Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- >ja, 17 lat
- >w domu u kumpla, gramy w gry i gadamy
- >nagle łapie mnie potrzeba żeby walnąć klocka
- >to jeden z tych post-meksykańskich klocków, do których zużywasz 4 metry papieru toaletowego, a i tak nadal zostają smugi z kału
- >mówię, że zaraz wracam i idę do łazienki
- >zaczynam wypuszczać jelitowego Cthulu w chwili gdy moje spocone pośladki dotykają deski klozetowej
- >słodziutka ulga
- >sięgam po papier, widzę, że cała rolka jest zużyta
- >rozglądam się, nigdzie nie ma papietu
- >uwięziony na 1 piętrze bez czegokolwiek do podtarcia dupy
- >zbyt dziwnie żeby wołać teraz o pomoc
- >rozglądam się za amunicją alternatywną
- >2 rzeczy
- >nowe czasopismo samochodowe jego ojca
- >i biblia jego mamy
- >mam przed sobą ultimatum
- >tatuś jest wielki, uwielbia auta i jest skłonny do agresji
- >mama to typowa miła kobieta, malutka i flegmatyczna, czułaby się bardzo źle gdybym jej to zrobił
- >tato mógłby skopać mi dupę
- >no i jestem ateistą
- >odrywam kilka stron ze środka starego testamentu
- >Chrześcijanie i tak nie czytają tego gówna
- >papier jest cienki, robią mi się ranki na odbycie
- >10 stron później, jestem czyściutki
- >podciągam spodnie, gdy uderza 2 fala
- >nie mam nawet czasu spłukać wody, siadam i robię swoje
- >po 3ciej rundzie, siedzę przez 20 minut żeby upewnić się, że wszystko już wyszło
- >w tym momencie kumpel stoi pod drzwiami i pyta czy wszystko ok
- >mówię, że za chwilę wyjdę bo złapała mnie sraka
- >wycieram dupsko po raz czwarty i ostatni
- >zużyłem jakieś 1/4 starego testamentu
- >w toalecie jest więcej papieru niż instalacja wodociągowa może zmieścić
- >musze działać szybko, bo kumpel stoi pod drzwiami
- >próbowałem to przepchać babką klozetową, bez rezultatu
- >upewniam się, że ma jakieś antybakteryjne mydło przy zlewie
- >ręce mogą zostać umyte
- >podwijam rekawy i sięgam do toalety przepychając ręką zbitą papkę
- >gdy jestem na kolanach zauważam całą rolkę papieru która leżała na zbiorniku z wodą
- >cojak***azrobiłem
- >spłukuję toaletę łokciem, zaczyna się wylewać
- >kartki pisma świętego pokryte gównem rozprzestrzeniają się po podłodze
- >zdzieram wieko zbiornika desperacko próbując odłączyć tanią instalację
- >zbiornik się opróżnia i zaczyna wydawać głośne odgłosy piły mechanicznej
- >kumpel dobija się do drzwi i pyta co ja k***a robię
- >w przeciągu 40 sekund, odgłosy stają się coraz głośniejsze i głębsze
- >nagle ustaje
- >cały czas jestem w szoku, ręce pokryte gównem opieram z przyzwyczajenia na czole
- >kumpel otwiera drzwi od zewnątrz (fikuśny zamek który można przekręcić monetą) i wparowuje do środka
- >patrzy na mnie i zamiera
- >moje oczy są wytrzeszczone, gówno rozmazane na moich rękach i twarzy
- >biblia mamy leży zapomniana na ziemi pokryta mazią z toalety
- >słyszę, że jego rodzice idą na górę
- >kumpel stoi i nie ma pojęcia co robić
- >jego mama wchodzi i zszokowana zaczyna łkać
- >"Moja prababcia dała mi tą biblię miesiąc przed tym jak zmarła na raka"
- >jego tato wchodzi po kilku sekundach
- >zszokowany, zauważa biblię i zaczyna się śmiać
- >odwraca się, idzie w kierunku schodów i śmiejąc się mówi "masz przej***ne"
- >jego mama zaczyna płakac coraz mocniej
- >"Dlaczego to zrobiłeś?"
- >powtarza to w kółko i to bardzo histerycznie
- >zaczynam płakać, ale gdy płaczę to wyglądam jak wk***iony pawian
- >jego mama myśli, że ją przedrzeźniam i wychodzi płacząc jeszcze bardziej
- >odwracam się do kumpla i mówię "słuchaj, mogę to wszystko--"
- >uderza mnie w twarz, łapie za kaptur i wypie**ala z jego domu
- >zostaję na ulicy przed domem, 1,5km od domu, bez podwózki i umazany fekaliami
- >zaczynam iść w stronę domu
- >chwilę później jakaś pani podjeżdza i pyta czy chcę podwózkę
- >wsiadam, kobieta zaczyna jechać
- >uświadamiam sobie że moje ekstrementy właśnie zasychają mi na twarzy
- >ona próbuje nawiązać rozmowę
- >minutę później wyczuwa odór i patrzy na mnie
- >zatrzymuje się na poboczu, każe mi wypie**alać
- >dochodzę do domu, przekradam się obok rodziców i biorę prychę
- >próbuję dodzwonić się do kumpla żeby się wytłumaczyć, nie odbiera
- >4ta próba, odebrał i krzyknął żebym przestał dzwonić, rozłączył się
- >przez kolejny tydzień zauważyłem, że sąsiedzi i koledzy z klasy dużo na mnie patrzą
- >zaczynam słyszeć jakieś głupie przezwiska, "dziecko szatana", "odbytowy testament" itd
- >ksywki rozprzestrzeniają się po szkole jak pożar w lesie
- >młodsze dzieciaki z którymi nigdy nie gadałem podchodzą do mnie i mówią mi te przezwiska w twarz
- >jedna z moich bliższych przyjaciółek która jest chrześcijanką nabrała do mnie dystansu i w końcu przestała się do mnie odzywać
- >historia sięgnęła nauczycieli, parę dni później dostałem wezwanie na dywanik
- >dyrektor mówi, że wyrzucają mnie za "obrzydliwą zniewagę religijnych wierzeń"
- >mama i tata się dowiadują
- >mama dziwnie się przy mnie zachowuje, patrzy na mnie z niesmakiem
- >czuję jakby myślała, że mnie w ogóle nie zna
- >mój tato mówi, że jestem jakimś pojebem i potrzebuję resocjalizacji
- >2 godziny później, rozmawia z rekrutującym do wojska i zapisuje mnie na obóz dla rekrutów
- >przewinę historię do obozu
- >na początku jest spoko
- >pierwsze dni były trochę ciężkie ale się przyzwyczajam
- >pewnego dnia dostaję paczkę od ziomka z dawnej szkoły
- >były to wydrukowane zdjęcia na których jestem, przerobione tak, że wyglądam na nich jakbym wycierał dupsko biblią
- >na tyle każdego zdjęcia jest jedno z tych ch*jowych przezwisk
- >nazbyt ciekawski kolega podchodzi i mi je zabiera
- >parę minut później całe baraczki wymieniają się fotami i się śmieją a ja bezradny siedzę na łóżku i udaję, że czytam książkę
- >jeden z nich obczaja moich znajomych na facebooku i pyta jednego z nich o całą historię
- >jakiś czas później, zauważam że jeden z rekrutów patrzy na mnie bardzo dużo
- >dowiaduję się, że pochodzi on z ultra-konserwatywnej rodziny i nienawidzi mnie za to co zrobiłem
- >wpada na mnie jakiś czas później i próbuję nawiązać rozmowę
- >gdy nikt nas nie słyszał, powiedział mi, że gdybyśmy byli na froncie to dostałbym od niego kulkę, a on powiedziałby ,że to ciapaki mnie kropnęły
- >2 dni później rozpoczynamy treningi z ostrą amunicją
- >wstaję rano, idę do łazienki
- >zauważam, że wszyscy się na mnie gapią
- >idę się wysrać, dostrzegam, że nie ma w ogóle papieru, a w kabinie jest jedynie biblia
- >zaczynam się drzeć, w odpowiedzi dostaję śmiech
- >wszyscy idą na trening, zostawiają mnie tam
- >wk***iam się, zaczynam drzeć kartki z tego sk***ysyna i podcieram się nimi jakby nie było jutra
- >mój odbyt krwawi
- >krew kapie wszędzie, nie mogę założyć nawet munduru żeby go nie poplamić
- >odrywam kupkę kartek, zwijam je i wsadzam sobie w szczelinę jak paróweczkę w hotdoga
- >dopełniam dzieło jeszcze paroma kartkami robiąc sobie w gaciach prowizoryczną pieluszkę
- >zakładam mundur
- >jak chodzę to słychać gniecione kartki
- >czuję się upokorzony i wiem, że spóźnię się na trening
- >wychodząc mam nadzieję, że zaczniemy od strzelania
- >okazuje się, że najpierw będziemy maszerować w formacji zanim będziemy strzelać
- >maszerujemy 10 minut, sierżant słyszy szelest kartek
- >każe nam się zatrzymać i pyta kto ma przy sobie gazetę
- >rekruci na mnie patrzą
- >sierżant każe mi truchtać w miejscu
- >głośne szelesty
- >pyta co to za dźwięk
- >krtań mi się zamyka, nie moge odpowiedzieć
- >sierzant rozkazuje mi ściągnąć spodnie
- >moja pielucha widzi światło dzienne
- >sierżant klnie pod nosem i każe mi przebiegnąć 200 okrążeń wokół obozu
- >nie mam wyjście, zaczynam
- >pół godziny później biegnę przez mniej widoczną część obozu
- >nikt inny jak pan Jezusowy Mściciel, który mówił, że zabiłby mnie na polu bitwy wyskakuje zza krzaka
- >w jednej ręce dzierży butelkę Jacka Danielsa, w drugiej pistolet
- >uderza mnie w twarz butelką i strzela mi w stopę
- >wylewa zawartość butelki na moją twarz gdy ja krzyczę z bólu
- >ucieka
- >sierżant znajduje mnie leżącego i wykrwawiającego się jakiś czas później
- >incydent zostaje odnotowany i jest wszczęte dochodzenie
- >okazuje się że Jezusowy chłopiec sprzedał im jakąś historię wyssaną z palca
- >mówi, że szkalowałem go na tle religijnym i poniżyłem go podcierając się jego biblią
- >zostaję wypie**olony z obozu za religijną nietolerancję, picie i lekkomyślność
- >wracam do domu
- >tato jest mną zawiedziony a mama się nie odzywa
- >zaczynam wysyłać CV
- >moje nazwisko i historia się rozprzestrzeniła po mieście i żaden pracodawca nie chce mnie przyjąć
- >miesiąc później tato myśli, że jestem żulem i nie szukałem pracy
- >wywala mnie z domu
- >zostaję bezdomny
- >to był prawdopodobnie najgorszy moment w moim życiu, ale od teraz się polepsza
- >zostałem włóczęgą na 2 lata
- >dostawałem jedzenie z programów pomocy dla bezdomnych za dnia
- >gdy byłem głodny w nocy, szukałem resztek w śmietnikach
- >pierwsza zima, spotkałem i zaprzyjaźniłem się z 2 innymi włóczęgami
- >jeden z nich przedstawił się jako Drżący, drugi jako Adam
- >Drżący ma taką ksywkę, bo pił tyle, że sp***oliły się jego funkcje motoryczne
- >dziewczyna Adama przedawkowała heroinę 3 miesiące wcześniej
- >spotkałem ich pod mostem na obrzeżach miasta
- >włóczyliśmy się razem i dotrzymywaliśmy sobie towarzystwa
- >jednej nocy budzi mnie dziwny odgłos
- >zobaczyłem, że ssają oni sobie wzajemnie ku*asy
- >niemitooceniać
- >idę dalej spać
- >miesiąc później, próbowali mnie zabić
- >Adam, Drżący i ja szliśmy przez miasto
- >zobaczyłem na ulicy banknot 50zł
- >podnoszę go
- >kumple żule zgodnie myślą o alkoholu
- >żądam, żeby kupić jakieś żarcie bo dawno nic nie jadłem ale Drżący to alkoholik
- >chce kupić jak najwięcej tanich winiaczy na ile pozwoli mu to 5 dych
- >"pie**ol się, ja to znalazłem"
- >Adam rzuca się na mnie z nożyczkami
- >nie spodziewałem się
- >dźga mnie w nogę dwa razy, bierze hajs
- >pie**olone pedały uciekają
- >nigdy więcej ich nie widzę
- >3 dni później dostaje gorączki od infekcji
- >zalegam na czyimś podjeździe
- >posoka z ran przemokła już dawno przez moje dżinsy
- >policjant zatrzymuje się, każe mi wstać i sobie iść
- >próbuję wstać, noga boli za bardzo
- >policjant wysiada, podnosi mnie na nogi
- >krzyczy "ruszaj się"
- >popycha mnie do przodu, łapię się za nogę bo tak kurewsko boli
- >rano się otwierają i znów zaczynają krwawić
- >policjant w końcu dostrzega mój stan
- >zabiera mnie do schroniska dla bezdomnych w mieście 20km dalej
- >nic nie mówi przez całą drogę
- >w schronisku ładniusia czerwonowłosa podchodzi z apteczką i pudełkiem z gumowymi rękawiczkami
- >wygląda jakby mi współczuła
- >po raz pierwszy jestem traktowany jak człowiek przez kobietę od dłuższego czasu
- >dostaję erekcji, przebija mi przez bokserki
- >ona to dostrzega, wyraz obrzydzenia przyozdabia jej twarz
- >czuję się źle i przepraszam
- >ona nerwowo się śmieje i opatrza moje rany
- >daje mi pudełko z antybiotykami
- >mówi, że nie można się tym sćpać i jest warte pare złotych
- >tymi słowami skończyło się traktowanie mnie jak człowieka
- >po paru dniach rany się goją
- >schronisko daje mi kopa i wracam do szwędania się
- >parę miesięcy później
- >kolejna zima
- >krążę po jakimś nowym mieście, jest 1 nad ranem
- >drogi są puste
- >znajduję zimową kurtkę mojego rozmiaru w pojemniku PCK
- >idę dalej i widzę panią przy rogu
- >wiem, że jest k***ą ale ona praktycznie nic na sobie nie ma
- >jest zimno, ona się trzęsie
- >podbijam i mówię "cześć"
- >pyta czy mam pieniądze, mówię, że nie
- >każe mi sp***alać, brzmi zmęczona
- >oferuję jej kurtkę, patrzy na mnie dziwnie przez kilka sekund
- >mówi, że nie może się zakrywać w pracy
- >dziękuje mi i się uśmiecha
- >nie wygląda tak kurewsko jak inne k***y
- >jest trochę zużyta ale widać iskierkę godności
- >zostałem i trochę z nią pogadałem
- >opędzam jej myśli od zimna
- >około 3 nad ranem brudny kombiak podjeżdża
- >wielki koleś woła do auta Izę
- >jej imię to Iza
- >gościu patrzy na mnie i pyta czy jestem klientem
- >mówię, że nie, on każe mi sp***alać
- >gdy odchodzę, on zaczyna ją bić i pytać kim jestem
- >wrzuca ją do auta
- >myślę o niej cały kolejny dzień
- >następnej nocy, przychodzę w to samo miejsce i ona tam była
- >miałą podbite oko i liczyła na szybko banknoty
- >podchodzę a ona mówi, że jej alfons nas pokroi jesli znów nas razem zobaczy
- >mówię, że tylko przechodzę
- >siadam za pudełkiem w alejce tak, że mnie nie widać
- >gadamy całą noc pomiędzy klientami
- >jest już prawie 3cia i każe mi się zmywać
- >robię to, co każe i sytuacja powtarza się przez miesiąc
- >formujemy swego rodzaju więź, jesteśmy przyjaciółmi
- >włóczęga i prostytutka
- >ona sobie żartuje, że powinni zrobić taki program w telewizji
- >pewnego dnia jej alfons podjeżdża kombiakiem parę godzin wcześniej
- >przyciska mnie do ściany i mierzy we mnie spluwą
- >spokojnie pyta kim jestem
- >odpowiadam, że tylko włóczęgą i że jestem przyjacielem Izy
- >dwóch jego kumpli wysiada z auta i przetrzepują mnie szukając pieniędzy
- >nie ma żadych
- >rzuca mnie na ziemie, kopie mnie i każe mi sp***alać
- >mówi, że psuję mu produkt, cokolwiek to znaczy
- >oznajmia, że jeśli jeszcze raz mnie tu zobaczy to mnie zastrzeli
- >następnej nocy wpadłem do Izy tylko na 20 sekund
- >pożegnałem się i odszedłem
- >już nigdy jej nie zobaczyłem
- >tydzień później jestem na skraju miasta jedząc puszkę tuńczyka
- >widzę kombiaka podjeżdżającego do mnie
- >wbiegam w alejkę a on zatrzymuje auto
- >słyszę, że goni mnie parę osób
- >doganiają mnie i mnie przewracają
- >alfonsik na mnie patrzy i oddycha ciężko
- >wyciaga gnata i siada na skrzynce
- >zapala szluga i uspokaja oddech
- >kontakt wzrokowy nieprzerwany
- >w końcu przemawia
- >"Iza to jedyny powód dla którego Cię dziś nie zabiję"
- >okazuje się, że nazmyślała sporo rzeczy tylko po to, żeby jej alfons mnie nie zabił
- >w tych rzeczach była informacja, że jestem zaawansowanym przemytnikiem szukającym pracy
- >mówię, że przez cały ten miesiąc przychodziłem z nią gadać i jestem taki sprytny
- >zamieram, gdy on proponuje mi zarobienie 5 koła
- >oczywiście że tak
- >daje mi teczkę zawiniętą w folię bąbelkową i każe mi ją zanieść na drugą stronę miasta
- >mówi, że zabije mnie na miejscu jeśli odmówię
- >oczywiście zgadzam się
- >on mówi, że zabije Izę jeśli tego nie zrobię
- >przytakuję i mówię, że to zrobię
- >daje mi złożoną serwetkę z adresem i napisem "Żółty garbus"
- >idę
- >docieram do adresu i 2 skośnych siedzi w garbusie
- >podbijam do okna
- >jeden mnie zauważa, wyciąga spluwę
- >wyciągam powoli teczkę
- >okno się opuszcza
- >daję mu paczkę i odchodzę
- >parę ulic dalej słyszę pisk opon i krzyki
- >garbus jedzie prosto na mnie
- >pasażer celuje we mnie pistoletem
- >rzucam się na ziemie i czołgam do rowu
- >po chwili ich gubię
- >przechodzę przez most nad rzeką, będę się chować aż znikną całkowicie
- >w połowie mostu garbus nadjeżdża
- >próbuję uciekać, dostaję kulkę w nogę
- >auto się zatrzymuje, azjata wysiada
- >nikogo nie ma w pobliżu
- >łapie mnie za kołnierz
- >wrzuca mnie do wody
- >pamiętam jak płynąłem w dół z prądem wody prosto w dzicz otaczającą zurbanizowane miasto
- >desperacko próbuję zostać na powierzchni
- >zmęczyłem się i zasłabłem, straciłem czucie w rękach i nogach obijając się o kamienie
- >ostatnia rzecz jaką widziałem to kropka światła przy brzegu
- >budzę się
- >jestem przykryty czarnym kocem i leżę obok ogniska
- >wstaję, moje znoszone ciuchy wiszą na patyku i schną
- >rozglądam się, dostrzegam tipi pod kasztanowcem
- >pie**olony indianin stoi i pali trawę
- >wstaję, a on mówi, żebym lezał i się ogrzał lub umrę
- >kładę się i zasypiam z wycieńczenia
- >parę sekund później on mną potrząsa i mnie budzi
- >mówi, że to niebezpieczne spać gdy jest tak zimno
- >okazuje się, że indianin, łysiejący w okolicach 40ki ma na imię Hektor
- >mówi, że on jest właśnie w spirytualnej drodze do Częstochowy
- >jest jakimś przodkiem Nawaho i chce spotkać dusze swoich krewnych w każdym świętym miejscu na świecie, a miał tu rodzinę czy coś
- >pyta czy chcę dołączyć
- >mówię, że spoko, darmowa trawa
- >spędzamy kolejne miesiące idąc z buta do Częstochowy prosto z północy
- >dogadujemy się, nauczył mnie łowić i polować i dbać o siebie w dziczy
- >nauczył mnie wytwarzać swoje własne ciuchy i zasoby z darów natury
- >podrózując jakąś puszczą, pyta czy chciałbym spirytualego przebudzenia od jego ludzi
- >myślę, że nic mi nie szkodzi
- >obydwoje jesteśmy najarani jakimś dziwnym gównem, nazywał to "pejotl" czy cos takiego i mógłbym przysiąc, że widziałem dźwięki
- >czas i przestrzeń przewlekają się przez siebie
- >widzę świątynię zbudowaną z gałek ocznych
- >lis trąca mój bark i wbiega do środka
- >idę za nim
- >mijam figurę człowieka stworzoną z wody
- >na podeście, na samym środku świątyni jest rolka papieu toaletowego
- >mój umysł wpadł w tą dziwną, percepcyjną pętlę
- >dziwny moment olśnienia w tej całej irracjonalności wokół mnie
- >w tej chwili uświadamiam sobie dziwaczną naturę życia
- >spirale ciągów wydarzeń, zapoczątkowane brakującą rolką papieru
- >to jest niedorzecze
- >jaram jakiś pejotl z uzależnionym od narkotyków indianinem przez rolkę papieru
- >co się k***a stało
- >reszta fazy to jakieś oceany i rozmazane obrazy
- >zapomniałem o swoim olśnieniu gdy faza minęła
- >następnego dnia docieramy do Częstochowy
- >wcześniej był tam indiański rezerwat ale Hektor spodziewał się czegoś innego
- >chciał natury i mistycyzmu ale wszystko teraz poszło do przodu
- >w rezerwacie były obrazy Nawaho, jedzenie, historie, ale były tam też kablówka, internet i kanalizacja
- >był zawiedziony ale i tak szczęśliwy
- >mówi mi "jeśli chcesz gonić marzenia, musisz być przygotowany na rozczarowanie"
- >ludzie w rezerwacie są spoko
- >pozwalają nam zostać
- >dostaję pracę, call center
- >zaczynam studiować informatykę przez internet
- >zdaję liczne certyfikaty
- >dostaję robotę w firmie komputerowej, 40 tysi rocznie na start
- >podczas pobytu w rezerwacie przykułem uwagę pewnej dziewczyny w moim wieku
- >ma na imię Marisa
- >odłożyłem trochę kasy, czas wyjechać
- >ofiarowałem parę tysi dla rezerwatu w ramach podziękowania
- >zabookowałem bilet do domu, gdzie ja i Marisa mieliśmy razem mieszkać
- >cieszę się na spotkanie z rodzicami
- >planuję wizytę niespodziankę
- >patrzę przez okno, widząc cały mój kraj pod sobą
- >czyste niebo
- >pamiętam jak przemierzałem na piechotę przez te wszystkie drogi
- >szczęśliwy i zdumiony, jak wszystko wyszło na prostą
- >wprowadzamy się do mieszkania
- >fryzjer, ciuchy, odpie**alam się jak nigdy
- >idę do starego domu rodzinnego
- >mama otwiera drzwi, patrzy na mnie przez kilka sekund
- >mdleje
- >gdy do siebie dochodzi, płacze i mnie przytula
- >mój tato nie mógł uwierzyć, że jestem spowrotem
- >po raz pierwszy w życiu widziałem, jak uronił łzy
- >milion przeprosin i wymówek
- >powiedział, że parę dni po tym jak mnie wywalił, zmienił zdanie
- >nie mógł mnie znaleźć
- >2 lata później, myślał, że nie żyję
- >jeden z najszczęśliwszych momentów życia
- >kolejny z takich szczęśliwszych miałem 3 tygodnie później w pracy
- >naprawiałem właśnie komputery
- >zauważyłem, że jeden z nich ma karteczkę "zepsuta pamięć RAM" a właścicielem jest mój stary kumpel u którego cała akcja się zaczęła
- >wymieniam RAM, włączam peceta
- >przypominam sobie że przez tego sk***iela dostałem z 2 kulki i byłem dźgany nożyczkami
- >ściągam na jego komputer w p*zdu dziecięcej pornografii, bestialstwa i innego zdeprawowania
- >chowam folder, wyłączam kompa i pakuję
- >szperam trochę w necie i okazuje się, że kumpel jest ministrem w lokalnym kościele
- >dzwonię do właścicieli kościoła informując o tym, co znalazłem na jego komputerze
- >następnego dnia widzę jego zdjęcia w gazecie
- >idzie do więzienia, wyj***li go z kościoła a jego żona i dzieci go zostawiają
- >dzieci idą do psychologa żeby zobaczyć czy je dotykał
- >jego życie się psuje
- >on nigdy nie dowiaduje się, kto go właściwie wrobił, program ochrony świadków
- >natura zycia zatacza pełen okrąg, dz**ko
Add Comment
Please, Sign In to add comment