Guest User

Zajmij sobie mieszkanie. Przewodnik po pustostanie

a guest
Jul 21st, 2021
141
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 13.92 KB | None | 0 0
  1.  
  2.  
  3. Zajmij sobie mieszkanie. Przewodnik po pustostanie
  4.  
  5. Bartosz Józefiak | 18 maja 2016, 23:02
  6.  
  7.  
  8. Jeśli masz inne możliwości - lepiej z nich skorzystaj. Możesz tak jak Marta (26 lat, krótkie rude włosy, mama 3-letniego Antosia, 5-letniego Kamila, 9-letniej Asi i 10-letniej Magdy, pracuje w fabryce pralek) czekać na mieszkanie przyznane od miasta. Rodzinny dom razem z resztą familii Marta opuściła na życzenie komornika. Jej mama miała niestety tendencję do niepłacenia rachunków. Sąd zapewnił im prawo do lokalu miejskiego, ale cóż z tego, skoro we Wrocławiu na swój dom czeka 1300 rodzin.
  9.  
  10. Zawsze możesz też wynajmować. Wynajem ma jednak tę wadę, że człowiek nigdy nie czuje się u siebie. Właściciel wchodzi do mieszkania, gdy cię nie ma (u Marty raz bardzo się zdziwił, gdy zobaczył bulteriera Maksa i mieszańca Łatę. Najwidoczniej nie był miłośnikiem zwierząt, bo kazał Marcie się wynosić).
  11.  
  12. Taka poniewierka nie podoba się Markowi, facetowi Marty (28 lat, dobrze zbudowany, zajmuje się wykończeniem domów - kinkiety, panele, gładź). Tym bardziej że właściciele chcą dostać zawsze czynsz na początku miesiąca. To nie takie proste, bo Marta ma w fabryce umowy na dwa tygodnie, a raz na jakiś czas - nie ma ich wcale. Marek z kolei pracuje zwykle na czarno. To niestety oznacza, że jeden szef mu zapłaci, drugi - niekoniecznie. No i byle czego Marek nie weźmie, jest w końcu specjalistą, więc za 10 zł na godzinę to nie będzie pracować. Od 15 zł w górę - może zacząć rozmowę, tak by w miesiącu było z tego chociaż 2,5-3 tys. zł.
  13.  
  14. W tym miejscu musimy sprostować: na mieszkanie we Wrocławiu nikt nie "czeka", bo miasto mieszkań nie "rozdaje", mieszkanie się nikomu nie należy ot, tak. To są pojęcia błędne, co jasno wykłada mi dyrektor Lech Filipiak z departamentu nieruchomości. Miasto co najwyżej "tworzy warunki do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych", ale o mieszkanie każda głowa rodziny powinna zadbać sama! I w tym miasto pomaga, bo przeznacza nowe tereny pod deweloperkę, podciąga tam gaz, wodę, funduje drogę, można budować, można kupować, wolny rynek. Można od miasta odkupić lokal komunalny z bonifikatą 90-procentową. Zawsze są też TBS-y na Stabłowicach, gdzie wystarczy wkład własny - jakieś 30 tys. zł - i można śmiało mieszkać. Jeśli nie masz żadnych oszczędności i żyjesz z dnia na dzień, z tych opcji raczej skorzystać nie możesz.
  15.  
  16. Gdy upewnisz się, że inne opcje odpadają, zacznij szukać mieszkania. Marta szukała blisko dwa lata. Razem z Markiem spacerowali po śródmieściu i patrzyli, w których oknach nigdy nie ma światła. Dlaczego tak długo? Nie, żeby w mieście brakowało pustostanów. Marta z pamięci wymieni z dziesięć, i to w najbliższej okolicy. Pozostaje jeszcze podjęcie decyzji - a Marta się bała i Marek w sumie też, bo sprawa jest poważna, włamanie i w ogóle.
  17.  
  18. Tu ważna rada: o pomoc zawsze warto pytać urzędników. Kiedy po raz enty Marta poszła do magistratu i zapytała, co ma zrobić, jak już sześć lat czeka - to młoda dziewczyna, w jej wieku, wzięła ją na bok i poradziła: "Ode mnie pani tego nie słyszała, ale niech pani zajmie jakieś mieszkanie na dziko. Bo inaczej będziecie czekać kilka lat i się nie doczekacie".
  19.  
  20. I jak tu narzekać na magistrat!
  21.  
  22. Marta i Marek akurat w walentynki - co należy traktować jako znak - zobaczyli mieszkanie marzeń. Raptem kilkaset metrów od wynajmowanego przez nich domu. Na parterze, odsunięte od innych długim korytarzem - idealne. Lokal jest pusty - stwierdzili, zaglądając przez okno pozbawione firanek do pokoi bez mebli. Upewnił ich w tym szybki wywiad wśród sąsiadów, który przed zajęciem domu trzeba koniecznie wykonać. Panią z parteru zagadnęli, udając, że chcą kupić lokal i szukają właściciela. Usłyszeli, że mieszkał tam starszy pan, ale zmarł już dawno, a od tamtej pory komunalne mieszkanie stoi puste. Po tym wiedzieli już wszystko, co było im potrzebne.
  23.  
  24. Tu znów korekta: nie ma czegoś takiego jak pustostan! Takiej definicji w prawie nie znajdziemy, co dobitnie wyjaśnia dyrektor Filipiak. Szanujący się urzędnik nie powinien nawet znać takich określeń. Owszem, mieszkania mogą być czasowo puste, bo na przykład ktoś wyjechał za granicę albo mieszka pod Wrocławiem, ale na papierze wciąż zajmuje kwaterę należącą do miasta. Tak długo jak płaci czynsz, to może lokal trzymać. Możliwe, że magistrat w sądzie walczy o odzyskanie jakiegoś domu - i do rozstrzygnięcia sprawy dom stoi pusty. Przez to można odnieść wrażenie, że nikogo tam nie ma, ale o pustostanie nie może być mowy. Magistrat nie liczy więc swoich pustostanów, no bo jak policzyć coś, co nie istnieje?
  25.  
  26. Gdy już podejmiesz decyzję, pozostaje jeszcze samo włamanie. Do tego należy ubrać się w strój roboczy, wejść do kamienicy i w biały dzień zacząć wykręcać zamki.
  27.  
  28. Marek wie, co mówi. Dzieciństwo spędził na wrocławskim trójkącie, niejedno widział, więc wie, że jak kraść, to pod latarnią, jak srać, to pod komisariatem.
  29.  
  30. Pewnego dnia w samo południe zadzwonił domofonem, a uprzejmi sąsiedzi otworzyli, o nic nie pytając. Ustawił pod upatrzonym mieszkaniem dwie walizki z wiertłami, młotkiem i przecinakiem i zaczął wykręcać zamki. Nawet jeśli Marka mijali zdumieni sąsiedzi, to zapewne dochodzili do wniosku, że jest z administracji. Musiał zwracać na siebie uwagę, bo od wiercenia na klatce zrobiło się bardzo głośno. Na szczęście cała operacja trwała raptem 15 minut. Po wszystkim zadzwonił do Marty i powiedział, że w łazience są kafelki, wysoki standard, trzy pokoje, bez grzyba, może malowanie by się przydało i nowy parkiet, ale nie wszystko naraz.
  31.  
  32. Marta najpierw nie mogła uwierzyć, potem się rozpłakała, a potem wzięła dzieci i przyszła. W tym czasie Marek założył nowy zamek i podłączył prąd. Wystarczyło przekręcić korek z otwartej skrzynki na klatce i połączyć kilka kabelków wystających ze ściany w mieszkaniu. Robota dla specjalistów, ale Marek ma niejeden talent. Ma też przyjaciół, którzy czekali na sygnał. Po jego telefonie szybko chwycili najważniejsze meble - rozkładane łóżko, stół, krzesła - i przenieśli z wynajmowanego mieszkania do ich nowego domu. Pierwszą noc rodzina Marty spędziła więc w jako tako umeblowanym lokalu, z prądem, wodą i ogrzewaniem.
  33.  
  34. Kilka ważnych porad. Po pierwsze, weź ze sobą dziecko do lat czterech. To gwarancja, że nikt cię nie ruszy. Tak przynajmniej Marta i Marek wyczytali w internecie i przepisach o ochronie lokatorów. Szczęśliwie mieli takie dziecko pod ręką, nawet własne - Antosia, więc ten punkt mieli z głowy. Jeśli nie masz dziecka, twoje szanse drastycznie maleją.
  35.  
  36. Po drugie, wszystkim mów, że mieszkasz tu dłużej niż trzy dni. Po trzech dniach zgodnie z prawem nie można cię już z mieszkania wyrzucić. I tak samo Marek powiedział pani z urzędu miasta, która dzień po ich wprowadzeniu się stanęła w progu zaalarmowana przez czujnych sąsiadów. Powtarzał, że są tu już od trzech dni i żadnego włamania nie było. Jakie włamanie? Drzwi były otwarte, no to weszli.
  37.  
  38. Tyle tylko, że po wyjściu krzyczącej urzędniczki Marta wpadła w panikę, chciała pakować rzeczy, zabierać dzieci i uciekać. I tu właśnie wskakuje trzecia, kluczowa uwaga, którą wygłasza Marek tonem nieznoszącym sprzeciwu: siedź, nie wychodź, zostajemy, idziemy w zaparte.
  39.  
  40. Jak już się weszło, to nie ma odwrotu, choćby nie wiem co. I trzeba grać do końca przed wszystkimi, którzy w najbliższych dniach ich odwiedzą: policją, opieką społeczną, zarządcą i urzędnikami.
  41.  
  42. Zresztą niektóre spotkania było bardzo miłe. Policjant jak przyszedł, to wziął Marka na bok i mówi: - Ja tu jestem od przestrzegania prawa, ale teraz odkładam czapkę, odznakę i powiem ci szczerze - ja bym zrobił to samo, bo 15 lat na mieszkanie czekałem. I sam bym zajął na dziko, ale się bałem, że to zaszkodzi mojej policyjnej karierze.
  43.  
  44. Inne spotkania były mniej uprzejme.
  45.  
  46. Marta siedzi w domu, gdy nagle pukają panie z opieki społecznej. Wypytują, co tu się dzieje. Oglądają dzieci, zaglądają do lodówki, patrzą, ile zabawek.
  47.  
  48. Tu kolejna rada: bogata kuchnia to podstawa. Możesz mieć jeden palnik, ale żeby był, i lodówka pełna jedzenia.
  49.  
  50. Tego dnia Marek przyjechał z pracy w rekordowym czasie ośmiu minut. Na szczęście kolejny szef Marka nie tylko płacił, ale był też wyrozumiały. Gdy jego spec od wykończenia mówi: "Stary, ja nie wiem, czy zaraz nie będę musiał tego rzucać i jechać, bo tam może wejść policja w każdej chwili, MOPS, nadzorca, Bóg wie co", szef odpowiedział: "Mam dwa samochody. Masz kluczyki do jednego. Jakby coś się działo, wsiadaj i jedź. Nie mów mi, nie melduj, po prostu jedź". I Marek nie raz z tej pomocy skorzystał.
  51.  
  52. Mocne nerwy to podstawa. Gdyby Marek nie musiał, w życiu by czegoś takiego nie zrobił. Marta przez pierwsze dni miała światłowstręt, ludziowstręt, bała się podchodzić do okien.
  53.  
  54. Z ogrzewaniem sprawa jest prosta. Kaloryfery w pustym mieszkaniu będą zapewne grzały, tak jak grzały w mieszkaniu Marty i Marka. W ten sposób miasto walczy z wilgocią. Żeby tak zostało, po trzech dniach od wprowadzenia się trzeba zanieść podanie do urzędu, gdzie od ręki wydadzą nam kartę opłat - razem z dodatkiem za bezprawne zajęcie lokalu w wysokości 350 zł. Ale nawet z tą opłatą ekstra czynsz i ogrzewanie powinny zmieścić się w 750 złotych.
  55.  
  56. Z elektrownią to w ogóle jest łatwo, bo od razu po zgłoszeniu przyjeżdżają i instalują nowy licznik. W dodatku robią to za darmo i nie pytają o prawo do lokalu. Pan z elektrowni mówi, że ma 40 takich podłączeń tygodniowo w całym województwie, z czego połowa w (nieistniejących) pustostanach. Są więc przyzwyczajeni, a nawet służą dobrą radą. Na przykład Martę i Marka elektryk uspokoił, że zanim sprawa o eksmisję trafi do sądu, to miną trzy lata, a rozprawa też tak szybko nie potrwa. Osiem lat mają więc spokoju lekko.
  57.  
  58. Z gazownią jest trudniej, bo tam wymagają pisma z urzędu, że ma się prawo do lokalu. A tego urząd oczywiście nie da, więc o gazie Marta i Marek szybko zapomnieli i zaopatrzyli się w kuchenkę elektryczną.
  59.  
  60. Pozostaje kwestia mebli i wyposażenia. Marta i Marek mają telewizor na ścianie, Xboxa, a na podwórku zaparkowane auto. Bo tu też ważna sprawa: tacy lokatorzy jak oni nie są żadnymi menelami, a takie wprowadzenie się to żaden wstyd. Normalna rodzina, normalny dom, nie ma co robić afery.
  61.  
  62. Relacja z sąsiadami to najtrudniejsza część zadania. Z nieprzyjemnych rzeczy możesz się spodziewać:
  63.  
  64. - Grzebania w skrzynce na listy (kilka tygodni po wprowadzeniu się Marek przyłapał sąsiadkę, która nie tylko zaglądała im do skrzynki, ale nawet otwierała listy. Zaproponował, że sam jej otworzy i nawet poczyta).
  65.  
  66. - Podsłuchiwania (sąsiad spod trójki podchodzi i przykłada ucho do drzwi, o czym Marta wie, bo otworzyła kiedyś drzwi i go przyłapała).
  67.  
  68. - Donosów (do wszystkich możliwych urzędów, na przykład do administracji, o to, że w domu są dwa wielkie psy, a do MOPS-u, że nie ma tam warunków do życia i dzieci nie mogą tam przebywać).
  69.  
  70. - Wrogich spojrzeń (na przykład sąsiadki z czwartego piętra, która nigdy nie odpowiada na dzień dobry. Czemu trudno się dziwić, skoro miała ochotę na ich mieszkanie i nawet listy pisała do urzędu, że jako starsza osoba wolałaby parter. Zanim urząd odpowiedział, to Marek i Marta już zajęli mieszkanie. Nawet proponowali w urzędzie, że się ze staruszką zamienią, ale nie dostali odpowiedzi).
  71.  
  72. - Plotek (sąsiedzi stworzą teorie, że bijesz dzieci, bo płaczą, że chcesz wszystkich okraść, bo masz taką groźną minę, oraz że wysadzisz wszystkich w powietrze, bo na pewno gaz podłączasz na lewo).
  73.  
  74. Można jednak wkupić się w łaski sąsiadów. Panu spod trójki możesz pogrozić, że jak jeszcze raz jego koledzy okradną komórki, to spuścisz na nich Maksa i Łatę. Tak zaplusujesz u reszty.
  75.  
  76. Jak sąsiadka z naprzeciwka zostawi klucze przy skrzynce na listy, to zajmij się nimi i oddaj jej po powrocie. Jak sytuacja się powtórzy, to później sąsiadka sama klucze przyniesie, bo wyjeżdża na miesiąc do córki do Irlandii i będzie chciała, żebyś zajął się z domem.
  77.  
  78. Im dalej, tym lepiej. Magistrat najpierw w liście wezwie cię do opuszczenia mieszkania (ale tu trzeba zastosować zasadę nr 3), pogrozi eksmisją, ale po czterech miesiącach także w urzędzie zmiękną. Skoro i tak sąd nakazał dać Marcie i Markowi mieszkanie, to lepiej już poza kolejką przyznać im to, które zajmują.
  79.  
  80. Tu znów oddajmy głos dyrektorowi Filipiakowi z departamentu nieruchomości, który szybko wyjaśni, skąd ta cała afera. Gdyby przepisy nie nazywały się "ustawa o ochronie praw lokatorów", ale jakoś inaczej, "o prawach właściciela" na przykład, to problemu by nie było. Bo teraz jak ktoś raz dostanie lokal od miasta, to właściwie jest nietykalny. Jak sam mieszka na 100 metrach, to dyrektor nie może zaproponować mu innego mieszkania. Jak płaci czynsz, choćby na wsi pod Wrocławiem miał dwa domy - też nic mu nie można zrobić. Jak zacznie zarabiać tyle, że już sam może sobie wynająć - też nic, nie ma nawet jak tego sprawdzić. A jak w ogóle nie płaci czynszu, to też się takiego wyrzucić nie da. Gdyby więc prawo było mądrzejsze, a ludzie uczciwsi, to na pewno lokal dla Marty i Marka znalazłby się szybciej.
  81.  
  82. Skoro jest, jak jest, to pozostaje się cieszyć, że Marta i Marek znaleźli swoje mieszkanie.
  83.  
  84. Czeka ich jeszcze wymiana paneli, malowanie, bo zbliża się komunia Asi, chcą zaprosić rodzinę. Gdyby zarabiali lepiej, to Marek nie pogardziłby wyprowadzką na wieś (dla odmiany - do "zwykłego" domu), ale Marta chce zostać w tej kamienicy na zawsze. Żeby urzędnicy nie mieli radości, że jednak wygrali.
  85.  
  86. Autor jest studentem Polskiej Szkoły Reportażu
Add Comment
Please, Sign In to add comment