Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Feb 23rd, 2019
115
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 6.25 KB | None | 0 0
  1. Przemierzała powoli londyńskie uliczki. Mimo jej ciepłych ubrań, chłód tamtejszej nocy oraz charakterystyczny dla Londynu deszcz dawał jej się we znaki. Rozgoryczona po raz kolejny mogła jedynie przeklinać samą siebie, że nie wzięła parasolki.
  2.  
  3. Cel jej podróży dawał jej jednak nadzieje, że już za chwile będzie mogła spokojnie usiąść w przytulnym, a co najważniejsze ciepłym pomieszczeniu. Chociaż w przypadku tego miejsca oraz ludzi, którzy tam mieszkają, nigdy nie mogła być pewna jak zostanie potraktowany albo czy w ogóle zostanie wpuszczona.
  4.  
  5. Opatulona była w elegancki beżowy płaszcz, sięgający jej za kolana, które z kolei okryte były czarnymi kozakami. Na jej dłoniach znajdowały się rękawiczki, co prawdopodobnie były jedynym powodem, dlaczego wciąż mogła nimi poruszać.
  6.  
  7. Odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła tabliczkę, pokazującą, że znajduje się właśnie na ulicy Baker Street. Jej praca zapewniała jej teoretycznie bezpieczeństwo, ale wciąż nie mogła pozbyć się dziwnego uczucia, że ktoś ją obserwuje. Może właśnie dlatego chwile później energicznie pukała w masywne drzwi z tabliczką 221B.
  8.  
  9. Drzwi otworzyła jej starsza kobieta o bardzo miłym wyglądzie i przyjacielskim uśmiechu jej czerwonych warg. Miała krótkie, ale starannie ułożone siwe włosy i rozpromienione niebieskie oczy o młodzieńczym blasku.
  10.  
  11. — Oh, witaj kochana! — odezwała się, wpuszczając ją do środka. — Proszę, wejdź do środka, napewno zmarzłaś. W czym mogę ci pomóc?
  12.  
  13. Blondynka uśmiechnęła się do niej uprzejmie. Jej przełożony opowiadał jej o tej kobiecie, ale jego informacje były raczej skąpe i bardziej dotyczyły jej szalonej przeszłości, niż tego co mogła zastać teraz. Nie spodziewała się kogoś tak miłego i kochanego, ale starała się tego jeszcze nie pokazywać, bo pozory mogą zwodzić.
  14.  
  15. — Dziękuje — odpowiedziała, przekraczając próg. Wnętrze pomimo swojego staromodnego stylu, wydawało się bardzo przytulne. — Ja w sprawie mieszkania. Dzwoniłam pare dni temu.
  16.  
  17. Uśmiech pani Hudson lekko opadł, ale wciąż pozostawał na jej twarzy. Gestem ręki pokazała, aby za nią podążać, a następnie ruszyła w stronę schodów.
  18.  
  19. — Tak, tak, pamiętam. Pani Riddle, zgadza się?
  20.  
  21. — Tak, ale wystarczy Annabel.
  22.  
  23. Weszły na pierwsze piętro budynku i zatrzymały się przed kolejnymi drzwiami. Pani Hudson odwróciła się w stronę dziewczyny i położyła swoją ciepłą dłoń na jej i objęła jej smukłe palce.
  24.  
  25. — Zanim tam wejdziesz i poznasz Sherlocka to postaraj się nie oceniać go zbyt pochopnie. On może i jest arogancki, ale jest tez naprawdę bardzo dobrym człowiekiem, jak się go pozna bliżej.
  26.  
  27. Odgarnęła wolną dłonią swój jasny kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się pokrzepiająco w stronę kobiety. To było bardzo miłe, że ją uprzedziła na temat Sherlocka Holmes'a, mimo iż ona wiedziała większość z tych rzeczy wcześniej.
  28.  
  29. — Będę miała to na uwadze.
  30.  
  31. Staruszka odwzajemniła jej uśmiech i otworzyła drzwi do mieszkania. Na ścianach znajdowały się ślady po strzałach, a na tapecie widniał namalowany uśmiech neonową żółtą farbą. Na podłodze, biurku i stoliku porozrzucane były książki, akta i przeróżne zdjęcia. Momentalnie odwróciła wzrok, gdy zauważyła na jednym z nich martwe ciało.
  32.  
  33. Na środku stały dwa fotele ustawione naprzeciwko siebie i małej kuchni, w której również był bałagan. Przeróżne fiołki, rozsypane proszki i duży, biały mikroskop na środku.
  34.  
  35. — Spóźniłaś się.
  36.  
  37. Powstrzymała odruch zaskoczenia, kiedy zza ciemnej firanki wyskoczył wysoki, szczupły mężczyzna, trzymający na swoim ramieniu piękne skrzypce, które delikatnie odłożył na stolik.
  38.  
  39. Spojrzała na tarcze czarnego zegarka na swoim prawym nadgarstku. Wskazywał godzinę 20:17. Uniosła swoją ciemną brew wyżej i spojrzała na swojego przyszłego współlokatora.
  40.  
  41. — Niecałe dwie minuty.
  42.  
  43. — Dwie minuty to dużo zwłaszcza, gdy w grę wchodzi życie drugiego człowieka. Pani powinna o tym wiedzieć najlepiej, prawda pani doktor? Chociaż nie, już pani nią nie jest. Może to był właśnie powód.
  44.  
  45. Jego twarzy pozostała bez wyrazu, kiedy swoim wzrokiem błądził po jej twarzy i analizował każdy jej ruch. Przewróciła oczami.
  46.  
  47. — Na szczęście w grę nie wchodziło niczyje życie, panie Holmes — odparła cierpko. — Mówiono mi o pana wnikliwym talencie, ale jestem ciekawa skąd ten wniosek? Jak pan się domyślił, że byłam lekarzem?
  48.  
  49. Uśmiechnął się gorzko, jakby dokładnie na to pytanie czekał. Jego zakręcona, czarna czupryna zadrżała, gdy zaczął tłumaczyć swój tok myślenia.
  50.  
  51. — Drogie, zadbane ubrania. Musiałaś pracować w zawodzie, który dawał ci dobre zarobki, ale juz w nim nie pracujesz, bo jako lekarz nie miałabyś czasu prasować tych wszystkich ubrań. Jest czwartek wieczór, prawdopodobnie normalnie kończyłabyś właśnie dyżur, ale twoj makijaż jest nienaganny i świeży. Skąd wiem, że lekarz? Odpowiedź jest bardzo prosta. Gdy tu weszłaś podniosłaś rękę na tyle wysoko, abym mógł zobaczyć twoje palce. Palec wskazujący i środkowy mają prawie niezauważalne, gojące się blizny. Często trzymałaś w nich ostry przedmiot, skalpel, działałaś pod dużą presją, dlatego nie czułaś jak mocno go trzymasz, dlatego zostały ci blizny.
  52.  
  53. Przez chwile w pomieszczeniu trwała cisza. Pani Hudson poruszyła się speszona za plecami Annabell, a ta jedynie uśmiechnęła się w stronę Sherlocka.
  54.  
  55. — Imponujące. Naprawdę.
  56.  
  57. Spuścił wzrok, ale po chwili znowu go podniósł i spojrzał na jej twarz. Miała delikatne rysy twarzy, mały, ale zadarty nos i duże, różowe wargi. Wyglądała niewinnie, ale miał wrażenie, że w jej ciemnych teczowkach czai się jakiś niebezpieczny błysk.
  58.  
  59. — Dziękuje — odparł i usiadł w czarnym, niskim fotelu, opierając łokieć o podłokietnik. — Gdy myślę gram na skrzypcach, niezależnie od pory dnia. Potrafię nie odzywać się całymi dniami, a potem wybuchnąć. Gdy się nudzę jestem nieprzewidywalny i lepiej mnie wtedy unikać. Jeżeli ci to nie przeszkadza to witaj w domu.
  60.  
  61. Uśmiechnęła się szeroko, a chwile później podpisywała już umowę najmu.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement