Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
May 23rd, 2019
85
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 11.91 KB | None | 0 0
  1. Poznałem Danutę w gimnazjum. Była piękna. Miała długie, jasne, prawie śnieżnobiałe włosy, błękitne oczy, lekko opaloną cerę i promieniujący uśmiech, którego nie dało się nie odwzajemnić. Optymistyczna, empatyczna, ułożona i pełna wdzięku. Była jak bogini. Wiedziałem, że nie mógłbym nigdy być z nią na równi, ale postanowiłem zrobić wszystko, byleby tylko być przy niej.
  2. Próbowałem zagadać ją nieśmiało. Z początku wyglądała na nieufną, a atmosfera była niezręczna, ale wraz z upływem czasu coraz bardziej lubiła moje towarzystwo. Często chodziła ze mną i ze swoim bratem, Wojtkiem do kina albo na kręgle. Gdziekolwiek z nią byłem, było cudownie.
  3. Bardzo dużo ze mną rozmawiała, opowiadała mi co ją trapi, co ją ekscytuje albo zastanawia. Czasem nawet opowiadała o chłopakach, którzy jej się podobają. Czułem wtedy ucisk, nagłą pustkę w żołądku, ale wymuszałem uśmiech, udawałem zrozumienie i zainteresowanie. Wystarczyło przecież, że jestem przy niej. Zawsze wystarczało.
  4. Pewnego razu opowiadała o jednym z nich o wiele bardziej zafascynowana niż zwykle. Był to znajomy Wojtka, z drugiego końca miasta. Miał na imię Dariusz. Danuta mówiła, że jest wysoki, przystojny, umięśniony, ale jak na zwycięzcę ogólnopolskich zawodów w boksie poniżej 18 lat, zadziwiająco taktowny i delikatny. Pomyślałem, że tym razem to już na pewno będzie on, więc cieszyłem się razem z Danutą i zapytałem, czy nie mógłbym się dołączyć, gdy następnym razem będzie się widzieć z nim i resztą znajomych Wojtka. W końcu musiałem wdać się w ich łaski, jeśli chciałem być blisko Danuty. Ucieszyła ją moja prośba i od razu się zgodziła.
  5. Gdy nadchodził czas spotkania, od początku wiedziałem, że coś jest nie w porządku. Okolica była paskudna - szare, smutne blokowisko, pełne murali, rozbitych butelek i miejsc, w których załatwiali się bezdomni. Przywitała nas grupa typowych sebiksów, każdy z obowiązkowymi trzema pasami, w starych, obdartych adidasach i ze szlugiem w ustach. Część z nich miała podbite oczy, część rozcięte wargi, jeden nie miał dwóch zębów. Porozumiewali się wulgarnie i brutalnie, prawie zastraszając jeden drugiego. Zastanawiałem się przez chwilę jak ja będę wyglądać zanim dzień się skończy, ale odrzuciłem ten myśl. Postanowiłem wypatrzeć z daleka, który z nich to ten Dariusz, chodzący ideał. Nie musiałem długo się zastanawiać. Największy z nich wszystkich, z dudniącym, basowym, spokojnym głosem, wyglądał jak góra. Jeśli Danuta jest boginią, to on spokojnie mógł być bogiem, pomyślałem.
  6. Sebiksy przywitały się z Wojtkiem i z Danutą, ona przedstawiła im mnie, a oni spojrzeli na mnie ze złośliwym uśmiechem, jakby już o mnie słyszeli.
  7. Czas mijał wolno, nie odzywałem się zbyt wiele, nie rozumiałem tematów rozmów. Ktoś kogoś pobił, ktoś uciekał, ktoś był za kimś, ktoś doniósł… Nawet Danuta włączała się żywo do dyskusji. W pewnym momencie, przy jednym z rozdań szlugów, Darek zapytał jej, czy też nie chce. Ona przytaknęła słodko, rozpromieniona jak zawsze. Podawszy jej papierosa, spojrzał na mnie, zmierzył mnie wzrokiem i z kamienną twarzą schował paczkę. Danuta zaprotestowała i poprosiła go, żeby mnie też poczęstował. On przewrócił oczami i zrobił to, o co prosiła. Zawsze wstawiała się za mną, byłem szczęśliwy mogąc być przy niej.
  8. Nigdy wcześniej nie paliłem, Danuta też. Wzięła zapalniczkę i pozwoliła mi zapalić pierwszemu, podpalając mi papierosa. Zaciągnąłem się i od razu zacząłem kasłać. To było potworne, myślałem, że umrę. Usłyszałem kilka przytłumionych śmiechów i zarumieniłem się ze wstydu. Spojrzałem na Danutę. Uśmiechnęła się do mnie litościwie, ze zrozumieniem i sama zapaliła. Wzięła tak głębokiego bucha, jakby po byciu porwaną przez wir rzeczny, wynurzyła się z wody, łapiąc w płuca tak dużo powietrza, jakby miało jej starczyć do końca długiego, spokojnego od tego momentu życia. Wypuściła chmurę dymu, nie kryjąc rozkoszy na twarzy, a chmura zakryła ją na krótką chwilę całą, jakby stała się jednością z dymem. Wszyscy oniemieli z podziwu. "Dziewczyna ma w sobie ulicę" - zamruczał Darek z uznaniem.
  9. Spojrzałem wtedy na Wojtka. Jako jedyny nie wyglądał na zadowolonego. Był trochę zaniepokojony, a trochę nawet zniesmaczony. Zignorowałem go i spojrzałem na Danutę. Odwzajemniła spojrzenie i uśmiechnęła się przewrotnie, dopalając papierosa. Naprawdę była cudowna.
  10. Dni, tygodnie i miesiące mijały. Danuta coraz częściej spotykała się z Darkiem sam na sam. Zaczęła się zmieniać, upodabniać do jego sebiksów. Trzy pasy, szlug w ustach. Później zaczęła się trawa, której, jak się okazało, Darek miał pod dostatkiem. Przynajmniej myślałem, że się zaczęła, bo, ku zdumieniu wszystkich, nie istniała ilość, która miałaby jakikolwiek wpływ na Danutę.
  11. W szkole, teraz już w liceum (oczywiście poszedłem do tego samego) , odnosiła się bez szacunku do wielu ludzi, miała dużo gorsze oceny, ale nadal lubiła moje towarzystwo. Swoich znajomych, traktowała z taką troską i umiłowaniem jak dawniej, ale była dużo silniejsza.
  12. Wojtkowi nie podobała się zmiana jego siostry. Widziałem to. Widziałem też, jak dusi to w sobie. Pewnego dnia znowu spotkaliśmy się wszyscy, jak za pierwszym razem. Te same rytuały, te same rozmowy. Ale coś było inne. W powietrzu można było wyczuć napięcie, a w jego centrum Wojtek, cichy jak nigdy, mierzący prawie nienawistnym wzrokiem Darka. Nie spuszczałem z niego oczu i dostrzegłem, że ściska coś w kieszeni. Rozpoznałem kształt i poczułem przerażenie. Danuta i Darek rozmawiali wesoło o ostatniej ustawce, a wtedy Wojtek wstał i podszedł do nich, nie odzywając się ani słowem.
  13. Rozmowy umilkły, zapadła cisza jak w grobie.
  14. "Poznałem cię z moją siostrą. Tak jak chciałeś. Jest twoja. Tak jak chciałeś. Ruchasz ją. Tak jak chciałeś. Obiecałeś darmowe zioło przez rok.
  15. Więc pytam: GDZIE ONO JEST?"
  16. Wypowiadając te słowa, wyciągnął z kieszeni nóż. Patrzył, śmiertelnie poważny, na Darka, dysząc głośno.
  17. On spojrzał spokojnie na Danutę, która zastanowiła się chwilę, spojrzała z kamienną twarzą najpierw na Wojtka, potem na Darka, odetchnęła głęboko i skinęła głową.
  18. Olbrzym uśmiechnął się przyjaźnie i spokojnie przemówił do Wojtka: "Masz rację, rzeczywiście jestem ci to winny. Nie ma potrzeby żeby się denerwować, przyjacielu. Bierz do woli".
  19. Wręczył mu blanta i przekonywał gestem, żeby ten zapalił. Wojtek ucieszył się jak małe dziecko i zaczął palić. Wszyscy w ciszy spoglądali na jego błogą twarz, wpatrzoną to w Danutę, to we mnie. Pomyślałem, że faktycznie będzie już w porządku, wydawało się tak miło. Wszyscy mieli coraz szersze uśmiechy na twarzy, gdy Darek podawał Wojtkowi blanta za blantem. Spojrzałem wesoło na Danutę, ale ona nie odwzajemniła spojrzenia. Jej oczy były wbite w jej brata, a twarz kamienna. Gdy Wojtek wypalił już tyle, że ręce odmawiały już posłuszeństwa, Darek spojrzał mu w oczy i rzekł krótko: "Tyle wystarczy na rok".
  20. Ciosy nadchodziły nieprzerwanie z gigantyczną mocą i chirurgiczną precyzją. Krew płynęła coraz szybciej po twarzy Wojtka. On z wyrazem konsternacji na twarzy upadł bezwładnie na plecy, grzmotnąwszy czaszką o twardy, uliczny beton. Darek uklęknął na nim i bił go dalej, aż, w kałuży krwi wokół swojej głowy, przestał się ruszać i słychać było tylko jego charczący, nierówny oddech. Ocknąłem się wtedy z oniemienia i krzyknąłem do Danuty, że to przecież jej brat, że nie może biernie stać i patrzeć. Nie odpowiedziała.
  21. Usłyszałem krzyk nieopodal. W wejściu do uliczki, w której się zebraliśmy stała starsza kobieta. Domyśliłem się, że widziała przynajmniej część tego co zaszło. Rozpoznałem ją - matematyczka z naszego liceum. Znikąd pojawiło się więcej gapiów, gdy kobieta nie przestawała krzyczeć. Sebiksy uciekły w popłochu razem ze swoim hersztem i z Danutą, a ja za nimi.
  22. Wojtek nie żył. Nie minęło wiele czasu zanim policja doszła do sprawcy. Darek trafił do więzienia za morderstwo i handel narkotykami. Miał tam spędzić resztę życia. Danutę nie obchodziła śmierć jej brata. Każdą wolną chwilę poświęcała odwiedzając Darka.
  23. Jej idealny mężczyzna zmieniał się. Więzienie go złamało, choć trudno było sobie wyobrazić, że cokolwiek będzie dla niego kiedyś przeszkodą. Pocieszała go, mówiła, że zostanie przy nim, przeklinała matematyczkę, która nakryła jak wymierzał karę jej bratu.
  24. W końcu Darek się powiesił. Danuta ucichła, zamknęła się w sobie. Spędzała czas tylko ze mną, płacząc po stracie ukochanego i przeklinając wścibską matematyczkę. Spotykaliśmy się codziennie o tej samej porze, w tym samym miejscu, lecz pewnego dnia już nie przyszła. Nie odpowiadała na telefony i wiadomości, nie przychodziła do szkoły. Nie znałem jej adresu, więc nie mogłem dowiedzieć się co się stało. Spodziewałem się najgorszego.
  25. Po dwóch tygodniach dostałem wiadomość. Serce zabiło mi mocniej w ekscytacji, gdy zobaczyłem, że jest od Danuty. "Przyjdź do szkoły 10 minut spóźniony".
  26. Następny dzień zaczął się normalnie. W drodze do szkoły złapał mnie deszcz, więc przyspieszyłem kroku. Rozległy się grzmoty. 8:09 przekroczyłem bramę terenu liceum. W połowie drogi do budynku stała Danuta, w brudnym ubraniu i z potarganymi włosami, z twarzą bez emocji. "Dopilnuję, żeby została ukarana", powiedziała.
  27. Ogromny huk słychać było na pół miasta. Instalacja gazowa, pomyślałem i z przerażeniem oglądałem ogromne języki płomieni walczące na śmierć i życie z nieprzerwanie lejącym się z nieba żywiołem. Pośrodku tego widoku była ona. Piękna jak zawsze, mimo, że zaniedbana, dzika i nieokiełznana pośród błyskawic i płomieni. Szczęśliwa.
  28. Nie mogłem uwierzyć w to, co zrobiła. Chodziło o jedną osobę, a ona zabiła ich wszystkich. Pomyślałem, że oszalała, że to zbyt wiele, że już nie chcę mieć z nią nic wspólnego… ale nie mogłem oderwać od niej wzroku, a mój umysł wypełniło tylko pragnienie by zawsze być przy niej.
  29. Wśród grzmotów i krzyków usłyszałem syreny. Ktoś położył mnie na ziemię. Słyszałem waleczne okrzyki Danuty.
  30. Trzy miesiące później byłem w drodze do szpitala psychiatrycznego. Rodzina Danuty wiedziała, że jestem jej przyjacielem i przekazali na oddziale, że mogę ją odwiedzić.
  31. Pielęgniarka spojrzała na mnie smutno, gdy powiedziałem, do kogo przyszedłem.
  32. Była sama w pokoju, wpatrzona w okno, nieruchoma.
  33. "Danuta?", zacząłem nieśmiało.
  34. Odwróciła się. "Kim jesteś?", odpowiedziała bez emocji.
  35. Poczułem kłucie w gardle, a łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. "Danuta, to ja, nie pamiętasz mnie?", załkałem.
  36. "Nie nazywaj mnie tak", warknęła.
  37. W konsternacji zapytałem, jak mam ją w takim razie nazywać.
  38. "JESTEM KRÓLOWA DAENERYS, ZRODZONA Z BURZY, MATKA SMOKÓW, NIESPALONA, KHALEESSI WIELKIEGO MOŻA TRAW…"
  39. Słowa nie przestawały płynąć. Krzyczała w furii, ze łzami w oczach. Widziałem, co świat z nią zrobił. Widziałem, jak cierpi. Zrozumiałem wszystko.
  40. Szybkim ruchem wbiłem jej nóż w klatkę piersiową. Gdy ucichła, zaskoczona, przysunąłem ją blisko, wyszeptałem do ucha: "Zawsze będziesz moją królową" i pocałowałem ją. Czułem jak jej ciało wiotczeje w moich ramionach, jak jej usta bezwolnie poddają się moim. Oddalała się ode mnie w błogi sen, a ja wiedziałem, że będzie wolna, że znów będzie szczęśliwa. Ułożyłem jej ciało pod ścianą i ucałowałem jej czoło. Uratowałem ją. Żyłem dla tej chwili. Uklęknąłem przed nią i patrzyłem jak wydycha powietrze po raz ostatni.
  41. Nadchodzi zima, pomyślałem.
  42. Jestem Jon Snow, a to była moja historia.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement