Guest User

Modi i jego gorzkie zwycięstwo. Dzięki głosom zwykłych ludzi Indie zawróciły znad krawędzi Modi

a guest
Jun 15th, 2024
26
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 13.91 KB | None | 0 0
  1.  
  2. Modi i jego gorzkie zwycięstwo. Dzięki głosom zwykłych ludzi Indie zawróciły znad krawędzi
  3.  
  4.  
  5.  
  6. Modi zszedł na ziemię, konstytucja obroniona! – słychać nad Gangesem. Zaskakująco słaby wynik premiera w wyborach parlamentarnych Indie przyjęły z ulgą. To ubodzy i wykluczeni pokazali mu żółtą kartkę. Wielka demokracja bierze oddech.
  7.  
  8. Miał być spektakularny pokaz siły, triumf przypieczętowujący dekadę konsolidacji półtoramiliardowego społeczeństwa pod hasłami nowego nacjonalizmu hinduskiego. A jest zwycięstwo, które smakuje jak porażka. Narendra Modi wygrał trzecie z kolei wybory parlamentarne w Indiach. Ale zamiast zapowiadanych w bombastycznej kampanii 400 mandatów, które miały jego Indyjskiej Partii Ludowej zapewnić marsz po autorytarną władzę, jest ich ledwie 240, czyli aż o 60 mniej niż w poprzednich wyborach. Modi będzie co prawda nadal stał na czele rządu, ale już koalicyjnego.
  9.  
  10. W pierwszym powyborczym przemówieniu lider, jeszcze niedawno stawiający się w nieomal boskiej roli, z pokorą dziękował koalicjantom. Komentatorzy ogłaszają: to koniec ręcznego sterowania Indiami, a początek bolesnej codzienności, w której premier będzie musiał uzgadniać decyzje z żądnymi władzy liderami kilku partii o skrajnie odmiennych programach.
  11.  
  12. Do gry wraca także rozbita przez dziesięć lat opozycja – wachlarz ugrupowań, które do wyborów poszły zjednoczone pod akronimem INDIA i zdobyły łącznie 234 mandaty. Parlament i stan indyjskiej demokracji wracają do swojej normy – wielopartyjnej mozaiki i mozolnego targowiska, na którym ugrupowania wyszarpują zdobycze dla rozmaitych grup interesu.
  13.  
  14. Ucieczka znad krawędzi
  15.  
  16. To nie wszystko. Nastrój radości i odprężenia, jaki po ogłoszeniu wyników dało się odczuć w Indiach, wynika z czegoś jeszcze: najludniejsza demokracja świata zawróciła znad krawędzi autorytaryzmu. I to głosami zwykłych ludzi, bo o ile w ośrodkach miejskich Modi pozycję utrzymał, o tyle poparcia odmówili mu wyborcy w miasteczkach i wioskach, ubodzy i nieuprzywilejowani. Porażka okazała się najdotkliwsza tam, gdzie wydawało się, że wyborców można trzymać na krótkiej smyczy: przekupstwem, populistycznymi obietnicami, nepotyzmem, imponującymi spektaklami władzy w postaci wielkich wieców i kawalkad rządowych limuzyn. I tam, gdzie za rządów Modiego pompowane były pieniądze z państwowych programów pomocowych. Wszystko to nie wystarczyło. Premier dostał cios od ludzi, których karmił głównie manią własnej wielkości.
  17.  
  18. – Najwyższy czas, potrzebowaliśmy równowagi – komentuje Piyush, prawnik z New Delhi. – Modi dostał ostrzeżenie, bo za bardzo się rozpychał, za bardzo przypominał Putina, był zbyt agresywny. Co z tego, że wzrost gospodarczy mamy dobry, skoro ludzie nie odczuwają poprawy, a przepaść między biednymi a zamożnymi się nie kurczy? Nie chcemy się bogacić za cenę wolności, uciszania oponentów, tłamszenia wolnych mediów. Modi napierał jak byk. Chciał związać skomplikowany kraj jednym sznurkiem – mówi.
  19.  
  20. Będą was okradać
  21.  
  22. Ahmed, muzułmański przedsiębiorca z Kalkuty, przeżył ostatnią dekadę w rosnącym strachu. Szykował się nawet do emigracji, by z dala od coraz bardziej agresywnych antyislamskich haseł wychowywać kilkuletnią córkę. Teraz mówi: – Modi przegrał, bo kiepsko rządził, a ludzie zrozumieli, że byli oszukiwani w imię religii. Nadzieja na zmianę wisiała w powietrzu, ale rezultaty były szokiem. Słyszałem westchnienia ulgi.
  23.  
  24. W tym samym mieście wielu wyborców czuło jednak znużenie. – Niestety u nas bez zmian – krzywi się Bandana, emerytka i żona inżyniera. Podobnie jak wielu w stanie Bengal Zachodni czuła się zmuszona, by po raz kolejny zagłosować na Trinamool Congress, populistyczną partię, która rządzi stanem od 2011 r. To jedyna formacja, która w tej części Indii mogła powstrzymać Modiego. – No i utknęliśmy znów ze starą Mamatą Bannerjee – komentuje Iftekar, równie rozczarowany hotelarz, odnosząc się do antyliberalnej przywódczyni, która sama przyznaje sobie dyplomy naukowe, a zamiast wprowadzać reformy, rozdaje stanowiska współpracownikom.
  25.  
  26. Zwycięstwo partii lokalnych to cena, jaką tym razem wielu wyborców świadomie zdecydowało się zapłacić, wybierając mniejsze zło. W wyborach nie zajaśniała jedna polityczna gwiazda, a na prowadzenie nie wysunął się nowy lider. Raczej wszystko się na powrót skomplikowało – teraz i koalicja, i opozycja znów są amalgamatami sprzecznych politycznie dążeń. Pękła natomiast wizja Indii jako monolitu, którym da się zarządzać według narzuconego z Delhi scenariusza, niekonsultowanego ani ze społeczeństwem, ani z członkami własnej partii. Modi przegrał sam ze sobą, z własnym ego i ślepą wiarą w przesycony nienawiścią przekaz, jaki nachalnie serwował w kampanii.
  27.  
  28. Jeśli był jakiś gwóźdź do trumny, to Modi wbił go pod koniec kwietnia, gdy przemawiał w Radżastanie. Podczas jednego wystąpienia nazwał muzułmanów, największą mniejszość religijną w Indiach liczącą 200 mln osób, infiltratorami, którzy specjalnie płodzą wiele dzieci i którzy wkrótce będą zdzierać z Hindusek mangalsutry – tradycyjne małżeńskie naszyjniki. Ograbianie z biżuterii i branie gwałtem miało być symbolem nadchodzącej ery pozbawiania wyznawców hinduizmu ich majątków, bezpieczeństwa i pozycji społecznej. Modi straszył, że jeśli do władzy wróci Indyjski Kongres Narodowy, największa partia opozycyjna, będzie odbierać majątki Hindusom i preferencyjnie traktować wyznawców islamu.
  29.  
  30. To pełne fałszu przemówienie zostanie zapamiętane, ponieważ Modi wyjątkowo gęsto upchnął w nim typowe przekazy rodem z podręcznika hejtu. Takie antagonizujące tony dominowały od dekady i dla wielu zabrzmiały jak zgrana płyta. Do straszenia wewnętrznym wrogiem Modi dorzucił tylko swój gwiazdorski wizerunek. I z tym też przesadził. Na początku roku sam poprowadził ceremonię religijną w Ajodhii, gdzie nastąpiła kulminacja najważniejszego mitu indyjskiej prawicy – w miejscu zniszczonego przez Hindusów meczetu powstała hinduistyczna świątynia. To miał być symbol przemiany kraju – w religijnie spójny, zarządzany w mariażu ołtarza z tronem.
  31.  
  32. Cały kraj mógł oglądać transmitowany na żywo spektakl, w którym Modi wystąpił w roli duchowego przywódcy. Tej pozycji zawsze zazdrościł Mahatmie Gandhiemu. Trudno jednak o większe przeinaczenie: Gandhi wybrał ubóstwo i cieszył się autentyczną czcią, Modi był reżyserem i głównym bohaterem serialu o władzy pozbawionej umiaru. Oderwał się od rzeczywistości, zapędził w budowaniu własnych skojarzeń z boskością, a część widzów odmówiła podziwiania trzeciego sezonu takiego widowiska. W Ajodhii partia Modiego utraciła mandat, mieszkający tam dalitowie (dawniej – niedotykalni) mieli inne sprawy na głowie: bezrobocie i inflację, więc zagłosowali na lokalnych liderów.
  33.  
  34. Małe pojedynki
  35.  
  36. Całą kampanię premier wziął na siebie. Wydawało się, że siła jego marki osobistej wystarczy. Tymczasem to ona okazała się największą słabością. Najlepiej pokazuje to fatalny wynik Modiego we własnym okręgu – liczba oddanych na niego głosów stopniała z pół miliona w wyborach w 2019 r. do uzyskanych teraz ledwie 150 tys. Właśnie w bastionie skrajnej prawicy, stanie Uttar Pradesz, gdzie mieszka aż 240 mln ludzi, wynik Indyjskiej Partii Ludowej był najbardziej rozczarowujący. Elektorat zaufał znów silnej lokalnie Samajwadi Party. Nie udało się utrzymać własnych wyborców, a śmiałe zapowiedzi tego, jak prawica wedrze się wreszcie na nieprzychylne jej południe kraju, okazały się strzałem z kapiszona.
  37.  
  38. W głębi Indii zaskakująco dobrze poradziły sobie partie opozycyjne. Dlaczego? Bo zamiast ogólnych haseł, kierowanych do masowej widowni, skupiły się na wpływie lokalnym i działaniu metodą salami. Czyli na wąsko krojonych rozmowach o konkretnych problemach, w wioskach i okręgach. Podjęły się przyziemnej roboty i walki wręcz, idąc w ślady Rahula Gandhiego, który jakiś czas temu przemaszerował wzdłuż całych Indii, pokazując, że to właśnie codzienność jest polem, na którym można jeszcze odbić kraj z uścisku ideologii.
  39.  
  40. Faktycznie – w propagandowych i medialnych starciach ze sprawną machiną rządu opozycjoniści nie mieli szans, ale dobrze poszło im w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, którym doskwierają dwie bolączki: wysokie bezrobocie i potężniejący rozziew między bogacącą się garstką a biednymi masami. Uwagi domagają się też frustracje młodej populacji (ponad połowa ludzi w kraju nie ukończyła 25. roku życia), która dorastała w dekadzie niespełnianych obietnic. Nie powstały zapowiadane nowoczesne miasta, szybkie i tanie koleje, nie ma opieki zdrowotnej, miejsc na uczelniach ani pracy w nowych branżach. Jest codzienność w ścisku, są pociągi ekspresowe omijające miasteczka, a także anegdotyczne już wyścigi tysięcy absolwentów uczelni na posady takie jak etat woźnego.
  41.  
  42. Naprzeciw Modiego stanęła rozproszona armia działaczy, którzy odbijali znane sobie okręgi. Prawdziwymi zwycięzcami wyborów są debiutanci, ich sukcesy mają skalę lokalną, ale razem odwróciły tendencję i wpuściły trochę świeżego powietrza do polityki, która – wedle wszelkich prognoz – miała zostać zabetonowana na lata. I tak w Uttar Pradesz zwycięstwo odniósł lider dalitów Chandrashekar Azad, noszący przydomek Ravan, jak mściwy demon z eposu „Ramajana”, który skradł królowi Ramie tron i ukochaną – to idol antyelitarny.
  43.  
  44.  
  45. Założona niedawno Azad Samaj Party wyrasta właśnie jako nowe ugrupowanie reprezentujące zmarginalizowanych. Kandydatka Geniben Thakor dokonała symbolicznego przełomu w Gudżaracie (konserwatywnym stanie, w którym karierę polityczną zaczął Modi) i zdobyła tam mandat dla Indyjskiego Kongresu Narodowego. A w Radżastanie (gdzie status i wykształcenie kobiet pozostają wyjątkowo niskie) bohaterką wyborów jest 26-letnia Sanjna Jadav. W polityce debiutowała pół roku temu, a w wyborach zyskała blisko 600 tys. głosów. Jest dalitką i właśnie odbiła mandat utracony przez Kongres 15 lat temu. Takich małych zwycięstw i nowych twarzy było wiele.
  46.  
  47. Indie dla wszystkich
  48.  
  49. Co dalej? Na początek kilka pewników. Indyjska konstytucja nie zostanie zmieniona, trudno też będzie o wprowadzenie uniwersalnego kodeksu cywilnego. A właśnie strach, że prawica po uzyskaniu większości dwóch trzecich miejsc w parlamencie usunie z ustawy zasadniczej zapisy o świeckim charakterze państwa i zlikwiduje zabezpieczenia praw mniejszości, przyczyniły się do wolty wyborców. Słowem – wyhamuje kurs na „Indie dla Hindusów”. Zbyt wielu koalicjantów Modiego ma w tej sprawie odmienne od niego poglądy, a opozycja będzie utrudniać głosowania. O tym, że nienawiść etniczna i religijna nie dają mandatu do rządzenia, najlepiej świadczą wyniki w północnym stanie Manipur, w którym Modi od miesięcy podsycał lokalną wojnę domową – BJP i jej sojusznicy przegrali tam z kretesem.
  50.  
  51. Wielogłos partii z czasem powinien się stać odczuwalny w zmonopolizowanych przez rząd mediach, a dziennikarze – prześladowani, wsadzani do więzień za uczciwe wykonywanie zawodu – znów poczują odwagę do pracy. Indusi mówiący po ogłoszeniu wyników, że „teraz znów da się oddychać”, to mają na myśli: zmianę atmosfery, otrząśnięcie się z zastraszenia i przekonania, że dopuszczalna jest tylko prorządowa narracja, bo za każdą inną mogą ich spotkać kary: ostracyzm, utrata pracy albo lincz.
  52.  
  53. Czego nie wiadomo? Po pierwsze, jak zjednoczona chęcią pokonania Modiego opozycja przejdzie teraz test zdolności do współpracy. A musi szybko zmobilizować się do aż pięciu głosowań do zgromadzeń stanowych, jakie zaplanowano na najbliższy rok. Aktualnie partia Modiego posiada jedną trzecią z 4 tys. mandatów lokalnych. Jest o co walczyć. Po drugie, samą Indyjską Partię Ludową czekają duże zmiany. Modi zbudował hierarchiczną konstrukcję, w której o wszystkim decydował. Liderzy z niższych kręgów byli tym sterowaniem znużeni, wielu po cichu wypatrywało jego porażki. Ale w drugim i trzecim garniturze partii są politycy bardziej skrajni niż premier, silniej związani ze środowiskami neofaszystowskimi. Nie ma powodu sądzić, że na prawicy nastroje będą tylko łagodniały. Nie wiadomo wreszcie, jak dużą władzę premier zachowa nad służbami, m.in. Centralnym Biurem Śledczym i innymi instytucjami, z których korzystał, by prześladować opozycję.
  54.  
  55. Znakiem będzie to, czy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pozostanie w rękach Amita Shaha, budzącej postrach szarej eminencji i osoby numer dwa w rządzie Modiego. Czy z więzień wyjdzie wielu wtrąconych tam w ostatnich latach oponentów premiera? Czy uda się odkręcić zmiany w prawie? Czy odbudowane zostaną wolne media i niezależne sądownictwo? Hindusi zadają sobie pytania zbliżone do tych, jakie Polacy stawiali po wyborach 15 października 2023 r. Bo choć to dwie różne historie, oddalone kulturowo i geograficznie, nad Gangesem właśnie dokonał się zwrot, którego wagę Polacy mogą wyjątkowo dobrze rozumieć. Po dekadzie, w której demokracja była stopniowo zmieniana w republikę nienawiści i strachu, pojawił się opór. Uznanie dla politycznej świadomości blisko 640 mln osób, które oddały głosy, należy się tym większe, że Hindusi nie mają dobrych wzorców w sąsiedztwie. Zrobili jednak użytek z 74 lat swych trudnych doświadczeń z wolnością.
  56.  
  57. Demokratyczna lampa w najważniejszej latarni morskiej Azji znów świeci.
  58.  
  59. Polityka 25.2024 (3468) z dnia 11.06.2024; Świat; s. 47
  60.  
  61. Oryginalny tytuł tekstu: "Uziemiony"
Add Comment
Please, Sign In to add comment