Deneve

ochrona zdrowia

May 16th, 2020
197
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 27.82 KB | None | 0 0
  1. Zwłoki zmarłych na COVID-19 owijamy prześcieradłem nasączonym płynem dezynfekcyjnym i przekładamy do worka
  2. 9
  3. pielęgniarki, epidemia koronawirusa, koronawirus, szpitale, pandemia koronawirusa, COVID-19,ratownicy medyczni
  4. Dziennik jest zapisem rozmów, które prowadziłem przez miesiąc z ratownikami medycznymi, lekarzami i pielęgniarkami z Lubelszczyzny i Mazowsza.
  5. 3 KWIETNIA, PIĄTEK
  6. Wyrzuty sumienia
  7. Ratownik medyczny, Lublin: – Albo taka sytuacja. Zabraliśmy pacjenta, lat 60, napadowe migotanie przedsionków, kurs do szpitala na aleję Kraśnicką. Jeszcze nas prosił po drodze w karetce: „Panowie, nie wieźcie mnie tam, wirusa złapię”. Jakiego wirusa, ja mu na to, tam wszystko wyizolowane, w szpitalu jest bezpiecznie. Na drugi dzień znów miałem dyżur, patrzę w druki, nazwisko tego pana. Transport ze szpitala na kwarantannę domową, powód: kontakt z COVID-19. Czułem się, jakbym go okłamał.
  8. Lekarz z karetki pogotowia, Lublin: – Jestem w obsadzie karetki specjalistycznej pod miastem. Jeździmy do ciężkich przypadków. Ale ostatnio spokój. Koło gospodyń wiejskich przysłało nam kawę i liścik: „Tam, gdzie ratownicy medyczni są na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu”. Restauracje przysyłają nam bezpłatne posiłki. Bardzo to miłe, ale nikt tego nie koordynuje i dziś zjedliśmy dwa obiady, był pstrąg, a potem dzwonka, też ryba. Tyję.
  9. 4 KWIETNIA, SOBOTA
  10. Fryzjerka, duża radość
  11. Ratownik: – W nocy przeprowadzaliśmy szpital z Dęblina. Podobno przyjęli plusowego pacjenta, przeszedł przez kilka oddziałów, pozakażali się. Personel na kwarantannę do Nałęczowa, pacjenci plusowi do szpitala zakaźnego w Puławach, jakieś dziesięć osób, schorowani, starsi ludzie.
  12. Znów problem z maseczkami, kończą się, a i tak od dawna dostajemy FFP2, te gorsze. W telewizji widziałem, że posłowie mają FFP3, też byśmy takie chcieli.
  13. Dyspozytor: – Znajoma fryzjerka otworzyła dla nas zakład. Obcięła chłopaków, duża radość.
  14. 5 KWIETNIA, NIEDZIELA
  15. Lęku już nie ma
  16. Ratownik: – Nasza dyrekcja zgodziła się, by więcej płacić tym, co jeżdżą na karetkach koronawirusowych.
  17. Dyspozytor: – Chłopaki już się nie boją, każdy się przyzwyczaił, każdy miał jakąś tam chrypkę ostatnio, myślimy, że już to przechorowaliśmy.
  18. Lekarz: – Dziś pracowałem na SOR-ze w miasteczku pod Lublinem. Przez cały dzień trzech pacjentów, normalnie byłoby ze 30.
  19. 6 KWIETNIA, PONIEDZIAŁEK
  20. Mniej badamy
  21. Ratownik: – Za własną kasę kupiliśmy maski, takie do użytku górniczego, dobrze się w nich jeździ, mają większe przeszklenie.
  22. Dyspozytor: – Coraz mniej wymazów. Nie sądzę, by to był problem laboratoriów. To sanepid zleca mniej. Wiadomo, mniej badamy, będzie mniej chorych.
  23. Lekarz z poradni pod Lublinem: – Pracuję w miasteczku, kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Codziennie przychodzę do pracy, pacjentów fizycznie mało, boją się, realizuję telewizyty. Teraz wszyscy dzwonią po zwolnienia. Pytam, od kiedy boli gardło, czy jest temperatura, duszności, kaszel, i daję dwa tygodnie zwolnienia, czasem zawiadamiam sanepid. Ale jest bardzo dużo osób, które nawet nie udają, że są chore. Pracodawca woli płacić mniej, mówi: weź zwolnienie. Jak ktoś do mnie wprost, że szef mu kazał, to odmawiam. Po pierwsze, ktoś musi pracować, a po drugie, jak ZUS zbankrutuje, to też fajnie nie będzie.
  24. Lekarz z karetki: – Pacjentka z rakiem pęcherza, zabieraliśmy ją z domu, była badana w Centrum Onkologii w Lublinie przez lekarkę, u której stwierdzono potem zakażenie. Pani pokazała ratownikom negatywny wynik testu, nie była zakażona, karetka zabrała ją do szpitala, tam drugi test, pozytywny. Na szczęście zespół karetki był w kombinezonach. Wszyscy boimy się tego gówna. Mam małe dziecko. Zwolnienia? Ja to bym wszystkim dawał jak leci. Trzeba sobie pomagać. ZUS zawiesił kontrole, sytuacja jest nadzwyczajna, a pracodawcy próbują przerzucać koszty na pracownika, mówią: idź na urlop bezpłatny. Jaki to urlop?!
  25. 7 KWIETNIA, WTOREK
  26. Będziemy coraz zdrowsi
  27. Dyspozytor: – Czyli jednak. Będziemy coraz zdrowsi, ale w statystykach! Dziś dostaliśmy wytyczne z województwa, ograniczają liczbę karetek koronawirusowych, były trzy w dzień i trzy w nocy, w nocy będzie jedna, i to do transportu pacjentów, a nie wymazów. Władze przygotowują się do wyborów.
  28. Szarpiemy się ze szpitalami. Zespół jedzie, okazuje się, że pacjent jest na oddziale zakaźnym i ma trafić na badanie tomograficzne do drugiego budynku, kilkadziesiąt metrów po wewnętrznym placu. Zespół w kombinezonach, w pełnym zabezpieczeniu, wiezie pacjenta, potem czeka, bo przecież trzeba go odwieźć z powrotem. Pogoda ładna, sami mogliby go na jakichś noszach przewieźć, ale nie, karetka musi być.
  29. Albo inny przykład. Ze szpitala dzwonią w nocy, mają próbki do przewiezienia. Dokąd? 20 metrów! I jeszcze są gotowi czekać trzy godziny na karetkę.
  30. Lekarz z poradni: – Ludzie dzwonią po zwolnienia. „Czy można by znaleźć mi jakąś chorobę na dwa tygodnie, panie doktorze?”. Jak odmawiam, to wielkie zdziwienie: „Przecież mówią, że trzeba siedzieć w domu”. I słyszę: „Trzeba mieć trochę serca, wam, lekarzom, to tylko na pieniądzach zależy”. Lub: „I tak panu nie zabiorą upoważnienia do wystawiania zwolnień, lekarzy jest przecież tak mało”. I jeszcze: „Dla pana to tylko pieczątka, dla mnie całe życie”. Bo na zwolnienia chcą też pójść tacy, co pracują w miejscach, gdzie jest dużo ludzi, i po prostu się boją: pracownicy marketów budowlanych, chłodni, piekarni. Albo ci, co wiedzą, że pod koniec miesiąca zostaną zwolnieni.
  31. 8 KWIETNIA, ŚRODA
  32. Doktor zadzwoni później
  33. Ratownik: – Idzie w kierunku tego, żebyśmy wyzdrowieli na 10 maja, na wybory. Mniej wymazów ale za to w nocy wozimy pacjentów zakażonych. Dużo ich.
  34. Dyspozytor: – Wariactwo, dwa nocne piony dyżurowe na karetki koronawirusowe zlikwidowane. Więc już był problem w nocy, jak pacjentów przewieźć z tego zakażonego szpitala z Dęblina. Nie było kim.
  35. Lekarz z poradni: – Rozmowy telefoniczne są bardziej wykańczające niż normalne spotkania. Trwają dłużej. Pytam pacjenta, czy zmierzył temperaturę, on wyjaśnia, że nie, więc każę mu to zrobić i zadzwonić za 10 minut. Najbardziej irytują mnie ci, co umawiają się na telewizytę, a potem nie odbierają albo odrzucają połączenie. Wybieram kilka razy numer, czekam, muzyka w słuchawce... Albo odbiera pani i mówi: „No tak, tak, wzywałam lekarza dla taty, ale ja jestem na zakupach, a jakby pan doktor tak zadzwonił po 16?”.
  36. 9 KWIETNIA, CZWARTEK
  37. Leczenie telepatyczne
  38. Dyspozytor: – Mało wymazów. Od kolegów z innych województw słyszę, że u nich też taka sytuacja.
  39. Lekarz z karetki: – Leczenie przez telefon to jakaś porażka. Pacjent, 70 lat, ból w klatce, małe miasteczko. Lekarz zbadał przez telefon, przepisał leki i stara śpiewka: „Jak nie będzie lepiej, proszę dzwonić na pogotowie”. Leki oczywiście nie pomogły. Tyle że przychodnia jest po drugiej stronie ulicy, są tam zamknięci, ani zastrzyku, ani EKG, i nikt nie pofatyguje się zbadać pacjenta w domu. Pacjent męczył się dwa dni, aż zadzwonił po karetkę. Dostał leki na żołądek, bo ma historię choroby. Ale teraz okazało się, że to choroba wieńcowa, ostre niedokrwienie, mogło się skończyć zawałem, trafił do szpitala. Nie można leczyć ludzi telepatycznie!
  40. Lekarz z poradni: – Przyjąłem z 10 pacjentów, wydzwoniłem ze 20. Zawsze jak jest coś grubszego, coś mnie niepokoi, każę przyjść, pokazać się albo od razu dzwonić na 112. Ale też nie mogę kazać każdemu przychodzić do nas, bo w końcu ściągnę COVID-a. Stoję murem za wszystkimi zakazami, mają sens, poza dotyczącym lasu. Znajomi się ze mnie śmieją, że teraz będę mógł sobie wpisać do CV, że pracowałem w call center.
  41. 10 KWIETNIA, PIĄTEK
  42. Ciąża przez telefon
  43. Dyspozytor: – Na głowie to wszystko stoi. Ktoś kończy kwarantannę, jedzie do niego karetka 30 kilometrów, zabiera go, zawozi do szpitala i z powrotem odwozi. Dziś cztery takie kursy mieliśmy. Dlaczego pan doktor sam nie mógłby pojechać do pacjentów?
  44. Lekarz z poradni: – Prywatne przychodnie specjalistyczne nie pracują. Robię za dermatologa, diabetologa i ginekologa. Telefonicznie. Dziś zajmowałem się prowadzeniem ciąży. Robi się to tak: telefon do pacjentki, telefon do kolegi ginekologa, potem znów pacjentka, kolega i tak dalej. Chorych zdecydowanie mniej, ludzie szykują się do świąt, większość chce leki.
  45. 11 KWIETNIA, SOBOTA
  46. Zmarła jedna osoba
  47. Psychiatra z prywatnego ośrodka pod Warszawą: – Potworne zmęczenie. Cały czas czuwam, nawet jak śpię. Sen nie daje już odpoczynku. Jesteśmy placówką opiekuńczo-leczniczą, takim domem spokojnej starości. To właściwie był pomysł mojego męża, przez lata pracował w korporacji farmaceutycznej, ma chore serce, uznaliśmy, że praca w takim miejscu będzie dla niego lepsza. Zainwestowaliśmy, działamy od kilku lat. Mąż jest dyrektorem, ja zastępcą ds. medycznych, przez wiele lat pracowałam w szpitalu psychiatrycznym, byłam ordynatorem. Mamy 80 pacjentów, z czego połowa to niekomercyjni, refundowani przez NFZ. Na dobrą opinię pracowaliśmy lata.
  48. To był koniec marca. Jedna z pacjentek trafiła do szpitala, z mediów dowiedzieliśmy się: na oddziale, na którym była, jest sporo zakażeń. Zadzwoniliśmy do sanepidu po wytyczne, nie dostaliśmy ich. Sami zaczęliśmy izolować w prowizoryczny sposób tę pacjentkę i jeszcze drugą, która z nią mieszkała. A potem jedna z pań pielęgniarek, która pracuje u nas i jeszcze w jednym miejscu, dowiedziała się, że jest zakażona. Sami zrobiliśmy testy, wyszło nam trochę plusów, zawiadomiliśmy sanepid. Nocowałam w ośrodku, 2 kwietnia o 7.30 telefon. Dzwonił sanepid, poinformowano mnie, że pod bramą stoi policja i od tego momentu jesteśmy na kwarantannie, nikt nie może wejść, nikt nie może wyjść. Poczułam lęk. Normalnie mamy siedmiu lekarzy różnych specjalności. Gdyby kwarantanna została nałożona kilka godzin później, w środku byłby już internista, akurat tego dnia miał przyjść. Ale nie zdążył. Jestem jedynym lekarzem w ośrodku na kilkudziesięciu schorowanych pacjentów. Zakażonych jest już 21 osób. I jeszcze sześć z personelu. Pomagają mi trzy pielęgniarki, trzy opiekunki, pani sprzątająca i konserwator. Izolujemy zakażonych, prosiliśmy służby wojewody, by ewakuowali ich do szpitala. Zdrowi mieliby większe szanse. Ale sanepid odpisał, że możemy ewakuować się sami, własnym transportem. To niewykonalne. Poczuliśmy się porzuceni.
  49. Karetka przyjeżdża, jak jest już naprawdę źle.
  50. Po wielu monitach dotarła do nas wczoraj w końcu pielęgniarka skierowana tu przez wojewodę, to wielka pomoc dla nas i o wiele za mało. Moi bracia kupili nam kombinezony ochronne, przywieźli pod bramę. Troje naszych mieszkańców zostało odwiezionych do szpitala zakaźnego, dziś zmarła jedna osoba.
  51. 12 KWIETNIA, WIELKANOC
  52. Rodzina pod bramą
  53. Lekarz z karetki: – Jestem na SOR-ze pod Lublinem. Żadnego wyjazdu. Restauracja przysłała nam posiłek, pierś z indyka z żurawiną z młodymi ziemniakami i surówką z białej kapusty, pycha. Ostatnio przytyłem dwa kilo.
  54. Psychiatra spod Warszawy: – Przyjechał wnuk naszego pacjenta, przywiózł kilka paczek rękawiczek i kilka przyłbic. Jego dziadek zmarł jakiś czas temu, zanim jeszcze zaczęła się epidemia. Wnuk powiedział, że pamięta, co robiliśmy dla dziadka, i jeszcze, że nie może być na jego grobie i zapalić znicza, więc przyjechał do nas. Jest bardzo dużo takich zwykłych, dobrych ludzi. Pomagają nam, przynoszą sprzęt ochronny, trzymają jakoś przy życiu. Pod bramą rodziny pacjentów, podają ciasto, pasztet, stroik.
  55. Mam troje dzieci, wnuka. Bardzo za nimi tęsknię, i za mężem.
  56. 13 KWIETNIA, PONIEDZIAŁEK
  57. Do zobaczenia, tato
  58. Dyspozytor: – Przez dwa dni świąteczne nie pobieraliśmy nowych próbek w ogóle.
  59. Psychiatra spod Warszawy: – Na chwilę połączyłam się z rodziną, czat wideo. Ale nie dało rady udawać. Wielu pacjentów gorączkuje. Święta są w tle, bardzo daleko. Mój tata jest w bardzo ciężkim stanie. Przeszedł operację raka żołądka. 20 marca odwiozłam go do Szpitala Praskiego. „Do zobaczenia”, nasze ostatnie słowa. Potem wprowadzili zakaz odwiedzin. Bardzo za nim tęsknię. Ale gdybym mogła, i tak bym stąd nie odeszła, nie zostawiłabym swoich pacjentów. Nie chcę być bohaterem, jestem normalnym człowiekiem, który robi to, co do niego należy.
  60. 14 KWIETNIA, WTOREK
  61. Zakażamy pacjentów
  62. Ratownik: – W ostatnim czasie z obsad karetek w Lublinie spadło pięciu lekarzy. Zrezygnowali. Wczoraj przez całą dobę nie było karetki specjalistycznej w mieście. To już nie jest misja, interesują ich tylko pieniądze i by jak najmniej się narażać.
  63. Pielęgniarka, Radom: – Tak, to ten szpital, o którym właśnie mówią wszystkie media, 200 zakażonych, 12 osób zmarło. Mazowiecki Szpital Specjalistyczny w Radomiu. U nas koronawirusa miało nie być. Zorganizowano przecież dedykowany szpital zakaźny w mieście. Tam mieli trafiać chorzy. Kiedy u nas pojawiły się zakażenia, część pielęgniarek trafiła na kwarantanny, część na zwolnienia. Wtedy naczelna pielęgniarka kazała dziewczynom z „czystych” oddziałów iść na „brudne”. Na oddziałach pacjenci „zakażeni” byli wymieszani z „niezakażonymi”. Brakowało podstawowych środków bezpieczeństwa. Stoję przy pacjencie i widzę, że drugi zaczyna wymiotować, muszę mu pomóc. Podchodzę więc, w tym samym kombinezonie, choć powinnam go dezynfekować za każdym razem. Zakażamy naszych pacjentów, siebie nawzajem, boimy się.
  64. Lekarz z karetki: – Bardzo spokojny dzień, oby tak dalej.
  65. 15 KWIETNIA, ŚRODA
  66. Żołnierz w jednej maseczce
  67. Ratownik: – Jest nowe miejsce z plusem, jednostka wojskowa. To z powodu żołnierza, który woził autokarem zakażonych policjantów na kwarantannę do izolatorium w śródmieściu Lublina.
  68. Miał kombinezon, ale tylko jedną maseczkę, przyuważyliśmy, że ciągle ją odkaża jakimś środkiem, wtedy była już bezużyteczna, daliśmy mu nową, no i gogle, bo miał takie plastikowe okularki.
  69. Wrócił do jednostki i zakaził innych. Sam teraz jest w izolatorium.
  70. Psychiatra spod Warszawy: – Nasi pacjenci wiedzą, co się dzieje, oglądają telewizję. Mają świadomość, że jesteśmy pozostawieni sami sobie. Któraś z pań dowiedziała się z telewizji, że w jednym z ośrodków personel zostawił pacjentów, po prostu wyjechali. Pytała, czy my też ich zostawimy, rozpłakała się. Między pracownikami czuć wielką solidarność, jesteśmy w tym razem.
  71. 16 KWIETNIA, CZWARTEK
  72. Wymazać zwłoki
  73. Lekarz z karetki: – Mieliśmy wieźć pacjentkę do szpitala zakaźnego w Puławach. Trafiła na izbę przyjęć pod Lublinem, tam zasłabła. Starsza kobieta, wiele innych chorób. Nim się przebraliśmy, nagłe zatrzymanie krążenia, umarła. Wybawiła nas wszystkich i siebie z kłopotu. Gdyby się zatrzymała w karetce, nic byśmy nie zrobili. W tych strojach nie da się reanimować. Nogi nie mogłem podnieść, żeby na siedzenie wejść. Oddychasz w tym tak szybko, jakbyś za chwilę sam miał być reanimowany.
  74. Ratownik: – Chcieli nas wysłać, żebyśmy wymazywali zwłoki. Człowiek był w kwarantannie, pojechał na dializę, wrócił do domu, dostał gorączki, umarł. Powstał problem proceduralny, kto ma go wymazać. Przepisy nie są jasne. Kierownik nie zgodził się, żebyśmy jechali do zwłok. Więc czy zmarł na COVID-a, czy z innych powodów, nie dowiemy się.
  75. Pielęgniarka, Radom: – Nadal to do mnie wraca. Po czymś takim nie da się zasnąć. To zdarzyło się już jakiś czas temu, wysłali mnie na neurologię, tam było najwięcej zakażonych pacjentów. Personel z tego oddziału poszedł na kwarantannę. W środku uderzyła mnie fala smrodu, kał, mocz, na podłodze, w łóżkach. Jakichś 20 pacjentów po udarach, po wylewach, zaintubowani, prawie nie mówiący. Wiele godzin bez opieki, nie napojeni, nie nakarmieni. Prawie wszyscy zakażeni, zresztą i tak nie miało to znaczenia, leżeli przecież razem. Starałam się nie myśleć, zrobić swoje, pomóc, zrobić toaletę i wyjść. W głowie cały czas jedna myśl: żeby tylko kombinezon nigdzie się nie przerwał.
  76. Dziś dowiedzieliśmy się, że zmarł kolega, rehabilitant. Miał tylko 46 lat. Zaraził się w pracy, w naszym szpitalu. Znałam go z widzenia, jestem wstrząśnięta. Pierwsza myśl: kto będzie następny? Ilu z nas musi jeszcze umrzeć, by w końcu ktoś zaczął myśleć o nas, o personelu? O naszym bezpieczeństwie?
  77. Psychiatra spod Warszawy: – Wczoraj późnym wieczorem umarł mój tata. Nie mogłam przy nim być.
  78. 17 KWIETNIA, PIĄTEK
  79. Toaleta pośmiertna
  80. Dyspozytor: – Wszystko ma swoje granice. Napisaliśmy pismo do wojewody, by jednak przywrócił tę karetkę do wymazów, co nam ją zabrali, od jutra już będzie. Dziś wieczorem czekaliśmy na wielki transport od marszałka.
  81. Mówiło się o tirze. Najechało się towarzystwa, urzędnicy i oczywiście telewizja publiczna. Przyjechał mikrobus, 40 kartonów maseczek na całe województwo, śmiech na sali.
  82. Pielęgniarka, Radom: – Do naszych obowiązków należy toaleta pośmiertna. Zwłoki osób zmarłych na COVID-19 owijamy dodatkowo prześcieradłem nasączonym płynem dezynfekcyjnym i przekładamy do worka. Jesteśmy bardzo zmęczone, jest nas o wiele za mało. W idealnym świecie miałybyśmy dostęp do psychologów, dopłaty do wczasów, bony na siłownie. A tak co najwyżej możemy sobie pogadać między sobą albo napić się w domu.
  83. 18 KWIETNIA, SOBOTA
  84. Rozdwojenie jaźni
  85. Ratownik: – Robimy trochę więcej wymazów. Mam rozdwojenie jaźni, w wiadomościach mówią, że jest tak dobrze, a nam roboty przybywa.
  86. Psychiatra z ośrodka pod Warszawą: – Otwieram oczy o szóstej, ale nie jestem w stanie wstać od razu, czekam, aż w mojej głowie przetoczy się wojna. Muszę pokonać samą siebie. Jako psychiatra mogę się zdiagnozować – mam zaburzenia adaptacyjno-lękowe. Najchętniej odcięłabym się od świata, ale nie mogę sobie pozwolić na żałobę. Nie mogę jej przeżyć, jak chcę, jestem pozbawiona tego luksusu. Kolejni pacjenci gorączkują, kolejni chorują, kolejni jadą do szpitala. Wciąż jestem tu jedynym lekarzem.
  87. 19 KWIETNIA, NIEDZIELA
  88. Ziółka
  89. Lekarz z karetki: – Pacjentka, 74 lata, bez ciśnienia, dusiła się od tygodnia: niewydolność krążeniowo-oddechowa. Bała się zadzwonić po pomoc, w nocy zaparzyła sobie ziółek.
  90. 20 KWIETNIA, PONIEDZIAŁEK
  91. Pielęgniarka odwraca głowę
  92. Dyspozytor: – W nocy przestały pracować laboratoria, polecenie odgórne, nie badają wymazów.
  93. Pielęgniarka, Radom: – Nie ma pacjentów plusowych, zostali przeniesieni do szpitala zakaźnego. Trochę się uspokoiło. Do koleżanki zadzwoniła znajoma, od tygodni nie ma kontaktu z mamą, bardzo prosiła o pomoc. Mama, słabo już kontaktująca, pewnie była przekonana, że córka oddała ją do jakiegoś przytułku, na śmierć. Miała telefon, ale nie była w stanie go użyć. Koleżanka poszła do niej, wyciągnęła swój telefon, wybrała numer córki i przyłożyła pani do ucha, pacjentka miała łzy w oczach.
  94. Lekarz z karetki: – U mnie nic szczególnego, praca u podstaw, padaczka alkoholowa.
  95. 21 KWIETNIA, WTOREK
  96. Telefony na policję
  97. Dyspozytor: – Pierwsze objawy normalności, biurokracja się budzi. Zaczynają się pytania, liczenie, sprawdzanie, co kupiliśmy i za ile.
  98. Psychiatra spod Warszawy: – Anonimowe telefony na policję. Że podobno sama opuściłam kwarantannę albo że ktoś inny z personelu. Dzwonią okoliczni mieszkańcy, boją się choroby. Teraz zaraza to pracownicy służby zdrowia.
  99. 22 KWIETNIA, ŚRODA
  100. Nastolatka w ciąży
  101. Ratownik: – Pod Radzyniem stłuczka. Chłopaki wieźli dodatniego pacjenta. Ponad godzinę czekali na policję, był spór między komisariatami, czyj rejon. Myślę, że policjanci po prostu się bali. W końcu przyjechali, bez rękawiczek, mieli tylko takie maseczki chirurgiczne, co przed niczym nie chronią. Z nimi jest wiecznie ten sam problem, nikt o nich nie myśli.
  102. Lekarz z karetki: – Bardzo stresowo. Wieźliśmy 15-latkę do porodu, odeszły jej wody, miesiąc przed terminem. Rodzice dziewczyny na kwarantannie, bo ojciec niedawno wrócił z zagranicy. Normalnie wzięlibyśmy matkę do karetki. Ale pojechała sama. Jechaliśmy spod Lublina, próbowali nas skierować do Puław, powiedziałem, że nie pojadę, bo to 70 kilometrów, a dziecko w każdej chwili może się urodzić. W takiej sytuacji jedzie się do najbliższego szpitala, koniec, kropka. Skierowali nas w końcu na izbę przyjęć na położnictwo, na Jaczewskiego w Lublinie. Dojeżdżamy, lekarz mówi mi, że nie ma miejsc, nawet pacjentki nie zbadał. To ja wchodzę w dyskusję, przychodzi pani doktor i chce, bym zabrał tę dziewczynę do innego szpitala. Ja na to, że nigdzie nie pojadę, skoro wody odeszły. Sytuacja jest alarmowa, muszą ją przyjąć. Sprawa otarła się o koordynatora wojewódzkiego, w końcu pacjentka tam została, a ja odjechałem bez potwierdzenia przyjęcia. A potem dowiedziałem się, że przetransportowali ją do innego szpitala w Lublinie. Tak się nie robi, to błąd w sztuce. Gdy odejdą wody, nie wolno przewozić pacjentki ze szpitala do szpitala jak worek kartofli, bo pępowina może wypaść i dziecko może się udusić. W normalnym kraju tą dziewczyną od razu zająłby się psycholog, trzymał za rękę i tłumaczył, co się będzie działo. Ale u nas system jest brutalny. Walczyłem o nią jak lew, jestem stary wyga, wiem, kiedy odpuścić, a kiedy nie wolno. Ale i tak w końcu pozbyli się jej, wywalili, rozumiesz?! Ta dziewczyna była w tym wszystkim sama. I jeszcze lekarz z tej izby przyjęć wkurwił mnie maksymalnie, bo powiedziałem: „Zostawiam pacjentkę i nie potrzebuję waszej pieczątki”, a ten do mnie: „Nazwisko”.
  103. Co to jest, kurwa, przesłuchanie?! Siódmy komisariat?! Kamerę sobie kupię i będę rejestrował takie sytuacje.
  104. Pielęgniarka, Radom: – Pojawiła się marchewka, szukają pielęgniarek do szpitala zakaźnego, dodatek 2 tysiące brutto. Nie wiem, czy ktoś się zdecyduje, ja na pewno nie, nisko się wycenia nasze życie.
  105. 23 KWIETNIA, CZWARTEK
  106. Rozmowy o jakości życia
  107. Pielęgniarka, Radom: – Mama znajomej leży u nas na oddziale płucnym, lekarz zapowiedział, że wkrótce zostanie wypisana do domu. Pani ma ponad 80 lat, założoną rurkę tracheostomijną do oddychania, będzie miała koncentrator tlenowy, jest osobą leżącą, transport medyczny zawiezie ją do domu i rób sobie człowieku, co chcesz. Trzeba szybko załatwić łóżko z materacem przeciwodleżynowym, ssak do wydzieliny, mieszanki żywieniowe, pielęgniarkę, pomoc, kogokolwiek. Gdyby nie korona, matka zostałaby w szpitalu, mogłaby liczyć na rehabilitację, poczekałaby, aż córka znajdzie jej jakiś zakład opieki, ale teraz to beznadziejne. Wszystkie się pozamykały, a już na pewno nikt nie przyjmie pacjentki z takiego szpitala jak nasz. Szpitale wypisują starszych, schorowanych ludzi, robią miejsce dla potencjalnych chorych na COVID, poza tym taki pacjent generuje koszty, no i brakuje personelu. Więc ratujemy takich ludzi, a potem rodzino, radź sobie sama.
  108. W polskim społeczeństwie jest parcie na życie i zupełnie nie rozmawia się o jego jakości. Obrońców życia zapraszam na oddziały szpitalne, niech zobaczą, jak wygląda eutanazja po polsku, jak zdycha się przez rok, robiąc pod siebie.
  109. 24 KWIETNIA, PIĄTEK
  110. Maseczki szare od brudu
  111. Dyspozytor: – Coraz mniej wymazów, dziś już tylko 20. Nie ma się co denerwować rzeczami, na które nie mamy wpływu.
  112. Lekarz z karetki: – Na SOR pod Lublinem oblężenie. Dziadki i babcie wracają, ludzie przestali się bać, w wiadomościach mówią przecież, że wygrywamy walkę. Pacjenci zabezpieczeni, niektórzy oprócz maseczek przychodzą też w przyłbicach. Po pracy robiłem zakupy w Lidlu, widziałem ludzi w szarych od brudu maseczkach jednorazowych.
  113. Pielęgniarka, Radom: – Zamknęli porodówkę, jeden z lekarzy zakażony. Na portalach społecznościowych piszą wystraszone pacjentki.
  114. 25 KWIETNIA, SOBOTA
  115. Rodzaj eugeniki
  116. Psychiatra z ośrodka pod Warszawą: – Bez zmian, dalej jestem sama, policja pod bramą. Nie mamy respiratora. Staram się dzwonić po karetkę tylko, gdy muszę. I często, gdy już przyjeżdża, słyszę od ratowników czy lekarzy negatywne komentarze. Że po co? Dlaczego? Że nie chce nam się pacjentami zajmować. To powiedział mi lekarz, który nawet nie osłuchał pacjenta, nie miał słuchawek, zresztą i tak w kombinezonie ochronnym ich by nie użył.
  117. To nie przez epidemię, to się dzieje w Polsce cały czas. Ktoś jest słabszy, gorszy, chory psychicznie, nie może się bronić, nie ma zaplecza, rodziny, to można go potraktować źle. Nie jest to działanie systemowe, zawodzi człowiek jako taki. To moje doświadczenie jako lekarza psychiatry po latach pracy, identyczne mają pracownicy domów pomocy społecznej czy szpitali, z którymi rozmawiam. Jest grupa pacjentów traktowana jak zło konieczne, jak niepotrzebni ludzie. To rodzaj eugeniki.
  118. 27 KWIETNIA, PONIEDZIAŁEK
  119. Kurier na zakręcie
  120. Ratownik: – Dużo wymazów, wszyscy pracownicy jednego z hospicjum w Lublinie.
  121. Lekarz z karetki: – Wypadek pod Łęczną. Młody człowiek, 20 lat, uraz wielonarządowy, jechał busem, za szybko. Pracownik firmy kurierskiej, mają w czasie epidemii sporo pracy.
  122. 28 KWIETNIA, WTOREK
  123. Lekarz nie dotrze
  124. Psychiatra spod Warszawy: – Do tej pory przyjechały do nas cztery pielęgniarki delegowane przez urząd wojewódzki, ulga. Dwie już mogłyby wyjechać, uznały, że zostaną, niebywale szlachetna postawa. Liczyłam na przyjazd lekarzy, nasi nie mogą, są w innych miejscach pracy. Wojewoda delegował trzy czy cztery osoby. Jedna z nich to młoda dziewczyna, rozmawiałam z nią długo przez telefon. Odniosłam wrażenie, że jest pełna ideałów, że do nas dołączy, po czym zadzwoniła, że jednak nie i że jest na zwolnieniu. Chyba jestem w stanie ją zrozumieć. Z pozostałymi już nie rozmawiałam. Dostawałam suche maile od urzędników: „Lekarz nie dotrze”.
  125. Zostało 66 pacjentów, umarło czterech, czekamy.
  126. 29 KWIETNIA, ŚRODA
  127. W telewizji pokazali
  128. Pielęgniarka, Radom: – Ruszamy z otwieraniem oddziałów, które do tej pory były zamknięte. I mamy oszczędzać sprzęt ochronny, fartuchy fizelinowe, maseczki, bo mogą być gorsze czasy.
  129. Ratownik: – Wojska obrony terytorialnej włączyły się do wymazów, robią domy pomocy społecznej, mają dwa białe cywilne busy oklejone nalepkami „OT”, żeby to poważniej wyglądało. Przyjechali do sanepidu bez żadnych zabezpieczeń, nic, nawet rękawiczek. Mieli zrobić 53 wymazy, zrobili połowę, nie rozumiem, dlaczego nasi ludzie nie mogli się tym zająć. Dziś był u nas program na żywo, telewizja publiczna pokazywała, jak świetnie sobie radzimy.
  130. W hospicjum jest kilka plusów – i personel, i pacjenci leżący.
  131. 30 KWIETNIA, CZWARTEK
  132. Pacjent spadł
  133. Pielęgniarka, Radom: – Terytorialsi dezynfekowali nam szpital w kombinezonach przeciwchemicznych, poważnie to wyglądało. Tylko dlaczego między 12 a 14, w środku dnia, a nie w nocy? Jak dezynfekowali, był zakaz korzystania z wind, nie można było nikogo transportować z oddziału na blok operacyjny i jeden z pacjentów spadł z planu operacyjnego.
  134. 1 MAJA, PIĄTEK
  135. Plamy opadowe
  136. Lekarz z karetki: – Świdnik, 62 lata, człowiek był na dobrowolnej kwarantannie, samotny, gorączka, kaszel, pielęgniarka nie mogła się do niego dodzwonić, przyjechała policja, zespół ratowników, weszli do mieszkania, był martwy, na ciele plamy opadowe.
  137. Dyspozytor: – Próbek nie pobraliśmy, zmarłych nie wymazujemy, pan umarł w domu. Pochowa się i po sprawie.
  138. Niektóre szczegóły ułatwiające identyfikację rozmówców oraz pacjentów zostały zmienione
Add Comment
Please, Sign In to add comment