich tekstów, tuż przed śmiercią, Rorty napisał, że chyba jedyną kulturą przyszłości, którą możemy sobie wyobrazić, jest kultura praw człowieka. Wszelkie inne rozwiązania prowadzą do katastrof. To nie oznacza, że mamy na nowo zacząć wierzyć w jakąś nową wersję końca historii. Historia nigdy się nie skończy, a kultura praw człowieka zawsze będzie wymagała starań, troski i wiedzy. Wiedzy o tym, że ludzie nie są identyczni.
  59.  
  60. ROZMAWIAŁ MIROSŁAW PĘCZAK
  61.  
  62. ***
  63.  
  64. Prof. dr hab. Waldemar Kuligowski (ur. w 1972 r.) – antropolog kultury. Kierownik Zakładu Antropologii Kulturowej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wieloletni redaktor „Czasu Kultury”, w latach 2017–21 także redaktor naczelny. Przewodniczący serii wydawniczej „Kultury popularne świata”, wydawanej przez Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.
  65.  
  66. Polityka 26.2023 (3419) z dnia 20.06.2023; Społeczeństwo; s. 29
  67. Oryginalny tytuł tekstu: "Nie jesteśmy pępkiem świata"
  68.  
  69.  
  70. WALDEMAR KULIGOWSKI
  71. Mirosław Pęczak
  72. Kulturoznawca i socjolog (specjalność naukowa: komunikacja masowa i kultura popularna, młodzieżowa, audiowizualna). Dziennikarz działu kultury „Polityki” od 1993 r. Wykładał w Instytucie Dziennikarstwa UW i w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej. Był także rektorem Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. M. Wańkowicza. Habilitował się w 2015 r. („Subkultury w PRL. Opór, kreacja, imitacja” na Wydziale Humanistyczno-Społecznym SWPS). Kieruje Zakładem Interdyscyplinarnych Badań nad Kulturą na Wydziale Pedagogicznym UW.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement