Advertisement
Guest User

Smoczy Quest!

a guest
Dec 15th, 2017
386
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 15.41 KB | None | 0 0
  1. Questa zaczynamy u smoczycy. Auriya powtarza nam raz jeszcze, że udowodniliśmy swoją wierność przez oddanie spirali czasu Torkinowi. Wielu ludzi mogłoby ulec zgubnemu działaniu artefaktu, lecz my zachowaliśmy się dojrzale i słusznie zasłużyliśmy na słowa pochwały! Zaczynamy się tym chełpić, smoczyca gani nas od razu, otwierając paszczę tuż przed nami, ale później – zdaje się nam – że się uśmiecha. Drążymy temat. Auriya z początku opiera się, nie chce nic zdradzić, wymigując się od odpowiedzi. W końcu ulega dzięki naszemu darowi przekonania. Co prawda, początkowo chciała poprosić nas o inną przysługę, ale twierdzi, że może to zaczekać, a sprawa, o której właśnie sobie przypomniała – niekoniecznie. Po więcej informacji odsyła nas do Agapiana, więc do niego właśnie się udajemy.
  2. Mężczyzna jest wzburzony i zaaferowany. Nie wiemy jeszcze z jakiego powodu, bo nie jest w stanie nam tego wyjaśnić w składnych słowach. Obok niego widzimy wiaderko ze znaną przez nas już breją. Nie nakarmił gnijących zwłok. Łapiemy wiadro i znów wyręczamy go w tej czynności, licząc, że przez ten czas Agapian się uspokoi. Uff… W ostatniej chwili karmimy wygłodniałe truchła i wracamy do opiekuna rezerwatu. Ten złapał już oddech i wytłumaczył nam w czym rzecz. Nie dalej jak dwa dni temu do Złotych Szczytów wtargnęła pewna podejrzana grupa, kompania czterech osób. Nie wiedział jak się tutaj dostali, jakim sposobem przedarli się przez pilnowane przez mumie terytorium, ale wiedział czego chcieli. Przyszli, jeden z widłami, drugi zardzewiałym mieczem, inni w podobnym rynsztunku, a każdy krzyczał: „Smok! Smok! Smok!”. Agapian, mimo że pilnował rezerwatu, o żadnym smoku nie miał pojęcia (tak wynika z poprzednich Questów), toteż zdziwił się niepomiernie, ale uznał ich za głupców i przepędził. W sukurs przyszyły mu przerażające odgłosy z cmentarza. Dzisiaj, gdy wracał z wiadrem pełnym gnijących resztek, znów o nich usłyszał w Tuzmer. Ponoć przybyli z dalekiej północy, z różnych miast, lecz połączył ich jeden cel: znaleźć i zabić smoka. Przejął się tymi słowami, my także. My bowiem wiedzieliśmy, że smok naprawdę istnieje. Ale Agapian kontynuował, okazało się, że on także dowiedział się o Auriyi. Właśnie wtedy kiedy wchodził do rezerwatu, smoczyca wzleciała w powietrze i pokazała mu się w całej okazałości. Widocznie uznała, że może zaufać temu mężczyźnie, przecież tak długo stał na straży Złotych Szczytów.
  3. Strapiliśmy się z powodu tej sytuacji i natychmiast ruszyliśmy do smoczycy. Ta potwierdziła słowa Agapiana, a na pytanie, czy faktycznie obawia się tych ludzi, odpowiedziała uśmiechem. Tym razem bardziej drapieżnym. Nasze zadanie nie polegało na obronie Auriyi, a tych wieśniaków, którzy jakimś cudem dowiedzieli się o smoku. Smoczyca nie chciała ich śmierci, a przeczuwając, że przygotowują się do kolejnej wizyty w Złotych Szczytach, pragnęła byśmy temu przeszkodzili. Gdyby jednak wspięli się na jej skałę, czekała ich śmierć. Ani ona, ani Agapian nie wiedzą gdzie wieśniacy mogli się zatrzymać. Musimy szukać!
  4. Jeżeli robiliśmy event wakacyjny to z pewnością pamiętamy gdzie pomieszkiwali Chemik Kobir i Alchemik Miracy. Tam także zatrzymała się nasza kompania. Nasze zdumienie sięga już granic, zanim jeszcze wstąpiliśmy na piętro domku, na dole bowiem widzimy specyficzne hasło wyryte na drewnianej belce przybitej do ściany chaty. „Rodzynki to klucz do sukcesu!”. Wypytujemy Tane, ta potwierdza, że wynajęła ostatnio pięterko czterem osobom. Wyglądali dość podejrzanie, ale płacili złotem, więc nie pytała. Możemy postraszyć ją Gwardzistami z Tuzmer lub, jeżeli jesteśmy bardzo zniecierpliwieni, od razu udać się do domu. Na górze zastajemy: górnika z Werbin, dwóch wieśniaków – jednego z Łanów Zbóż, drugiego z Podgrodzia Nithal – oraz łotrzyka z Eder (nazwijmy ich po prostu Górnik, Wieśniak1, Wieśniak2, Łotrzyk). Nie ma co, ciekawe towarzystwo. Rozmawiamy z Górnikiem, ale wcześniej zauważamy kolejne zdania wyryte w drewnie lub napisane na kartkach oraz jeden większy zwinięty rulon papieru. „Nic nad sernik z rodzynkami!”, „Przekładane, na zimno i gotowane!” głosiły tabliczki, a na kartce były nawet rymowane hasła: „Możesz być i stary piernik, byleś głosił: lubię sernik!”. Co tu jest grane? Co ma wspólnego sernik z próbą znalezienia i zabicia smoka?
  5. Nie od razu uzyskujemy odpowiedź na te pytania. Prowadzimy z nimi dialog, a każdy z nich dorzuca coś od siebie. Dowiadujemy się o zawiązanym przez nich Komitecie Przeciw Stworom Różnorakim. W skrócie KPSR! Gdy tylko pod miastem, w którym akurat przebywali, pojawiały się kłopoty, docierali tam i starali się zaradzić sytuacji. Ubili wilka w Zniszczonym Opactwie, dzielnie stawiali czoła rojowi pszczół, gotowali się nawet do wyprawy na goblinów przy Werbin, ale ostatecznie zrezygnowali, bo jednego z nich rozbolała ręka, a jak wiadomo, z niesprawną dłonią nie sposób walczyć. Z każdym wypowiedzianym zdaniem jeszcze śmielej wypinali piersi, a górnik nawet dumnie podkręcał wąsa, chociaż to przez jego niemoc nie mogli wybrać się na goblinów. W końcu odezwał się milczący do tej pory Wieśniak2: „Pokaż ino paniczkowi nasze prawidła, co je na onym papirzysku mamy!”. Łotrzyk nam je pokazuje, a my nie możemy już powstrzymać śmiechu. Coś tu nie gra, jeszcze nie wiemy o co w tym chodzi, ale na pewno się dowiemy. Pytamy, czy oni wiedzą co tu jest napisane i na innych kartach, co wyryte na drewnie. Oni, że nie potrafią czytać. Wtedy mówimy im o wszystkim, a także o tym, że te ich prawidła, to nic innego jak przepis na sernik. Na dodatek dosyć dobry, bo z rodzynkami. Nazywamy ich Sernikowym Bractwem, a towarzystwo się oburza i wypędza nas z piętra. Czekamy kwadrans aż się uspokoją.
  6. Po tym czasie do nich wracamy. Nie są już tak zdenerwowani, dziękują nam za to, że powiedzieliśmy im prawdę, bo oni z tymi hasłami wędrowali aż od Ithan, bo stamtąd dowiedzieli się o smoku! Natychmiast pytamy od kogo, a Łotrzyk tylko się uśmiecha. Coś za coś, powiada. Oczywiście mogliśmy się tego spodziewać. Czyżby Sernikowe Bractwo jednak, miało coś wspólnego z tym Ametystowym? Kto bowiem prócz nich mógł coś wiedzieć o smoczycy? Zwietrzywszy okazję, chcą nas nawet naciągnąć na pół miliona złotych monet, lecz możemy postraszyć ich bronią bez konsekwencji i, co ważniejsze, bez uszczuplania sakiewki. Wystarczy im, jak dorwiemy tego łobuza, co miał napisać ich regulamin i hasła głoszące walkę z potworami, a oni… zastanowią się czy nadal będą niepokoić smoka. Nie pozostaje nam nic innego, jak poszukać łapserdaka w Ithan i wplątać się w, całkiem poważną, wojnę sernikową! Lecz zanim do tego, musimy wiedzieć jak ów naciągacz i zwolennik serników z rodzynkami wygląda.
  7. Cała czwórka podaje dosyć mętny opis, nie przypominają go sobie dokładnie, bo w Ithan byli pół rok temu (czyli od sześciu miesięcy głosili wyższość serników z rodzynkami nad tymi zwykłymi). Ciężko coś z nich wydobyć, ale wtedy wpadamy na pomysł. Musimy postarać się o kartkę pergaminu i farby. Pierwszą rzecz dostaniemy od Miona z Nithal, drugą od Vincenta van Madda. Artysta jest bardziej ciekawy co chcemy namalować. Jakim kierunkiem artystycznym się interesujemy. Odpowiadamy zgodnie z prawdą, że chcemy namalować portret. Zgadza się, po rzeczowej dyspucie o wyższości impresjonizmu nad ekspresjonizmem margonemskim, odstąpić nam kilka farb, tych starych i gorszej jakości - rzecz jasna - o ile przyniesiemy mu jego ulubiony trunek. Wręcza nam także pędzel.
  8. Z przyborami wracamy do towarzystwa na piętrze. Niestety. Nie wychodzi im przedstawienie na pergaminie twarzy sernikowego rzezimieszka. Natrudziliśmy się na marne! Mówimy im to otwarcie, a oni na to, że nie powiedzą skąd dowiedzieli się o smoku, jeżeli nie znajdziemy tego hultaja. No nic, nie ma przebacz. Musimy znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Wędrujemy po Ithan, rozpytujemy po kolei NPC, ale nikt nic nie słyszał o wielbicielu rodzynek. Każdy za to słyszał o czterech kompanach, którzy bawili tutaj pół roku temu i każdy nam o tym opowiada, myśląc, że to o nich nam chodzi. Pytamy także, staramy się dyskretnie, o inne podejrzane rzeczy, mając na uwadze Ametystowe Bractwo i tego kto powiedział tamtej czwórce o smoku. Dowiadujemy się tyle co nic. Kompania, która przebywa teraz w Wiosce Rybackiej, zabiła wilka w Opactwie na zlecenie Roana, a całość pieniędzy przepiła u Makiny, przybijając wcześniej przy szyldzie swoją tabliczkę: „Nic nad sernik z rodzynkami!”. Nikt nie zwracał im uwagi, mieli ich za pomylonych. Esmerila mówi nam, że sernik kupimy w Nithal, a Kucharka, że do jego wyrobu potrzebny jest ser. Nic nam to wtedy nie mówi. Postanawiamy ruszyć śladem kompani. Komitetu Przyjaciół Sernika z Rodzynkami, jak nazywamy ich w rozmowie z Roanem, ale wypominamy sobie, by nie robić tego przy nich.
  9. Lecimy do stolicy Margonem, Karha-han. Oczywiście do karczmy. Barbarer powiada, że byli tutaj cztery miesiące temu. Hm? Droga z Ithan zajęła im dwa miesiące? To musieli hulać po gościńcach! Uśmiechamy się, wspominając własne wcześniejsze przygody i odwiedzamy Werbin. Tutaj także bawili, lecz, jak dowiadujemy się z rozmowy z Dowódcą Bejkadusem, zniknęli nagle i zawędrowali na południe. Pewno ze strachu przed goblinami. Odtwarzanie ich historii dostarcza nam niemałej frajdy, każdy wspomina ich jako nieco stukniętych. Zapominamy nawet o samym smoku i idziemy do Zachodnich Rozdroży. Tutaj zagadujemy Kryspiana, czy ich widział, a ten powiada, że owszem. Jakieś trzy miesiące temu. Odwodził ich od podróży na południe, zwłaszcza zauważając ich hasła (lecz tak jak inni uznał ich za pomylonych i nie zwrócił im uwagi), bo tolloki kryją się po jaskiniach, a bazyliszki z nor wychodzą. Wtedy właśnie ucieszyli się zamiast zasmucić, co do reszty pogrążyło ich w oczach młodzieńca. Kolejnym przystankiem jest Mythar. Jeden z Ergassów mówi nam, że jakieś dwa miesiące temu mieszkańcy wykopali to towarzystwo zaraz drugiego dnia, gdy ubili rzadki okaz kumaka górskiego.
  10. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak wrócić do domu Tane na pięterko. Pytamy ich o drogę, zauważyliśmy bowiem coś podejrzanego. Podróż z Ithan do Karka-han zajęła im dwa miesiące, z K-h do Werbin miesiąc i z Werbin do Mythar również mniej więcej miesiąc. Odpowiadają, że nie pamiętają, ale nawet jakby pamiętali, to nie złapaliśmy tego rzezimieszka, więc nic a nic nam nie powiedzą. Jeżeli nazwiemy ich Komitetem Przyjaciół Sernika z Rodzynkami, wyrzucają nas na pół godziny, jeżeli powiemy tylko co ludzie o nich sądzili i za jakich ich mieli, to na kwadrans. Czemu najkrótsza trasa zajęła im tak dużo czasu, zastanawiamy się nad tym i nie możemy pojąć (wytłumaczenie w kolejnych questach dot. Ametystowego Bractwa! Ha, więc jest jakiś związek między bractwami!). Po odczekaniu stosownego czasu, rozmawiamy z nimi ponownie. Stwierdzają, że to nie ma sensu, że się rozwiązują i każdy idzie pracować, bo zmarnowali już dość czasu i pieniędzy. Gdy pytamy skąd mieli pieniądze, Łotrzyk się uśmiecha, ale nic nie mówi. Próbujemy przekonać ich, że jeżeli ubijanie stworów i ratowanie z opresji mieszkańców jest tym, co lubią, to niech to robią. Wyśmiewają nas i mówią o sobie prawdę. Że z Werbin uciekli z podkulonym ogonem, że ubili wilka dlatego, iż był sam, że chcieli pójść do Introprodara, ale przestraszyli się ropuch, które ich napadły, gdy jedną z nich rozłożyli trupem. Generalnie: załamanie zbiorowe. Wspominają smoka Asurana, od którego wszystko się zaczęło. Pojawił się w Uroczysku i wtedy też spotkała się ta czwórka, z różnych miast, różnych profesji, ale jednym celem. Zobaczenia smoka. Udało im się, chociaż Asuran był tak oblegany, że naprawdę było ciężko, ale Łotrzyk wpadł na pewien pomysł… O którym nam oczywiście nie mówią, twierdząc, że tajemnica zawodowa.
  11. Później zawiązali ten Komitet i wędrowali po świecie ponad rok. Dialog przerywa łkanie Górnika, który nie chce wracać do kopalni. Zaznali wszystkiego, od przelotnych miłości (Łotrzyk wyraźnie się zaczerwienił) po poważne niebezpieczeństwo kiedy stali się poszukiwaczami złota w Chicken Creek. Brali udział w jakimś słowiańskim święcie, którego już dobrze nie pamiętają z uwagi na słabość do alkoholi; święcie zakochanych (Łotrzyk i tym razem jakoś przygasł) i Halloween. Błąkali się po świecie i dopiero niedawno dowiedzieli się o istnieniu smoka Introprodara oraz samej osadzie Mythar. Tego samego dnia podsłuchali też… Nie wiemy co, bo Górnik przerywa Wieśniakowi1, ale domyślamy się, że chodzi o smoka i Ametystowe Bractwo! Przekonujemy ich, żeby nie podejmowali pochopnych decyzji, a my złapiemy tego łotra. Udajemy się wcześniej do Auriyi i mówimy jej wszystko, aby upewnić się, że ta wcześniejsza sprawa, o którą nas miała poprosić nie jest pilniejsza. Kompania nie myśli już o samobójczej napaści na smoczyce, ale ta nie ma nic przeciwko, a nawet nas zachęca do dalszej pomocy sernikowemu towarzystwu. Mamy przecież jakąś okazję dowiedzieć się czegoś o Ametystowym Bractwie!
  12. Jedynym punktem zaczepnym jest Nithal. To tam Piekarka Laurynka sprzedaje serniki. Rozmawiamy z nią i dowiadujemy się o I Wojnie Sernikowej między torneską a nithalską szkołą pieczenia ciast. Podobno rywale chwytają się wszystkich sposobów i faktycznie jej utarg z każdym miesiącem jest coraz mniejszy. Pytamy więc kto jest po drugiej stronie barykady. Odpowiada – z ognikami wściekłości w oczach – że Babcia Idalia, a jej wnuczek chwyta się wszystkich sposobów, żeby rozpowszechnić sernik z rodzynkami. Co za herezja! Tyle razy prosiła właściciela winnicy pod Nithal, by nie sprzedawał winogron do Torneg. Interes to interes – odpowiadał wtedy i nic sobie z tego nie robił. Aha! Mam cię, myślimy sobie i lecimy do Torneg, a mianowicie Babci Idalii.
  13. Tutaj mamy do wyboru dwie kwestie. Albo uwierzymy Babci, że jej wnuczek niemal udławił się rodzynką w serniku i zaprzestała produkcji tego typu smakołyków, albo odkrywamy spisek, że to wnuczek kazał babci kłamać, by nas zmylić. Babcia robi to na tyle nieudolnie, że wie, że my wiemy, że jest nakłaniana do kłamstwa. W pierwszym wypadku dostajemy nagrodę od Babci, w drugim ciągniemy za sobą jej wnuczka, a ten dostaje kilka razy po mordzie od kompani i dodatkową nagrodę otrzymujemy od nich.
  14. Bez względu na decyzję postanawiają nam powiedzieć skąd dowiedzieli się o smoku Auriyi. Wieczorną porą, zatrzymując się w zajeździe u Makiny, dosłyszeli coś zza drzwi. Dolatywały do nich jedynie słowa, a zwłaszcza te powiedziane głośno. Złote Szczyty, Smok Auriya, ten chmyz Torkin i inne różne epitety w jego stronę, których przytaczać nie chcą. Mieli po drodze, bo w Ithan przygotowali się do wyprawy do Mythar, do smoka Introprodara, a jak z tej wyprawy nic nie wyszło, nie poddali się i ruszyli do Tuzmer. Dziękują nam za pomoc i postanawiają wracać na północ.
  15.  
  16. PS. Czemu wędrowali dwa miesiące od Ithan do Karka-han i nic z tego nie pamiętali? Myślę, że sprawę tę wyjaśniłby kolejny quest związany z Ametystowym Bractwem i potęgą artefaktu, który wpadł w jego ręce!
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement