Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Opowieść to o Dućku, szkrabie naszym małym,
- który podczas zimy uwielbia lepić bałwany.
- Gdy zaś przyjdzie wiosna, biega on po dworze,
- podczas lata jednak, woli wybrać morze.
- I tak mija, rok po roku, jeden drugi trzeci,
- jednak nie zapominajmy o ostatniej porze, moje drogie dzieci.
- Bo gdy przyjdzie wrzesień, zimny i ponury,
- i nad naszym niebem zbiorą się już chmury.
- To nasz mały Duciek, nadal rozhulany,
- założy wnet na siebie ciepłe swe łachmany.
- I opuści swój domek, mały i cieplutki,
- aby wybrać się do lasu na spacer niekrótki.
- W jesień tak już bywa, że liście kolorowe,
- spadają ze wszystkich drzew, wprost na Ducia głowę.
- Jednak Ducio się tym wcale nie przejmuje,
- biegnie wciąż do przodu, wszystko przeszukuje.
- Bo jak dobrze wiecie, te niesforne dzieci,
- zajrzą nawet do kosza na śmieci!
- Wnet na oczach Ducia, z nory dwa zające,
- wybiegły - poskakać po jesiennej łące.
- Energiczny Ducio zaczął biec za nimi,
- kiedy nagle ujrzał pięć dorodnych dyni!
- Z zaskoczenia skakał dookoła,
- jednak by je przenieść, potrzebował woła.
- Albo dużej taczki, czy lokomotywy,
- jednak mały Ducio miał tylko kosz na grzyby.
- Smutny chłopiec usiadł, nie wiedział co zrobić,
- kiedy nagle słońce zaczęło zachodzić.
- Zawiedziony Duciek chciał już iść z powrotem,
- ale wtedy przyszedł duch ze swym czarnym kotem.
- Duch, choć straszny, podszedł wnet do niego,
- i zapytał prędko - w czym problem kolego?
- Ducio mały nie bał się go wcale,
- i odparł duchowi - mam zmartwienie małe.
- Wpadłem na te dynie - dodał tuż po chwili,
- czy mi pomożecie? Bądźcie tacy mili!
- Duch nawet nie czekał, bo był dobrym duchem,
- chwycił za dwie dynie bardzo szybkim ruchem.
- Nie minęła chwila, a duch już niósł dynie,
- powiedział Dućkowi - spotkajmy się w młynie.
- I odfrunął nagle z kotem swym magicznym,
- Ducio uznał to za sukces połowiczny.
- Ucieszony chłopiec pobiegł w stronę młyna,
- prawie się przewracał, chociaż nie pił wina.
- Dotarł już do celu nasz Ducio malutki,
- zmrok go prawie zastał, bowiem dzień już krótki.
- Wbiegł szybko do młyna, i po schodkach w górę,
- przywitał się z duchem, bowiem nie był gburem.
- Duch na niego spojrzał, zadał mu pytanie,
- - Czy mógłbyś mi pomóc zrobić jutro pranie?
- Moje prześcieradła są już dosyć brudne,
- a ja jestem stary, i to dla mnie trudne.
- Gdybyś był tak miły i mi przy tym pomógł,
- ja przyniosę dynie wprost do Twego domu.
- Ducio nasz milutki, przyjął tę umowę,
- bo chciał bardzo zjeść placki dyniowe.
- I zupę dyniową, i z dyni ciasto,
- ileż sposobów jest z książką kucharską.
- Duch uśmiechnięty dotrzymał słowa,
- i dynie szybko do jego domu schował.
- I choć już ciemno było na dworze,
- Duciek biegł najszybciej jak może.
- Gdy już zawitał do domku ciepłego,
- zastał gar pełen puddingu dyniowego.
- Bo mama Dućka to kuchenna mistrzyni,
- i dobrze wie co upichcić z dyni.
- Morał tego wiersza jest już pewnie znany,
- że warto pomagać - w praniu duchom starym.
- Bo gdy sytuacja wymaga pomocy,
- duchy pomagają, i za dnia, i w nocy.
Add Comment
Please, Sign In to add comment