Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Taka historia może zdarzyć się każdemu, i na pewno nie pokażą tego w polskich krakersach...
- Swojego czasu robiłem w firmie "B"... Robota jak robota, wiadomo...
- Szef był niedobry, ale dał zarobić i płacił co do sekundy.
- W pewnym momencie zatudnił Ukrainca i smiał się nam w twarz, "że teraz możemy co najwyżej wykrajać pelikany ze styropianu, a nie prosić o podwyżki, bo waciak mu pojedzie za 3/4 naszej wypłaty".
- No nic, my swoje a waciak swoje. Pracował ciężko na szklankę chleba i nikt we firmie mu źle nie życzył...
- Potem stary się rozuchwalił, przez Saszę (czy tam Dimę) puścił wici, że chce "wincyj" ukrainców i się zaczęło...
- OJaJebie co to się stanęło... Zaczęły zjeżdzać na firmę takie oryginały, że tylko brać torbę z popcornem i obserwować. Kelnerzy, kucharze, kierowcy busów... ALE ŻADNEGO KIEROWCY TIRA!
- Co oni wyprawiali z powierzonym im sprzętem i daną im robotą - materiał na książkę...
- Ja chciałbym opisać póki co tylko jedną sytuację, w której niestety brałem udział.
- Ze spedziem miałem dobry układ. On mi daje konkretną robotę, ja ją robię i każdy jest zadowolony. Niepotrzebnie weekendów nie spędzam w kabinie, robie co mi zadano i szlus.
- No i pewnego piątku (PIĄTKU - ważne), gdy ładowaliśmy z kolegą taki szybki powrocik do domu, dzwoni spedzio i mi oznajmia "Słuchaj Marcin, jutro weźmiesz trzech nowych ukraińców, weźmiecie osobówkę i pojedziecie odebrać nowe zestawy."
- Do odbioru były trzy MANy tandemy z firmy, gdzie robiono im zabudowy...
- Mówię: "Ale to sobota! WOLNE!!!"
- Spedzio: "Polecenie szefa"
- Odpowiadam: "Hmm, ok... Człowiek pomoże - pomogą człowiekowi. Ja to ogarnę, ale masz mnie na uwadze i robię dobrą robotę niczym pierwsza liga!"
- Spedzio: "OK"
- Wróciłem w Piątek wieczorem na bazę. Do domu nie opłaca się jechać, to myk 0.7 rumu z niemieckiego Lidla pod filmy na laptopie...
- I fajnie było, dopóki mnie nie zbudzili o 6 rano...
- Wytoczyłem się z żelaza, błędnym wzrokiem ogarnąłem plac i zauważyłem przy bramie trzech Iwanów czekających na polskiego kierowcę, który ich zawiezie po nowe tiry...
- TAKI CHUJ JAK BATOREGO KOMIN!
- Szybko umyłem zęby, szlug do ryja, wziąłem kluczyki od auta i podbijam.
- "Priviet druzian. Eto ze mną wam nada ubiegać po gruzawiki!" (się liznęło języka!)
- "Ale ja niewyspany, to masz Sasza i prowadź auto, ja z boku będę nawigował!"
- Mieliśmy do pokonania jakieś 200km... po 30km kazałem Saszy zjechać na stację benzynową, wyjąć kluczyki ze stacyjki i wypierdalać na tył.
- To co on wyprawiał małą osóbowką skłoniło mnie do przemyśleń, że jak dostanie zestaw to wykurwi od razu w drzewo...
- No nic. W ryju jeszcze mam, ale lepsze to niż narażać życie mając za kierowcę Saszę. Już wtedy wiedziałem, że będzie się działo.
- Dwaj pozostali byli w sumie niewidoczni. Cisi, skupieni, zestresowani... Dopiero co przyjechali z Ukrainy na bazę i od razu ich wysłali ze mną po klamoty.
- Dotarliśmy na teren firmy robiącej zabudowy...
- I SIĘ KURWA ZACZĘŁA MOJA GEHENNA...
- "Marcin, a skolko metrów eto majut?"
- Mówię: "dwaćsat adin metrów"
- Szum niedowierzania, w tle "A bliać..."
- I dalej: "Marcin, a eto aftamat??
- Mówię: "Da"
- I grecki chór: "A bliać...."
- Dalej sobie szykują szafot: "A eto digital tacho?"
- "DA!"
- "A Bliać.."
- Mówię już serio wkurwiony: "Rebiata. Ja jadę pierwyj. Wy za mnoj. Nie czekam, nie pomagam, w piździe Was mam. Jadę, jest sobota i nam nada ubiegac!"
- "ok, ok"
- Ten Sasza od "zjebanego trybu jazdy osobówką" wyraża chęci powrótu właśnie osóbowką, bo TIR wydaje mu się za duży (PRZYPOMINAM, PRZYJECHALI DO POLSKI PRACOWAĆ JAKO KIEROWCY TIRÓW!!).
- No chuj mu w chuj. Niech wraca osóbowką.
- Ruszam pierwszy. Nowy automat, tandem... dla mnie coś nowego, ale pierwsze 500m, pierwsze światła i skrzyżowanie i już daję radę... W lusterku widzę pozostałe dwa zestawy... TA... ale tylko do stacji benzynowej.
- Za miastem tankujemy trochę zupy, bo w kotłach sahara i dalej dzida...
- No i tu się dzieje. Ci dwaj spinają suty by w ogóle się za mną utrzymać. Sasza w osobówce jedzie za nami...
- Czuję się jak pilot prowadzący ukraińców na szafot...
- I to by się nawet udało, ale mniej więcej w połowie drogi w lusterku widzę Poloneza Caro miejscowego rolnika i za chuja nowych aut firmowych...
- Doganiają mnie zaraz za dużym miatem, gdy już jedziemy autostradą. Fajki mi się kończą, więc zjeżdzam na "zaprawkę", oni za mną...
- Pytam: "A gdzie ten Sasza w osobówce?"
- "A on to się w tym mieście po drodze zgubił"
- Myślę: "Kurwa pięknie, aż jajko mięknie..."
- Ja już mam pińcet telefonów od bossa: "Gdzie wy kurwa som?", a ten mamlas się zgubił...
- Mówię pozostałym: "Ok rebiata dzwońcie do niego i wytłumaczcie drogę"
- "Ale on nie wziął komórki"
- Pytam: "A adres bazy to on KURWA w ogóle zna?"
- "Nie, my dopiero co z Ukrainy przyjechali..."
- I chuj... Kurtyna...
- Sasza w obcym kraju, w obcym mieście, w obcej osobówce i bez komórki... KUMULACJA. Stary dzwoni z ryjem, jest Sobota, ja skacowany i głodny z dwoma ukraińcami na karku niczym niańka...
- To były piękne chwile...
- Podsumowując: Ów Sasza się odnalazł z osobówką na bazie. Nas na bazę odwiózł kierownik serwisu gdzie montowali mauty i kalibrowali tachografy.
- Ja dostałem mycie głowy u prezesa na dywaniku i w końcu mu wysrałem, że nie najmowałem się jako niańka do ukrainców i nawet zgred na obiad nam nie dał kasy...
- Do dziś jak mam do czynienia z kierowcą z UA to najpierw pytam kim jest z zawodu
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement