Advertisement
Guest User

Moje

a guest
May 23rd, 2019
79
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 9.89 KB | None | 0 0
  1. Wyniesiony ruszył w kierunku wyjścia, po dłuższej chwili był na zewnątrz, zachód słońca zbliżał się nieubłagalnie, a ciemność zaczeła spowijać miasto. Strażnicy, zaczeli rozpalać pochodnie, a mieszkańcy chować się w domach, lub kierując się do burdelu Rubego. Noc uwalniała drapieżników, a zwykłych mieszkańców w ofiary. Alias po około pól godzinie, znalazł się za granicą krasnoludów, mimo, że noc dopiero się zaczynała, było tutaj od groma strażników elfickich, sama infrastruktura tego sektora znacznie się różniła od zachodniej, drewniane chaty, stawiane jeden na drugim, ledwo trzymające poziom, zamieniły się na solidne, kamienne blokowiska, oraz pojedyncze domy wolnostojące, ruch na ulicy był dość mały, po ostatnim incydencie z karczmą, krasnoludy dostały polecenie od Chrzana, by w nocy nie wychodzili z domu. Chrzan kontrolował tą dzielnice, wszystko co sie mialo tutaj wydarzyć, musiało przejść przez niego, był surowym, aczkolwiek dobrym i wykształconym, jak na krasnoluda, był przeciwnikiem wojny i popierał przyjęcie uchodźców do miasta, jest kompletnym przeciwieństwem Rodricka. Po śmierci jednego z elfów, który był członkiem Rady Najwyższej, próbował się do niej dostać, lecz nie wchodziło to w interesy miasta i jego reputację jako stolicy elfów.  Alias kierował się ku spalonej karczmy, po chwili marszu doszedł do miejsca zamachu. Sama karczma, jak i spiżarnia i okoliczne domy były osmolone, a wokół nie było żywej duszy, żadnych strażników czy krasnoludów, co wydało się dziwne dla Aliasa, przecież nie dawno widział strażników którzy patrolowali ulice. Alias skierował się ku zaułka, pomiędzy karczmą, a jednym z domów, momentalnie zauważył niezbyt dobrze ukryte przejście pod ziemię, zakryte kilkoma deskami i słomą, słomą którą ktoś tutaj przyniósł niedlugo po podpaleniu, ponieważ spalona zostałaby razem z karczmą. Alias oczyścił wejście i zdecydował się wejść do środka. Pod ziemią panował kompletny mrok, ktoś kto by chciał przejść tunelem musiał mieć przy sobie pochodnie, lub doskonale znać rozkład tego tunelu. Alias postanowił iść dalej na ślepo, kilka minut zajeło mu przejście, znalazł się przy rozwidleniu, oraz dwoma tunelami, pomiędzy przejściami wisiała rozpalona pochodnia, która ułatwiła nieco sprawę.
  2. - Prawdopodobnie ktoś byl tutaj niedawno, dziwne.- wyszeptał do siebie Alias.
  3. Złapał za pochodnię i ruszył w prawą odnogę, nagle uderzył w niego fetor smrodu zgnielizny, był on nie do wytrzymania, Alias zasłonił nos kawałkiem swojego płaszczu, by chociaż trochę zmniejszyć smród jaki czuł. Po kilku chwilach marszu, zauważył spadek w dół, smród już nawet przedostawywał się przez materiał płaszczu, był o wiele mocniejszy niż na początku. Przy ścianie wisiała nierozpalona pochodnia, Alias podpalił ją swoją, jednak spadek w dół był zbyt głęboki na światło jakie tworzyła pochodnia. Mężczyzna więc rzucił jedną pochodnię w dół. Pochodnia zatrzymała się około dwudziestu metrów w dół, Alias dobrze przypatrzył się w miejsce gdzie upadła pochodnia.
  4. - Jasna cholera... - wydukał z siebie Alias.
  5. Na samym dole leżało ciało człowieka, w zaawansowanym stadium rozkładu, na nim leżał kolejny i kolejny, cały dół był zawalony zwłokami ludzi, oraz krasnoludów. Alias stał nad spadkiem kilka chwil, próbując zauważyć więcej szczegółów. Nagle z drugiego końca spadku usłyszał głosy, a po chwili światło. Alias zgasił momentalnie swoją pochodnię i ukrył się za zakrętem prowadzącym do spadku.
  6. -Cholera, pochodnia na dole. - wyszeptał do siebie Alias, uderzając się w głowę dłonią. Głosy zaczeły stawać się wyraźniejsze.
  7. - Mówię Ci, nikt tu teraz nie przychodzi, po tym jak spaliliśmy karczmę krasnoludy boją się zapuszczać w to miejsce.
  8. - Cholera, ciężki skurwysyn.
  9. - Skończ marudzić i zrzucaj go, ciesz się, że doktor Daa'Ghaal zrobił te maski i praktycznje nie czuć tego smrodu tutaj, jakbyś go zdjął to byś chyba się zrzygał, udławił swoimi rzygami i skończył jak Ci tutaj.
  10. - Kurwa, pomóż mi go przeciągnąć, bo zaraz zejdę na zawał.
  11. - Co Ty taki, kurwa, delikatny?
  12. - Nie wkurwiaj mnie, bo zaraz się znajdziesz na dole, razem z tym krasnoludem.
  13. - Kto to jest w ogóle?
  14. - Chuj wie, podobno jakiś ważny, od Chrzana. Tak mówił Efriel.
  15. - Robi dobrą robotę na tym stanowisku, myślisz, że ten wyniesiony będzie miał coś przeciwko tym krasnoludkom i ludziom?
  16. - Nie wydaje mi się, kiedyś, kiedy Efriel się najebał, po dożynkach, mówił, że to samolubny skurwiel i patrzy tylko na swoje korzyści, gdyby nie był wyniesionym to już dawno by gryzł ziemie, a tak to się jeszcze przyda do czegoś.
  17. - Aha, aha... Dobra zrzucaj go i spadamy stąd, mam ochotę na zimne piwo.
  18. Alias po tych słowach stanowczo skierował się ku wyjścia, tym razem droga powrotna zajeła mu o wiele krócej, wydostał się na powierzchnię, zakrył przejście tak jak było. Po wyjściu na ulicę zauważył Efriela, wraz z obstawą tuzinu ciężkozbrojnych strażników. Alias starał się przejść niezauważony, jednak Efriel go zauważył. - Hej! Ty! W płaszczu, podejdź no tutaj, doskonale wiesz, że ten teren w nocy jest zamknięty i poruszanie się po ulicach w obrębie dwustu metrów od karczmy jest karane!
  19. Alias zatrzymał się plecami do Efriela, po chwili odwrócił się do niego z kamienną twarzą, jego czerwone oczy dawały wrażenie jakoby płoneły.
  20. - Alias? Co ty tutaj do cholery robisz?!
  21. - Spaceruję.
  22. - Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej, a Twoje oczy są jakieś... Inne.
  23. - Tak, wszystko w porządku.
  24. - Powiesz mi co tutaj robisz?
  25. - Już Ci powiedziałem. Spaceruję.
  26. Alias usłyszał dźwięk wysuwanego miecza z pochwy. Efriel obejrzał się za siebie, spoglądając na wychodzących dwóch strażników spod ziemi, po drugiej stronie ulicy. Wrócił wzrokiem na Aliasa, który również to zauważył.
  27. - Nie będę Ci się z tego tłumaczył, Aliasie, za to lepiej powiedz mi, co widziałeś? Dobrze się zastanów, co odpowiesz.
  28. - Skoro nie masz zamiaru się tłumaczyć, to ja nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać.
  29. Alias ściągnął z siebie płaszcz, rzucił nim na ulicę, ukazując pełną, obsydianową zbroję, wraz z kieszeniami na sztylety, na żebrach, oraz dwoma mieczami, po jednym na obu stronach bioder. Na plecach wisiała mała, naciągnięta kusza. Błysk księżyca odbijał się od jednej z kałuż na ulicy. Efriel cofnął się za strażników.
  30. - Zabijcie go, potem wrzućcie do dołu.
  31. Strażnicy przytakneli, Efriel zniknął między budynkami, nagle wszyscy ruszyli na Aliasa.
  32. Wyniesiony wyczekał na odpowiedni moment, złapał za kuszę po czym wystrzelił w kierunku jednego ze strażników, trafiając go w szyje, odrzucił kuszę na bok i momentalnie złapał za sztylety, którymi rzucił pojedynczo w szarżujących strażników, trafiając w czterech, którzy momentalnie upadli na zabłoconą ulicę, między strażnikami, a Aliasem było dziesięć metrów, dobył swoich mieczy, sparował pierwszy atakach, przepuszczając zaskoczonego strażnika za siebie, zamachując się przeciął rdzeń kręgowy strażnika, momentalnie odwracając się do kolejnego atakującego strażnika i odcinając mu głowę, jednak następny strażnik wyprowadził niespodziewanie atak na jamę brzuszną Aliasa, widoczne iskry które posypały się po wyprowadzeniu ataku, rozprowadziły się w powietrzu, jednak nie zrobiły one zbyt dużego wrażenia na wyniesionym który wbił swój miecz w serce strażnika, jednocześnie go odkopując od siebie, na kolejnego napastnika, który został wytrącony z równowagi, niespodziewanie zza pleców pojawił się kolejny strażnik który uderzył Aliasa rękojeścią w potylicę, tym samym, tracąc przytomność. Po około dziesięciu minut bycia nieprzytomnym, zauważył nad sobą czterech strażników, którzy pochlebiali sobie, nie tylko pokonanie wyniesionego, ale, że zdołali go utrzymać przy życiu.
  33. - Co to za wyniesiony? Skoro nie dał rady strażnikom Baarswiel!
  34. - Ale go zaszłeś, szeregowy, teraz to napewno dostaniesz awans na stajennego! Przynajmniej nie będziesz musiał patrolować, cholerne odciski.
  35. - HEJ SKURWYSYNY - zabrzmiał krzyk Rubego - ZOSTAWIĆ WYNIESIONEGO ALBO ODETNE WAM TE ELFICKIE FIUTKI I WYŚLE POCZTĄ DO WASZYCH MATEK, WY DŁUGOUCHE SKURWYSYNY.
  36. Nagle dookoła zaroiło się od zbirów Rubego, było ich na oko, około pięćdziesięciu, obkrążyli w kółko półprzytomnego Aliasa, oraz strażników.
  37. -WIECIE Z KIM ROZMAWIACIE WY CHUJE JEBANE? Z RUBYM, DO CHOLERY JASNEJ, MAM WAM PRZELITEROWAĆ?
  38. Strażnicy spojrzeli na siebie ze strachem w oczach, odrzucili broń na ziemię i przyklękneli zakładając ręce na głowę
  39. - DOBRA DECYZJA, SKURWIELE, TERAZ ŁADNIE ZABIERZEMY MOJEGO PRZYJACIELA A WY IDZIECIE ŁADNIE POD KARCZMĘ, PLECAMI DO NAS, ALBO UTNE WAM TE DŁUGIE USZYSKA, MAM NADZIEJE, ŻE SIE ROZUMIEMY?
  40. - Cholera... za mało mi płacą żebym zdechł przez jebanego wyniesionego. - powiedział jeden strażnik.
  41. - CO TAM MAMROCZESZ TY KURWO OSRANA?
  42. Ruby ruszył stanowczym krokiem, wyciągając miecz z pochwy, niczym sadysta zamachnął się nim, trafiając w szyję strażnika, następnie w jego ramię i głowę, strażnik padł martwy w błocie, reszta strażników patrzyła na usmarowanego w krwi Rubego, zaś sam Ruby pstryknął palcami, a obok niego znalazło się pięciu zbirów.
  43. - ZAJEBAĆ TYCH NIEWDZIĘCZNYCH SKURWYSYNÓW.
  44. Zbiry z premedytacją zaszlachtowali strażników zaś Ruby złapał za miecze Aliasa, leżące obok i podszedł do wyniesionego, podnosząc go.
  45. - UWAGA KOMPANIA, WYDAJE ROZKAZ TAKTYCZNY, WSZYSCY CISZA.
  46. Nagle nastała całkowita cisza, jedyne odgłosy wydawały ptaki, oraz inne robactwa będące na ziemi.
  47. - ROZKAZ TO: SPIERDALAMY.
  48. Wszyscy rozbiegli się w swoim kierunku, jeden ze zbirów pomógł Rubemu przetransportować go do burdelu.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement