Advertisement
Guest User

opowieść o jakichś ptakach nie czytaj

a guest
Apr 25th, 2019
140
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 8.79 KB | None | 0 0
  1. Chłopiec, mimo, że nie do końca chętny, zasiadł w fotelu naprzeciwko tego zajętego przez jego dziadka.
  2. - Wiesz wnuczku, stwierdziłem, że ta historia może Ci się spodobać. - rzekł do widocznie znudzonego chłopca białowłosy, w podeszłym już wieku, mężczyzna.
  3. - Dobrze wiesz dziadku, że każdy zasypia przy Twoich opowiadaniach. - odparł na jego słowa młodziak.
  4. - Oj już nie bądź taki sceptyczny, bo namówię babcię, żeby nałożyła Ci za dużo ziemniaków. - powiedział żartobliwie starszy mężczyzna.
  5. Jerzy zdecydowanie nie był najbardziej lubiany za swoje umiłowanie do opowiadania różnych historii, często wyssanych z palca, przy każdej możliwej okazji. Najmniejszymi fanami jednak byli członkowie jego rodziny, mimo wielu próśb, on zawsze znajdywał sposób na zamknięciu ofiary w sytuacji bez ucieczki, a następnie torturować je przez nikogo nieznanymi legendami.
  6. - Widzisz, jeszcze w czasach gdy w miejscu, w którym obecnie jesteśmy nie było tego domu, żyły tutaj najróżniejsze stworzenia. We wszystkie strony świata rozchodził się ogromny las, przez który przechodziła jedna droga handlowa łącząca ze sobą dwa państwa. Te państwa chętnie wymieniały się towarami, a zatem droga była często używana. Niestety, była ona bardzo niebezpieczna, szczególnie jak było już ciemno. Bo wiesz, w tamtych czasach nie było jeszcze oświetlenia przy drogach, tak jak teraz. - zaśmiał się lekko pod nosem i objął dłonią znajdującą się na szklanym stoliku szklankę wypełnioną w połowie szkocką whisky, którą kupił od swojego dobrego znajomego, Szkota. Następnie zbliżył ją do ust, wziął niemały łyk i odstawił z powrotem na miejsce.
  7. - Wspominałem już o wielu gatunkach, które żyły w tym lesie? - kontynuował - Otóż spotkać można było tam nawet płonące sowy!
  8. - Dziadku, nie zmyślaj znowu. - lekko pogardliwie odrzekł na jego słowa młody chłopak.
  9. - Nie wierzysz mi, co? - zapytał starzec - To słuchaj dalej. W tamtych czasach w okolicy krążyła legenda o ognistych sowach, które rozświetlały drogę zagubionym podróżnikom, którzy próbowali się przeprawić się przez ten las. Wielu z nich wróciła szczęśliwie do domu tylko i wyłącznie dzięki tym mitycznym stworzeniom. Nikt jednak nie wiedział skąd się wzięły i dlaczego pomagały Nam, ludziom. Królowie obu państw, o których już wspominałem, często wysyłali wyprawy poszukujące kryjówki tego fenomenu natury. Jednak niestety, nic nowego z nich nie wynikło. Wszyscy wiedzieli tylko tyle, że istnieją, że przypominają sowy i przede wszystkim - świecą jakby się paliły. To nie dawało spokoju uczonego z odległego państwa, który usłyszał opowieść o nich od znajomego kupca, u którego często bywał. Mefisto, bo tak zwał się owy uczony, nie mógł odpuścić takiej okazji i odkryć tajemnicę tych fascynujących zwierząt. Postawił sobie za cel przeprowadzić śledztwo na ten temat i za wszelką cenę dowiedzieć się prawdy. Wyruszył wraz z kupcem, który akurat wybierał się do jednego z państw obok owego lasu, i po dwudniowej wędrówce wreszcie dotarli do upragnionego celu. Uczony zamieszkał razem z Romualdem, którego poznał na targu akurat rozstając się z kupcem, który doprowadził go do miasta. Akurat tak się złożyło, że Romualda również bardzo ciekawiły opowieści o płonących sowach. Młody inteligent przespał się w domu nowo poznanego obywatela niedużego kraju. Chociaż nie było to proste, bowiem cały czas był podekscytowany. Nazajutrz spakował prowiant i wyruszył do lasu bez słowa. Gdy dotarł już do swojego celu, kierował się wciąż wyznaczoną drogą, aby w pewnym momencie z niej zboczyć i kierować się na oślep przed siebie, czasami skręcając. Wiedział na co się pisze, bowiem słyszał, że ten las zamieszkują nie tylko pokojowe sowy, ale także niedźwiedzie czy wilki. Mimo wszystko chciał bez względu na cenę, jaką będzie musiał zapłacić, odkryć co kryje się za tym, czemu nikomu nie udało się odkryć. Minęło kilka godzin wędrówki, niestety bez żadnych skutków. Mefisto zawiedziony rozsiadł się na trawie, rozpakował prowiant i rozpoczął proces pożywiania swego organizmu. Nieoczekiwanie tuż przed nim z krzaków wyłonił się ogromny niedźwiedź. Ale to tak ogromny, że pewnie gdyby miał taką ochotę, to Mefisto zjadłby w jednym kawałku. Mężczyzna momentalnie wstał na równe nogi, będąc gotowym do ewentualnej ucieczki. Wiedział jednak, że żeby uniknąć śmiertelnych skutków, należy spokojnie podejść do tego stworzenia. Oczywiście, nie dosłownie! Im bliżej misia się znajdziesz, tym szybciej skończysz w jego brzuszku. A zatem, mężczyzna mimo, że widocznie zaniepokojony zaistniałą sytuacją, usiłował utrzymać zimną krew i nie dać się pożreć żywcem. Z drugiej strony niedźwiadek zainteresował się potencjalnym posiłkiem. Wiadome było już, że ten spór nie obędzie się bez walki. Tylko, jak taki mały chłopaczyna poradzi sobie z ogromnym zwierzem? Gdyby była możliwość obstawiania tego pojedynku, osobiście nie zaryzykowałbym nawet srebrnika na uczonego. Ale ta sytuacja miała się za chwilę kompletnie odmienić. Dlaczego? Otóż ni stąd ni zowąt na niebie pojawiły się dwa ptaki. Ale nie zwykłe ptaki! Były to legendarne sowy płomieniste, które przybyły na ratunek do będącego w tarapatach człowieka. Momentalnie oba stworzenia podleciały do niedźwiedzia i zaczęły wykonywać wokół niego obroty, tak, aby go wystraszyć. Miś próbował się bronić, ale nie miał żadnych szans w pojedynku z tymi przebiegłymi skrzydlatymi zwierzętami. W międzyczasie uczony, który właśnie ujrzał na własne oczy to, czego poszukiwał, nie mógł się nawet ruszyć ze zdumienia. W pewnym jednak momencie przejrzał na oczy i zrozumiał w jakiej sytuacji się znajduje. Schował się zaraz za krzakiem i obserwował walkę dwóch na jednego. A ta wciąż trwała, bowiem niedźwiedź nie chciał odpuścić. Nieumiejętnie machał łapami próbując strącić krążące sowy, jednak bezskutecznie. W końcu odpuścił i uciekł w popłochu, nie mając już nadziei na wygraną. Oba z ptaków również odfrunęły, kierując się na wschód. Mężczyzna, czując się już bezpiecznie, pobiegł oczywiście za nimi. Nie mógł stracić takiej okazji, w końcu dotarł tak daleko i nawet ujrzał na własne oczy stworzenia z legend opowiadanych tak ochoczo w tej okolicy. Nie zważając na nic uwagi biegł przed siebie żeby mieć jakiekolwiek szanse aby dogonić uciekające mu ogniste ptaki. Niestety, były one o wiele od niego szybsze. Dodatkowo słońce powoli zaczynało zachodzić, co było kolejną przeszkodą. Mefisto nie planował się jednak poddawać. Wiedział, że jeśli nie teraz, to nigdy. Niestety, z każdą chwilą jego nadzieja na sukces uciekała. Gdy młody uczony był już kompletnie wyczerpany biegiem, a jego morale zdecydowanie już spadły, jego oczom ukazała się skalista góra z niedużą jaskinią. Nie była ona jednak tak łatwo dostępna, albowiem należałoby wspiąć się po stromym zboczu. Jednak czego by nie zrobił mężczyzna by odkryć tajemnicę, za którą tak długo biegał? No właśnie. Od razu podbiegł do góry i zaczął wchodzić kamień po kamieniu, blokując się nogami żeby nie spaść. Choć raz prawie mu się to nie udało, finalnie dotarł do swojego celu - tajemniczej jaskini. Jak tylko spojrzał w jej głąb zobaczył wydobywające się z dala światło. Czuć można było również ciepło. Nie oglądając się za siebie, Mefisto wszedł w głąb niej, w kierunku źródła ciepła i światła. Nie potrzebował wiele, bowiem po dwóch czy trzech minutach był już w kopulistej dziurze w górze, pełnej świecących się ptaków. Słychać było taki szmer i łopot skrzydeł, że dla niektórych byłby nie do wytrzymania. Gdy mężczyzna spróbował podejść do jednej z sów, ta momentalnie odleciała wydając z siebie głęboki dźwięk, jakby chciała go od siebie odstraszyć. Mężczyzna usiadł na ziemi i zaczął obserwować zachowanie zwierząt. Te za wszelką cenę nie chciały pozwolić mu na zbliżenie się do siebie. Wyjął on wówczas kawałek papieru oraz coś do pisania.
  10. - Wróciłam! - przerwał mu głos żony zamykającej za sobą drzwi.
  11. - Oh, witaj w domu. - odparł jej i dodał do wnuka - No cóż, będziemy musieli dokończyć kiedy indziej.
  12. - Ale dziadku, akurat zaczęło się coś dziać, a Ty kończysz? - odrzekł zawiedziony chłopiec.
  13. - No dobrze, ale szybko. - dziadek kontynuował z uśmiechem na twarzy - Mefisto zapisał na papierze jedno zdanie. Brzmiało ono "Istnieją, naprawdę." Zaraz po tym wstał i skierował się do wyjścia z jaskini, machając na pożegnanie mitycznym ptakom. Wrócił on po tym z powrotem do swojego kraju, jednak nikomu nic nie opowiedział o swojej podróży.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement