exarisback

Untitled

Sep 4th, 2021
27
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 12.18 KB | None | 0 0
  1.  
  2.  
  3. Mam na imię Tomek. Na świat przyszedłem 9 lipca 1995 roku. Pochodzę z Wielkopolski, a konkretnie z miejscowości o nazwie Piła. W zawartości swego życiorysu zacznę od najmłodszych lat, ponieważ tkwię w przekonaniu, że już od tych lat pojawiają się u mnie tendencje do pewnych zachowań. Mam dwie siostry; 2 lata starszą od siebie Natalię, oraz 10 lat starszą od siebie Anię. Dom rodzinny jaki pamiętam nie jest czymś co dobrze wspominam. Od małego utrwaliło mi się w pamięci, że biologiczny Ojciec Władysław był alkoholikiem, oraz stosował przemoc zarówno fizyczną jak i psychiczną wobec swojej żony, a mojej matki Danuty, wobec sióstr jak i mnie. Posiadam na swoim ciele do dnia dzisiejszego dnia nie jedną pamiątkę po czynach pijanego ojca. Idąc przez życie, zawsze starałem się podać inny powód niż prawdziwy, będąc zapytanym o to w jaki sposób nabyłem daną bliznę na ciele. Rozcięta dolna warga i złamany nos? Oczywiście upadek ze schodów za czasów dzieciństwa, a w myślach tylko dopowiadam sobie, że to ręka pijanego ojca była powodem upadku z tych schodów. Przeważnie gdy coś takiego się działo, po samym fakcie wykonania wspomnianej czynności naturalnie miałem o tym nie mówić ani matce, ani dziadkom, ani najstarszej siostrze pod groźbą dalszych konsekwencji. Wszyscy w domu byliśmy ofiarą tej przemocy, a co za tym idzie, byliśmy wobec niej bezsilni i bezradni. Taki stan rzeczy utrzymywał się do momentu pójścia przeze mnie do szkoły, kiedy mama zadecydowała się na rozwód z potworem, który nas tak bardzo gnębił. Mając 7 lat uciekliśmy z domu i rozpoczęły się sprawy rozwodowe, które trwały około dwóch lat. Przez ten okres prawie każdego dnia byłem prześladowany przez ojca, który czekał za murami szkoły. Odczuwałem straszny lęk, a nawet jeszcze nie miałem 10 lat. Najstarsza siostra wyjechała do Anglii ponieważ gdzieś zaczęły się pojawiać się zeznania przy sprawie rozwodowej, gdzie byłaby świadkiem, a pod groźbą ojca najprawdopodobniej zaczęła się obawiać konsekwencji wynikających z udziału w tej sprawie. Zostaliśmy we trójkę: ja, siostra Natalia i mama. Z biegiem czasu, gdy sprawy rozwodowe zaczynały dobiegać końca, a prześladowania zaczynały stawać się mniejsze, przyszło wycieńczenie psychiczne mamy przez cały rozwój sprawy. Rodzice mieli przedsiębiorstwo, ojciec wpędził je w długi, a sąd podzielił je na pół. Było nam trudno. Pamiętam dokładnie okres czasu, kiedy mama przez nawet kilka dni nie była w stanie odezwać się słowem, jedynie pisała małe karteczki. Gdzieś w myślach zacząłem czuć, mając prawie 10 lat, że nie mogę być ciężarem dla swojej mamy, a podporą, na której będzie mogła mieć oparcie. Starałem się zawsze wypełniać obowiązki domowe, aby być przykładnym synem mając myśl przewodnią, aby nigdy nie stać się kimś takim jak ojciec biologiczny. W szkole z przedmiotami radziłem sobie dość dobrze, ale z czasem zostałem obrany przez rówieśników jako łatwy cel do obelg oraz przemocy fizycznej. W takich sytuacjach pojawiało się zażenowanie własną osobą i niska samoocena, jako, że nigdy nie chciałem nikomu oddać, aby nie stać się kimś takim jak ojciec biologiczny. Nie chciałem w tym wszystkim mówić o tym mamie, bo wiedziałem jak bardzo jest jej ciężko po wieloletnim toksycznym związku i bardzo długim i męczącym toku rozwodowym. Z biegiem czasu mama poznała mężczyznę, którego po dzień dzisiejszy nazywam tatą. Lech, bo tak mu jest na imię chciał ewidentnie pomóc mamie wyjść z dołka emocjonalnego i faktycznie tak się stało. Przechodząc do kolejnych klas szkoły podstawowej uczyłem się tak samo dobrze, aczkolwiek podejście mamy zmieniło się, stała się bardziej wymagająca oraz surowsza, tłumacząc mi to w sposób taki, abym nie popełnił tych błędów co ona za młodości. Tata chcąc zapewnić nam lepszy byt popchnął mamę w kierunku dalszego kształcenia i po jakimś czasie mama stała się psychologiem, a następnie terapeutą od uzależnień. Idąc do kolejnych klas, już szkoły gimnazjalnej, prześladowaniom ze strony rówieśniczej nie było końca, a starając się już od małego tłumić w sobie nieprzyjemne emocje po jakimś czasie nie byłem w stanie sobie z tym poradzić i pewnego dnia po prostu się rozpłakałem po powrocie do domu i aż do momentu powrotu rodziców z pracy, nie byłem w stanie się uspokoić. Oprócz tego byłem posiniaczony oraz miałem podbite oko tamtego dnia. Zostałem zapytany: "To co ty im zrobiłeś, że traktują Cię w taki sposób?". Nie wiedziałem co zrobić, szloch zamienił się na powrót w płacz i do dnia dzisiejszego pamiętam uczucie żalu, które towarzyszyło mi podczas usłyszenia pierwszego pytania, które to mnie stawiało w złym świetle, pomimo tego, że nigdy nie zawalczyłem o swoje poczucie godności i wartości ze względu na pryzmat tego, kim był ojciec biologiczny Władysław. Właśnie wtedy czułem pogłębiające się poczucie winy i żal do samego siebie, że znajduję się w sytuacji, która tak właśnie wygląda. Ukończyłem gimnazjum na dobrych ocenach, ale nie spotkało się to z akceptacją ze strony mamy, ponieważ zawsze coś mogłem zrobić lepiej w jej przekonaniu, uzyskać lepszą ocenę, bądź też zdobyć jakieś wyróżnienia. Przy wyborze szkoły średniej nie miałem żadnego wyboru, miałem złożyć papiery do tego konkretnego liceum, ponieważ w przeświadczeniu mamy było to najlepsze miejsce. W liceum szło mi podobnie jak w gimnazjum, miałem dobre oceny, zachowywałem się kulturalnie wobec innych i szczęśliwie nie spotkałem się z problemem prześladowania w takim samym stopniu jak w podstawówce czy gimnazjum. Ale to nie wystarczało, poprzeczkę ze strony mamy w kwestii ocen miałem stawianą coraz wyżej, co było argumentowane tym, żebym nie musiał w życiu popełnić tych samych błędów co ona. Oczywiście za brak polepszenia rezultatów w nauce spotykałem się z karami ograniczającymi kontakt rówieśniczy oraz dostęp do dóbr. Sytuacja wyglądała w ten właśnie sposób przez większość liceum, aż do czasu klasy przedmaturalnej, w której rozpocząłem swój pierwszy poważniejszy związek, który był zarazem pierwszą prawdziwą miłością. Naturalnie nie spotkało się to z aprobatą ze strony mamy ze względu na fakt, że zabierze mi to czas na naukę i będzie przeszkadzało w koncentracji. Uargumentowane było to stwierdzeniem, że przecież na związki będzie jeszcze czas i, że całą uwagę powinienem skupić na tym co jest tu i teraz. Pomimo utrzymania i pielęgnacji związku udało mi się ukończyć liceum i zdać matury z wysokim wynikiem. Nie zostałem zapytany co chciałbym robić dalej w życiu, tylko usłyszałem "idź na studia". Nie spotkałem się również z większym wyborem co do samej uczelni i kierunku studiów. Cudzysłownie ujmując wspólnie, podjęliśmy decyzję o finansach i rachunkowości na UMK w Toruniu. Wiedząc, że jest to miasto oddalone o ponad 150km czułem, że nie wpłynie to dobrze na mój związek i wiązałem z tym wielkie obawy, uczucie niepewności, strachu, obawy rozpadu związku na dystans, ale było to zbyte słowem, że przecież "na takie rzeczy w życiu znajdę jeszcze mnóstwo czasu". Stało się, przeprowadziłem się do Torunia i wynająłem mieszkanie ze współlokatorem. Kierunek studiów okazał się bardzo wymagający, spędzałem wiele czasu aby przyswajać materiał. Pomimo braku odpoczynku zacząłem również spotykać się z naporem rodziców na kontakt, czy to telefoniczny, czy też po prostu przyjazd do domu, co niezbyt mi się podobało, że jest to na zasadzie "muszę, a nie chcę". Odbiło się to również na związku, którego uczucie ginęło w oczach. Fakt faktem, przyczyniłem się do tego idealizując kobietę, w której się zakochałem, szukając w niej pewnych rzeczy i wartości, których nie spotkałem w życiu w inny sposób, czyli od rodziców. Niestety kierunek zaczynał się okazywać bardzo ciężki i trudno było mi sobie z nim poradzić. Z biegiem czasu zaczynałem jednak odczuwać pewien spokój i poczucie kontroli nad swoim życie. Odnajdywałem w tym spokoju pewne poczucie akceptacji i dystans od nieprzyjemnych uczuć i emocji. Pomimo tego, że kierunek był bardzo wymagający, czułem się znacznie lepiej nie mając nad sobą osoby, która nie dałaby mi poczucia akceptacji z powodu bycia niewystarczająco dobrym. Nie zaliczyłem pierwszego roku, ponownie nie zostałem zapytany, czy chciałbym zmienić drogę życiową i musiałem złożyć papiery na administrację. Związek nie układał się najlepiej, a odnaleziwszy spokój i nabierając nieco dystansu zacząłem jawnie zauważać, jak bardzo wyidealizowałem sobie osobę w której się zakochałem, aby odnaleźć w niej wartości, których po prostu było mi brak, których nie dostałem od rodziców. Dystansowałem się co do kontaktu z rodzicami, nie chciałem często przyjeżdżać do domu, dzwonić ani pisać. Gdzieś po części podświadomie winiłem rodziców za rozpad swojego trzy i pół letniego związku, a był dotkliwy, ponieważ zakończył się jej zdradą. Radziłem sobie lepiej na administracji, niż na poprzednim kierunku, zaliczałem przedmioty, owszem zdarzały się drugie podejścia, ale końcowo wszystko było zaliczane. Rodzice dowiadując się o drugich podejściach uważali, że nie jestem dość dobry i coraz bardziej chcieli moich przyjazdów do domu i kontaktu, który gdzieś powoli zaczynał zaburzać spokój, gdzie bardzo go sobie ceniłem. Na ostatnim semestrze trzeciego roku, wywiązała się bardzo poważna kłótnia przy niezapowiedzianej wizycie mamy i siostry. Zakończyła się ona słowami matki "nie nazywaj się więcej moim synem" po czym nastąpił brak kontaktu przez dość długi czas. Całkowicie zburzyło to spokój bez którego nie potrafiłem się odnaleźć. Pomimo zdania wszystkich przedmiotów nie napisałem pracy i nie podszedłem do obrony. Znalazłem pracę i zacząłem żyć własnym życiem, gdzieś na nowo zaczynałem odnajdywać spokój, aż do momentu prób kontaktu przez rodziców. To co budowałem runęło ponownie. Zasięgnąłem z czasem pomocy psychologa, ponieważ nie potrafiłem się odnaleźć. Przynosiło to efekty, po raz kolejny udało mi się wziąć głęboki oddech, mieć kontrolę nad własnym życiem i czuć spokój, ale byłem stonowany i wyciszony. Przy próbach kontaktu przez rodziców odpisywałem zdawkowo. Po pewnym czasie zgodziłem się na spotkanie, zobaczyli w jakim jestem stanie i zaoferowali się, że pomogą mi dojść do siebie. Po kilku dniach otrzymałem wiadomość, że tak "chcieliby mi pomóc, ale tylko i wyłącznie na ich warunkach". Przypominając sobie jak to było przed odnalezieniem spokoju, będąc zawsze niedostatecznie dobrym, w obliczu ponownej utraty kontroli, ponownie zerwał nam się kontakt. Po długim czasie pojawiły się kolejny raz próby kontaktu przez rodziców, znów gdy powoli udawało mi się odnaleźć spokój po tej sytuacji. Widząc podświetlający się ekran telefonu błagałem na kolanach siłę wyższą, aby to nie byli rodzice, za każdym razem odczuwałem wtedy lęk i strach. Naturalnie próby kontaktu wzmagały się z powodu braku odpowiedzi z mojej strony, co wpędzało mnie w lęk coraz częściej bez możliwości zbudowania na nowo spokoju, ostoi, która była czymś co trzymała mnie na powierzchni. Z czasem też przyszedł czas na otrzymywanie wiadomości obrażających, wygarniających mi całą winę, oraz to jak nisko mogłem upaść, sprawiając taki ból drugiej osobie. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez pewien czas. Niemoc odnalezienia spokoju, aż do natłoku myśli dłużej i dłużej. Nie mogłem pić, jeść, ani spać, aż przyszła noc wtorkowa na środę, której również nie zmrużyłem oka. Wstałem z łóżka, napisałem paru osobom jak bardzo je kocham i podziękowałem im za to, że byli. Wyłączyłem telefon. Wziąłem długi i gorący prysznic. Wyszedłem z domu. Szedłem na północ przy torach. Czekałem na zmierzch. Usłyszałem zbliżający się pociąg. Stanąłem na torach. Gdyby nie myśl w ostatniej chwili o osobach, na których w życiu jeszcze mi zależy, nie przedstawiłbym tego życiorysu.
Add Comment
Please, Sign In to add comment