Advertisement
PanaPatryk44

Wydobycie uranu podczas woodstoku

Jan 14th, 2017
144
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 6.85 KB | None | 0 0
  1. Od dłuższego czasu znajomi namawiali mnie na wyjazd na Woodstock, ale nie byłem do tego przekonany. Niby jestem metalem, wychowałem się na Green Day i Linkin Parku, ale od zawsze brzydziłem się brudem. W tym roku dałem się namówić. Już pierwszego dnia festiwalu spełniły się wszystkie moje obawy. Rozwścieczony tłum żądający od Jurka wódy i gówna skakał beztrosko w błocie, nieletnie punki uprawiały swoją ułomną miłość gdzieś obok toików i w ogóle wszędzie panował niezrozumiały dla mnie kult kału i brudu. Brzydziłem się tym, ale jako prawdziwy mężczyzna postanowiłem stawić czoła lękom. Istniała tylko jedna bariera, której przeskoczyć nie dałem rady – obsrane kible. Była godzina 23 kiedy kret zapukał do bram. Wiedziałem, że nie mam zbyt wiele czasu, a żeby posadzić dupę na porcelanie trzeba było stać 2 godziny w kolejce. Zabrałem z namiotu papier i puściłem się biegiem w stronę najbliższych toików. W kolejce wybłagałem jakiegoś wytatuowanego opasa, żeby wpuścił mnie przed siebie. Po kilku minutach cierpień kabina przede mną otworzyła się i wypełzł z niej dumny z siebie brud z różowym irokezem. Nie zastanawiając się długo wbiegłem do toika. Drzwi zatrzasnęły się za mną, a ja stanąłem twarzą w twarz z napisem „Punk’s not dead” wysmarowanym parującym jeszcze stolcem na ścianie kabiny. Zrobiło mi się niedobrze. Wybiegłem na zewnątrz i skierowałem się w stronę lasu. Za plecami słyszałem rozgorączkowanych brudów poddających pod wątpliwość moją męskość. Ściskając w ręku szarą srajtę (ziarnistość 120) wbiegłem między drzewa. Byłem na granicy wytrzymałości, a wszędzie naokoło stały namioty. Biegłem przed siebie, byłem jakby w transie, a kiedy się z niego ocknąłem zdałem sobie sprawę, że nie ma wokół mnie żadnych namiotów, ani brudów. W pośpiechu oparłem się o drzewo i załatwiłem palącą potrzebę. Następnie przeżyłem bolesny romans z papierem firmy Aro i byłem gotów do drogi powrotnej.
  2. Wtedy właśnie zdałem sobie sprawę, że nie słyszę odgłosów festiwalu, a jedynie jakieś niewyraźne dźwięki dochodzące gdzieś z głębi lasu. Zgubiłem drogę, więc poszedłem za dźwiękami w nadziei, że mieszka tam plemię kulturalnych brudów, którzy wskażą mi drogę powrotną. Po chwili zobaczyłem światło spomiędzy drzew i usłyszałem jakieś głosy. Pobiegłem w ich stronę i kucnąłem przy krzaku, a moim oczom ukazał się straszliwy obraz. Biedne, wychudzone dzieci pracujące w pocie czoła. Część z nich wydobywała dziwną substancję z wielkiej dziury w ziemi, inne transportowały ją do pieca, a jeszcze inne napędzały ogromny wiatrak. Nie rozumiałem o co chodzi. Przypatrzyłem się bliżej i dostrzegłem u jednego z dzieci pompę insulinową z logiem wośp. Nie chciałem w to wierzyć i pewnie nie uwierzyłbym, gdyby wśród pracujących małolatów nie pojawił się nagle Jurek Owsiak we własnej osobie. Chodził między nimi i z całkowicie obojętną miną i zbierał pokemony, kiedy ludzie z pokojowego patrolu smagali dzieci biczami. Chciałem już uciekać, ale kiedy wstawałem odezwał się ból odbytu po spotkaniu z szarym papierem. Był silny, musiałem stęknąć. Wtedy właśnie pokojowy patrol Jurka dostrzegł mnie i ogłuszył.
  3. Obudziłem się w klatce, w środku lasu. Byłem tam razem ze zmordowanymi pracą dziećmi. Te wytłumaczyły mi, że skuszeni darmową chemioterapią rodzice wysłali je do szpitali, w których czekał już Jurek. Teraz wydobywają uran, żeby później zmieniać go w gaz w wielkim piecu. Następnie ogromnym wiatrakiem wysyłają chmurę uranu nad Czeczenię, gdzie kolejna grupa ma go przechwycić. Taki to idealny plan obmyślił Owsiak, a to wszystko w czasie festiwalu, żeby odurzone brudy niczego nie zauważyły. Nie mogłem na to pozwolić, chciałem wszcząć bunt, więc dzieciaki kazały mi porozmawiać z chłopakiem imieniem Witold, którego one nazywały „Rakmistrzem”. Podobno już raz uciekł i powiedział o wszystkim grupie naćpanych metali, a później wrócił, żeby czekać z wszystkimi na pomoc.
  4. Następnego dnia zostałem zaprzęgnięty do pracy przy przenoszeniu uranu. Nie mieli dla mnie litości, gdyż mogłem przenieść zdecydowanie więcej niż wykończone dzieci. Wtedy zauważyłem, że najczystszy uran jaki znajdujemy jest pakowany do specjalnych koszy i wysyłany gdzieś dalej. Musiałem to sprawdzić. Kiedy strażnicy z pokojowego patrolu poszli uraczyć się krokodylem, ja pobiegłem w stronę krzaków, w których znikał uran. Rozsunąłem je i zobaczyłem coś niesamowitego. Członkowie pokojowego patrolu pakowali czysty uran do środka robota wyglądającego identycznie jak Jurek. Podsłuchałem rozmowę dwójki z nich i dowiedziałem się, że to Projekt: Bi0wsi4k, który zastąpi Jurka kiedy ten wykona swój plan.
  5. Niezwłocznie udałem się do Rakmistrza, żeby go o tym poinformować. Ten zmarszczył czoło, podrapał się po swojej łysej głowie i powiedział, że wykorzystamy dobry moment do ucieczki. Kazał mi pozostać w gotowości.
  6. Pracowaliśmy jeszcze trochę aż trzeciego dnia festiwalu usłyszeliśmy niepokojący dźwięk dochodzący z lasu. Witold zachowując powagę powiedział mi, że nadchodzi nasz czas. Wtedy na teren wydobycia wjechała kolorowa platforma Harego Kryszny . Na jej szczycie stał Owsiak, a w ręku trzymał mikrofon, do którego krzyczał coś o tym, że to jego Jurkowizna, dar dla przyszłych pokoleń Czeczenów i że już za kilka godzin będzie się z polskiej biedy i robactwa śmiał. Wtedy platforma, na której stał Jurek zaczęła się trząść i powoli wznosić w powietrze. W tym momencie Rakmistrz wydał rozkaz ataku na strażników. Zdezorientowany pokojowy patrol nie wiedział co robić. Część z nich krzyczała do Jurka, że miał ich wziąć ze sobą, część postanowiła walczyć do końca oddając za niego życie, podczas gdy dzieci okładały ich butlami tlenowymi i rozrywały gardła wenflonami. Witold dał mi znak, że mogę uciekać, więc nie zastanawiając się długo zacząłem biec we wskazaną przez niego stronę.
  7. Cały zmordowany wróciłem do swoich znajomych. Nie chcieli uwierzyć w moją historię śmiejąc się ze mnie, że tripowałem. Wtedy właśnie na scenę wszedł Projekt:Bi0wsi4k. Nikt poza mną nie zauważył różnicy kiedy darł mordę, że zaraz będzie ciemno. Tylko ja słyszałem mechaniczne echo i czułem smród uranu. Bi0wsi4k zabawiał rzucający w siebie gównem tłum, a później obrażał Kaczyńskiego i namawiał do zakupu papieru toaletowego z motywem polskiego godła. Kiedy wróciłem do domu moje życie się zmieniło. Z lewaka stałem się kimś innym. Zapuściłem wąsa i stulejkę, a w następnych wyborach będę głosował na Korwina. Za życiowy cel obrałem sobie znalezienie i zgładzenie prawdziwego Jurka, który na chmurze uranu uciekł do Czeczeni.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement