Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Z tego, co wiem, koszmar, który nie miał się zakończyć przez całe dwadzieścia jeden lat i trzydzieści siedem dni (jeśli w ogóle się skończył), zaczął się od małego samolociku zrobionego z gazety i puszczonego z wiatrem do rynsztoku. Samolocik zakołysał się na wietrze, uniósł się, ominął znak drogowy z napisem “ulica Karola Wojtyły” i kontynuował swój lot przez aleję imienia żołnierzy wyklętych. Padało przez cały tydzień, a dwa dni temu do weszczu dołaczyła jeszcze silna wichura. Od tej pory w większej części miasta zabrakło światła i jak dotąd ten stan się nie zmienił.
- Mały chłopiec w żółtej kurtce i czerwonych kaloszkach biegł radośnie za gazetowym samolocikiem. Deszcz nieco osłabł, więc samolocik z czarnym napisem TU-154 na skrzydle mógł lecieć w miarę swobodnie. Pojedyncze krople deszczu bębniły w żółty kaptur nieprzemakalnej kurtki chłopca, a odgłos ten przypominał mu bębnienie deszczu o okno piwnicy, w której znajdował się jego pokój. Chłopiec nazywał się Anon. Miał sześć lat. Jego brat Karol, znany wszystkim jako Johny Kremówka, leżał w łóżku, złożony fatalną grypą, której nabawił się podczas wycieczki do Rzymu.
- To Karol zrobił samolocik, za którym biegł teraz Anon. Biegł szybko, ale wiatr był szybszy i samolocik mocno go wyprzedził. W pewnym momencie gwałtowny podmuch zepchnął samolot do rynsztoka. Anon usłyszał głośny szum i zobaczył, że woda z rynsztoka wpływała kaskadą do otwartego kanału. Właśnie tam zmierzał jego samolocik.
- -Do Jana pawiana! - krzyknął przerażony
- Przyspieszył I przez chwilę wydawało mu się, że dogoni samolocik. Nagle poślizgnął się i upadł, rozbijając sobie kolano i wydając głośny, piskliwy okrzyk bólu. Z nowej, nieomal horyzontalnej perspektywy patrzył, jak jego samolocik okręca się dwa razy wokół własnej osi, wpada w kolejny wir, a potem znika.
- -Do Jana pawiana! - krzyknął ponownie i uderzył pięścią w chodnik. Co za głupi sposób by stracić samolocik! Gorsze byłoby już tylko rozbicie go o jakąś brzozę. Wstał I podszedł do kanału. Ukląkł I zajrzał do środka. Woda, wpadając w mrok, wydawała głuchy I nieprzyjemny odgłos, który przypominał mu...
- -Ha!- Ten dźwięk sprawił, że Anon poderwał się jak marionetka szarpnięta za sznurki I odsunął się gwałtownie do tyłu. Tam w dole dostrzegł parę ślepi, przyglądających mu się uważnie.
- -Cześć, Anon – odezwał się głos.
- Anon zamrugał I ponownie spojrzał do kanału. Nie wierzył własnym oczom – to co zobaczył, przypominało scenę z bajki lub tandetnego horroru na podstawie książki Stephena Kinga. W kanale stał łysiejący mężczyzna w czerwonych okularach na nosie, ubrany w czarną koszulkę z logiem Przystanku Woodstock. Mężczyzna w jednej ręce trzymał plik naklejek w kształcie serduszek, a w drugiej papierowy samolocik Anona.
- -Chcesz swój samolocik, Anon? - mężczyzna się uśmiechnął.
- Anon odpowiedział mu uśmiechem. Nie mógł nic na to poradzić – to był jeden z tych uśmiechów, na które po prostu musisz zareagować.
- -Pewno, że tak – odparł.
- Mężczyzna wybuchnął śmiechem.
- -Pewno, że tak. To świetnie! To wspaniale! A co byś powiedział na naklejkę?
- -No...pewno! - Sięgnął ręką... I nagle cofnął ją z wahaniem. - Nie wolno mi brać niczego od obcych. Tak mówi moj tata.
- -Twój tata bardzo mądrze mówi – powiedział mężczyzna w kanale, wciąż się uśmiechając. A więc przedstawię ci się. Anon, ja jestem Jurek Owsiak, organizator Przystanku Woodstock – to mówiąc, klepnął się dłonią w pierś – Jurek, poznaj Anona. Anon, poznaj Jurka. Widzisz? Teraz już nie jestem kimś obcym. Jaaasne?
- -Chyba tak – Anon zachichotał i ponownie wyciągnął rękę, po czym natychmiast ją cofnął – Jak się tam dostałeś?
- -Zmiotło mnie tu podczas burzy – odparł Jurek Owsiak – razem z całym tegorocznym Przystankiem. Czujesz zapach Woodstocku, Anon?
- Anon pochylił się do przodu. Nagle poczuł zapach alkoholu, potu, błota, papierosów i... I czegoś, co jego brat nazywał hehehuaną.
- -Oczywiście, że czuję – powiedział.
- -Chcesz swój samolocik, Anonku? - zapytał Jurek Owsiak – a do tego naklejkę z serduszkiem? Mam dużo naklejek z serduszkiem, sam zobacz!
- Anon wyciągnął rękę, a mężczyzna schwycił go za przegub. Chłopiec kątem oka zauważył coś za plecami Owsiaka, coś jakby drewniane skrzynie z napisem URAN.
- -W Czeczenii wszyscy mają naklejki. I uran, duuużo uranu!– syknął Jurij Owsienko, po czym dodał z podstępnym uśmiechem – Priviet, Tawariszcz – I pociągnął chłopca za ramię w dół. Deszcz zagłuszył błagalne krzyki i płacz, dobiegające gdzieś z głębi kanału.
- Następnego dnia rano policja znalazła ciało Anona, ubrane w koszulkę Przystanku Woodstock. Chłopiec nie miał ręki, a jedynie kikut, zaklejony naklejką z serduszkiem. W drugiej ręce chłopiec trzymał zmiętą kartkę papieru, z napisem: A CZY TY WPŁACIŁEŚ JUŻ NA WOŚP?
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement