Advertisement
Guest User

Loszka w sklepie

a guest
Jul 16th, 2018
211
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 5.90 KB | None | 0 0
  1. Przyznam Wam się dziś, anonki, do sążnego przegrywu, jaki spotkał mnie dziś wieczór. Chociaż wyglądało na to, że nie skończy się tak źle. Otóż trzeba Wam wiedzieć, że bycie Pastolektorem niesie ze sobą pewne benefity. Za donejty z livestreamów można bowiem czasem umyć włosy, czy zrobić zakupy w sklepie dla ludzi. Z tej drugiej możliwości właśnie skorzystałem i wybrałem się do najbliższego sklepu, w którym można płacić kartą, czyli klasycznie, dopiero w wiosce bezpośrednio graniczącej z Wrocławiem. Nic dziwnego, że spadają mi tak soczyście z rowera grupki i kanały, skoro ten pokonuje takie dystanse, coby raz na ruski pożywić się czymś innym, niż błoto z trawą.
  2.  
  3. Dojeżdżam. 21:45, Carrefour Psary. 15 minut do zamknięcia. Czuj żabuncjo wygryw srogi. Elo biedna suko - mówię do koleżanki stojącej za kasą, choć de facto robi więcej szmalu, niż ja. Za to na stutysięczny kanał jeszcze nikt nie zabronił mi szpanować. Robię zakupy, wsadzam do koszyka te wszystkie świeże bułki, wędliny, itd., kieruję się do kasy i udaję, że przeliczam banknoty, choć tych nie miałem w rękach od lat. Internetowy celebryta, kurwo. Wszystko na kartę. Koleżanka zza kasy patrzy na mnie z pożądaniem. Ale jebać kurwę, jakoś w gimbazie za chętna nie była. Niech ją rozpieszcza kasa w kerfie, nie ja.
  4.  
  5. Gdzieś pomiędzy ostatnimi decyzjami gastronomicznymi typu monsterek Hamilton, czy monsterek Zero Ultra, spomiędzy półek przed moimi oczami ukazała się ona. Przedmiot... znaczy się oczywiście podmiot tej opowieści. Chroniona przed urokami zewnętrznego świata przez obstawę w postaci swojej matki, zatrzymująca wzrok w miejscu, odbierająca oddech. Loszka idealna. Kruczoczarne, proste włoski, około 175cm wzrostu. Niewinna, urocza buźka z lekko uwydatnionymi ustami i oczyma, które wyrażają nic innego, jak czystą błogość. Obojczyki wystające zza dekoltu bluzki okrywającej delikatne, chudziutkie ciało. Jeszcze trochę bym się pogapił, a bym się zakochał. Albo by zauważyła; nie wiem, co gorsze. No ale w sumie to normalna sytuacja, taką już mam przypadłość, że lubię zauroczyć się w randomowej loszce od pierwszego wejrzenia. Zatem nie traktuję tego już nawet jakoś specjalnie. Ciekawszą stroną tej historii jest to, że stopniowo coraz bardziej zaczynałem czuć na sobie jej wzrok. Czuj jeszcze lepiej żaba! Poprzechadzałem się taktycznie między półkami, żeby to dokładniej sprawdzić. Za każdym razem, kiedy ją mijałem, jej wzrok był tu obecny. Rzuciłem pewnie odrobinę krzywy uśmiech i poszedłem w końcu do kasy. Wyliczyłem to. Ona powoli się oddalała, przez co zasymulowałem jej zasięg słuchu. Po skasowaniu itemków rzucam pospiesznie: "I jeszcze Jack Daniels...", po czym, gdy ona oddaliła się na bezpieczną odległość, dodałem: "… z colą w puszce". Ja pierdolę, sześć złotych polskich nowych. Przecież to jest czteropak Kustosza Jabłko. No ale czego nie robi się z poświęcenia. Wychodzę, zanim będzie jakaś okazja, by popatrzyła na moje zakupy. Wieszam je na rowerku, patrzę przez przeszklone drzwi sklepu. Znowu spotykamy się wzrokiem. O kurwa. To musi być przynajmniej coś. Czekam ze zniecierpliwieniem, może się uda zarzucić jakąś bajerką.
  6.  
  7. W końcu ona wychodzi z mame. Torby opakowane po brzegi jakimiś luksusowymi kawiorami, nori i sosami sojowymi. Przyczesuję włosy i łapię ten finalny, przełamujący kontakt wzrokowy. Otwieram ryjec i mam z siebie już wydusić to hej, czy ciach bajera, czy sram psa jak wydala. Ale wydarzenia kolejnych kilkudziesięciu sekund zamknęły mi ten ryjec po wsze czasy.
  8.  
  9. Loszka zaraz przy mnie pluje na ziemię i odwraca się do mame. Mówi, że śmierdzi tu coś i czy może wejść do fury. Uznałem, że to dość ekscentryczna kokieteria. Nakręca tym moją chętkę, bo uwielbiam te kreatywne i wyjątkowe. Ta jej pozwala, co wywołuje u mnie stan euforii. Idę za nią. Teraz albo nigdy. "Hej. Spotkaliśmy się wzrokiem parę razy." - wypalam bez namysłu, czując na własnej skórze, jak kończy się czas. Jakby jutra miało nie być. Moja brawura sięgnęła apogeum. Opieram się o znak. Przypomniało mi się, jak trollowałem tamtą loszkę w tramwaju. Też się takiej rurki złapałem. Ona rozglądnęła się badawczo. I jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem, co ta boska istota ma mi do powiedzenia.
  10.  
  11. "W tramwaju też. Może dalej ruchasz psa, jak sra? Jak tam w ogóle kanał? Pewnie dużo wyświetleń ci nabiłam, chuju, co?" - powiedziała. Zamurowało mnie. Nie byłem w stanie nic sensownego odpowiedzieć. Zmieszane wyrzuty sumienia, nagłe refleksje życiowe i zapierający dech w piersiach zbieg okoliczności spowodowały, że z mojego gardła wydobyły się mimowolnie dźwięki słów: "Jebał Cię papież, ale to nic złego. Jan Paweł II był w każdym z nas.". Po czym jej matka uruchomiła silnik. Ona wskakuje do samochodu i zza uchylonej szyby dodaje: "Chyba w twoim starym. Swoją drogą, rzeczywiście śmierdzisz, śmieciu z DTRu.". Po czym ich SUV Volvo odjeżdża z piskiem opon. Ona wszystko wiedziała. A ja tylko patrzyłem, jak w oddali znikają ich blachy. DW. Nigdy nie osiągnę tego poziomu prestiżu. Westchnąłem i poszedłem wyjebać liścia tej kurwie za kasą za to, że nie wydała mi grosika. Ale w połowie drogi uświadomiłem sobie, że nawet tego nie mogę zrobić, bo płaciłem kartą. To była absolutna pełnia niemocy. Zostałem zniszczony. Usiadłem na krawężniku i zapłakałem. Nawet już nie obchodziło mnie to, że na moich podeszwach zauważyłem serduszka WOŚPu. To logiczne, że ten skurwiel Owsiak maczał w tym palce. Rzecz w tym, że ten Daniels w puszce jest tak kurewsko niedobry! Niech tę sukę dorwę, mi te sześć złotych odda z obsraną zbroją i piskliwym głosikiem.
  12.  
  13. A suce w sklepie i tak wyjebałem, bo wiedziałem, że i tak by mi tego grosza nie oddała.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement