Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- - Lubisz zupy?
- - Tak, panie profesorze.
- - Czyli wiesz, czym jest zupa.
- - Oczywiście.
- - Czy zupy są dobre?
- - Naturalnie, że są dobre.
- - A czy zupą jest kisiel? Czy zupa może być mleczna?
- - Tak.
- - A Ty - uważasz, że zupą jest wszystko, co ugotowane jako wywar?
- - Według Wikipedii tak.
- Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości
- - Ach tak, Wikipedia!
- A po chwili zastanowienia dodaje:
- - Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że masz wywar z warzyw i mięsa. Dodajesz tam spodnie, kamienie i trociny. Czy to będzie zupa?
- - Oczywiście, że nie, panie profesorze.
- - Więc zupa to coś innego niż wywar z dodatkami!
- - Myślę, że nie można tego tak ująć.
- - Ale dlaczego nie? Przecież taka definicja jest na Wikipedii.
- Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej:
- - Nie pomaga, prawda? Mój brat był moderatorem Wikipedii i zmarł ze zgryzoty nie mogąc zdefiniować zupy.
- Student nadal milczy, więc profesor dodaje
- - Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
- Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk barszczu.
- - Zacznijmy od początku chłopcze. Czy mleko jest potrawą?
- - No nie... nie jest.
- - A czy gdy dodasz tam płatki to jest to potrawa?
- Bez chwili wahania student odpowiada
- - Tak.
- - To od czego zależy bycie potrawą?
- Student aż drgnął:
- - Od sposobu przygotowania...
- - No właśnie. Zatem to dodanie platkow czyni potrawą. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zupa owocowa?
- - Istnieje panie profesorze ...
- - Czyli zupa owocowa jest obecna we Wszechświecie. A to przecież dodanie makaronu tworzy, przez analogię z płatkami, zupę, prawda?
- - Prawda.
- - Więc spaghetti z sosem jest zupą? Skoro dodanie płatków do ciepłego mleka czyni zupę, to dodanie makaronu do zupy również! A skoro dodanie makaronu do kompotu czyni zupę, to zgodnie z regułami logiki także i dodanie go do sosu pomidorowego czyni zupę.
- Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- - A czy istnieją gulasze, budynie, kisiele? Te wszystkie potrawy, które pojawiają się w otaczającym nas świecie i przypominają zupy nimi nie będąc?
- Student drżącym głosem odpowiada
- - Występują.
- - A czy są zupami?
- W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie
- - Jeśli nie, to dlaczego?
- Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- - Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby
- - Czy wierzysz w jedyną słuszną definicję zupy, czyli przez wyliczenie?
- - Nie panie profesorze, nie wierzę.
- Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora. Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- - Ahh, to może zaproponujesz coś lepszego?
- - zupa nie ma definicji szczerze.
- Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- - Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- - Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
- Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- - Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- - Założenia pańskich rozważań opierają się na nieprawidłowym używaniu języka- wyjaśnia student. Uważa Pan, że istnieją definicje wszystkich używanych przez nas zwrotów przez podanie warunków koniecznych i wystarczających bycia czymś. Między słowami zachodzą podobieństwa takie, jak podobieństwa między członkami rodziny. Członkowie rodziny nie mają jednej cechy ich wyróżniającej. Są to luźno powiązane zbiory cech, niemożliwe do zdefiniowania.
- Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
- - Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali.
- - Czy ktokolwiek z was potrafi zdefiniować grę?
- Audytorium wybucha śmiechem.
- -Czy ktokolwiek z Was potrafi podać jedną cechę, która łączy wszystkie gry?
- W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
- - Wygląda na to, że musimy spojrzeć, jak używamy języka mówiąc o grach..........
- A zatem przyznaje pan, że pewne definicje nie istnieją, a co więcej - słowa, których nie da się zdefiniować stanowią niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak wspólną cecha wszystkich zup?
- Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi:
- -Bycie elementem zbioru teoriomnogosciowego zup zdefiniowanego przez wyliczenie...
- -A co decyduje o przyporządkowaniu do tego zbioru? Arbitralna decyzja pana profesora? Jeśli bycie zupą to należenie do zbioru zup, a warunkiem należenia do zbioru zup jest należenie do tego zbioru, to czy to rozumowanie nie jest nieco koliste?
- Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.
- Tym studentem był późny Ludwig Wittgenstein.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement