Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Oct 13th, 2020
91
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 24.86 KB | None | 0 0
  1. Szpiegom nie wolno przyjmować środków psychotropowych, więc psychiatra zlecił mi malowanie żołnierzyków
  2. Nasi partnerzy nie wiedzą dokładnie, jaką robotę wykonujemy, ale problem powstaje, kiedy wyjeżdżamy z domu. Mężowie naszych dziewczyn jeszcze gorzej przez to przechodzą niż żony szpiegów. Bo nasze żony myślą o nas, że jesteśmy twardzi, natomiast mężczyźni dostrzegają w swoich kobietach kruchość i delikatność. Rozmowa z Vincentem V. Severskim, byłym oficerem wywiadu.
  3. – A ja lalkami się bawiłem. Miałem starszą siostrę.
  4.  
  5. – Nie. Sam je zrobiłem. Doświadczyłem za granicą epizodu nerwicowego, a ponieważ nie wolno nam przyjmować żadnych środków psychotropowych, psychiatra zlecił mi odlewanie i malowanie żołnierzyków.
  6.  
  7. – Ludzie naczytali się Clancy’ego, Forsytha czy Johna le Carrégo, a u nich bohater rzadko ma nerwicę czy depresję. Joan Stanley, jeśli się dobrze wczytać, miewa stany depresyjne…
  8.  
  9. – No tak, możliwe. Ale Bond albo Jack Ryan? Oni są zawsze mężczyznami na sto procent, zmieszane, nie wstrząśnięte, a przecież rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
  10.  
  11. – Miałem swoje miejsce pracy z farbkami i narzędziami i codziennie zajmowałem się nimi przez dwie godziny. Trzeba się przy takiej czynności skoncentrować i uruchomić pokłady psychiki, której do tej pory się nie używało. Rozważać dobór kolorów i materiałów. Czytałem literaturę, żeby się dowiedzieć, jak wyglądały szamerunki, jakie miały odcienie. Trzeba było się porządnie zaangażować, aby osiągnąć efekt.
  12.  
  13. – Ci na dolnej półce pochodzą z czasów napoleońskich, a ci wyżej to II wojna światowa. Robienie jednego zajmowało mi ze trzy tygodnie. Kiedy ich przybywało, miałem poczucie dziwnej, niespotykanej wcześniej małej euforii. Cieszyłem się, że to, co zrobiłem, jest fajne i ładne. Ale najważniejsza w tym zajęciu była możliwość niemyślenia o niczym innym. Połączenie precyzyjnych czynności manualnych z ogromnym zaangażowaniem intelektualnym, ale innym od tego, którego używałem na co dzień. Zrobiłem też okręty, łodzie, szkuner, drakkar – proszę spojrzeć.
  14.  
  15. – Mniej więcej. Towarzyszyły jej niepokój, problemy ze spaniem, agresja, trudności z koncentracją. Mój stan nie miał wpływu na moją pracę, ale odbijał się bardzo mocno na moich najbliższych i dlatego musiałem coś z nim zrobić.
  16.  
  17. Depresję miałem dopiero po odejściu ze służby, ale to z powodu raka krtani i innych historii.
  18.  
  19. – Do wywiadu dobiera się ludzi, którzy mają psychiczną odporność na stres. Każdy musi być świadom, że może się zetknąć z sytuacją, która będzie miała na niego silny emocjonalny wpływ. Mówię o pracy w wydziale operacyjno-rozpoznawczym, a to nie jest duża część wywiadu, zaledwie 20 proc. Reszta to logistyka, informacja, analityka, technika i inne.
  20.  
  21. Młody człowiek, który przychodzi do służby, uczy się wszystkiego w praktyce, pod okiem mentora. Ponosi porażki i odnosi sukcesy, jak to w życiu, ale sytuacje, z którymi się spotyka, nie są typowe, więc adrenalina buzuje.
  22. – O każdym z nas. Każdy, kto ratuje świat z pożogi, kto widzi i ociera się o śmierć i o niebezpieczeństwo, żyje na uzależniającym haju.
  23.  
  24. Kiedy odchodzisz ze służby, adrenalina spada i okazuje się, że świat jest nudny i nieciekawy, ludzie głupi i szarzy. Nic cię nie cieszy, nic cię nie interesuje. Ten syndrom odstawienia powoduje depresję.
  25.  
  26. Do tego ciężar odpowiedzialności za informację jest przygniatający – często za nią stoi ludzkie życie i człowiek musi sobie sam z tym poradzić. Ale nie wszyscy doświadczają po odejściu depresyjnych zjazdów.
  27. – Nie wiem.
  28.  
  29. – Rozmyślam. Ale nie chcę w to wchodzić. Co zrobiłem, wiem, biorę za to odpowiedzialność. Ale wbrew temu, co pokazują w filmach, my nie strzelamy do ludzi. Strzelają żołnierz i polityk. Wywiad jest od tego, by wskazywać cel, do którego trzeba strzelać, żeby się bronić.
  30.  
  31. – Rozgrzesza. Ale służba w wywiadzie nie jest obowiązkowa. Jeżeli masz poczucie, że to, co robisz, wykracza poza twoją możliwość etyczno-moralną, to odchodzisz.
  32.  
  33. – Tak. Dobre jest to, co jest dobre dla ojczyzny.
  34.  
  35. – Bywają z tym problemy. W szczególności jeżeli nie ma się pewności, czy ci, którzy władają tą ojczyzną, podejmują decyzje dla jej dobra, co nie dotyczy tylko aktualnej sytuacji w Polce. To jest dylemat, który ma każdy oficer wywiadu w każdym kraju.
  36.  
  37. – W wywiadzie nie ma hierarchii. Bywa, że kapitan rządzi u nas pułkownikami.
  38.  
  39. Oczywiście, że jesteśmy strukturą zmilitaryzowaną, ale wywiad, nie za duży, jak nasz, nie pracuje na zasadzie rozkazów i poleceń, tylko szacunku, autorytetu i kompetencji szefa.
  40. Tak przynajmniej było za moich czasów. Jeśli szef zrobił to i to, był tam i tam, jest obyty i otrzaskany, to oficerowie mu wierzą. Wiara w szefa jest jedyną wiarą, jaką wyznają młodzi oficerowie wywiadu.
  41.  
  42. – Terminologia ociera się o dwa zjawiska. Jednym jest język popkultury, który przeszedł do języka codziennego głównie ze świata anglosaskiego i najlepszej literatury szpiegowskiej – od Forsytha przez Clanyce’ego do le Carrégo. W języku angielskim agent ma szersze znaczenie niż to, do którego byliśmy przyzwyczajeni.
  43.  
  44. U nas obowiązywała terminologia postsowiecka, w której „szpieg” był nacechowany negatywnie. Miał określać wroga – amerykańskiego, rzecz jasna. Szpieg jest zły, a oficer - dobry.
  45.  
  46. – W Rosji oficer wywiadu cieszy się niebywałym szacunkiem obywateli. Czekiści wymordowali miliony obywateli, ale to słowo wciąż oznacza u nich patriotę, solidnego, odpowiedzialnego człowieka.
  47.  
  48. A w naszym języku zawodowym agent to jest ktoś, kto zdradza swój kraj, najczęściej z niskich pobudek, a my wykorzystujemy go na potrzeby bezpieczeństwa naszego kraju. Dlatego nie lubimy, jak do nas się mówi „agent”, ale może pani mówić „panie szpiegu” albo „pani szpieżyco”, jeśli pozna pani nasze koleżanki.
  49.  
  50. – Zdobywaniem tajnych informacji, które są ważne dla naszego bezpieczeństwa ekonomicznego, wojskowego, społecznego. Teraz i w przyszłości. Odbywa się to na różne sposoby, ale dwa są podstawowe. Pierwszym jest werbowanie ludzi, którzy te tajne informacje mają, a drugim – zdobywanie informacji w sposób bezpośredni.
  51.  
  52. – Dyplomatą na przykład.
  53.  
  54. – Bywało.
  55.  
  56. – Nie wiem, czy w Szwecji dzieciaki piszą takie wypracowania, ale jeśli piszą, to mój syn mógł opisać ojca dyplomatę albo biznesmena. Powiedziałem mu, czym się zajmuję, dopiero wtedy, gdy skończył 18 lat. „Zawsze, ojciec, wiedziałem, że z tobą coś jest nie tak. Bo zmieniałeś zawody i ciągle się przeprowadzaliśmy. Ale dumny jestem z ciebie” – skomentował. Ma teraz 36 lat.
  57.  
  58. – Myśmy się pobrali jeszcze jako studenci prawa. Wiedziała, że idę do wywiadu, i się zgodziła. Nasi partnerzy nie wiedzą dokładnie, jaką robotę wykonujemy, ale problem powstaje, kiedy wyjeżdżamy z domu. Gdy lecimy do Paryża czy Londynu, to można im powiedzieć, gdzie jesteśmy, ale trafiamy w gorsze miejsca, i nie mamy z bliskimi kontaktu przez dwa-trzy tygodnie. A ich wyobraźnia pracuje, z grubsza czują, że nie jesteśmy bezpieczni. Mężowie naszych dziewczyn jeszcze gorzej przez to przechodzą niż żony szpiegów. Bo nasze żony myślą o nas, że jesteśmy twardzi i sobie poradzimy, natomiast mężczyźni dostrzegają w swoich kobietach kruchość i delikatność.
  59.  
  60. To twarde dziewczyny, ale bywa, że ich małżeństwa się rozpadają. Faceci nie dają rady zadręczać się i nie pytać, co dokładnie robią.
  61. – Wolę o tym nie mówić.
  62.  
  63. – Nie można być ciągle samotnym. Też potrzebujemy drugiego człowieka, bliskości, czułości, rozmowy. Chcemy komuś opowiedzieć coś ważnego, w ten sposób wyspowiadać się przed sobą, co nie jest możliwe w knajpie przed przygodnie spotkaną dziewczyną.
  64.  
  65. – Istnieje metoda unikania tematu. Poza tym grono znajomych jest najczęściej wąskie, ograniczone do osób, do których się ma zaufanie. Którzy za dużo nie pytają, mimo że się domyślają. Ale w naszym zawodzie dominuje relacja środowiskowa. Młodzi oficerowie, z którymi pracowałem, skarżyli mi się, że nudzą się ze znajomymi, z którymi kiedyś wspaniale się bawili.
  66.  
  67. – To po pierwsze. Poza tym relacja z ludźmi ze środowiska jest silnie uzależniająca. Pani jako cywil tego nie zrozumie. Bo chodzi o braterstwo broni, przyjaźń sprawdzoną w praktyce. Kiedy życie twoje zależy od kolegi czy koleżanki, to to łączy ludzi na zawsze.
  68.  
  69. – Nie, ojciec był przeciwny mojemu pójściu do wywiadu. Rzeczywiście miałem długie włosy, długą brodę, szwedy i ciągnącą się po ziemi torbę i bardziej niż wojskowy dryl fascynowało mnie słuchanie muzyki i przesiadywanie w parku Południowym we Wrocławiu. Kiedy przyszedłem do pracy, miałem 24 lata. Byłem wyrobiony politycznie, skończyłem prawo, interesował mnie świat i jego problemy, ale o pracy w wywiadzie miałem pojęcie jak z filmów o Bondzie.
  70.  
  71. – Byłem idealistą, miałem poglądy ekstremy lewackiej, a moimi wzorcami byli Marks i Che Guevara. Szybko się wyleczyłem z lewicowości, kiedy zobaczyłem, jak świat wygląda. Trafiłem do wydziału zajmującego się dywersją ideologiczną, m.in. związkami „Solidarności” z zagranicznym wywiadem. Miałem dostęp do literatury opozycyjnej. Dopóki nie zacząłem czytać biblioteki „Kultury”, nie miałem pojęcia o jej dorobku intelektualnym. On kształtował moją świadomość, a szczególnie Józef Mackiewicz.
  72.  
  73. – Byt też, bo zacząłem jeździć na Zachód jako oficer wywiadu. Później przyszedł Gorbaczow, system zaczął się chwiać, walnął, co wcale mi nie przeszkadzało.
  74.  
  75. – I to zaocznie. Miałem 33 lata, mieszkałem za granicą i dostałem papier, że wolna Polska nie ma do mnie zastrzeżeń. A po roku i dwóch miesiącach wolna Polska do mnie przyszła i zaproponowała mi służbę. Złożyłem przysięgę i uznałem to za zaszczyt.
  76.  
  77. – I niech to posłuży za skrótową odpowiedź na pani pytanie, kim byłem, idąc do służby i kim się stałem.
  78.  
  79. – Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Ja ledwo przeszedłem pierwsze testy psychologiczne, ale miałem cechy, które uznano za wartościowe. Otwartość, łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi.
  80.  
  81. – Raczej umiejętność właściwej oceny sytuacji. Oficer wywiadu nie może być odważny ani tchórzliwy. On musi być dokładnie pośrodku, umieć ocenić sytuację, w jakiej się znalazł, i swoje w niej miejsce.
  82.  
  83. Dobrze widziane i przydatne są u nas umiejętności manipulowania, kuglowania, kręcenia, uciekania, chowania się. Plus trzeba być inteligentnym, by się świadomie tymi narzędziami umieć posługiwać. Ale nie można nienawidzić na przykład.
  84. Kiedy ktoś nam mówi, że chce pracować w wywiadzie, bo nienawidzi Ruskich albo islamistów, to nawet nie zaprasza się go na kolejną rozmowę. Szpieg ma kochać ojczyznę, nic więcej. Ale jeśli przychodzi ktoś, kto czyta Tołstoja i Dostojewskiego w oryginale, jest zachwycony „rosyjską duszą”, zapraszamy z otwartymi ramionami. Tak jak tych, którzy znają arabski i uważają, że islam to jest poemat.
  85.  
  86. – Tak.
  87.  
  88. – Hm.
  89.  
  90. – My to bagno bierzemy na siebie, żebyście wy się nie musieli o to martwić.
  91.  
  92. – Każdy wywiad jako organizacja właściwie przestępcza, która łamie prawo innych krajów, narusza normy etyczne, moralne, polityczne, działa w stanie wyższej konieczności. Dla dobra i bezpieczeństwa naszych obywateli, naszych rodzin również, i wszystkich ludzi, którzy jadą z nami metrem czy bawią się na stadionach. Naszym celem jest działanie w taki sposób, żeby chronić życie ludzkie czy majątek. I jeżeli wywiad dobrze pracuje, to wojny nie są potrzebne.
  93.  
  94. O wojnach, życiu i śmierci decydują politycy. Colin Powell, pokazując Radzie Bezpieczeństwa plansze z platformami, na których rzekomo Saddam produkuje broń chemiczną, doskonale wiedział od wywiadu, że w Iraku nie ma tej broni. Ale potrzebował tej wojny, by się pozbyć Saddama. Wojny, w której zginęło ponad milion cywilów.
  95.  
  96. My, owszem, najczęściej przynosimy złe informacje, że coś nam grozi, że jest niebezpiecznie, ale nie wypowiadamy wojen.
  97. – A skąd pani wie, że nie ostrzegliśmy?
  98.  
  99. – To proszę tam skierować swoje pytanie. Ja mogę wysypać z rękawa sto sytuacji, w których informowaliśmy kierownictwo państwa o różnych istotnych kwestiach, a ono nic z tą wiedzą nie zrobiło.
  100.  
  101. – Czasem człowiek dochodzi do kresu, czuje w środku, że „coś” poszło za daleko. Mam koleżanki i kolegów, którzy podjęli decyzję o odejściu.
  102.  
  103. – Wielokrotnie. Podjąłem ją w 2007 roku.
  104.  
  105. – Nieważne, kto rządził. Do tego doszły wypalenie, zmęczenie, apatia. Mimo funkcji dyrektora biura cały czas pracowałem operacyjnie i czułem, że straciłem entuzjazm do tej roboty. Kiedy usłyszałem byłego premiera, który w telewizji TVN pluł na polskie służby, szlag mnie trafił. Facet, dla którego pracowaliśmy, kłamał publicznie, że my uprawiamy politykę. Ja wiem, że politycy kłamią, ale jak łże premier… Fuck, to już było dla mnie za dużo.
  106.  
  107. – Bo na szefa wywiadu przyszedł Andrzej Ananicz, który poprosił, żebym jeszcze popracował. Uważam, że był najlepszym szefem polskiego wywiadu. I wspaniałym człowiekiem.
  108.  
  109. – Dopiero po czterdziestce stałem się prawdziwym werbownikiem. Dopiero w tym wieku człowiek dojrzewa, bo życie dopiero wtedy się wypełnia. I 80 proc. agentów, których zwerbowałem, i spraw, które znam, opiera się na ludziach, którzy godzili się na współpracę z niskich pobudek.
  110.  
  111. – Ludzie mają różne potrzeby, niekoniecznie finansowe, a my pomagamy im je zaspokoić.
  112.  
  113. Nie werbujemy sklepikarzy, fryzjerów czy nauczycieli, tylko generałów, dziennikarzy, biznesmenów, osoby, które coś mogą i mają dostęp do ważnych informacji. Najczęściej są wykształcone, inteligentne, o określonej pozycji społecznej.
  114. – Dotknęliśmy sedna sprawy. Człowiek jest jak góra lodowa. Lśniąca na powierzchni, ale to pod nią kryją się żądze, interesy, chęci. I w ten brudny wymiar człowieczeństwa wsadzamy łapy.
  115.  
  116. – W dużym uproszczeniu zaledwie 20 proc. ludzi ma rozmaite dysfunkcje psychiczne, chociaż u polityków czy wojskowych ten procent się zwiększa. Pieniądze, żądza władzy, chęć zaspokojenia ambicji… Pani by nie uwierzyła, jakie ludziom przyświecają motywacje.
  117.  
  118. – Zaszkodzić szefowi.
  119.  
  120. – Tak. Albo są tacy, którzy sobie roją, że są najlepszymi agentami na świecie, i kształtują politykę naszego kraju za pomocą wywiadu rosyjskiego.
  121.  
  122. – Szanowna pani, proszę włączyć telewizor. Kiedy obserwuję niektórych polityków, to widzę ten ukryty dół góry lodowej. A skoro ja to widzę...
  123.  
  124. – Oni nie tylko widzą, ale też orzą w tym głęboko. Wystarczy zidentyfikować, czego komu potrzeba i gdzie są te jego słabe punkty.
  125.  
  126. Jeden z bohaterów „Odwetu”, Arsen Fiedotow, oficer rosyjskiego wywiadu, mówi, że rozłam społeczny w Polsce, który sięga katastrofy smoleńskiej, jest Rosjanom bardzo na rękę. Nie tylko korzystają na tym rozłamie, ale jest wiele dowodów na to, że go kształtują.
  127.  
  128. – Większość ludzi ma niedoróbki. Predyspozycje do pracy agenturalnej ma 20-30 proc. z nas. Człowiek, który ma normalnie ustawione potrzeby, hierarchię, etykę, zawód, jest niewerbowalny. Na dziesięć opracowań werbunkowych więcej niż połowę się odpuszcza, bo szkoda czasu. Na pięć jeden werbunek się udaje. Agent musi chcieć pracować, tylko taki agent ma wartość. Ale dobry wywiad potrafi sprokurować sytuacje, które doprowadzą do tego, że interesujący nas człowiek wpadnie w tarapaty. Wtedy przychodzimy my i mówimy: ja ci pomogę, a on nawet nie ma pojęcia, że wszystko to nasza robota.
  129.  
  130. Są też ludzie, którzy sami do nas przychodzą, ale oni są najniebezpieczniejsi. Bo przecież oferentów czasami się podkłada. Dlatego najlepszy jest ten, który jest zwerbowany, i to z trudem.
  131. – To kwintesencja naszego bytu i kultury. Są duże kłamstwa i „sweet little lies”, jak śpiewał mój ukochany Fleetwood Mac, i przemilczenia, słowem – cała paleta kłamstw. Ludzie kłamią na potęgę codziennie, a nawet sami siebie okłamują, co jest najgorsze, i oficer wywiadu musi lepiej niż inni wiedzieć, jakim potężnym narzędziem manipulacji drugim człowiekiem jest kłamstwo. Dbamy, by młodzi ludzie, którzy przychodzą do wywiadu mieli świadomość, że otrzymują potężne narzędzie psychologiczne.
  132.  
  133. – Praktycznie, metodą prób i błędów. Przez podpatrywanie innych, czytanie literatury, obserwowanie życia, studiowanie psychologii, mechanizmów społecznych i danych socjologicznych.
  134.  
  135. – Jeśli oficer zacznie kłamać i wykorzystywać poznane metody w domu, to polegnie szybko. Oczywiście, w domu też kłamiemy. „Wyniosłeś śmieci?” – pyta żona przez telefon. „Wyniosłem” – odpowiadam, mimo że nie wyniosłem. Ale to drobne kłamstewko, nieporównywalne z tym, że ukrywasz przed żoną pieniądze. Szpieg, który kłamie w domu, prędzej czy później zacznie kłamstwo wykorzystywać w pracy. Oficer, który ukradnie służbową złotówkę, jest niegodzien dalej służyć, bo on wtedy postawi przecinek nie tam, gdzie trzeba, żeby sporządzony przez niego dokument lepiej wyglądał.
  136.  
  137. Stosujemy kłamstwo jako narzędzie pracy, ale w relacjach między nami, między szefem a przełożonymi jesteśmy najbardziej szczerą i prawdomówną służbą na świecie.
  138. – Nigdy tego nie robimy. Jesteśmy funkcjonariuszami państwa, a oficerom nie wolno przekraczać granicy intymności w pracy z naszymi obiektami. Dlatego nie oglądam „Homeland”, bo w trzecim odcinku Carrie poszła do łóżka ze swoim pakistańskim informatorem. W każdej służbie, za taki numer następnego dnia wylatuje się z pracy. Dlatego że związek intymny z obiektem czy figurantem powoduje przeniesienie relacji na inny poziom, na poziom silnej relacji emocjonalnej.
  139.  
  140. Poza wszystkim wykonałaby pani rozkaz, by dla zdobycia informacji pójść z kimś do łóżka? W dodatku z kimś, kto się pani nie podoba i od kogo na przykład śmierdzi?
  141. – Nie, nie, nie. Oficer wywiadu właśnie dlatego, że para się takim zawodem, w którym dominują kłamstwo i manipulacja, jako człowiek musi mieć silną psychikę i etykę oraz musi być odporny na takie dwuznaczne sytuacje. Owszem, używa się uwodzenia, żeby doprowadzić do nawiązania relacji, ale granic seksualności nie przekraczamy. I koniec. Oczywiście, wywiady wykorzystują seks w swojej pracy, ale od tych zadań są osoby, które nie są funkcjonariuszami.
  142.  
  143. – Ależ jesteśmy ludźmi i mamy drobne lub mniej drobne wady, które próbujemy ukrywać. Kłamstwo, na którym się znamy, ma dwa oblicza. O jednym mówimy wtedy, gdy człowiek coś ukrywa i kłamie, a o drugim, gdy przypisuje sobie cechy, których nie ma. Każdy z nas to ma, każdy. Ważne, żeby być tego świadomym.
  144.  
  145. – Nie tylko rak krtani zmusił mnie do zastanawiania się nad swoim życiem, do rozważań, kim jestem. W połowie lat 90., kiedy wróciłem z zagranicy, wiele miesięcy spędziłem w szpitalach. Dziś ważę 103 kg, a ważyłem 62, kiedy przyszedł do mnie ordynator i powiedział, że bierze mnie w nocy na trzecią operację, ale robi to po raz ostatni. Wiedziałem, co to znaczy. I wie pani, co poczułem? Ulgę.
  146.  
  147. – Pomyślałem, że znowu na tym stole zasnę i już może się nie obudzę, poczułem ulgę, że nie będą mnie już więcej oglądać. Straciłem wtedy włosy, miałem gigantyczne strupy na głowie, byłem cuchnący i w tym stanie widzieli mnie mój nastoletni syn, matka i ojciec. Miałem już dość. Cudem wyszedłem z tego przy dużej pomocy Agencji Wywiadu, byli wtedy szefowie z klasą. Ale od tego czasu zmieniłem swój stosunek do życia, do rzeczywistości. Nie to, że go nie doceniam, że nie mam poczucia ważności i wartości życia, ale jednak mam do niego stosunek relatywny. Kiedy potem oglądałem śmierć innych ludzi, to nie wydawała mi się ona tak straszna. Raka miałem wiele lat później. Od tamtej pory mówię jedną struną.
  148.  
  149. – Wie pani, jak to jest po raku? Kiedy lekarz ci mówi: „Słuchaj, wyleczyłem cię, a jeszcze pół roku temu miałeś wyrok śmierci z terminem sześć miesięcy na uporządkowanie spraw” – to jesteś w stanie euforii.
  150.  
  151. Drugie życie. Wszystko pachnie, ludzie są cudni, ale za pół roku cokolwiek cię zaboli, popadasz w obsesyjne myślenie, że to rak. I znów zaczynasz się bać, co opisałem w nowej książce.
  152. – Dzięki tym książkom nie dopadł mnie syndrom odstawienia. Wciąż żyję poprzednim życiem, planuję werbunki, operacje, odnoszę sukcesy i ponoszę porażki, a to wszystko ze sprawdzonymi przyjaciółmi.
  153.  
  154. Poza tym chcę po sobie coś zostawić. Moja praca szpiegowska była anonimowa – ja wiem, co zrobiłem, za darmo nie dostałem odznaczeń, ale nikt inny tego nie wie. Co więcej, moje własne państwo jeszcze mnie opluło, nazwało przestępcą.
  155.  
  156. – Nie tylko mnie. Politycy opowiadają bzdury o naszych emeryturach, bo średnia emerytura u nas wynosiła trzy tysiące z groszami. Ja miałem wysoką, bo odchodziłem z bardzo wysokiego stanowiska. Notabene tę emeryturę przyznał mi premier Jarosław Kaczyński jako zwierzchnik Agencji Wywiadu, i to on awansował mnie na pułkownika.
  157.  
  158. – Nie jesteśmy mięczakami. Ale to boli. Najbardziej boli poniżenie. Jest wiele koleżanek i kolegów odznaczonych i zasłużonych o wiele bardziej niż ja, którzy mają miesięcznie tysiąc złotych na życie. Są tacy, którzy zginęli na służbie, a ich rodzinom zabrano renty.
  159.  
  160. – Tak, ale nie zrzesza on tylko emerytowanych oficerów wywiadu. Są w nim oficerowie, którzy przyszli do służby po 1990 roku i już z niej odeszli. Jesteśmy grupą środowiskową, a nie grupą męczenników.
  161.  
  162. To nie jest tak, że zebrali się esbecy i opłakują dawne czasy. To nieprawda, ale tak nas próbują przedstawiać. Są wśród nas ludzie, którzy byli w podziemiu, skąd przyszli do służby. Albo dzieci nieraz bardzo zasłużonych działaczy podziemia i opozycji demokratycznej. I oni są moimi przyjaciółmi.
  163.  
  164. – Tak, żeby przedstawić dobry etos naszego życia. Oczywiście, że ja nie piszę literatury, która ma konkurować do Nike, tylko prozę, która ma dać ludziom rozrywkę, opowiedzieć jakąś historię i dać nam oraz tym, którzy jeszcze służą, satysfakcję. Bo oni wiedzą, jaki prawdziwy kumpel kryje się pod fikcyjnym bohaterem.
  165.  
  166. Myśmy przysięgali Rzeczypospolitej w 1990 roku i ja jestem jej wierny, pisząc książki. Kto je zna, to widzi, że ta wierność jest dla nas kluczowa – nurzamy się w ludzkich brudach dla dobra całego kraju i społeczeństwa. Nie dla jakiejkolwiek partii. To, że ona niszczy naszą pracę czy kraj, to zupełnie inny aspekt.
  167.  
  168. – Ale tak jest. Dlaczego Brytyjczycy mogą mieć Jamesa Bonda, Amerykanie Jacka Ryana, Szwedzi Karla Hamiltona, a my ciągle byliśmy opluwani przez własną władzę. My, którzy dla tej władzy pracujemy. Dzięki moim książkom pozostanie po nas etos.
  169.  
  170. Sprzedałem ich ponad 700 tys. , co oznacza, że dotarłem do około 5 mln czytelników, którzy nie pozostają obojętni. Piszą do mnie 16-letnie dziewczyny, pytając, co mają zrobić w życiu, by być takie jak Sara. I 80-letnie kobiety, które twierdzą, że przywróciłem im nadzieję na to, że są jeszcze tacy Polacy jak Konrad czy Dima.
  171.  
  172. – Kiedy oddałem książkę do Czarnej Owcy, Paweł Książkiewicz powiedział, że nie wypuści mnie z pokoju, póki nie podpiszę z nimi umowy. Dodał jednak, że muszę zmienić nazwisko. Zapytałem, dlaczego nie mogę być wreszcie Włodzimierzem Sokołowskim. Przez całe zawodowe życie miałem inne nazwiska i już się cieszyłem, że wreszcie będę mógł używać swojego, ale usłyszałem, że jak napiszemy, że były agent nazywał się Sokołowski Włodzimierz, to jednak…
  173.  
  174. – Niestety. I usiedliśmy z Marcinem, z Ludkiem i z Sarą…
  175.  
  176. – Tak. I wymyśliliśmy Vincent V. Severski. Czyli Vincent Viktor – bo Vincent i Viktor oznacza po łacinie zwycięzcę. A Severski, bo to łacińska transkrypcja mojego nazwiska legalizacyjnego. A chcieliśmy, by nazwisko było pisane alfabetem łacińskim, ale brzmiało też globalnie. Żeby było transnarodowe, jak nasze życie, praca itd. Czyli Severski od Siewierskiego. Bo ja się nazywałem Siewierski.
  177.  
  178. – Siewierski to jest tak zwane nazwisko legalizacyjne. Przychodząc do służby, zmieniamy nazwiska, słowem – tożsamość i wszystkie dokumenty wewnętrzne podpisujemy nazwiskiem legalizacyjnym. Ale nigdy pod nim nie pracowałem.
  179.  
  180. Moje dziecko nazywało się Sokołowski. Kiedy szedłem do banku, to byłem Włodzimierzem Sokołowskim. Kiedy przekraczałem granicę służbowo, to byłem Siewierskim.
  181.  
  182. – Kowalski. Maciek. Ale nie zawsze byłem Polakiem.
  183.  
  184. – Prawda. Szwecja daje mi komfort dystansu i nadzieję, że nie dostanę nerwicy ani depresji.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement