Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Jan 18th, 2019
90
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 3.80 KB | None | 0 0
  1. Autorskie.
  2.  
  3. Kojarzycie stare powiedzenie „Muzyka łagodzi obyczaje”? Pewnie myślicie, że najbardziej pasuje do tego muzyka poważna – Bach, Beethoven, Mozart i inni dawno już martwi kompozytorzy. Chuja prawda.
  4. Chwilowo mieszkam w parszywej okolicy (miasto meneli), więc nic dziwnego, że moi sąsiedzi ostatnio mieli styczność z Chopinem na pogrzebie dziadka, nie odróżniali Mendelsohna od Mendelejewa i byli przekonani, że Beethoven to miasto w Holandii. Jednak parę miesięcy temu zdarzyło się coś pozornie nieistotnego – pod naszą kamienicą dachował dostawczak, rozrzucając ładunek płyt z muzyką poważną. Oczywiście wszystkie zniknęły w ciągu kilkunastu minut, co było zaledwie uwerturą do opery spierdolenia. Gdybym tylko wiedział, czym to się skończy, natychmiast zacząłbym szukać nowego mieszkania.
  5. Już tego wieczoru dało się słyszeć pierwsze takty Haydna. Następnego dnia byłem świadkiem wyjątkowej sceny – przy Kustoszu i Viceroyach toczyła się nieśmiała dyskusja o fugach Jana Seby Bęca, który (być może ze względu na imię) został uznany za dobrą mordę. Wieczorem polała się pierwsza krew. Mati dostał w mordę za puszczenie „Wesołej wdówki” Lehara w rocznicę śmierci męża starej Czubakowej.
  6. Kilka dni później obudziła mnie symfonia Mozarta – Karyna spod trójki naczytała się o korzyściach słuchania muzyki klasycznej w czasie ciąży i postanowiła zastąpić Brajanowi ojca klasykiem wiedeńskim. Kiedy wracałem z pracy, dwóch dresów zatrzymało mnie pytaniem, czy jestem za Lisztem, czy Bartokiem. Na szczęście udało mi się trafić w upodobania kochających „Liebestraum” dresów i uniknąć wpierdolu. Tak przy okazji – mieliście kiedyś problemy z zasypianiem? Pan Marian, głowa lokalnego odpowiednika rodziny Soprano (ze zdecydowanie mniejszą ilością pieniędzy i większą liczbą wizyt z opieki społecznej), śpiewający o północy pod prysznicem arię Figara z „Cyrulika sewilskiego” zdecydowanie na nie, kurwa, nie pomaga.
  7. Następne miesiące przypominały historię Rosji w pięciu słowach – „A potem było jeszcze gorzej”. Ktoś skroił komornika nożem w rytm „Tańca z szablami” Chaczaturiana? Drobiazg. Rysiek przywitał Nowy Rok uwerturą do „Roku 1812”, napierdalając fajerwerkami w rytm dział? Nic to. Seba zastał na drzwiach napis „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” za słuchanie Szostakowicza? Pryszcz. Zdarzały się gorsze rzeczy - pan Marian zszedł zadźgany przez wnuczka przy akompaniamencie „Wejścia bogów do Walhalli”. Kamieniczni kibice Widzewa co tydzień maszerowali na mecz, nucąc marsz Radeckiego, a wracali z różnorodnym repertuarem – albo „Oda do radości”, albo „Requiem” Verdiego. Wszystko jednak zmierzało do nieuchronnego ostatecznego rozwiązania kwestii muzycznej.
  8. Wszyscy z kamienicy całym sercem kochali „Jezioro łabędzie”, kiedy dwie przecznice dalej znajdowało się gniazdo wielbicieli „Dziadka do orzechów”. To nie mogło skończyć się dobrze. Pewnej nocy obudziły mnie odgłosy totalnego rozpierdolu, a kiedy wyjrzałem przez okno, zobaczyłem wspaniałe pole bitwy. Mati rozwalał głowę agresora o ścianę pokrytą graffiti „Dvořâk pije wodę po pierogach”, Seba kopał fana łabędzi w żebra, śpiewając „Wielka sława to żart”, a pośrodku całego tego pandemonium stała dość mocno wkurwiona, jak chuj bodzący dupę, Grażyna Zenona miotająca butelki po piwie w rytm „W grocie króla gór” Griega. Pojebane.
  9. Niestety, bagiety szybko zakończyły apokalipsę i zarekwirowały płyty. Do łask powróciły disco polo, Taco Hemingway oraz utwory o jebaniu policji, ale i tak zawsze będę pamiętać Adama, który założył się, że po wyzerowaniu pół litra zagra walc minutowy Chopina w 30 sekund. I wygrał, jebany!
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement