Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Paweł Chojnowski z sieradzkiej policji: - Zastanawiam się czasem, ile ten Andrzejak przez lata ludzi ocalił
- Archiwa „Gazety Wyborczej” kryją ponad 4 miliony tekstów. Pełno tam niezwykłych historii, przełomowych śledztw dziennikarskich i wstrząsających reportaży, napisanych przez wybitnych autorów. Redaktorzy „Wyborczej Classic” wyszukują dla Was w tym skarbcu najlepsze z nich.
- Zapraszamy w podróż do przeszłości, aby lepiej zrozumieć teraźniejszość.
- W każdą środę na wyborcza.pl. nowe wydanie „Wyborczej Classic”.
- 58
- Reportaż był opublikowany w "Dużym Formacie" 23 stycznia 2014 r.
- Rok 1994. Jadący trasą pod Ostrowem Wielkopolskim Piotr Andrzejak widzi koszmarny wypadek. W zderzeniu dwóch aut giną ojciec i matka, dwoje dzieci jest ciężko rannych.
- - Chłopiec i dziewczynka. Mają cztery, może pięć lat. Próbujemy je ratować przez prawie godzinę. Podchodzi lekarz, mówi: "Piotrek, przestań, nie mamy już szans". Do dziś nie mogę się z tym pogodzić.
- A pijany sprawca wypadku siedział w radiowozie i patrzył. Pamiętam go: koło czterdziestki, żadnych uczuć, żadnych łez.
- Właśnie wtedy narodził się Mściciel.
- Pierwsze trafienie
- Rok 2014, styczniowy wieczór jest zimny, mocno wieje. Piotr montuje telefon w uchwycie na przedniej szybie i włącza nagrywanie. Rusza przez puste o tej porze ulice Sieradza. Srebrne seicento z popękanym ze starości lakierem na masce trzęsie się na bruku. W Sieradzu boją się srebrnego seicento. Jedziemy ulicą Armii Krajowej.
- - Tu było pierwsze trafienie, które zapamiętałem. Jechałem z kolegą, zbliżało się południe, facet wyjechał białą audicą z lewej strony, z tamtej uliczki osiedlowej. Na czołówkę ze mną. Musiałem uciekać na pobocze.
- Piotr zatrzymuje seicento w miejscu, gdzie wtedy wyhamował. - Facet zatrzymał się jakieś sto metrów dalej. Podbiegłem i otworzyłem drzwi samochodu - uderzył mnie zapach alkoholu. Chciałem wyciągnąć kluczyki ze stacyjki, ale kierowca rzucił się na mnie z pięściami. Wyższy ode mnie był, lepiej zbudowany. Przechodziło sporo ludzi, nikt nie reagował, tylko jeden facet spytał, czy potrzebuję pomocy. W tym czasie kolega dzwonił na policję. Okazało się, że kierowca miał około 2 promili.
- Lubię wina, wódkę, koniaki
- Piotr nie jest abstynentem: - Lubię dobre wina, wódkę, koniaki. W upalne dni piję zimne piwo nawet codziennie. Ale nigdy nie wsiądę za kółko, jeśli cokolwiek wypiłem. I innym nie pozwalam.
- Spokojny okularnik, po czterdziestce, często się uśmiecha, lubi żartować.
- O pijanych kierowcach mówi śmiertelnie poważnie. - To bandyci.
- Każdy złapany za kierownicą po alkoholu powinien odpowiadać za usiłowanie zabójstwa. Należy zmienić kwalifikację czynu i sprawców kolizji oraz wypadków po alkoholu karać bezwzględnym więzieniem, do dożywocia włącznie. Teraz taki bandyta często odpowiada z wolnej stopy, a karę dostaje w zawieszeniu. Śmiech!
- Skutki wypadków spowodowanych przez pijanego widział często. Pracował jako ratownik medyczny. - Najczęściej, cholera, sprawcy nic się nie działo, umierali niewinni ludzie - Piotr uderza ręką w kierownicę.
- Tańczył na całej gierkówce
- Piotr poprawia kamerę. - Niech ponagrywa. Może trafimy jakiegoś jelonka - mówi. - Nie poluję na nietrzeźwych, nie czaję się pod dyskoteką. Ale kiedy już ruszam w trasę, jestem czujny. Większość kierowców patrzy na drogę, spieszą się, zajmują się wyprzedzaniem, myślą o wizycie u dentysty albo że dziecko trzeba odebrać z przedszkola. Ja jeżdżę inaczej.
- Za nami - czerwona mazda. Piotr dłuższy czas zerka we wsteczne lusterko. - Jedzie płynnie, nie nerwowo, światła ma włączone, przestrzega przepisów - ocenia.
- Bo często pijany po ulicy szarżuje. - Kiedyś trafiłem na kierowcę tira. To było na "gierkówce", za Piotrkowem. Facet tańczył całą szerokością drogi. Okazało się, że miał prawie 2 promile.
- Ale uwagę Piotra zwracają też kierowcy hiperpoprawni. - Jeżdżą jak na egzaminie na prawko. Są niezwykle uprzejmi, pamiętają o każdym kierunkowskazie i zatrzymują się karnie przed zieloną strzałką. To też może być znak, że klient jest trafiony.
- Gdy Piotr nabiera podejrzeń, wybiera numer oficera dyżurnego policji, a sam jedzie za podejrzanym i obserwuje. Później uczestniczy w zatrzymaniu. Często robi relację ze zdarzenia. Służbowo - jako redaktor lokalnego portalu Sieradz.com.pl.
- Donos? Obywatelski obowiązek!
- Znajomi wiedzą, że w towarzystwie Andrzejaka nie można pić alkoholu i jechać samochodem. I że będzie protestował, a jeśli to nie pomoże, zaalarmuje policję. - Nawet gdyby to była siostra lub przyjaciel - bije się w pierś. - Najpierw straci moją przyjaźń, później prawo jazdy. To nie będzie donos, tylko spełnienie obywatelskiego obowiązku.
- Wielu myśli inaczej. - Półtora roku temu doprowadziłem do zatrzymania innego lokalnego dziennikarza. Większość kolegów po fachu chciała mnie zlinczować - opowiada. - Byliśmy na wspólnej imprezie. Ktoś mi powiedział, że facet zdrowo popił. Impreza się skończyła, wyszedł, a ja za nim. Wszedł na godzinę do pubu, a ja za nim. Wypił piwo. Wsiadł do samochodu. Zadzwoniłem na policję. Zabrali mu prawo jazdy na osiem miesięcy. Wiele osób mówiło mi później: no, przecież nic się nie stało. Z tym człowiekiem jechała praktykantka z jego redakcji. Nawet jej rodzice twierdzili, że zamieszanie wokół tej sprawy jest niepotrzebne. Gdyby doszło do wypadku i ucierpiałaby ich córka, mieliby inne zdanie.
- Przez lata Andrzejak dorobił się wrogów: - Wiele razy słyszałem od kierowców, którym pomogłem stracić prawo jazdy: "Ja cię, kurwa, zapierdolę!". Niektórych mijam na ulicy - udają, że mnie nie poznają. Urywali mi lusterka w samochodzie, przebijali opony. Tylko jeden...
- Dziękuję, panie Piotrze
- Piotr kieruje seicento na dwupasmową ulicę Kościuszki. - Tu go wyprzedzałem, a wtedy zjechał ze swojego pasa i prawie uderzył mi w drzwi. Jechał jakąś małą osobówką - opowiada.
- Zbliżamy się do ronda. - Tu się zatrzymał, na prawym pasie. Ja stałem na lewym. Facet leżał na kierownicy. Wyszedłem z auta i chciałem otworzyć jego drzwi, wtedy się ocknął i ruszył. Wjechał na rondo, przejechał na czerwonym. Ruszyłem za nim, jednocześnie dzwoniąc na policję. Kiedy facet skręcił w uliczkę na osiedlu, nie mogłem czekać - to była niedziela, było dużo ludzi, dużo dzieci. Zajechałem mu drogę, wyciągnąłem z samochodu. Chwilę później podjechała policja. Miał 2 promile z haczykiem.
- Był emerytowanym wojskowym. I właśnie ten wojskowy, po rozprawie, na której odebrano mu prawo jazdy na wiele miesięcy, wstał i powiedział: "Dziękuję, panie Piotrze".
- Po śmierci żony zaczął pić bez opamiętania. Dzieci próbowały go przekonać, żeby po alkoholu nie prowadził, ale nie słuchał. - Powiedział mi, że dopiero moja interwencja uzmysłowiła mu, jakich mógł głupot narobić - wspomina Andrzejak.
- Piotr słucha głosów
- W seicento Piotra ciągle słychać głosy. Działa CB radio, na dodatek w radiostacji, którą Andrzejak trzyma w kieszeni w drzwiach, słychać policjantów, strażaków, dyspozytora pogotowia. - Mam nasłuch na wszystkie służby. Legalnie, to mi potrzebne jako szefowi sztabu społecznej krajowej sieci ratunkowej. Słyszę wszystko, co mnie interesuje.
- Ja w seicento Piotra słyszę głos policjantki, która informuje, że na osiedlu młody mężczyzna zaczepia dziewczyny. Mściciel zmienia się w dziennikarza i rusza na miejsce. Kluczymy między blokami w poszukiwaniu młodzieńca z podbitym okiem, ubranego w kraciastą kurtkę. Dziewczyna jest już bezpieczna w komisariacie. Ten, który ją przestraszył, zapadł się pod ziemię. Mijamy nieoznakowany radiowóz i samochody zaparkowane na trawniku. Okazuje się, że nie tylko pijani kierowcy podnoszą Andrzejakowi ciśnienie.
- - Najlepiej, jakby do samej klatki schodowej wjechał jeden z drugim, od razu na trzecie piętro! - złości się. - Polak tak jest nauczony, że przepisy ignoruje, nie słucha. I w drobnych kwestiach, i w poważnych robi po swojemu.
- Na przykład rowerzystka, z którą Piotr - dziennikarz - robił wywiad. - Nie zapomnę baby do końca życia. Nie miała żadnego odblasku, nawet z pedałów miała te małe światełka oderwane. Pytam: "Dlaczego pani nie ma odblasków albo kamizelki?". A ta oburzona: "Co ja, kurwa, będę z siebie choinkę robiła!". Ręce mi opadły.
- Magnes na pijanych
- Piotr zawsze jeździ z kamerą i aparatem fotograficznym. - Czasem muszę działać nawet wtedy, gdy nie chcę i mam zupełnie inne plany. Na kolesia z Wielunia natknąłem się, gdy jechałem do siostry na kawę. Nie wiem, może przyciągam pijanych kierowców jak magnes, a może oni po prostu mają do mnie pecha? To było tu właśnie, w alei Grunwaldzkiej. Z naprzeciwka jechało auto, nie pamiętam, jakiej marki. Srebrne było, waliło centralnie na mnie. Zwiałem na trawnik, zrobiłem nawrotkę i za nim. Jechaliśmy kawałek, później on wjechał w osiedle i - jakby nigdy nic - stanął sobie na parkingu. Klient jechał do Biedronki po alkohol. Bo na imprezie zabrakło. To był młody gość i głupi, wydmuchał 2 promile.
- Ale ze statystyk Mściciela wynika, że po pijaku do samochodu najczęściej nie wsiadają niedoświadczeni i niedojrzali młodzieńcy.
- - Większość tych, których namierzyłem, to byli ludzie po czterdziestce. Prawdopodobnie piją regularnie, tyle że wcześniej nie wpadli.
- Jak bym z tym żył?
- Wśród tych, którzy mieli pecha trafić na Mściciela, nie było dotąd żadnej kobiety. - Może mniej piją, może bardziej się pilnują - zastanawia się Andrzejak.
- - Raz trafiłem za to parę - oboje w sztok pijani. Prowadził on - wężykiem. Zobaczyłem ich w Zduńskiej Woli i jechałem za nimi kilkanaście kilometrów, aż do Łasku. Jechał bardzo niebezpiecznie, chwilami dobijał do 170 na godzinę, wyprzedzał na trzeciego, zorientował się, że siedzę mu na ogonie. Zawiadomiłem policję, w Łasku drogę zajechał mu radiowóz. Policjanci wyprowadzili pijanych mężczyznę i kobietę. Nagle rozległ się płacz. Rozglądamy się, szukamy - na tylnym siedzeniu leży - przykryte kocykiem - dziecko. Bez żadnego fotelika. Bobas miał jakieś trzy miesiące. I tak pomyślałem: co by było, gdyby w czasie mojego pościgu doszło do wypadku i temu maleństwu coś by się stało? Jak ja bym wtedy z tym żył?
- Po co takiego ratować?
- Prawo jazdy Andrzejak ma od 20 lat. Dwa razy dmuchał w alkomat. Raz - w czasie rutynowej kontroli. Drugi - po wypadku, w którym uczestniczył.
- - Jechałem z kolegą, na wylocie z Kalisza otarł się o nas samochód. Straciliśmy lusterko, a tamten dachował w rowie. Wyskoczyliśmy, trzeba człowiekowi pomóc, paliwo zaczęło się lać. Jak go wyciągnęliśmy, poprosił, żebyśmy ratowali dokumenty. Kiedy trzymał je już w dłoni - zaczął uciekać. Miał ponad 2 promile alkoholu. Przemknęło mi przez myśl, że może niepotrzebnie go ratowaliśmy. Nie mam pewności, że nie wsiądzie drugi raz po alkoholu i kogoś nie zabije.
- Ja się nie mszczę
- Nikt nie pamięta, kto pierwszy nazwał Andrzejaka "Mścicielem w srebrnym seicento". - Ja się nie mszczę, ja próbuję ratować - wzrusza ramionami. - Nie zawsze trafiam. Bywa, że podejrzanie jadący kierowca okazuje się trzeźwy, tylko - na przykład - bardzo zmęczony.
- - Znamy Mściciela. Jego pasja to pozytywne szajbnięcie - mówi aspirant Paweł Chojnowski z sieradzkiej policji. - Nie zliczę, ile razy dzwonił i alarmował: "Jedzie przede mną, dziwnie się zachowuje, przyjedźcie". No to jedziemy. Chociaż mamy przez niego więcej pracy, głupio byłoby narzekać. Zastanawiam się czasem, ile ten Andrzejak przez lata ludzi ocalił.
- Andrzejak nie oczekuje, że wszyscy kierowcy pójdą w jego ślady. - Ale przecież partnerka tego bandyty, który w Kamieniu Pomorskim zabił ludzi, musiała widzieć, że facet jest narąbany jak szpadel. Dlaczego nie reagowała?
- Kiedy się denerwuje, podnosi głos i mocno gestykuluje.
- - Wprowadźmy nakaz bezwzględnego ujawniania wizerunku przestępcy! Na billboardach i w mediach! Dać takiemu łopatę i niech w kamizelce "Jeździłem po pijaku" pracuje społecznie kilkaset godzin! Nieważne, czy jest robotnikiem, księdzem czy magistrem. I po pół roku nie mamy pijanych kierowców! - emocjonuje się, potrząsa grzywką i... po chwili traci zapał. - Nasz rząd takiego prawa nie wprowadzi. Kiedyś mi taki jeden polityk powiedział, że sami na siebie bata nie ukręcą.
- Na razie ma "na liczniku" 78 trafionych kierowców.
- - Jak dobiję do setki, robię bankiet. I zaczynam liczyć od nowa - obiecuje.
- Piotr Andrzejak - 45 lat, mieszka w Sieradzu. Pracował jako ratownik medyczny, był dostawcą pizzy. Jest założycielem i redaktorem naczelnym portalu Sieradz.com.pl. Nietrzeźwych na drodze nie toleruje - jako dziennikarz i jako obywatel. Pierwszego pijanego za kierownicą namierzył w połowie lat 90. "Poluje" też z aparatem na kierowców, którzy parkują w niedozwolonych miejscach. Na miejsca wypadków często dojeżdża szybciej niż policja
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement