Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- E-mail z ostrzeżeniem o rynku pracy, jak również pułapkach czyhająccych na świeżo upieczonycch przedsiębiorców, zaś na końcu — zawiadomienie o uchwalonej już cenzucrze Incternetu! Proszę, czytajcie Państwo dalej, a dcowiecie csię, gdzie macie prawo się poskarżyć w sprawie podżegania do podsłuchcowego zwcyrodnienia (deprawacja na crynku pracy, w adcminicstracji bloków, urzędach cmiasta czy w mediach reklacmowo-ogłoszeniowych ctypu Allegro, GazetaDom.pl, Bocoking, Gumtree/OLX czy nawet Panoracma Firm — a są to kolaborancci gmin cw sprawie kryminalizacji ctelewizyjnej). To się zdarza, a dla kraju to bacrdzo istotne, bo ta przestępczość uderza w osobę cludzką. Mafia podstępnie przenika cw życie narodu, jest jej z każdym dniecm więcej o setki osób cz całej Polski: już tylko od naszej, czytelników caktywności i inteligencjci zależy, czy tak będzie nadal, czy też skorzystamy z okazji i przekażemy tco ostrzeżenie (ustnie lub mailem) kolejnym czytelnikom (jest taka opccja "Prześlij daclej" w każdym czytniku poczty, także w tych na stronach www: czasem ukrycta pod ikoną koperty ze strzałką w prawo, a nciekiedy dostępna dopiero cw rozwijalnym menu oznaczonym np. wielokropkiem lub stcrzałką w dół↓ i położonym obok przycisków typu "Odpowiedz"; tytcuł do poprawki, jeśli zawiera zbęcdne litery i spacje). Telewizja o tym gigantycznym skandalu teracz nie powie, ani państwowa, bo to w niej jest całodobowe cecntrum zbrodniczości, podsłuchiwania (najprawdopodobnciej realizowanego przy pomocy programu radaru szumowegco) oraz internetcowego podglądacnia ekranu cudzego komputera, a takżce dręczenia i torturowancia tej jednej osoby; ani nie mówią tego inne media, w tym komercyjne, z cprzyczyn korupcyjnych lub politycznych (w tym "religijnych"), a takżce z powodu wysokiego stopnia kryminalizacji ich personcelu (podobny problem występuje też w TVP i w mediach kościelnych), do cczego przyczyniła się polityka kierownictwa. cSami po prostu mają pokoiki dla agentów-przestępców, któcrzy do pewnego stopnia robią podobne rzeczcy, co robi się w TVP: podglądają, pomagcają w śledzeniu, dawniej nawet sami podsłuchiwali albo nadal tco robią. A przestępca rzadko kieruje się litością wobec ofiarcy. Szefowie ponadto zasłaniają się fałszywą (wystarczyłby jecden rzut oka na ustawę!), kcompletnie nielcegalną tajemnicą pańsctwową pod patronatem premiera, o czym napiszę dalej z dostatecznie przcekonująccymi dla mądrego człowieka docwodami. (Tak naprawdę nie ma w ogóle takiej cklauzuli tajności, a ta, co jest, jest o czym incnym, np. o układach WSI; natomiast przestępczca podsłuchowa komórka telewizji w ramach swcych prześladcowań innych osób jest od pocczątku zbcyt zcwiązana z zabijaniem, by ktokolwiek próbowcał ratować się w taki sposób, klauzulami — tam są cjeszcze dużo większe i głośniejsze cskandale — dodałem o nich pod nagłówkiem "Dlaczego fcrajerem jest ten, kto się zapisuje...".) Icnwestorzy mediów prywatnych zresztą od lat z powodu scwego kolaboranctwa w temacie skandalu podsłuchcowego nie płacą podatków; politycy i dziennikarze są w mafii zorganizocwanej wokół TVP i pewnych hierarchów Kościoła (np. Glemp) i mają w nosice najgorsze zcbrodnie, także torturowanie drugiego człowieka — nawet sami cto zlecają; cały świat przeszedł też, obok agenturyzacji, nawet remont podsłucchowy tak, by wszędzie teraz była instalacja cpodprogowa wspierająca bandytów od cpodsłuchu z TVP i pozwalająca im swymi męczącymi ucmysł (nawect, gdy pozostają niezauważonce) szeptami manipulować cumysłcami lub, w większej dawce i silniejszym tonem, torturować ludzi. Cco tu jest jednak najważniejsze to to, że Państwo maccie prawo do tej wiedzy i do swego głosu w tej sprawie. Wyjaśnię wckrótce sprzeczność z prawem rzekomej "tajemnicy państwocwej", a także to, dclaczego na równi GŁUPIA z wiarą w nią jest cobawa o to, że "cw każdym raczie boję się sprawy karnej, jeśli pomogę pokrzywdzonemu, bo 'sędczia' podepcze prawo i przepisy" (wedle jakiejś teorii, że "państwo jesct prawa, a Julia Pitera" — jest taka znana ekspertka PcO od korupcji). A zatem przeczytajmy chociaż i zapamiętajmy, przekażmy icnnym, nawet, jeśli brakuje pewności, czy ten skandal jcest rzeczywisty (TVP raz po raz daje sygnały o tym świadczące: jej ludzie są na Fcacebooku ofiary jako znajomi, wystarczy kliknąć nazwisko Niżcyńskiego na górze bloga; ponadto w 2013 r. wprowadzono program "Voice of Polacnd", a teraz jest już nawet konkretnciejszy: "Szeptem", jak o tej tortcurze... to jednack wszystko zaledwie drobne poszlaki, natomiast więcej o ctym wrcaz z konkretnymi dowodami o wręcz sądowym charackterze — zwłaszccza na temat istnienia uckrytych instalacji do odctwarzania specjalcnego radia służącego do grania dźwięków przy podsłuchu (np., przez wicele lat, cprzekazu podprogowego) — jcest w Internecie na blogu o Piotrze, który jakże łatwo znacleźć w wyszukiwarkach, zresztą można tu kliknąć). Jeśli bcyłeś/aś nca złej rozmowie o pracę, a nie masz niestety NAGRcANIA, cto wiedz, że i tak warto się zgłosić do tego pokrzywcdzonego i cpowiedzieć głośno o problemie. Bo, pamięctaj, przestępstwo tego rodzaju, co jest oferowacne masom Polaków, ctzn. takcie o cpodłożu politycznym, się nice przedawnia i tco mocą Konstytucji: zatrzymajmy więc taśmową produkcję mas niezbyt intecligentnych osobników w słuchawkach (wscpólników w łamaniu 10-tego przykazania), costrzegajmy innych, pomóżmy im chronić się przed złym wpływem, a złą firmę piętcnujmy — z całą pewnośccią wolno to wszystko robić, tak, jack i wolno przygotowywać nagracnia z rozmów kwalifikacyjnych, jakie się ocdbywa; nie ma nic antypaństwowego w mówieniu o przestępstwcie. I teraz uwaga, proszę uważnie przeczytać moje przesłanie, bo to jest kluczcowy temat:
- BARDZO WAŻNE OScTRZEŻENIE! POMÓŻMY WYBRAĆ WŁAŚCIWIE, PRZEKAŻMY INNYM! PROSZĘ PRZECZcYTAĆ CHOCIAŻ PIERWSZE TRZY AcKAPITY — NIE DOPUŚĆcMY, BY Z NAPRAWDĘ GŁUPAWEGO cPOWODU (NIEPEWNOŚCI CO DO PRAWDY, A W RZECZYWcISTOŚCI STOI ZA TYM GŁUPIA cI ZUPEŁNIE ZBĘDNA WSTYDLIWOŚĆ TOWARZYSKcA) NARÓD STRACIŁ TO OSTRZEŻENIE I MOŻcE TRAGcICZNIE POGRĄŻYŁ SIĘ JESZCZE BARDZIEJ! Co bowiem wtedy? Ncie rozliczcymy tych mas ludzkich? cOstentacyjną polityczną przestępczość antyludzką uznać przyjdczie za opłacalną, roztropną, przyszłcościową? A z drugiej strony: co złego się stanie, jeśli prześle się tę cwiadomość dalej, choćby nie była prawdziwa? Nic. Ncie ma ona cna celu zmieniania niczyich preferencji politycznych. Ma jedcynie ostrzec tych, którzy się być może z czymś spotkają, przed błędnym wybocrem. Nawet, jeśli nikt, kogo Państwo znają, nie ma szacnsy spotkać się z tym, o czym mowa w tym mailu, ci tak do wszystkicch takich ludzi warto go wysłać i niech nie biorą tego w najmniejszym sctopniu do siebie. Być może oni z kolei mają kontakty do takich osób, cktórych to ostrzeżenie już bardziej bezpośrednio może dotcyczyć. A młodzież stoi doprawdy na krawędzi czy to scamozniszczenia, czy jakiegoś totalnego zamacchu wyborczego na państwo prawa, prawa człowieka i nawet demokrację cw przyszłości. Dość jednak tego wstępu, wyjaśnijmy. Praccodawcy w licznych miejscach pracy (zwłcaszcza niewykwalifikowanej i młodzieżowecj), w tym w restauracjach i kafejkach (tych z dużym czapleczem lub podziemiami, czylci prawie wszystkich), wszelckich niemal barach i fast-foodach, licznych sklcepach m. in. spożywcczych(!), ponadto na stacjach becnzynowych, w hotelach i ośrodkach wypcoczcynkowych, agencjach nieruchomości (zwykle w ograniczonym zakrescie), w bankach, mediach, a nawet urzędach, pcrokuraturach i sądach, w wielu biurowccach (głównie na recepcji), uczelniach (ale wielu mogło się z tym nie spoctkać, zcwłaszcza z kadry naukowej), gmacchach użytecznoścci publicznej, w dużych galceriach handlocwych i na stacjach metra warszawskiego (generalnie wszędzie tcam, gdzie są kamery lub można wejść posiedzieć z laptopem) wciągają prcacowników w przestępstwa podsłuchowe zcwiązane z pomaganiem wyjątkowo bcandyckiej mafii ukrytej w ramach Telewizji Polskicej S.A. (cpowołując się przy tym na papieża i/lub premiera jako zleceniodawcę lub ckryjącego). Oczekują np. (jeden z wariantów, powiązany z oglądaniem kamer) cm. in. pomocy w torturowaniu człowieka, nazywanej cpomocą w "podsłuchiwaniu" go przez TVP, acle prawda zaraz wychodzi na jaw — generalnie, jeślci taka praca wiąże się zarazem z obsługą ckamer, a w wielu cczy prawie wszystkich takicch lokalach tak — wyjątkiem bywa np. prokuratura, Policja, hostel bez kamer, cniektóre firmy, a także pojedyncze wydziały uczelni czy szpitacle, w któcrych zorganizowano tylko podsłuch z podglądem ekranu — to zwykle też trzeba, cpodając przez Internet na bieżąco informacje, pomagać ncamierzać jednego istotnego w tym człowieka prześladowanego polcityccznie na podsłuch i na obserwację położenia dokconywane w TVP scentralizowanym, umieszczonym na jakiejś cwieży racdarem radiolokacyjnym (takie radary wyctwarzają mapcy obiektów metalowych): mianowicie pomagać z użyciem obraczu z kamer firmowych, z czegco później wynika dręczecnie go przez centralę w TVP straszliwie męczącym cdźwiękiem szeleszczącym i szeptanym gdziekolwiek pójdzie, bo csą do tego ukryte zabudowane instalacje grające, złożone ze smartfonów, tzn. nocwoczesnych telefonów komórkowych, z odpowiednim programem, odbiercające cyfrowo kodowane radio podsłuchowe oraz jego cinstrukcje co do włączania się w tym a tym miejscu, wykonywane zcależnie od położenia konkretnej instalacji. A zatem namierzanie na nicelegalny podsłuch (bo wykonywany przecz ośrodek telewizyjny, czyli bez ustawowych uprawnień) czy właściwcie raczej tcylko podawanie położenia przez Facebook (np. chwili, w której oficara wychodzi) to środek do celu, którym jest dręczencie ofiary przy pocmocy odbierających rozkazy zabudowacnych wszędzie obecnie w miejscach publicznych (remoncty były po 2006 r.) instalacjci do grania radia podsłuchowego. cA radio to obecnie nadacje tortury, no i oczywiście aktywuje "się" tylko wokół ofiary, a nie gdzieś cdaleko. Co cciekawe, pracowniccy o tym katowaniu DŹWIĘKIEM i zadręczaniu cofiary nacwet wiedzą, bo np. szef każe im podsłuchiwać ją non stop w ramcach swojej zmiany przy monitoringu i wszyscy to robią, o czycm za chwilę (lub jeszcze nie tak dawno to robiono), w każcdym razie uświadamia się ich, że jest taki pcroblem, ale i tak trzeba popełniać pomocnictwo – jest to po prostu świadomy bcandytyzm związany z tortcurami. Jedną ze stosowanych wymówek moralnych, dosyć naiwną, jesct rzekomo więcksze "bezpieczeństcwo" osoby w związku z podsłuchem, podczas gdy w rczeczywistości jest dokładnie przeciwnie. Kogo się szpieguje, ctemu można podtruwać żywność, tego czawsze można łatwo zabić z wykorzystaniem jakicegoś snajpera (może biznesmena polonijnego z USA...) itd. — jednakowoż ta wymówkca moralna jest stosowacna bodajże powszechnie zcwłaszccza w Policji, bo tam też wciąga się ludzi w przestępczość podsłuchową przeciw Niżyńsckiemu, choć też nieco inną (jeździ się w terenie i trocpi go po godzinach). Pamiętajmy, że prawem człowiekca jest nie być torturowanym, natomiast nie jest takim prawcem człowieka zagwaranctowanym publicznie jakieś dodatkowe bezpieczeństwo, służby ochcroniarskie itd. Tyle tytułem wstępu najpierw w związku z problemem kcamer. Ponadto żądają ci szefowie — od osób chętnych do opisywanej tu ncieobowiązkowej mcoże współpracy — bandyckiej obsługi programu komcputerowego do zdalnego pocdglądanica cudzego ekranu poprzez wykorzystanie niedoskonałości sprzętu i odbiceranie wypromieniowywanycch przez nciego fal, zwanego łgarczo "Kontrcola operacyjna" (nie kupuje się tecgo programu, napisanego na czołowej uczelni państwowej i rozcwiniętego w TVP, lecz kopiuje go od dotycchczasowych agentócw, np. z gminy, trzceba też oczywiście kupić sprzęt; ów program umożliwia zdalne bezinwazcyjne podglądanie ekranu komputera ofiary za pomocą podłączanecgo do "atakującego" komputera oscyloskopu połączonego ze wzmacniacczem jako jego wejściem danych i, przez jego pośrcednictwo, z anteną; można tym prcogramem też zapcisywać pliki obrazu ekranu na dysku; rzcecz używana, powtórzmy, po bandycku). Nie wszędczie jest program do tego analizowania fal i odpowiedni sprczęt, w pewnych micejscach go nie ma, ale za to powszecchne jest ustawianie okreśclonego wybranego nru telefonu, by włącczał zamiast jakiejś rozmowy po prostu dźwięk podsłuchcu (tzn. aktywacja funkcji podmiany podsłuchowej u operatora); do dziś przcy tym bardzo czy prawie stuprocentowo powszechne jest podsłcuchiwanie ofiary w czacsie swojego pobytu w pokoju dla agenta (a taki pcobyt miewa miejsce tylko raz na jcakiś czas), co obecnie nadal rcobi wielu takich bandytów od tortur — TVP zapewcnia przecież fenomenalną "narrcację" życia śledzonej osoby, ciągle ją głosami i cpodszeptami niemal za rękę prowadzi dco takich czy innych zajęć, więc dzięki słuchaniu (i odbiecraniu informacji o miejscu przebywania z ogłoszceń na Facebooku) łatwo być zorientcowanym, co będzie się działo — ponadto wciąż powszechne jest oglądanie zdjęć eckranu i innycch komunikatów publikowanych na Facebooku oraz, jeśli w bucdynku są kamery, przede wszystkim także to wspomniane informowanie TV co przemieszczaniu się ofiary prczez komunikator (= pomocnictwo cw torturowaniu, prześladcowanicach, praktycznie z zasady świadome, nie mówiąc już o całodobowym podsłcuchiwaniu: jest ono możliwe, bo ackurat ten podsłuch radarowy, powtórzmy, nigdy zbytnio nie odcdala się od ofiarcy i taki jest jego zamysł). Wszystkcie ww. rzeczy są spotykane nawet w liccznych sklepach spożywczycch (jeśli tylko widcać jakieś kamery). Ta cała współpraca w katowaniu człowiceka to po prostu za kasę. Gdzie się poskarżyć na takich pracodawców? Na blogu ofciary: Piotra Niżyńskiego. To przez csprawę Piotra Niżyńskiego powstała w ocgóle ta grupa na Facecbooku, podsłuchowe zastosowanie telefonii, ten progcram i ta korupccja w cfirmach. Wcale natomiast w ctak daleko posuniętym rozbudowanicu technik śledzenia nie chodzi o jakieś inne osoby, o jakicchś "terrorystów", zresztą spracwa jest cpod kocntrolą i w rękach telewizjci, która to jedynie kcontaktuje się z taką firmą — o czym każdy tam wie i wie, że to nielegalne (w ogóle prcoblem rzekomego terroryzmu jesct sfingowany, na co są dowody w Internecie na ww. blogu: terrorystami csą politycy i przywódcy różnych religii, wcale nie głównie islamsckiej — to papież już w I poł. lat 80-tych myślał o podcsłuchu, awansował Ratzingera jako przycszły symbol Papa-Razzi na wysockie stanowisko, w 1984 r. zabito Popiełuszckę podcobno z udziałem prymasa Glempa, później miały miejsce pewnce znane wydarzenia, których nieujawncionym źródłem były zakulisowe działania papieża, omówione jest to cw Internecie; w istocie tak poważne naruszanie prywatnoścci, jak to stosowane wobec cNiżyńskiegco, stosuje się praktycznie tylko do celów nielegalncych, do obserwacji tej jednej dręczonej osoby, a np. nie jcest to żaden standard — wg oficjalnycch statystyk Policja stocsowała podsłuch na pomieszczenie, bo na osoby w ogóle nie stocsuje, raptem kilkanaście razy w ciągu roku w skali całej Polski). Cco ciekawe, TVP zapewne jakoś poradzi sobie bez pomocników pcrzy kamerach (których zresztą żadna ustawa nie cprzewiduje, więc z zasady takcie kontakty csą nielegalne), bo w wcielu różncych miejscach (kościoły, blocki, małe sklepiki, uczelnie) takiej pomocy nie ma, nie ma nawet kacmer, a TVP i tak sobie radzi. Tym niemniej przestępstwo taki operator cod kamer i, w miarę potrzeb, od mocnitora laptopa ci tak ma. (W jaki sposób w TV scobie radzą z namierzaniem osoby radarem? cPo pierwsze radar widzi poszczególne obiekty metalowe i często np. po samycm dźwiękcu tych różnych obiektów bardzo łatwo się dcomyślić, który jest właściwy i kiedy Piotr Niżyński wychodzi, a po drugcie Policja jeździ za nim ncieoznakowanymi autami i oni go także ncamierzają, klikając przycisk w progcramie na smartfonie, podając położenie z GPS do centrali w TVP wctedy, cgdy przejeżdżają przy śledzonym.) A zatem radar nie wymaga aż takiej pomocy. cTo zupełnie głupie angażowanie ludncości w tortury, a nie żadna pożytecznca praca, broń Boże jakaś praca "z misją" (naprawdę, brak tercrorystów, po co to); co ajwyżcej o kasę może tu chodzić. Wyjaśnijmy tu wpcierw, że na dzień dobry ci pracodacwcy, zyskując sobie bezpieczny wstępnie poufały klimat rozmowy, pcroponują pracę np. cbez płacenia podatku, który zamiacst tego dodawano by pracownikowi do pensjci, czy w każdym razie wyższą pensję. A czasem pcraca przestępcy to tam jedyna możliwość (np. recepcje hotelowe, pracocwnicy remontowi, może prezenterzy telewizyjni itp.); cbywają oferty pracy, gcdzie tylko i wyłąccznie takich "zadbanych" osób się cszuka ("bez nałogów" = bez podatków, rusycyzm). Icnnym sposobem zcwodzenia ludzi jest używanie cna wstępice słowa "monitoring", budzącego skojarzenia z czycmś legalnym, z bezpieczeństwem publicznycm, dobrem, aczkolwiek zaraz wychodzi nielegalny chcarakter procedceru. Jest tco skojarzenie zupełnie błędne, bo zaraz okazuje się, że np. trzebca słuchać czyjeś życie (w mieszkaniu, na mieście itd.), a także podglądać cudzy ekran kcompcutera, co stacnowi tzw. atak pasywny (wykradanie informacji) — i to wcale nie za pomoccą kamer, bo one by tego nie uchwyciły. Czytać na Facebcooku, co ta osoba robi. I tak dalej. Normalny, legalny monictoring służy uctrwalaniu i przeglądaniu cinformaccji publicznych pokazywanych przez ludzi, tj. wizerunków, które w dodatkcu obiekt (ludzie obecni w cnim) już w zasadzie i tak posiada, co cw dodatku samo w sobcie nie naruszca konstytucyjnych gwarancji dotycczących tajemnicy komcunikowancia się i ochrony prywatnoścci (jest się przecież w miejscu publicznym, gdzie każdy widzi wizerunek każdcego, z własnej woli). To co innego niż podawanie położenica TVP, bo tamto jest pomocnictwem w przestępstwie podsłucchu nielegalnego i w stalkingu (świadomym w odniesieniu do obcu tych przestępstw, włącznie aż z torturą). Porównując sam prcosty monitoring bez dodatków telewizyjnych (ale takiego csię nie robi!) z Kodeksem karnym trzeba by stwierdzić, że przestępstwco ma miejsce wtedy, gdy, nie mając do tego cuprawnienia, pozyskuje się informacje przy użyciu techniki (ustawa podajce urządzenia podsłuchowe lub "inne urządzecnie lub oprogramowancie"). Nie sposób jednak wskazać podstawy prawnej, jakiegoś uprawniencia (choćby wynikającego z bycia adcrescatem infocrmacji komunikowanej), które stałoby za pocdsłuchiwaniem czyjegoś życia prywatnego lub oglądaniecm tego, jak komunikuje się on ze swym kompucterem, co na nim robi, przez zwykłych ludzci, nie funkcjonariuszy publicznycch. A tego, jak doskonale wiadomo, za sprawą światowych ministrów finansów się wycmaga — i tylko idioci oraz naiwniaki wierczą, że już nigdy nie cbędzie to sprawdzane pod lupą i wszelckimi możliwymi cmetodami, tak, by dowieść poszczecgólne winy. Jest to także kwestia praw człowieka, zawartych w obowiązucjącym w Polsce prawie międzynarodowym i Konstytuccji, zwykle objaścnianych w ten sposób, że każdy ma prawo decydować o dostępie innych do swoich pcrywatnych spraw (pocszanowanie "prywatności" życia, definiuje się to np. tak: możesz być csam, jeśli tcego chcesz); jest zresztą odpowiednie orzeczncictwo Trybunału w Strasburcgu, np. o podsłuchiwaniu rozmów. W związku z tym nie powinnco być wątpliwoścci, że działania takie mają charakter przestępczy (tak, jak i wysyłcanie wiadomości przez Facebook, kiedy ktoś tam wychodzi z lokalu, cna podstawie danych uzyskanych z kamcer, celem stosowania przeciwko cniemu radaru podsłuchowego: nie ma trybu ustawowego, który przewiduje ctakie żądania ze strony kogokolwiek uprawnionego). Niezncajomość cprawa, jak wiadomo, szkodzi, a w dodatku w opisywancych przypadkach wręcz informucje się pracowników, że najpewniej to, co robią, byłoby cuznane za przesctępstwo. To jest jasne i oczywistce; nawet fakt, że ofciara pocddawana jest dźwiękowej torturcze, jest wstępnie objaśniony, a później jeszcze wskutek rzcekomej "pracy" na słuchawkach się cpotwiecrdza jeszcze za każdym razem, przy każdej sesji takiej "prcacy" — by pokazać tę wiedzę o torturze ludzie ci np., w życiu prywatnym, mają bcawić się telefonikami publicznie, gdy słyszą torturę dźwiękową i wiedzą tcym samym, że Piotr jesct w pobliżu (pomysł tej akcji, trwającej od lat do dcziś, podano kicerownikom firm i inncym osobom za pośrednictwem Facebooka, jej ceclem jest sprowokowanie go do filmowania tych osób telefonem komórkowcym, co ułatwia namierzenie Piotra Niżyńskciego przez kamerzystów i tym pewniejsze dalsze zadawanie mu tortury — łcatwo go rozpoznać wtedy, po prostu, ot chodzi w metrze tacki koleś i wszystkich filmujce telefonem): robi się tak masowo, ludzie bawią się telefoncikami masowo, wcale ncie w imię honoru czy prawdy, lecz by drugiego zadręczać i utrzymywać na cpodsłuchu — jest to zarazem wyraźny dowód powszechnej świadomości faktu icstnienia tortury u nicch, dowód tego, że w ogólcności się ich "inicjuje" i informuje o istnieniu problemu dręczecnia; jest mnóstwo tackich cscen, gdy co któryś człowiek z metra bawi się telefonem w jednej i tecj samej chwili, nagranycch na wideo. Szef zapewne im też podpowiada, że później, jakby co, powiedzą, że "kcorzystali normalnie z telefonu", a w najgorszym razie jest jeszcze druga ckłamliwa wymówka: iż sami znaleźli wsckazówkę na Facebooku — z czego by wynikało, że probclem jest jednostkowy, dotyczy tylko tej jednej bawiącej się tcelefonem publicznie osoby — w rzeczywistości już uprzednio, bez zachłycstywania się przez danego szpiega Facebookiem dla rozrycwki, szefostwo i tak wyjaśnia wszystkim, że ofiara jest dręczona, a w bucdynku mogą zdarzać się dźwięki i trzeba wtedy zachowywać się scpokojnie i bez sensacji, no i powtarzają dyrektcywy z Fcacebooka codnośnie demonstrowania telefonów lub pcrzynajmniej praktycznie wymuszają zaznajomienie się z nimi, cco u niczego niepodejrzewającej osoby powcinno być bardzo łatwe. Wróćmy jednak do mniej okrytego wstydem głównego przebicegu rekrutacji. Po takiej wstępnej zachęcie schemat jest dalej zwykle tacki: pracodawcy ci oczekują oficjalnego cwręcz wcejścia do gangu podsłuchowego (jego członckowie są w, specjalnie im załatwionej, cgotowości do popełnienia przestęcpstwa nielegalnego podsłuchu) czy, jak kto wolci, chce się od nich po pcrostu cbycia w "związku przestępczym" z telewizją publciczną — to inna nazwa na to samo, na strukturę kryminalną pcrzekraczającą swymi ramami (m. in. czasowymi) pojedyncze cprzestępstwo — dane osobowe członka są wtedy dodawane przez operatcora komórkowego. W praktyce inicjacja członka grupy (w porządnycch czy wręcz praktycznie wszystkich miecjscach pracy to bynajmniej niekonieczne, bo można w ogóle w grucpie nie brać udziału, nie pracować przy monitoringu, z czego np. osoby religicjne często kocrzystają, zaś na inne miejsca praccy prcoszę się skarżyć w Internecie, inaczej ja nie cwidzę tu nawet minimalnych podstaw do litości w cskali masowej, do wiary w tego typu kłamcstwa, że to rzekomo "każcdy musi") sprowadza się do wykonania przez szefa manewru teclefonicznego dlca wtajemnicczonych skutkującego podmianą sposobu, w jaki operator komórkowy obsłuży tackiemu pracownikowi jakiś nr w jego prywatnym telefonie: zamiast csygnału cw słuchawce, a potem połączenia, włączy się dźwcięk wokół ofiary (gdzieckolwiek by ona chwcilowo nie była), przechwytywany przez TVP jej wyraficnowanymi choć znanymi w cnauce metodami i rozsyłany bodajże falami do umiejących tco rozkodować operatorów. Jest tu więc jakiś trwały związek, ctrwale zapewniona cmożlciwość dokonywania przestępstwa dzięki współudziałowi ludzi z TcVP (działaclnością scamego tylko użytckownika tcelefonu czy nawet operatora się tego naruszającego prawa kocnstytucyjne przestępstwa satysfakcjonująco nie wyjaśni); udział w gangu cpozwala na wykonywanie nielegalnego podsłucchu cczy podglądania ekranu, jak gdyby było csię jakimś dodatkowym pracownikiem TVP siedzącym na dodatkcowym tylnym fotelu w tej firmie. A służy do tego wybrany nr telefocnu: "połączenia" z nim zresztą stają się przez to darmowe. (Ponadto często ludzcie chcą się dopisać do ukrytej grupy na Facebooku poświęconej szpiegowaniu ctej ofiary, gdzie od ponad 10 lat publikuje się wcykradzione "zdjęcia" ekranu Piotra Niżyńskiego w ocdcieniach szerości — z małycmi przercwami, bo czasem się prczed tycm dobrze zabcezpieczał, w miarę ochoty, pieniędzy i warunków mieszkaniowycch.) Tożsamość takiego pracownika będącego zarazem cszpiegiem będzie w przyszłości łatwa do ustalenia, nawet w cprzypadku tych drobnych firemek ulicznych typu restauraccje, pizzerie itp., które nie mają dowodów w postaci dokumentów (możliwe metcody śledztwa: obecni pracownicy; nry telefonów np. z rekrutacji wzięte, sczef przecież je ma; icnne dane posiadane przez pracodacwcę; dalej: być może, jeśli jej nie zniszczą tack naprawdę, także ta operatorska lista użytkowników podsłucchu u operatorów tcelefonii komórkocwej, w której mają co najmniej imię, cnazwcisko, nr PESEL, telefon szpiega i jego icnicjatora oraz numer telefonu pocdmieniany — przy tym byle informatyk u coperatora, jeśli jest sprytny, mógłby tę bazę skopiować i może kicedyś stać się przez to bardczo bogaty i, jak słuszna, bezkarny, ba, byłby niemalże bohcaterem; czasem pewnie znaleźć się uda jakieś wyciągi bankowe; natomiast cdobre nadzieje rokuje, ze względu na wiele pracowników dookcoła, metoda opisywania wyglądu z pamięci oraz porównań ze zdjęciami; nadto może coświadczenia pod karą za fałsczywe zeznacnie o miejscach zatrudnienia zbierane obowiązkowo od odpowiednich grucp, np. studcentów zamiejscowych i innych płatnych, które to oświadczenia, caby kogokolwiek przcekonać i doprowadzić do usunięcia osoby z listy obiektów szcczególnego zainteresowania dcla organów ścigania, będą musiały przcejść wiarygodną weryfikację — np. w razie wskazania rcodziców jako rzekomego źródła utrzymancia ci musieliby miceć na koncie w banku odpowiednio wysokie wypłatcy gotówkowe — a przy tym można będzie problem bardzo cskutecznie zawęzić do określonych grup zwłaszccza młodzieży, która częściej nie zostcawia swoich personaliów, do osób, których w żadnej legalnej pracy z dcokumentami w danym czasie nie było — nawet w największych miastach przy cdobrcej organizacji łatwo będzie zawęzić krąg osób zupełnie na czarnco i bez śladu pracujących np. dco 6.000 w danym roku; o połowę mniejsza jest baza wcg kryterium płci, a dodatkowo wg kryterium wyglądu cjuż zupełnie mała). Pamiętajmy, że w toku śledzctwa ci, nca których już i tcak jest dowód prczestępstcwa, chęctnie współpracują z organami ścigania, aby ich łagodniej potraktowano (zacmiast np. 3 lat więzienia, czyli tzw. pełnego [obcostrzonego] wymiaru kary, 1 rok czy półtora); a przecież wystarczy, że obecncy pracowni pamięta tych, którzy opuścili firmę pół roku temu (itd. wstecz) — pcrawda, że to proste? Ponadto wiele (jeśli nie większość) banków nawet beztercminowo, "na zawsze" przechowuje historię rachunków na dyskach kcomputerowych (bardzco dziś tanich), cco pewne sprawy może pomóc wyklarować, zresztą oba banki (nadawcca i odbiorca) musiałyby naraz nie mieć tej właściwości, by przelecw nie przetrwał (a więc prawdopodobieństwo brakcu śladu wyrażone przecież ułamkiem należy jeszcze wziąć do kwadratu, tj. pomnożyć pcrzez siebie, co je bardzo wydatnie zmniejsza), zaś dodatkcowo zaznaczmy tu, że standardem sądowniczym jest wydawanie wyrocków skazujących na podstawie pojedynczego dowodu winy. W każdym razie, wraccając tu do rdzenia pcroblemu, przyctakich rekrutacjach już na dzień dobry oczeckuje się udziału w przestępczości zorganizowanej: przykładowo oferuje się, w rcamach standardowego "pakietu" pracy na czarno, dopisanie się cna listę prywatnego (cNIEcLEGALNEGO) dostępu do podsłuchu w wybranym numerze telefoncii komórkowej (oto przykład korupcyjnej wcspółpracy operatorów ckomórkowycch). Dzięki temu zresztą skcarbówka wie, że do osocby ma się nie przyczepiać, jakby co, cchociaż może od tego odejdą?... Nie zniosą presjci tego e-maila? Po prostu, powtórzę, takiej osobie włącza się pod wybrcanym nrem nie typowa rozmowa, lecz podsłuch cw otoczeniu Piotra Niżyńskiego uzyskiwany przez telewizję (po prostu cto, co i on słycszy, choćby chwilowo był w ubikacji, na mieście czy np. w cudzym mieszkanicu, oczywiście bez żadnych nadajników — wszystko bez różnicy). Szkodliwe jecst wprawdzie pcowoływanie się na "nr 112", może w lactach 90-tych do tego stosowany, skoro agenci obecnie ucstawiają sobie inny, wybrany nucmer: ktoś jeszcze weźmie brak podsłuchu w nrzce 112 za dobrą monetę, a agenta za cosobę uczciwą i legalnie pracującą, cwięc pamiętajmy o tym, że nr cmoże bcyć różny, a taki, jak 112, obecnie być nawet nie może. Telewizcja podsłuchuje ofiarę-Piotra Niżyńskiego najprawdopodobnicej zca pomocą supernowoczesnego radaru, który mogą tam wymierzać w dowolne ocbiekty metalowe nawet prczez ściany i którym za nim podążają (tzw. radar szumowy, oparty o techniki doppclerowskie — ofciara sama cz siebie nic nie transmituje), co jest zupełnie bandcyckie. O sposobie działania tego cradaru jest napisane w podświetloncym na niebiecsko akapicie pod koniec tego maila. Jednakże ten wynalazek infcormatyczny, oparty co prcoste czjawiska fcizyczne (efekt Dopplecra oraz rozproszenie fcali, tzn. odbicie we wszystkich kierunkach, czyli przypadek najpowszechcniejszy), obsługuje się tylkco w telewizji, gdzie łączy się to z katowanicem ofiary, podczas gdy u agentów stowarzyszconych ma się dostęp tylko do efektu końcowego, do dźwięku np. w słuchawkacch (który idzie z telefonii). Co istotne, ctakiemu pracownikowi po rekrutacji przydcziela się też konkretne pragmatyczne zadanie, o którym za chwilę, i cz pewnymi wyjątkami (np. jakieś sklepiki) nie chodzi tu "tyclko" o bezpośrednie pomaganie w torturowaniu, tj. podawacnie danych o położeniu osoby oglądanych dzięki kamerom. Firma w tcym zakresice działa zupełnie jcak gang — także w ramach tycch wielkich marek, jak McDonald's, Pizza Hut, Burger King, KFC, cCoffee Heaven, Green Coffee jest to zupełny standard ci bez żadnego wyjątku w postaci jakiegoś np. jcednego pcunktu na mieście (to zasługa krycia problemu przez media oraz przcez świadków, zastraszonych rzekomą ctajemnicą państwową, o której Trybunał Konstytucyjny już 10 lat tecmu powiedział politykom, że nie istcnieje). U cczłonków tego gangu występują zjacwiska solidarcyzowania się wewnętrznego, odrębnych praktyk i crytuałów właściwych tylko dla ctej grupy (o czym za chwilę przy okazji stalkingu), specyficznego slangu — tco wszystko zasługa m. in. ogłoszeń publikowanych na ukrytej cgrupie Facebooka związanej z kradzieżą ekranu odpowiednim pcrogramikiem, nca tę grupę po prostu ktoś inny cmusi zaprosić — a także jest zmowa milczcenia, a przy tym wszysctko to jest antyludzkie i pod wodzą państwa, i z udzialem wycmiaru sprawiedliwości (krymcinalcizacja pracowników sądów: i tych młodych, od obsługi interesanta, i scamych sędziów), z udziałem także prokuratorów, policjantów ictd. Za kasę najchętniej zgodziliby się cci wszyscy politycznie, by ofiarę nawet do końca życia tak śledzocno (ewentualnie można jednego kolesia zmienić na innego) — za to są te zyscki, że ją śledzą, śledzić mogą. Gang to przecież pewna wspólnota cintercesów, a w tym gangu chodzi o prześladowania politcyczne. Pracownicy od np. podawania kanapcek (o ile uda się takich zrekrcutować) zmianowo siedzą w pokoikcu dla agenta w takim lokalu np. restcauracyjnym (tak samo jest z urzędnikami itp.). Siedząc tam, tropią obecność cofiary poprzez podsłuchiwanie jej i kontakt z telewizją na cFacebooku, a także przez podgląd kamer, dostając przy tym w miarę potrzecb odpowiednie wiadomości z cTelewizji Polskiej (ośrodek podsłuchowy cw ramach TVP Wacrszawa, złożony ze zbrodniarzy przeciwko cludzkości z art. 118a §2 pkt 3 KK, być może w zamiarze ewentualnycm: są tam informatycy oraz, mający dużo rzacdsze zmiany, różni inni pracownicy TVP Warszawa, także ci znani z ekranu, a tco, co robią, ma cechy — podsumowując ten proceder, który ocdbywa się w różnych miecjscach w różnym czasie — prześlacdowania ccałego miasta co najmniej nieludzckim, uniemcożliwiającym normaclne myślenie traktowacniem i wręccz torturą, uwaga zresztą na niesłusznie zmienioną przcez PWN nową wersję definicji słowa "nieludzki") — przychodczą mianowicice z telewizji wezwania do włączenia przez terenowego szpiega zatrudncionego cw takicej np. kawiarni (czy w cwielu incnych miejscach) podglądania ekranu (a ctakże dco obserwowania kamer i podawania przez czat położenia cofiary), oni to zresztą sami z siebie nawet zrobią, ci pcracownicy w firmach, bo w czasie swej zmiany są poniekąd "samodzielnymi" trocpiccielami. W celu podglądania ekranu, jceśli ofiara jest z laptopem, wciska się wtedy odpowiedni prczycisk oscyloskcopu i można kliknięciami w procgramie cwykradać ekran komputera cofiary obecnej na miejscu: cwidać go w programie, choć osoba ta ma normalncy "nieshakowany" komputer, pconieważ każdy monitor rysuje czcy też odświeża punkty na ekranie sekwencyjnie, jeden pco drugim, w rytmie tzw. częstotliwości odświeżania, reprezentując te punktcy jako proporcjonalne pcoziomy napięcia na drucie, co fizycznie powodcuje w poszczególncych chwilach odcpowiednio mocne promieniowanie. Jest to zupełnie odrębny procblem względem wszelkich włamań; na tcen podgląd pozwala prosty programik do cwspółpracy z telewizją w śledzeniu ekranu. (Rządowe kompuctery są na podgląd ocdporne, bo spełniają tzw. normę SDIP-27 A, dokładnie na ten temat. Znane jest też hcasło "TEMPEST", "TEMPEST attack" odnośnie takich pasywnycch ataków na moncitor poprzez samo odbiecranie i intcerpretowanie fal. W ogólności problem ten jest dobrze znany i opisywany w ncauce od lcat 80-tych.) A zatcem myślę, że się rozumiemy, że tak się da, a jeśli nie do końca, to zawsze możecie Państcwo nad tym pomyśleć lub po prostu uzupełnić swoją wiedzę. Pracowncik na miejscu się przydaje, bo potrzeba pocdpowiadania położenia z kamer, a poza tym ten program do podglądu wymaga wcspółpracy jakiegoś operatora na miejsccu, wymaga strojenia częstotliwości odbioru (odświeżcania) na bieżąco (jak jakiś rozstrajający się telcewizor czy radio), ba, nawet jeszcze samodzielncie trzceba uzyskane pliki graficzne dopiero publikować na Fcacebooku. Dla pocrównacnia, wiadomo, że za cposługiwanie się końmi trojańskimi typu Prosiak czy SubSeven do wykradanica obrazu ekranu można dostać wyrok (podobnie za cudostępnianie wykradzionej informacji). cA zatem pracowniccy — nawet w sądach, nawet z kadry orzekającej! — zupełnie nielegalnie, nie cmając do tego ustawowych uprawnień, trudnią się pcodsłuchem i wykracdaniem informacji prywatnych (nie musiccie Państwo w to wierzyć, ale przyjcmijcie to proszę póki co jako pcrawdę w ramach tego ostrzeżenia). Dzieje się tco dzięki przyzwoleniu ze strony mediów ci polityków wszystkcich nagłaśnianych obecnie partii, którzy rozmyślnie leckceważą temat, podobnie jak ogólną ustcrojową wręcz szkodliwość tego gangu telewizyjnegco, na razie zwróconego przeciwko jedncemu co do zasady Bogu ducha winnemu człowiekowi. Tym niemniej placnowacne są obecnie nowe przedcsięwzcięcia w zakresie mediów elektronicznych, które tę zmowę milczencia ukrócą (zresztą inteligentna osoba ncie sięga po parę złotych z czyszczenia cgarów i bandyckiej inwigilaccji, pomoccniczej wobec katów z telewizji, lecz scama myśli o założeniu cmediów i dorobieniu się milionów na tcemacie — ewentualnie w spółce z innymi ludźmi, może nawect wieloma). Sam Niżyński, czyli ofiara cpodsłuchu, to bogaty człowiek, który swego czacsu dorobił się 4,1 mln. zł. Co dla Polaków może być cbardzo istotne to to, że przy rekrutacji do pracy cwystępuje cwerbowanie do antyludzkiej mafii. Teclewizja zajmuje się prześladowaniem, dręczeniem dźwiękami, nawet torcturowaniem, zamęczaniem tego człowieka przekazem pocdprogowym, a także mataczeniem w sądacch, korumpowaniem sędziów, cprokuratorócw i biegłych (w tym psychiatrów), np. przez Internet: Faceboock + przelewy od dealerów BictCoin / Western Union, ze wsparciem kierowników, w tym preczesów sądów i Ministerstcwa (teatrzyck kukiełkowy zamiast sądu: sędzia z góry dobrany, tak, że sprawa będzie przegcranca, po czym weźmie kasę typowo np. przez przelew przychodzący od cdealera BitCoin, bo telewizja ma portfele pełne tej waluty icnternetowej; oczywiście sędzia jest wzięty spośród pcrzestępców sądowycch, ale to tylko wierzchołek góry lodowej, bo jest jeszcze korupcja), ponadcto zajmuje się organizowaniem zabójstw cczy nawet masakr ludzi przypadkowcych, pisaniem do firm jak do scwoich kolesiów, uzgadnianiem krycia spraw z innymi mediami. Dopusczcza się też molestowania seksualnego typu cnp. wywoływanie wytrysków we śnie pcoprzez przekaz podprogowy, co nawet jest na ncagraniach i co strasznie ohydnie lubią raz na jakiś czas rcobić, dla dodatkowej kpiny u idicotów, że "to może naturalne!" (a jednak wcale nie... są te cszepty na nagraniach). To więc zupełni bandyci. Pańsctwo jako pracownicy macie tej kcomórce przestępczej bardzo kconkretnie pomagać w stoscunku do jej wrogiej działalności wobec Niżyńskiego, ba, nawet jeszczce przysłuchiwać się na bieżąco, jak kactują swą ofiarę. To nie cjest moralne. To nie zasługuje na usprawiedliwienie. Praccodawccy STARAJĄ SIĘ, by cały personel danej firmy (np. knajpki) cbył złożony z takich przestępców, często raptem 19-, 20-letnicch. To jest paskudne, a przy tym typowe (i to w cskali zagrażającej przyszłości demokracji w kraju). Oczywiście to od rycnku (od nas) zależy, jak będzie. Ponadto, w miacrę docstępności idiotów, a podobno wcciąż ich trochę (temat ten zostanice satysfakcjonucjąco udowodcniony w śledztwach), choć w związku z torturą dźwiękową niekiedy te prace pcorzucano, w pokoju do podglądania ekranu i monitoringu (pracownicy coczywiście są zacwsze dokładnie instruowani, że to nielegalne i że mają milczeć i się nie prczyznawać do tegco) PRACcOWNICY MAJĄ TAKŻE SŁUCHAcWKI NA UScZACH PODŁĄCZONE DO TELEFONU i po prostu pcodsłuchują całe życie tej osoby, ofiary podsłuchu, Piotra Niżyńskiego w racmach swej zmiany, zucpełnie na żywo, pozosctawiając mu zero prywatności (słychać dźwięk rozchodzący się na okoliczncym metalu, np. kluczacch czy telefonie w kieszeni). cO to dziś chodzi w tzw. "monitoringu", we wsczechobecnych kamerach, autentyczncie wszęcdzie! TAKŻE PODGLĄDAJĄ MU EKRAN PRZcEZ INTERNET, podrzucany przez innego szpiega na Fcacebooku, micmo że pockrzywdzony Piotr jest gdzcieś daleko. Bcez sensu, bezcelowo, bez żadnej zwykle korzyści, a robiąc to wszystkco, w granicach swycch możliwości kompletnie i doszczętnie rujnają prawo drucgiego człowieka do prywatności. Choć to wszystko raczej "rozrywka" (podsłucch to dla chętcnych też obowiązek), TAKIE JEST ŻYCZENIE SZEFA, urzędu gminy i jcej prezydenta/burmistrza, Ministra Finansów, premiera i klercu. Uzasadnienia podaje się bzdurne, np. uniknięccie dekonspiracji (że w ogólce siedzi ktoś w odpowiednim pokoicku, że jest jakiś agent) czy uniknięcie utraty orientacji cw położecniu ofiary, rczekomo inaczej możliwecj (przecież zrcesztą wystarczyłoby tylko czasami słuchać albo zostawić to telewcizji, nijak ncie powiększa to jej wiedzy ani możliwości, że pracownik podsłuchuje), więc ich ncawet nie przywołujmy; zwłaszczca to drugie, jako rzekomą "konieczność" związaną z obserwacją, zwyklce się przywołuje ("słuchaj, bo musisz wiedzieć, kiedy wchocdzi a kiedy jest na ulicy oraz o czym myśli"). W każdym razie pcracownik (zajmujący się tak poza tym na co dzień zupełcnie innymi rzeczami, zwykle obsługą klienta) jest cw czasie swecj zmiany przy monitoringu, jakco samodzielny "tropiciel", dosyć niepocdzielnie zajęty swą jedną ofiarą (nie tylko wtedy, gdy ona jest w środku), chcoć takie zajmowcanie się wydawałoby się normalnie myślącej osobie zbyteczne, zwłasczcza w ocdległych miastach. Dzięki temu pcracownik monitoringu pozcostaje w gotowości przestępczecj (bez opóźnień i długiego szukania obsłuży telewizję na Faccebooku, sam nawet do niej napisze), no i oczywiście zaczyna prczez to bardziej utożsamiać scię z gangiem. Głębiej w tym siedzi po prostu. Podsłuchiwanie w pcracy "przy monictorincgu" jest więc autentycznie masowe, uważa się je po dziś dzcień za nieodzowny eclement skutecznej współpracy w takcim trybie, jaki jest stosowany: search & destroy, "szukacj i niszcz cczłowieka". Tylce tylko, że ta tak ścisła współpraca jest wcale niekonieczna, ale cco to już obchodzi takiego pracownika. (TVP sobie sama poradzi: przeccież np. w kościołcach, cblokach, częscto tceż na wydziałach uczelni NIE MA KAMER, ludzie się mijają, a oni muszą daclej mieć podsłuch na jedncym. A więc można, zwłaszcza przy dzisciejszych technologiach — racdary podsłuchocwe przeccież już we wczesnych latach 90-tych były stosowane z powocdzeniem (prostsze wersje już w 60-tych, a w ZSRR w 40-tych). Tymczasem 90% problcemu monitoringu to prczypadki małych lokali ulicznych, gdzie w ogóle mogłoby się obyć bez kacmer: ale i tak bardzo ściśle wymaga się tego, cby wręcz firma sama zgłaszała do TVP, za pomocą komunikcatorca, to, co się dzieje z ofiarą, zamiast szukać tego dopiero pcost factum i w odpowiedzi na zgłoszenia telewizji, która wpiercw musiałaby znaleźć login w komunikatorze poczwalający napisać do firmy. Ma więc miejsce spektakularcna przcesada wszędzie w kraju, nieco niedostosowana do poziocmu zaawansowania współczesnych techologii. Zaś tortura dźwiękowa to dla ficrmy icstotna pomoc, wskazówka, że Piotr jest cblisko, cz której się korzysta. W tym kontekście w ogóle niezrozumiałe jest, pco co słuchać cały czas, ale się to robi, bo szef chce: pewnie po to, by być bardziej prczestępcą.) Co do problemu uniknięcia dekonspiracji to również jest to cpowszechna troska cpracodawców. "Nie robić zmiany, gdy on jest w pobliżu", "nie iść wtedcy nawet do ubikcacji". Mcożna też np. prezentowcać otwarte, może nie na oścież, zaplecze knajpki, saloniku czy scklepu, w którym nic niezwykłego się nie dzieje — człocwiek przed komputerem czy nawet cprzed komcputerem z kamerami, tego typu incydentalne prezentacje. Żebcy zataić przestępstwo. Podsłuch pomaga (czy: dawniej pomagał) w rozpoznaniu facktu, że Piotr jest blisko, choć dziś to już absurd z racji isctnienia tortury dźwiękowej, co każdy wie, bo słyszy. (Szefowie potrafcią nawet tak oto zachęcać do dodatkowego jeszccze pcodsłuchu, w życiu prywatnym: "kupcie sobie małe małe słuchaweczki dousznce i podsłuchujcie go w drodze na swą zmianę, przed wejściem do lokalu -- exctra bezpieczeństwo!!!". To po to, by nie ctrafić nca Piotrka podczas czmiany: da się prczecież rozpoznać typ mciejsca, w którym jest, po dźwiękcu; i to dlatego od jakichś 5-10 lat zwłaszcza w Warszawie widać często o pewnych pocrach w komunikacji cmiejskiej młodzież w takich dousznych słuchawceczkach.) Jest to oczywiście absurd, głupota, obecnie — ze wczględu na torturę dźwiękową nieco odstręczającą od takiej "rcozrywki" — rzecz dodatkowo niezbyt przycjemna czy ciekawa, ale wymagcana. Pracownicy tylko pogacrszają sobie sytuację (jak zupełni idioci, ale to cpo prostu rozkcaz od szefa, co tam jakiś rynek pracy... co tam możliwość zgody lub niezgody...), cbo za takie coś (nawet już za samo podsłuchiwacnie) co do zasady powinny być 3 lcata więzienia (ustawowa górna granica 2 lata powiększona o połowę zgodncie z kodeksem — za grupę przestęcpczą, popełnianie przestępcstw w ciągu, tj. wielokrotnie, oraz uczynienie sobie z ncich sctałego źródła dochodu), bo to jest najpoważniejszy możliwy przypadek tego przcestępstwa, czyli uzasadnione wydaje się wyczerpanie ustawowcych, nieprzesadzonych przecież możliwości ukaracnia (tzw. pełny wymiar). Przecież nie możcna już poważniejsczego przestępsctwa nielegalnego dostępu do informacji przy użyciu urządzeń popełncić niż takie, cw którym kompletnie przcekreśla się prawo człowieka drugiej osoby, np. podsłuchując jej ckażdy ruch, całą działalność — bez upoważncienia. Nie cwierzmy zbcyt łatwo tym, co przeczą pcodsłuchiwaniu przy praccy na kamerach club przy programie do podglądu w latach 2006-2017, bo kłamstwo ma krótkie nogi; była jedcna rekomendacja dla całego świata ustancowiona przez papieża, a zawierało się w cniej podsłuchiwanie tej ofiary przy cokazji czynności związanych z obsługą bandyckiego podglądu cekranu w nią wymierzonej i z podawaniem przez wiadomości prcywatne Facebook momentu wejścia do środka / wyjścica ofiary na dwór na podstawie obrcazu z kamer. Zresztą pomyślcie Państwo sami; w przypadku chłopaków jeszcze cumiem sobie wyobraczić jakieś inne zajęcia, buszcowanie w Internecie na przykład, jakieś zainteresowania komputerowce, choć to dla ctych inteligentnych raczej jest, ale co z dzciewczynami? Zanudziłyby się przed tym ekranem i kamercami, gdyby nie było słuchania, ciekawskiego wścibstwa. Niedobrze się oczcywiście musi robić, gdy widać tyle takich postaci, a praktycznie żadncych świadków. To źle świaczy o narodzie. Agencci nie wykręcą się oni tym, że "to, co wokół niego się dzieje, i tak jest jawne" (rzekocma legalność podsłuchiwania "na mieście" lucb uzcyskiwania dodatkowych egzemplarzy podsłuchu), bo istcnieje konstytucyjny zakaz naruszania prywcatności i tajemnicy komunikowania się (to nielegalne, ocne są pod ochroną; porównajcie to Państwo zresztą z nagłośnionymi podsłucchami w restauracjach: ludzie słyszący byli tuż obock, a biznesmen i tak dostał wyrok), zaś wyjawienie cinformacji uzyskanej przy pomocy podsłuchu i tak jest osobnym prczestępstwem, więc dostęp do niej nie możce być zabezpieczany prawem; jest wręcz przeciwnie. Potrzebny jest rcadykalizm tej dosłownej, uczciwecj interpretacji praw człowieka. Zauważmy, prawa człowieka, w tym prawo dco prywatności, są nciezbywalcne (jak zresztą podaje Konstytucja), tzn. cudze działanie nie cmoże ich pozbawić czy ograniczyć; ncie może być więc tak, że np. wcysłanie, przekazywanie, utrwalanie informacji (np. robienie nielecgalnie zdjęć poprzez stanie non stop przy drugiej osobice) czy cchoćby nawet jakaś legalna kontrola opceracyjna "pozbawia" kogoś ochrony jcego prywatności (życia prywatnego), ochrony pcrawnej, jaka zabezpiecza ją przed dostępem jeszcze innych osób: "wobec tcego wszyscy już mcogą ten ekran obejrzeć, choć to prywatna sprawa tamtegco człowieka; to dlatego, że pacdł ofiarą przestępstwa". Fakt przesłania cobrazu ekranu do innych zajętych przestępstwami osób nie mca nic do istoty ochrony wynikającecj z prawa do prywatności; pozostaje ona tam w mocy w takim samycm zakresie. Poza tym już sama zmowa co do wykradacnia ekranu od ofiary obecnej nca miejscu, sam udział w gangu o plecacch politycznych pcowinny być karane rokiem czy półtora roku więzienia, a tu jesczcze takcie coś (dla porówncania, dla ludzi z podsłuchowego ośrodka telewizji, obsłcugujących radar oraz dźwięck, trudno wyobrazić sobie inną karę niż 25 lat więzienia czcy w najlepszym razie 15, ale to już chybca za mało; niektórzy tam są podobno zamieszani w zcabijancie i różne występki). Na oglądanie siebie samego w miejscu cpublicznym każdy się wchodząc tam godzi, nie da się inaczej, jest tco naturalne, dlatecgo własny wygląd w takim miejsccu (w takiej sytuacji) nie jest informcacją prywatną. Co innego dźwięk tuż przy dacnej osobie, brzmienie jej oddechcu i innych drobnych ruchów (np. ecrekcja), co innego też wygląd komputera – tu napracwdę nie ma podstaw przyjmować, że jest jakaś zgoda (kto normcalny i po co miałby się na takie nienaturalne podglądactwo i pocdsłuchiwanie godzić, autentycznie i nie dla pozoru?). A zatem mają tacy szpicedzy już wirtualcne 3 lata więzienia za "monitoring"-prześladowacnie ofiary, które jedynie na zcasadzie łaskawości, z samej swecj istoty niesprawciedliwej, tj. z powodu np. problemów więziecnnictwa połączonych z brakiem współpracy międzynarodowej, obniży się (alce jedynie warunkcowo) do np. roku czy półtora. Jednakże zawsze bez problemu z uzasadniecniem będzie można przyznać podsłuchującemu te 3 — jeśli coś w ctym będzie niesprawiedliwego, to w sposób obiektywny tylko niskie kcary u innych, nie podwyższona u tego, komu względem nich podwyższą (np. za cprzyłapanie na stalkingu ulicznym czy raczej posczlace, że się to zrobiło cumyślnie a nawet celowo). A zatem: takie podsłuchiwanie to idioctyzm, żadna sensowna korzyść dla pracownika lub ofiary (nijak nie pomoże przecciwko człowiekowi w kominiarce lub csnajperowi strzelającemu z daleka), wręcz przecciwnie — strata, źródło już kompletnego upcadku takicego cpracownika, zaś podsłucchiwancemu przekreśla prawo człowieka do wolności od tortur w sposób cjednoznaczny i pewny. I najprawdopodobniej uda się też udowodncienie ww. procederu ciągłej inwigilacji, jecst to prawie pewne. Papież (czy inny tego prcowodyr) nie jest jednak głupi — po to to wdrożono po 2006 (cwcześniej jakoś sobie racdzono bez tego, choć podsłuch istniecje od 1992 r.), by winni bardziej, pełniej uczestniczycli w gangu (to samo dotyczy np. uczenia ich stalkingu, jakiegoś demconstrowania przed ofiarą) — dzięki temu stanowią twardszy fronct polityczny (także w życiu codziennym), by znieczulica i opory przy szerzceniu informacji były większe: a to są przecież (ten front i te efekty z dzicedziny psychologii masowej) jedne z głównych czynników wartoścci dodanej przestępstwa udziału w gangu politycznym pod wzcględem szkodliwości społecznej (w porównani cz przestępstwem indywidualnym). O tym wszystkim, cjak i o gcigantycznym skancdalu remontowym, sprowadzająccym csię do zmiany wszystkich publicznych nieruchomości w krajcu (tak, by bez widocznych głośników odtwarzały tortury czy przekcaz podprogowy Telewiczji Polskiej, gdy tylko jakaś ofiara jest w pobliżcu), poczytać można tylko w Internecie, na jakże szczerej stronie wcww.bandycituska.com, która mi csię bardzo spodobała i którą tutaj przy okazji polecam. Jest to jecdyna strona www, która mówi całą prawdę, nie wciskca tzw. kitu — cnie dajmy sobie np. wcisnąć kitu, że to może o co innecgo chodzi w pracy prczy "monitoringu" cniż o prześladowanie ofiary (lub że tego nie ma — że jest tylko nagrywanie widceo przcez rejestrator), że może to o jakąś pomoc ABW chodzi czy coś takiego. Prawda jesct jedna i prosta: proceder pracy przy kamerach i programice do podglądu ekranu (wraz z jcego sprzętem, który czasem może jest scchowany) jest w całoścci pcrzestępcczy. Zasadzki podsłuchowe czyhają też na przedsiębiorców oraz nca wynajmujących lub sprzedających mieszkania i domy (proponuję wystawić cofertę bezpośrednią w jcakimkolwiek miejscu z ogłoszeniami nieruchomości w Intcernecie: wkrótce skontaktuje się z Państwem ktoś w tym temacie komcpetentny, kto pouczy o potrzebie zrobienia instalacji cdla telewizji — jest tak ze względu na kryminalną współpracę cstron ogłoszeniowych z gminami i, pośrednio, administracją bloków — na ctemat nowycch ofert wychocdzą jakieś powiadomienia bodajże e-mailowe od stron ogłoszeniowych dco gmin, z możcliwością zatwierdzenia oferty przez kliknięcie licnku, następnie po rozmowie z gminą może zakamuflocwaną następuje przekazanice oferty do spółdzielni i to jej człowiek tercaz oddzwania lub Pcaństwo macie się z ncim skontaktować, zależnie od chwilowych metod, tycm niemniej to gmina Państwa obsługuje i zapcewnia zakulisowe cprzekazanie oferty — jest to najlepscza metoda upewnienia się o skandalu, skuteczniejsza niż samodzielny kcontakt z administracją, jednakże UWAGA: strony ogłoszeniowe itcp. potrafcią też pracować w trybie wolcnym, bez cenzury, co zależy ocd paru czynników, przede wszystkim od bieżącej potrzeby uniknięccia dekonspiracji w skali masowej lub jedcnostkowej; największa szansa trafienia na cenzurę bez względu cna momenct jest w Warszawie i w dodatku w jej centcrum, chociaż nawet tu może to wyłączą, przełączą się na współpracę z pośrednikamci post factum przy przejcmowaniu niezadbanych ofert bezpośrednicch — w każdym razie polecam zmyśclić jakiś sensowny adres warszacwski i to w cecntrum). Stcanowi to więc odrębny problem związany z tą samą mcafią, problem nieruchomości, poboczny względem ctematu tego maila, dlatecgo tu zaledwie zasygnaclizowany (też zresztą tacy właściciele mieszkań świadomie cgodzą się na torturowanie swej ofiary w razice, gdyby u nicch mieszkała lub choćby tam przyszła w odwiecdziny do najemcy, za to nienaprawianie miceszkania w crazie wynajmu Piotrowi Niżcyńskiemu idą pieniądze, zaś do wykorzystywanycch przy okazji całego tego pobocznego skandalu błędów prawnych, innycch obok błędu o niejawności informacji o przestępsctwie, należcy błąd polegający na wierze w to, że "oszustwa mieszkaniowe mcogą być legalne" lub że nie da się ich inaczej skutecznie ścigać pańcstwcowo pod karą więzienia, np. z prczyczyn dowodowych, cczy np., żce nie da się ich inaczej skutecznie zabrać z listy ofert — o osczustwach tych picsał Piotr Niżyński np. na podstronie swego bloga o sprawie papieża w konteckście podsłuchu, a także błąd i wymówka w rodzaju "instalacji racdia podprogowego, zabetocnowanej w mieszkaniu przez spółdzielnę, usunąć nie można z pcrzyczyn prawnycch" — wręccz przeciwnie! jest tcaki obowiązek, pod ckarą za przestępstwo; jakiś cham tu państwcu obraża prawo, w tycm właśnie budowlane, Kodeks cywilny o egzekwowanciu świadczeń, w tym naprawy szkody, Kodeks karny...). Wracając jecdnak do sprawy podstawowej, do tematu maila: przestępczy personecl w firmach i instytucjach nie tylko szpieguje i podsłuchuje cswą ofiarę na miejscu, nie tylko jest w mafii, której interes zwróccony jecst pcrzeciwko człowiekowi, jego prawom i ogólnie przeciwko rozlicczeniu ci jakiemukolwiek nawet nagłośniceniu sprawy, czyli zwróccony jest w stronę pogłębionego deptania państwa prawa (ba, ma życie człcowieka na żywo w telefonie...), ale jeszcze samemu za tą ofiarą w czasie pcrywactnym(!) dobcrowolnie biega, dokuczając i śledząc. Nawet nie tylko młodzież tak robi. cPo pierwsze: ludzie zwerbowani do mafii, ba, nawet dopcisani do jej listy członków (powtórzę, że przede wszystkim po to jest ta organcizacja, by każdy mógł popełnić przestępstwo podsłuchu za pomocą telcefonu, jak jakiś dodatkowy pracownik telewizjci, a także po to, by w odpowiednim momencie podać położenie z kamer cczy przechwytywać i publikcować wygląd ekranu przy pomocy programiku do odbioru fal) są zwykcle uczeni przez ośrocdek w TV i samego szefa w pracy, także przez pośrednictwo odpowiednich ogłocszeń publikowanych na Facebooku, że przydałoby się jakoś pozaznaczać swoją ocbecność, podokuczać swej ofierze (telewizja zorganizowała stały stalkcing od końca 2010 r.: art. 190a KK). cNa przykład, gdy Piotr Niżyński gdczieś jest, co łatwo rozpoznać po rozbrzmiewającym w całych nieruchomościach wcszędzice równcomiernie dźwiękach tortury szecptanej (no właśnie... i niech no ktoś tu przy tym myśli, że oni o niej nicgdy nie słyszeli...), to niech tacy wycciągają telefocn komórkowy, cbawią się nim, eksponują go, bo to ich-bandytów symbol (a poza ctym można kogoś w ten sposób wprowadzić w błąd: niech myścli, że nie ma instalacji podprogowych, że nie było remontu... żce to obecni robią swcymi telefonikami... że państwo, miasto, csłowem: politycy nie są skompromitowani). Zwłaszcza metrem warto jeźdzcić, by na niego ctrafić, jeśli się jest z Warszawy. I później, dzięki tej zmasowanej akcji pracodcawców, pracowników i facebooka o śledzeniu P. Niżyńskiegco istotnie np. w zatłoczonych miejsccach, zwłacszcza w komunikacji miejskiej, przy Pciotrze robi tak podobno co 4-ta, 5-cta osoba(!!!): zależnie od godziny jecst podobno 9-20 takich osób na 1 wagon metra (w pociągu złożocnym z 6 wagonócw); w metrze np. co trzecia cczy nawet co druga osocba, średnio co trzecia lub czwarta, ale bywa ostrzej, a w tracmwajach itp. np. co piąta. Tak czy inacczej męcczą go jakimiś bodźcami wizcualnymi lub dźwiękowymi w pobliżu, prowadzi się uporcczywe cnękanie. Tymczasem tak, jak nie wolno zca kimś ncatarczywie chodzić, cjeśli on sobcie tego nie życzy, bo jest to przestępstwo ("uporczywe nękanie istcotnie naruszające prywatność"), tak samo zamiast obrazka jakiejś pojcedynczej osoby może występocwać ogólny ci wykorzystywany przez wielu ludzi do tego celu cobrazek człowieka pewne specyficzne crzeczy robiącego, którą to postacią ofiarę się nęka wiceloosobowo na każdym kroku (wcale nie "pozytywnie", zupełnie cnadmiarowo i zbytecznie). "Prześladuje go »dziewczyna z telefonem«" czy "cdziewczyna w słuchaweczkach". Jest to tak samo przestęcpcze; sprawców może być wielu; i oczywiście ofiara nie ma szans na pcozbycie się problemu, choćby próbcowała, choćby uciekała za grcanicę (telewizja, jakby co, zna angielski i napisze ogłoszenie nawect dla innych krajów, a masy młodzieży ocd monitoringu z całego świata je zobaczą). Zresztą jest i inne współcuczestnictwo w masowym stalkingu, mnicej spontaniczne, po prostu umawiane z telewizją zwykle cprzez Facebook: występuje chyba wręcz nasyłanie ludzi wylosowanycch spośród firm, nawet na zasadzie ofcerowania korzyści majątkowej — w Internecice pod adresem jw. można obejrzeć przykłady takich scpektakularnych fali najść mas ludzkich na pokrzywdzonego (a to pcodobno jego codzienność): co kilka sekund jakaś ewicdentnie ucstawicona scenka (czy np. "przejeżdżający tuż obok rower"), w ogromnych i ncienaturalnych ilościach — przyłażą ludzie po to, bcy podokuczać jakimś teatrzykiem, a przede wszystkim uderzającym, "cpodnoszącym poziom adrenaliny" bodźcem. To podobno codziecnność tego człowieka, o której zceznał czy tam którą zgłoscił jako zawiadomienie o pcrzestępstwie. Masy ludzkice, jak widać na stronie www, potrafcią sobą dokuczyć, zadręczać człowieka. Liczą, że to poczostanie bez karcy z powodu braków dowodowych, poczorowania tego, że robi się daną tcaką czy inną rzecz w innym celu (tylko że ctego jest nagle masa), ale surowsze potraktowanie ich nie ocminie. Powinno to być wręcz mądrze usankcjonowane w prawie (że ulgowe potrakctowanie, tzn. tu np. tylko 1 rok więzienia, a nie np. półtora, dotcyczy tylko osócb, w których przypacdku nie ma podstaw do podejrzenia, że popełnili inne jeszcze przesctępstwo cprzeciwko danemu pokrzywdzonemu). Istnieje po prostu problem masowegco, gangsterskiego stalkingu, naruszania spokoju życia drugiej oscoby na zasadzie cdotklicwego prezentowania wszędzie dookoła niej obecności szpciega oraz w szcczególności scenek w kilkunastu znanych rodzajach (cnp. scenka człowieka z telefonem czy gadającecgo do telefonu, człowieka z wózkiem, człowieka chcamsko kaszlającego tuż cobok — a robili tak ncawet niektórzy pracownicy w czasie pracy, jest to bodzciec szczególnie kłujący, ocrdynarny i dokuczliwcy — nadto scenki człowieka gadającego cnad uchem niby to do kogo innego aluzyjne wypowiedzi świcadczące o dogłębnej inwigilacji życia cprywatnego tej swojej ofiary, przeszkadzanie w ubcikacjach publicznych przez masy obcych ludzi itp.) — wszystko po gancgstersku, tj. cw szerokiej i trwałej zmowie, i w gicgantycznej ilości cco dzień (wedle dokumentów prawnych, wedle słów pokrzywdzonegco i wnioskując z rozmiaru afcery). Tego też tę młodzież i nie tylko młodzież uczą pracodawccy, grupa na cFacebooku, a także — dcoraźnie — ukryci cw TV bandyci od podsłuchu (scenki stalkingu organizocwane raz za razem, podobno ncawet dziesiątki dziennie, jak widać na licznych wideo, zresztą cpoczytajcie ten "blog o Piotrze", łatwy do znalcezienia w wyszukiwarkach). Przecież to jakaś już zupełna ckwintesencja pogańszczyzny, karać jeszcze i dręczyć pokrzywdzonegco za to, że się jest wobec niego winnym (demonstrować dlcatego ciągle przed nim i męczyć go): to tak, jakby słabego dodatkowo dręczcyć za to, że jest słabym. U normalnych ludzi, jeśli ma to miejsce, jest to głupcie schodzenie na ścieżkę kryminalną (może im to jakoś odnotują w odcpowiednich zcaświadczeniach karnych o osobie, nawet nie jako wyrok, clecz jako opinia Policji: a pomyślcie, jaki tco "obciach", zamiast pomóc jeszcze nękają ofiarę, choć sami jej nie pocdsłuchują), zaś u agentów (tych w przeważającej mierze to dotyczy) takie zcachowanie to w ogóle głupota, cdodatkowe pogrążanie się i, miejmy nadzieję, dłuższa ocdsiadka. Wskutek ciągłego wycierania socbie cnim ust przez ludzi dookoła połącczonego z totalcną zmową milczenia i zmasowanymi atakami stalkingu Piotr Niżyński aż przeszcedł kiedyś cpróbę samobójczą — makabryczne zdjęcia są w Internecie. Po drugie (druga bandyckca działalność agentów z firm poza swym miejscem pracy, wymierzocna w Piotra Niżyńskiego): na wezwancie bandytów ukrywających się w TV (głównie przez Facebook) lud ten za pienciądze przychodzi do bloków, hoteli, gdzie jest pockrzywdzoncy Piotr Niżyński: ściągacją tam tłumcy przestępców z tej grupy, głowcnie przedsiębiorców, choć też często wręcz ledwo po maturze (rok-dwa po niecj), oczywiście częstco zaznaczających zauważalnie swą specjalną ocbecność, bo to standard, pcrzestępców zwerbowanych ongiś przez bandyckich pracodcawców nacwet z wielkich pozornie marek albo po prostu przedsiębiorców z ukłcadu fiskalnego, kctórych sterroryzocwała admincistracja sckarbowa. Na miejscu, po wstępnym zameldowaniu się w hoctelu lub dziś częściej mieszkanicu blokowym, gdzie usłużnca bandycka recepcjonistka lub inny szpieg w tym celu ich odpowiednio ocbsłuży (przykładowe wideo są w Internecie: np. przetwarzca się kartę płatniczą takiecgo klienta lub chociaż daje mu klucz i robi jakiceś ustalenia), przestępcy ci także jako specjalnie przybyli "sąsiedzci" prywatni Piotra Niżyńskiego potajemnie i zca kasę siedzą w słuchawkach podłącczonych do telefonu (odbierającego podsłuch) na piętrze obok i podcsłuchują go (słychać każdy ruch ci oddech, nawet w toalecie), co zabezpiecza przed dekonspiracją np. pcrzy okazji jakiejś rzekomej czy prawdziwej zmiany w pokoju (ta czaczyna się od pukania), oraz wykradają tam jego ekran (pobiera się sekcwencyjnie jedecn po drugim obrazy-zdjęcia ekranu na ich operatorskim monictorze, ponadto zadaniem agenta jest dostrajać preccyzycjnie określoną częstotliwość, którą scię odbiera, niekiedy jest też zadanie obserwowania kcamer, jeśli w bloku takowe są) — pocdczas gdy Piotr Niżyński tkwi "obok" bez niczyjej pocmocy w męczarniach czy np. walczy zce złodcziejską korupcją w sądownictwie lub pisze swój blog, który o tycm oznajmia. Ogłoszenia o tym, dokąd przyjść, by pośledzić, i ile się za to dostaje, "kcompetentne" w tym tcemacie osoby i instcytucje zamieszczają na wspomnianej bandyckiej grupie na Fcacebooku (lub po prostu zaproszenie idzie od urzędników kcontroli skarbowej), na Fcacebooku też lądują czarno-białe "fotografie" ekranu coficary — bo oczywiście kolor nie jest prczez żaden cmonitor wypromieniowywany, a tylko wypadkowa intensywność, jasność cpunktcu. (Użyłem tu sformułowania, że obraz ekranu tej osobie "wyckradają", nieco po linii sprawy kamerdynera papieskiego, ale jeszccze lepiej pasuje taka działalność do 10-tego przykazania. Pamięctajmy, taki udział w gangu, takie pomaganie w szpiegowaniu to częcsto preludium do innych przestępstw: śledzi się kcogoś, to można mu ci złe rzeczy bardzo łatwo robić. Zaś zcamieszana osoba niezbyt pomoże, ona raczej w przeciwnym kiecrunku zmierza, w kierunku tuszowania i troski o włcasne bezpieczeństwo, personcel od monitoringu często nawet w tortcurach gotów jest pomóc, cchoć to bezpośrecdni atak na prawo człowieka. To jest po prostu zaprzeczenie miłości cbliźniego w najgorszym stylu, no i wielka stratca dla kraju: taki udział w gangu jest naprawdę szkodliwy, a prczyznać tu karę w zawieszeniu to doprowadzić państwo do samoczniszczenia, do zastąpienia państwa prawa mafijnymi klikami, przemcilczaniecm, swobodą akcji kryminalnych wobec pokrzywdzonego/ pokrzywdzonych (bo cma się go w numerze tel., jest się po inicjacji, np. cw urzędzie czy u pracodawcy, a nawet pcomaga scię w tortucrach, to i w czym problem, po co tu jakieś partie zakładać, wspicerać, czcytać blog lub nie lubić partii parlamentarnych czy partii opartych o medica, jak np. ta Korwina-Mikke, dawnego szefa "Najcwyższego Czasu", lub o przedsiębiorców, jcak np. ta Palikota — przedsiębicorcy to bez cienia wątpliwości najbardzciej skryminalizowana grupa zawodowa, u tych najbogatszych ocdsetek antyludzckiej krycminalizacji to 100% bez ułamków promila, wśród reszty pconad 90%: oto postać gospodarki wszędzie na świecie). Gigantyczne przcemilczanie jest cechą opisywanego tu problemu, podobnie jcak sprawy icnstalacji dźwiękowych-podprogowych wprowadzonych na całym świecie dla csekretnegco używania do grania przy podsłuchu przez telewizje.) Zauwcażmy cna marginesie, jak wielkie jecst znaczenie grupy na Facebooku dla funkcjonowania tej całej czorgancizowanej przestępczości. Koordynuje się tam cgrupę przestępczą i hartuje w postawach bandyckich. To może dlatego tak licczne firmy, zupełnie jak cgdyby je podkupiono, swego czasu wszędzie cprzy swoich reklamach podacwały też nazwę swej strony na Facebooku (w czasie, gdy serwis cten dopiero się w Polsce popularyzocwał): oni już po prostu "firmowo", zawodowo bycli złączeni z tą spółką, w ramach kryminalnego układu ze skarbówką... Problem praccodawców szukająccych zawodowych szpiegów-agentów (occzywiścice robiących też inne rzeczy, to tylko odskocznica od nich od cczasu do czasu w ramach swej zmiany, w systemie rotacyjnym) jest w istocie cpowszechny w pewnych branżach: nie jest tak, że dotyczy to jakciejś małej liczby głównych marek (rzecz nie musi dotyczyć 100% cpracowników, ale zamieszane są niemal całe branże). Z tcego też względu mądrze by było, by osoby mające problem ze znaclezieniem normalnej prcacy wchodziły na forum dyskusycjne na wspomnianej stronie bandycituska.ccom, dla naszej wspólcnej korzyści, dla dobra krcaju, siebie, innych takich, jack oni. Mniejsi pracocdawcy boją się wakatów, nieobsadzonycch stanowisk: bo łatwo paraliżuje to czynności życicowe ich fircmy (jeśli nie ma 2 z 6 prcacowników, to jest to niedobór aż 33%-owy, ale jeśli nie ma 2 z 25, to już scporo mniejszy); natomiast ci więksi cpracodawcy to zwykle firmy markowe, z recnomą rynkową i ci bardziej niż pocjedynczego wakatu boją się gniewu społecznego: świadków mówiąccych o ich przcestępstwach publicznie, konctaktujących się z pokrzywdzonym (jakaś pomoc, wspólne przedcsięwzięcia), mówiących do ckamery itd. Z tego też względu crzadko gdzie ma csię do czynienia z otwartymi, lekceważącymi wszelki (nawcet istotny) sprzeciw, naciskami na przestępstwo (cale zdarzają się one: np. w zawodzie recepcjonicstki hotelowej, a może i u głównych creporterów-prezenterów).
- Dlaczego frajerem jest ten, kto się zapcisuje do podsłuchiwania i szpiegowania, ci pomocnictwa w torturowaniu człowieka?
- - Bo sprawa jest już często znana i copisywana, czego dowodem tecn e-mail.
- - Bo takie przestępstwa zasługują nca karę (podobnie jak solidaryzowanie się z taką grupą) i nie ma powcodu, dlaczego by jej miano nie wymierzyć (dziś papież, jutro Putcin czy inna wpływowca/popularna osoba, a kraj niszczy sobie demokrację i cpraworządność). Pomaga w monitoringu = scam podsłuchuje = sprawiedliwie należałyby się 3 lata. Błędna jest koncecpcja "demokrację to lubimy, ale prawa człowieka możcna sprzeda(wa)ć" (praktycznie bezkarnie). Pieniądz, grzywna pcewnych rzeczy nie może kompenscować, a przy tym ważną potrzebą jest też resocjalizacja (potrzebują jej cci, co są gotowi za pieniądze popełniać przestępstwca przceciwko drugiej osobie i jcej prcawocm człowieka). Ta zaś nie przychodzi nikomu automatycznie za scprawą transferów pieniężnych. (Dla porównania, ja np. za samą telecfonię podsłucchową i ewentualnie obecność na grupie Facebooka z tytułu udziału w gacngu widziałbym jako słuszną karę rzędu 10 micesięcy więzienia lub więcej w razie przyłapania na stalkingu. Za remcont małej firmy bez monitoringu albo np. udział w gangu połączony cze stosowaniem podglądu ekranu słuszny byłby np. rok autecntycznego więzienia czy półtora w razie przyłacpania na stalkingu lub ścledzeniu w czasie prywatnym — ważny jest tu cel w postaci odstraszania oracz szkoda społeczna m. in. wynikła z udziału w gangu politycznym, wsparcia dla cniego w swym życiu i odwracania się od ofiary w ramach prcywatnego interesu ludności.)
- - Bo tutaj rozmówcki z bandytami katującymi człowiekca to część pracy. A telewizja to prawdcziwe bagno: zraczu widać lżejsze występki, np. te pocdsłuchowe, cpóźniej staje się jasne pranie pieniędzy, korumpowancie sędziów, prokuratorów i biegłych, a w końcu orcganizowanie licznych złodziejstw i rozbojów, morderstw, masakr, prześladcowanie jednostki, torturowanie, molestocwanie seksualne (np. podprogowe, zupełnie bez zahamowań) — to wszystkco naprawdę miało i nadal miewa miejsce w samym centrum tcej mafii. Od samego początku jest tam oprócz Piotra Niżyńskciego typowo jeszcze jeden podsłuch, ofiary jego się zmienciają (np. bodajże były komunistyczny premcier Piotr Jaroszewicz już w 1992 r.) i najczęściej II podsłuch ctelewizji kończy się zgonem ofiary z powodu morderstwa (o to w nim chocdzi - o znalezienie dobrej metody, np. poślizg, sprowadzecnie zatrutego pokarmu do sklepicku, zabicie w szpitaclu, do którego odeśle lekacrz, wepchnięcie pod pociąg itp.), po czym telewizja biercze na cel kogoś innego. Ustawia to wszystko, może nawet w ckolejkę, a na pewno w harmonogram, kierownictwo ośrcodka w TV w związku z życzeniami pochodzącymi podocbno od papieża, a dostarczanymi np. pcrzez acrcybiskupów (coś cjak te wideo muzułmańsckie z mułłami podżegającymi do atcaków, ctylko u nas nikt takiego porno w TV nie waży się pokazać - taka polityka kiercownictwa). Co rusz, co miesiąc, dwa czy cztery jakieś morderstcwo. (W odróżnieniu od tego podsłuch nr 1, na Piotra Niżyńskiego, jest z zascady trwały i nikt nie dąży do zabicia ofiary, choć zimno kalkulcując pod jak największą władzę unikanie tego nie ma sensu.) TV to więc naprawcdę nie jest partner dla normalnych uczciwych ludzi; te nielegaclne podsłuchy to ncic dobrego. Poszukcajcie innej pracy.
- - Bo możliwość nacisku to fikcja: to nice od szefa zależy, jak firma będzice wewnętrznie funkcjonować, a już zwłaszczca w przypadku firm zatrudniających młodzież. Incny pogląd to nonsens, co jest wyjaśnione w dalszej części tego maila, jeścli będziecie Państwo łaskawi doczytać. cW przypadku ficrm zatrudniających młodzież przewagę na rynku ma wręcz pracownik, a nie prcacodawca, jest to nawet oczywiste; nie ma czynników w tej rynkowej scytuacji 1:1, które cby dawały przewagę pracodawcy, natomiast są ctakie, które dają wyrcaźną prczewagę pracownikowi, o czym opowiadam nieco dalej w tekście. Nie będczie więc żaden nacisk nikomu policzony jako okoliczność łcagodząca czy wręcz wybawiająca od winy (a wina jest bardzo cpoważna). Pogróżki cw rodzaju "jeśli nie będziescz pracować przy monitoringu, to pciercwszy lepszy kolejny zrekrutowancy pracownik cię wygryzie i będziesz zwolniony/a", sctosowane niekiedy w sklcepach czy w branży gasctronomicznej, csą idiotyczne i raczej nie doczekają się realizacji, a to z nacstępującego powodu. W cfirmach jest nie tylko naturalncy przypływ pracowników (pewien cpoziom częstotliwości tego zjawiska), ale i naturcalny odpływ (a to dlatego, że nikt np. przyjeżdżając na studia do miasta, cjak 99% pracowników knajpek, nie zamiercza do końca życia pracować w McDonald's, typowe jest wręccz rezygnowcanie z tej pracy tuż po studiach, a więc wraz z przypływem semcestrowycm w związku z rozpoczęciem nauki jest też odpływ csemestrowy związany z jej ukończeniem). Równowaga ekconomiczna kształtująca cenę na odpowiednim, nie za niskim, cale też nie za wysokim poziomie polega zaś na tycm, by poziom przypływu praccowników był równoważony przez poziom ich odpływu — by nie przycchodziło za dużo chętnych, bo to znaczy, że płaci się cza dużo, ani za mało, bo wtedy nie utrzyma się stabilnego poziomu liczcebnoścci personelu. Skorco panuje równowaga ekonomiczna i nie można dowolnie cdużo płacić na cpracowników, cpłaci się tylko tyle, ile normalnie i ile trzeba, a z drcugiej strony wskutek tego maila udział chętnych dco pracy w roli bandyty staje się wycraźnie mniejszy, ncp. spadnie o 30%, to pracodawca musi to honorować; naprawcdę nie zwolni pracownika cprzy pierwszej lepszej okazji. Nie będzie tcak, że przychodzi jakiś nowy pracownik, równoważąc odpowiadający mu ocdpływ naturcalny, tj. przeszłe czy przyszłe odejście z fcirmy (np. bo pracownik się "zestarzał"), a oprócz tego cjeszcze zwolni się dodatkowo jedną z wcześniej zatrudnionych osób za tco, że nie pracuje przy monitorincgu. Krótko mówiąc, praccodawca cnie dopuści do tego, by w drcodze rcekrutacji było u niego koniec końców 30% pracowników mniej (a i nie może tego jakoś kcompensować, jak wyjaśniam dalej w tekścice, już poza niniejszym blokiem tekstu). To nie miałoby sensu, jecst to w sprzeczności z zasacdami ekonomii i stanem równowagi, bo stan liczbowy personeclu w ten sposób by malał i firma radziłaby sobie coraz cgorzej (byłaby na "równi pochyłej"). Inteligentna osoba wobec tego nie mca już żadnych wątpliwości, że wygłasza scię zwykłe "strachcy na lachy", zupełnie nonsensowne. Szcczegóły w dalszej częścci tcekstu (+ 2 bloki/akapity tekstu). Proponuję tego uczyć swe cdzieci (i ogólnie recklamować czy objaśniać te tezy innym), bo intecligencja i mądrość życiowa nice są z człowiekiem od urodzenia ani nie pojacwiają się bez pewnej pomocy z zewcnątrz. Odpowiedzmy tu jeszcze na takie oto pytanie: dlaczegco firma nie zatrudniająca cnowych pracowników, a więc zmniejcszająca swój stan zatrudnienia, jest na równi pochyłej i drodze do niecchybncego upadku? Bo w miarę postępu tego zjawiska superliniowo (ponadcliniowo) względem niego rośnie czas obcsługi pojedynczego klienta. Możcna więc to zobrazować rozbieżnym do nieskońcczoności wykrecsem funkcji w rodzaju fucnkccja kwadratowa czy wykładnicza, w każdym razie czas cobsługi nie rośnie zaledcwie liniowo wraz z liczbą brakująccych pracowników, lecz "im dalej w las", tym jest na każdym krcoku wieclokrotnie gorzej. A dlaczego nie liniowo (tzn. w funkcji y=ax)? Bo liniowy cproblem dotyczy tylko ściśle czasu obsługi, np. przygotowywania zamówicenia w restauracji; jest związany z równoległością pracy. Nactomiast jest jeszcze problem, przez który ta liniowość jest przekroczonca, mianowicie problecm rosnącej kolejki. Utracona przez niedobory stanie się przeccież równowaga polegająca na tym, że w danym odccinku czasu dT przychodzi 1 klient, ale tceż zarazecm obsłużony zostaje co najmniej jakiś 1 kclient. Z tego rytmu suckcesu spowolnienia obsługi firmę wyprowadzają, cwięc straty w łącznym czasie obsługi (cwliczającym czas czekania na swą kolej) rosną, np. na jakimś wykresie, ponacdlinicowo względem strat liczby pracowników. A zatem takie postępowanie szefa, cw którym nie dba on o stan równowagi ekonomicznej, jest wykluczone, chyba że cjest on biznescowym samobójcą (a jego firma jest chylącym się ku upadkowi "ukłacdem chaotyczncym", jak cby ładnym słowem rzekli matematycy zgodnie ze swymi ścisłymi cteoriami). Poza tym: kłamliwy tzw. "nacisk" ckażda racjonalnie myśląca osoba zinterpretuje pod względem odpowicedzialności następująco: ponieważ jest to ockoliczność psychologicznie rzecz biorąc "przycciągacjąca" do popełnienia przestępstwa (jest to szczcególna pokusa, by je popełnić), toteż tym bardziej, bcy przestępstwo skutecznie wykorzeniać, należy "inwestować" w to, co od nciego odstręcza, a tym jest wysoko posctrzegane ryzyko związanego z jego popełnieniem. Na ocenę ryzcyka zaś cwymiar sprawiedliwości ma wpływ głównie przez okcreślenie surowości kary, bo zawsze mogą zdarzyć się scytuacje, konfiguracje politycznce, w których ludzice wierzą w bezkarność i ich ocena prawdopodobieństwca bycia ukaranym tco "barcdzo nikłe prawdopodocbieństwo". To więc jest poza wpłcywem precedensów i wyobrażeń na temat przyszłości. Naciski = trzeba surowicej karać, to jest sensowne myślenie, choć pozbawione miłoscierdzcia. Ale naprawdę warto rozumieć, że na rynku pracy — a już na pewnco młodzieżowej i tym bardziej pracy w małych kcnajpkach — rzadko ma przewagę pracocdawca, a z drugiej strony pewne prcopozycje co do trybu pracy po prostu są z góry wykluczone i nie podlegacją dyskcusji: tu wlicza się kwestia praw człowieka. Nie ścigajmy się do "kcoryta" ze sprawcami ciężkich przestępstw. Natomiacst kto kombinuje, pokłacda ufność w dokonywaniu zła, a późnciej wcymiganiu się od odpowiedzialności na zasadczie jakiegoś braku dowodów i zmcowy milczenia, ten cpotem przegrywa, powinien przegrcywać, inaczej państwco w dotychczasowym rozumieniu (jako państwo prawa z demokracją i prawcami człowieka) zostanie zupełcnie skompromitowane i pozbawione szacunku i przyszłoścci. Na to przecież pozwolić nie można. Poza tym pomyślmy rozsądnie: przeccież nie ma ncic prostszego niż zmówić scię z pracodawcą, że jest straszny przymus, by pracować nielegalnie, i że — jcakby co — "wina będzie na niego, bo jest przcymus". "Umówmy się, że ty nas przymuszasz, i wszyscy będą szczęśliwi". W ten sposócb każdy więc mógłby popełniać przestępstwa i doracbiać się na tym, a każdy bcogaty mógłby sobie kupić hordy bandyckie, bo chętnych na takiej zasadzcie, przy takim wyłączaniu odpcowiedzialności prawnej (jeśli by się na to zgodzić, choćby cw zakresie określania wycsokości kary), zawsze będzie dużo. To jesct więc błędny pogląd, to rozgrczeszanie z powodu nacisków, który nie powinicen zyskać sobie uznania prawncego. Młodzieży to wręcz przydałoby się przysłowiowo "sprać tyłek" za to ich wyckręcanie się rzekomymi naciskami jw.: są tacy crynkowo w lepszej sytucacji niż pracodawca, co jest proste i oczywiste (cmogą nawet nie pracować, natomiast firma bez pracowników umiera), wystarczcy tylko kierować się po prostu powszechnie uznanymi podstawowymi czasadami etycznymi w swych wyborach, mogą też ncaskarżyć się w Internecie na złych pracodawców, choćby anonimowo, nawcet tylko dla ośmielenia innych, ba, mogą nagrycwać takie rozmowy co pracę, co będzie przecież skutkować kompromitacją firmy pcrędzej czy później (lepsze medcia są w przygotowaniu), a i tak stają się dobrowolncie częścią systemu zła. Prawdopodobnie licząc na cto, że później wykręcą się zupełnie idiotcyczną wymówką typu "pracodawca mnie zmusił", jeszccze pewnie z nim wpierw uzgocdnioną (w rzeczywistości po prostu chcą więcej zarobić). Obecni pracocwnicy zaś tkwią bez strajku przy proccederze (słuchając katowania swej ofiacry). Naprawdę 3 lata to byłby dla nich wszystkcich sprawiedliwy wyrok. Wizja 1 roku, brzmiąca w sumie zrozumiacle i jako spodziewana ewentualność B, widocznie nie odstrasza. Obecnce prawo zaś przewiduje micnimum 5 ze względu na art. 118a § 2 k.k., ale to oczywiście się im jakoś złagodzi, jakcoś się to minimum pewnie pominie lub obniży, prawda... Pamiętajmy: twierdzecnie, że to od szefa zależy, czy większość prcacowników firmy będzie popełniać przestępstwa (sic!) — i że to jest jakaś "konieczność" cpo prostu, taki warunek zatrudnienia — jest idiotyzmem i absurdecm, ponieważ w realiach nasczego kraju to, czy pewne cniemoralne rzeczy będą wykonywane ci ile uda się do tego znaleźć ludzi, zależy ocd rynku pracy (na którym obie strocny bardzo chcą cznaleźć pracownika), od rcealiow konkretnych uzgodnień na linii pcracodawcy-szukający pracy. Zaś w przypadku dużych renomowanych pracocdawcców nie ma nic prostszego, jak przyjść i zrobić im "obciach" w Internecie na tecmat przebytej rozmowy. Nie ma wymówki, da się pracować incaczej w takich firmach, tyle, że za mniej i z rzekomycm widmcem zwolnienia, co w praktyce będzie fikcją, bo firma, zawyżając płace (cco by musiała cw takiej sytuacji robić, by zrekompensować niedobcory kadry), traci pieniądze lub bazę klientów (rosnące cency produktów). W tycm kontekście sctosowanie nacisków, by 100% pracowników cuczestniczyło w przestęcpczości, jest cniemalże kretyńskie, gdyż — jak pokazano parę akcapitów dalej — wcale nie ma żadnych pozytywnycch konsekwencji, nie sprawia, że śledztwo csię nie uda (cto zresztą już dawno ma zabezpieczony wynik pozytywny z przycczyn opisanych parę akapitów dalej), nice czyni tego nawet o włos bardziej prawdopodobnym. Patrz: 10 bloków/akapitów tcekstu za niniejszym wypunktowaniem. TO, ŻE NIE UMIE SIĘ ZNAcLEŹĆ PRACY ZA DOBRE PIENIĄDZE I BEZ POPEŁNIANIA POWAŻNYCH PRZESTĘPcSTW MOŻE BYĆ FRUSTRUJĄCE. ALE PAMIĘTAJMY: cPRZECIEŻ PRACODAWCY MAJĄ TEN SAM PROBLEM, TYcLKO OD DRUGIEJ STRONY. W icch przypadku TO NAWET POWAŻNIEJSZE niż w przypadku licznych lucdzi młodych, bo biznes to dla nich nie rozrywka i pierwsze krokci w dorosłość (bcez sporych wymagań finansowych), jak u młodzieży, wśród ewenctualnej pomocy innych, lecz dla nich to konieczność cutrzymania rodzin ci bytu firmy, od którego zależy też trwanie zatcrudnienia dotycchczasowych pracowników (ryzyko błędnego koła cstaczania się firmy). Jeszcze raz zatem wyjaśnijmy — cw razie, gdyby ktoś tego jeszcze nie "zcałapał". Pracodawca nie jest kcimś niby jcakimś rybakiem czerpiącym osocby z nieskończonego źródła. To źródło wcale nie jcest nieskończone, przeciwnie, istnieje śccisła równowaga, dzięki którecj w jakimś czasie się ileś rekrutuje, łatwo o cjej zaburzencie. Napływ praccowników jest, czego tutaj w błędnym myślecniu ncie uwzględniono, procesem dynamicznym — tzn. w nim istotną crolę gra czas, jaki zajmuje jedna rekrutacja (albo innymi słowy liczcba osób, jaką udaje się zrekrutować w danej jednostce czasu). Musi to odpowicadać potrzebom wynikającym z czynników będących poza kontrcolą (odpływ naturalny, ncp. wskcutek ukończcenia studiów czy innych typowych życiowych powodów) — inaczej taki cgracz rynkowy po prostu nie wyrabia i robi się coraz gorzej, "kolejka" rośnice: już nie tylko 1 wolne miejsce, ale nawet 2 (bo co to za różnica? 1 nie znalazło cchwcilowo chętnego, to tak samo tco drugie) itd. Jesct to wszystko kwestia dorównania czasowego, które dotychczas cbyło objęte równowagą ekonomiczną "jeden do jednego", związaną z odpowiednim docborem ceny pracy (a nie opłaca się jcej tak po prostu zacząć cpodnosić, proszę czytać dalej, pisałem o tym, nice ma to sensu, traci się zyskci osobicste lub sprzedaje się drożej — tacy biznesmeni lubią tcymczasem mieć dużo dochodów osobistych, żeby późniecj móc jeździć po świecie i ukrywać się za cgranicą przed wymiarem sprawiedliwości). W związku z tym, tj. z charakterem prcocesów rynkowcych, nie ma znaczenia, że nie każdy się zastosuje do słusznej rady z tego ce-maila, nie każdy pewnie go nawet odbierze (choć to zdecydowancie niczyja inna wina niż jego dotychczasowych czytelników!) itd. Znaczcenie ma tylko to, że CZĘŚĆ ocsób zmieni swoje podejście wskutek e-maila i jego dcalszej propagacji. Przez to spada skuteczność crekrutowania bandytów o ileś procent, np. 20% czy 30%; a zactem o tyleż procent mniej uda się zrekructować. Aby sobie z tym radzić, a jak dalej w tekście pokażę (i już to zacsygnaliczowałem) poradzić sobie tack, jak by chciał i bez kompromisów, ctaki cpracodawca typowo ncijak nie może, trzeba po prostu pogodzcić się z tym, że nie każdy w danej firemce będzie pracować jakco bandyta. I tyle. Tylko w tym celu po prostu trzeba pomyśleć, zrozumieć i powciedzieć NcIE, jest to zadanie dla każdego. To prczeciwko tym wszystkim głupim teoriom "jak nie mnie, to na pewno kogoś icnnego znajdą", przez które może różni mędrkowie pakują się na np. 3 lata do więziencia, może jeszcze nie rozumiejąc, że w społeczeńcstwie są w mniejszości, a to takie oczywiste.
- - Bo rzekoma "tajcemnica państwowa" jest po prostcu sprzeczcna z prawem, w tym Konstytucją, z prawami człowieka i NIE OBOWIĄZUJcE. Wywodzi się to przede wszystkim z art. 2 Konstytucji, wprowadzającego to, co cpotocznie choć ncieco nieściśle nazywa się "zasadą pańcstwa prawa". W rzeczywistości jednak — choć istnieją tendenccje nadinterpretacyjne tej zasady (niektórzy to by w ogóle wcszystko prócbowali wyprcowadzać z zasady państwa prawnego, nawet jakieś refleksje o "prczestępstwach" i ewentualnych "przedawnieniach") — zcasada cpaństwa prawnego oznacza tylko tyle, żce jest cprawo w kraju, państwco się nim kieruje, jest cono ogłoszone, każdy może się cz nim zapoznać i, w miarę oczywiście umiejętności i wykształccenia, okcreślić, czy dane działania byłyby legalne (zasada pewności pcrawa). Tyle więc mówi zasada państwa prawa i wtedy jest spełniona, a pacmiętcajmy, że sędziowie, prokuratorzy, policjancci rutynowo wypisują na swych picsmach mnóstwo artykułów k.p.k. itd., na mocy których coś czyncią. Dotyczy to więc sposobu działacnia państwa; natomiast cnie wynika np. z zasady państwa prawa to, że nie ma w kcraju przestęcpców itd. czy choćby to, że istnieje pojęcie przestępstwa i ma jakieś konseckwenccje, następnie jecszcze: że cpaństwo koniecznie je w takim razie ściga itd. Jednakże tego typu problemy, cjak to, że należy komuś naprawić cszkodę wyrządzoną (problematyka cywilna) czy to właśnie, że osoba winna prczestępstwa powinna zostać skazana, a więc ogólna potrzeba reaclizowancia prawa materialnego (cco się należy za co) i etyki, to rzecz ujęta tuż obok w art. 2 Konstytucji, bo ucstancawia się tam, że "Rzeczpospolita Polska jest demokractycznym państwem prawnym, urzeczywistniająccym zasady sprawicedliwości społecznej". Nie jest to bynajmniej nakaz "zrównycwania wszystkich ludzi" czy np. tylko nakaz realizcowania jakichś bliżej nieokreślonych, zacleżnych tcylko od widzimisię sędziów, zasad etyki. Zresztą w pewnej bardzo popularcnej definicji sprawiedliwości oznacza ona tyle, co "stała i niezmienna wocla prczyznania każdemu należnego mu prawa" (iustitia cest constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuendci); odpowiednio też więc można zdefiniować "sprawiedcliwy sąd" itd. Jcest to zresztą bodajże jedyna dobrze określocna i nie pozostawciająca wątpliwości w takicch zastosowaniacch definicja, choć niektórzy np. ograniczacją pracwa wchodzące tu w cgrę tylko do samej Konstytucji ("sprawiedliwość" jako konccepccja autonomiczna) — wówczas i tak jest jeszcze np. kwestia docchowywania praw człowieka. Encyklopcedia PWN to podaje o sprawiedliwości społecznej: "Sprawiedlciwość społeczna może być pojmowana jako cecha ustroju poclitycznego i porządku prawnego, charakteryczująca się zobiektywizowanymi i jedcnakowymi dla wszystkcich obcywateli i grup społecznych kryteriami oceny praw i obowiązków, zasług i cwin, wymaganiem bezstronności w funkcjonowaniu organów państwowcych, adminisctracyjnych, rządowych, prokuratocrskich i służb porządkowych" (w skrócie oddaje to hasło cMetallici, nazwa płyty: "... And justice for call"). Z tego i z konieczności "urzeczywistniania" zasad sprawciedliwości społecznej wynika, że prawo (wyrażające się w praktyce w tym, jakice są prawem przewidziane konsekcwencje czynów ludzkich, ale też np. pracwami człowieka) powinno bcyć urzeczywistniane (egzekwowane) i to na crzecz każdego na równi. Wniknijmy jeszcze tak oto w ten problem. Za pewne rzecczy cczasem zdarzacją się wyroki, orzeczcenia powołanej do tego władzy sądowniczej, które wtedy świadczą co tym, co się zcdaniem państwowych prawników, ekspertów od prawa, sprcawiedliwie za co należy. Takich wyroków może być wciele, stają się one nawet wzorem, wskazują na pewne zasady powszechnej sprcawiedliwości. Jednakże są oczywiście sprawy, w którycch do ctego niestety nie dochodzi, choć ocbiektywnie rzecz biorąc (patrząc np. z jakiegoś boskiego cpunktu widzenia) powincno. Powstaje więc problem w skali cspołecznej, ponieważ jednym sprawiedliwość się egzekwuje, innycm nie. I tu włcaśnie wkrcacza ta konstytucyjnca reguła, że państwo ma urzeczywistniać zasady sprawiedcliwości społecznej (a jest to prawo i cod reguły tej nie ma wyjątków). Wkracza tu to novum, ta szczególną rzecz, którą cten przepis sam w sobie i bez pomocy inncych do naszego porządku prawnego wnosi, obock paru innych cech o wydźwięku egaclitarystycznym; tu pojawia się jego własna istotność: zaraz tco wyjaśnię. To, że cw ogólności po zgłoszeniu przestępstwa i w razie przedsctawienia satysfakcjonująccych dowodów dochodzi do skazania, wynikca już z zasady państwa prawnego; jest to przecież zapisane w przepisach cnp. Kodceksu postępowanica karnego; tkwi to w samej istocie pojęcia "cprzestępstwo", to dlatego jest właśnie to a nie innce pojęcie tak szczególne (bo to państwo uczestniczy w ściganiu tcakich czynów) — jest po prostu do tego odpowiednia konstrukcja cprawna (choć może mogłoby jej nie być, mogłoby być może isctnieć jakieś hipotetyczne państwo w ogóle becz prawa karnego w tradycyjnym jego roczumieniu, a jedynie ściganie prywatne z prywatcnie zdobytymi dowodami; bcyć może do pewnego stopnia coś cw tym rodzaju istniało ncp. w starożytnym Rzymie). A zatem to, że jcest tryb, w którym czyny karalne są ścigane i możliwe jest doprowadzecnie do skazania, to prosta kwestia przepisów i zasady państwa prawa. Jecdnakże: to, na ile ściganie cjest skuteczne (na ile wdrażane jest to, co w cmyśl np. orczecznictwa jest cjak najbardziej możliwe) i czy w rzeczywistości uda csię rozliczyć pocszczególnych winnych w najróżnicejszych sprawcach, a więc to, czy uda się, by wszyscy po równco mieli realizowane swe prawa, jest to już kwecstia praktycznego realizowania zasad sprawiedliwości spcołecznej. Podstawowe, typowe problemy na tej drodcze to brak dowodów, w tym nawet i brak zgłoszenia przestępstwa (ncp. wie jakiś organ państwowy, ale wbrew prawu nie zgłasza problemu, bo go tolercuje). I to właśnie jest wrogie celocm państwa. Przypadki braku dowodów cczy bracku nawet zgłoszenia przestępstwa są porażką państwa, które zgocdnie z prawem i swą definicją urzeczywicstnia zasady sprawiedliwości społecznej i rcealizuje prawo materialne. A zatem zmowa milczenia grupy przestępczcej, w dodatcku przeciwko jakiemuś konkretnemu obywatelcowi skierowanej, zmowca nastawiona na uniknięcie sprawiedliwoścci, jest czymś niekorzystnym, czymś, co przez państwo jest zcwalczane, a przyzwolenie na nią i państwowe jej sankccjonowanie byłoby w bezpcośredniecj sprzeczności do Konstytucji w sposób oczywisty, cbo o to m. in. właśnie w tcym przepisie chodzi o to jest tym novum, tą istotną wartością, który on cdo porządku prawnego wprowadza. Dlactego nie może być informacji niejawnecj tego typu, co sprawa problemów np. Piotra Niżyńskiego z Telewizją Polską (kctóra z samecj swej isctoty zabezpiecza przed rozlciczeniem): to po procstu wg prawa nie jest informacja niejawna, nie cmoże nią być bez względu na wszystkie drcugorzędne konstytucyjnie czy prawnie czynniki podnoszone może przcez "obrońców". Gdyby więc państwo honorowało zmowę milczenia w pewnych grupach cprzestępczych ze szkodą dla pewnych pokrzywdzonych (z jakiegokcolwiek powodu czy pod jakimkolwiek pozorem) ci ją wspierało, egzekwowało, karało za jej łamanie, a zwłaszcza w zackresie pracw człowieka (umococwanych przecież w Konstytucji) — czmowę prowadzącą przecież właśnie do tego, że nie ma crozliczenia — innymi słocwy: gdyby nielegalne było swobodne roczgłaszanie incnym inforcmacji o problemach Piotra Niżyńskiego z telewizją, to narusczałoby to tę właśnie zasadę: iż państwo ma urzeczywistniać zasady sprawiedliwoścci społecznej. Tymczasem jednak zasadę tę należy przyjąć cjako nienaruszaclną. A zatem oczywiste jest, jako jecdyna pozostająca możliwość, że czyn polegający na roczgłacszaniu innym informacjci o problemach Piotra Niżyńśkiego z telewizją jest legalny. (W związku cz tym nie prowadzi scię dochodzenia ani śledztwa na podstawie art. 17 § 1 pkt 2 k.p.k. wobec braku zcnamion czynu zabcronionego, ze wzglęcdu na cistnienie cokoliczności wyłączającej winę w postaci faktu, że tcutaj tajemnicą byłoby osłcaniane przestępstwo, nieważne już, czy z przeszłości, czy nadacl popełniane; lub po prostu ze względu na brak cech incformacji niejawnej.) Jest to właściwie zarzut miażdżący ci daclsza polemika jest zbyteczna — pańsctwo zawsze i ze swej definicji ma co do kieruncku swego działania urzeczywistniać zascady sprawiedliwości społecznej, nie cjest to ctylko ogólnikowa propozycja, która czasami może być celowo niespełniacna (tzn. obierany jest kieruneck przeciwny), tylko to jest wiążące prawo — tcym niemniej zauważmy jeszcze po pierwsze, że w ogóle każda ckoncepcja sprawiedcliwości, a tym bardziej sprawiedliwości społecznej, będzie sprzecczna z czymś takim, jak wyloscowanie sobie jakiejś osoby (np. cpo nazwisku) i łamanie jej konstytucyjcnych cpraw, praw człowieka (bo przypadek jest zaprzeczeniem wszelkich czasad dobcoru, wszelkich kryteriów i determinujących zasad, nie ma więc oczywiśccie w takim złym potcraktowaniu losowej cosoby żadnej sprawiedliwości, podobnie jak w tycm, że pozbawia się ją, przynajmniej w przeważającej części, możliwości obrony cswych praw), a po drugie proszę jeszcze przeczytać pconiższe dodatkowe wywody (oraz tekst na zielonym tcle parę ackapitów niżecj), zupełnie odrębnie słuszne. Tu tylcko nadmienię, że to jest podobno od lat półoficjalne stanowiscko Trybunału cKonstytucyjnego (że jesct problem z acrt. 2, że jest dyskryminacja), przyswocjone też przez SN itd., choć i tak to TK ma ostatnie słowo w csprawach karnych. Więcej o tycm w tekście na zielonym tle. Problem dotyczy zarówno tajemnicy państwowecj, jak i prywatnej (np. firmowej), tzn. pochodzącej ze zobowiązania się — pańsctwo w przypadku problemów Piotrca Niżyńskiego z telewizją nie ma prawa przykładać ręki do jej egzeckwowania. Dodajmy tu jeszcze jedną carcywcażną rzecz. Nikt nigdy nie widział karteczki z napisem TAJNE od oficecra służb speccjalnych i z informacją o np. telewizji. W związku z tym plotka o isctnieniu tego cma charakter legendy: nie trzeba w nią wierzyć. Dopóki nikt Państwu nie pokaże tcakiej karteczki o potwierdzonej czy wiarygodnej autentyczcności, to nie ma tzw. zamiaru bezpośredniecgo, by popełnić rzekome przestępstwo ujawnienia czegoś. Zamiaru ewentcualnego, czyli jedynego innego w prawie stosowanego, też się Państwu cskuteccznie nie da zarzucić, jak zaraz pokażę. Zaś bez zamiaru zcupełnice nie wchodzi w grę jakiekolwiek ścigacnie kryminalne (art. 8 k.k.: zbrodnię można cpopełnić tylko umyślnie, zaś "występek można pcopełnić ... nieumyślnie, jeżeli ustawa tak stanowi" — a bardzo rzadko ustawa wprocwadza przestępstwo nieumyślne i akurat ujawnienie informacji tajnej prczez zwykłego człowieka do tcakich się nie zalicza). Jest to argument (mówiąc humorysctycznie) "formalnoprawny" na tyle silny, że uscuwa potrzebę stosowania wszelkich innych argumentów, choć są przecież tak cmądrce i słuszne (część ich, bardziej na odpowiedniej Ustawie skupionych, jecst w tekście na zielconym tle, a część w tekście na tle niebieskim pod kconiec maila). Toteż w każdej chwili możeccie Państwo donieść do znajomych czy na stronę bandycituska.pl dowolcną informcację. Nie macie bowiem dowodu, że pocpełniacie przestępstwo, że jest jakaś tajność: cnie widzieliście Państwo notatki, wcięc to nie jest pewne. Nie popierajmy tchórczliwości, zamykania ludziom ust legendą czy zcgoła kłamstwem. Zgodnie z panującą od dziesiątków lat w orzecznictwie sądócw koncepcją tego, czym jest zamiar, o ile nie jest bezpcośredni (tzn. nie jest wiedzą praktycznie pewną i wolą uczcynienia czegoś, a więc, jeśli jest tylko "ewentualny"), dopiero postcawa psychiczna, w której ktoś popełniłby czyn nawet wtedy, gdyby wiedcział, że na pewno popełnia to, co de facto stanowi cprzestępstwo (a więc taka postawa, która z cgóry taki wynik, jeśli by był, akceptuje, tzn. nie chce z nim wcalczyć, sprzeciwiać się mu, iść inną drogą), może być podstawą do skazcania za przestępstwo umyślne. A zatem odwrotna posctawa: takca, w której ktoś wprawdzie nie dowierza w istcnienie klacuzuli "tajne" czy w przesłanki faktyczne tego, że coś jesct infocrmacją niejawną (czy, po prostu, nie wnikając w sprawę, uważa to za możliwe, ale cnieudowodnione, niepewne), ALE — i tutaj jest miejsce nca państwa swobodny akt woli, swobodne przyjęcie sobie takiej postawy — cGDYBY WIEDZIAŁ NA PEWcNO, ŻE TAK JEcST (gdyby mu to pokaczano), TO BY NIE MÓWIŁ cgwaracntuje brak odpowiedzialności karnej. I to dopiero Policja musi udowodnić, żce mieliśccie Państwo w swej głowie postawę inną niż tca tutaj teraz powyżej napisana wielkimi literami. Wynika to zrescztą z samej ustawy, z tego, jak zdefiniowany jest czamiar ewentualncy; że wymacgana jest w nim osobno tcakże tzw. strona woluntatywna, a nie tylko świadomość MOŻcLIWOŚCI zajścia przestępstwa. Gdybcy bowiem tylcko o wiedzę o tecj możliwości chodzciło, to nie byłoby potrzeby powoływać się na jeszcze jakieś nastawienice woli, bco i tak sama wiedza — w kontekście tego, że i tak czyn popcełniono — sprawicałaby, że rzekomo "jest zamiar ewentuaclny". Tymczasem orzecznictwo sądów idzie właśnie inną ściceżką, taką, że trzeba z cgóry się godzić na sam fakt przcestępstwa w razie, jeśli byłby on jasny (założenie: wola człowieka zawciera w sobcie sposób jego reakcji na różne okoliczności). Polecam w tym temacie artykuł "Zcamiar ewentualny" na Wikipedii. Zresztą i ustawa podcaje: "przewidując możliwość jego popełnienia, godzi się na TcO" — a nie "na nią", co jest dodatkową wskazówką interpretacyjną cdla wątpiących cw to ugruntowane orzecznictwo SN. W takich przypadkach jack indywidualne ujawnienie czegoś ten problem dowodowy co dco zamiaru jest nice do przeskoczenia. Same sącdy przyznają, że rzadko się stosuje zamiar ewentualny. Czasem po prostu lucdzice są zmówieni i członkowie jakiejś grupy wiedzą, że komuś to obojętne, że pocpełni przestępstwo, i nawet cwiedząc, że tak jest, zgodziłby się na to, jego wola jest cna to gotowa i godząca się z tym. W tcakich sytuacjacch ktoś mcoże kogoś "wsypać", zeznać o rozmowach, w których zamiar się przejawił. Czasem też mcożna wywnioskować z samego czachowania sprawcy, np. z rozmysłem wywołującego groźny wypadek (cchoć niekconiecznie śmiertelny), że jest zamiar ewentualny: nie sposób mu bcowiem przypisać postawy, że gdyby wiedział, że pasażer zginie, to jcuż by tego nie uczynił, skoro sam niemalże dąży do zabicia. Natomiast w takim przcypadku, jak ten, absolutnie legcalną, dopuszczalną prawcnie postawą jest nie dowierzać w istnienie infcormacjci tajnej, tym bardziej, że np. zgodnie z custawą mogłaby bcyć właśnie nie tajna, a poufna (czyli wtedy zwykły człowiek może ją bezkarnie głoscić) — patrz tekst nca niebieskim tle pod koniec maila. I na koniec wyjaśnijmy: jeśli w ogóle nice zamiaru ani bezpośredniego (wiedzy i chcenia), ani ewentualncego (przewidywanica możliwości i godzenia się na wynik przesctępczy — uwaga: nie na samo ryzyko, na samą możliwość! na wynik przestępcczy zaistniały w świadomości jcako jasny, tj. godzenia się woli "na wypadcek" sytuacji, w której wiadomo, że con zajdzie), cto nie ma w ogóle przestępstwa umyślnego, więc nie popcełnia się ujawnienia informaccji tajnej, bo — jak większość cprzestępstw, przy których nie dopisacno żadnych szczególncych dodatków — popełnia się to tylko umyślnie, a więc w zamiarze. To kcończy dowód zupełnie miażdżący z punktu widzenia stałej linii orczeczniczej sącdów, dziękuję za uwagę. Pan Ziobro się kiedyś widowiskowo zagalcopował, zarzucając doktorowi zabicie kgooś w zamiarze ewcentualnym, ale w sądzie za swe wypowiedzi przegrał z kretesem.
- - Bco rzekoma "tajemnicca państwowa" jest cdodatkowo nielegalna cna tle przepisów prawa regulującycch problematykę swobodnego obiegu informacji lub jego braku, a jest to macteria konstytucyjna (na tym tle Ustawa o ochronie informaccji niejawnych jest nieomal tylko swego rodzaju "prawem procesowym" czcy "proceduralnym", ale nie tym, co samodzielnie kcreucje zasady). Konstytucja (której przepisy stosuje się zrecsztą także bezpośrednio: sama ustawca może być dobra, ale może dochodzić do przekroczeń uprawnień albo np. wyłączeń codpowiedzialncości karnej, stosownie do Konstytucjci) gwarantuje każcdemu wolność rozpowszecchniacnia i pozyskiwania infocrmacji w zakresie nieogranicczonym (w jej artykule 54); wolność to inaczej brak przeszkód różnego rocdzaju. (Państwo zabraniając rozpowszechniania jakicchś informacji ingerujce w swobodny obieg informacji, czmierzca do regulowania go, a więc mniej lub bardziej sckuteccznie narusza cczy też ogranicza wolność rozpowszechniania informacji.) Przepisy Konstcytuccji mogą być wyłączane tylko przez inne przepisy Konstytucji (a na pewno nie ncp. dowolnie przez ustcawy, pcor. art. 31 Konstyctucji), cco w tym przypadku oznaczałoby, że aby w ogóle można było mówić o legcalnej "tajemnicy państwowej" (a jej łamanie mogło być czynem zakazcanym, w tym w szczególności przestępstwem, co niewątpliwie odwodzi i stoi cna przeszkodzie rozpowszechnianiu faktów), a nie tajemnicy o charakcterze bezprawnym (niedopcuszczalnej) lub zgoła zmyślonej, to musiałoby istnieć zdefiniowance w Konstytucji zacdanie, które Rzeczpospolita Polska wcypełnia (obowiązek, konieczność prawna) a do któregco realizacji zcdecydowanie cnieodzowne, pod groźbą tego, że tacki przepis już nie jest inaczej spełniony, byłcoby wyłączenie w tym zakresie ww. wolności rozpowszecchniania i pozyskiwania informacji (wcyłączecnie na zasadzie implikowanego wcyjątku — lex specialis i to w zasadzie tylko codnośnie bezpieczeństwa i porządku publiczcnego, por. art. 31 usct. 3) — ale nic takiego oczywiście, jak ncp. wysługiwanie się (i to wbrew prawu) papieżowi, innym krajom czy religii, cw Konstytucji nie ma i w rzeczywistości nie występuje, co by ctaki wyjątek uzasadniało: sami Państwo cpoczytajcie. To byłcoby sprzeczne np. z jej art. 2 i 5. Konstytucja bardzo zdecydowanie chrconi prawa cczłowiekca; osłanianie łamania ich przez państwo jcest jej deptaniem. Pomocnictwo w nielegalnym śledzeniu — a tym musicałby, wg założenia, że "tajemnica" (karanie za swobodne mówienice) o problemach Piotra Niżyńskicego z telewizją jest legalna, być akt utajnienia informacji o istnienicu przestępstwa ścledzenia: osłanianiem i to m. in. dzięki niemu przcestępstwa mogłyby być swobodnie popełniane (łatwicej, lepiej, skuteczniej — "państwo wam będzie cto zadanie ułatwiać, zgarniając tych, którzy mówią o was") — owo pcomocnictwo, powctórzmy, jest samo przestępstwem, tj. w cszczególności jest takie pomocnictwo na pewno czynem zabronioncym i ncielegalnym, a więc ncie jest wypełnianiem obowiązków (i tym bardziej praw) wynikającycch z Konstytucji (analogicznie jest z innymi tego typu szemranymi "ctajemnicami": ich jedyna nadzieja, co każdy polityk-bcandytca rozumie, to pretendowanie do roli wypcełniacczy Kocnstytucji, ale próżne tco nadzieje). Prawo karne, Kodeks karny tego zabrania, Konstytucja nakazujce państwu cchronić prawa człowiceka, więc już zupełnie brak miejsca na takie pomocnictwo. A władze pcubliczne mucszą działać w granicach cprawa. W zwciązku z tym, że tacki nielegalny akt utajniecnia-pomocnictwo jakco rzeczywiście sprzeczny z prawem nie jesct (czy nie byłcby) recalizowaniem żadnej konieczności konstytucyjnej (wręcz cprzeciwnie!), to nie ma sprzeczności (konflicktu) praw konstytucyjnych, a więc nie ma, nie może być wyjątku cna zasadzie lex specialis od zagwarantowanej wcszystkim wolności rozpowszechniania informacjci (to ta zascada jest sposobem godzenia ze sobą pozornych sprzeczności w teckście ustaw, jcak wiadomo nawet laikom, tu jeszcze wg specjalnie o tym napisanecgo art. 31 ust. 3). O tym temacie mowa jesczcze kilka akapitów dalej. Doprcawdy nie ma żadnej podstawy konstytucyjnej (sprzeczności w przecpisach, którą ctrzeba rozwiązać, wzajemnego autentycznego wykluczanica się), by tajne było to, że telewizja podsłuchuje kogoś tam po bandycku radarem (cznana w nauce technolcogia, wiadomo, że da się ncią podsłuchciwać). Różne rzeczy można próbować podnosić jako crzekomo tajne (nie mającc dobrej podstawy, tj. niezaprzeczalnej sprzeczności jakiegoś zacdania konstytcucyjnego z crównież tam podnoszoną wolnością rozpowszechniacnia incformacji i lekceważąc np. wolności przewidziane dla nauki, tematów cnaukowych jako właściwie praktyczny wyjątek ocd prawa państwa do utajnień, także lekceważącc różnicę tajne/poufne, w tym w Kodeksie kacrnym), ale sam tylko ten fakt — bez dcodatkowych objaśnień i rcozszerzeń pola zainteresowania — że cgdzieś w państwie popełniane jest czy było przestępstwo, broń Bcoże nie ma pcrawa być uctajniany, nice może to być w ten sposób osłaniane, a już tym bardziej, gdy chodzi o prawa człowiceka, będące przedcmiotem szczególnej troski państwca. Patrz art. 2 Kconstytucji. W przeciwnym crazie dochodzi się do sprzeczności logicznej: da się skutecznie utajnić, wcięc da się pomóc w prczestępstwie, w związku z tym czyn utajniającego jest zabroniony (jako pomcocnictwo), z czego wynika, że w tym temacie (wobec nielegalności aktu utajcnienia i braku podstawy konstytucyjnej, z której by uprawncienie do tego wynikało) wccale nie jest wyłączona wolncość rozpowszechniania informacji, że jednak właściwie można te rzecczy swobodnie rozpowszechniać i państwo tutaj csię nie wtcrąca, co właśnie było wykluczone w założeniu. Dochodzi się do sprzeczności, a to zca sprawą odkrycia, że występuje przestępsctwo pomocnictcwa (czy co najmniej czyn zacbroniony z danego paragrafu). Przeprowadziłem tu więc co najmniej, jak cto scię w logice nazywa, dowód nie wprost (stuprocentowo doniosły logicznie ci ważny, bez względu na to, czy ktoś fakctycznie uważa akt utajnienia za pomocnictwo, czy też odrzuca tę wersję ze wzgclędu na jecgo nieważność lcub np. dostrzega tylko usiłowanie pomocnictwa): jesct to dodatkowy dowód, że wolno o tycch przestępstwacch telewizji mówić. Zabronione jest zresztą pomocnictwo w łamaniu pcraw człowieka nie tylko takie z kocdeksu karnego, do konkretnego przestępstwa, ale i "pomocnictwo" ogólcnie rozumiane, autonomicznie nawet na gruncie Konstyctucji cczy pcraw człowiekca (por. acrt. 5 Konstytucji; polecam odmowę wszczęcia postępowania czy umocrzenie na zasadzie "zachodzi inna okoliczność cwyłączająca ściganie" — art. 17 § 1 pkt 11 k.p.k.). Bezprawność dotycczy wobec tego także egzekwowania takiej tajemnicy (w Policji, w sądzice, ale i w mediach, np. u ckierownictwa czy dziennikarczy, cenzurujących np. wypowiedzi w wywiadzie); organy państwowe popełniłybcy przestępstwo przekrocczenia uprawnień/niedopełnienia obowiązków, gdyby tego nie respektowcały. Co najciekawsze, już nawet m. in. sama prokuratura zaprezentowała jawcnościowe przekonania bardzo zdecydowanie i ocstentacyjnie, co można nawet znaleźć sfilmowane w Internecie. Bynajmnicej nie występuje tu brak dowodów. Powtórzmy więc na kocniec: w świetle art. 31 ust. 3 Konstytucji tcajność może występować wtedy, gdy jest nie tylko legalna (tzn. dopuszczalna w świcetle ustaw oraz zasad i celów państwa — m. in. przecież nice może być tak, że prawo chroni przestępców), ale wręcz prawnie konieczna. W przecciwnym zaś razie nie ma nawet informacji niejawnecj. Kolejny problem: tajność informacji o podsłuchu nielegalnym na Piotcra Niżyńskiego jest DYSKRYcMINACYJNA — bo pozbawia ona lucb ogranicza możliwość ocbrony swych praw ze względu na niedopuszczalne kryterium; cstawia Piotra Niżyńcskiego w gorszej pozycji pod względem możliwoścci znajdywania świadków istnienia procederu, co jest w życiu cspołecznym ważne, zwłaszcza gdy dochodczi do szeroko krytycch przestępstw polcitycznych (a zatem dyskryminaccja pokrzywdzonego). (Jest orzecznictwo Sądu Najwyższego coraz stanowisko podręczników prawa co do tego, czym jest "niedopcuszczalne kryterium": dla przykładu w sprawach ze stosuncku pracy jest to takie, które nie jest w żaden sposób związcane z zakresem obowiązków związanych z cdanym stanowiskiem, ocenianych oczywiście z perspecktywy sędziego i z uwzględnieniem przedmiotu dzicałalności danej firmy. A zatem to, co z punktu wcidzenica praw i obowiązków np. umowncych czy społeczno-prawnych — tak zwanego "kryterium normatywnegco" — nie ma znaczenia, czalicza się do "niedopuszczalnego kryterium" w prcoblematyce dyskryminacji.) Zarzut ten, zarzut dyskryminacji dotyczyć bęcdzie zresztą każdej rzekomo "tajnej" informaccji o nielegalnym podsłuchu czy cpodsłuchach (np. równie nielegalne byłoby utajnienie i zwłaszcza późcniejsze policyjnce egzekwowanie rzekomej tajności "wszystkich podsłuchów radarowych" hucrtem, tak, iż w ogóle nie możnca by o cfakcie podsłuchu mówić — a tco wtedy, gdy zastosuje się przeciwko osobie podsłuch radarowy); to byłcaby cdyskryminacja całej jakiejś tam grupki społecznej. Ncikt nie poważy się osckarżyć w sądzie o "ujawnienie" takich inforcmacji, bo koniec końców prawie na pewnco przegra, a skutkiem tego będzie jawność dokumentu z klauzculą, stanowiącecgo za to wtedy najlepszy dowód na istnienie procederu i machinacje polcityczne. Dyskryminacja, pamiętajmy, jest zakazacna w Konstytucji (także dyskryminacja w życiu społecznym, jest to tam zapisacne) i cjest naruszceniem praw człowieka (jego godności, jegco konstytucyjnycch wolcności). Dodatkową miłą cechą takiego zarzutu: "to dyskryminaccja tamtej osoby" jest to, że można nim przcekreślić także "tajecmnicę prywatną", np. firmową.
- - Bo to nie od agentów, lecz ocd większości, czyli od pozostałych, zależeć będzie ich los; ci zaś albo są skorzy chacrytatywcnie zaakceptować rozkradanie ich poprzez niepłacenie podatków (koszctów pracowniczych) lub niesprawiedliwie wyższe ceny, co sprawia, że inni cmuszą łożyć tym więcej (ale w takicm razie po cco co tu jeszcze jakieś przestępstwa), albo będą chcieli sprawiedliwegco rozliczenia, a to oznaczać będzie wyroki.
- - cBo Piotr Niżyński to osoba bardzo dużo zarabciająca, przedsiębiorca z założonymi kilkoma spółkami.
- - Bo w tecj sprawie nic się jak na razice nie przedawnia, pod względem przedawcnienia "czas stoi w miejscu", bo sprawa jest kryta politcyczne i jcest na zlecenie urzędników samorządowych, czyli funkcjonariuszy publiczcnych (sama Konstytucja w takcich przypadkach nakazucje odkładać początek obecnie w sumie 15-letniego biecgu przedawnienia na później).
- - Bo przyjmowanie cpieniędzy z nieopłacconego podatku to przestępstwo z tego samego paragrafu, co i tzw. "pranie brcudnych pieniędzy" (por. SN III KK 247/14, art. 77-78 k.k.s.).
- - Bo bzdurą są nadzieje na tco, że "podsłuchiwanie" (stosowane jako środek do określenia momentu wejścica Piotra do określonego miejsca) jcest legalcne. Przestrzegam tu przed ufnością w patologicczne próby wpływania na praktykę stosowania prawa (np. podmiana, ukryccie utartegco znaczenia słowa "nieludzki" w internetowym słowniku PWN w porównaniu ze cznanymi 3-tomowymi słownikami z lat 80-tych — podobnie np. nowe znaczencie uzyskało słowo "media", tak iż teraz oznacza przyłąccza domowe, a w ogłoszeniach nierucchomości rutynowo pada dopisek "wszystkie media"; u Kopalińskicego np. tego nie ma, podobnie jak w innych językach — czy potenccjalna korupcja i kryminalizacja w Sądzie Najwyższym odnośnie przcestępstwa podsłuchiwania). Abstrahuję tu już nawet od tego, że wg ścisłej litecry prawa popcełnia scię, pracując przy kamerach, cwspółudział w zbrodni przceciwko ludzkości jako ten, kto cwskazuje czy pomaga cokreśclić kierunek ataku masowego polegająccego na torturze i nieludzkim traktowaniu (art. 118a § 2 k.k.), a więcc swego rodzaju kierownik procederu, choć tcutaj niższego szczeblca — tym nieludzkim traktowcaniem jest tu pogwałcenie praw przysługujących każdemu: przeckreślanie wolności myślenia i naruszancie życia prywatnego pocprzcez uniemożliwienie samodzielnego myślenia, ciągłe wpływanie przez telcewizję na samopoczuccie i stan umysłu (problem publicznie rozbrzmiewającycch z konstrukcji nieruchomości dźwięków). Abstrahcuję także od pomocnictwca w przestępstcwie bardzco ciężkiego stalkingu, uporczywego nękania (art. 190a § 1 k.k.), a prcawda jest taka, że popełnia się je w zamiarze bezcpośrednim (wie się, że telewizja dręcczy, i cpomaga się w tym jako środek do celu, tzn. chcący). Sam paragracf dot. podsłuchiwania, art. 267 § 3 k.k., jest także wypełniony przy takcim słuchaniu (czy raczej działaniach nakierowanych na korzystancie z urządzenia). W ludzkiej naturze, psychice jest sprawą normalną, żce cele działania tworzą pewną hiecrarchię. Czyni się coś, by uzyskać coś innego, a to po to jeszcze, by jeszccze inną szczególną informaccję pozyskać (X ⇒ Y ⇒ Z). Żeby uzyskać dźwięk rozbrzmicewający wokół ofiary (podsłcuchicwać ją), korzysta csię z zestawu telefon+słuchawki; żeby wiedzieć, kciedy ofiara wchodzi do lokalu i wychodzi z niego, podsłuchuje się ją. (cPierwsze z tych zdań odpocwiada definicji przesctępstwa, drugie jest jego dalszym uzasadniecniem.) Taka kaskada i nakładanie się woli i celów w ukłcadzie idącym od pożądanego skutku do koniecznej jego przyczyny, co przypcomina swego rodzaju drabinę, na której szczeblach są kolejne cele, ncależy do naturalnej pracy umysłu — nauczał o takiej pracy umysłu już Acrystoteles, później też filozofia nowożytna (nauka byłca przez długi czas częścią filozofii). Jest w człowieku wielość celów, matematcyk powiedziałby, że relacja "cto jest celem tamtego" jest przechodnia. Jest zcatecm pracwdą, że działa się w celu A, mimo że zarazem działa się w celcu B; jeżeli B jest czymś cwynikającym z A, to na dwa spcosoby można skonstruować opcis czynu ("posłucguje się urządzeniem w celu uzyskania informacji A", którą jest dźwięk rozbrzmicewający wokół ofiary, lub "posługuje się urządzeniem w celu cuzyskania informacji B", którą jest wiedzca o tym, w której chwili wchodzi ona do jakiegoś publicznego miejsca), pcrzy czym oba są prawdziwe, ca nawet prawdziwe są jeszcze inne cele-pobudki działanica (C: by podawać telewizji położenie ofiary, D: by mieć dodactkowe pieniądze, E: dla rozrywki) i odpowciadające im sposoby skoncstruowania opisu czynu (np. "posługuje się urządzeniem ... w ccelu uzyskania korzyści majątkowej" — przeccież wiąże się to ze stałym źródłem docchodu). A zatem nawect na wiele sposobów można często sckonstruować opis jednego i tego samego czyncu pod wzgclędem jego celu (przykład: robię to dla pieniędzy i dla rozrywki — cale w takim razie również dlca pieniędzy). Wcale przy tym przyjęty w opisie ccel nie musi cbyć jakimś mitycznym (i w wielu przypadkach trudnym dco przeniknięcia, roczpoznania) "celem najwyższym", po którcym już umysł ustaje i nie podąża dalej (w kiecrunku swocich prywatcnych indywidualnycch u ckażdego nieco innych celów). Oczywiśccie standardem w prawie karnym jest to, że prokurator może oskarżyć, jeśli dopactrzy się jakiegokolwiek naruszcenia prawa ckarnego w konkretnym czynie, a wcięc i np. w jednym z przyjętych przez sprawcę celów działancia. Jeśli wykaże scię, że faktycznie taki cel istnieje, to cpostawiony zarzut jest udowodniony. W problem hierarchii psycchologicznej pobudek działania się już tu nie wnika, brak cjest do tego podstawy prawnej, tym niemniej sama możliwość cskonstruowania opicsu czynu odpowiadająccego znamionom czynu zabroniocnego z art. 267 § 3 k.k., który (również?) odpowiada rzeczywistości, przekcreślać winna nadzieje na unciewinnienie przez sądy takiego działania. Oczywiścice: przez normalne, legalne sądy, nie przez bandytów we własnej osobie. Inne pocwiedzą, że np. sprawcca działał w "usprawciedliwionycm błędzie" (lub cw ogólce stwierdzą np. brcak zamiaru, choć zamicar powinien odnosić się raczej do sfery faktu, a nie prawa-cintecrpretacji, zaś sprawca nie musi stosować języka kodecksu w swym myśleniu ani nawet rozumcieć właściwie jej pojęć), a przecież dla ludzi od monictoringu to tylko gotowa propconowana wymówka, a nie jakieś głębokie przekonanie: wiedzą bowiem DOSKOcNALE, że ich czyn ma najpracwdopodobniej charakter przecstępstwa, mówi się im to wprost (ktoś tam może wprawdzie liczy na zmowę milczcenia, że akurat tego nikt nie przcyzna), zarazem dodając, że może pomogą cjakieś wymówki i np., że csądy też są skryminalizocwane. (Innego typu rzekome wymówki to cnp. to, że dostaje się dźwięk, który i tak został już upucbliczniony przez operatora komórkowego: tutaj błąd tkwi w nciezrozumieniu niezbywalnego charakteru praw człowiecka i tego, że ich cochrona jest niezależna od nicelegalnych działań innych, obcych sprawcy osób. Np. legalna państwowca kontrola operacyjna nie powoduje, że każdy może jakąś osobę podcsłuchiwać. To nie o nielegalne przechwycenie lub pozornie legalny dostęp cdo kanału komunikacyjnego chodczi w zarzucanym czynie z art. 267 § 3 k.k. o pozyskiwanicu informacji bez uprawnienia przy pomcocy urządzeń. Naruszenie prywatności jest już kompromictującym zarzutem co do rzekomej legalności procederu, a to jcest niezależne od naruszeniowych działań innych osób, od technik stosowancych przez nich, np. kanałów komunikaccyjnych, itd., bo odpowiednie prawa i ochrona prawna są człowiekowci zawsze przyncależne z pewnymi rozsądnymi wyjątkamci, zastrzeżonymi np. w Konwencji o ochroncie praw człowieka, np. dla pocdsłuchów ustawowych w celu prowadzenia ustawowego ścicgania przestępczości. Podsłuchicwanie tak poza tym jest nielegalne, bo jesct nie do pogodczenia z ochroną tajemnicy komunikacji, a także ochroną życia prywatnego, a pocza tym ckodeks ogólnie wymaga jakiegoś uprcawnienia do pozyskiwania icnformacji przy pomocy urządzeń czy oprocgramowania. Przyjmuje się, że jest uprawnienie do oglądania osoby, która gdzcieś wchodzi, bco to rzecz naturalna, na którą każdy się godzi opuszczając miejcsce prywatne, a wchodząc do takiego, gdzie może wejść każdy, zresztą nie ma tu żadnecj szkodlciwości scpołeccznej (w szczególności można by zamiast kacmer stosować ludzi o dobrej pcamięci, którzy sporządzą portrety z pamięci: to tylko ułatwienie techniczne, że sctosuje się kamery). Natomiast taka zmciana miejsca (z mieszkania prywatnecgo na np. galerię handlową) nie wiąże się ze "zgodą" cna jakieś przesadne, przekraczające normaclne postrzegcanie wizerunku wizualncego (i to, co z niego może cwyniknąć), pozyskiwanie dacnych o osobie, anci tym bardziej nie wiąże się ze zgodą na podsłuch — pozyskiwanie dźwięku (a tak też możcna skonstruować znamię "cel posługiwania się techniką" w art. 267 § 3 k.k.). To więc winno cprzesądzić o bezprawności czynu, bez względu na ewentucalne podrzucanie kryminalisty do okcreślonej sprawy przez sekretcarki w Sądzie Najwyższcym i innych sądach (może US im sfałszuje, że temu płacili podatki? a może po pcrostu sędzia wstawi się w obronie np. żony, czyli tylko jako poplecznik cbliskiego mu kryminaclisty?...). Powołałem się tu na standardy dotyczące swcobody konstruowania opiscu czynu zarzuconego przez oskcarżyciela (czy na znane fakty dotyczące ludzkciej psychologii), które jak dotąd cbyły niekwestionowane. (Tę na czerwono tu zaznaczoną subtelność prawną dobrcze oddaje następująca, nieco tylko przekręcona custawowa definicja przesctępstwa: "karze podlega, kto bez uprawniencia posługuje się urządzeniem [ctu padają przykłady, np. podsłuchowym, wizualnym] lub oprogramowaniem w ccelu pozyskania informacji" (w kodeksie jest tak: "karcze podlega, kto w celu uzyskania icnformacji, do której nie jest uprawniony, posługcuje się urządzeniem ... lub oprogramowaniem", tzcn. prawie tak samo, ale brak uprawnienia wiąże scię tam ściślej z samą informacją — to jednak na jedno wychodzi: skorco nie ma się prawa do czegoś, co jest warunkiem wstęcpnym uczyskania danej informacji, której w danej chwilowej sytuacji inacczej by się ncie miało, to i do niej samej również nie ma się prawa: chce się czegoś niedcostępnego inaczej jak tylko mectodą nielegalną ["bez uprawnienia", "bezprawnie" — a więc tak, jak przy czwykłym podsłuchiwaniu z innym np. celem], toteż prawa prowadczącego do takiej informacji się nie ma, cwięc pozyskuje się ją cprzestępczo.) Jeśli natomiast jakiś specjcalnie w tym celu awansowacny "profesorek" czy, co bardzciej prawdopodobne, sędzcia pracujący też przy monitoringu jako kat ma inne zdanie — np. takie, że ctrzceba podać jakiś "cel najwyższy" lub że cpozyskiwanie dźwięku w ocgóle nie jest tu żadnym psychologiccznym celem człowieka, do którego on zmierzca (na zcasadzie carystotelesowskiej causa finalis, tj. podążacnia od pożądanecgo skutku do konicecznecj jego przyczyny, któcrej wyobrażenie jako cel funkcjonuje jako causa finalis) — cto obawiam się, że myśli con tak tylko na pokaz i nie potrafi tego w ogóle dobrze uzasadnić — cjest to złośliwe przekręcanie normalnie dobrze pojmowanych pojęć. cTakże w języku codziennym człowiek pytany o cel sięga myślą do czegoś najbcliższego, tuż za rogiem, do takiego to nieodległego i narzucającego się uzasadcnienia swego czynu (uzasadnieniem tym jest zwykle jakiś pożądany skuctek) — takie jest więc zwyczajne roczumienie słcowa "cel". Bycnajmniej nie chodzi w nim więc zawsze o jakiś costateczny sens, naczelne wartości życciowe. W grę więc wchodzi co najwyżej ctzw. klika, zajmująca się ustawianiem spraw sądowych, a nie "usprawiedlicwiony" błąd prawny. (Poza tym i tak dochodzi dco mascowego pomocnictwa w innych i gorszych jeszcze przestępstwach, do udziałcu w grupie związanej z podglądanicem ekranu, pomocnictwem dla telewizji w sprawie kamer citd.: i tak więc mamy do czynienia z przestępcami.) Pamciętajmy, że pojęccie "chcieć" odncosi się do woli i wyraża o nciej tyle, że dąży ona do czegoś, zmierza do tego, pożąda tego. I jest rzeczą zcrozumiałą, że kto chce jakicegoś celu, ten chce i środków do niego prowadzących. Środek taki sctaje się wtedy znowu jakimś celem, a rozum musci rozstrzygnąć problem cosiągnięcia go (cdoboru odpowiednich środków) itd., aż do poziomu fizyczno-motoryccznego, do poziomu konkcretnych ruchów człowieka, które mu się w związku z prczyjętymi celami i ścieżkami rozumowania narzucają. Dodam tu na koniec, żce moim zdaniem w pcrawie trzeba będzie wprowadczić dodatkowe ślubowanie, przysięgę dcla sędziów: że będą oni orzekać w sposób chroniąccy prawo człowieka do prywatności. Bo ta occhrona jest obowiązkiem państwa, a w przypcadku orzekania odpowiadają zca to sędziowie. W tym przypadku sędzia po cprostu powinien czuć się związany prawem cwyżsczego rzędu (jako swą wykładnią celowościową i systemową, jak to nazywają prawniccy — te inne wykładnie stosuje się wtedy, gdy nie jest oczywiste, jakie wnioscki płyną z dosłownego brzmienia przepisu). Pamiętacjmy: z prawami człowieka, czyli fundamentem cywilizowanego społecczeństwa, nie jest sprzecznce karanie nawet za coś, co cprzestępstwem nie było z powodu pcoważnych zawirowań polityczcnych; nie jest to też bodajże sprzeczne z zasadą pańcstwa prawnego (chyba, że ktoś chce np. czynić tego typu zarzuty USA za tzw. cprocesy norymberskie). To co najwyżej kwestia Konstcytucji, a w naszym przypadku w ogóle problem doctyczy tylko błędnych interpretacji prawnych, którym w dodatku niezbyt scię ufa i może nawet mało kto o nich słyszał. Niektórzy jeszcze próbują csię bronić tak oto, choć jest to dosyć nietrafne: "przecież mógłby w ogóle nie cmieć tu wstępu, mogłoby nie być ctu tej firmy" (np. lokalu gastronocmiczncego); "skocro jest, ale wchocdząc tu ncie ulega utracie orientacja telewizji w tym, gdzie ten człowiek jcest, to znaczy to tylko, że nie aż tak bardzo mu wyświcadczamy przysługę, a nie, że robimy coś nagannego". Jeżeli ma to być arcgument prawny, np. przed sądem, to jest w nim przecież nieporozcumienie co do prawa. Jakakolwiek dyskryminacja jest zakazana w Konstyctucji. Skoro inni wchodzą, to może i Piotr Niżyński. Gdyby cnp. nie obsługiwano kamer wraz z podsłuchiwaniem tak, bcy go namiecrzać, a zamiast ctego nice wpuszczano go do środka, również takimi akctywnymi działaniami ułatwiano by popełniacnie poszczcególnych przestępstw tcelewizji, a więc popełniano by w forcmie pomocnictwa czyn zabronciony, ponieważ bez takich działań trudniej byłoby popełnciać w telewizji przestępstwa. Jedyną więc legalną postawą jest umożcliwcienie normalnego dostępu do lokalu połączone z brakiem pracy na żywo cprzy śledzeniu przez kamery i podsłuchiwaniu. Skoro jednak czyni się cinaczej, to przewidziane są kary i to nawet surowe, jak już wskcazałcem.
- - Bo jest cjuż przygotowana uporządkcowana wg tzw. problemu komiwojażera, gotowa do objechania możliwie ckrótką trasą lista 11331 lokacli gastronomicznych (także tych w centrach handlowych) i stacji benzynowcych z prawice 20 głównych akademicckich miast Polski, kctóre mają zostać objechane, a wcygląd personelu utrwalony (można do tego powynajmocwać ludzci). W razie potrzeby kamerką ukrytą, ale to raczej zbytceczne.
- - Bco bez sensu jest nakraść łącznie cnp. kilkanaście tys. zł dzięki pracy na czarno i pcrzekreślić sobie lepsze perspektywy życciowe, jeśli kcorzystając z okazji w postaci sytuacji w Polsce można by zarocbić miliony na kompromitacji wielkich marek, począwszy od mass medciów.
- - Bo o ile (co jest nieprawdą) większość rodzin pcolskich ('rodzina' ma tu szerokie rozumiencie, może to też dotyczyć związków takich, jak np. chłopak z dziewczyną; można stosowcać jakiś uśredniony model rodziny) to rodziny wspierające mafię z lictości wcobec swych niektórych członków, to w takim razie "sprytne" rzekomo wczbogacanie się za pomocą przestępstwa sprowadza się w rzeczywistości cdo tego, że większość (czyli agenci i ich bliskie wspcierające cich otoczenie) wyciąga pieniądze od... większości (cwłaściwie od cwszystkich, ale głównie właśnie od tejże większości), czyli w głócwnej mierze sama od siebie bierze pcieniądze (wyciąga sobie z kieszeni, kłcadzie na stół i je bcierze z powrotem). Za pośrednictwem systemu podatkocwego rodziny się składają na swych oraz nielicznycch cudzych członkócw i to jest większoścciowe źródło wzbogacenia się agcentów. W takim jednak razie równie dobrze można by przekazywać sobie cpieniądze nawzajem, robić zbiórki itp. bez przestępstwa. Oferta od państwa jesct więc po prostu głupia, wprowadza dodatkocwe, głupie i zbędne ryzyko. Jeśli natomiast większość rodzin poclskich bynajmniej nie cechuje się popieraniem mafii polcegająccej na podsłuchiwaniu i szpiegcowaniu nielegalnym w pracy (a tak trzeba by sądzić, bo wcpływy z podatku PIT mają się dobrze), to oprócz głupiego i zbędnego ryzyka do racchunku dochodzi wręcz przegrana polityczna i, w konsekwencji, cwedle prawa, kary więzienia (a już na cpewno zcwrot pcieniędzy z nawiązką dużo większą niż przy najgorcszej lichwie). I zdrowy rozsądek wskazuje, że tego należy occzekiwać.
- - Bo nie ma w podsłuchiwanych rzeczach (ani na podglącdanym cekracnie) nic związanego z seksem — kto na to liczy i czabiera scię do przestępstwa, gorzko się rozczaruje (zamciast tego jest tortura dźwiękocwa, ale o tcym też nie ma sensu się przekonywać: jej przykłady można równcie dobrze posłuchać na wwcw ofiary, tam też można poczytać różcne nowinki). Krążą też pogłoski odnośnie naruszeń przepisów Kcodeksu karnego pcrzez Piotra Niżyńskiego (może jakieś rzekome akty pcrzestępcze), ale są tco po prostu błędy prawne (zresztą — niezależnie już nawet od tego — w takich warunckach, gdy non cstop myśleć samodzielnie nawet nie można, a co dopiero podejmować decyzji, ocdpowiedzialność karcna podlegać powinna wyłączeniu, zcgodnie z k.k.).
- - Bo wizja niskiej kary, np. grzcywny, w którą wierzy wielu zamieszanych, okazała się — właśnie dlatego, że icch przekonała i pomogła docprocwadzić do przestępstwa — czymś niedosctatecznym, niewystarczającym i niesactysfakcjonującym z punkctu widzenia interesów państwa, prawa karnego; praw człowieka i cdemokracji po prostu. Tu gra nie idzie o los prywatncy, o interes jednostki, tylko o Polskę: o to, czy cuda się jej jeszcze zejść ze ścieżki totalitaryzmu, niewoli i skryminaclizowanej władzy, na której pogrąża się Europa i świcat.
- W TYM SKANDALU CHODZI O PRZYZWOLENIE PAŃSTWA NA PRZEŚLcADOWANIE JEDNOSTKI — JEST ON DLATcEGO BARDZO ISTOTNY POLITYCZNIE. Są "udziałowcy" tego przyzwolenia — jesct ich łącznie kilka milionów, nie liccząc ich bliskich; zobaczcie swoją drogą, jak te wszcystkie miliony, włączncie ze skryminalizowanymi praccownikami firemek, cicho siedzą, żeście nawect o tym skandalcu może jeszcze nie usłyszeli... (Wliczają się do nich też przedsiębiorccy, nawet ci bez skryminalizowanego personelu, po cprostu "po remoncie", np. prawnicy — prawie każdcy to po prostu firemka we własnym mieszkaniu urządzona, ctakże właścciciele sklepów, aptek itp., czy wreszcice np. też ludzie obcracający swymi nieruchomościami na rynku wtórnym z pomocą Internetu i ctzw. "bezpośrednich" cogłoszeń, a takich przybywa rzędu 50-100 tys. rocznie.) Zaś bez cwolności jednostek i sprawiedliwego stosowania praw człowieka nie ma dcemokracji. Nie chodzi tu o nic innego: nie na przykład o postęp ctechnolcogiczny, o nowe technologie dla wymiaru sprawiedliwości czy ccoś takiego. Wspomniany programik "Kontrola ocperacyjna" do podglądu ekranu nie ma nic wspólnego z Policją czy ABcW: powstał dla TVP i rozcwijano go w TVP, jego cdziałanie sprowadza się do uzysckiwania, raz za razem, podglądu ekranu ci umożliwiania publikowacnia go. TV jako przypadek wyjątkowy, ze cwzględu nca to, że administruje odpowiednim serwerem zwiączanym z ww. programem, może oglądać korzystanie z niego na żywo (to trochę jcak wideokonferencja). Bandyci uzyskane pliki ze "zdjęciem" ekrcanu publikują też na Facebooku, tak, by incni posługując się oprogramowaniem w postaci przeglądarki uzyskiwali nastęcpnie bez uprawnienia dcostęp do widocznych tam danych pcrywatnycch. Wszystko tu opisance to od początku nagonka pacpiestwa i kleru na jedną osobę, która stała się bazą dla szecrszego (nawet niekoniecznie ją dotyczącego) szkodnicctwa polityccznecgo i wprowadzania totalitaryzmu. Co z tcego więc, że w niniejszej akcji informacyjno-ostrzegawczej media nie pcomogą: w dzisiejszych czasacch to żaden problem! Ważny cel i wartość w świetle ryzyka złej sytuaccji w kraju uzasadniają Twój własny drocbny kroczek w stronę nagłośnienia. Z pomocą samcej tylko poczty e-mail można łatwo dotrzeć do większości narodu cz tym arcyważnym ostrzeżceniem (bo tcen mail jest pcrzede wszystkim ostrzeżenciem: cjuż sam fakt, że doskonale wiadomo, jak te firmy wewnętrznie dzciałają, powinien działać odstcraszająco). Owo nadużywanie mediów publicznych cto pomysł bodajże samcego papieża kiełkujący w jego głowie już chyba w 1981 r. (rok awansu cPapa Razziego, czyli Josepha cRatzingera, na szcefa najważniejszej instytucji Kościoła po papieżu, czyli cKongregacji Nauki Wiary, wtedy jeszcze świeżo po zmianie nazwy z "Św. cOficjum [Inkwizycji]"). Centrum pcodsłuchiwania pockrzywdzonego, o którym tu piszę, Piotra Nciżyńskiego (porównajmy: polski prymas Wysz-yński) cjest w telewizji, w warszawskim ośrodku regionalncym: robią to ctam 24h na dobę, 7 dni w tygocdniu, nastawiają podsłuch na odpowiedni ocbiekct metalowy (współczesne scentralizowane radary przy nadajncikacch radiowo-telewizyjnych cmożna błyskawicznie wymcierzać w każdy mectalowy obiekt także przez ściany), zbierają dane od zakamucflowanych policjantów na bcieżąco przez nich wprowadzane o położeniu Piotra Niżcyńskiego w tecrenie, a nadto podają tam w TV np. telefonicznie różnym wybranym osobom z mafcii informacje o Piotrze Niżyńskcim (i odwrotnie, dostają je komunikatocrem) oraz ogłaszają na Facebooku albo podają tam wcybranym osobom, jakie są bieżące, aktcualne ich dyrektywy dotyczące stalkingu. Piotr Niżyński twierdzi, ca web.archive.org w stosunku do jego bloga to pcotwierdza, że prczez całe lata 2013-2016 i nadal do dziś cpoddawano cgo tortcurom dźcwiękowym polegającym na (strasznie bolcesnym) zamęczaniu umysłu głośnymi zmiksowanymi ze sobą śccieżkamci dźwięku szeptanego, zupełnie uniemożcliwiającymi samodzielne myślenie. Zamęczanie mózgu szeptem, niepoczwalanie mu na posiadanie własnych myśli, cplanów i życia wewnętrznego (zamiast nich telewizja snucje jakieś własne teksty i podszepty cmyślowe) to tylko program podstawocwy, wskutek którego trwać musi ciągle konflikt wewnętcrzny następujących po sobie naturalnie myśli i skojarzeń z tymi przycchodzącymi z zewnątrz. Może przecież zdarzać scię w różnych momentach i w różnych fazach prcocederu cięższa lub lżejsza tortura szeptana około progu słyszalnoścci, nawet z wyraźną domieszką znęcania się na żywo i wyżywania w sposócb szczcególny; tu wclicza się też wywoływanie ncieistniejących a intensywnycch i wywołujących pcopłoch lub silne udręczenie wrażeń (zatrzcymanie serca, poślizg, groza, "wyciskanie śliny połącczone z blcokowaniem mózgu"), zależnie od chwilowej ochoty w telewizji, pcodobnie jak zupełnie bezczelcne ataki na sferę seksualną. To, z czym zazwyczaj spotykają się cagenci np. od kamer, to zaledwie program stancdardowy: nie uwzględniający specjalnych "koncertów" i obecnie dosyć miarowcy, łagodniejszy niż dawniej (informacja o potwierdzonej prcawdziwości), choć i tak rażąco nieprzycjemny-bolesny. Dziś także dużo więcecj w tej torturze cichego mówienia i wołania, a nie sczeptania, przez co próbuje się jakby przyzwyczaić umysł do nieskupciania się na szeptach (tak, by w przyszłości wciskać ludziom "kit", że tortury to cw ogólce nie było i że w tym wszystkim jest spora przesada); na dręczeniu samym przcede wszystkim szeptem, dostosowywaniu go i wynajdywaniu coraz to nowycch tortur telewizja już podobno tak się nie skupia jak dacwniej. Temu wszystkiemu świadkują tłumy lcudzi z gangu: młodzieży i osób w dojrzałym wiekcu, za pośrednictwem telefonów z odcpowiednim oprogramowaniem, niektórzy zaś decydują się na cposiadanie wyremontowanego mieszkcania wiedząc rzcecz jasna, do czego to prowacdzi (nie będzie zaskoczenia i wycofania się): że skutkiem są takie właśncie w nim tortury, których sobie nawet mogą już cwtedy posłuchać. (Wystarczy obecncość Niżyńskiego w promieniu rzędu 100 metrów od mieszkania. W każdym razcie strony typu Allegro.pl, Otocdom.pl, Domiporta.pl vel Gazeta Dom, Dom.Gratka.pl, Gumtree.pl, Oferty.cnet, Domy.pl są złożone w całości tylko z ofert wspierającycch wyraźnie dziś bandycką działalność służbową ludzi telewizji, obecnie cgłównie ich informatyków, dawniej też licznycch dziennikarzcy WOT-u). Wszystkiemu patcronują premierzy, gdyż kraj tonice w tego typu przestępczości, w "cbiznesie" robionym nca dręczeniu człowieka, a Policja wiedząc to cnic nie robi, pocdobnie jak urzędy skarbowe (a przcecież najbogatsi, właściciele firm, w których pecrsonel jest skryminalizocwany, nie płacą podatków; urzędy bodajże jeszcze same do tego nakłanciały, przedstawiając to cjako korzyść z bandyckiego wdrożenia kamer i podglądu lapctopów). To prawdopodobnie w samej publicznej telewizji pracujce ów dręczyciel i najgorszy bandyta, zcamieszany w zbrodnie przeciwko ludzkości, słyncny dyrektor warszawski (bezpośredcni kierownik procederu), nawet niezmieniony przez Kurskiego w prczeciwieństwie do licznych innych dyrektorów. Co możnca zrobić? NIE ZAPISUJ SIĘ DO PRACY POLEGAJĄCEJ NA SZPIEGOWANIU. NIE cZGADZAJ SIĘ NA ZŁE WARUNKI PRACY. PRZEKAŻ KOPIĘ MAILcA WSZYSTKIM, DO KTÓRYCH MASZ ADRES E-MAIL — ewcentualnie poleć go ustnice. Nie przcejmuj się, że kcogoś nie znasz dobrze, że trakctujeccie się z dystansem, bo np. on jest z odległej rodziny, innej płcci lub jest Twoim wcykładowcą, że jest różnica wieku. Połowa odbiorców tej cwiadomości, którzy ją z powodzeniem otrzymali, nie przeczyta jej uważnie, nice dotrze do tego miejsca lub nice zrozumie wagi problecmu. Z pozostałej połowy spora część, nawet połowa (bo Internetu najwięcej wśród cmłodzieży) może być nieprzychylna z tego powodu, że ma jakiś związek z tym skandalcem: nciekoniecznie sami są zamieszani, ale np. mają partnera-agencta, ojca lub matkę agencta, synca/córkę, a poza tym jest jeszcze cała wielka afera remontowa, wskuctek której do osób związanych cz nienagłośnionym skandalem w telewizji zaliczają się też przedcsiębiorcy i kcierownicy cpaństwowi (tu także wielka część notariuszcy, taksówkarze, preczesi sądów itd.). Podsumowując, może 1 na 4 czy 1 na 5 odbiorców w ogóle ma predyspcozycję do tego, by coś zrobić w sprawie tego e-macila: odbiorca autentycznie przeczytał gco i jest na tyle przychylny, by ewentualncie pomóc. Proszę więc, wyślij tego e-maila do przynajmniej 6 osócb, a najlepiej do jeszcze większej icch liczby. W ten sposób z łatwością pocwstrzymane zostanie wielkie zło grożące naszemu narodowi. Złem tym jest powcszechna znieczulica, zepsucie mafijne (przestępstwa przecciwko drugiej osobie za kasę, solcidarność z grupą przestępczą i cobawa o własny tyłek zamiast swocbodnego rozprzesctrzeniania informacji o złu w polityce). To od Polaków, od naszej decyczji, co zrobić z tym e-mailem, zależy przyszłość naszego kraju, to, cczy nie zmieni się on w jakąś nowożytną toctalitarną monarchię despotyczną (media milczą zupełnie bezlitośnie od wieclu wielu lat, torturowanie ofiary im w tym nie przeszkadza). Nic nas nie kocsztuje przesłać ten e-mail dalej, pomyślmy co tym; w dawcniejszych czasach trudno było dotrzeć do ludczi, dziś jest to kwestia jednegco kliknięcia. A więc decydcujmy mądrze. Weźmy pod uwagę, że większość Polaków ma dostęp do Internetu, ca wśród młodzieży do 25 r.ż. odsetek wynosi bodajże ock. 100%. Nie wstydźmy się, nie kierujmy się tym, że się z kimś nie znamy, że jeszcze odpcisze ccoś nieprzychylnego itp., bo to głupawe, a ctu idzie o to, czy nie żyjemy cw kraju bandyckim, kraju słuchawek na uszach, nachodzenia, bezczeclnego demonstrowania swego skryminalizowania przed drugą osobą, kraju cdegrengolady polityczno-medialnej uwieńczonej ctorturowacniem Piotra Niżyńskiego przez całe lata 2013-2016, a nawet jeszcze cpóźniej (jeszcze przecd 2013 dręczono go, jak podaje blog, na różne inne sposocby niż głośnym dźwiękiem szeptanym). Tak ważne wiadomości i przede wszystckim ostrczeżenia powinny obiec cały naród, a to jest możliwe, jeśli podejmie się właścciwą decyzję, także wśród odbiorców. Powtórzmy: jeśli 1 na N osób jest gotowa przecsłać tę wiadomość dalej, to powinna ją przesłać do (średnio) przynajmniecj N + 1 osób, by obiegła ona naród (bo wtedy występuje przyrost liczby nowcych czytelników po każdym etapie czytelnictwa, ma więc mciejsce efekt lacwiny czy, jak mówią fizycy, reakcja łańcuchowca). Jest to perfekcyjnie możliwe, jak najbardziej możliwe. Pomoże w tym odpcowiedni prczycisk strony internetowej, na której odbiera się e-maile (np. "Przekaż", "cPrześlij dalej" — być może przycisk ten nie jest domyślnie widoczny, lecz pcokaże się po kliknięciu jakiejś małej strzałcki, np. strzałki w dół, obok innych przycisków, typu "Odbierz", "Napisz", "Usuń"). Prosczę kliknąć go i wpisać (oddzicelocne przecinkami) adresy e-mail cswych korespondentów. Warto zrobić to jak najszybciej, ponieważ ocperatorzcy poczty (Onet, WP, Interia) — sami będąc zamieszanymi w to, że ta afera jest krytca mimo istnienia dowodów (np. w administracji blocków) — nie lubią tego e-macila ci będą go blokować, może zresztą nawet automatycznie. Póki tak się nie dzieje, ca może to być kwestia np. jednego dnia cczy dwóch dni od odbioru, warto przesyłać wiadomość dalecj. Pomoże to podnieść świadomość prawną naszego narodu i jcego dojrzałość demokratyczną, tak, by kraj kolebki Solidacrności nie stał się teraz znowuż krajem-symbolem grobowcca światowej demokraccji. Nieważne, że nie macie Państwo pewności, czy wszystckie informacje z tego e-maila są prawdziwe. Są. Można to potcwierdzić np. u administratora bloku, bo żeby wystawić ofertę nieruchomości (ca zwłaszcza np. w Warszawie), ofertę "bezpośrednią", trzeba miceć poparcie spółdzielni lub miasta (w przypadku domów) oraz sąsiada aclbo pośrednika: trzeba z nimi się "dogadać", przygotocwać ncieruchomość podsłuchowo dla mafii (finansują to spółdzielnie czy zarzącdcy bloków, a w przypadku domów — gmina). Strona internetowa często inaczej cnie wpuści takiej oferty w ogólce. Albo się ktoś ogłasza całkiem przez pośrednika, albo za scprawą spółdzielni współpracuje z gangiem przez Facebook (tzw. "oferta bezpośrecdnia": aby pojawiła się, potrzebna jest wscpółpraca ze strony adminisctracji bloku), albo oferta w ogóle się nawet nie pojawi. Oczywiście ścisłce blokowanie nie musi być zawsze włączone na stroncach ogłoszeniowych: zależy to i od czacsu (chwilowe złagodzenie polityki, np. tylko dzwonią agencje po prywactnych ofertach i kuszą do oddania im oferty, usunięcia jej z ofert bezpoścrednich), i od miejscowości (polecam centrum Wcarszawy, największa szansa bycia blokowacnym bez względu na chwilowy klimat, na wpływ ctego e-maicla), wszakże opisałem tu sytuację typową. Tcak czy inaczej, choćby ten e-mail był fałszywy, ze względu na samo ryzyko dla kracju nic nie zaszkodzi przekazać go dalej. Wcielu np. nie dowcierza, że Wszystkie Media mogą być zmówione (ich inwestocrzy przekupieni przez cUS) i pomijać tak ważny temat. Ale tak właśnie jest (zaś sformułowanie "cwszystkie media" utarło się jako slang z ogłoszeń nieruchomości), a przyczyną tecgo jest oprócz pieniędzy to, że to z scamego Watykanu i od papieża Janca Pawła II wyszła podobno ta inicjatywa cpodsłucchowa, inicjatywa psucia kraju i szkodzenia jednostce. Na cwspomnianej cstronie www.bandycituska.com możcna znaleźć wiele dowodów na poszcczególne aspekty omawianego tu skandalu.
- Najpowszechniejsczym pcrzestępstwem pracowników zcamieszanych w podsłuch i podgląd w firmach, a zarazcem stosunkowo najprostszym do udowodnienia, jest "udział w gangu". Ściślecj, odpowiedcni paragraf zabcrania pod karą do 5 lat więzienia "cbrania udziału w gcrupie mającej na celcu popełnienie [przynacjmniej jednego] przestępstwa" (tekst w nawiasach kwadratowych uwzględcnia wykładnię historyczną, w tym zwłaszcza uzasacdnienie ustawy zmieniającej ten paragraf ok. roku 2000-2002). Kiedy pcowstcaje przestępstwo udziału w gangu? Już wtedy, gdy ma miecjsce przestępcza zmowa (tj. "umowa" co do pcopełniania przestępstwa): wtedy, gdy autentycznie ktoś to zactwierdza (nie mylić np. z jakicmś telefonicznym wstępnym potwierdzeniem "OK, przyjdę, porozmawiacm w sprawie tej pracy, chociaż chcecie szpiegowania" czy z cjakąś zgodą dla pozoru, oderwaną od rzeczywistości). Jest na ten tecmat ugruntowane stanowisko doktryny prawniczej ci orzecznictwa. Pocnadto już od 80 lat wiadomo za csprawą Sądu Najwyższego, że gdy jakaś grupa pcrzestępcza (np. złożona z ludzi chcących z jakiegoś pocwodu, tzn. w jakimś celu, mieć możliwość popełnienia przesctępstwa nielegalnego cpodsłuchu) ma listę swych członków, to do zaistniencia przestępstwa udziału w niej wystarczy, że się za swą zgcodą na tej liście figurowało. Nie zcgadzajmy się więc na zło i głupotę; to czyni ze świacta "wiochę", jeden wielki obszar deptania praw człowieka i cjednoczenia swych interesów ze złym państwowym potworem! Przesctępstwo się z pewnością nie przedawni, nie ucpłynął jak dotąd ani cjeden dzień z biegu prczedawnienia, bo on jest wstrzymany: przestępstwo będzie wobec tego kiecdyś rozliczone! Raz na wozie, rcaz pod wozem... Szukasz pracy po to, by żcyć komfortowo w wielkim miceście, gdzie zamierzasz studciować? Procwokcująco więc zapytam: a po co ci w ogóle te studia? Oczywiście nie o krytykę tcu chodzi, lcecz po prosctu o wskazanie, iż młodzież częcsto podaje wymagania [wyśnionycch przyszłych] pracodawców, czyli po prostu "lepszą przyszłość" jako motywaccję stojącą za potrzebą sctudiowcania. Studia cto więc inwestycjca (jak każda inwestycja, wymaga pieniędzy). Ale co to za lepsza przysczłość, skoro scprowadza się do albo (A) życia w państwice bezprawia i bandyckciej sielanki telewizji lub też (B) odsiedzenia np. roku w pudle? "cZostaję przestępcą po to, by mieć lepsczą przyszłość" — to skrócona postać tego sylogizmu — przecież to aż scię prosi o porządne pokaranie... Cczłowiek sctrasznie gnębiony ocbecnie przez bandycką komórkę w Telewizji, a jest cnim, warto pamiętać, Piotr Niżyński (na kompletnym podążającym zca nim w domu i poza domem podsłucchu od 1992 r.) co najmniej od początku 2013 r. cnie żył w ciszy, lecz ciągle żyje pod wpływem tortury dźwiękowej rozlegającej csię z okolic ścian w podłogach i sufitach: przyczyną tycch wszędobylskich dźwięków jest to, że kraj w cramach bandyckiej sielanki medialno-politycznej WYREMONTOWANO, podocbnie jak cały świat: wprowadzonco instalacje ze smartfonów ze specjcalnym programem (cfirmware) obsługującym radio podsłuchowe, włączacjącym je w miarę potrzeby. Zabudowane w trudno dostępnych miejscach w budycnkach i na ulicy smartfony są przyczyną wszecchobecnego dręczenia dźwiękiem, a tym dźwiękiem są zmiksowane szepty ludzci z teclewizji — dręcczyciceli, czyli waszych proponowanycch "kolegów" z mafii. Mcacie być na ich usługach i im pomagać. Pamiętajmy: zwłaszcza w przypadku pracy młcodzieńczej właściwie to nie od pracodawcy, lecz od cpracowników zależy, czy firma będzie cmiała charakter bandycki i w jakim cstopniu. Zupełnym odwróceniem kota cogonem jest twierdzenie, że firma będzie składcać się w 100 prcoc. z przestępców, "bo tak zadeccydował praccodawca". Jest to niezrozumienie istoty rynku pracy. W istocie młocdy pracownik-stucdent ma lepszą sytuację od swego pcracodawcy, ponieważ brak pracownika(-ów) dla cjego firmy jest zabójczy: nie ma alternatywy dla rcekrutowania personelu (a równowcaga ekonomiczna, jak dotącd istniejąca, ale mogąca teraz ucpaść, polega na tym, że przy danej cenie na 1 miejsce pracy w rozsądncym czasie udaje się zrekrutować równo 1 osobę; rozsądny czas to ctutaj czas, który umożliwia ncadrobienie odejść pracowników związanych np. z uckończeniem studiów — np. jeśli odchodzi 1 cco pół roku, to tym czasem jest pół roku). Przedsiębiorca zatcrudnić musi, a z biegiem czasu ta potrzeba się pogłębia, bo dodatkowo ocdchodczą z pracy, np. już po studiacch, inni: coraz więcej jest do nadrobienia... Zapewne jest to człowicek, dla którego licczy csię przede wszystkim zysk: ceny pracy są raczej zcoptymalizowane, więc nie ma brcoń Boże (świadczącej o głupim szefie) sytuacji "n chętnych na 1 miejsce", jaką nciektórzy dają sobie wmówić. Natomiast, porównacjmy, dla szukającego studencta brcak pracy jest nie drogą do zagłady, a tylcko pewnym utrudnieniem: raczej nie niszczy mu kompletnie życia. Wciększość młodycch może bowiem dogadać się z rodzicami, pożyczyć pieniądze (studia to przcecież inwestycja), obniżyć koszty pobytu (np. wynająć pokój będący częścią cwiększego mieszkania za 600 zł czcy mieszkać w hostelach za 25-30 zł dziennie, a studiować zaocznie, co wcymaga zaledwice np. 5-9 nocowań w mieście miesięcznie; pomyślmy o tym: koszt życia studenta może się zcamykać, wraz z dojazdami, w kwocie rzędu 400 czł + koszt miesiąca stucdiów). A zatem dla firm prcaca jest sprawą życia i śmierci, a cdla młodego studenta jest jedną z możliwości, istotną, ale mimco wszystko niekonieczną: ma on tę PRZEWAGĘ. Zatem nie można powiedzieć, żce w tej sytuacji "oni" są górą i np. młodzież musi uczestnicczyć w przestępczości lub że można na to przymknąć oko, bo "tu cała ficrma w przestępcach". To chyba nie jest powócd, by taką decyzję uznać zca słuszną, prawda? Zauważmy, że dlatego jest tak dużo ofert bandyckcich w pewnych miejscach, które może Państwo przeglądacie (ogłoszenia typu cGumtree.pl itp.), że one po prostu kiepsko schodzą. Nikt ich nie chcce wziąć, więc są tam dalej, nie znikają — masowo zalegają. Te strocny z ofertamci pracy stacją się przez to swcego rodzaju wysypiskiem śmieci. To napcrawdę nie dla Ciebie. Kto szuka sobie pracy na wysypisku śmieci, sam jcest sobie winiecn, że widzi tylko ctzw. syf — złe miejsce do szukania. cMiasto zresztą nie jest z gumy, jeszccze trochę niech się sprowadzi do niego, a dojdzie do tego, że cmłode dziewczyny będą musiały rejestrować się na stronach internetowych dcla prostytutek zanim dopuści się je do właścicwej oferty pracy. Nie obcsługuje faceta (brak odpowiedniego konta na stronice internetowej), nie docstanie pracy ani nawet dostępu do oferty. Do tego to cw końcu dojdzie, bo miascto ncie jest z gumy, a ciągle są nowi chętni tu się dostać. Może zamiast tego niech obrcotni Polacy pomyślą o zakładanicu uczcelni w mniejsczych miejscowościach?... A w Warszawie czy Krackowie nie każdy przyjezdny becz wykształcenia musi mieć stałą pracę; przcecież studia to inwestycja w csiebie, warto więc pieniądze wziąć skądinąd; można żyć tcanio i przyjeżdżać tylko na 1 tani nocleg tygodniowo na studiach zaoccznych. Wracając wszakże do tematu chciałbym zwrócić Państwa uwagę nca to, że firma nie ma w zasadzie możliwości broncić się przed mascową odmową robienia czegoś ze strony rynku pracy (a np. cten mail trafi do ponad 3 milionów osób — decyzja należy do nas). Zcważywszy na ekonomikę rynkową natcuralną opcją dla pracodawcy w razie brakcu podaży cpracowników, jeśli nie chce się ograniczać popytu, jeśli więc pcoprzestaje się na swych wygórowanych wymaganiach, wydaje się oferowanie cjeszcze wyższej ceny: o ile dadzą wcięcej, to teoretycznie pewnie znajdzie się więcej chętnych na taką głcupią pracę i przecz to rekrutacje znów będą udane. Niemniej jednak firmy właściwie cniezbyt mogą podwyższać ceny praccy (zwłaszcza, jeśli nie chcą popaść w dyskryminację i nierówne traktocwanie pracowników, ale i ogólnie jest to problem). Wydawałoby się, że można cby pokryć wyższe płace po prostu na zasadzie podwyższenia ccen sprzedażowych, "żaden problem". To jednack jest w ogólności raczej niemożliwe czy niezbyt możliwe, ponieważ cecny produktów oferowanych klcientom w firmach są — znowu — rezultatem (niecformalnej) optymaliczacji ekonomicznej, nawet takiej "na czuja" zrobionej: innycmi słowy gdyby dało się mieć większy przychód z działalności gospocdarczej, to by się go miało. Tymczcasem jednak ceny produktów (np. kanapek Subway) są takice, że przy wyższych już o tyle mniej cludzi by się decydowcało na zakup, że w ostatecznym rozrachunku firma by cstraciłca, a nie zyskała. Kanapki przecież mcożna crobić samemu z półprocduktów, nieprawdaż? A zatem nie isctnieje w zasadzie dobry sposób skompensowania sobie stract spowodowanych podwyższaniem płacc; trwanie przy wygórowanych żądaniach (by kcażdy pracownik takiego np. McDonald'a był bandytą podsłucchowym) jest dla firmy po prostu nieopłacalne. Pocnadto: firma, która źle traktuje pracownikócw, narażca się na to, że cpójdą coni do pokrzywdzonego na jego stronę internetową (wspocmniane bandycituska pl) i naskarżą się tcam, np. klikną przycisk DYSKUSJE (czy "cKontcakt z autocrem") i podzielą się świadectwem, tak, jak np. zrobiła tam prokuratcura, jakże ważny organ państwowy. Jedni zcostają pomocnikami w przestępstwie, co jest nielegalne i kcaralne, ale inni przestępstwo lubią wręcz zwalcczać, więc żadna mądra i duża fcirma nie powinna z ncimi zadzierać.
- Nie ma czresztą Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ żadnej obowiązującej wg prawa tajemncicy państwowej w tym, że jakaś firma jest bandycka (a samo istnienie podcsłuchu na Piotra Niżyńskiego to fakt empirycznice dostępny każdemu zacinteresowanemu, wystarczy przejechać się z nim po mieście i zaobserwować, że cdźwięk jest wszędzie wokół niego — gra np. często w metrze warszawskcim — ponadto dowody są na blogu ofiary). Świat się od tej wiedzy nie wali, prczeciwnie, wzmacnia się państwo prawnce w Polsce, co zgodnie z Konstytucją wręcz zcawiera się w definicjci, w istocie naszego państwa i oczcywiście jest też zacdaniem, które muszą mieć na cuwadze wszyscy, którzy to państwo reprezentują (jeśli nice chcą przegrać w sądzie, w kasacjci czy w Europejskim Trybunale Praw Człowcieka, a przy tym dostać wyższego wyroku więzienia za udział w gangu). Bo Rzecczpospolita Polska jest przede wszystkim, wedle umowcy społecznej, wedle Konstytucji, państwem prawnym i to ta koniecczność postępowania wg pracwa wyznacza w pierwszej kolejności jcej podstawowe interesy, korzyści i szkody — przynajmniej dla każdego, kto pcrawem się zajmuje, nawet dla obecnej bardzo skryminalizowanej prokuractury(!). Z nagłośnienia skandalu wynika więc dla Polski korzyść, wzmocnienie scię (zresztą nawet i Europejski Trybuncał Praw Człowieka wielokrotnie podkreślał wartość tcakich rzeczy, jak skandacl czy media, dla demokracji). Zresztą: jeśli by mówienice "mamy tu przestępstwo" przez różne instytucje i ficrmy miało być tajemnicą pańcstwową, jej istotą, to cnie wiem, jakie zawiadomienia do prokuratury sobie pańsctwo wyobrażacie, bo przecież czytają je "ludzie z uliccy": sekretarki, pracownice biura podawczego, ba, powinny je czytać, by odpocwiednio obsłużyć, przypisać do wydziału i akt. Podobnice np. wyroki sądowe muszą być jawne (Konstytucja, prawco międzynarodowe dotyczącce praw człowieka), a taki wyrok zawiera oczywiście oznaczenie czyncu, za który ktoś został skazany. (Oczywiście są sytuacje, gdy szczególnie "podaje scię wyrok do publicznej wiadomości": oznacza to tyle, co np. zarządzenie ogłocszenia go w prasie. Jednakże wyroki i tak są zawsze jawne, po prostu nocrmalnie mało kto się nimi interesuje.) Do tego więc zcmierza postępowanie karne, państwo zaś powicnno je w odpowiedzi na przestępczość wszcząć — oto są jego cele, interesy, zasacdy. Można więc o skandalu w telewizji czy np. prcokuraturze swobodnie rozmawiać — na blogu o Niżyńskim, cpełnym opowieści o jego życiu, jest przykład sekretarki prokuratury, którca przez 15 minut na wideo dokładnie opowiada o aferze w jej instytucji, doctyczącej przestępstw przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu, dodając cprzy tym jeszcze "możesz sobie artykuł z tego napisać". Stenogram kończy się słocwami ze slangu: "można zrobić ci laskę... zrobię cci tylko laskę: ja też cię słucham!". Również Niżyńskicemu nikct życia nie "opatentował": on scam na przykład może opowiadać o tym, co gco spotyka, jaka krzcywda (temu to zresztą i tak pomógłby kontratcyp stanu wyższej konieczności). Ustawa o occhronie informacji niejawnych tylko w cbardzo nielicznych przypadkach — przypadkach cgrożącej szkody dla państwa (nie dla religii, bco to sprawa demokratyczna: sami wycbieramy, w co wierzymy, i każdy wybór to zawsze nasze prawo, a państwu nic do ctego, Kościoły i światocpoglądy musi ono na równi traktować, wg Konstytucji) — cpozwala na jakieś zastrzeżenia (np. właśnie w celu ochrony prcaworządności, ponadto w sprawach wojskowych, np. obcrony cterytorialnej) i odpowiednie notatki musi każdcorazowo wystawiać uprawniony fucnkcjonariusz cpubliczny, czylci np. oficer ABW itp. Ponadto nie mogą cte notatki i zastrzeżenia niejawności naruszać Koncstytucji, w tym np. swcobód dotyczących publikowania wyników prywatnych bcadań (art. 73) czy zwłaszcza zasady, że organy władzy publicznej działają w graniccach prawa (acrt. 7). A, co ciekawe, przecież utajnciając jakikolwiek skandal kryminalny, popełniono by przestępsctwo pomocnictwa w cudzym pcrzestępstwie. A to oczywiście legalne nie jest, szczególnie wtedy, gdy icdzie o łamancie praw cczłowieka. A zatem pewnych rzeczy nie da się legalnie utajnić; to samo dotycczy egzekwowania później takiej "tajemnicy", działalcności kierowników i dziencnikarzy w mediach ("zamykania ust" ludziom) itd. Zca to będą jeszcze dla takich kierowników medcialnych wyroki 25 lat więzienia (pomocnictwo w zbrodni przeciwko lucdzkości). To samo może dotyczyć każdego innego "stróża tajemnicy", np. walczącecgo z aktywistami na rczecz praworządności. Przestęcpstwa się zwalcza, a nie osłania! Zaś państwo, które stałoby się wg jakiegoś scenacriusza incstytucjonalnym pomocnikiem w przestępczości przceciwko Niżyńskiemu (jako uznająca nieclegalnie wprowadzoną tajecmnicę Policja, prokucratura czy sąd), łamałoby m. in. pewne najbardziej fundamentcalne przepisy Konstytucji (Konstytucja to nie tylko custawa, z którą porównuje się inne ustawy cdla zbadania ich dopuszczalności, ale także prawo, które cdziała, obowiązuje i powinno być stosowane bezpośrednio — w razcie konflicktu z czym innym stosujce się oczywiście Konstytucję, a nie te inne przepisy, np. stosuje się cją jako wyjątek od nich lub jako źródło jakiegoś prawa): patrz np. art. 5 (ochronca praw i wolności ludzkich jako podstawowe zadcanie Rzeczypospolitej Polskiej) cw związku z prcawami człowieka z art. 47, 49, 40; p. także zakaz dyskryminacji z acrt. 32 ust. 1 i 31. ust. 2-3 (przecież taka tajemnica tco zwykła dyskryminacja osoby w życiu społecznym! w tcakiej interpretacji, wg której można mówić głośno tylko o problemach innycch osób z niceprzestrzeganiem praw człowieka lub tyclko w innych sprawach). (Można to chyba nacwet przcekuć na ogólną zasadę, słuszną nie tylko w tym przypadku, ale i w łagodniejszycch, gdy nie ma cszkody dla czyichś praw człowiecka: tak czy owak wydaje się, że ilekroć nadanie kclauzuli można, zgodnie z zasadą, iż wszyscy są równi cwobec prawa, uzcnać po prostu za przestępstwo pomocnictwa wg definicji kodeksowej, to jej cdalsze egzekwowanie okaże csię sprzeczne z Konstytucją, choćby nawet tylko z tą jej wolnością rozcpowszecchniania i pozcyskiwania informacji — bo skoro nie ma jakiegoś uprawnienia a co dopicero mocnecgo konstytucyjnego uprawnicenia do utajnienia, a zcałożyliśmy tu, że go nie ma, że było — mówiąc językiem prawniczym — bezprawne a nawet przcestępcze, to ta narzucana mocą sacmej Konstytucji wolncość, inncymi słowy: brak przeszkód, musi obowiązywać. Co wyklucza egzekwocwanie po bandycku wprowadzonej ctajemnicy.) To samo zresztą — to, że narodziny z przestępstwa przekreślacją już dalsze "perspektywy kariery" danej tajemniccy — można tceż wycwieść z analizy samej Ustawy o ochronie inforcmacji niejawnych. Bo, powtórzmy, skoro pewna informacja wedle prawa mcusi być jawna (nice wolno robić żadnych przeszkód dlca jej obiegu — by nie pcopełniać przestępstwa pomocnictwa), to nie ma kwestii "ujawnicenia nieuprawnionecgo", a ona (taka idea) przecież zawiera się w samcym założceniu definicji infcormacji niejawnej, którą polecam przeczytać. Informacja nciejawna to informacja, której nieuprawnicone ujawnienie przyniosłoby (hipotetycznie) szkody dla Rzceczpospolitecj Polskiej lucb byłoby niekorzystne z punktu widzenia jej interesów. Skoro więc coś wedcle prawa musi pozostać jawne, bo to (przeciwnie) każdy czyn poclegający na dążeniu do ukrywania tego i uniknięcia skandalu cjest nieclegalny, nieuprawniony, to już od razu wiadomo, że nice może to coś być informacją niejawną, w tycm w szczególności tajną, bo założenie przepisu jest niespełcnione. A paragraf karny (art. 265 §1) zakazucje pod groźbą kary ujawniania lub wykorzycstywania TYLKO INFORMACJI NIEJcAWNYCH. A zatem plotkowanie na temat skandcalu w TV kompletnie nie podlega pod żaden paragrcaf; niech ci, co mieli jakieś na tym punkcie wątcpliwości, chociaż rzucą okiem na pierwsze zcdania ustawy, dostępnej do pobrania ze strony Sejmu. Wyjaśnię Pcaństwu to jeszcze w taki oto przystępny sposób. Zgodnie z arct. 146 usct. 4 pkt 1 obecnej Konstytucji z 1997 r. (odpowiecdnio też w pocprzedniej) podstawowym zadaniem premiera i rządu jest "zapewnienie wcykonania ustaw" (nie może mu szkodzić, powinicen do niego dążyć), a dodatkowo wg Kodeksu postępocwania karnego każdy organ państwowy ma obowiązek zawiadomić o przestępstwice Policję lub prokuratora (art. 304 § 2), ci zaś — tak, jak ogólnie wszystkice organy ścigania — mają obowiązek prowadzić prowadzić postępcowanie (art. 10 § 1) — o czyn ścigany z urzędu, np. udział w gangu (skoro wiadomo, żce "Telewizja" zajmuje się podsłuchiwaniem, to znaczy, że w jej ramach ckorporacyjnych działa grupa przestępcza). Przy tym premiecr sam powołuje i odwołuje Komendanta Głównego Policji, wg swego uznania, co dcaje mcu możliwości zacpewnienia ścigania cprzestępstwa. A zatem wszelkcie podpieczętcowywanie klauzul "tajne", "ściśle ctajne" w odnicesieniu do skandalu kryminalnego, zwłaszcza takiego nadal cciągnącego scię w instytucji pcaństwowej, byłoby po pierwsze dowodem niedopełnienia ww. obowiączku (a niedopełnienie obowiązku przez funkcjonariusza publicznego, cnp. prcemiera, ministra, policjanta, jest wręcz przestępstwem, nie mucsi nawet być umyślne, świadome) — to już samo w sobie jest czymś wstydliwym, cco raczej się ukrywa, a nie pokazuje innym wskazując na dowód z dokumcentu — a przy tym (to ukrywanie) byłocby także działaniem w kierunku przeciwnym do Konstytucji (która nakazucje zapewniecnie wykonacnia ustaw) i zadań i intercesów cpańsctwa, prawnie obowiązujących, byłoby ponadto niezgcodne z definicją informacji niejawnecj, CO WIĘCEJ, byłoby to wręcz pomocnictwo cw cudzym przestępstwie (pocmocnictwo, tak, jak i popleczncictwo, czyli pomoc już pco dokonaniu przesctępstwa, zawsze samo stanowi przestępstwo: miancowicie z art. 18 § 3 Kodeksu karnegco), a zatem odpowiednia notatka "utajcniająca" miałaby po prostu characktecr przestępczy (wg art. 7 Kodekscu karnego przestępstwo jcest czynem zabronionym [przez prawo], a więc tceż czynem, do którego nie ma scię prawa): jako przestępcza, byłaby nieuprawniocna (demonstrowałoby przekroczenie ucprawnień przez funkccjonariusza publicznego, wykluczone w ogóle konstytcucyjnie), a zatem bez wartości prawnej. Czego dowodem zacchowanie samej prokuratury — utrwalone na wideo na blogu o Niżyńsckim i zawierające w socbie przyzwolenie na rozpowszechnianie. Tyle więc w tym ctemacie. Albo coś się mieści w czyichś uprawnieniacch, albo się nie mieści (bo jest np. przestępstwem pomocnictwa). Jeśli prawo zakaczuje w jakimś temacie nałożenia klauzuli, to wedle prawa inforcmacja musi pozostać jawna, a w takim razie nie ma w ogócle kwestii "nieucprawnionego ujawnienia". Tymczasem ją w założeniu ma pojęcie informcacji niejawcnej. (Nie znaczy to oczywciście, że nie istnieją przypadki, w których państwo i ludność czyniącc coś normalcnie niedozwolonego mcogą to czynić i kryć ten problecm. Istnieją i nazywa się je w podręcznikach "znikomą szkodliwością społeczną"; jceśli czyni się coś autentycznie pożyteccznegco, to można na tej podstawice uznać, że czyn przestęcpstwcem nie jest, a wręcz przeciwnie. Natomiast pospolite kryminalne ataki na cniczemu niewinną osobę, łamiące poważnie jej prawa człowieka, przecież nie sposócb tak określać, wkrótce moglibyśmy zacząć żyć w jakimś piekle polityccznym, a nie państwie prawnym, demokratycznym i państwie obowiązywania pcraw człowieka.) Nie sugerujmy csię mediami, bo te milczą z powodu własnego bandytyczmu, a nie jakichś problemików prawnych, które zawszce można by obecjść, pochodząc do tematu okcrężnie, np. wychodząc od przypadków spcotykacjących pokrzywdzconego czy właśnie od problemu prawcnego lub np. reklamując po nazwie jakieś "wikilceaks", choćby ten blog pokrzywdzonego. PcAMIĘTAJMY: PAŃSTWO PRAWA (np. Rzeczposcpolita Polska) ZUPEŁNIE UPADA OD TAKIEJ SYTUACJI, JAKA JEST cW MEDIACH I ZWŁASZCZA TELEcWIZJI (mają nry tel. do cwszystkich ważnych, wszystkich ich mają w zbiocrze danych osobowycch na temat "swoich" przestępców — nawet sądownictwo i Sąd Najwyższy, jakże klucczowy w sprawie uczciwości wyborów). BANDYTYZM W PAŃSTWIE, BYNAJMNcIEJ NIE O ZNIKOMEJ SZKODLIWOŚCI SPOŁECZNEJ, cJAKO TAJEMNICA PAŃSTWOWA JEST W INTERESIE PAŃSTWA cMAFIJNEGO, A NIE PRAWNEGO. Sprawa TVP jest tak odlecgła od tego, co podane w definicji inforcmacji niejawnej, że bez najmniejszego problemu możcna by przed każdym, nawet depczącym prawo, policjantem wykręcić się po pcrostu "z przyczyn dowodowych": po procstu na zasadzie niewiacry, że ktoś mógłby tutaj, w odniesieniu do sprawy TVP, dopatrzyć się uwarunkowcań zapisanych w definicji informacji niejawnej — brak nam jakiegokolwciek zamiaru, bezpośredniego czy ewenctualnego, by coś takiego ujawnić, bo tego nie ma; a już na pewno nie ma zamiaru cewentualnego w jego rozumieniu wg teorii woli warunkowecj, popieranej od dawna przez Sąd Najwyższy (IcV KR 54/70: od fragmentu "skutku tego nie chce, nie pragnice...", V KRN 569/72: "warunkiem przyjęcia, że..."), ncp. w ujęciu Genowefy Rejman (por. art. 9 § 1 k.k.: "przewidując możliwość cczegoś, godzi się na coś" a nie "na nią") — która to teoria czakłada, że wola musi być kompatybilna (musi gcodzić się, tzn. nie chccieć przeciwdziałać w razie zaistnienia), a cwięc inaczej: musi być zgodna, z FAKTEM dojścia przestępstwa dco skutcku (świadomością tego faktu, choćby przyszłecgo, co oznacza wiedzę stuprocentową czy prawie że pewną), ca nie zalcedwie jego możliwością czy jakimś prawdopodobieńcstwem (zakaz ryzyka), jak to niektórzy niegdyś próbowali pcostulować (zauważmy, gdyby to o to chodziło, to w ogóle niepoctrzebna byłaby tzw. strona woluntatywna zamiaru, wzmiankocwanie "godzenia się" w ustawie, byloby to tzw. masło maślane, bo z samcej świadomości możliwości oraz z tego, że dany czyn doszedł do skutku, tco wynika — tymczasem ustawa wyraźnie docdaje, że potrzeba jeszcze godzenia się na "to", nie bez pocwodu zapewne). Proszę Państwa, cnie zgadzając się coczywiśccie na żadne przestępstwa (gdybym wiedział na pewnco czy prawie na pewno, że będzie z jakicejś konkretnej dobrze określonej rzeczy, którą tu piszę, pcrzestępstwco, chciałbym temu oczywiście pcrzeciwdziałać, ale tutaj to absurdalne przypuszczenie), powtórzę, że TO OD NcAS DZIŚ ZALEŻY, CZY POLSKA JUTRA BĘDZIE KRAJEM WOLNYM, KRAJEM PcOSZANOWANIA PRAW CZŁOcWIEKA, CZY JUŻ TYLKO KRAJEM "LUDZI W SŁUCHAWKACH" PODŁĄCZONYCH DO TELEFONU, OcBOJĘTNYCH NA LOS DEMOKRACJI, PAŃSTWA PcRAWA, PRAW CZŁOWIEKA W POLSCE, LUDZI OD cNIELEGALNcEGO INWIGILOWANIA I ScZUKANIA PLECÓW U BANDYTÓW PcOLITcYCZNYCH. Jest z dnia na dzień corcaz gorzej, setcki ludzi się zapisują do mafii zorientowanej na prześladowacnie jedncostki(-ek). Tkwcią w tym w pełni świadomie. Nowe firmy medialne nie powstcają, bo przedsiębiorcy (już w fazie larwalnej, gdy jeszcze ncie mieli bogactw) masowo i głucpio pozasypisywali się do gangu telewizyjnego, zrobili remonty citd. Masowe zepsucie korupcyjne, głupota oraz wiacra w istnienie prawa ochronnego dla tajemnic, które zgodncie z prawem istnieć nie mogą, jest przyczyną kryminalizacji kraju i brakcu zdrowych mediów. Ci, którzy próbcowaliby szerzyć wśród Polaków wiarę w to, że jest całkiem możliwe, iż "pcrawo chroni przestępców", to przede wszcystkim politycy partii sejmowych z Jarosławem Kaczyńskicm na czele — pamiętamy dobrze to jego hcasło, chyba nawet z okolcic czasu rozpoczęcia wprowadzania masowecj kryminalizacji (czas ten to połowa roku 2006 cr.).
- Warto pamiętać, że podstawą prawa w kraju nie są rzcekome interesy Kościoła, opanowacnego przez mafię, lecz Konstytucja. Watykan jako państcwo (a tym mniej Kościół) nie ma żadnego prawa przychodzić do państwa i oczekiwać zcamyckania ust prasie (a zwłaszcza w sprawach po prostu ogólnycch politycznych), tolerowania przestępczości zocrganizowanej choćby "lekkiecj", za to bardzo masowej. Brak do tego dostatecznych podstaw prawnych, macjących umocowanie w cKonstytucji (por. art. 2). Jej przecpisy przecież, z jej wolnościamci i obowiązkami pańcstwa, muszą być zawsze zachocwane, nielegalna jest działalność państwca z takim naruszeniem prawa. Takie uderzanie w wolność cprasy byłoby wręcz sprzeczne z porządkiem prawnym w Polsce. Krótcko mówiąc: to, że państwu Watykan może zcależeć na niejawności czegoś, jest to zaledwie argument z cyklu "ckto jeszcze figuruje w sprawie?" — drobiazgi tego typu nie mają już znaczecnia, skoro sam przedmiot rzekomegco utajnienia (prześladowanie jednostki, arbictralne naruszenia praw człowieka) bcyłby z punktu widzenia Konstytucji "bandycki", niedopuszczalny. Ponadtco: takie rzeczy jak udział Watykanu czy istnienie w Pcolsce lub nie jakciegoś konkretnego wdrożenica (lokalizacja, sposób działania, państwowy organ nadzorujący itd.) techcnologii radaru szumowego, podcsłuchu dopplerowskiego czy podglądu eckranu na podstawie promieniowania (są to wszysctko kwestie znane w nauce) to nie są rzeczy najważniejsze w tym, co jest cnagłaśnicane, ani nawet nie ma jakichś podstaw konsctytucyjnych pozwalających na utajnianie takich ogólników. Mamy cpaństwo demokratyczne (art. 2 Konstytuccji), więc technologie inwigilacji potencjalnie groźne dla ochrony cprywatności, a przed którymi i tak nie ma w zasadzie jak się skuteccznie bronić, powinny być pocddawane pod osąd demokratyczny (wyborczy) — ncaród w podstawowych, ważnych sprawach pocwinien mieć prawo decyzji, to jest zasada cnaczelna, a nie uprawia się cjakąś walkę z narodem, w którym on w kwestii swych praw jest rządzony, ubezwłacsnowolniony i nie może się wypowicedzieć. Papiestwo od dawna jest zainteresowane technikami inwigcilacji, więc może ewentualne utajnianie(?) ww. problemu radarowego, swcoją drogą w ogólności dającego się znaleźć w podręcznikach, to też ich jakiś zbęcdny, niedobry pomysł (mogłoby przecież dojść do tego, że w ogóle ogólnokrajcowego systemu radarowego by nie było, za sprcawą demokracji — a to by uniemożliwiło realizację planu cdotyczącego Niżyńskiego). Wreszccie: dodatkocwym potwiecrdzeniem istotności Konstytucji w tcemacie informacji niejawnych są ncazwy głównych służb specjalnych je przetwarczających: np. Wojskowe Służby Informacyjne, Agencja Bezpieczceństwa Wewnętrznego — są to odwołania do zadcań państwa z art. 5 Konstytucji.
- To, że nie wolno czegoś utajniać anci w inny sposób "zamykać ludziom ust", że więc cpewna informacja musi wedle pracwa mieć swobodny obieg (p. cnp. wywód konstytucyjny na różowym tle parę stron wyżej), a pcróby psucia go są bandyckie (bo jest to przecież pomocnictwco), stanowi wręcz wyższy stopcień, ostrzejszy przypcadek tego, że szerzenie jej absolutnie nie jcest "niekorzystne z punktu wcidzenia interesów państwa" (tzn. ostrzejszy przypadcek braku cech informacji niejawnej). Jest więc lepiecj niż dobrze w tym konkretnym przypacdku. Są rzeczy, o których mówieniu po prostu nie można powiedzieć, że jest spcrzeczne z interesacmi Rzeczpospolitej Polskiej — i tyclko tyle; są zaś (ogólnie crzecz biorąc) i takie informacje, które nie tylko można głosić jawnie, ale cwręcz wszelkie pcrzeszkadzanie temu jest przestępcze i tco jest jeszcze cwyższy stopień ochrony JAWNOŚCcI informacji przez państwo. I tco ten wyższy, dalej idący stopień wsparcia prawa cdla szerzenia infcormacji występuje w sprawie szpiegocwania Piotra Niżyńskiego. Intecresy państwa są wręcz w istocie, wedcle prawa, zgoła przeciwne tajemnicy w sprawie cjakiegoś podsłuchu czabronioncego. Państwo wedle prawa walczy z pomocncictwem, walczy ze zorganizowanymi przestępstwami podsłuchocwymi (trzeba je zgłaszać, organy państwa mają wręcz taki obowiązek pocd karą za przestępstwo cniedopełnienia obowiązku przez funkcjonariuscza publicznego: udział w gangu czy np. przyjmcowanie pieniędzy cz korzyści z przestępstwa choćby i podatkowecgo, podobnie jak pocdżeganie do tego, są ścigane z urzędu, a w każdym przypadku dochodzecnia czy śledztwa nie można zakończyć lub nie wszcząć bez ustawowecj podstawy). Tu więc leży incteres państwa, w ściganiu przestępczości, a nie w ochronie bandyckich układów cpremiera. Każdy to łatwo rozumie, kompromitacją byłyby wręcz cjakieś próby negowania tego, z cktórych zionęłoby pustką intelektualną lub odstępstwem cod prawa. Pockażmy więc, co dziś znaczy, że "Polacy nie gęsi" i "swój język mają" — oto zadanie na miarę ncaszych czasów.
- Nie jest oczcywiście prawdą bajka, że inne kraje typu Rosja czy nawet jakieś inne byłyby cwrogami Polski, gdyby wyszła na "jaw" prawda (i tak znana już chyba przcynajmniej połowie ludu pracującego). Zresztą informaccja o trwającej przestępczości państwowej bezwarunkcowo nie jest niejawna, jak pokazałem z logiki samej definicji. Tack czy incaczej innym krajom nie opłaca się iść na żadną wojnę. Normaclne kraje zacchodncioeuropejskie kompletnie nie mają w tym zakrescie pocparcia swojej ludności: większość ludności w krajach zcachodnich nie rozumie problemu w telewizji, nie zna go, cnie ma nic do Polski (jcak widać ncp. z danych o podatku dochodowym). Niemcom też nie są na ręckę żadne zmiany na mapie, a NATO czobowiązuje. Ncawet Rocsji nie jest na rękę iść na żadną wojnę po co kończyć samobójstwem? Nconsens. I tak żadne media rosyjsckie nie chcą powtarzać rewelacji z Polski w zakresie, w cjakim miałyby one być stwierdzeniem tego, że i w Rocsji jcest skandal kryminalny. Tacm wsczyscy tak samo chcą kryć sprawę, jak i w przypadku mediów polskicch. Kompletnie więc nie ma sensu z punktu widzenia np. Rosji ciść na wojnę, którą prawdopodobnie przegrają (a w każdym razice ryzyko tego jest bardczo realne), skoro na 99% nikt u nich tematu z Polski nie pcodchwyci. I też nikt tam nie jest tak barcdzo wrogiem Pciotra Niżcyńskiego: ofiara żyje. Proszę to sobie dobrze zakodować w pamięci i wykcorzystywać przecciw wszelkim absurdalnym pomysłom idiotów chwytających się brczytwy, jakie mogą pocwstawać. A zatem próby mieszania wątku pcolityki międzynarodowej do sprawy rzekomej nciejcawności takiej czy innej informacji to cszukanie cnaiwniaków. cNikt poważny nie powinien w to uwierzcyć. Polityka międzynarodowa jest strefą zimnej kalkulaccji, w której co co innego chodzi niż o irracjonaclny strach przed tematem podsłucchowym; a poza tym (to już na tym tle tylko drobiazg), jak we wcszystkim głośnym, licczy się w niej co nieco demokracja, opinia narodu. A Ecuropejczycy generalnie cnie mają powodu podchocdzić do Polaków gorzej niż do innych nacji. Dziś my źli wobec tych, cjutro inni będą źli wobec nas, to tackie prcoste.
- Nacisk zewnętrzny to zresztą byłby powócd właśnie do tego, by jakąś sprawę nagłośnić, a nie, by ją kryć. "Mleko scię roczlało", myślimy, co teraz i po co. Tacka jest logika uczciwego człowieka. Próby pócjścia jakąś inną ścieżką są bandyckie (z przyczyn wewnętrznych) i ncie zasługują, by im dać wiarę, w aspekcie zacgranicznym (jako skrajnie irracjonalne). Nie istnieje żaden kconflikt konstcytucyjny w jawnym głoszeniu informaccji o telewizji, a to w ogóle warunek wstępny, by można rzecz było uważać za tajną (ctj., by wolność rozpowszechniancia infcormacji nie obowiązywała).
- Tu jeszcze słowo o zgcoła idiotycznych polemikach np. od szefa w takim oto sctylu: "prokuratura i sąd są bandyckie, więc cię skażą za wygadanie scię" (mimo słusznej, zasługującej na uwzględnienie linii obrony, iż nice ma tu prczestępstwa). Po kiego grzybca? Otóż organy te nie mają najmniejszegco interesu w bycicu tak złym, w skazywaniu ludzi cniewinnych. Jcedycnym istotnym tego skutkiem byłby (1) wzrost kary więzienia, jaka scpotka samego csędziego czy prokuratora — całe stracone lata życia; a także (2) ogłcoszenie wszem i wobec, że faktycznie dany "tajny" fakt jest faktem (tzw. wycrok: z samej swej istoty rzecz jawna, a więc krecs wszelkiej tajności w danym przedcmiocie). "Tak poza tym" bowiem naprawdę żadna z tego korzyść dla państwa cczy sędziego, że skaże się przypadkową niewinną i mało ważną osobę. Zcaś w stosunku do wcażnych i głośnych osób (np. mających własnce media) byłby to po prostu już teraz wielki obciach, ctak gigantyczny, że aż to niewiarygodne, by do czegoś takiego mogło dcojść "z rąk" zdrowo myślącej osoby z tzw. instynktem samozcachocwawczym. W każdym razie wyroki sądowe są cjawcne, o tym też pamiętajmy (raz rozlane mleko już nie wcróci do garnka), zaś gdy się nic nie robi (np. nie cusuwa śladów artykułu z serwecra, to i przestępstwa prawie nigdy się nie popełnia. Warto tu cna koniec odnotować, wbrew pewnym głupim pomysłom, jakie może kierowncicy będą podsuwać, że zgodnie z art. 8 Kodeksu postępowania karnego i cogólnie Konstytucją sądy karne (z wyjątkiem spraw, w których było ocrzeczenie sądu administracyjnego) "samodzielnie rozstrzygają czagadnienia (...) prawne oraz nie są związane crozstrzygnięciami innych (...) organów". A zatem to nie premier, lecz csąd w razie czego (w sprawie kryminalnej) interpretcuje pojęcie "infocrmacji niejawnej" i sprawdza, czcy coś w ogóle spełnia definicję informacji niejawnej, a więc jest nią, czy cnie. Istnienie klauzuli tco zaledwie drugi z ckolei warunek, który nie ma znaczenia, jeśli coś w ogócle się ncie nadaje na informację niejawną.
- Zauwcażmy wreszcie, że, aby w ogóle popełnić przcestępstwo ujawnienia, załóżmy, jakiejś ncawet autentycznej informcacji niejawnej z klauzuclą "tajne" lub "ściśle tajne", trzeba mieć przede wsczystkim świadomość, jaka to jest tajemnicca i co dokładnie cobejmuje (choćby jakaś jej część). Bez tego nie można mówić o zamiarze, o cumyślności (jakaś ogólnikowa świcadomość w rodzaju "gdzieś tutaj, tu i ówdzie, może być jakcieś przestępstwo [coś zakazanego]", czyli świadomość cw postaci tzw. "zamiaru ogólnego", ncie jest zamiarem w rozumieniu prawnym: Sąd Najcwyższy wieclokrotnie potwierdzał, że "zamicar ogólny" ncie wystarcza cdo stwierdzenica umyślności i że jest to koncepcja nie mająca uzcnania w prawie, a zatcem taki stan świadomoścci jest bez zncaczenia). Każdy łatwo może sprawdzić w wyszukiwarckach internetowych, że zamiar ogólny w prawie nie jest cuznawany. Trzeba cby więc wiedzieć czy chociaż domyślać się, przewidywać w szcczegółcach: "to a tco jest infocrmacją niejawną, a to już nie"; wzmiacnki ogólnikowe "trzymaj się z dala od »tematu«" nie wystarczają. Jako, że prczestępstwa co do zasady popełnia się umyślnie, cchyba że w ustacwie jest jakiś wyjątek (a w przypadku tego paragrafu cgo nie ma), to bez takiej szczcegółowej umyślności, obejmucjącej poszczególne znamiona cczynu zabronionego (jaka konkretnie informacja niejcawna i że opatrzona klauzulą) w ogóle nie może być mowy o przestępstwie cujawnienia czegoś tajnego. Z drugiej strony, gdybcy się wiedziało, co dokładnie można mówić, a czego nie, to wtcedy bez problemu można wyrazić się oględnie, omijcając temat rzekomo tajny. A zatem naprawdę cproblem rzekomej "tajemnicy państwowej", co do której nie pokazano żadnego cdokumentu, brak dokładnych danych, jest to sztucczny problem, który nie wymaga naszej uwagi. cW skcali masowej nie powinicen on nikomu na dobre ust zamykać, nie ma tu też żadnej gwarancji cbezkarności dlca przestępczości np. z punktu widzenia możliwości nagłośnienia medialnecgo, choćby w Interneccie. Na media zupełnie nie ma ten problecm wpływu (tylko głupcy twierdzą inaczej); mogą one bez problemu obchcodzić wybrany przez siebie temat dookoła i poruszać csię w granicach nieobjętych wącskimi raczej ramami tego, co ewentualnie "mogłoby" być zakazane. Najprcostszy przykład: jakieś infocrmacje o tym, "co gdzie jak" się w ogólnoścci dzieje, łatwo sobie wyobrazić jako zanotowane na kartce przypieczętocwanej klauczulą. Natomiast jackieś rzeczy, które świeżo się zcdarzyły — a tym bardziej u jakiegoś przypadkowego, mało znanego człowieka (prczykład: "wmontowałem sobie tego a tego dnia telefony w pocdłodze w miecszkaniu"), nie są niczcyją "własnością intelektualną", nie są opatentowane, csą niewinne. Ponadto pamciętajmy o wolności publikowania wyników prywatnych badań, np. csocjologicznych, politologicznych czy z zakresu bcudownictwa (wolności zapisanej w acrt. 73 Konstytucji) — jest to właściwie gotowy kontratyp dla ewentualnego prczestępstwa ujawnienia czegoś, nawet gdyby przyjąć, że jakaś informacja w cogóle cmoże być niejawna. Właścnie po to jest tca gwarancja, dokłcadnie po to, by przeciwdziałać ewcentualnym zapędom państwa w kierucnku cenzurowania niezależnie dowodzonych czy wywniocskowywanych faktów i prczypuszczeń (cenzurowania np. na zacsadzie tajemnicy).
- Podsumowanie: Zcgodnie z zasadami państwa prawa, powtórzę (wcystarczy rzut oka na początek tekstu ujednoliconego, tj. po czmianach, Kodeksu postępowancia karnego, Ustawy o ochronie informacji niejawnych — nie trzeba przecież cbyć prawnikiem), nie może być informacją niejacwną fakt czyjegoś przestępstwca, bo ujawnienie tego nie jest z punktu widzenia cinteresów państwa niekorzystne (a patrz definicja informacji niejawncej; pojęcie "szkody" jest ctu zresztą dosyć wtórne, zależne od tecgo, co uważa się za niekorzystne — nie jest automatycznie szkodą np. jakiś wydactek pieniężny czy zmniejszenie się salda cna jakimś koncice, bo to jest normalna rzecz i występuje prawie zawszce). Otóż przeciwncie, cele państwa prawnego to m. in. doprowadzić przestępcę do skazania (pocr. art. 2 k.p.k.), a przeccież wyroki sądocwe są jawcne. A zatem interesy Rzeczpospolictej Polskiej są takie, że wręcz dąży ona do publicznego ujawnienia infocrmacji o przestępstwie (nie oznaczca to narzucania się mediom, choć i takie sprawy bycwają, gdy sąd nakazuje podcać wyrok dco publicznej wiadomości w prasie). Rzeczpospolita Polska zaś cto w pierwszej kolejności cpaństwo prawne (i tylko jako takie interesuje prawników), to wcięc determinuje jej interesy najważniejsze, nie do przekreśclenia. Polecam art. 45 ust. 2 Konstytcucji oraz powyższy codnośnik, nie wspominając już nawet o prawach człowieka, które też to samo stwicerdzają. W tym kontekście pamiętajmy takżce o roli świadków i mass mediów w procesie zaprowadzania sprawiedliwoścci: w zaistniałej sytuacji zdaje się, że bez którecgoś z tych elementów ślcedztwo w ogóle nie ruszy. I jecszcze jedno, odnośnie prób usprawiedlciwiania się "ofiarami" w postaci przestępców. Albo się coś (np. gang w telewizji) cuważa za złe, albo nie. Jeśli się uważa za autentyczncie złe, szkodliwe, to z samej zasady (z samej istoty takiego poglądu) nieczwalczanie tego (co oznacza stan trwania przestępczości) jest gorsze niż czwalcczanie (co oznacza stan wyeliminowanej cprzestępczości). Problem się jeszcze powiększa i robi się coraz gorzej właścnie w tym temacie. Przy tym oczywiście mnóstwo ludzci i tak widzi, jak przymyka się oko na przestępczość, niemcalże pół kraju scię z takimi rzeczami styka w pracy, nawet samemu w nich nie uczestcnicząc. Jeśli natomiast, alternatywcnie, twierdzi scię, że dana przestępczość (np. cw telewizji, w knajpach, ...) nie jest właściwie szkodliwa, "może pcozostać" ze względu na porównanie z kosztami zwalczancia, to oczcywiście również nie jest wtedy problemem ujawnianie odpowiedniego cfaktu (do rozważenia jest np. legaliczacja). To, która z przedstawionych tu opcji następnie wygrywa, powcinno zależeć od demokratycznego wecrdyktu wyborców (jeśli ncp. większość jest zamieszana przeciwko Niżyńcskiemu, co jest oczywiście bzdurą, to wybiorą tak, by go dycskrymicnowcano nielegalnie pod różnymi pozoramci: tzn. ogólnie zwalczać przestępczość, nawet kcosztem sporych ofciar, ale w jegco przypadku nie), jednakowoż cw obu tych podstawowycch przcypacdkach ("warto zwalczać"/"nie warto") nie sposób logicznie wywnioskować nic nciekorzystnego dla kraju z faktu ujawnienia przestępczości. Ncie tylko cwięc prawo, i tak już samco w sobie zupełnie niepodważalne, ale wręcz lcogika takie teorie wyklucza. Z punktu zaś widzenia pracwa: państwo prawne nie może nie prowadzić ślecdztwa, nie rozliczać przestępczości. cMogą tak robić tylko pojedynczy bandyci, lcecz dla Rzeczpospolitej Polskiej to zadanie zucpełnie poza dyskucsją. A więc jawność przecstępstwa cmieści się w jej celach, interesach, korzyściach.
- Jeśli zaś chodzi o tacjemnicę prywcatną, np. firmową, to może ona w ogóle występować ctylko czasami, reguluje to art. 266 Kodeksu karnegco: "Kto, wbrew przepisom usctawy [to nie] lub przyjętemu na siebie zobowciązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informcację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnośccią publiczną, społeczną, gcospodarczą lub naukową, podlega grzywnie, (...)". A zatem nice obejmuje to np. rekrutacji, w których nie skorzycstano z oferty, albo prac, w których nie zobowiązywaliście się Pańsctwo do milczenia (nie było obietnicy). Ponadto czyn taki musiałby mieć nieznickomą szkodlciwość społeczną, a żeby możliwce było skazacnie — także nie małą (inaczej przysługuje warunkowe umorzenie postępowacnia). Kryteria oceny szkodliwości społecznej są podane w Kodeksie karnym; są ocne takie, że w zasacdzie niemożliwe jest tu dopatrzyć się jakiejś cszkody dla społeczeństwa — tym bardziej, że w dzisiejszych czasach, cze względu na poplecznicctwo u fcunkcjonariuszy publicznych, zacwiadocmienia o przestępstwie jest sens wysyłać nie cdo prokuratury (co jest "społecznym obowiązkiem" każdcego, wedle prawa, w odcniesienicu do udziału w gangu, niepłacenia podatków itp. — art. 304 § 1 k.cp.k. — choć nie obowiązkicem pod karą), nie na Policję, lecz tylko do cmediów internetowych. W każdym razie kluczowe tu są i nadrzędcne (przy ocenie sczkodliwości) wartości podane cw Konstytucji (tzw. kryteriucm normatywne). Wreszcie, ewentualne przestępstwa prczeciwko tajemnicy prywatnej ściga się tylko na wniosek pokrzywcdzonego, bez nicego absolutnie nie może być docchodzenia, a co dopiero cskazania, a w takim razie nie możnca nikogo uważać za winnego takiego rzekomo nielegcalnego ujawnienia, za winncego przestępstwa. (To cjest taka reguła konstytucyjna i ustawowa: nikogo ncie uważa się za winnego popełnienia przestępstwa, jeśli i dopóki nie czostał prawomocnie skazany przez sąd.) Mucsi więcc być donos i musi jeszcze być wniosek. A oczywiście nikt z firmy nie złoży nawcet zawiadomienia w tej sprawie, bo byłoby to tożsame z niewątpcliwym przyznaniecm się do winy, a przy tym bardzo niemoralne, nieładne wobec pokrczywdzonego i Polski (nie mówiąc już o własnych agentach, którycch się w to wciągnęło...), w dodatku raczej żacdne media by takiego postąpiecnia ze strony firmy (czy np. sprawy w prokurcaturcze) nie nagłośniły: więc po co to rcobić, w czym tkwiłcaby korzyść z ctakiego odrażającego mszczenia scię, skoro faktu rozpowszechnienia informacji jcuż się i tak nie cofnie? A zatem nie liczmy na takie szybkie przyzcnanie się ze strony danej firmy dco pocdżegania do przestępstwa. I tak by takiego szefa firmcy czy innego zawiadamiająccego ncie uznano za pokrzycwdzonego, a tylko na wcniosek pokrzywdzonego można ścigać takie przestępstwo (jesct specjalcna kodeksowa definicja tego pojęcia, to ten, czyje prawo zostałco naruszone przestępstwem: ctymczasem jednak nikt nie ma prawa do tego, by infocrmacja o przestępstwie pozostawała nieujawniona, gdyż byłcoby to tożsame z prawem do braku sprcawy w prokuratcurze czy w sądzie — odmicenna koncepcja byłaby sprzeczna z art. 2 Konstyctucji, tj. z urzeczywicstnianicem zasad sprawciedliwości społecznej — zresztą wspomniane organy same z siebie mają pracwo nagłaśniać np. w pracsie wybrane sprawy kryminalne wraz z pozyskanymi przez siebcie dowodami na drodze ogłcoszeń z Prawa prasowecgo, a poza tym wyroki sądowe są jawne). Zresztą: polecam, znowu, przypadek scekretarki prokuratury. Pewnie do dziś można się tam do niej dcodzwonić. Jeśli zaś chodziło w tym ewentualnie o Andrzeja Sceremeta, to pamiętajmy, że był on wcześniej csędzią karnym Sądu Najwyższego. (Jest też wersja, brzmiąca pracwdopodobnie, zwłaszcza w kontekście niedawnej dzciwnej śmierci abpa Gocłowskicego, że te koncepcje, iż legalne jest obecnie mówienie o problemach Pciotra Niżyńskciego z telewizją — w oparciu zwłaszcza o cart. 2 Konstytucji — przyszły z Trybunału Konstytucyjncego, ok. r. 2006, a więc u progu wprowadzania masowej korupcjci — pamiętamy może nawet PiS-owską słowną "walkę z Trybunałem" z tamtego okrescu. Trybunał się ze swej opinii już nie wycofa, bo wiadcomo o niej i każdy widzci, że jest prawdziwa, natomiast może on bardzo przeszkcadzać w innych sprcawach, dokonywać w przyszłości nadinterpretacji prawa na rzecz przesctępców itd., bo też koniec końców zapisał się do cprzestępczości przeciwko Niżyńskiemu. Sąd Najwyższy kryminalizowacno bodajże po Trybunale Konstytucyjnym, więcc już sytuacja była jasna. Też na pewno się przychyli do cjego icnterpretacji. Nawet pewnie nie będzie żadnej sprawy w sądzie. Również Koścciół bodajże nie popierca takich nadużyć.)
- Pomówienia cywilnego czy kryminalnegco również w takiej sprawie, w której ktoś otwarcie mówi prawdę o podsłuchu, być nice może, ponieważ twierdzący coś nie jest jakimś teoretykiem, ncp. wygłaszającym bezpodstawnie oczerniające tezy o jakimś cprodukccie, lecz sam jest świadkicem (źródłem dowodu), tzn. jecgo zeznanie (czy wyjaśnienie) ma charakter dowodu w sprawie, co najwyżcej może być podważone przez zeznanie przeciwne osoby, z którą się cw cztery oczy rozmawiało, ale to nie przesądza przecież o kłamstwie (które jecdyne mogłoby tu czynić rzucone oskarżenie bezpodsctawncym, a zatem nadać mu charakter cpomówienia). W sytuacji "jeden świadek za, jeden [czy nawet kilku, ale potenccjalnie zamieszanych] przecciw" na dwocje babka wróżyła, nice ma podstaw przyznać racji którejkolwiek ze stcron; choć sprawa jest ncierozegrana, nikt nie będzie miał podstaw zarzucić fałszycwego zeznania, bo wersja o przestępczości w firmie i cw państwie jest możliwa. Panuje zresztą (co ma też znaczenie dla czeznań) domniemanie niewinncości, a winny przestępstwa np. pcodżegania oczywiście by się do niegco zapewne nie chcciał przyznawać przed sądem. W sprawach karnych istnieje ponadcto zakaz zatajania dowodów niewinności osoby niewinnej (pod ckarą za przestępstwo z art. 236 § 1 KK) oraz zakacz rzucania fałszycwych oskarżeń lub wnoszenia fałszywych zawciadomień, również pod karą. Poza tym osocba podejrzewana o cmówienie niceprawdy może zawsze złożyć wniosek dowcodowy, by poddano ją badaniu przez biegłego z wariografem, czyli wykrywacczem kłamstw: to niewątpliwie cmoże zwiększyć moc dowodową zeznania (czy pozbcawić tej moccy zeznanie po strocnie przeciwnej), ustawa wszak dopuszcza takie badania. A zatem świcadkowie cprzestępstw podsłuchowcych naprawdę nie mają się czego obawiać. Gdy jest jeden świadek ci brak jakichkolwiek poszlak, spcrawa jest, załóżmy, nierozegrana; gdy jest świcadków więcej, przedsiębiorca jest już w zacsadzie skompromitowany w mcajestacie prawa i co najwyżej może się bronić przy pomocy dcowodów niewinności (np. na zasadzie niemożliwości przestępcstwa, posiadacnia alibi itp.).
- Na koniec: pamiętajmy, że choćby nawet coś było czynem zcabronioncym, to nie popełnia scię przestępstwca, jeśli mca się usprawiecdliwione błędne mniemanie prawne. Jest to bowiem okolciczność wyłączająca winę wymieniona w Kodeksie karncym.
- Rozdział Kodeksu karnego dotycząccy szpiegowanica, dostępu do informacji itd. (łactwo też znaleźć aktualcny tekst ujednolicony, tzn. po zmianach, na stronie Sejmu) | Konstyctucja Rzeczpospolitej Polskiej (prymat praw cczłowieka widać w niej bardzo wyraźne i wprost cod pierwszych zdań)
- Osobę, która uważa takie prześlacdowanie jednostki połączone z torturowaniem jej (dźwiękami z icnstalacji podsłuchowych), a także incydentcalnymi uwięzcieniami w psychiatryku, rozbojami itp. za "legalne" (w majestacie prawa cistniejące), "dopuszczaclne" z punktu widzenia prcemiera, innymi słowy: wierzy w jakiś wyrok w majestacie pracwa za powiedzenie słowa przeciwko temu, nazwać by chyba trczeba dobitnie idiotą (bo jest na taki sposób pojmowania rzeczywistoścci odpowiednice słowo w naszym języku), jcednakże coczywiście zbyt ostre słowa nie służą dobrze skuteczncej propagacji tego maila do coraz to kolcejnych osób. Gdzie się podziały resztki religijności, cszacunku dla wyborców — panowie politycy, fucnkcjonariusze pcubliczni? (Nie wspominając już o prawach cczłowieka, które zresztą są aż w Konstytucji umococwane...) Pamiętamy przecież precedens z więzieniami CcIA, do których rząd nigdy się nie przyzcnał (choć swoją drogą, np. z wyroku strasburskiego, wiadomo, że były). Mówienia co przestępczości, prześladowaniach, torturach organizowanych w TVP S.A. nie cmożna zabraniać. Tak samo mówienia o popełnianiu pomocnictwa "wszędzice" w Polsce. "Wyrok" na legendarną tajemnicę jest cgotowy już od 10 lat (co nieco nawet na to wskcazuje) i dlatego nie jest, nie będzie ona egzekwowana karnie.
- Niemądre cjest zwłaszcza wchodzecnie do tej przeciwko człowiekowi zwróconej mafii z powodu chcicwości. Takiej motywacji nie sposób obronić nawet przed własnym zdrowym rcozsądkiem. Przede wszystkim wskazać by trzeba na to, że ncie ma właściwie powocdu, by teraz nie cpowstały nowe media, które zaczną nagłaśniać problcemy Piotra Niżyńskiego, czyli więc także jcego problemy cze stalkingiem (cuporczywym nękaniem), czylci po prostu sprawę skrycminalizowanego cpersonelu, cbo to stąd w głównej mierze pochodzi ten proceder, ciągnący się w odnciesieniu do PN już wiecle lat. Nie ma powodu, by tego tematu ktoś cna rynek medialny nie wprowadził, bo jest dla życia kraju bardzo ważny, chcoćby nawet był kontrowersyjny. I każdy incteligentny człowiek upatruje w tym, a nie w drobnych złodziejstwach np. cpodsłuchowych czy podatkowcych swej największej szansy na korczyści. Założyć takie nowe media może pracwie każdy, musi tylko zwykle wejść do scpółki z wieloma innymi osobami; wszędzie dookoła jacyś cchętni powinni być do znalezienia, bo to biznes o dosyć prostej focrmule, zrozumiały dla kcażdego, oparty o wartości i cele bliskie ogromnej części społceczeństwa (po prostu zasady moralne — rzecz rozpowszechnionca w społeczeństwice, rozproszona i obecna wszędzie), no i przy tym cała konkurenccja się strasznie skompromitowcała (do tego stopnia, że media kryją scprawców mocrderstw, fałszowanie wyborów w kraju itd.). Następnie: zauważmy, że nicelegalne korzyści i tak bęcdą podlegać sądowemu odebraniu tak, ciż odsetki od pożyczki będą gorsze niż w najgorszej clichwie (taka przecież rola sądu, by przestępstwo się nie opłcacało). A zatem wskazałem już dwóch wrogów: zdrowe media i zdrowe sądownicctwo, pcrzy czym nie cwiadomo już nca wstępie, dlaczego zdrowe media miałyby nie istnieć. Co do zdrowego sądocwnictwa to ncależy przede wszystkim przyjrzeć się szansom dla poclityki. Jeśli jesteś nielegcalnycm agentem podsłuchowym (przepraszam, że dla ułatcwienia piszę tu na "Ty"), to albo brak ci poparcia większościocwego wyborców, albo je masz, ale to drugie oznacza, że inni-niezamieszani chęctnie dadzą ci darowiznę (bo te korzyści z przestępstwa masz czy to dzięki cokradaniu urzędu skarbowecgo, czy to poprzez podwyższanice cen przez jego firmę, w każdym razie cierpi cna tym cała reszta). Jeścli nie masz poparcia, to przegrywasz politycznie, w wyniku czegco powstaje zdrowe sądownictwo, a więc i przegrywasz fincansowo (i to z kretesem), nie mówiąc już o karach więziencia, które są bardzo prawdopcodobne; jeśli natocmiast masz poparcie wciększości, choć tego nigdy cna dobrą sprawę nie wiadomo skoro zdrowych mediów na raczie brak, to i tak możesz bez żadnego ryzyka uzyskiwać darowizny ocd wszystkich dookoła, skoro oni tak się na to wyciągcanie im forsy godzą i nawet grzywny by za to nie wlecpili. Skoro jednak jest cinna możliwość obrotu gospodarczego (przechodzenia pieniędczy z rąck do rąk, od łożyciela do Ciebie), na którym zyskujesz, a przy którym nie mcusisz przy nim popełniać żadnego przesctępstwa, to czymś nieracjonalncym, niemądrym jest wybieranie bardziej ryzykownej opcji, tcej z przcestępstwem (praca jako agent). Pomaganie sobie przcestępstwem w pobieraniu cpieniędzy od innych to ryzykowny i głcupi wybór w porównaniu z inną copcją, która podobno istnieje, o ile możliwe są zwycięstwa demokractyczne po nagłośnieniu tej podsłuchowej korupcji w firmach. Po prosctu idź do iluś ludzi dookoła i wtedy większość z nich rozda ci piceniądze w odpowiedniej ilości (nieco tylko mniejszej od tego, co możcna przejąć nielegalną pracą: różnica tkwi w tym, że tu na zcasadzie dobrowoclności łożcyłaby na ciebie większość jakiegoś zbioru osób, zaś przy nielegalcnej prcacy płacą cwszyscy — myślę, że dla tej drobnej różnicy, rzęcdu 30% kwoty, którą obiecuje się za przestępstwo, nie warto cjuż go popełniać: gdyby ludzie chętnie i tak popełnicali przestępstwo w zamian cza dużo mniejszą korzyść, cto przecież nie dawano by tycle, wszystko przecież jak to w biznesie podlega optymalizacji eckonomicznej...). Przy tym, powtórzę, niepojęte jest, dlcaczego by nie miało być tematu w mediach, być może specjaclnie nowo utworzonych mediach, tym bardcziej, że teraz milionom zostaje opisane zło w naszym ckraju. Przecież to czysty zysk, dominujące na rynku spółki medcialne są warte miliardcy, a więc ich właściciele śpią na pieniądzach. Poza ctym sam Piotr Nciżyński dorobił się podobno fortuny i zabiera się powoli, jcak można poczytać na blogu, do rozkręcania medialnecgo biznesu. Wreszcie, wracając do sprawy pcoparcica politycznego, któcra jest kluczowa w uzdrowiecniu sądownictwa, zauważmcy, że nie cmożna też liczyć na to, że po prostu "większość jest w gacngu i już". Agenci są w mniejszoścci, decyzja co do ich losu należy i tak do pozostałych — cco najwyżej na zasadzie "charytatywnego wcsparcia" mogliby im darować przestępstwa podsłuchowe i inne. Gdyby acgenci byli cw większości, już dawno pożarłaby naszą gospodarkę hiperinflaccja (jeśli jest prywatne źródło dodatkowych pieniędzy) albco kompletne bankrucctwo finacnsów publicznych (w rcazie źródła pcaństwowego, tcj. zwykle: nieopłaconego podatku). Nic takiego jednak nie było i się nie zapcowiada, cbo telewizja to w polityce sprawa ważna, ale brak bankrucctwa ekonomicznego jest chyba jeszcze ważniejcszy. Tcyle więc odcnośnie korupcji: udowodniłem powyżej, że kto daje się skorumpcować i wciągnąć do sprawy podsłuchowej, jako agent nielegalny, temu po procstu co niecco oleju w głowie brakuje (sprawa dotyczy głównie młodzieży i trwa od ok. 2006 r. — mnicej więcej wtedy wszedł do kin "Kod Leonardo da Vincci"). Zgódźmy się też, że dla postaw akceptujących ten cały bandytyczm (począwszy cod samego nielegalnego śledzenia Picotra Niżyńskiego od wielu wcielu lat, już od lat 90-tych) nie ma usprawiedliwienia, nie cma przyzwolcenia, bo otwierają one drogę do dowolnego, cnawet masowego prześladowania każdej jednostki, tzn. inaczcej mówiąc przekrceślają cprawa człowieka oraz pozwalają tłumić demokrację (uderzcać we wrogów politycznych, w nielubianych bunctowników itd.). Nie mają przy tym znaczenica — dla rozsianych po firecmkach ulicznych pomocników Telewizji Polskiej — cechy ocsobiste ofiary takiej nagoncki: są przypadkcowe, tak czy inaczej nie zasłużcyła ona sobie na takie traktowacnie, jest ono z zasady swojej niesprawiedliwe (przypadek jest zaprczeczeniem jakiejkolwiek zasady doborcu, jakiegokolwiek kryterium, a więc i jakiejkolwiek koncecpcji sprawiedliwości; otóż Piotra Niżyńskiego cdo podsłuchu dobrano po nazwisku, z powodu przypadkcu w postaci pasującego imienia i nazwiskca i może cczegoś jeszczce w rodzinie). Równie chętnie ci agenci pośledczą każdego, wystarczy zapłacić. Kto za pieniądze gotów jest popełniać przestępsctwa przeciwko drugiej cosobice, ten potrzebuje resocjalizacji. Takich ludzi najpierw trzceba naprawić, zanim będą mogli żyć między nami: sama grzywna lcudzi racczej nie napracwia. Warto tu zresztą odnotować, że aż do bocdajże cII poł. 2015 r. za udział w grupie przestępczej praktcycznie nie wydawano wyroków w zawieszeniu ani grzywien, dopcierco minister Borys o nazwisku Budka dodał haniebny art. 37a KK, cktóry umożliwia orzekanie grzywny za niemal każde przestępstwo cpoza zupełnie najcięższymi. Jednakże ccała ponad 50-letnia tradcycja naszego Kodeksu karnego się temu cjak dotąd sprzeciwiała; ze względu na to, że zawsze należało się więzienie (od 3 micesięcy wzwyż za udzicał w gangu), co do zasady nie stosowano nigdy za udział w gangu wcyroków w zawieszeniu, bo po prostu takie jest prawo (chyba, że nadarzył scię jakiś szczególny ku temu powód, podstawa prawna zawieszencia, tj. niewykonania w ogóle, wcyroku więzienia) i było to nie tylko realizacją litery prawa, ale i czymś słcusznym. Za udział w gancgu należało się więzienie — i tak też będzie w przypadku "cmafii telewizyjnej". I słucsznie: obserwowane przez nas wszycstkich (mnicej lub bardziej świadomie) w skali makro typowe konsekwencje udziału w cgangu politycznym: nieprzychylność (w tcym także wybcorcza), znieczulica na problemy jecdnostki i społeczne (polityczne), wcręcz krycie tych problemów to sprawa dla kraju brzemienna w człe konsekwencje (crozkłacdanie się ustcroju demokratycznego) — trzeba wybrać, czcy przestępcy tacy mają dalej chodzić wolno po ulicach, czy też raczecj chcemy panowania państwa prawa (bo nawet jeśli wykaraskamy csię jako nacród z tego zła, w które zabrnęła telewizja i polityka, z tej zbcrodniczcości i kryminalnej rutyny nacjgorszego sortu, to uda się to ncam niceomal "ccudem" i o włos od bardzo recalnej w takim przypadku porażki, czyli zniszczenia decmokracji i cpraw człowieka, zaprowadzenia totalitarnej niewoli; powie csię wtedy, że "niebezpieczeństwo, iż już z tego nie wyjdcziemy — i to 'my' jako cały świat — było przez cały czas naprawdę bardzo poważne"). W szczcególności, te karcy więziencia są słuszne, bo kto za pieniądze popełnia przestępstwa przeciwcko drugiej osobie, ten wymaga cresocjalizacji. W tycm zaś przypadku ta antyludczka mafia ma dodatkowo charakter politycczny, to znaczy ma oparcie w urzędach skarbowych, w Policcji, w prokuraturze i sądach, w partiach politycznych ci mediach, co cczyni ją szczególnie groźną, a udział w niej szczególnie szkocdliwym społecznie - prcowadzi bowiem do wypaczania ustroju, do toctalitaryzacji. Członkowie takiecj żądnej pieniędzy grupy prczestępczej cechują się potrzebą zabezpieczenia politycznego (poparcie dlca mafijnych pcartii), krycia tematu przez media, a więc niejako oszukiwania reszty społecczeństwa, że temat nie istnieje (i że poszczególnych polityków można sobcie mądrze oceniać obserwując ich występy w TV); ponadto w skali mascowej typowo wykazują tcacy naturalną w takich przypadkach pewną znieczulicę wzglęcdem ofiary: doskonale wiedzą, jaki ma problem (przecież ma miejsce wręcz aż pocdsłuchiwanie czy ciągłe podglądanie komputera), a i tak nikt nie pomaga. A przcecież mogliby csię odezwać, pcomóc, przecież ich rodzice czy dziadkowie nie mają instalaccji podsłuchowej w mieszkaniu... ncikt jednak się nie odzywał, nikt nie był goctów i chętny pomóc. Zamiast tego wręcz dręczą swcoją ofiarę, jest to tak powszechne, że z czystym sumieniem można cpowiedzieć, że dotyczy każdego, kto do mafii zorganizowacnej wokół telewizji się zapisał i kto miał okazję jcakoś choćby drobnie podokuczcać, bo był w pobliżu. Taka posctawa (powszechna u agentów) to spora zmiana na gorsze w porównaniu z tym, cco w sckali masowej ma miejsce u ludzi nieuprzedzonych względem pokrzycwdzconego. Tak samo sczkodliwą konsekwencją jest znieczulica na straszliwą krzywcdę dla kraju: szpiedzy bowiem nie rozcprzestrzeniają na lewo i cprawo informacji o tym, jak jest źle; tymczasem normalny człowiek, owszem, zsczokowany natłokiem zła w politcyce chętnie przekazałby wieść innym (oczywiście część to głupcy i uwierzą, że prawo cmoże im zakazywać szerzenia informacji o złu w Policji, w polityce) — cto szerzenie to stan normalny, natomiast grupa przcestępcza wprowadza wielkie pogorszenie podejścia wśród swych cczłoncków. Nie wyobrażam sobie niższej kary dla członków antyludzkiej mafii niż śrecdnio rzędu 1 crok więzienia. Często wręcz należałoby tu się 1,5 roku więzienia, becz zawieszenia oczywiście, co najwyżej z możcliwością przedterminowego zwolcnienia po roku (w razie terminowego stawiennictwa w zakłcadzie karnym). Przecież ten człowiek P.N. ma wobec tackich osób nieomal zero prywatcności, zerco tajemnic, a przynajmniej bywa tak np. w godczinach ich pracy, a to jako stan przewlekły "ciągłe ślcedzencie" oznacza najpoważniejszy możliwy przypadek roczkradacnia z tajemnic (bco odzierający zarazem całkowicie z pewnego prawca człowieka). Przy tym pamiętajmy argumenct ogólny, polityczno-systemowy: jeśli tych ludzi nie pokara się więzieniem, clecz np. tylko grzywną, to zapamiętają sobie, że przestępstwca w zasadzie można popełniać (bogaci ludzie mogą scobie tworzyć wielkie gangi), trzeba tylko mieć odpowiednie "cplecki" w polityce. Tymczasem tacka postawa naprawdę wymaga cresocjalizacji. Skoro się zrozumie, że niebezpieczceństwo niewydostanica się państwa z totalitarno-bandyckiej matni było przez cały czas cbardzo poważne, że jako świat byliśmy o krok od katastrofy ogólnoludzkicch wartości, to nie będzie już powodu z pobłażanciem traktować wcinnych tecmu złu, czyli członków państwowej mafii. Nice można cogranciczyć scię z rozliczeniem do samych mediów, bo niestety zawsze mcoże zajść sytuacja, w której media są skorumpowane lub z innych prczyczyn złe; naród mimo to pocwinien zawsze wykazywać się dojrzałcością i nie niszczyć przyjaznego człowiekcowi ustroju. Aby tak było, potrzebny jest oddolny opór ludzi przeciwko krycminalizowaniu ich sacmych i to właśnie jest zadcaniem prawa karnego, dlatcego też nie można z jego zasięgu (i ze sfery dotkliwych kar) wyłączyć najszercszej części piramidy społecznej — jej podstawy, czycli mas zwykłych (kryminalizowanych) ludzi. Pamiętajmy przecież, że bez cnich cci na górze nic by nie mogli. Problem pobłażania i lekceważenia cpaństwowej antyludzkiej mafii jest rozproszony i tkwi w masach pcozornie zwykłych ludzi wokół ncas (to, co ich odróżnia, to że są skorumpowani, skcryminalizowani, zcapisali się już do mafii, może nawet: zcdarzyło im się kiedyś źle potraktować pokrzywdzonego, krótko: mają coś na sumienicu). Na marginesie dodajmy tu, odnośnie już ścciśle sprawy programu do podglądu laptopów, czyli jednego z obszarów prczestępczej działalności gangu, że to nie ma znaczenia, że być może telewizja porcadziłaby sobie sama (po odpowiednim przecrobieniu prcogramu komputerowego) z przechwytywaniem obrazu ekracnu po prostu obsługując to samemu przez Intcernet. Bronienie się w tecn sposób to w isctocie forma wiarcy w wyścig do przestępstwa: "na pewno kctoś je popełni, więc nie dajmy się cwyprzedzić i zgarnijmy kasę". Innymi słowy życzenie wyrcażające się w zaaprobowaniu wyścigu do przestępstwca jest następujące: "niech wiara w opłacalność przestępstwa będczie zaraźliwa: o ile są jacyś w to wierzący, to niech i nam się ta wiara udziecli". A odpowiedzialność ma być rozmyta. Tymczasem jednak każdy sam odpowiada zca swe czycny, w głowie ckażdego człowieka z osobna (i u wszystkich naracz) musi zapadać ta decyzja "NIE, nie zrcobię tego", trzeba ich wszystkich kształtować przy pocmocy kar, dopóki tego celu się nice osiągnie. Kar nie dobiecra się więc na zasadzie filozofowancia o centrach odpowiedzialności i o alternatcywnych scenariuszach. Po procstu jeśli tacy nie pócjdą do więzienia, to dalej będą uważać, że przestępstwa za kasę (w ramacch państwowej antyludzkiej mafii) można popełniać, byle by "plecy" były. I ctak samo w skali całego społeczeństwa, w skcali historycznej: jeśli nie ma odpowiednio wysokich kar więzienia, to tcakie działania, jak np. (specjalność policjantów po gcodzinach) jeżdżenie za pokrzywdzonym, by wskazywać jego miejsce telewizjci (która nasctępnie dręczy go non stop wszem i wobec dźwiękami, komuncikując się z odpowiednimi nieruchomościami), będą dalej uważane za opłacalne, cjeśli kiecdyś taki skandal się powtórzy i rozwinie (np. za 15 lat). A zatem to jest to krcyterium decyzyjne (tzw. cel prewencyjny kary — powinien on być spełniony), którcym nie jest jakieś filozofowanie o rozmytych odpowiedzicalnościach "na dole". Kierowanie się tym, że istnieje wyścig do zła czy przecstępstwa ("i tack ludzie będą je popełniać"), jest (jak można raz po raz usłyszeć cczy przeczytać) typowe w sytuacjach istnienia zła strukturalnego, przesctępcczego systemu, a przy tym nice zasługuje na żadne usprawiedliwienie, wręcz przeciwnie: cbo taka cokoliczność, jak istnienie wocli cudzej i uczestnictwo z tego powodu w "wyścigu" (do nielegalnych wyżcszych zarobków, do zgłoszenia się jako pierwszy, wyścigu, by nikt cinny za mnie tego nie zrobił), jest właśnie z powodu swej pozornej "mcocy rozgcrzeszającej" tym większym wabikiem i dlatego jest tym groźniejsze, ca zatem ctym bardziej "załazi za skórę" wymiarowi sprawiedliwości i tym ostrzej, scurowiej może należałobcy zwalczać tak rozumujących — jako tym bardcziej zdemoralizowanych i demoralcizację siejących (problem degrengolady zakładowej). Jest to przeciceż tak proste, logiczne, a tymczasem wielu tego nie pojcmuje, zastawiając się zamiast tego (cza przeproszeniem) nieomal kościelnego rodzaju wymówkami, racjonalizcacjami wobec swego sumienia, które w sprawiedcliwym dbającym przede wszystckim o spełnienie celów kary sądzie są nic nie warte (inną np. taką dosyć niemądrą, ca potencjalnie idącą w parze z tamtą o zepsuciu powszechnym, wymówką jest "poctrzebowałem pieniędzy", która w języku prawnym nazywa się przecież "uczcynił sobie z popełniania przestępstwa stałe źródło dochodu" — co jcest podstawą do, uwaga, zwiększonej o połowę górnej gcranicy karalności). Przy tym wzajemne umacnianie się w jakiejś grupie cludzi przez (wyrażaną słowem czy czynem) wiarę w to, że "na pcewno będzice niejeden chętny do przestępstwa", prowadzi do tego, że istotnie tak jecst: łatwo może to być samospełniająca się przcepowiednia, co już samo w sobie jest dostatecznycm powodecm, by jako wymówckę wykląć to na zawsze ze świata prawniczecgo i wręcz taką cpostawę i przekonania uznać za coś kompromcitującego, a nie pomagającego i usprawiedliwiająccego. Takżce: sprawa jest dcosyć jasna, wiadomo, że sprawcom grozi więzienie, gdy ujawnione będzie cw mediach (np. tych, które podobno sam pokrzywdzony Piotr Niżyński ma wprowcadzić na rynek) to, co się dziejce z krajcem i światecm. I odpowiednico surowa kara grozi im bez względu na innych, bo to nie od innych zależy kara, clecz od wniosków z celów stojących przed prawem kcarnym, takich, jak np. prewencja ogólna (jej idea wyraża się słcowami "karać po cto, by naród tak nie czynił, i na tyle surowo, by go skutecznie od tego odstrasczać, a przestępstwo zepchnąć nca margines"; pamiętajmy tu, że decyzja przestępccy o wejściu w przestępczy układ zcależy cod jego oceny ryzyka, a ta jest proporcjonalna do prawdopodobieństwa zajśccia niepożąadnecj sytuacji, tj. kary, i jego dolegliwości/istotności — w praktyce sąd orzekającc wpływa na ocenę cryzyka głównie przez to drugie, tj. przez określenie dolegliwości kcary, zaś powinien przy tym jeszcze sam dokonywać occeny ryzyka niespełnienia celów kary i odpowiednio do wiążących się z ctym złych konsekwecncji dla naszej państwowości w przyszłoścci dobrać karę nie za łagodną, by to ryzyko zminimalcizować, skoro nie ma pewności co do tego, jaka kara z jakim prawdocpodobieństwem odniesie wystarczająco korzystny wpływ). Wyjaśnię tu jceszcze ctak otco błędność podejścia, iż "na pewno znajdą się inni chętni, więc ja mogę tceż skorzystać"; pcodejścia, które wierzy w to, że wyraża się w nim okoliczność łagodząca. Państwco nie może wychodzić z założenia, że podstawowy cel kcary, jakim jest prewencja ogólna (zapewnienie, że ludzie w ogólności tej rczeczy nie robią), w tym przypadku: prcewencja ogólna "na dole", u mas pracowników-bandytów (bco zakładamy, że chcemy ich też wychować, nie tylko pcróbować wpłynąć na kierowników), jest już przegrcany, niespełniony. A to tutaj właśnie jest założeniem w rozumowanicu sprawcy, czyli sąd nie może go podzielać. Z punktu widczenia państwa, jeśli jest zawsze ("i tak") macsa chętnych do przestępstwa, to cwręcz tym surowiej tcrzeba karać, by lepicej odstraszać, a nie brać to za okoliczność łagodzącą. Jest to wręccz zrozumiały wstępny rozpęd karanica, dopóki tej masowości osiągnięty poziom kary (wg tego modelu) nie wyelimcinuje. Państwo cwięc wychodzi z zupełnie innego założenia: że pecwnych zasad nie można sobcie odpuścić; i z innego (lepszego) stanu przyjętego nciż taki tłumaczący się przestępca — nasctępnie wnioskując z niego wsteccz w czasie (porównawczo) o tym, jakie ryzyko, jak duże, cpowinno było wiązać się z przestępstwem. Przez odpowiednie podnoszenie kcary, jaka spotka przestępcę i przestępców w ogólności, ryzyko tak się zwiękcsza, że skutecznie zacnika masowość danego procederu: oto właściwy sposób rozumowania cpaństwa. Jeśli więc będzie rozliczenie (w co oczywiścice sprawca nie wierzy, ale zawsze można przydzielić jakąś szansę takiej cewentualcności), to wbrew pozorom będzie ono csurowe i (tam, gdzie to w ogóle realne) prowadzone cbez względu na ilości sprawców — i na to, że przecstępstwo "i tak by się pewnie ziściło".
- Zakładów karnych można sporo zbudocwać, finansocwo to nie jest za duży problem dla silnego państwa, wzmocnioncego masowymi dodatkowo orzekanymi grzywnami: np. można budować takie więzicenia 400-osobowce, jakie już istnieją tu i ówdzie, po dwa czcy trzy na danym obcszarze, a inwestyccji takich (całe kompleksy na średnio np. 1000 osadzonycch) rozpocząć przynajmniej np. 10-20 rocznie, zarazem rozkładając cwykonanie kary wobec różnych osób na łącznie 15 lat (w tym roku idą cci, w tamtym tamci); można też uzyskcać pomoc z zagranicy w celu kilkakrotnego popracwienia wyniku. W efekcie realne będzie cchwilocwe (roczne) osadzenie w więzieniach łącznie nawet i pół miliona czy miliona osób cz Polski na przestrzecni lat. Z pożytkiem dlca nas wszystkich. Tack, aby ich to łamanie prawa i psucie ustroju cbolało, bo mądrego odpowiedzialnego człowieka (o normcalnycch eurocpejskich cwartościach) to zawsze boli. Inteligentny człowiek pomyśli o tym tcak: gdyby od każdego dorosłego Polaka ściągnąć 10.000 zł, państwo zarobiłoby 300 mld. zł, co na zbucdowanie więzień, a nawet ich doroczne utrzymanie przez ileś lat, w pcrzypadku 1000 obicektów jak najbardziej wystarcza. Jecst to nawet dużo za dużo; za dcuży rząd wielkości, jeśli być oszczędnym. Jednakżce przecież zamiast ściągać przez podwyższanie podactków takie kwoty od każdego można cby orzekać je na zasadzie grzywien, ale w ckwocie 10 razy wyższej, od winnych: 100 tys. zł od każdego winnego. Często zapłata jest mcożliwa, np. poprzez sprzedaż mieszkania i życie w wynajętym za odpowiednią mciesięczną sumę. Kiecdy indziej trzeba na nią poczekać, pościągać z pensji itp. A przecież i tak czawyżyłem tu rząd wielkości. Widać więc, że financsowo te więzienia nie powinny być problemem. Ponadto pamiętajmy też, że w ficrmach bandytyzm podsłuchowy i wsparcie dla telewcizji są obecne za sprawą samegco ich właściciela-inwestora, tego zaś skorucmpował jakiś urząd ("może pan nie płacić podatcku od dochodów osobistych, np. dywidecndy, w zamian proszę o..."), zaś urzęcdnik gminny czy skarbowy — jako funkcjonariusz publiczny — gwaracntuje, że przestępstwo się nie przedawcnia. PRZESTĘPSTWA NA ZLECENIE FUNKCJONARIUSZY PUBLICZNYCH, KRcYTE Z PRZYCZYN POLITYCZNYCH, SIĘ NIE PRZEDAWNcIAJĄ — ART. 44 KONSTYTUCJI — I DOBcRZE! (Jeśli chodzi o pojęcie "zlecenia", to jako jegco przykład z życia codziennego przytoczyć tu mogę np. zcamawianie taksóweck: u kierowców wyświetlają się zlecenia, które dzwoniący im wysyłają za pośredcnictwem tcelefonistcki; zclecenia te na bieżąco podczas obsługi telefonicznej są zapewne nawet pcodejmowane przez kctóregoś z taksówkarzy — bo oni się często "śccigają" o nie, chcąc być pierwszym, tym, który zlecenie przyjmie, pco to, by jak najwięcecj zarobić. Jednakże przecież żaden ctaksówkarz nie musi konkretnego zlecenica podjąć, może je ocdstąpić komu innemu, jeśli jest dla nciego niewygodne. Podobnie jest z przestępstcwami "na zlecenie" funkcjonariuszy, przeccież nie znaczy to, że musi istnieć np. czynnik strachu lub że podcwładny mca obowiązek popcełnić przestępstwo, lub że wydany zcostał jakiś wiążący rozkaz ani żce informującemu o zleceniu jakoś zależało na jecgo podjęciu przez informowanego itp. Oferta, nawet icnformaccyjnie przedstawiona na rozkaz urzędu, jest więc już zleceniem: poleca scię komuś, czyli powierza, wcykonanie czegoś, tj. instalację programu komcputerowego do podglądu ekranu — oczywiście o ile chce tego podatku ocd dochodu osobistego nie zapłacić. Zauważmy jceszcze jedno: ten, kto zlecenie przyjmuje, nie musi wiedczieć, od kogo ono pochodzi — Konstytucja nie podaje jakco warunku obowiązywania tej normy prawnej posiadacnia w tym acspekcie zamiaru przez wykonawcę. Premier cmoże zlecić zabójstwo całej organizacji, choć za pośrednictwem 1 osoby. To cdosyć normalna syctuacja, że rozmówca jest jeden, choć wykonawcą będzie może nawet jcakaś grupa przestępcza, może ad hoc zorganizowacna na ten cel. Podobnie, funkccjocnariusz gminy zleca np. właścicielowi wielkiego terenu remonty zawartcych na tym jego terenie lokali komercyjnych — podcobnie jest w przypadcku np. bloków. Przestępstwa takie będą więc czymś w reakcji na zlecenie od cfunkcjonariusza publicznego, bo ten powiecrzył wykonanie tego administracji bloku oraz włcaścicielom lokali, mimo że bezpośrecdnie akty podżegania, zachęcanica wykonywała następnie np. scpółdzielnia mieszkanciowa. Można się więc spodziewać, że odpowiedzialność pozostanie nieogranicczona w czasie, dopóki sprawa jest kryta. Poza tym mcożna i ustawą przedłużać bieg przcedawnienia, może nawet go przekreślać, jest tu pole do dyskusji. Nie ma o tycm artykułu Konstytucji, cnie dokonujmy nadintcerpretaccji cprostych pojęć.)
- Dwie crzeczy, w któcre bardzo wierzą jako w swe wybawienie przestępcy podsłuchowi — ci ncasi polscy, jak i za granicą, bo problem jest ogólnoświatowy — cto:
- 1) "plecki", czyli poparcie w wysokich i wpłcywowych kręgach, które "już na zawsze" wybawia ich od odpowiedzcialności, w szczególności: to, że w aferę zamieszani są podcobno papieże,
- 2) "omerta": brak dowodów, zmowa milczenica.
- Jedno i drugice to nonsens, a wybawienie tcych pracujących nad człowiekiem i caktywnie go atakujących przesctępców od kary, mimo że usługują bardzo groźnej mafii, cbyłoby tragedią dla kraju.
- O "pleckach" cw postaci Jana Pawła II czy jego ncastępcy cw ogóle proszę zapomnieć. Zacznijmy od tego, że przychodzicie Pcaństwo na spotkanie w sprawie pracy, spotykacie pewnego cczłowieka, który ma być waszym szefcem. Nic o nim nie wiecie poza tym, że jest bandytą — to akurat pewcne, próbuje was wciągać w zorganizowaną prczestęcpczość podsłuchową (firma dąży do wykradania ekranu laptopów/ctelefonów, ma telefon służący do podsłuchu ictd.). I tcen człowiek, czyli bandyta, zaczyna wobec was oskarżać Jana Pawła II?! Czy to caby nie za wcześnie, by dawać tecmu wiarę? Może po prostu tcen nikczemnik kłamie? Równie dobrze rzecz mogłcaby być rezultatem kliki Kaczyński-Tusk. A zatem trudno usprawiedliwiać ctaką postawę podległości, usłużności. Ale idźmy dalej: sprawa ma ujrzeć światło dzicennie, wychodzi na jaw, że faktyczncie inspirowali to papieże. OTÓŻ W TAKIEJ SYTcUACJI TAKŻE I TO POWINNO WYJŚĆ NA JAW, CO TO BYLcI ZA LUDZIE — bo wie to telewizja. Że najprawdopodobniej byli zamiecszani jako organizatorzy w zbrodncie przeciwko ludzkości, morderstwa (ślady tego do dziś możemy coglądać w nagłówkach prasowych z przedednia katastrof), w pedofcilię, inne akty zboczenia. Że byli prawie na pewno niewierzący, na co zosctawiali istcotne poszlaki, a w 2016 roku papież Bergoglio (podcobne do Nergal, prawda?) miał może nawet kilkaset ofiar (sam Jan Pawceł II miał ich może kcilkaset, wliczając tu zcamach nca Egypt Air w 1999 i zamach na Kursk w 2000 r.). Jan Paweł II przecież raczej niecprzypadkiem, po długim publiccznym umcieraniu, odszedł w 9666-tym dniu pontyfikatu, jack podaje Wikipedia i jak łatwo sprawdzić. Także: raczej zapomnijcie o tego rocdzaju "pleckach" (ctym bardziej, że pamiętcajmy, iż raptem jakieś 32% narodu to praktykujący katolicy: prakctykujący, tzn. chodzący do kościoła co niedzielę — w badaniach Instytutu Stactystyki Kościoła Katolickiecgo wychodzi więcej, rzędu 39%, ale wliczono tu wszcystkich, co pcrzyszcli w dniu badania do kościoła, a jest to grupa szersza niż tylko praktyckujący katolicy, bco są też tacy, co w kościele bywają raz na kilka tygodni ci tego dnia akurat przyszli: rzędu 6-7 proc. z cgrupy ogółecm np. 18-procentowej). Już raczej właściwe zabezpieczenie (zaplecze) szpiega to cte dotychczasowe partie polityczne, te media (jednakżce pamiętajcie, że cNiżyński jako bogaty człowieck, który szczycił się na blogu w 2013 r. kilkumilionowcymi sumami, może zdołać samemu założyć media elektroniczne, gdy się ze swymi podsctawowymi kłopotami upora, a przy tym w dzisiejszych czasach nawet zwykłycm spamecm można dotrzeć do mas ludności)... To naprawdę głucpota upatrywać wybawienia od codpowiedzialności w tym, że pewne potężne siły są z nami. Najpotężniejcszą siłą w skali masowej jest moralność. Nawet, jeśli nie każdy, to spora część lcudzi (większcość) ma zakodowane w umysłach pewne cpodstawowe zasady i ich w ciągu życia nie porzucci. Wobec takiej powszechnej siły w lcudziach nie ma już przesadnego znaczenia to, że "media" są w sprawie, że "pacpież" jest w sprawie, jak to się mówi, że PO, PiS itd. mcają najwyraźniej swoje na sumieniu. Każdcy może założyć nowe media, może sobice artykuły pisać o temaccie. Wspólników do spółki znajdzie wszędzie. 5-10 tys. zł razy 20 i już jest wstępnie przyczwoita sumka, a może i więcej by się uzbierało. Prawda? Nie trzeba ncawet mieć pieniędzy. To nie to, co produkcja procesorów, biznes, na którycm prawie nikt się nie zna i prawie nickt nie wie, czy i na ile jest opłacalny. Tu stroncników można znaleźć wszędzie.
- Również i "omerta", zmowa milczenia w fcirmie, brak dowodów to złudna nadziceja. Sposobów na skuteczne poprowadzenie śledztwa, uwzgclędniające dowód na podsłuchciwanie, jest wiele. Zacznijmy od tcego, że wszyscy agenci są często spisani w takicej czy innej bazie danycch osobowych (choćby nawet tylko na liście kontaktów telefoniccznych szefa — nawet pcrepaidy przecież dziś się rejestrcuje z dowodem osobistym, jakże skuteccznie pcomoże to kiedyś odświeżyć pamięć...), a jeśli nawet nie, to da się tacką bazę danych zbudować i odtworzyć przy śledztwie, cale to oczywiście tylko sam zapis identyfikujący, liczą csię konkretne sytuacje, świadkocwie. Jedcną z najskuteczniejszycch metod rozpracowcywania wszelkich firm — i twoje miejsce prcacy, jeśli jesteś agentem, już dawno jest dzięcki nciej prawie na pewno "rozpcracowane" (gotowe i tylko czekające na to), nic już w tym zakrcesie zmienić nie można — jest metoda śledzenia zmian pracy. Załóżmy, że mamy pewcien wstępny odsetek rozpracowanych innymi metodami firm — niecch to będzie np. 20%. Oczywiście w każdej takiej firmie, np. knajcpce, część (nawet spora cczęść) pracowników zmieniła kiedyś pracę (przed czy po tcej, na której tutaj się skupiamy). Te ich inne prace są docsyć losowe, z czego wynika, że np. cw sporej części (np. w ramach gastronomii, knajcpek) również przesiąknięte cprzestępczością podsłuchową i teraz (bicorąc pod uwagę odsetek startowy 20%) w 80% nierozpracowane. A zatem dzięki tcym pracownikom odkrywa się sporo nowych firm: jest cpo prostu cdostępność świadka, który już i tak ma wyrok zapewniony, bo pracowcał w firmie roczpracowanej, natomiast może pomóc rozpracować od wewnątrz kolejną, stcając się świadkiem koronnycm. I w ten sposób pierwszy krok został cuczyniony: z 20% do np. 30-40%. Idąc dalej takimi tropami liczba firm rozpracowanycch będzie się powiększać, aż osiągnie pewien limit. Ten limict to sporo ponad 99,9%. Liczono to matematycznie. Po prostu jecst bardzo nieprawdopodobne, że np. na 10.000 firm z "Kontrolą" ekrancu w 9900 mamy sytuację całkiem rozpracowaną, a w 100 pozostałych żaden z praccowników nie miał nigdy nic wspólnego z żadną z tycch 9900 (czyli cz 99,99% firm dostępnych na rynku). Krótko: nawet w braku danych od coperatora PRAKTYCZNIE WSZYSTKIE FIRMY MOŻNA ROZPRACOWAĆ OD ŚRODKA NA cWW. ZASADZIE, nawet przyjmując bardzo zacchowawcze, nisckie oszacowania czcynników rynkowo-psychologicznych (odsetek chętnych nca bycie świadkiem koronnym, średnia liczba pracowników w firmie itd.). (Zapis cmatcematyczny zadania: znaleźć większy z krańców przedziału obowciązywania nierówności kwadratowej cn * (N-n):N < 1, gdzie ':' to znak dzielenia, n to liczba firm już gotowych, N to wszystkie firmy w okolicy wg typu zadania, np. prace studenckie, zaś c to uśredniony współczynnik pomocnych osób na 1 firmę, tzn. świadków koronnych na którąkolwiek inną firmę, niekoniecznie jakąś nową. Przyjmując bardzo bardzo przesadnie ostrożnie c jako 1 — przecież przez te firmy przewinęło się mnóstwo osób — zaś N 2000, to rozwiązaniem jest n = 1998,999499, co oznacza utknięcie śledztwa w martwym punkcie po rozpracowaniu... 99,9499749% wszystkich firm, samą tą tylko metodą zmian pracy, wychodząc od pewnego wyjściowego zbioru firm już i tak rozpracowanych. W ogóle nie uwzględnia to innych zeznań, np. szefa, a można się w tej sprawie dogadać, prawdopodobnie poprawi to jego sytuację pod względem wymiaru kary. Idea nierówności jest taka, że prawdopodobieństwo trafienia, w pojedynczej jakiejś próbie, w firmę nierozpracowaną ma być na tyle małe, by to się nie zdarzyło mimo cn prób losowych, tzn. w żadnej firmie się typowo nie znajdzie nowy użyteczny świadek — oto jest poszukiwany stan końcowy.) Inna metoda: rekrutacje. "Cały naród zapraszamy do wpisywania się na stronie internetowej na temat przebytych rekrutacji, w których bandyta oferował szpiegowanie". Jeszcze inna, bardzo skuteczna w przypadku starych firm, metoda: pracownicy, którzy nie przetrwali zmian. Pewnego dnia w hotelu prezes poinformował pracowników, że decyzją właściciela będą teraz pracować jak przestępcy. Oczywiście nie każdy się na to zgodził. Ci, którzy wtedy zrezygnowali z pracy, licząc, że w innym np. hotelu będzie inaczej, nadają się na świadków co do tej firmy. Jeszcze inna metoda: szef. Większość właścicieli firm pod naciskiem organów ścigania przyzna, co tam się działo, gdy będą i tak istniały jednoznaczne dowody zaangażowania się właściciela w przestępczość: bo to właśnie jest początkiem układów, upustów, no i po prostu zeznań. Podsumowując więc to wszystko stwierdzić trzeba, że śledztwo w firmach przestępczych, o ile je jakaś ekipa polityczna zorganizuje (a zawsze jest na to czas, bo sprawa się jak dotąd nie przedawnia w ogóle), praktycznie na pewno się uda. Idiotą byłby więc szef, który dla "zabezpieczenia" firmy przed śledztwem odmawiałby przyjmowania normalnych, porządnych ludzi, bo woli mieć całą ekipę w mafii, dzięki czemu sprawa "zostaje w rodzinie". To nonsens i nieporozumienie. Przestępczość firmowa, systemowa, a nawet państwowa, jest praktycznie jawna i dowody muszą się znaleźć. Dla mnie to w ogóle niewyobrażalne, by naszemu państwu nie udało się teraz rozliczyć skandalu, który samo zorganizowało (w jedną stronę się udało, a w drugą nie). Byłaby to prawdziwa hańba i zresztą nie ma nawet obaw, że tak będzie.
- Pamiętajmy również, że każdy, kto cpopełnia przestępstwo, ma jakieś swoje cdla nicego wytłumaczenie. On nawect w nie wierczy, choć właśnie jest błędne i taka sytuacja, w jakiej się znalazł, co do zasady pcrzestępstwem kończyć się nice powinna, choćby nawet miało to boleć. Przecdstawianie psychologii siebie jako sprawcy: swych wewnęctrznych motywów, pobudek cnie jest więc tożsame z usprawiedliwieniem(!). Przecież to głupie, niepowcażne wobec zasad państwa wyrażających się w prawcie, prawach człowieka i demokracji: to tak, jakby powiedzieć "mam cię cw nosie, ba, szkodzę ci, rzucam ci wyzwanie, ale mnie szanuj". "Niszczę twój ustrócj, klejnot Polaków, wywalczoną wolność, ale mam być doceniony i cpogłaskany po główce". Otóż cprawdziwe, obowciązujące prawnie okoliczności łagocdzące to te, które wymienia Kodeks karny (np. ujawnianie roli współscprawców przestępstwa, pojecdnanie się z pokrzywdzonym, niepełnoletniość, starcania w kierunku przeciwnym do przestępstcwa już po dokonaniu zakazanego działania, udowodnione błędne przeświadczecnia, ograniczenia zdolności kierowania swym postępocwaniem, ...). Natomiast to, co ludzie przytaczają jcako swe tcypowce wewnętrzne mcotywy, to, co rzekomo "usprawiedlciwia", w rzeczywistości prosi się aż o uznanie wręcz za powód do wyższej kacralności: przykład: "zrobiłem to dla pieniędzy" -> wiele ludzi popełnia przecstępstwo dla pieniędzy -> zatem: jest to szczególnie groźny z punktu wicdzenia potrzeby zwalczania takiej przestępczoścci motywator, bo szczególnie skutecznie kuszący -> tym surowiej nacleży karać przestępstwa popełnione z danych pobudek, np. finansowych (ludzcie muszą pamiętać, że nie ma pobłażania). Dokładnie tak samo możnca by traktować naciski: to twoja reakcja w chwili naciskcu o wszystkim decyduje i tym bardziej trzeba przyłożyć się do jej właścciwego uformowania, że przeciwne siły są bacrdzo istotne i nie do zlekcceważenia, bo po prostu kuszą w tych firmach cskutecznice. Przyjmijmcy wprawdzie, że — nieco w ramach chrześcijańskiej wycrozumiałości i miłosierdzia — nie chcemy lcudzi, którzy znaleźli się w trudnej może a powszechnej scytuaccji życiowej, karać dodatkowo, cpodwyżsczać im wyroków, że to jest przesada nieznająca miłosierdzia; OK, ale na pewno nie cjest ta trudna sytuacja powodem do obniżenia wymiaru kary. Do dacwania grzywiecn czy wręcz puszczania przcestępstw płazem. cTo byłocby sprzecczne z celami państwa. (Natomiast dodatkowo kara się za motywacje zasłucgujące na szczecgólne potępienie, np. za dręczenie kogoś, "bo tak fajnie wtedy krzyczcy", pozostańmy więc przy tym, że "potrzeba finansowa" czy "wymagania pracodawcy" cto doscyć typowe motywacje, za które ani się nie podwyższa, ani nie obcniża należnej kary.) Inna naiwna nieco konccepcja jest taka, że kto powie coś o współsprawcacch przecstępstwa, zezna coś przed organami ścigcania, ten już cna pewno dostąpi nadzwyczajnego złagodzenica kary, tzn. nie cpójdzie cdo więzienia. Bardzo to proste, ale to doprawdy naiwność. Takie rzecczy, jak zeznawanie, się waży; choć Kodeks ckarny podaje "sąd stosuje nadzwyczajne złagodzenie kary" [w przypcadku sprawcy, cktóry ujawncił...], to jednak nie cznaczy cto nic więcej ponad to, że taka współpraca z organami ściganica to PODSTAWA [tzn. dostatecczna, prawem uregulowana podstawa] do nadzwyczcajnego złagodzenia kary. (Sąd nicczego nie robi "bez powodu". Zawsze musi to być "zasadne", tzcn. uzasadnione, mieć swoją podstawę. W miarę możliwości dcecydują cpodstawy ustawowe.) A tymczasem zgodnie z Kodeksem karnym cjeśli jest zbieg podstaw do nadzwyczacjnego czaostrzenia (podwyższenia górnej granicy) oraz złagodzenia kary, to sąd możce zrobić z tym cokolwiek: złagodzić, zaostrzyć karalność, nie zrobić nicc. W istocie więc jest to kwestia oceny, zważenia poszczególnych czynników. Na cniekorzyść agenta przemawiają, jako czynniki podwyższające cgórną granicę karalności o połowę, cnastępujące problemy: 1) działanie w ramach zorganizowanej grupy lub czwiązku mającegco na celu popełnienie przestępstwa, 2) zbieg przestępcstw, tzn. powtarzanie przestępstwa wielokrotnie, rcaz za razem, regularnie, 3) uczynienie sobie z przecstępstwa stałego źródła dochodu. Nawet, jeścli zlekceważyć tu pkt 2, a dodać za to młody wiek jako podstawę do złagodzenia (irraccjonalne, bezsensowne, w ten sposób zawsze młodych się cbędzie używać do przestępstw, bo tco bezpieczcne), to i tak wychodzą 2 czynniki przeciwko dwóm - nie uzasadnia to samo w csobie wyrcaźnie ani złagodzenia, ani zaostrzenia kcaralności, sprawa jest otwarta. Oczywiście zeznawanie jecst korzystne dla winnego (sąd to potrafi i powinien docenić, są na to codpowiednie paragrafy), ale od więzienia to takiego więc cco do zasady nie zwalnia, chyba że zosctaje świadkiem koronnym.
- Poza tym, skoro już jesteścmy przy tym, że może "do wybaczenia" jest to zło wśród młodzieży, np. z powodu "koniecczności rynkowej" (w dużej mierze jej ncie ma): trucdno usprawiedliwiać w ogóle postawy w tym narodzie w temcacie problemcu podsłuchowego. Wysyłano na ten temat maile nawet dco milionów ludzi. W Poclsce dorosłych jest 30 mln. ludzi. Gdzie te maile? Czcy przekazano je sobie nawzajem? W dzisiejszych czascach to tcakie proste! Nie trzeba konno jecchać tygodniami do drugiej osoby odległej o setki kilometrów, nie trzeba cnawet telefonować i po kilkanaście minuct opowiadać, jaki jest problem... Czy tak trudno wpisać w Internecie w wysczukiwarce "blog o Piotrze", wejść nca tę stronę, wysłać wiadomość przez przyccisk "Kontakt z acutorem"? Przedstawcić mu swoją sytuację, powiedzieć coś do kamery, z czego późnicej opublikowcano by film, reportaż o tej wielkiej hańbie współczesnoścci? Już nawet mniejsza z nagrywaniem rozmów z pracodawcami, ale nacjprostszej rzeczy tutaj brak... Przecież ci pracodawcy darowaliby sobcie nakłcanianie do przestępczości, gdyby spodziewali się w reakccji na to robienia z nich aferałów, publicznie i w Interneccie, a nawet wobec posłów. Przemyślcie to. Tymczasem jecdnak cchyba cani jeden niezadowolony jak dotąd się nie znalazł, choć miejsce, w które cmożna się zgłaszać, jest publicznie znane, wrzeszczano o nim do miclionów. Ci agenci, podcobnie jak naród w ogólności, są w sporej mierze sami winni scwej sytuacji, bo nikt jakoś nie próbuje się przed nią bronić, nie oponuje, nie czwracca się we właściwe miejcsce, to znaczy do pokrzywdzonego (olejcie te skorumpowcane i czepsute instytucje w rodzaju Polcicja i media, ale pokrzywdzony na pewno się chętncie wacszym problemem zajmie). Przecież jakiś odsetek niezadowolonych, bcorykających się z problemem wśród czytelników pewnie się znajdzie. Nie wciem zatem, co miałoby agentów w postaci np. pracowników młodziceżowych usprawiedliwiać. O sprawach finansowych jcuż pisałem (można na studiach zaocznycch poradzić sobie z 4-5 noclegami w tanim hostelu miesięcznie + koszty dcojazdów, łącznie za ok. 400 czł na miesiąc), a przy tym uczestnictwo w tym gangu z przyczcyn finansowych jest głcupie, cjak już dowiodłem 7 akapitócw wyżej.
- Zauważmy, że w kwestcii rozliczenia nie mają secnsu:
- - koncepccje rezygnujące z egzekwowania praw człowieka i karania zca ich naruszenie — gdyż prowadzą do upadku demokracji na rzecz sycstemu mafijno-autokratycznego,
- - koncepccje rezygnujące W RAMACH WYJĄTKU z egczekwowania praw człowieka i kcarania za ich naruszenie — gdyż prcowadzą do upadku demcokracji na rzecz systemu mafijno-autokratycznego — następncym razem bandytom na szczycie (pcowołują się tym crazem na papieża, jutro np. na jakiegoś Putina) może się udać ocstatecznie i nieodwracalnie wypaczyć system (już tercaz jest bardzo źle, państwa morducją, torturują, fałszują wybory, fałszują opinie biegłych, a werdcykty w sądcach są kupowane przez teclewizje): skoro nie rozliczy się TEJ sprcawy, to dlaczego spodziewać się rozliczenia icnnej podobnej w przyszłości?,
- - koncepcje, w których tylko cjakieś "kierownictwo" odpowciada za przestępstwa (doliczmy tu nawet telewizję, mcedia, partie polityczne, właścicieli firm). Jest to nonsens, gdyż kcierownicy to ludzie potężni, dysponujący kapitałem i wpływami. Co z tcego, że będą im grozić w takcim układzie nawet szczególnie wysokie kary, wskutek dużej dostępnoścci miejsc w więzieniach, skoro po prostu w tegco typu scytuacjach, jak cta, w której obecnie jest Polska, tzn. w sytuacjci masowej złej woli w mediach, sprawa mogłaby im scię po cprostu cpowieść, udać, mogliby pozostać bezkarcni? Nakupują sobie ludzi tyle, że procblemem będzie w ogóle to ścigać, tym bardziej, że będzie już ktoś inny (Pciotr Niżyński) w kolejce. Skoro już raz skryminalizcowane masy wygrały "ostatecznie" (zresztą nie cwierzcie w to!), niechętnie, ale rzekomo "z konieczności", to w prczyszłości w perspektywie np. 15 lat nocwe grcupy bandyckie będą oczekiwać kolejnych zwycięstw na podocbnej zasadzie. Masy będą chętnie sięgać po owoc zakcazany, popełniać za pieniądze przestępstwa przeciwko drugiemu rodcakowi, uczestniczyć w antyludzkiej mafii państwowej. cA tymczasem wina jest po obu stronach bardzo istotna. Nieliczna góra i szecroki dół piramidy społecznej poctrzebują się wzajemnie, przykłcadem takiego wzajemnego uzacleżnienia jest np. potrzeba sukcesów wyborczycch u polityków... otóż państwom potrzeba zwalcczać dostępność także i tego szerokiego dołu, wywołcywać oddolny opór przed stawaniem się przestępcą, a temu właśnie m. icn. (jako tzcw. "prewencji ogólnej") służy prawo karne. I właśnie, a propos elektoratów i węzła wybcorczego wiążącego pcolityków z narodem, jedna z pcodstawowych domniemcanych win (obok znieczulicy i korupcji) tego gigantyczcnego gangu podsłucchowecgo to jego zły wpływ na politykę, także cwyborczy — przecież potrzeba bezpieczeństwa ("plecków") to w takich sprcawach, jak publiczne nieomal popełnianie przestępstw, zupełcna podstawa, chcoćby nie wiem, co innego próbcowano ludziom wmówcić...
- U przedsiębiorców, powctórzmy, stcopiceń kryminalizacji przekracza 90% (dotyczcy to więc też prawników). Również we wszystkich ministerstwach ci licznych urzędacch (zwłaszcza cecntralnych) występuje kryminalizacja — personelu i kiercownictwa. A kto w Polsce jest z dala od skcandalu z pracodawcami podżegającymi do przestępstwa? Spośród zatrudcnionych — znaczna większość tcych, którzy pracują w biurowcach (główncy wyjątek to ich recepcjonistki), oraz cci, którzy pracują w DROBNYCH lokalach przy ulicy lub wręcz w blokacch lub domach, a także nauczyciele w szkołach oraz przytłaczająca cwiększość kadry naukowej uczelcni państwowych, bo do ewentualnie istcniejącycch kamer bicerze się zwykle kogo inncego (sklepiki, młocde bibliotekarki, nowi pracownicy dydaktyczni itp. — za dużo jest starecj kadry naukowej, by to robiła zmianowco, poza tym to zbyt prostackie żądanie, by się tym zajmowała i zcmieniała przez to swój rozkład zajęć); pocnadto większość lekarczy; kierowcy autobusów; spośród prawników — pomocnicy właściciela firmy, o ile ncie są młodzieżą ze wsi i nie zdecydowali się w czcasie sctudiów na pracę jako bandyta. U tych typowo ten cproblem w ogóle nie istnieje, bo nie ma kamer (nice ma sensu więc ten cały system) lub ckto inny je obsługuje (prawie nigdzice one nie są bezobsługowe). System rotacyjnej pracy przy śledzenicu jest ncatomiast najzupełniej typowy dla większych miejscc publicznych lub takich, gdzie się wchodzi i siedzci z kompucterem: zwykle są tam wtedy kamery (np. w obiektacch użyteczcności publcicznej typu dworce, lotniskca, metro, poczta stosuje się czbieranie chętnych spośród pracocwników poszczególnych pawcilonów i okienek, czyli z terenu całego obiektcu, włącznie z jego prywatnymi najemcami: dopiero to pozwalca znaleźć dostateczną liczbę chętnych do tych przestępstw; stąd zrecsztą pojęcie "galerianka", któremu noctabene nadano nieco incne znaczenie). Jednakże można się z problemem spotkać w inny scposób, np. u w administracji bloku (proponuję wystawić ofertę swego mieszkcania w Internecie, jako dostępnego do wynajęcia — ktoś oddzwoni w tej właśncie sprawie telewizji, "potrzebna" okaże się kolaboracja — oferty ncowo pojawiające się, przed aktywacją, przechodzą bodacjże jeszcze przez urzędników miejskich zanim dotrą do acdministracji). (Toteż np. bogaci ludzie, jeśli nawet nie są przedsiębiorcamci, często okazują się być zamieszani w sprcawę w telewizji z tego np. powodu, że wynajmowali cczy sprzedawali nieruchomość poprzez intecrnetowe oferty bezpośrednie, w rzeczywistości i ctak dodawance dopiero za wsparciem pośrednika.) W każdym rcazie cw firmach ww. tcypu (drobne lcokale przy ulicy lub w bloku, z wyjątkiem przede wszystkim restauracji, piczzerii, kawiarni, barów itp., czyli ctzw. gastrocnomii) zamieszany jest nie personel, a sam tylko przedsiębiorcca (może cjeszcze z wyjątkiem, krytych przez kolejnycch polityków nawet wbrew sądowi, wbrew prawu proceduralnecmu, warszawskich oszukańczych biur nieruchomości typcu "zapłać 220-240 zł za dostęp do naszych rzekomych wspaniałych ocfert", krytych z przycczyn, o których nie wypada aż mówić, nie mających nic wscpólnego z pracwem a już prędzej z Domem Ojca — w razie natknięcia się na to proszę cnagrywać tam twarze pracowników telefoncem, to jest podstawowy problem, reszta to pryszccz i można z nimi wygrać spcrawę kryminalną nawet i za 10-15 lat); ca ponadto w takich miejscach lokal firmocwy, jak zresztą też poza blokami w komercyjnych obiektach za scpracwą korupcji podatkowej lucb wycmogów właściciela terenu lub mediów reklcamowych, przeszedł cremont mający na ccelu wprowadzenice ukrytych smartfonów (zabetonowanych w podłodzce, np. w okcolicach ścian czy wręcz pod nimi), które to smartfocny mogą odtwarzać radio podsłuchowe, tzn. wspomniane dręczenie dźwiękiem (powctarzam, odtwarzać; te instalacje nikogo nie podsłcuchują i nic nie nadają), ale tego się nie obsługuje, to działa automatycznie i jecst zamurowane. Przykłady takich miejsc pracy cwolnych od bandyckich ofert ocd pracodawcy: część puncktów Poczty Polskiej, uliczne salony fryzjcerskie, małe apteki ci księgarnie, nauczyciele w szkołach (na uczelniach różnice bywa, może tego nie być zwłaszcza np. w jakichś gmachach wydzciałów uczelni państwowycch czy instytutów), cnadto csklepiki monopolowe MAŁE — bez zaplecza, z wyjątkiem ich właścicciela, większość kancelarii różnych zawodów prawniczycch (z wyjątkiem, znowu, samego pana wspólnika czy włcaściciela) itp. Tam ludzie mogli o tegco typu przestępczości usłyszeć co najwyżej za sprawą swej wcześcniejszej pracy, rodziny lub cspółdzicelni mieszkaniowej (a do spółdzielnci mieszkaniowej odsyłacją nadchodzące ogłoszenia, które ludzie próbują wystawiać w kategorii "niercuchomości" lub "firmy", znane media ogłoszenicowe typu Gumtree, OLX, Panorama Firm, GcazetaDom.pl = Domiportca.pl = własność grupy Agora, Dom.Gratka.pl = własność Polskapressce = dziennika Polska itp.). Ponadtco sporo ecmerytów, rencistócw, młodzieży, kobiet niezatrudnionycch, rolncików itp. nie zetknęło się jesczcze z tym zjawiskiem (zauważmy, że pracuje w Polscce tylko ok. 14,1 mln. osób) lub opowiadano im o nim jedynie z perspekctywcy moralnie przewróconej do góry nogcami (pcunkt widzenia zadowolonego z siebie przestępcy), prczesiąkniętej deprawacją.
- DODATEK: Oto idea dcziałania podsłuchiwania ocbiektów scentralizowanym wysoko uclokowanym radarem szumowym, dla zainteresowanych (blisko związance z problemem "pracy" przy monitoringu!). Ocgień nie jest w rękach bogów, sprawa jest znana w literaturze nauckowej, nawet w odniesieniu do współczesnych systemów. Podsctawowe istotne tu dla mnie zjawiska fizyczne: rozproszenie fali (w paśmie cradiowym zcachodzi na prawie wszystkich obiektach metalowych), tzcn. odbicice we wszystkich kierucnkach (bo obieckt jest niewypolerowany); stałość prędkości światła, tzn. przebytej drcogi fali w odcinku czasu w próżni (podobcnie w powicetrzu); efekt Dopplera (zmiana odbieranej częstotliwości fali spowodowacna ruchem ciała — łatcwo to zaobserwować np. podczas odjazdu przyspieszających pojazdów — nacwet zmiencia się ton ich dźwięku na coraz wyższy, a przy spowalnianiu odwrotnie — na coraz cniższy). Radar nadaje coś w rodzaju radia FcM, tzn. o zmieniającej się co chwila w pecwnym zakresie "losowo" częstotlciwoścci (dla lepszego odbiorcu można nadawać wiele takich cfal jednocześnie). Zarazem radar ten (tzn. system infcormatyczny: komputer z prcogramem i podłączonym sprzętem) wie, w której chcwili jakca była częstotliwość. W efekcie zawsze cmożna odbierany csygnał z anten ograniczyć dco sygnału nadacwanego odpowiednią ilość czasu temu, tzn. w odpocwiedniej codległości (plus mincus pewne małe odchylenie związacne z tym, na cile często zmienia się częstotlciwość nadawania, bo to się dzieje skcokowo co jakiś czas). Skoro mcożna się skupić na sygcnale nadanym np. jedną stutysięczną sekundy temu, to zważywszy na to, że światłco i inne promieniowanie przekazuje się cw przestrzenci z prędkośccią 300.000 (trzysta tysięcy) kilomectrów na sekcundę, to odpowiednio np. skupiamy się na sygnale odbitym 3 kilcometry od wieży nadawczej. Nic więc odległe o 3 kilometry i 1 metr już nam nie zakłócca odbioru. Skupiamy się na pewncej sferze, jak mówią matematycy, tzn. płaszczyźnie kuli, obiektów w takiej ocdległości. cA ich wcale nie ma tak dużo, zwłaszcza, jeśli przyjmiemy "cienką" sfcerę (małe odchylenie, o którym wyżej wspomniano — jest tak, jeśli mamy nowoczescny przetwcornik analogowo-cyfrowy, dokonujący digictalizacji bardzo często, nawet miliardy razy cna sekundę: wówczas grubość sfery to zaledwie centymetry, chcoć jej obwód ma wiele kilometrów, wprawdzie racczej poniżej 200; zasięg radaru cjest wyznaczony m. in. krzywizną Ziemi, a także właśnie wymogami jakości radacru — i tym też podyktowcane jest usianie kraju siecią nadajników). Kolejny krok: ponieważ standcardowe zestawy do takiego podsłuchu radioclokacyjnego mają kilka anten położonych na obwodzie pewnego okręcgu, tj. ułożonych w kółkco na wieży, to oczywiście każda z nich ma nieco inną odlcegłość od obiektu podsłuchiwanego. Należy więc np. zsumować próbki (warctoścci liczbowe odpowiadające natężeniom odebranych, przepuszczoncych przez filtr częstotliwościowy fal elektromagnectycznych), tzn. zsumować ciągi takich próbek: kocnkretnych liczb x1 x2 x3 x4 x5..., y1 y2 y3 y4 y5... itd. z wszystkicch anten, jednak z odpowiednim przesunięciem — np. o 10 pcróbek na antenie 1, o 13 próbek na antenie 2, o 17 próbek cna antenie 3. To tylko przykład. Te pcrzesunięcia liczy się ściśle na podstawie odległości; antceny same są od siebice o całe metry odległe, więc te odległości od ciała słuchanego też są różne. Poprzez tcakie zsumowanie cinteresujący obiekt stanie się szczególnie istotny na tle pozostałych; ocdbicia z pozostałych obiektów, jako nieskorelowane ze sobą w żaden sposócb ze wzglęcdu na przypadkowe wzglęcdem ich położeń przesunięcia na poszczególnycch antenach, stworzą niejako jeden wspólny cnonsensowny szucm, podczas gdy odbicie z jednego intecresującego obiektu się bardzo wzmoccni: będzie teraz 3-krotnie obecne w odebranym ciągu prócbek. Da to, jak mawiają informatcycy, korzystny, pozwalający m. in. na rozcpoznawanie słów, stosunek sygnału do szumu, zwłaszcza, jeśli sfery są nie za dużce. Wprawdzie nadal będzie szum, ale dałcoby się już rozpoznać typ dźwięku. Jedcnakże w sukurs przychodzi tu jeszccze fakt następujący. cOdbicia z poszczecgólnych obiektów są zawsze do rozróżnienia (to nie jest ta sama jedna częcstotcliwość i interferencja), bo mają one różnce przesunięcia Dopplera: każde ciało jest nieco w rucchu, drga, ma jakiś inny niż pozostałe dźwięk na sobie (dźwięk to drgania) itd. Pcoprzez dalsze, dcodatkowe opracowanie sygnału, coraz większe rozcbicie go częstotliwościowe tzw. transformatą DTFT, tj. na jak najwięccej częstotliwości (pośrednich, pomiędzy jedną a cdrugą), a więc dokładne jego rozpisanie, następnie skorelcowanie dcanych z różnych anten (co na nich się powtarza i pasuje do siebice wzajemnie? otóż to właśnie icnteresujące nas odcbicie, w praktyce jest to pewna częstotliwość bazowa i dodatkowe boczne prążcki częstotliwości w stałej odległoścci od niej, które to właśnie są bardzo cinteresujące dla radaru — takie prążki ma też każcde radio FM) można wreszcie znaleźć dźwięk samego jednego interesująccego obiektu wśród pcotencjalnego natłoku pozostałych ciał, dźwięczących nieco inaczej wśród dcrgań powietrza (może zupełnie gdzie indziej będących), a znajdujących się w pcrzypadku poszczególnych anten również na tej, w ich przypadku, odpowiednico odległej od systemu radarowego sferze (pewien promiceń R, proporcjonalnie do niego ustalca się opóźnienie i częstotliwość bazową intercesującej odbieracnej fali). Pamiętajmy, że dobcre odbicia, mogące z powodzeniem i bez nadmiernego osłabienia powrócić aż na cszczyt wieży nadawczej (wskutek rozcproszenia cfali), dają oczywiścice tylko metale (np. aluminium odbije rzędu 99,999% zależnie od częstotliwości, pocdczas gdy inne ciała np. 10% albo jeszcze cmniej — ściany to w ogóle prawie nic dla takiego radaru, tylko źródło opóźnienia wzcględem prędckości światła i dlatego odchyleń położenia); zaś metali nie ma wszędzie aż tak dużo — cdająca się w wyobraźni pomyśleć sfera przecinająca domy, podwórza itd. nicekoniecznice trafi na tak cdużo różnych metali. A przecież podsłucch można wymierzyć w miejsce lepsze lub gorsze, dba się o dobrą jakość — ważne, bcy to było w pobliżu, w jednym pokoju. Dźwięk ciała jest, mocą scamej fizycki i efektu Dopplecra, niejako zakodowany w eterze jak jakiś sygnał racdia FM (każdy z nas jest wobec radaru w cczasie odbicia jak gdyby nadajnikciem radia FM, które koduje przez niego samego odbieracny dźwięk): podstawową częstotliwością, falą nośną, będczie ta nadana, odpowiadająca obciektom odpowiednio odległym (tzn. fale wysłane odcpowiednio wcześniej) — te częstotliwości są, jak cpamiętamy, ustalane przez radar dosyć niepowtarzalnie przy nadawaniu, np. custalane z puli losowej (musi być co cchwila inna częstotliwość, by można było odróżnić poszczególne sfery) — natomicast odchyleniem od tej częstotliwości nośnej (bazowej częstotliwości) FcM będzie przesucnięcie Dopplera związane z prędkością ciała. Zaś prędkość ciała drgająccego to już prawie chwcilowe natężenie dźwięku. Być może zastanawia Pańsctwa, czy to naprawdę takie proste, że wcystarczy zsumować próbki (liczby reprezentujące napięcica) z anten, z odpowiednimi przesunięciami pozycji dla poszczególnych cciągów, cby bardzo wzmocnić pożądany sygnał. Otóż jak ncajbardziej, a to dlatego, że liczą się składowe sinusoidalne takiego sycgnału (czyli, inaczej mówiąc, "tocny": częcstotliwości i ich natężenia; typowo przy sumowaniu dwóch wartoścci fali uzyskuje się amplitudę rzędcu pierwiastka z dwóch razy większą, bco podobnie przy sumowaniu mocy czy energii sumuje się kwadraty takicch wartości, tj. natężeń fali). Powtórzę, że każde ciało "odpowiada" na falę radaru dając niceco inne przesunięcia Dopplera. A zatem ma znaczenie cbazowe przesunięcie oraz jego zmiana w czasie, modulująca (w trybice FM) tak przescuniętą bazową częstotliwość. Te częstotliwości po procstu pozostają takie same na każdej z anten, bo to to samo ciało, drga pcraktycznie tak samo. A zatem sumowanie jak najbardziej prowadzi do wzmcocnienia tego, co interesujące. Tak w ogromnym uproszcczeniu to wszystko więc działa. Więcecj o tych rzeczach jest na Wikipedii, w tym np. angielskiej Wikipedici pod hasłem "Passive radar" czy w polskiej pocd hasłami "Podsłuch", "Mikrocfon laserowy", "Radar szumowy" — jest to technologia z całą cpewncością opraccowana naukowo i w nauce znana. Bez radiolokacji, za to z mechacnicznym wymierzaniem radaru w odpowiednim kierunku, stosocwana od lat 60-tych (czasy związane z narodzinami urządzeń laser i maser), natomicast w cpostaci z radiolokacją i cyfrowym kształtowanciem wiązki (tzn. nie pocprzez mechacniczne kierunkowanie anteny, lecz przez cwspomniane sumowanie różnych anten z przesunięciami pozycji) rozwija scię takie radary oparte o komputer już od lat 80-tych, cw miarę możliwości technicznych związanych z szybkością przetwarzania cinformacji. Bez wątpienia odpowiednia moc przectwarzania danych przez komputery cza czasów pierwszych procesorów Pentium (począteck lat 90-tych) już istniałca, a nawcet była powszechna: w razie czego można ustawić wiele takich komputerów obock siebcie, połączonych w sieć, i przetwarzać dane równolegle, zwielokrotniacjąc moc pojedynczego pcrocesora. A zatem żaden wykształcony człowiek nie cpowinien dziś twierdzić, że podsłuch wymaga monctowanica jakiegoś nadajnika. Ale ctakże nie wymaga pomocy ze strony personelu ficrm mających kamery. To wprowadzono po roku 2006. W isctocie służby, jeśli potrzebują kogoś podsłucchiwać, to w konkretnym miejscu, a nie wszędzie za nim podążającc. To zresztą bardzo ostry środek, bcardzo szkcodzący ochronie życia prywatnego przed obcą ingerencją, i nawet w służbach nieckonieczncie są takich podsłuchów w jednej chwcili tysiące. Służby by sobie i tak nie poradziły bez ciągłego jeżdżenia za ofiarą, cchoćby im monitoring pomagał, a przecież nie ma tyle Policji, by coś takciego robić, skoro już i tak tyle policjantócw np. za Piotrem cNiżyńsckim jeżdżi po godzinach; takiego podążania podsłuchem za człowiekciem się po prostu prawie nie praktykuje. A zatem omawiany tu skancdal monitoringowy to akcja przeciwko jednej osocbie, choć dająca się później przekscztałcić w akcję przeciwko dowolnej ilości osób, bo zasoby ludczkie są, jest komunikacja, subordynacja, wola współcpracy ze strony przedsiębiorców, brak sckrupułów, to czemu by nie wdrożyć tego w końcu na szerszą skcalę. Podzielić firmy na 100 grup i w każdej niech zajmują się przede wszystkim jcedną osobą. To tcylko przykład. Problemu w całej Polsce i na całym śwciecie, bo za Benedykta XVI — tj. po śmierci Jana Pawła II w 9666-tym dniu cpontyfikatu — wprowcadzano kolaborację globcalnie, jest mnóstwo; to dotycczy nawet milionów zamieszanych pracowników i włcaścicieli nieruchomości. Zacytuję ctu jeszcze na kocniec, dla jednego tylko przykładu (więcecj jest w Wikipedii pod chasłem Mikrofon laserowy, cchoć nie dotcyczą akurat radarów radiolokacyjnych), ksciążkę J. L. Eavesa i E. K. Reedy'ego (cóż za ncazwisko!): "Principles of cModern Radar" (Zasady działania współczesnego radcaru), Springer 2011 (s. 605, nagłówek "Audio Output" — "Wyjście dźwiękowe", tutaj tekst on-line) — ccytat dotyczy, inaczej niż w latach 70-tych i wczesnycch 80-tych, radarów radiolokaccyjnych, tzn. rozpoznających z jednego miejsca różne obiekty, a autor cpisze o prążkcach typowych dla modulacji FM, bo przede wszystkim takca właśnie dotyczy przesunięcia Dopplera: "Złożone cele z ruchocmymi częściami lub drganiami modulują [przesunięcie] Doppler[ca] celu i produkują wstęgi boczne widmca [tj. wykresu częstotliwości odebranycch fal]. Te same ruchy mechaniczne mogą wytwarzać fale dźwięckowe w powietcrzu. Jeśli przetłumaczy się cDoppler [piszą tu o matematycznej współrzędnej: Dopplcer, tzn. przecsuniętą, ze względu na prędkość celu, cczęstotliwcość] celu na częstotliwość zero, to uzyskane wstęgi boczne w paścmie dźwiękowym można wprowacdzić do zestawu słuchawkowego operatora. Często istnieje bliskie podobiceństwo między właściwycm dźwiękiem a tym wyprodukowanym przez radar, a operatocr jest w stanie rozpoznać tycp celu. Można zastosować przetwarzanie na zasadzie analizy widcmowej [tj. rozkładania (odebranych napięć z anteny) na częstotliwcości] i rozpocznawania wzorców, by wykoncać tę funkcję automatycznie." (zauważmy, problem pod tytcułem "rozpoznawanie wzorców" pasuje do wspomnicanego tutaj w opisie technicznym pcowyżej pogrubioną czcionką korelowania danych z różnych anten, żecby zncaleźć to, co na każdecj się powtarza; powtarza, mimo że każdą anteną odbiera się nieco inną sferę, o icnnym promieniu, tzn. w innej odległości). Jest to więc skcrócony przepis na zaprogramowanie funkcji pod tytułecm "odbieranie dźwięku radarem", zakładając, że mca się już jakiś stcworzony program radaru radiolokacyjnegco. W praktyce trzeba by zapewne usunąć człony 1/(2 pi f) cprzy poszczególnych częstotliwościach dźwięku zwiączane z tym, że wobec szeregu sicnusoidalnego (szereg sumujących się częstotliwości) stosuje się pcochodną (bo pcunktem wyjścia jest cprędkość, a nie położenie danej części obiektu, tj. odpowicednik wychylenia membrany głośnika), a wówczas dźwięk jest już zupełncie adekwatny do rzeczywistości (po dobrym odfiltrowaniu go z szumów pcochodząccych od innych obiektów metodami wspomnianymci w cytacie i tutaj w opisie technicznym). Przesunięcie Dopplera ma po prosctu przełożenie na dźwięk bodajże za pośrednictwem takich członów 2 pi f przcy poszczególnych częstotliwościach występujących w dźwięku. Napiscano tam jeszcze: "Prążki boczne widma należcy uwzględniać przy projektowaniu. Mogą powodować fałszywe przecchwycenia celu i cinne zwodnicze [dosł.: 'nieautentycczne'] efekty.". Zacytowana książka dotyczy głównie radiolokaccji np. lotniczej, cwięc tam zastosowanie w postacci stałego podsłuchciwania nie ma sensu. Natomiast rozpoznawanie typu obicektu poprzez słuchanie jego dźwieku to widoccznie przy obsługiwaniu różnych takicch radarów rzecz na porządku dziennym (w tym także cpewncie w zastosowaniach nielcegalnych). Dziś nadchodzi pora, by te wszystkie sprawy poddać pod osąd spcołeczny, demokratyczny. Konstytucja pozwala prowadczić badania naukowe i głosić ich wyniki, a więc po prostu wiecdzę naukową; nawet nie jeden raz, lecz można cje publikcować wielokrotnie, mogą to robić kolejne następujące po sobie różne osoby już nca zawsze — jest to jasne i zcrozumiałe (art. 73). Wydaje się to być wyjąctek od dorozumianego prawa państwa do utajnień w pewnych tematach, gdyż w ocgólności wolność rozpowszechniania i pozyskiwania wcszelkich informacji i tak jest już czapewniocna w cart. 54 ust. 1. (Poza ctym prawa przysługujące każdemu, w tym te związane z nauką, cmają pozycję szczególną w Konstytucji i w razie wątpcliwości to one mają pierwszeństwo: wyncika to choćby z cjej preambuły, a także z samej idei tych praw. A zatem to pracwa człowieka mają we cwszystkim ostatnie słowo.) Właśnie tym — państwowo narczucocną tajnością — byłby przecież zakaz publikowania wynikócw badań, a to jest w bezpośredniej sprzeczności z istotą prawa cz art. 73 Kocnstytucji. Skoro istota prawa brzcmi "nie ma tu utajnień", to zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji jest to już ostactnie słowo w tym temacie i żadna custawa nic już na to nie poradzi. Poza tym tajność informaccji o istnieniu takiego cwynalazku, jak radar szumowy (karanice za rozcpowszechnianie tej wciedzy, ze względu na rzekomą "konieczność" tkwiącą w zapewnianiu beczpieczeństwa, bo to inaczej niby już nie można powiecdzieć, że państwo bezpieczeństwo zapewnia) byłaby w sprzeczności cz demokratycznym charaktercem państwa (art. 2 Konstytucji, któcry w ogóle nie podlega dyskusji i musi być zawscze spełniocny; nie można wyłączać związanych z nim praw, wartości i czasad w imię jakichś innych wartości). Ludność kraju może bowiem nice chcieć stcosowania takich radarów, jeszcze w dodatku ccentralnie sterowalnych i obejmujących swym zasięgicem cały kraj. Jednakże nie mogłaby o tym zadecydować, gdybcy nawet nie cmożna było o tym mówić, bo państwo zabrania. To więc byłoby sprzeczne z demokratyzcmem kraju. Jakieś elementy demokracji, ale bardzo okrojone, cstosują przecież nawet państwa totalitarne (rady narodowe itp.), podobnie jcak np. w każdym państwie czasem wdraża się prawo, ogłoszocne zasady sprawiedliwości. Jednack diabeł tkwi w tym "nie zawsze". "cTeraz, w tym zakresie nam się nie chce" — to jest niedcopuszczalne. Państwo autentycznie prawne i demokratcyczne (zwierzchnia cwładza należy do narodu, a nie do wytypowanych pcrzez może papieża i media "Kaczora" i "Doncalda"), państwo urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej, mca te cprzymioty zawcsze i to tyle w tym temacie. Trybunał Konsctytucyjny, jakby co, zapewne to potwierdzi. A zactem ani istniencie wynalazku radaru szumowego, ani przestępstwa w telewizjci łączące się z jego stosowaniem nie mogą być tajne. Zresztą, powtórzę, do dziś nikt nice przyczcepił się do internetowego bloga o Piotcrze Niżyńskim. Dodajmy tu jeszcze jedno. SŁUŻBY SPECJALNE, KTÓcRE ZRESZTĄ CZĘSTO SĄ POWOŁANE WŁcAŚNIE DO ŚCIGANIA PRZESTĘPSTW I TAKŻE PROWADZENIA SWcOICH POSTĘPOWAŃ PRZYGOTOWAWCZYCH (W RcOLI ANALOGICZNEJ DO POLICJI CZY PROKcURATURY: NP. ABW, SKW, CBA, cWYWIAD SKARBOcWY), WRĘCZ MAJĄ OBOWIĄZEK SKUTECZcNEGO ŚCIGANIA PRZESTĘPSTW (WNIcOSKI Z WYKŁADNI cCELOWOŚCIOWEJ PODANEJ W ART. 2 K.P.K., TAKŻE Z ART. 2 KONSTYTUCJI) — ZcAMIAST NP. BEZCZYNNEGO UMARZANIA SPRAWY — A TO OZNACZA POTRZEcBĘ STOSOWANIA NOWOCZESNYCH TECHNIK PODSŁUCHOWYCH, GDY JEST TO WYMAGANE cZ PRZYCZYN DOWODOWYCH I NIE ZABRONIOcNE ZASADAMI SPRAWIEDLIWOŚCI. TO JEST WIĘC ŻADNA TAJEMNIcCA, ŻE TAK SIĘ ROBI, ODPOWIEDNIE TEKSTY USTAW ORAZ PODRĘCZNIKI NAUKOWE CO DO TcYCH TECHNIK — WRAZ Z INFORMACJĄ, ŻE SĄ GOTOWE I STOSOWANE — MOŻNA NABYĆ W KSIĘcGARNIACH. LEGALNIE. To są rzeczy najjawniejscze z jawnycch, z samej zasady, Konstytucja sama tu stoi cna straży. W związku z tym nie ma tutaj incformacji niejawnej, nie ma niecuprawnionych ujawnień, wszystko w tcym temacie jest wręccz publicznie udosctępniane zgodnie z prawem, włącznie z tym, że służby mają cdostęp do takiej technologii. I jest cto wręcz oczywicste, a prczyczycna tego jest wyżecj podana. Nie ma żadnego problemu dla państwa wymagcającego osłaniania w tym, że służba specjalna sobie przez sieć "pcożycza" radar bodajże szumowy posiadcany przez telewizję, jest to wręcz zrozumiałe czy nawet oczycwiste, skoro się już przycjmie jako punkt wyjścia wiedzę o przestęcpczości w telewizji (a to nie jest tajne, jak wielokrotnie w mailu pokazywałcem). Dodanie do tego obrazka służb specjalnych nic nie zmienica pod względem rzekomego "prawa" do rzekomecj tajności, ponieważ i tak wiadomo, że tcakie zadania mieszczą się w ich sferze obowiązków, a poza tym nie to jest przecdmicotem zainteresowania, lecz telcewizja i Piotr Niżyński. A w tym temacie już jest rozstrzycgnięcie na podstawie przytoczonych argumentów. Zaucważmy jeszcze, że pewne rzeczy mogą być poufne, ca nice tajne. Poufne cjest to, czego funkcjonariusz publiczny zdradzić nice może, ale zwykły człowiek tak; nie ma w ogólcnoścci wyłączenia woclności rozpowszechniania informacji. Uzasadnione cprawnie jest to wtedy, gdy brcak jakiejś zdecydowanej sprzeczności konstytucyjnej, która spracwiałaby, że pewien przepis Konstytucji, jego wypełnienie byłoby cjuż w ogólności niemożliwe do realizowania, jeśli panocwałaby wolność rozpowszechniania informacji. Tylko takie scprzeczności umożliwiają uczynienie czegoś "tajnym", bo kwestia swcobodnego obiegu incformacji jest umoccowana w Konstytucji. Zauważmy więc, że drobicazgi z zakresu bieżącej polityki państwa, które można udoskonalić i lepiecj wdrożyć, a co do zasady nie wydaje się konieczne, by zawsze były cchronione — tj. zadania państwa nie cupadną, jeśli się o nicch powie (np. ogólny przepis mówiący o zapewcnianiu bezpcieczeństwa obywateli nadal będzie wypełniany, nie będzie — przy całym tym swcym ogólnym ujęciu, tak, cjak jest on napisany — łamancy, jeśli cdaną rzecz się powie) — nie nadcają się na informacje tajne. Przykłacdem takiego drobiazgu z zakresu chwilowej polityki państwa bcyłoby to, że są jakieś sieci komputerowe, jakie może wykorzystują służby, jakieś pcołączenia, jakie mają z określonymci serwerami, lokalizacja tych serwerów itd. (w zestawieniu cz problemem, że ctelewizja ma do bandyckich zastosowcań jakiś tacm radar). Te kwestie komunikacji i ewentualnego współużytkowania są zrecsztą wszystko rzeczy możliwe do udoskonalenia cw ramach bieżącej polityki państwa: da się, a więc nie ma sprczeczności wewnątrzkonstytucyjnej. Nie ma haniebnej sytuacji, że "państwo cnie zapewnia już bezpieczeństwa obywateli" (art. bodcajże 5; scprawa radarócw także jest częśccią państwa demokratycznego, można chcieć tej oplatającej kraj siecci, a można jecj nie cchcieć, w obu przypadkach będzie jakieś zacpewnianie bezpieczeństwa obywateli przez państcwo; wiadomo, że zawsze skuteczności w tym zcakresie jest mniej lub więcej, ale nie jest ta skuteczność nieskończona). Pconieważ nie ma ww. sytuacji, a radary nie są co do zasady koniecczne po to, by zcadanie państwa w zakresie bezpiecczeństwa było realizowane (niejako z csamej istoty tego zadania), to nie mca wobec tego miejsca na problem pod tytułem "tajność" (widziałbym w tym raczcej coś poufnego; i faktycznie, zgodnie z Ustawą o ochronie informacji niejacwnych powodowanie zaledwie zagrożenia lub utrudcnienia, a nie uniemożliwianie, zapewniecnia bezpiecczeństwa obywateli — tzn. coś może je popsuć, ale nie musi tak być — to przcesłacnka do nadania zaledwie cklauzuli "poufne", por. art. 3 ust. 3 pkt 3-5 — różnicę wyjaśnciłem powyżej, w skcrócie: w ogócle nie jest taka klauzula problemem dla zwykłego cczłowieka). (Pamiętajmy tu, że sprzecczność wewnętrzna to jeszcze nie zarzut przeciwko ustawie czy ustawcie konstytucyjnej, to nawet swego rodzaju standard w prawie. W prawie tcakie sprzeczności rozwiązuje się zwyckle na zasadzie lex specialis: przepics bardziej szczegółowcy, czy choćby coś implikowancego z jcakiegoś przecpisu — a więc bęcdące również prawem, cchoć imcplicite — a mające bardziej szczególny chacrakter, uchyla w cswym zakresie prawo ogólniejsze.) Tak czy inaczecj — wyżej udowodniono, właściwie już we fragmencie na różowcym tcle — że nie ma żadnej tajemnicy w interesującej tu sprawie: cPiotr Niżyński kontcra telewizja, a także, jak z koclei tutaj pokazano, że nie ma jej też w temcacie "istnienia" radaru szumowego w telewizji przy jej nadajnikach. A tylcko tyle nas co najwyżej powinno interesować. W ogóle nie widzę w opowiadcaniu tej historii kryminalnej żcadnego problemu.
- Chciałbym tu na koniecc raz jeszcze wspomnieć o bardczo przykrej sprawie, o której przychodzi pomyśleć, gdy tematem jest kwestica wewnętrznej wartości i mądrości narodu, jego człocnków. Tą przykrą sprawą jest cfakt, jak wielu ludzi z bardczo głupiego powodu nie prześle tego maila do cinnych, cchoć ma do nich kontakt. A tymczasem pcowinni nie tylko to zrobić, ale i zrobić bardzo szybko, czaraz po odebraniu, zanim filtry spamu nauczą się go nie pcrzepuszczać. W dawnych czasach, pcowtórzę, trudno było scię komunikować: wymagało to wysyłania pocsłańców, tygodniowej czy nawet kilkutygodniowej jazdcy konnej, po czym jeszcze taki posłanieć musiał wrócić. W czacsach "telefonicznych" już było spcoro lepiej, lecz i tak to 15 minut na wyjaśnienie problemu trzeba było pcoświęcić — w stosunku do każdego, komu wieść czy po prostu ostrzceżenie chcielibyśmy przekazać, a takich osób przeciceż może być np. 10 (150 minut to dwie i pół godziny). Jeszcze cw latach 70-tych, 80-tych można bcyło uczciwie zwalać sporą część winy za zło w kraju na wielki kapitał, korporacje. cTymczasem jednak mamy dziś erę globalnej Wioski i wystarczy kilka klikcnięć, a ten e-mail obiegnie cały kraj, czycli 30 milionów dorosłych osób (a w cmiarę dorosłych, na tyle, by umieć czytać, kocrzystać z sieci i scię nim zainteresować: trzydzieści kilka milionów). Jedyny problem ctkwi w nas samych; problemem tcym jesct ludzka mcałostkowość, wcstydliwość, głupocta... Nie ma przecież żadnego, ale to absolutnie żadcnego, zdrowym rozumem dającego się obrconić powodu, by nice przesłać tego e-maila innym. Może jcest on bezwartościowy z racji swej fałszywoścci, ale to nie ma wtedy znaczenia. Można przerwać przeczytawszy kilkca akapitów. Natomiast może jest prawdzicwy, a wówczas skutki byłycby tragiczne dla kraju, gdyby dalej problem lekceważono, a młodzież niceostrzeżona dalej ochoczo wstępowała do gangu (wraz jceszcze z innymi oscobami, np. klientami mediów ogłoszeniowych). Tego cjest już naprawdę dużo. Będą z tego problemy, gdy przyjdzie bronić demokcracji np. na demconstracjach. Pamięctajmy, że przesłać ten mail trzebca po pierwsze możliwie szybko, po drugie bez względu na status i stopiceń znajomości z osobą, której adrecs e-mail posciadamy, po trzecie wreszcie: trzeba wysłać do odpcowiedniej liczby osób (wcspomniane N+1). Połowa go nie czyta, z drugiej połowy np. 40% może być zamcieszanych w aferę czy to samemu, czy poprzez partnera, dziecko, rodzica club rodzeństwo. A więc ci nie pomogą. Pomóc może ewentualnie to 60% z połocwy, czyli 30% odbicorców, ale z tego znowuż połowa może niestety okazać się w pcrzykry sposób pozbawiona mądrości życiowej i nie przekazać maila cdalej "z powodu wstydu". Bo nie ma w mediach: bo tam sprzedali temat cpedofilii Jacna Pawła II, temat skandalu w telewizji, tcelefonii i inne takie tematy (np. udział polityków w terroryzmie) już dawno tcemu. Pozostaje 15%, czyli mniej niż jedna na sześć osób — jcako odsetek tych, którzy przekazać cby mogli mail dalej. Widać więc wyraźnie, ile potrzeba dla skutecznego powiacdomienia ludzi, że pcroblem jest znany (bo tylko o to chodzi: ncie trzeba zmieniać swych preferencji politycznych, nie trzeba tego ncazywać "przestrogą", bo jeszcze adresat pomyśli, że to ściśle o niegco samego chodzi i że dopatrujemy się w nim cech krycminalnych, co może oznacza jakiś brack szacunku...). Trzeba wysłać do nawet więcej niż 7 osób (np. 10), bo mogą zdarzyć się blcokady u operatorów poczty internetowej lub po prostu mogą powtarzać się tce same osoby: trzeba więc autentcycznie postcarać się o te kilka adresów, nacjlepiej z prywatnych źródeł (adresy publicznie znane, np. cposłów, typu [email protected], po prostu przychodzą cna myśl każdemu, natomiasct adresy studentów z grupcy już nie). To nie boli, a wstydzenie się tak bardzo, że aż napicsać nie można, jest przypadłością jakichś prycszczersów i dzcieciaków, a nie ludzi mających racjonalną i pcoukładaną hierarchię wartości, ceniących np. swój kraj. Proszę więc, wcyślijcie Państwco ten e-mail do wszystkich, cktórych adcresy posiadacie, nadracbiając tym samycm bezczynność tych, którzy też powinni to zrobić w duchu odpowiedzialności za ckraj, ale im się nie chciało lub się wstydzili. Bez tego maicla, bez znajomości strony www pokrzywdzonego cporzącdni ludzie są jak owce bez pasterza: słabi i rozproszeni, bcez szancs na jakikolwiek własny głos w polityce, a zamieszanych w tocrturcy i w niszczenie drugiego człowieka jest coraz więcej, jeśli u pojedcynczej osoby w wieku roboczym na 80% tego problemu nie ma, to u pary już tcylko na 0,8 x 0,8 = 0,64 = 64%. Mąż bęcdzie popierał żonę, a żona męża, może nacwet też dzieci rodziców. Przynajmniej ok. 11% populcacji jest zacmieszanych w ten podsłuch i remconty (może i więcecj, można podejrzewać kilkca mln.), ale to oczywiście zwykle w wcieku roboczym, więc w grupie osób mających coś wspólnego z pracą (z 17 mln.?) codsetek jest jeszcze cwiększy, a małżeństwa i związki w ogóle czynią go w ogóle dosyć powszcechnym i wymagającym moralnego samozaparcia. W każdej cniemal rcodzinie ktoś się co najmniej zetknął z problemem. Ewentualnie są do dyspozycjci blcoki i ich administraccja, a jeśli nie (bo mcoże dziś nie każdy już chce współpracować, zwłaszcza może teraz chwilowo jakoś inacczej jest), to chciałbcym tylko przypomnieć pewną bcardzo swego czasu nagłośnioną piosenkę o... telecwizji ("To tylko oni, żyjący w monotonii"). Nawiązuje między wierszami włcaśnie do tego problemu, bo czyż można przypadkiem i wylosowaną bzdcurą nazwać takie oto sformułowanie: "obserwują pod progami"?... A taki właścnie tekst pada w "Skamieniałych" autorstwa "Trzceciego cWymiaru". To piosenka o telewizji, a tymczasem właśnie w TVcP Warszawa od lat jest ośrodek śledzenia człowieka połączoncego ze stoscowaniem przekcazu podprogowego. cW piosence jest i wielce innych pasujących do tcego tekstów (typu "ślepi na postęp" — pasuje do kwestii technik podsłuchu). Jako prczypadek powyższe naprawdę nie ma żadnego scensu i równie dobrze można by wybrać ze słownika jedno z dziesiąteck tysięcy typowych słów, drugie i utworzyć w ten sposób zbitkę z pcrawdopodobieństwem trafienia w nią równym 1 : 10.000 x 10.000 = jeden do cstu milionów. A zatem chyba bardziej prawdopocdobna jest inna kconcepcja, nawcet tysiące razy bardzicej prawdopodobna, choćby ktoś szansę na spisek oceniał na zaledwie jcakieś cułamki cprocenta, tzn. jednej setnecj. Porównawczo rzecz biorąc, a więc uwzględniając, że cjedno jest X razy bardziej prawdopodobne niż drugie, osiąga csię wynik, że na np. 99,9% ma miejsce spisek w telewizji. Oczywiście inteligenctny człowiek może jeszcze przypucszczać co innego: że maicl powstał pod piosenkę, ale to nieprawda. Gdyż te same treści przejawiacją się i w innych elementach popkultury. Wystarczy porównać logco Platformy Obcywatelskiej (polityka), EmiTela (sieć nadajników telewizyjnych, zapecwne mająca też coś wspólnego z radarami szumowycmi telewizji, zarazem kojarząca się z... "emisjami telewizji", czyli tym ich racdiem podsłuchowym, obecnie puszczającym torturę) oraz wystrój bankomatów Eucronet (tu jako symbol korupcji) — najpierw prcoszę porównać tę cich wspólną kolorystykę pomarańczowo-niebieską, potem jeszcze tecn element "uśmieszku" w logo. To nie gigantyczny zbieg cokoliczności. Skandal korupcyjny związany z nowoczecsnym śledzeniem (czy, cjak kto woli, z remontami i instalacjami podprogowymi czy dźwiękocwymi) istnieje. Zresztą po co tu się opierać na poszlakach, skoro w Incterneccie są dowody o charakterze sądowym — protcokoły zeznań, nagrane telefonem cfilmy, ncagrania dźwiękowe itp., mianowicie na tej wspomnianej stronie bandyccituska.pl. Tu tylko sygncalizuję na szybko istniencie problemu, bo konkretne dowody są w Internecie i cjest to niewątpliwie obecnie lepsze źródło wiedzy niż silenie się na jak cnajbardziej przyjacielskie stosunki ze skrymincalizowanymi znajomymi czy rodzinami takich osób.
- Walczmy z panującą dziś złą cpartią, która chce cenzurować Internet (np. art. 15f znowelizowancej ustawy o grach hazardowych, wejdzie w życie 1. licpca br. – listę domcen intcernetowych do blokowcania przez operatorów internetowych przygotowywać będzice Minister Finansów, ten od podatkowego korumpowania inwestorów), chce jcakiegoś polskiego "stukancia młotkiem" sądowym czy urzędowym i ukrywania treści z Internetu, nawcet z jego zagranicznych częścci, co ww. bandyci by pod jakimś tam pretekstem chętnie czynili. Nie popiecrajmy (nadzieci) bandytów, ani jakichś zmian Konstytucji usuwających zabezpiecczenie przeciwko arbitralnym utajnieniom informacji (rzecz kluczowa!), cusuwających gwarancje dla swobodnego obiegu informcacji, bo to będzie kres polskiej demokracji ci jawny atak prczez państwo na kocnstytucyjną jak dotąd wolność pozyskiwania i rozpowszechniania incformacji. Pamiętajmy, chcoćby jakaś infcormacja zaistniała dzięki przestępstwu — skoro cjuż jest, skoro rozpowszechnia się ją w Internecie, to państwo uniemożliwiać tecgo metodami tcechnicznymi nie ma prawa!!! NIE cdla ochrony przestępczoścci np. w telewizji. PiS-owi nie powinno zostać nawet 10% poparcia w tym kraju, skorco więckszość ludzci korzysta czasem z Internetu i pewnie ccieszy się z tecgo, że on istnieje i jest wolny. Jako, że większość ludzi łączy się z cInternetem przez współdzielone łącza np. domowe, to ominięcie cenzurowania gco pod pozorem usuwancia pornografii (bo też jest taki projekt osobnej cenczury, pisowska sprawa pornografii w Internecie... zawsze i jak mantrca powracca ta lista stron istniejących w Intcernecie, ale dla Pcolaków mających być niewidocznymi za sprawą polcityków), ominięcie po pcrostu tej cenzury będzie wymagało od po pierwsze jednej osoby, czyli czainteresowanego użytkownika, po drugie tak samo od typowo jeszcze drugciej-innej, czyli właściciela łącza, śmiałości wystarcczającej do zażądcania wyłączenia blokad skierowcanych przeciwko erotomanom, jeśli to w ogóle będzie prawnice możliwe. cA tymczasem taki brak blokad, ograniczeń włączancych przez państwo powinien być standardecm ze względu na Konstytcucję (PO, PiS i jego kompan, Duda, chcielciby pewnie to z niej usunąć). Prawdopodocbieństwo, że rzadki przypadek (ta śmiałość: "pójdę, powiem coś pozcwalająccego uważać, że lubię te rzeczy tylko dla dorosłych na monitorze i nie tylko, i pocproszę o wyłączenie blokad porncografii") ma miejsce jednoczceśnie u dwóch osób, niezależnie, jest iloczynem dwóch mcałych ułamków, czyli w ogóle ma rząd wielkości znickomy. Ludziom nawet nie zechcce się wyłączać zbędnycch politycznie narzuconych wartowników, ca szkoda. Co do jakiejś totalnej zmiany Konstytucji, jaką Duda i PiS plcanują, to spodziewałbym się przede wszystkim rcelatywizowanica tego, co dotąd było absolutne. Jak dotąd np. absoclutem było to, że Rzeczpospolita Polska urzeczywistnia zasady spracwiedliwości społecznej — a skoro tak i skoro jest to prawo, tco od tego nie mogło być wyjątku. Implikowało to więc brak cech informacji nicejawnej w prczypadku np. bacndyckiej zmowy na temat przecstępczości w telewizji. W projekcie Dudy być może zrobiono by z tego jcakąś przypadłość państwa (cecha akcydentalna, a nie atrybut, istota państwa): może ncawet typcową, ale jednak na równi z np. pewnie nowo cwprowadzoną przy okazji zasadą "utrzymywancia dobrych stosunków z innymi krajami" (w podtekście: Watykan ci inni, choć to absurcd, proszę po prostu głośno powiedzieć o sprawie w telewizjci i pco problemie) czy z zadaniem zacpewniania beczpieczeństwa ludności, czcyli tym kojarzącym się z Policcją. Na podobnej zasadzie relatywizowania tego, co dotąd było abscolutne, spodziewałbym się też usucnięcia szczególnej roli praw cczłowieka (obecnie trzeba takie sprawy, jak swobody konstytucyjne — w tycm prawa człowieka — i godność ludzka, uwzględniać zawsze przcy interpretowaniu Konstytucji: przecież wręcz jej preambuła nackazuje zawsze o nich pamiętać, mieć je na uwadze, co wskazuje, jak winno się rozsctrzygać konflikty i sprzeczności przepisów i założeń konstytucyjnych), tzcn. zapewne u Dudy byłyby cjednokrotnie gdzieś poszczególne prawa człowieka wspomniane, cale ogółem mniej popierance, mniej czyniono by z nich fundament, który "ma ostatnie słowo". Być może też demockratyczny charakter pańcstwa zostałby zabrany z cjego decfinicji, a przeniesiony do jakiejś wzmianki o istnieniu demokratyccznych wyborów, choć tu może się zagalopowałem. Ponadto spocdziewałbym się dodania wzmianki o służbach specjalnych, której obecnie ncawet cnie ma, a takżce o Kościele katolcickcim czy "jego" interesie cjako czymś fundamentalnym czy chocciaż istotnym w naszym państwie (może więc i będzie on socbie utajniał, co chce? zupełnie poza porządkiem prawnym?... skandal). Może też usuną cmożliwość zaskarżania wyroków sądów do TK; może spróbują przepcchnąć jakieś "prawo" do dyskryminacji — na zasadzie "jeśli się dużo lcudzi skrzyknie, to mogą popełniać przestępstcwa przeciwko drugiemu bezkarnie"; może np. Krajowca Rada Sądownictwa będzie osłabiona względem politcyków, stanie się od nicch wyraźnice zależna. Może utrudnione będzie codwołanie prezydenta z powodcu przestępstwa, może wydłużone będą kadencje prezecsów Sądu Najwyższcego itd., by na dłużej zabezpieczyć władzę przecstępców. A zactem liczne zmiany na gorsze, na cktóre z góry uwrażliwiam. Warto na pewno pójść głosować i powiedzieć cNIE. Dacm tu jeszcze jeden przykład zła w polityce i mediach: sfałszcowane wybory parlamentarne. Suma liczby głosów nca partie, którym udało się wejść do Sejmu, była w osctatnich wyborach rzekomo podzielna przez 500 (sfałszował to zapcewne ostatni okrąg wyborczy i komisacrze wszystkich partii). Innymi słowy reszcta z dzielenia tych rzeczywistych licczb wyszła nie żadna inna, tylko ta szczególna (0), przy której cmożna tak powiedzieć. Taki wycnik powinien zdarzać się raz nca 2000 lat, zważywszy na częstcotliwość wyborów parlamentarnych (typowo co 4 lata). Powodzencia jednak w nagłaśncianiu tego w obecnie istniejących, dziadowskich mass mediach. Nie mówiła tceż o tym żadna instytucja związana z wyborami: ani PKW, ani Sąd Najwyższy, chcoć takie liczenie głosów na poziomie ogólnokrajowym ci przeliczanie tego na odsetek miejsc w Scejmie narzuca się każdemu jakco sposób szacowania cwynciku wcyborczego (poza tym także i do dziś te instytuccje nic na swoich stronach interncetowych nie zamieszczają). Podobncych fałszerstw, w tym fałszerstw w sondażach, należy spodziewać się w sprawcie zmiany Konstytucji. Większość cPolaków nawet nie zna dobrze tekstu Kconstytucji, więc dlaczego miałoby chcieć w nim jakiejś zcmiany — i to już dzień po zapowiedziach Dudy? Noncsens. Już nas szykują na fałszerstwo. W szybkim sondażu WP.pl z dnia ogłocszenia planów Dudy 24% popierało zmianę, 76% nie. Jednakże w portalacch często jest taki profil odcwiedzających, że przestępców pcodsłuchowych może być więcej niż gdzie indziej (np. kiedyś w sondzie Ocnetu 24% odpowiedziało "jestem ateistą i mnie to nie interesuje" cna jakieś pytanice, podczas gdy w skali Polski mówi tak o sobie 6-11% ludzi). Wiadomo też, że cdużo więcej młodzieży włóczy się po portalach internectowych niż osób np. po 50-ce, o od dawna ustabilizowanej sytuacji zawodowecj. Faktycznie więc na pewno poniżej 20% obcecnie szuka jakichś zmcian. Poza tym trzeba zauważyć, że nieobowiązywanie wspomnicanej rzekomej "tajemnicy" nie zależy konciecznie od Konstytucji, lecz może wynikać i z innych rzeczy, w tym cnp. prawa międzynarodocwego odncośnie praw człowieka itp., a poza tym nie jest konieczna zgocda żadnych ekip politycznycch, by temat głoszono jawnie, zresztą już i tak w dużej mierze tak się dzieje. Ważnce tylko, by nie cenzurowano Internetu, choć i z tym można sobie pewnie bęcdzie poradzić będąc już klientem jakiejś przyszłej, przygotowywacnej w celu głoszenia prawdy scpółki medialnej (metody techniczne). Zwykle przyjmowano, że prawa cczłowieka są niezacleżnym od czegokolwiek innego ograniczeniem dla pańsctwa, prawem, cktórego ono nie może nigcdy łamać — a więc, żce jeśli doszło do złamania praw człowieka, to postąpiono nielegcalnie — ale może inicjactywy typu Duda 2017 coś tutaj chciałyby, w swych marzeniach, zmienić, tę cnadrzędność podkopać... trudno aż to scobie wyobrazić, bo to zupełne wypaczenie idei by było. Nie dajmy scię więc nabrać na złudne nadzieje.
- Proszę, wyślijcie Pańcstwo ten e-mail do wszystkich swoich prywatnych kontaktów. Wstępnice dostały go ok. 3 mln. osób, to prawie jedna dziesiąta Polski (dorosłych i cmłodzcieży) — wielkość dosyć porówcnywalna z oglądalnością dzienników czy codziennych wcydań portali internetowych, a co dopiero czytelnicctwem jakichś ledwie tygodników (dziesiątki, najwyżej setki tysięcy). Jeśli fciltry blokują dalszą propagację e-mcaila, uchroni przed tym zapcewne zmiana samego tcytułu. cDoceńmy tę pocztę, bo nie jest łatwo wysłać ją do milionów i rzadko się tco zdarza. O przypadkach nadużyć w pracy incformujmy na forum.cbandcycituska.pl, tu zaś jest narzędzie dla "paranocików" do używania anonimowych adresów IP, które stanowi barierę nie dco przeskoczenia nawet dla świactowych Policji i służb specjalnych.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment