Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Zasłonięte Jezioro
- [23:17] Wychodząc z lokum rozglądnął się w poszukiwaniu ściółki w której mógłby się przetoczyć. Zamierzał skierować swoje kroki na wschód w poszukiwaniu dzikich stworzeń.
- [23:22] Księżyc właśnie stał w pełni, to też trakt był widoczny jasno i klarownie. Jeśli gdzieś dzika szukać, to na pewno nie przy uczęszczanym trakcie, czy tym bardziej garnizonie
- [23:22] tymczasowym. W warsztacie na brusie pałasze ostrzyła nithalska kawaleria, a piechota kuła groty do strzał. Przy ławce w karty rżnęło kilku innych wojaków.
- [23:23] Fredrick Flumiene: *hmm może coś mogą wiedzieć...*
- [23:23] Podszedł do piechoty i zapytał.
- [23:25] Fredrick Flumiene: Dobry, pytanko mam. Ktoś widział może ciche miejsce, gdzie leśna dzicz się może zbierać?
- [23:26] Jeden wojak poniósł łeb znad paleniska i zastrzygł wąsem.
- [23:26] Strzelec Troweliusz: Uhmm... W lesie jak zakładam?
- [23:27] Fredrick Flumiene: Na wschodzie traktem ile mi zajmie dotarcie?
- [23:28] Strzelec Troweliusz: Na dobrą sprawę las tu wszędzie wokół... Ympff...
- [23:28] Westchnął zwyczajnie nietutejszy i nieobeznany w okolicy Troweliusz.
- [23:28] Fredrick Flumiene: *od niego chyba się niczego więcej nie dowiem...*
- [23:29] Podszedł do żołdaków grających w karty
- [23:29] Dziesiętnik Rupert: Dwójka, Trójka, Hetman! Sabak!
- [23:30] Fredrick Flumiene: Słuchajcie, wiecie gdzie tu spokojne miejsce z wszechstronną leśną dziczą odnajdę?
- [23:31] Dumne ogłoszenia dziesiętnika doszły go jeszcze zanim dobrze podszedł, słowa rzucane przez młodszego oficera reszta skwitowała stłumionymi przekleństwami, i westchnieniami, a
- [23:31] następnie - brzękiem monet rzucanych na drewnianą ławę.
- [23:31] Velrose przeciągnęła się i ostatni raz obejrzała dokładnie horyzont z wieży.
- [23:32] Velrose: Dooobra, pora wracać.
- [23:32] Kobieta w końcu zlazła po linie na dół, po czym podrapała się po karku.
- [23:32] Fredrick Flumiene: *ehh chyba zbyt zajęci sobą.*
- [23:33] Z grupy oficerów wychylił się jeden, który rozdanie spędził z pasem.
- [23:34] Chorąży Dariusz: A co wam trzeba? Jak samotni szukacie to nie w lesie. Diablęta za rogiem młody, a za przesieką zaraz kordon naszych. Co kombinujecie?
- [23:34] Fredrick Flumiene: Dzicz upolować na obiad chcę.
- [23:35] Vel, słysząc rozmowę, podlazła paskudnie by podsłuchać.
- [23:36] Chorąży Dariusz: Słyszysz Treska? Chce Ci się dobrać do siostry, ha!
- [23:36] Dwóch oficerów prychnęło, a Treska zbyt zajęty kartami skomentował to ino łokciem w bok chorążego.
- [23:36] Frycek podrapał się po podbródku
- [23:37] Chorąży Dariusz: No... Po prawdzie to żaden ze mnie łowczy... Panienka Brimm się tu reputacją taką cieszy, a jak zajęta to... Hm...
- [23:38] Fredrick Flumiene: *mogłem zapytać w sumie...*
- [23:38] Velrose: Czego dusza pragnie?
- [23:38] Fredrick Flumiene: Panie, widział pan dzika czy nie?
- [23:39] Fred odwrócił się do znajomego głosu.
- [23:39] Velrose: A one nie żyją tak nieco na południe stąd?
- [23:39] Chorąży Dariusz: O! Mój ojciec, łucznik skądinąd niezrównany, za dzikami zachodził pono w te lasy, za skaliskiem wypadałoby... O właśnie.
- [23:40] Velrose: *Co się gapisz?*
- [23:40] Fredrick Flumiene: *ale nie wiem czy najpierw przeprosić za atakowanie ciebie, czy się przywitać.*
- [23:41] Fredrick Flumiene: *przywitać się chciałem, ale nie wiem czy pierw przepraszać i się kłaniać czy witać.*
- [23:42] Chorąży widząc, że Fredrick szybko zmienił obiekt zainteresowań tak machnął ręką i wrócił do kart przysuwając się do reszty.
- [23:42] Czarodziejka machnęła ręką.
- [23:42] Velrose: Ktoś ci już ogarnął łepetynę?
- [23:43] Fredrick Flumiene: Ksiądz mi zakazał korzystać z mroku i chaosu...
- [23:43] Velrose: Dalej pchasz się żołdakom pod nóż?
- [23:43] Fredrick Flumiene: Ale nauczyłem się czarować ogniem.
- [23:43] Fredrick Flumiene: Akurat teraz chcę pomóc...
- [23:44] Fredrick Flumiene: Sporo by opowiadać od ostatniego "spotkania"
- [23:45] Velrose: Brimm cię wysłała na polowanie czy ci brzuch zgłodniał?
- [23:45] Fred wyciągnął z kieszeni dinara łowczego i pokazał Rose. Po czym go schował z powrotem do kieszeni.
- [23:45] Velrose: Huh huh.
- [23:45] Fredrick Flumiene: Zawsze musi być ten pierwszy raz....
- [23:45] Velrose: Witamy na pokładzie.
- [23:46] Fredrick Flumiene: Miło mi.
- [23:46] Velrose: No to... Jak mówiłam, dziki znajdziesz na południe stąd.
- [23:46] Fredrick Flumiene: Dobrze, od tych żołdaków raczej za dużo się nie dowiem. Ruszam na południe wytarzać się w ściółce.
- [23:47] Fredrick Flumiene: * Fredrick Flumiene rzucił kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 2
- [23:48] Jeden z obserwujących grę oficerów o gumowym uchu odwrócił się ze śmiertelnie poważnie spiętymi brwiami i wlepił oczy we Fredricka.
- [23:49] Kapral Rygard: Żołdaków? Patrzcie go cholera, znalazł się rycerz pasowany. Co Cię ugryzło chłopcze do diabła?
- [23:50] Fredrick Flumiene: Hę?
- [23:50] Vel założyła ręce na piersiach i zagwizdała pod nosem.
- [23:50] Velrose: *Ten to się czasem prosi...*
- [23:51] Ferdek stał tak z flambergiem opartym o ramię i drugą dłonią na biodrze.
- [23:51] Kapral Rygard: Co hę? Przyjeżdżamy, rzucamy domy, żony, coby się bić cholera, a Ty z "Żołdakami" wyskakujesz, niby my tu najmna hucz. Co to znaczy?
- [23:52] Rose tylko obserwowała jak Fred z tego zamierzał wybrnąć.
- [23:52] "Żołdak" nie wyglądał na złego, bardziej na skołowanego nieprzyjemnością skierowaną w stronę odsieczy i zwyczajnie urażonego.
- [23:53] Fredrick Flumiene: Spokojnie spokojnie, przepraszam za słownictwo, tak mi się wymsknęło. Ostatnio w negatywnym nastroju jestem to... Niezbyt cierpliwy się wydaję.
- [23:54] Fredrick Flumiene: Napewno wszyscy doceniają poświęcenie.
- [23:54] Fredrick Flumiene: Wszyscy żywi oczywiście.
- [23:56] Kapral Rygard: Bój się bogów chłopcze... A cierpliwości życzę, cnota to iście rycerska. Mamy trzy kwadranse przerwy między przydziałami, tedy daj rezerwy na to, że swoimi sprawami
- [23:56] Kapral Rygard: się zająć chcemy, uważasz?
- [23:56] Rygard zygnął głową jakby chcąc się upewnić, że wiadomość została przyjęta do wiadomości.
- [23:56] Frycek kiwnął głową
- [23:56] Velrose: Swoją drogą, znajdzie się dla mnie miejsce? Następnym razem jak będziecie zajmować się "swoimi sprawami".
- [23:58] Paru oficerów wyjrzało w stronę Velrose znad kart, jednemu gdyby się przyjrzeć nawet oczy się nieco rozmaśliły.
- [23:58] Fredrick Flumiene: Dobrze, to ja ruszam. Powodzenia panom.
- [23:59] Podpułkownik Treska: Panienka raczy wybaczyć, ale my prości żołnierze... Jeśli maniera wojskowa nie przeszkadza, tak zapraszamy, ale tu każdy ino chętn...
- [23:59] Fredrick Flumiene: *jeśli chcesz mi pomóc to zapraszam. Napewno mi się przyda pomoc.*
- [23:59] Treska urwał szturchnięty przez chorążego Dariusza.
- [00:00] Rose zaśmiała się pod nosem, po czym zerknęła na Freda.
- [00:00] Velrose: Jak zamierzasz dziki tłuc tym brzeszczotem to ta, przyda ci się.
- [00:00] Fredrick popatrzył na Rose i ruszył spokojnym krokiem na południe.
- [00:01] Vel ruszyła razem z nim.
- [00:01] To też ruszyli, zostawiając spojrzenia oficerów za sobą.
- Spokojne Przejście
- Racicowy Matecznik
- [00:03] Velrose: Znasz ty się w ogóle na polowaniu?
- [00:03] Rose miała na sobie tylko skórzany pancerz. I stalowy miecz na plecach, którego wyciągać raczej nie chciała.
- [00:03] Fredrick Flumiene: Wywernę w życiu zdarzyło mi się upolować
- Ukwiecona Skarpa
- [00:04] Velrose: To już coś.
- Racicowy Matecznik
- Ukwiecona Skarpa
- [00:05] Fredrick Flumiene: Co prawda "polowanie" ograniczyło się do wystrzelenia zaklęcia chaosu w jej podbrzusze... i potem już była niezdatna do niczego, ale pokonać, pokonałem.
- [00:06] Velrose: Brzmisz jak ja z dziesięć lat temu.
- [00:07] Fred przyłożył palec do ust i schylił się
- [00:07] Brimm Schadenfreude: * Brimm Schadenfreude rzuciła kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 12
- [00:07] Vel zamilkła i sama się schyliła. Na skradaniu to się ona nie znała, ale i tak miała ćwiczyć na przyszłość, więc zawsze coś.
- [00:08] Schylił się w oczekiwaniu jak krzew poruszany wiatrem przestał się poruszać.
- [00:08] Podotykał trawy, ściółki, ewentualnie mokrej gleby palcami i poszurał palcami.
- [00:09] Rose jak i Fredrick mogli dostrzec całkiem sporo jak na porę roku. Wypadający co jakiś czas spomiędzy chmur księżyc, okrągły i jasny, niby widmowy podpłomyk oświetlał wszystko
- [00:10] bladym błękitnym światłem.
- [00:10] Chwilę później przyklęknął przejechał dłońmi po ściółce i glebie.
- [00:10] Tymczasem Vel patrzyła na niego jak na wariata.
- [00:11] Zaczął powoli nakładać na swój skórzany strój drobinki, własnoręcznie stworzonego kamuflażu
- [00:11] Kaptur miał założony przez cały czas.
- [00:12] Wziął palcami nałożył prowizoryczną maseczkę z powstałej mieszanki.
- [00:12] Po drodze nie znaleźli wiele śladów żerowania. Co natomiast znaleźli tutaj? Ściółka wyglądała na długo zaległą, liście były poklejone od rosy i deszczu, a gleba mokra i
- [00:12] błotnista. Wszystko lepiło się do kaftanu smarując go wszem i wobec. Paszcza Freda również została upiększona taktycznym makijażem.
- [00:12] Rose odezwała się do niego z użyciem telepatii.
- [00:12] Velrose: *Aha?*
- [00:13] Fredrick Flumiene: *czemu cie słyszę mimo że nic nie mówisz?*
- [00:13] Velrose: *Magiczna sztuczka. Mogę ci tak dawać znaki.*
- [00:13] Fredrick Flumiene: *aha już wiem.*
- [00:13] Velrose: *No to po co to robisz?*
- [00:14] Fredrick Flumiene: *nakładam kamuflaż, żeby pozbyć się swojego zapachu. Jeżeli te dziki wyczują mnie z odległości to tyle będzie z polowania.*
- [00:15] Fredrick Flumiene: *tobie też się przyda jeżeli nie chcesz przeszkodzić. Najwyżej później przemyjesz w korycie strój.*
- [00:16] Korycie... Łowcy może mieszkali w jaskini, ale mieli balię i tarę do prania...
- [00:17] Fred był w lokum raz czy dwa, z czego ten pierwszy raz był wtedy gdy o mało nie stracił przytomności w rozmowie z panem drzewem.
- [00:17] Pijany wtedy był.
- [00:17] Idąc w ślady Fredricka, Rose wymazała sobie dłonie błotem, po czym wtarła je sobie w ciuchy. Dokleiła też trochę chwastów, źdbeł i listków, na tyle ile się oczywiście dało. Podobni
- [00:17] podobnie jak mężczyzna, zamaskowała sobie też twarz.
- [00:18] Fred schylił głowę i skupił swoje nozdrza na jakimś zapachu odchodów.
- [00:19] A chwilę później rozglądnął się wokół w poszukiwaniu nienaturalnie rozłożonej trawy, lub konkretnych śladów.
- [00:21] Velrose: *Rozejrzałabym się obok rzeki, mogą mieć tam wodopój.*
- [00:22] Fredrick Flumiene: *czy to jest ta chwila w której powinienem myśleć jak dzik?*
- [00:22] Ta wzruszyła ramionami.
- [00:22] To ta, w której musisz stać się jednością z dzikiem.
- [00:23] Patrząc w dół co chwilę ruszył powoli na czworaka w stronę rzeki.
- [00:24] Velrose, absolutnie nie umiejąc się skradać, po prostu go spapugowała. Nieco umierając w środeczku na myśl jak musieli razem wyglądać.
- [00:25] Velrose również weszła w tryb poszukiwaczki trufli. Morusając resztę ubioru poczęli przeprawiać się w kierunku dolnego biegu Kai.
- [00:26] Fredrick Flumiene: * Fredrick Flumiene rzucił kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 16
- [00:28] Po parunastu jardach upierdzielania się w błocie poczuł charakterystyczny zapach. Coś przywodzącego na myśl krzyżówkę mokrego psa i świeżo zerwanego mchu.
- [00:28] Fredrick Flumiene: *czuję coś*
- [00:29] Velrose: *Zesrałeś się?*
- [00:29] Fredrick Flumiene: *pachnie jakby coś było przemoczone i... mech.*
- [00:29] Fredrick Flumiene: *nie zesrałem się, poza tym od kiedy takich wulgarnych słów używasz*
- [00:30] Na dobrą sprawę... Od zawsze.
- [00:30] Fred czując zapach. Rozglądnął się po ziemi w poszukiwaniu śladów racic.
- [00:30] Na te słowa Rose tylko uśmiechnęła się paskudnie, czekając aż wielki pan myśliwy ją zaprowadzi dalej.
- [00:31] Zrobił kilka kroków do przodu, w prawo, w lewo... Ogółem zrobił małe kółko w miejscu w którym się znajdywał.
- [00:31] Wszystko to będąc na czterech kończynach.
- [00:32] Prawą ręką ciagnął powoli flamberg po ziemi
- [00:32] A pochwę własnego miecza przeniósł do tyłu, żeby nie przeszkadzała mu w ruchu na czworaku.
- [00:34] Dostrzegł wreszcie, w korzenisku starego buku.
- [00:35] Rozorane niby kułakami pięści poszycie. Co to mogło być?
- [00:37] Fredrick wskazał ręką na miejsce, które warto było przebadać
- [00:38] I kiwnął głową pokazujac Rose, gdzie iść.
- [00:38] Bardzo powoli postawił kilka pierwszych kroków, nie chcąc po drodze zatrzeć żadnych śladów.
- [00:39] Wciąż był na czworaku.
- [00:40] Pokazał Rose z bliższej odległości palcem miejsce zgniecionego poszycia przy buku.
- [00:40] Velrose, obserwując go, starała się zachować podobną ostrożność. Człapała tuż za nim, starając się nie zboczyć z jego ścieżki.
- [00:40] I zainsynuował dzika przykładając dwa palce do policzków
- [00:41] Widząc to, kobieta pokiwała głową.
- [00:41] Miały obrazować kły dzika, żeby czarodziejka się domyśliła
- [00:41] Pokręcił palcem wokół tego miejsca i będąc na kolanach rozglądnął się w bliskim obszarze wokół niego.
- [00:45] Ślady porozrzucanej ściółki prowadziły w kierunku koryta rzeki. Zawijały, kręciły się, jednak były widoczne.
- [00:45] Gdy Fredrick zajmował się tropieniem śladów, Rose postanowiła przyjrzeć się tutejszym roślinkom, próbując określić jakie zioła tu rosły. Albo jakie potencjalnie jadalne rzeczy.
- [00:46] Prowadziły skąd przyszedł?
- [00:46] Rose patrzyła trochę pod kątem ich polowania - zastanawiając się czy może było to dobre żerowisko dla zwierzyny, a trochę z myślą czy by tu nie przyjść któregoś dnia z koszykiem.
- [00:47] Fredrick będąc na kolanach, na chwilę usiadł i podrapał sie po podbródku.
- [00:47] Albo gdzie poszedł! Tego Fredrick nie wiedział.
- [00:48] Fredrick po chwili podniósł się z powrotem do pozycji "na czworaka" i ruszył 2 stopy od wydeptanego śladu w stronę koryta rzeki.
- [00:49] Szedł po boku od "śladów".
- [00:49] Okolica była dość przyjemna i zarośnięta. Mimo, że wiele liści już opadło, tak spod poszycia przebijały się wrzosy, krwawniki i nawłocie.
- [00:50] Fredrick Flumiene: * Fredrick Flumiene rzucił kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 3
- [00:50] Velrose: * Velrose rzuciła kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 18
- [00:51] Brimm Schadenfreude: *nar Ślad Fredricka się urwał, gdzieś obok mógł dostrzec jeszcze podobne ślady, lub coś co mogło nimi być, jednak ciąg prowadzący od drzewa się urwał.
- [00:51] Ślad Fredricka się urwał, gdzieś obok mógł dostrzec jeszcze podobne ślady, lub coś co mogło nimi być, jednak ciąg prowadzący od drzewa się urwał.
- [00:52] Rose natomiast dostrzegła kapelusze maślaków między gałęziami modrzewia.
- [00:52] Fredrick zatrzymał się i popatrzył na to co robi czarodziejka
- [00:52] A było ich trochę. Wyglądały na całkiem smaczne.
- [00:52] Brimm Schadenfreude: * Brimm Schadenfreude rzuciła kostką o 7 ściankach i wypadła liczba 2
- [00:53] Doliczyła dwóch małych skupisk.
- [00:53] Widząc, że nie jest zbyt zainteresowana polowaniem, postanowił wziąc sprawę w swoje ręce.
- [00:54] Miał dwa wyjścia. Ruszyć w stronę nowych śladów, lub iść dalej w tym samym kierunku pomimo urwanego śladu.
- [00:54] Złapał za dinara łowczego w kieszeni i pokręcił nim.
- [00:55] Złapał kciukiem stronę na którą się zdecydował.
- [00:55] A następnie wyciągnął i spojrzał na stronę którą wybrał.
- [00:56] Vel w takim razie przełożyła rzeczy z jednej swojej skórzanej saszetki do drugiej, by zrobić miejsce. Następnie wyjęła nożyk i zebrała grzybki, ucinając je tuż przy ziemi, by nie znisz
- [00:56] zniszczyć grzybni.
- [00:57] Fredrick Flumiene: * Fredrick Flumiene rzucił monetą i wypadła reszka (2).
- [00:58] Spojrzał na wybraną stronę dinara i zauważył podobiznę Ruperta. Zdecydował obrać nowe ślady za cel.
- [00:58] Skręcił powoli swoim ciałem. Złapał za flamberg prawą dłonią i ponownie zaczął powoli "iść" ciągnąc go po ziemi.
- [00:58] Zauważył kokardę*
- [00:59] Hilda nieco nagłowiła się, aby znaleźć towarzyszy, kierują się głównie ich odciskami butów w błocie i ziemi, oraz połamanymi gałązkami na wysokości półtora metra i wyżej.
- [00:59] Wbrew obiegowej opinii grzyby można było wyrywać, wykręcać, lub wycinać. Grzybni stanowiącej często-gęsto kilkukrotność masy całego organizmu nie robiło to różnicy, a z pieńka
- [00:59] grzyb nie zwykł odrastać. No ale cóż, skąd biedna Rose mogła o tym wiedzieć.
- [00:59] Miała przy sobie swą lamię, ale i kuszę z zestawem bełtów, oraz nadziak.
- [01:00] A szła rzecz jasna spokojnie, nie robiąc zbędnego rabanu, ostrożnie stawiając każdy krok.
- [01:00] No cóż, Rosię kiedyś uczyła mama, ale zdążyła sporo zapomnieć od tamtego czasu i teraz musiała sobie przypominać.
- [01:00] Velrose zebrała trzy pokaźne grzybki i cztery pomniejsze. W sam raz na sos, albo do zamarynowania.
- [01:01] Fredrick natomiast przypuszczając szturm w nowym kierunku natrafił na kupę łajna. Nie najświeższe, ale to dobry znak.
- [01:02] Vel tymczasem doczłapała się na czworaka do Fredricka.
- [01:02] Hilda natomiast... Hilda dostrzec mogła nieco na północ od miejsca gdzie zaszła pod brzeg Kai dwa dziki.
- [01:02] Rozprostował powoli kolana i podniósł się i w lekkim przykucu rozglądnął się z wyższej pozycji za dzikiem
- [01:03] Knuły coś, zdecydowanie mając się ku sobie.
- [01:03] Jeden nawet kucnął!
- [01:03] Hilda uśmiechnęła się na ten widok, przeliczając w głowie pi razy oko ile te dziki mogą ważyć.
- [01:05] Jeden około siedzemdziesięciu kilogramów, drugi podobnie.
- [01:05] Zdjęła z pleców kuszę, opierając ją o ziemię, trzymając nogę w miejscu na to przeznaczonym. Naciągnęła cięciwę, tak aby zatrzasnęła się w mechanizmie spustowym.
- [01:06] Klik.
- [01:07] Fredrick Flumiene: * Fredrick Flumiene rzucił kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 1
- [01:07] Velrose: * Velrose rzuciła kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 7
- [01:07] Wybierając bełt myśliwski, włożyła go do prowadnicy, upewniając się czy jest pewnie osadzony.
- [01:07] Dziki niczego nieświadome dalej trwały w swoich dzikich sprawach.
- [01:08] Odyniec dostrzec mógł w oddali, na brzegu rzeki postawną postać.
- [01:08] Wspierając się na nogach, obrała wygodną pozycję, oparła kolbę o ramię, chwytając kuszę pewniej.
- [01:11] Wycelowała, mając na celowniku dzika - stricte celując w gdzieś w przednią łopatkę, aby ubić wieprza jednym strzałem. Klik i wystrzeliła.
- [01:15] Hilda Schadenfreude: * Hilda Schadenfreude rzucił kostką o 20 ściankach i wypadła liczba 18
- [01:18] Ziuuuuuuuuup!
- [01:22] Cięciwa spadła zza orzecha wyrzucając bełt w kierunku niczego nieświadomego odyńca. Odyniec Fredrick usłyszał świst, a chwilę później jak jego ramię rozrywa ból.
- [01:22] Bełt przeleciał przez triceps nie hacząc o kość, rozerwał natomiast kaftan i zakończył lot po zawinięciu się w poły peleryny.
- [01:23] Hilda Schadenfreude: Siuuu, poleciało...
- [01:24] Hilda zadowolona, mamrotała cicho pod nosem.
- [01:25] Fred wykrzyknął z siebie całą swoją nazbieraną energię jaką miał. Wrażenie było, jakby go ze skóry żywcem ob dzierali, toteż krzyk był lekko mówiąc "głośny".
- [01:25] Upadł ze swojego przykucu plecami na ziemię i złapał się za swoją lewą ręką.
- [01:26] Hilda Schadenfreude: Dziwny dzik.
- [01:26] Velrose: Co do...?!
- [01:26] Czarodziejka padła na ziemię szybko.
- [01:26] Hilda zarzuciła kuszę z powrotem na plecy, dobywając nadziaka, prędko biegnąc w kierunku, gdzie oddała strzał.
- [01:27] Przyspieszony oddech Freda nie pomagał. Ciężko mu było skleić jakiekolwiek słowo.
- [01:27] Hilda Schadenfreude: Upichcę potrawkę, że hej!
- [01:27] Leżał tak trzymając swoje lewe ramie i oddychał w przyspieszonym tempie.
- [01:28] Velrose, słysząc bieg niedaleko, wysunęła miecz.
- [01:28] Hilda sama wyglądała teraz jak wściekła, dwumetrowa locha.
- [01:28] Szarżując na "dzika".
- [01:28] Fredrick mógł poczuć gęstą ciepłą krew przelewającą mu się przez palce. Strzała nie trafiła w tętnicę, jednak rozdarty mięsień bolał jak diabli.
- [01:29] Brimm Schadenfreude: *nar Hilda usłyszeć mogła jak locha broniąca partnera dobywa ostrza. Bo długości syku, brzmiało jak miecz, lub messer.
- [01:29] Hilda usłyszeć mogła jak locha broniąca partnera dobywa ostrza. Bo długości syku, brzmiało jak miecz, lub messer.
- [01:29] Hilda Schadenfreude: Chwila, stooooooop!
- [01:29] Rzeczywiście dziwne te dziki.
- [01:30] Wyhamowała stopą. Dopiero teraz próbowała się przyjrzeć, co tam rzeczywiście ustrzeliła.
- [01:30] W to w co trafia każdy szanujący się myśliwy.
- [01:30] Kolegę.
- [01:30] "Locha" podniosła się do przykucu, po czym wzięła zamach mieczem jak do pchnięcia. Słysząc znajomy głos, zawahała się.
- [01:30] Hilda Schadenfreude: O żesz w mordę!
- [01:30] Velrose: HILDA?!
- [01:31] Spojrzał na swoją zakrwawioną dłoń i złapał mocniej swoją rękę.
- [01:31] Hilda Schadenfreude: CO WY TU WYPRAWIACIE?!
- [01:31] Hilda opuściła nadziak.
- [01:31] Jak to co. Polują, nie widzisz?
- [01:32] W tym momencie obejrzała całe zajście, lustrując dwójkę od "racice" po "ciosy".
- [01:32] Velrose: PRÓBUJEMY KUŹWA PRZEŻYĆ!
- [01:32] Hilda Schadenfreude: TRAFIŁAM KOGOŚ?!
- [01:32] Velrose: A ślepa jesteś?!
- [01:32] Hilda Schadenfreude: O dupa blada!
- [01:33] Fred ponownie krzyknął z bólu. Wydawał z siebie odgłosy niczym torturowany.
- [01:33] Hilda schowała nadziak, kucnęła przy postrzelonym czarnym "warchlaku".
- [01:33] Pośpiesznie próbowała ocenić, jak głęboko wszedł bełt.
- [01:33] Rose wstała i splunęła pod nogi.
- [01:33] Hilda Schadenfreude: Weź się nie ruszaj, co?!
- [01:33] Fredrick Flumiene: NIE MOGĘ! BOLI JAK CHOLERA
- [01:34] Hilda Schadenfreude: Dobra, już, poskładamy Cię...
- [01:34] Hilda Schadenfreude: ...psia mać, na czworaka w lesie, psia mać.
- [01:35] Velrose: Dzików szukaliśmy...
- [01:35] Hilda Schadenfreude: Jeśli bełt utkwił głęboko, to dopiero piszczeć będziesz, bo będę musiała go przepchać.
- [01:36] Velrose: Mogę mu zakleić ranę lodem. Tak na szybko.
- [01:36] Velrose: Chyba że masz opatrunki.
- [01:36] Hilda Schadenfreude: Mam, mam, psia mać.
- [01:36] Bełt myśliwski przeszedł ślizgiem. Poharatał zewnętrzną część ramienia dwa cale powyżej łokcia, triceps zalał się krwią i częściowo podkurczył.
- [01:36] Szerokość rany Hilda oceniła na trzy cale, a głębokość na cal.
- [01:37] Czarodziejka sięgnęła po nożyk. Ten, którego używała przed chwilą. Obmyła go trochę wodą.
- [01:37] Hilda Schadenfreude: No, nie ma tragedii.
- [01:37] Hilda Schadenfreude: Dobra, ja to jestem po kursie, wiem co robię.
- [01:37] Velrose: To się nam kuźwa udało polowanie...
- [01:37] Velrose: Działaj mała.
- [01:38] Zdjęła torbę, którą odstawiła na ziemię, z jej wnętrza wyciągnęła bandaż.
- [01:38] Kursie... Na pewno nie identyfikacji zwierzyny łownej.
- [01:38] Hilda Schadenfreude: No, więc tak, tu ten, tam to.
- [01:38] Velrose: Jakbyś czegoś potrzebowała, mów.
- [01:38] Hilda Schadenfreude: Dobra, Rose.
- [01:39] Fredrick Flumiene: Musicie.... najpierw......
- [01:40] nie dokończył zdania, ponieważ zacisnął zęby
- [01:40] Hilda Schadenfreude: Zamknij mordę, bo Ci sama pomogę...
- [01:40] Hilda Schadenfreude: Rose, złap obie strony rany tak, jakbyś chciała je ze sobą z powrotem połączyć.
- [01:40] Hilda Schadenfreude: Ale ostrożnie, nie naciskaj za bardzo, bo będzie mocniej krwawił.
- [01:40] Popatrzył na nią z ewidentną irytacją wymalowaną na jego i tak już umazanej twarzy.
- [01:41] Hilda Schadenfreude: Ja na igłę nawlokę nić, będziemy szyć.
- [01:41] Hilda Schadenfreude: No i psia mać, zero alkoholu do dezynfekcji, bo popuści w majty.
- [01:41] Fredrick Flumiene: Dajcie mi.... jakiś.... ma...teri....ał
- [01:42] Otworzył usta i stuknął zębami dwa razy.
- [01:42] Vel przemyła sobie dłonie z błota, tak na szybko. Wodą z manierki. Po czym kucnęła przy "odyńcu" i delikatnie złapała skórę po obu stronach rany. O ile miała do niej dostęp. Bo miała
- [01:42] chyba?
- [01:42] Velrose: Wsadź mu coś w zęby.
- [01:42] I jak Hilda powiedziała, tak uczyniła. Wygrzebała z torby nici i igłę, które otrzymała od Aleksandra, aby móc popraktykować w domu na tuszy mięsa - teraz okazja lepsza była.
- [01:42] Hilda Schadenfreude: Da radę.
- [01:42] Hilda Schadenfreude: Co nie, Fred?
- [01:43] Popatrzył na nią ponownie. Tym razem wściekły.
- [01:43] Wystawiając język, zamykając jedno oko, nieco się namęczyła aby nawlec nić.
- [01:43] Velrose: Sadystka.
- [01:43] Hilda Schadenfreude: No.
- [01:43] Hilda Schadenfreude: Gotowe.
- [01:44] Velrose: W Eder to by ci za to płacili.
- [01:44] Wyjmując z torby manierkę na wodę, opłukała szybko łapy i przemyła czystą wodą ranę.
- [01:44] Fred napiął poślady
- [01:45] Igła trzymana przez Hildę była nieco wygięta, a z tej perspektywy wyglądała piekielnie ostro.
- [01:45] Velrose: Pomyśl o czymś przyjemnym.
- [01:45] Hilda Schadenfreude: No, pomyśl Fred, że siedzisz teraz w karczmie, a jakaś panienka ładna Cię szczypie po jajach, to to samo prawie.
- [01:46] Rose popatrzyła się dziwnie na Hildę.
- [01:46] Fredrick Flumiene: DAJCIE MI COŚ DO UST DO JASNEJ CH....
- [01:46] Velrose: Ręce mam zajęte, nie widzisz?
- [01:46] Hilda Schadenfreude: No zaraz się sam będziesz szył do jasnej cholery!
- [01:46] Krzyknął ostatkiem sił z zaciśniętymi pośladami.
- [01:46] Velrose: Bo jeszcze zejdzie nam zaraz...
- [01:46] Hilda Schadenfreude: ...mam kursy przecie, nic mu nie będzie.
- [01:47] Vel odsunęła palce, zębami zdjęła sobie karwasz i wsadziła Fredrickowi go do pyska.
- [01:47] Złapał za materiał i ścisnął zębami z całej siły.
- [01:47] I zaczęła działać, wbijając igłę siedem milimetrów od rany, przeciągając nitkę na drugą stronę, zerkając czy na pewno wbita jest na identycznej grubości.
- [01:47] A czarodziejka zajęła się na powrót raną.
- [01:47] Popatrzył się na Hildę groźnie po czym kiwnął lekko głową.
- [01:47] Pomagając Hildzie - trzymając skórę tak jakby chciała złączyć obie części rany.
- [01:48] Węzły był pojedyncze, więc zostawiała sobie nieco nici, na której końcu wiązała węzeł.
- [01:48] I tak w kółko. Jeszcze raz, a potem kolejny.
- [01:48] Schemat był identyczny. Wbicie, przeciągnięcie, napięcie, związanie.
- [01:49] Pozwoliła sobie zastosować tych szwów nieco więcej, aby rana się na pewno trzymała.
- [01:49] Proces nie trwał długo, choć dla pacjenta był pewnie żmudny i długi, i bolesny.
- [01:49] Oooj, bolało. Dobrze, że doprosił się skórki do pyska, bo stękałby tak, że każdy dzik w promieniu pięciu staj by się spłoszył i nie upolowaliby już nic!
- [01:50] Velrose: Reszta w Lokum padnie ze śmiechu...
- [01:50] Hilda Schadenfreude: I raz, i tu, i tam, to prawie jak warkocz.
- [01:50] I skończyła.
- [01:50] Hilda Schadenfreude: Dźwignij się lekko, tak do siadu.
- [01:50] Hilda Schadenfreude: Chyba, że Ci we łbie świszczy, to leż.
- [01:50] Rana w związku z nabytym od Aleksandra Batorego doświadczeniem została zaszyta całkiem poprawnie.
- [01:50] Velrose: Ty tu widzisz warkocz?
- [01:51] Hilda Schadenfreude: Nie, widziałam dzika.
- [01:51] Dwa!
- [01:51] Hilda Schadenfreude: Siedemdziesiąt kilogramów, już we łbie liczyłam ile potrawek z tego zrobię.
- [01:51] Spocony i z zmęczonymi mięśniami pośladów Fredrick zacisnął zęby wokół materiału, po czym wypluł i się dźwignął
- [01:51] Hilda Schadenfreude: Ciesz się, że w łeb nie celowałam, bom plan miała czaszkę jako trofeum wziąć.
- [01:52] Fredrick Flumiene: Jakbyś popatrzyła na ślady stóp.... to....
- [01:52] Ciężko mu było zdanie dokończyć
- [01:52] Velrose: Aneli, widzisz i nie grzmisz.
- [01:52] Wzięła kawałek bandażu, który namoczyła w wodzie, posłużył on do obmycia ostrożnie rany raz jeszcze.
- [01:52] Rose westchnęła ciężko z irytacją.
- [01:53] Velrose: Dobra, pani "byłam na kursie".
- [01:53] Velrose: Klei się?
- [01:53] Resztę bandażu zaś zaczęła owijać wokół rany, robiąc jednocześnie "podstawkę na łapę", aby ta utrzymywała się w jednej pozycji.
- [01:53] Velrose: Możemy go brać z powrotem?
- [01:53] Fred napinał mięśnie brzucha, żeby pokracznie siedzieć, ale w końcu odpuścił i upadł na ziemię. Rozglądnął się za Flambergiem.
- [01:53] Hilda Schadenfreude: Łapą nie ruszaj.
- [01:53] Hilda Schadenfreude: W jednym miejscu trzymaj.
- [01:54] Velrose: Wezmę ci miecz.
- [01:54] Rose rozejrzała się za flambergiem, co by Brimm ich nie ukatrupiła za zgubienie jej zabawki.
- [01:54] I skończyła. Fred wyglądał jak kaleka, w dodatku taki owinięty w bandaż.
- [01:54] Hilda Schadenfreude: No, więc...
- [01:55] Krzywda leżała w błocie opodal Fredricka.
- [01:55] Kto to widział nazywać każdą jedną broń...
- [01:55] Hilda Schadenfreude: ...spać na plecach, nie ruszać łapą. Za dziewkami się nie oglądać...
- [01:55] ...pewnie ktoś bardzo skrzywdzony.
- [01:55] Zadowolona z siebie poklepała go po ramieniu.
- [01:55] Hilda Schadenfreude: O CHOLERA! PRZEPRASZAM!
- [01:56] Fred leżał na ziemi, nieprzytomny.
- [01:56] Velrose: Jeszcze ci mało?
- [01:56] Kriomantka wzięła miecz fredricka i oparła go sobie na ramieniu.
- [01:56] Hilda Schadenfreude: Aleksander mi mówił, aby chwalić pacjentów jeśli byli dzielni.
- [01:57] Hilda Schadenfreude: Zmarł
- [01:57] Velrose: Myślę, że Fredrick nie jest tym typem pacjenta.
- [01:57] Hilda Schadenfreude: Zmarł?
- [01:57] Velrose: Wystarczył zwykły lizak.
- [01:57] Velrose: A oddycha?
- [01:57] Popatrzyła na nieprzytomnego "dzika".
- [01:57] Hilda Schadenfreude: Chyba?
- [01:58] Velrose: "Chyba" to się zamieniłaś z dzikiem na mózgi.
- [01:58] Velrose: Moment.
- [01:58] Vel nachyliła się nad mężczyzną, zbliżyła policzek do jego ust. I sprawdzając czy czuje od nich wilgoć, równocześnie przyjrzała się jego klatce piersiowej.
- [01:59] Coś tam zieje, coś tam się rusza. Znaczy żyje, nie?
- [01:59] Nagle Fredrick się wybudził i wydał z siebie kolejny krzyk.
- [01:59] Velrose: Dycha.
- [01:59] Fredrick Flumiene: AAAAAAAAAAH
- [01:59] Velrose: Co do kuź-
- [01:59] Fredrick Flumiene: Jak boli...
- [01:59] Pieprznął tym samym swoim czołem w skroń Velrose.
- [01:59] Hilda zaś dała srogiego liścia.
- [01:59] Hilda Schadenfreude: Śpij.
- [01:59] A komu?
- [01:59] A Fredowi.
- [02:00] Vel już się zgięła od hałasu tuż przy uchu, a tu nagle łup... Aż upadła.
- [02:00] No tak... Jeszcze mu mało...
- [02:00] Hilda Schadenfreude: Poniosę go.
- [02:00] Velrose: Uhhhh...
- [02:00] Hilda Schadenfreude: Gałgany.
- [02:00] Hilda Schadenfreude: BOGOWIE!
- [02:00] Hilda Schadenfreude: My się sami pozabijamy, toć nam demony nie potrzebne!
- [02:00] Hilda Schadenfreude: AAAAAAAAAAAAAAAA!
- [02:00] Hildę aż coś nosiło.
- [02:01] Echo: aaaAAAAAA!:
- [02:01] Rose przelała trochę mocy do swojego łapska i przyłożyła go do skroni. Tak by poczuć magiczny, przyjemny chłodek.
- [02:01] Po czym podniosła się.
- [02:01] Velrose: Te, dzikuska, nie wydzieraj się.
- [02:01] Velrose: Bo zaraz faktycznie przylecą.
- [02:02] Fred leżał z zamkniętymi oczami i dłonią na swoim czole.
- [02:02] Hilda Schadenfreude: To co, wracamy?
- [02:02] Ale swoją, bo Rose skupiłą się na sobie a nie na nim.
- [02:02] Velrose: Wracamy.
- [02:02] Uśmiechał się opłakując swój własny los.
- [02:02] Hilda Schadenfreude: Wrzucę go to gara, Brimm nawet nie zauważy różnicy.
- [02:02] A przylecieli, jeszcze jak!
- [02:02] Velrose: A może tak ciebie wrzućmy?
- [02:02] Hilda Schadenfreude: Dzik czy nie dzik, czosnek niedźwiedzi załatwi sprawę.
- [02:03] Szeregowy Bartosz: C-Co tu się dziejeee... O.
- [02:03] Hilda Schadenfreude: Nie masz takiego kotła, hehe.
- [02:03] Hilda Schadenfreude: No, napad był.
- [02:03] Hilda Schadenfreude: Ale już panie władzo żem ogarnęła wsio.
- [02:04] Vel westchnęła po czym postawiła Krzywdę pionowo na ziemi. I oparła się o nią.
- [02:04] I tylko zerkała ironicznie co jakiś czas na Hildę.
- [02:04] Szeregowy chłopak z nithalskiej piechoty stanął parę jardów od miejsca zbrodni kłusowniczej. Zaraz do niego dobiegła reszta oddziału patrolowego.
- [02:04] Fredrick Flumiene: *dzik do mnie strzelił z kuszy...*
- [02:04] Szeregowy Bartosz: A-ale jaki napad?
- [02:05] Hilda Schadenfreude: O, panie... Królu złoty, jakbyś go widział...
- [02:05] Hilda Schadenfreude: Takie bydle, większe ode mnie ze głowę, od Ciebie pewnie z dwie i pół.
- [02:05] Szeregowy Ryszard: Do kapitana tedy zgłaszać się! Zabierać go i szybko, do obozu!
- [02:05] Hilda Schadenfreude: A gdzie tam do kapitana.
- [02:05] Odezwał się drugi.
- [02:05] Hilda Schadenfreude: Wszyscy cali.
- [02:06] Wskazała paluchem na pół-przytomnego Freda i Rose z guzem na czole.
- [02:06] Sama zaś się szeroko uśmiechnęła.
- [02:06] Rose zastanawiała się tylko w jak wielkie bagno wlezie teraz Hilda.
- [02:06] Szeregowy Ryszard: Niezwłocznie! Jeśli diablęta przerwały w którymś miejscu kordon należy powiadomić i poderwać wszystkie jednostki do gotowości! Andre! Biegiem, meldować!
- [02:06] W końcu zabrała głos.
- [02:06] Hilda Schadenfreude: Ale to nie diablęta!
- [02:06] Velrose: Panowie...
- [02:06] Hilda Schadenfreude: Gdzie tam, to dzik.
- [02:07] Hilda Schadenfreude: Wielkie bydle.
- [02:07] Velrose: Hilda, wystarczy.
- [02:07] Hilda Schadenfreude: No.
- [02:07] Velrose: Urządziliśmy mały trening, co by się do walk z demonami przygotować.
- [02:07] Velrose: Widzą panowie żeśmy umazani błotem.
- [02:07] Andre urwał w pół salutu, a cała reszta oddziału spojrzała się to po Hildzie, to po Velrose.
- [02:07] Oddział unisono: Ano.
- [02:07] Hilda Schadenfreude: No, kamuflaż te sprawy.
- [02:08] Velrose: Doszło do durnej wpadki, a że koleżanka wstydzi się przyznać, to wiedzą państwo.
- [02:08] Velrose: My już to załatwimy między sobą, w Lokum.
- [02:08] Hilda Schadenfreude: A bo kto normalny po lesie na czworaka łazi usmarowany błotem?
- [02:08] Velrose: Co nie Hildzia?
- [02:08] Hilda Schadenfreude: No.
- [02:08] Hilda Schadenfreude: Wypijemy herbatę.
- [02:09] Hilda Schadenfreude: Porozmawiamy...
- [02:09] Velrose: I damy znać pewnie Brimm, co by się nie niepokoiła.
- [02:09] Hilda Schadenfreude: ...tsa...
- [02:09] Ryszard zerknął po zgromadzonych, a następnie rzucił coś do kolegów. Całość pokręciła głowami z równym niezadowoleniem co ulgą i rozczarowaniem.
- [02:10] Velrose: A teraz wracajmy do Lokum, co by biedaka odstawić na prycz.
- [02:10] Hilda Schadenfreude: No panowie, ale ja to widzę, że z was chłopaki dzielne i szybkie!
- [02:10] Velrose: Swoją drogą, nazbierałam grzybów, to będzie chociaż na zupę albo jaki sos.
- [02:10] Szeregowy Ryszard: Będzie, że herbatę... Potrzebujecie pomocy? Odeskortować Was?
- [02:10] Hilda Schadenfreude: Nie omieszkam pochwalić was w sztabie dowódczym, żeście tak szybko na pomoc przylecieli.
- [02:10] Velrose: Poradzimy sobie, ale jak tam chcecie.
- [02:10] Hilda Schadenfreude: Jak wasze imiona?
- [02:11] Szeregowy Bartosz: Przylecieli, bo darliście tak ryje panienki drogie, że was pod rozstajami słychać.
- [02:11] Velrose: Cóż...
- [02:11] Velrose: Mogłybyśmy założyć chórek.
- [02:11] Szeregowy Ryszard: Z obozu posłali, dowództwo już samo wydało rozkaz o rekonesansie.
- [02:12] Velrose: Jak się z demonami uporamy przynajmniej.
- [02:12] Szeregowy Andre: Ehe... To wracamy drogie panienki. Raz, raz. Manewry zakończone.
- [02:12] Vel w takim razie ruszyła w stronę Lokum.
- [02:13] A, wcześniej zabrała swój karwasz.
- [02:13] Hilda zaś targała Freda ze sobą.
- [02:13] Z deka obśliniony karwasz.
- [02:13] Dwóch chłopaków z Nithal podeszło do Hildy i uprzednio oglądając jego ranę pomogli taszczyć Freda.
- [02:13] Hilda Schadenfreude: Nigdzie więcej z wami nie idę...
- [02:14] Hilda Schadenfreude: ...albo za wami...
- [02:14] Rose popatrzyła się na nią spojrzeniem mówiącym więcej niż tysiąc słów.
- [02:14] Hilda Schadenfreude: Ale morda w kubeł, ani słowa Brimm.
- [02:14] Hilda Schadenfreude: Bo rechotać będzie do śmierci mojej.
- [02:15] Do tego spojrzenia dołączył uśmieszek.
- [02:15] Hilda Schadenfreude: Żem dzika z Fredem pomyliła.
- Racicowy Matecznik
- Spokojne Przejście
- Zasłonięte Jezioro
- [02:16] Hilda Schadenfreude: I tak to by było.
- [02:17] Fred przeleżał nieprzytomny przez cały czas gdy wracali do lokum.
- [02:17] Velrose przytakiwała jej co jakiś czas głową.
- [02:17] Co najwyżej uśmiechając się złośliwie momentami.
- [02:17] Hilda bez zbędnych ceregieli, zostawiła Freda, samej idąc do spania.
- [02:20] Na miejscu Fredrickowi została udzielona profesjonalna pomoc. Drużynnik w roli medyka oczyścił jego ranę, ponaciągał co było do naciągnięcia, pozszywał, a na dodatek opowiedział
- [02:20] historię całemu garnizonowi.
- [02:20] Fredrick mógł od dziś wśród nithalskiego wojska szczycić się dumnym przydomkiem.
- [02:20] "Dzik".
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement