Moja Walka

Z dnia na dzień
Z godziny na godzinę
Wszystko się we mnie gotuje
To każdemu życie psuje
Na nich wszystkich pluje
Polskie zepsute społeczeństwo
Wykształcone niereformowalne zwierzaki
Pogarda na porządku dziennym
Jestem wciąż typem nie zmiennym
Pustej nienawiści pełnym
Czasami zastanawiam się czy jestem w błędzie.
Po czym budzę się i jestem na komendzie
Gimnazjalistki mówią, że policja jebana będzie.
W życia pędzie jestem niewolnikiem czasu
Myślę nad użyciem kwasu
albo gałęzi drzewa w lasku
Wizja normalnego świata taka nierealna
W teorii jest bardzo banalna
Ta cała sytuacja jest łatwopalna
Czekam na pewne przedsięwzięcie
Na pewno moment taki przybędzie
Gdzie wszystko nabierze sensu
a moje problemy zostaną rozwiązane
Rozwiązań będzie wiele
Wiele nieznanych rozdroży
łączących się w jedną drogę
Sprawiedliwą i bezlitosną pożogę