Advertisement
Guest User

Magda nie doczekała pomocy. Szpital psychiatryczny, w którym

a guest
Sep 23rd, 2019
118
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 27.04 KB | None | 0 0
  1.  
  2. Magda nie doczekała pomocy. Szpital psychiatryczny, w którym miała się leczyć, przyjmuje zapisy dopiero na maj 2020 roku
  3. Ludmiła Anannikova
  4. 23 września 2019 | 06:00
  5.  
  6. Rys. Igor Morski
  7. Znowu jestem w kolejce do terapii. Już dwa lata czekam. Psychiatria w Polsce jest pomijana, bo według polityków z chorych psychicznie nie ma pożytku. Jesteśmy na końcu drabiny. Na Rydzyka dali 200 milionów, a na szpitale nie ma
  8.  
  9. „Zwracamy się do Państwa z prośbą o wysłuchanie nas, pacjentów psychiatrycznych, osób po kryzysach psychicznych, ich rodzin, przyjaciół i innych wrażliwych osób, którym na sercu leży ludzka krzywda. Jesteśmy przerażeni stanem psychiatrii w Polsce i przekonani, że musi ona przejść szybką transformację. (...) Do podjęcia tej akcji zmotywowała nas przedwczesna śmierć naszej koleżanki Magdy, która nie otrzymała na czas stosownej pomocy (...)” – tak zaczyna się petycja, którą pacjenci psychiatryczni wystosowali do najwyższych organów państwa. Na stronie Secure.avaaz.com podpisało ją ponad 10 tysięcy osób.
  10. Wysoka góra, głęboki dół. Jak choroba dwubiegunowa niszczy życie całej rodziny
  11. Czytaj także:
  12. Wysoka góra, głęboki dół. Jak choroba dwubiegunowa niszczy życie całej rodziny
  13.  
  14. – Magdę poznałam na facebookowej grupie zrzeszającej osoby z chorobą afektywną dwubiegunową (ChAD) i borderline – opowiada Małgorzata Strzelecka z Łodzi. – Jestem administratorką, tak samo jak Magda mam podwójną diagnozę. Śledziłam jej posty na grupie. Wiedziałam, że jest po kilku próbach samobójczych, ma dwie córki, nie układa jej się z mężem. Pewnego dnia napisała, że ma dosyć życia, że wzięła dużo leków i chce się pożegnać. Zaczęłam ją wypytywać na Messengerze, co wzięła i ile, ale nie chciała powiedzieć. Była sama w domu. Prosiłam, żeby zadzwoniła po karetkę, ale nie chciała, bo po poprzedniej próbie sanitariusze na nią nakrzyczeli, że zajmuje innym ambulans. Nastraszyłam ją, że jeśli przeżyje, to będzie miała wątrobę do przeszczepu. Wtedy podała adres. Zadzwoniłam pod 112.
  15.  
  16. Wtedy nie dostałam informacji zwrotnej, bo nie jestem rodziną. Tydzień później Magda napisała, że ją odratowali i dziękuje, ale wątroba do wymiany. Próbowała się leczyć, trzymać się diety, podejmowała terapię, ale z niej wypadała. Później było jeszcze kilka prób samobójczych i przymusowy pobyt w szpitalu. W końcu zgłosiła się do otwartego ośrodka, ale jej nie przyjęli, argumentując, że w związku z jej próbami samobójczymi nie są w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa. Polecili ośrodek w Krakowie, dobry, ale kilkaset kilometrów od domu, miał też długie terminy oczekiwania, bo ośrodków, gdzie leczą borderline, jest w Polsce bardzo mało. Nie wiemy, czy tam się zgłosiła. W lipcu, w przeddzień śmierci, wrzuciła na grupę zdjęcie z córkami. Napisała, że to najwspanialsze chwile jej życia, a następnego dnia rodzice znaleźli ją martwą. Tym razem nikogo nie powiadomiła.
  17.  
  18. Karol Neubauer też znał Magdę wirtualnie, gadali na Messengerze. – Była bardzo pogubiona, zaburzona. Ale jak to jest, że po próbie samobójczej najpierw zatrzymują cię w szpitalu przymusowo, a potem wychodzisz i radź sobie sam? Jak mnie wypuścili kiedyś ze szpitala, to napisali, że zalecają terapię w takim i takim ośrodku. Ale czy ja się tam dostanę, to już nie ich problem.
  19.  
  20. Po śmierci Magdy zadzwoniłem do ośrodka w Krakowie, do którego miała jechać na leczenie. Powiedziano mi, że termin pierwszej konsultacji to maj 2020. A potem jeszcze trzeba czekać na przyjęcie, nie wiadomo też, czy się zakwalifikujesz.
  21.  
  22. Małgorzata: – Do ośrodka nie przyjmują osób uzależnionych od narkotyków czy alkoholu, a wielu borderów ma uzależnienia i nie można ich wysłać na zwykły odwyk. Ale Magda zrobiła ten wysiłek, że przestała brać. Była czysta od pół roku. Bardzo chciała żyć, tylko miała momenty załamania. Kiedyś napisała na grupie z rozpaczą: „Dlaczego nikt nie chce mi pomóc? Nie jestem aż tak beznadziejnym przypadkiem!”. Nie obarczam winą ośrodka, który nie mógł jej przyjąć, ale w jakimś innym miejscu powinni byli jej pomóc natychmiast. Nie miała czasu czekać do 2020 roku. Jak zmarła, miałam poczucie, że należy coś zrobić. Stąd petycja. Trochę za późno z Karolem zareagowaliśmy, trzeba było zawalczyć o Magdę, póki żyła. Miałam wyrzuty sumienia, ale czasu nie cofniemy. Zajęliśmy się rozsyłaniem petycji: do prezydenta, premiera, ministra zdrowia, rzecznika praw pacjenta. Ten ostatni odpowiedział. Spotkałam się z zastępczynią dyrektora departamentu ds. rozwoju psychicznego. Opowiadała, jakie zmiany są planowane w psychiatrii. Mówiła o centrach zdrowia psychicznego, że trwa pilotaż. Kładą nacisk na opiekę środowiskową. Nasza petycja jest wołaniem o uwagę. O pacjentach psychiatrycznych często dyskutuje się bez nich. Traktują nas jak niepełnosprawnych intelektualnie. My natomiast posiadamy zdolności intelektualne dorosłych osób i poza momentami psychotycznymi jesteśmy w stanie stanowić o sobie.
  23. Wyjątkowo aktywna noc. Rozmowa z psychiatrą prof. Januszem Rybakowskim
  24. Czytaj także:
  25. Wyjątkowo aktywna noc. Rozmowa z psychiatrą prof. Januszem Rybakowskim
  26. Nagle zaczęłam płakać
  27.  
  28. Małgorzata o sobie: – Zaczęło się, jak miałam 25 lat. Byłam asystentką dyrektora ds. handlowych w prywatnej firmie. Gdy firma zaczęła mieć problemy finansowe, zwiększyło się obciążenie, były sytuacje mobbingowe. I coś we mnie trzasnęło. Pewnego dnia, zamiast iść do pracy, usiadłam pod szafą i zaczęłam płakać. Mąż się wystraszył, bo nie mogłam przestać, zawlókł mnie do przychodni, gdzie stwierdzono załamanie nerwowe. Zalecono wizytę u psychiatry. Na prywatnego lekarza nie było nas stać, a na NFZ najbliższy termin był za miesiąc. Zgłosiliśmy się do Centrum Interwencji Kryzysowej, gdzie ludzie przychodzą z różnymi życiowymi problemami.
  29.  
  30. Tam lekarka przepisała mi benzodiazepinę i antydepresanty. Pomogło. Miesiąc później udało mi się dostać do psychiatry. Zdiagnozowała depresję i zaleciła psychoterapię. Na NFZ czas oczekiwania wynosił ponad rok, więc zapisałam się prywatnie, do tej samej lekarki. Na piątym spotkaniu powiedziała, że mąż jest powodem mojej depresji i jeśli chcę z niej wyjść, muszę się z nim rozstać. Jak postawiła mnie przed takim wyborem, zrobiło mi się słabo. Uznałam, że najlepszym wyjściem jest nie żyć. W domu nawaliłam się wódką i planowałam nałykać się tabletek. Ale byłam tak pijana i tak hałasowałam, że mąż się obudził i mi te leki zabrał.
  31.  
  32. Po niedoszłej próbie samobójczej zmieniłam lekarza. Krótko potem rozpoznano u mnie ChAD i borderline. Miałam już za sobą pierwszą manię. Czułam się w niej szczęśliwa jak nigdy. Myślałam, że jestem zdrowa.
  33.  
  34. Czułam, że jestem miłością i łączę się z kosmosem, przestałam jeść, płacić rachunki, zawalałam obowiązki, bo wydawały mi się zbyt przyziemne jak na moje niezwykłe życie. Miałam ochotę rozdać wszystko wszystkim i iść boso do Tybetu.
  35.  
  36. Jak mąż próbował przemówić mi do rozsądku, odpychałam go, bo kto by chciał przestać być bogiem? Wtedy to trwało kilka miesięcy. Dziś mam ChAD rapid. Ostatnio fazy potrafią mi się zmienić kilka razy w ciągu doby. Najpierw nie mogę spać, gotuję po nocach, tańczę, uczę się, aż nagle mam taką słabość w ciele, że nie ruszam się z kanapy, czuję lęk przed zrobieniem herbaty. Wtedy zazwyczaj śpię i czekam, aż znowu będę na chodzie. Nie mam już tak wysokich manii, tylko hipomanie, ale w nich też potrafię narozrabiać. Zapisać się na 10 płatnych kursów przez internet albo kupić węża z terrarium za 2 tysiące.
  37.  
  38. Chodziłam przez cztery lata na terapię. To była terapia psychodynamiczna, bo głównie taką oferuje państwo. Są inne, dla niektórych znacznie skuteczniejsze, ale płatne. Na psychodynamicznej rozgrzebujesz traumy z dzieciństwa, przenosisz swoje trudne relacje na relacje z terapeutą. Terapeuta interpretuje każde twoje zachowanie, na przykład to, że wchodząc do gabinetu sztucznie się uśmiechnęłaś. Strasznie mnie to wkurzało. Zakończyłam to, gdy pani oznajmiła, że za bardzo się do niej przywiązałam. Wcześniej pochwaliłam się, że zrobiłam kurs bioenergoterapii i zakładam gabinet. Uznała, że jej zazdroszczę, bo ona przyjmuje pacjentów, a ja nie. Uważam, że to były stracone lata. Mój psychiatra bardziej mi pomógł w 10 minut. Powiedział: „Pani ma problem z matką. Kiedy następnym razem zacznie panią osaczać, proszę wstać i wyjść. Mąż powinien wyjść z panią”. Spróbowaliśmy i zadziałało.
  39.  
  40. Dziś znowu jestem w kolejce do terapii. Już dwa lata czekam i nikt do mnie nie zadzwonił. Ratuję się terapią w fundacji, która zajmuje się alkoholikami i przemocowcami, bo kiedyś miałam problem z piciem. Pracujemy nad moim stresem, lękami, fobiami. Terapeutka poleca mi też książki, żebym mogła sama ćwiczyć. Najlepiej pracuje mi się samej ze sobą w domu, ale lekarz wymaga, żebym chodziła też do psychologa.
  41.  
  42. Nie nadaję się do żadnej stałej pracy – tak uznał ZUS – więc mam misję uświadamiania ludzi na temat ChAD-u. Prowadzę kanał na YouTubie „DwubieguNova”. Często trafiają na niego chorzy i rodziny, przerażeni diagnozą, bo lekarz nic nie wytłumaczył, tylko wcisnął receptę. Staram się pomagać, jak mogę, choć uważam, że źródłem wiedzy powinien być lekarz, a nie internety. Ale lekarze nie mają czasu, dlatego minimalizują kontakt z chorym. Wychodzą z założenia, że od pogadanek jest psycholog. A do psychologa dostać się nie sposób.
  43. Życie pozapsychotropowe
  44.  
  45. Karol o sobie: Zaczęło się w szkole, od problemów w nauce, agresji i autoagresji. Ciąłem się po brzuchu (podnosi koszulkę – tam blizna na bliźnie) i po rękach. Jak się pokłóciłem z matką albo dziewczyną, chciałem siebie ukarać. Kiedy w 2001 roku przyszedłem do lekarza, zaproponowano mi terapię w ośrodku leczenia zaburzeń w innym mieście, ale musiałbym tam spędzić pół roku. Nie chciałem wypaść z życia na tak długo. Uciekłem z domu. Byłem głupi.
  46.  
  47. Krótko potem były dwie próby samobójcze i przymusowe pobyty w szpitalu. I nagle nastąpiła remisja, która trwała 10 lat. A potem przyszła hipomania. Nie spałem, mogłem się zajmować dziesięcioma rzeczami naraz, ale nie kończyłem tego, co zacząłem. Pracowałem wtedy w markecie budowlanym. Jak miałem rozpakować towar, zostawiałem straszny bałagan. W końcu kierownik to zauważył, zostałem zwolniony. Wpadłem w potężną depresję. Chciałem się zabić. Siadałem sobie na dłoniach, żeby nie sięgnąć po tabletki i wszystkich nie połknąć. Po 10 latach znów znalazłem się u lekarza, tego samego co kiedyś. Przeraził się moim stanem – byłem blady, śmierdzący, zapuszczony. Zdiagnozował ChAD i skierował na dzienny oddział do szpitala. Z tego pobytu byłem zadowolony. Cały dzień miałem wypełniony zajęciami. Arteterapia, muzykoterapia, rozmowy z lekarzami, gimnastyka. Wprawdzie odbywały się w piwnicy i śmierdziało wilgocią, ale były.
  48. Co czwarty Polak doświadcza w swoim życiu takiego kryzysu psychicznego, z którym samodzielnie nie jest w stanie sobie poradzić. Potrzebuje wsparcia - od rodziny, przyjaciół, profesjonalistów
  49. Czytaj także:
  50. Leczenie chorób psychicznych. Poradnik dla chorych i ich bliskich
  51.  
  52. Ale po wyjściu ze szpitala przestałem brać leki, poznałem dziewczynę, która brała narkotyki, zamieszkaliśmy razem i też zacząłem ćpać. Przy niej miałem raz próbę samobójczą. Zjadłem 70 tabletek tramadolu. Zarzygałem całe mieszkanie, nie mogłem się wysikać, bo mi zablokowało pęcherz. Ale zabroniłem jej wzywać karetki. Im bardziej wpadałem w depresję, tym więcej wciągałem, próbując wywołać hipomanię.
  53.  
  54. Przy kolejnej próbie samobójczej dziewczyna razem z matką wezwały pomoc. Już nie mieszkaliśmy razem, ale wysłałem im SMS-a. Chciałem nałykać się tabletek i popić alkoholem. Wracam do domu z wódką w siatce, patrzę, a tu strażak po drabinie wchodzi do mojego okna. A pod drzwiami policja. Wtedy umieścili mnie na oddziale szpitalnym, ale to była zwykła przechowalnia. Podawali leki i zostawiali samopas. W ciągu pięciu tygodni rozmawiałem na osobności z lekarzem dwa razy, terapii nie było praktycznie żadnej. Jakieś robótki ręczne można było porobić przez godzinę dziennie. A dobra terapia to podstawa, tak samo jak leki, bo musisz wiedzieć, jak postępować, żeby choroba nie wróciła.
  55.  
  56. Nie chcę mówić, że lekarze się obijają. Ale jest ich za mało i są przeciążeni.
  57.  
  58. W szpitalu zdarzały się poważne niedopatrzenia. Na przykład pielęgniarki zostawiały wózek z lekami na korytarzu bez nadzoru. A tam haloperidol, relanium. Jakby ktoś chciał się zabić, to bierze to wszystko i go nie ma. Albo otwarty gabinet zabiegowy ze skalpelami.
  59.  
  60. W palarni był szklany słoik na pety, którego też można użyć. Na ścianach wisiały obrazy w szklanych ramach. Jak mnie przywieziono, to nawet paska mi nie zabrali.
  61.  
  62. Pisałem skargę do marszałka województwa i wiele moich zarzutów uznano za zasadne. M.in. to, że na obchodach publicznie pytano nas o stan zdrowia. Na oddziale dziennym odbywało się to w gabinecie lekarza, na osobności. A tutaj przy wszystkich: „Czy pan dalej słyszy głosy?”. Mnie się pytali, czy mam myśli samobójcze. A tam nie wszyscy chcą wiedzieć, co temu drugiemu dolega. Na przykład panicznie boisz się śmierci i weź tu usłysz, że ktoś inny chce się zabić.
  63. Trzeci, czwarty pobyt w szpitalu psychiatrycznym i dziecko nagle wysypuje, co się działo, jak było pięciolatkiem. To są rzeczy bardzo trudne, bo te dzieci są często oszukiwane, że robię ci to, co robię, z miłości
  64. Czytaj także:
  65. Jak dziecko chce się zabić, może liczyć na materac na korytarzu. Psychiatria dla dzieci to katastrofa
  66.  
  67. W pokoju byliśmy w szóstkę: trzech schizofreników, dwóch alkoholików i ja. Schizofrenicy jak brali leki, byli spoko, ale byłem też świadkiem, jak zapinali ich w pasy. Alkoholików natomiast w ogóle nie powinno być na naszym oddziale, ale tam, gdzie powinni ich leczyć, brakowało miejsc i czekali u nas na przyjęcie. Po czterech tygodniach wypisali się na własne życzenie, a rok później jeden z nich popełnił samobójstwo. Może gdyby wtedy dostał odpowiednią pomoc, dalej by żył? To jest właśnie czarna dupa polskiej psychiatrii – nie ma pomocy na czas.
  68.  
  69. Na oddziale byli też staruszkowie z alzheimerem. Mówiło się na nich „pampersy”. To nie jest miejsce dla takich ludzi. Nie wiem też, jak to możliwe, że 15-latek z autyzmem znalazł się na jednym oddziale z byłymi więźniami. Nad nim się nie znęcali, ale nad innym gościem tak. Był bardzo zaburzony, ciągle szukał mamy. A oni mu kazali na przykład skombinować kawę, a jak nie przyniesie, to straszyli, że dostanie z liścia. Słyszałem, jak mówili do niego w stołówce: „Wyglądasz jak ciota, w pierdlu by się tobą zajęli, dupkę miałbyś na pół rozprutą”. A pielęgniarki siedziały i oglądały katalog firmy kosmetycznej. Dopóki nikt nikogo nie uderzył, nie reagowały.
  70.  
  71. Jeden chłopak leżał 40 minut na podłodze i się śmiał. Moim zdaniem potrzebował pomocy. Powiedziałem pielęgniarce, a ona: „Proszę zająć się swoimi sprawami”. To był popularny tekst.
  72.  
  73. W szpitalu miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie o 30 lat. Łykowate jedzenie, przerwy w dostawie ciepłej wody i komunistyczne podejście do pacjenta.
  74.  
  75. Psychiatria w Polsce jest pomijana, bo według polityków z chorych psychicznie nie ma pożytku. Jesteśmy na końcu drabiny. Na Rydzyka dali 200 milionów, a na szpitale nie ma.
  76.  
  77. Terapii nie podejmuję, teraz jestem w nie najgorszym stanie. W ramach autoterapii napisałem książkę „Życie pozapsychotropowe”, w której opowiadam o chorobie. Podobnie jak Gosia jestem adminem grupy na Facebooku. Jest nas tam 8 tysięcy, a największa grupa liczy 30 tysięcy. Do mojej grupy potrafi dołączyć 250 osób miesięcznie. Często są to nieletni, którym rodzice zabraniają iść do psychologa czy psychiatry, ponieważ boją się zaszufladkowania. Ludzie piszą też: „Nie mam na leki, wolałem kupić jedzenie”. Nie wszyscy mają refundację, a powinni mieć, bo kryzys psychiczny często wiąże się często z kryzysem finansowym.
  78.  
  79. Piszą też członkowie rodzin chorych, proszą o pomoc, chorzy czekający na terapię. Ludzi z problemami jest ogrom, z badań wynika, że niemal co czwarty Polak ma coś nie tak z głową. Wiem, że powstają Centra Zdrowia Psychicznego, które mają świadczyć natychmiastową pomoc, ale jest ich niecałe 30 w kraju. Ja mam najbliższe w Elblągu, 60 kilometrów od domu. Żeby coś zmienić, potrzebne są pieniądze i więcej lekarzy, terapeutów, ośrodków. Żeby chorzy nie czekali na pomoc miesiącami czy latami.
  80.  
  81. Powinny też być kampanie uświadamiające, czym są choroby psychiczne, bo ludzie tego nie rozumieją. Na nasze pytanie o to Ministerstwo Zdrowia odesłało nas do jakiejś strony internetowej: kilka obrazków, starszy człowiek, depresja. Jedna strona. A powinny być spoty w telewizji. Mogę za darmo napisać scenariusz takiego spotu. Znam też reżysera, który za darmo nakręci.
  82. Steve Fagan, hodowca marihuany z Kalifornii
  83. Czytaj także:
  84. Marihuana, najlepszy prezent pod choinkę i lek na całe zło. Dla mamy na stres, dla dziadka na bóle krzyża, dla szwagra na narty
  85. Uratowała mnie marihuana
  86.  
  87. Joanna: – Zapisałam się na terapię. Czas oczekiwania wynosił półtora roku. Zanim się doczekałam, straciłam ubezpieczenie. Wcześniej chodziłam na terapie prywatnie. Na ogół kończyłam je z powodu braku kasy. Moje problemy zaczęły się już w podstawówce, a od gimnazjum mam depresję i stany lękowe.
  88.  
  89. Ludziom zdrowym ciężko zrozumieć, że im człowiek jest w gorszym kryzysie, tym trudniej mu się zgłosić po pomoc. Zgłaszasz się wtedy, kiedy masz jeszcze siły dojść do lekarza czy terapeuty. Nie wiadomo, w jakim stanie będziesz za parę dni, a co dopiero za rok.
  90.  
  91. Od gimnazjum brałam antydepresanty i leki przeciwlękowe. Pomagały albo na krótko, albo wcale, albo dostawałam strasznych skutków ubocznych – mocno się pociłam, tyłam, chudłam. W najgorszym momencie ważyłam 80 kilo, a po ostatniej zmianie leków schudłam do 43 i groził mi szpital.
  92.  
  93. Uratowała mnie marihuana. Zapaliłam w liceum i lęki zaczęły mijać. Potrafiłam oddzielić to, co racjonalne, od emocjonalnego. Zaczęłam palić więcej. Otoczenie się zaniepokoiło, ale widać było, że wiele w moim życiu zmienia się na plus. Z dziecka, które nie miało dobrych ocen, zamieniłam się w olimpijczyka z historii sztuki, napisałam maturę na 90 procent, dostałam się na MISH, na Uniwersytet Warszawski.
  94.  
  95. Nie chciałam kupować marihuany u dilerów, więc znalazłam chłopaka, który hodował dla siebie, dla mnie i jeszcze jednej osoby w celach medycznych. Ale wiadomo, zawsze był stres, że policja może cię zgarnąć.
  96.  
  97. Od stycznia przyjmuję marihuanę legalnie, przepisuje mi ją lekarz. Mam waporyzator, rzadko kiedy palę normalnego skręta, bo w ogóle nie palę. Najłatwiej byłoby, gdyby marihuana była w olejku, żeby można było ją połknąć, ale w aptece mówią, że nie wolno im przetwarzać tego surowca. Lek jest bardzo drogi. Kosztuje mnie 2,5 tysiąca miesięcznie – jedno opakowanie to około 600 złotych, a ja potrzebuję czterech. Nielegalna marihuana kosztowała o połowę mniej.
  98. 7,5 mln Polaków ma zaburzenia psychiczne. Dlaczego depresja jest chorobą naszych czasów?
  99. wywiad
  100. Czytaj także:
  101. 7,5 mln Polaków ma zaburzenia psychiczne. Dlaczego depresja jest chorobą naszych czasów?
  102.  
  103. Biorę miesięcznie 40 gramów. To dużo, przez co mam bardzo wysoką tolerancję i od wielu lat nie odczuwam narkotycznego efektu. Pracuję jako opiekunka do dzieci w kilku rodzinach. Wszyscy wiedzą, że przyjmuję marihuanę, i nie mają z tym problemu.
  104.  
  105. Od stycznia do czerwca pracowałam non stop, żeby zarobić na leki. A potem przyszedł kryzys. Skończyłam toksyczny związek. Przestałam jeść i spać. Mój psychiatra nie zauważył, że coś jest ze mną nie tak, bo 45 minut z 55-minutowej wizyty zajmuje mu wypisywanie recept na moje leki – są skomplikowane i jest ich dużo. Chodzę prywatnie, bo jak byłam u publicznego, to chciał, żebym wykonała ileś badań, zanim mi przepisze marihuanę. Dostałabym leki za dwa lata.
  106.  
  107. Mój stan się pogarszał, więc po czterech dniach bez snu sama zgłosiłam się do szpitala. Oddział był czysty, odnowiony, ale ludzie tam pracujący byli mentalnie do tyłu. Ustaliłam z lekarzem, że mój lek będzie leżał w dyżurce pielęgniarskiej (przyniosłam go z domu, bo szpital tak drogiego mi nie zapewnił) i że będę tam sporządzać porcję. Ale nie wszystkie pielęgniarki o tym wiedziały i się śmiały, a ileś raz powiedziały, że kłamię. Ja wtedy zaczynałam ryczeć, krzyczeć. Inni pacjenci też nie byli traktowani lepiej.
  108.  
  109. Wiedziałam wielokrotnie, jak pielęgniarki pukają się w czoło, robią aluzję, że jesteś szajbusem. Albo mówią komuś, że zachowuje się jak bachor. Masz poczucie, że jesteś większym wariatem, niż jesteś, że oni cię za takiego mają.
  110.  
  111. Musiałam palić w palarni. A tam Zbyszek, schizofrenik, zaczepiał mnie: „No, podnieś tę spódnicę”. Pielęgniarki mówiły, że nic mi nie zrobi, ale dla mnie to napastowanie było straszne. Wypisałam się stamtąd po tygodniu na własne życzenie. Mimo że nie stało się nic dramatycznego, było wiele momentów, kiedy czułam, że moje granice są naruszane.
  112.  
  113. Miałam też inny szpitalny epizod, przywieźli mnie, gdy się pocięłam po rękach. Położyli na korytarzu. Nagle się budzę, bo jest mi chłodno. Widzę, że mam rozwiązaną koszulę i odsłonięty biust, a nade mną stoi pielęgniarz. Patrzy i się uśmiecha. Czy coś mi zrobił? Nie. Czy się poczułam okropnie? Owszem.
  114.  
  115. Teraz powinnam znowu mieć terapię, ale na razie chodzę do centrum kryzysowego. Mam tam pakiet 10 spotkań i jeszcze ich do końca nie wykorzystałam. Potem będę musiała poszukać czegoś innego. Słyszałam o centrach zdrowia psychicznego, kiedyś próbowałam się dodzwonić, ale mi się nie udało. Będę próbować. Bo na prywatną terapię mnie nie stać. Cały czas szukam też alternatywnego, tańszego leczenia. Nie chciałabym zażywać marihuany w takiej formie i takiej cenie przez całe życie.
  116. Nie stać mnie na terapię
  117.  
  118. Kasia: – Mając strasznego doła, próbowałam dodzwonić się na telefon zaufania. Trzy wieczory z rzędu. Tak bardzo chciałam z kimś porozmawiać. Czekałam po 1,5 godziny i się nie dodzwoniłam. Uważam, że to nie działa.
  119.  
  120. Zaczęło się w podstawówce, byłam gnębiona przez rówieśników. Bardzo to przeżywałam, płakałam, zamykałam się w sobie. Myślę, że relacje z matką też wpłynęły na rozwój mojej choroby. O wszystko robiła awantury, a w trakcie mówiła: „Nie dziw się, że nikt cię nie lubi, skoro jesteś taka”. Wiedziała, gdzie wbić szpilę. A kiedy wpadałam w histerię, dodawała: „Idź, walnij się głową w ścianę”. I zaczęłam tak robić. Jeszcze dziś mi się to zdarza. Guzy na czole chowałam pod grzywką, aż pewnego dnia dotarło do mnie, że można uderzać się tyłem głowy. Wtedy nie widać śladów.
  121. Osoby z depresją nie można mobilizować za bardzo. Pacjenci czasami mówią, że wracają do domu, a na stole leżą bilety do kina, za tydzień mają lecieć na Wyspy Kanaryjskie, bo w Polsce brakuje słońca. A oni ledwo wstają do pracy, obiad robią ostatkiem sił.
  122. wywiad
  123. Czytaj także:
  124. Depresja. Nie mów: "Idź się leczyć!", mów: "Martwię się o ciebie". Jak rozmawiać z kimś, o kim sądzimy, że powinien pójść do lekarza
  125.  
  126. W gimnazjum zaczęłam się ciąć. Brałam kuchenny nóż i szłam do pokoju. Potem byłam spokojna przez dwa, trzy dni, nie czułam bólu. Całe udo i ramiona mam w bliznach, teraz zakrywam je tatuażami. Matka widziała, ale nie przyszło jej do głowy, żeby zabrać mnie do lekarza. Mówiła tylko: „Ale się uśliczniłaś”.
  127.  
  128. Mam dwie diagnozy. Depresja lękowa i nie do końca potwierdzone borderline. Gdy miałam 24 lata, zawaliłam studia. Został mi ostatni egzamin i praca licencjacka. Było tak beznadziejnie, że bałam się, że skończę na cmentarzu. Zapisałam się do lekarza na NFZ, ale kolejka była na trzy miesiące. Wtedy babcia dała mi pieniądze na prywatną wizytę. Jak ktoś nie ma kasy, to nie ma pomocy.
  129.  
  130. Rodzice obrazili się na mnie, że poszłam do lekarza. Nie rozmawialiśmy cztery miesiące. Potem przyniosłam do domu szczury, o których marzyłam od dziecka. Kazali je wyrzucić, więc się wyprowadziłam.
  131.  
  132. Po tej pierwszej wizycie zaczęłam chodzić na NFZ. Wizyty miałam co dwa, trzy miesiące. Częściej nie potrzebowałam. Zaczęłam też terapię, po czym okazało się, że nie mam już ubezpieczenia – rodzice mnie nie zgłosili, a ja pracowałam na czarno. Tak pierwszy raz trafiłam na mur. To wtedy próbowałam dodzwonić się do telefonu zaufania. Później pojechałam do centrum interwencji kryzysowej. Miałam myśli samobójcze, ale pani uznała, że nie jestem kryzysowym przypadkiem. Wydrukowała mi listę ośrodków, do których mogę się zgłosić na terapię.
  133.  
  134. Po jakimś czasie udało mi się zmienić pracę, dostałam ubezpieczenie. Ale pracowałam od 8 do 16 i nie mogłam chodzić na terapię, bo większość przychodni działa w tych godzinach. Lekarz mi mówi, żebym poszła na oddział dzienny, ale wtedy muszę wziąć zwolnienie, a to oznacza mniejsze zarobki. A jak człowiek zarabia 2,5 tysiąca na rękę, to robi różnicę.
  135.  
  136. Według mnie na tę chwilę leczenia psychiatrycznego na NFZ praktycznie nie ma, ciężko też trafić na dobrego lekarza. Dobrzy otwierają prywatne gabinety, jak moja pierwsza lekarka.
  137.  
  138. Ta, która ją zastąpiła, sprowadzała wszystko do tego, że mam iść na terapię. Jak pytałam gdzie, rozkładała ręce.
  139.  
  140. To samo z państwowym terapeutą. Do jednej terapeutki chodziłam raz na trzy miesiące. Opowiadasz o rzeczach intymnych, traumach, a na następnym spotkaniu pyta cię o to samo, bo nic nie pamięta. I trudno mieć do niej pretensje, jak ma tylu pacjentów.
  141.  
  142. Teraz do lekarki chodzę prywatnie. Bierze ode mnie tylko 100 złotych. Jest miła, zawsze wysłucha, ale to nie terapeuta. Na prywatną terapię mnie nie stać, bo to co najmniej sześć stów w miesiącu. Dlatego staram się pracować ze sobą sama. Czytam artykuły w internecie, analizuję swoje zachowania, widzę, które są niedobre. Staram się więcej uśmiechać, być bardziej otwarta dla ludzi.
  143.  
  144. Gdybym miała terapię regularnie, myślę, że byłabym dziś w innym miejscu i miałabym wyższe wykształcenie. Wtedy zabrakło mi wsparcia, pomocy w walce z chorobą. Widziałam petycję pacjentów na rzecz zmian w psychiatrii. Może to w końcu do kogoś to dotrze. Może się zmieni postrzeganie nas, chorych.
  145.  
  146. Ludmiła Anannikova: Zapraszam do kontaktu na Facebooku!
  147.  
  148. Życzysz sobie więcej zdrowia? Zapisz się na nasz newsletter
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement