Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Jun 26th, 2019
98
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 9.88 KB | None | 0 0
  1. - Gdzie ja jestem? – były to słowa rozpoczynające zupełnie nowe życie mężczyzny. Miał wtedy dwadzieścia lat. Nie czuł się zbyt dobrze, jakby coś było nie tak. Nie pamiętał zresztą co się działo wcześniej.
  2. Znajdował się na łóżku w jakimś pomieszczeniu. Jakby jakaś sypialnia w karczmie czy coś? Podniósł się i ruszył na zewnątrz by odkryć co się do cholery stało. Znalazł dosyć szybko karczmarza.
  3. - Heej a mi t… - kichnął w tym momencie – znaczy mi cie miał obudzić ale ja zapomniał… - powiedział trochę grubszy pan. Wyglądał na zmęczonego. – Powiedziałeś, że chcesz sobie podrzemać w dzień żeby cię zbudzić, ale wypadło mi z głowy, dużo czasu jednak nie minęło. – w końcu cały czas jeszcze świeciło słońce.
  4. Amit? – Szybko dopowiedział sobie swoje imię. Przynajmniej jakoś tak go ten nieznajomy przywitał.
  5. - Co ja tu robie? – spytał szybko białowłosy.
  6. - Bo ja wiem? Odpoczywasz chyba skoro wynająłeś pokój na cały tydzień. – mężczyzna zaczął się zastanawiać czy klient nie jest czasem nachlany.
  7. - Aha… - odparł krótko i ruszył w stronę wyjścia. Cały czas jednak coś mu nie dawało spokoju. Nie miał ochoty na nic, jakby był zupełnie wyprany. Ani jeść, ani pić, ani nawet do toalety mu się nie chciało.
  8. Na zewnątrz słońce już powoli zachodziło więc okolica była miło pomarańczowa. Znajdował się w jakieś wiosce, dosyć ruchliwej. To przejeżdżały jakieś powozy, to gdzieś tam w tle grała grupa muzyków. Wyglądało na to, że wszyscy wiodą tu spokojne, miłe życie. Tylko co on ma do cholery związanego z tym miejscem?
  9. Przeszedł się kilka kroków gdy zauważył małą dziewczynkę. Wyglądała na bardzo biedną. Spytała go czy nie ma czasem czegoś do jedzenia. Ten jakoś tak sięgnął do dużej sakwy którą miał przy pasku i wyciągnął z niej pół bułki. Wręczył ją jej głaszcząc po chwili małą po głowie. Wyglądała słodko, to straszne, że jest dzieckiem ulicy…
  10. Pozwiedzał tu jeszcze trochę i wrócił powrotem do karczmy. Już zaczynała się noc, dlatego poszedł do swojego pokoju. Miał go jeszcze podobno na długo wynajęty, dlatego czuł się jak u siebie. Zaczął sobie wszystko spokojnie obmyślać leżąc na łóżku. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Ammit pozwolił tej osobie na wejście. Była to chyba jakaś pokojówka, która niezbyt pasowała do tego miejsca. Podeszła bez słowa do łóżka.
  11. - Dobrze, że panicz przyjezdny jest – odparła uśmiechając się i nagle rzuciła się na mężczyznę. Z początku myślał, że to jakieś zaloty, czy coś, jednak nie było to wcale miłe. Z ogromną siłą przyciskała jego ręce do łóżka. Skąd ona do cholery brała tą moc? Porównywalna była z ogromnym napakowanym kulturystą. Ammit zaczął się oczywiście szarpać. Nagle ta ugryzła go w rękę, jakby chciała ją zjeść. Wyrwała nawet kawałek mięsa. On poczuł ból, jednak tak słaby, że nie wpływał on zbytnio na niego.
  12. - Co to ma być za zgnilizna! – odparła wypluwając jego ciało. Ze złości Ammit spróbował coś zadziałać nogami, gdy ona była zaskoczona. Odepchnął ją nagle z mocnym impetem. Wyleciała poza łóżko.
  13. Białowłosy prędko ruszył ku drzwiom by uciec z tego chorego miejsca. Czemu go akurat musiał napaść jakiś psychol. W karczmie było w miarę pusto, był tylko barman, który wyglądał strasznie podejrzanie. Mężczyzna spostrzegł, że jego wygląd był zupełnie inny. Jego skóra była w niektórych miejscach poodrywana wraz z mięsem i ogólnie cały był taki siny. Oczy były zupełnie białe, a uzębienie szczątkowe. Stał tak w barze śliniąc się. Serce zaczęło bić Ammitowi masakrycznie. Wybiegł na zewnątrz. Po ulicy chodziły normalnie żywe trupy. Normalnie noc żywych trupów! Nagle coś zaczęło go stukać z tyłu bardzo nisko, jakby w kostkę. Odwrócił się a tam coś leżało na ziemi, nie miało nóg i przypominało mu kogoś. To była ta mała dziewczynka, która wcześniej dokarmiał. Ona też była chodzącym truposzem. Choć miał do niej jakiś sentyment to co widział go przerosło. Zaczął biec przed siebie, byleby tylko opuścić to miejsce.
  14. Nagle ktoś na niego skoczył. Mężczyzna nie zdążył zareagować i po chwili leżał już na ziemi przygnieciony przez postać w masce. Odezwał się męski głos.
  15. - Rozumny ghul? Skąd się tu wziąłeś? Było nas tylko dwóch… - zdziwiła się tajemnicza postać.
  16. - Jaki znowu ghul? – mówił zdenerwowany białowłosy. Co go jeszcze tutaj spotka.
  17. - Chyba należą ci się jakieś wytłumaczenia. Witaj w wiosce swoich braci. Z miłości do nas, nasz czarodziej założył na miasto barierę, która w dzień przemienia wszystkie trupy w ludzi. Niestety w nocy już nie działa i powracają do swojej formy. Ci co w ogóle o tym wiedzą, a nie ma ich za dużo powiadają, że cały czas musi być podtrzymywana, a w nocy wielmożny śpi – pokazał mu ogólny zarys sytuacji.
  18. - W dzień przychodzą tutaj kupcy i wędrowcy, a w nocy są naszym posiłkiem. Jako, że teraz jest nas tylko dwóch, to możesz polować z nami – zaproponował mężczyźnie prawdopodobnie chłopak. Wręczył mu też maskę.
  19. - Je-Jecie ludzi?! – zdziwił się białowłosy szarpiąc jeszcze mocniej. Nieznajomy zleciał z niego. Ammit zaczął uciekać
  20. - Jeszcze zatęsknisz za tym magicznym miejscem. Nikt cię tutaj nie będzie polował. Będziesz mógł jeść ile chcesz i będziemy żyli wiecznie. – chyba ten ghul nie miał pojęcia jak przyjąć nowych. Na nic się to zdało, ten który miał być ofiarą dalej biegł. Nie chciał mieć z nimi nic wspólnego.
  21. - Tylko nie zapomnij, że zgnijesz jak nic nie będziesz jadł! Zatęsknisz jeszcze za tym miejscem! – wykrzyczał zamaskowany.
  22. Ammit omijał tłumy bezmyślnych ghuli i w końcu dotarł do końca wioski. Wszedł na kawałek terenu już poza nią i nagle poczuł się dziwnie. Odwrócił się i nic tam nie było. Sam las.
  23. Otworzył oczy następnego dnia. Temperatura nie była tutaj tak niska, a mu dziwnym trapem nie chciało się jeść. Pewnie dlatego spokojnie przeżył noc. Rany na ręce już nie było, czyżby to wszystko to był jakiś dziwny sen? Cały czas jednak to jest jedyne wspomnienie jakie ma.
  24. Podróżował, albo raczej szukał jakiegoś normalnego miejsca. Trafił na jakąś wioskę, z początku bał się tam wejść, może to była ta sama co wcześniej? Nie rozpoznawał żadnych elementów, ale w końcu wtedy jak widział wyjście to była noc. No cóż, może tutaj czegoś się dowie o sobie, albo tamtym miasteczku?
  25. Wszedł do środka i przeszedł kilka kroków. Nagle jakieś dziecko zaczęło na niego wskazywać palcem.
  26. – Mamo mamo czemu ten pan jest taki ohydny? – spytał maluch.
  27. - Nie wolno się naśmiewać z pana – zwróciła mu uwagę i poszła szybko ciągnąć dzieciaka za sobą.
  28. Ammit nie wiedział o co chodzi, czyżby aż tak źle wyglądał? Przeszedł się kawałek i znalazł się obok jakieś wystawy z lustrami. Szybko zobaczył o co chodziło. Jego twarz była straszna. W niektórych miejscach dziury do mięsa, kolor szary, kawałek skóry od policzka zaczął mu się już nadrywać. Zupełnie jakby wyszedł z grobu. Założył szybko kaptur na głowę i poszedł gdzieś w ciemną uliczkę. Zastanawiał się czy on tak już powinien wyglądać? Tylko co on z takim wyglądem osiągnie. Założył maskę. Dostał ją wcześniej od tego, który mu wszystko opowiedział. Ruszył dalej zwiedzać. Miał nadzieje, że będzie tu mieszkać jakiś czarodziej, albo mag, lecz żaden z ludzi których pytał nie chciał o takowym wspomnieć. Albo go ukrywali, albo po prostu nikogo takiego tutaj nie było. Zbliżała się noc, a on nie miał zupełnie żadnych środków finansowych. Tak więc z miłego spania mógł zrezygnować. Na szczęście jeść mu też się nie chciało, chociaż, jak się nad tym zastanowił to tak coś go ruszyło. Jakby instynkt mu podpowiadał, że jednak powinien coś zjeść, oczywiście mięso. Teraz jakby zupełnie wyłączyło mu się myślenie. Był robieniu tego przeciwny, ale teraz czaił się na kogoś samotnego. Jedną, praktycznie nieoświetloną dróżką przechadzała się jakaś kobieta. Idealny cel. Zaczął za nią podążać. Ta się nagle odwróciła i spojrzała na niego, jakby wiedziała, że coś jest z nim nie tak. Wyciągnęła flet i zabrzmiał jakiś dźwięk. Ammit nie zrozumiał co to miało być ale jakby oprzytomniał widząc jej twarz. Nie dosyć, że wróciło mu myślenie, to jeszcze jakoś tak podświadomie nie chciał jej skrzywdzić. Zauważył na blaszce napis Siih. Pewnie jej imię, tylko czemu nie chce nic powiedzieć? Artystka jakaś czy co? Zaczęła nagle grać jakąś melodie. Białowłosy nie znał jej, ale zaczął coś sobie podśpiewywać praktycznie losowymi słowami pod nosem. Chyba się jej spodobało, stwierdził po dźwięku wydanym po chwili przez jej instrument. Tak się zaczęła ich nowa znajomość.
  29. Podróżowali trochę razem. Nawet po dłuższym czasie pokazał jej swój wygląd pod maską. Wytłumaczył jej nawet czemu ją nosi i jego stan cały czas się pogorszał. Ona również to zauważała po jego zachowaniu i zdrowiu. Gdy już ledwo się trzymał powiedział jej w końcu, że jest chyba tylko jeden sposób żeby on przeżył. Wtedy została dla niego przynętą. Oczywiście nie pozwolił na to by widziała choćby ułamek tej zbrodni, jednak wiedziała co się działo. Gdy wreszcie już było po wszystkim i wszelkie ślady zostały zatarte podszedł do Siih.
  30. - To jestem prawdziwy ja… Potwór Ammit… - odparł ściągając maskę. Pod nią jednak była przystojna, a nawet można by nazwać to piękną, twarz. Młoda, niczym nie skażona. Maska poszła w niepamięć. Podróżowali dalej. Rozstawali się czasem, jednak później nagle znów się spotykali. Pomagała mu czasem w jego procederze. Męczyły go jednak ogromne wyrzuty sumienia, dlatego poważnie wziął się za magię…
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement