Advertisement
Guest User

15 Ormian w moim mieszkaniu. Co można kupić na licytacjach k

a guest
Nov 20th, 2018
497
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 35.26 KB | None | 0 0
  1. 15 Ormian w moim mieszkaniu. Co można kupić na licytacjach komorniczych?
  2. Grzegorz Szymanik 19 listopada 2018 | 05:57
  3. http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,24172748,15-ormian-w-moim-mieszkaniu-co-mozna-kupic-na-licytacjach.html
  4.  
  5. Rafał Kosno w mieszkaniu, które wylicytował, w ciągu trzech lat spędził pięć minut. Beata Wasilewska w swoim nie była jeszcze ani razu
  6. To miała być okazja. Dwa mieszkania w ładnym budynku na obrzeżach Warszawy zostały za długi wystawione w 2015 roku na licytacji komorniczej. Ogłoszenie o aukcji zamieszczono w internecie. Lokalem numer 90 zainteresowała się Beata Wasilewska (po studiach prawniczych), a numerem 94 Rafał Kosno (prowadzi firmę informatyczną, a mieszkanie chciał kupić dla siostry). Mieszkania znajdują się na tym samym piętrze, obok siebie. Rafał Kosno i Beata Wasilewska jeszcze się nie znają. Mieszkań też nie widzieli wcześniej na oczy (przed aukcją dłużnik nie musi wpuszczać licytujących do środka). Ale kusi cena (na aukcjach komorniczych mieszkania wystawiane są za 3/4 wartości, a jeśli nie zostaną kupione w pierwszym terminie, za 2/3) oraz zielona okolica, rzut kamieniem od Wisły.
  7.  
  8. Licytują.
  9.  
  10. Trzy lata po wygranych aukcjach Kosno i Wasilewska znają się już całkiem dobrze – razem muszą tłumaczyć się, że nie należą do grupy przestępczej i że nie brali udziału w spisku.
  11.  
  12. Rafał Kosno w mieszkaniu, które wylicytował, w ciągu tych trzech lat spędził pięć minut. Beata Wasilewska w swoim nie była jeszcze ani razu.
  13.  
  14. Mieszkanie z balkonem i starszą panią
  15. Polacy mają długi – liczba mieszkań zajmowanych przez komorników rośnie. Polacy mają pieniądze – rośnie również liczba chętnych na mieszkania po dłużnikach (kupuje się je za gotówkę). Tylko w 2016 roku na aukcjach komorniczych zlicytowano 10 tysięcy zadłużonych lokali.
  16.  
  17. „Zakup mieszkania z licytacji komorniczej może być bardzo opłacalny” – czytam w „Krótkim poradniku dla kupującego mieszkanie z licytacji komorniczej” (na portalu e-prawnik.pl). Komentarze pod poradnikiem są jednak mniej zachęcające, Mówią, że przy okazji licytacji mieszkania można sobie wylicytować kłopoty.
  18.  
  19. rozczarowany: „Zakupiłem dom od komornika rok temu, zapłaciłem 600 000 złotych. Finał taki, że nie mam domu ani kasy. Dłużnik skutecznie składa zażalenia, komornik mnie zlewa”.
  20.  
  21. dodek: „Kupiłem dom na aukcji. Dom pusty, właściciel (...) zapewniał, że po uprawomocnieniu się postanowień da klucze i przekaże dom. Po sprzedaży przez komornika zmienił jednak zdanie (...), zamieszkał w domu i nie chce słyszeć o wyprowadzeniu się. Sprawa ciągnie się już ponad dwa lata”.
  22.  
  23. ANNA: „Kupiliśmy dom na licytacji komorniczej, niestety z lokatorami. Żona dłużnika złożyła powództwo przeciwegzekucyjne z uprawnieniem do lokalu socjalnego, sąd przyznał lokal socjalny dla żony dłużnika i dzieci, a dla męża nie. My nie mamy gdzie mieszkać, a dłużnikowi doskonale się żyje”.
  24.  
  25. Mieszkaniec Zabrza kupił na licytacji komorniczej 55-metrowe mieszkanie. Kiedy wszedł do środka, natknął się na gigantyczną plantację konopi indyjskich
  26. Czytaj także:
  27. Kupił mieszkanie na licytacji komorniczej. Kiedy otworzył drzwi, opadła mu szczęka
  28. W Gdyni zlicytowano mieszkanie z 80-letnią panią Ireną. „Naprawdę nie jestem bez serca. Kiedy patrzę na panią Irenę, widzę swoją babcię. Ale proszę mnie też zrozumieć, kupiłem to mieszkanie dwa lata temu i po prostu chciałbym w nim zamieszkać” – tłumaczył „Wyborczej” pewien nowy właściciel.
  29.  
  30. Rafał Kosno i Beata Wasilewska opowiadają, że właśnie dlatego wybrali mieszkania, których właścicielem nie był prywatny człowiek przygnieciony długami, ale firma, pośrednik na rynku budowlanym, spółka Geo-Kart Zduńczyk, winna podwykonawcom i hurtowniom grubo ponad milion złotych (do mieszkania nr 90 ustawiła się kolejka 20 wierzycieli, do numeru 94 – 17). W mieszkaniu numer 90 (które wybrała Wasilewska) mieściło się biuro firmy, a w numerze 94 (który wybrał Kosno) przebywał czasem jej właściciel (dziś oficjalnie tylko wiceprezes spółki) Hubert Zduńczyk oraz jego wspólniczka, prawniczka i partnerka Małgorzata Świtaj.
  31.  
  32. Siedzimy z Rafałem Kosno i Beatą Wasilewską w kawiarni. Od dwóch godzin próbują opowiedzieć mi swoją historię, ale jest tak zawiła i szalona, że jesteśmy dopiero w połowie. – Jakby ktoś inny mi to opowiedział, pewnie bym nie uwierzyła – mówi Wasilewska.
  33.  
  34. Kosno opowiada: – Przed licytacją Zduńczyk i Świtaj nie wykazali, że mają jakiekolwiek prawa do mieszkań. W czasie postępowania nie pokazali umów ani meldunku. Mieszkania miały być jedynie własnością ich firmy – opowiada. – Ale po aukcji zaczęła się telenowela. Najpierw Zduńczyk zaczął się odwoływać. Pisał zażalenia na sposób oszacowania nieruchomości i na przebieg licytacji. Donosił do prokuratury na komornika i próbował odwołać sędziego. I tak w tych pismach mylił tropy, że aż sąd się pogubił.
  35.  
  36. – Jak to mylił tropy?
  37.  
  38. – A tak, że podawał różne adresy zamieszkania. Raz pisał, że mieszka pod numerem 90, a innym razem, że w 94. Nawet w jednym piśmie naprzemiennie podawał oba adresy. Najpierw twierdził, że z Małgorzatą Świtaj go nic nie łączy, poza córką, potem, że są narzeczeństwem i prowadzą wspólne gospodarstwo domowe. W jednym piśmie wszystkie drogie meble i obrazy są ich wspólną własnością. W innym: to własność jego rodziny. Pisma wysyłali w trzech kopiach, raz jako firma, drugi jako pan Zduńczyk, trzeci jako pani Świtaj. To sparaliżowało procedury. Przedstawił też umowę użyczenia, którą miał niby podpisaną z własną firmą. Stanowiła, że Geo-Kart Zduńczyk użycza Zduńczykowi bezpłatnie na 20 lat trzy metry kwadratowe mieszkania w zamian „za dostarczenie firmie artykułów biurowych oraz środków do czyszczenia”. Tylko że w czasie postępowania komorniczego w ogóle nie było o tym mowy. Zduńczyk twierdził też, że ma zero dochodów, jest bezrobotny i nie ma gdzie się podziać, więc nie można go z lokalu eksmitować (bo gmina musiałaby zorganizować lokal socjalny). Tylko że na rozprawy podjeżdżał pod sąd limuzyną audi.
  39.  
  40. Kadr z reportażu TTV - moment zajęcia ciągnika rolnika spod Mławy przez ekipę, z którą na posesji pojawił się asesor komorniczy
  41. Czytaj także:
  42. Egzekucja komornicza. Po czterech latach asesor komorniczy odpowie przed sądem za bezprawne egzekucje
  43. Beata Wasilewska: – Właścicielką mieszkania numer 90 zostałam oficjalnie po roku. Przez rok Zduńczyk się odwoływał, ale w końcu dostałam pismo z sądu i zostałam wpisana do księgi wieczystej. Cieszyłam się. Za wcześnie. Kilka dni później rankiem Hubert Zduńczyk pojechał do urzędu dzielnicy Białołęka i próbował zameldować w moim mieszkaniu chyba z 15 Ormian.
  44.  
  45. – Skąd ci Ormianie?
  46.  
  47. – Mówił, że są dla niego jak rodzina. Podobno prowadził kiedyś interesy w Iraku i mu pomogli. Większość z tych osób przebywała jednak w Polsce nielegalnie. Udało mu się zameldować tylko babcię, jej syna i wnuczka. Oraz siebie.
  48.  
  49. – Ale jak ich zameldował, skoro mieszkanie było już pani?
  50.  
  51. – Pokazał w urzędzie stary akt własności i nieaktualny wypis z księgi wieczystej. Urząd nie sprawdził aktualności danych i zameldował. Mieszkanie jest moje, ale ich nie można eksmitować, bo twierdzą, że nie mają się gdzie podziać. I że mieszkali tam już wcześniej. Znalazła się jakaś umowa podpisana przed laty w Iraku. Nie mieszkali, tam było biuro! Wymienili sobie zamki w drzwiach. A urząd dzielnicy twierdzi, że to ja muszę udowodnić, że nie mieszkali. Tylko jak mam to zrobić? – zastanawia się Wasilewska.
  52.  
  53. – Trochę komedia Barei – komentuję.
  54.  
  55. – To jest dla pana Bareja? To niech pan słucha dalej, bo zabawa dopiero się zaczyna – mówi Kosno i kontynuuje opowieść.
  56.  
  57. Mistrz paragrafów i procedur
  58. Marek (imię zmienione, mówi, że się boi), zarząd wspólnoty mieszkaniowej, w której znajdują się lokale 90 i 94, głośno wzdycha: – Hubert Zduńczyk to, delikatnie mówiąc, od początku był trudny lokator.
  59.  
  60. – Dlaczego?
  61.  
  62. – Sąsiadka skarżyła się na przykład, że Zduńczyk na balkonie rozpala grilla i dym leci jej w okno. Zarząd wysłał pismo, żeby nie palił, ale nie pomogło. Więc go zaczepiliśmy na klatce. Odpowiedział: „Wypierdalać”. Innym razem wymienialiśmy piloty do garażu. Nie chciał zapłacić za swój, więc mu go wyłączyliśmy. Zaczął więc parkować przed garażem. Blokował wjazd innym. Straż miejska rozłożyła ręce.
  63.  
  64. – Bo?
  65.  
  66. – Bo to jest teren prywatny. Co mieliśmy zrobić? Mieszkańcy nie mogli wjeżdżać, więc zarząd włączył mu pilota. Za darmo. Garaże są u nas podziemne. Raz mieliśmy przeciek, woda spływała i trochę kapało, akurat nad miejscem parkingowym Zduńczyka. Wysłał do zarządu pismo, że krople wody uszkodziły mu: mercedesa brabusa, audi A4 i tak dalej, wymieniał różne luksusowe samochody, bo on ma ich dużo albo często zmienia. Wezwał do zapłaty 110 tysięcy złotych. A przy swoim miejscu parkingowym, gdzie kapało, wywiesił tabliczkę: „ZAGROŻENIE BUDOWLANE! PODEJŚCIE GROZI ŚMIERCIĄ”. I zaczął parkować na moim miejscu. Kiedy zdejmowałem mu tabliczkę, wieszał ją na nowo. I robił awanturę: dlaczego zdejmujemy, przecież ktoś tu powiesił, że jest zagrożenie! A poza tym to jego miejsce i proszę nie ruszać.
  67.  
  68. – Coś jeszcze?
  69.  
  70. – Robiliśmy remont i pracowały wiertarki. Znowu wezwanie do zapłaty na tysiące złotych, bo „drgania spowodowały, że poodpadały mu drogocenne kafelki”. Był bardzo roszczeniowy. Ale nie płacił czynszu. Od kiedy jego spółka kupiła mieszkania, czyli od 2009 roku, nie płacił. Odkryliśmy to, jak przejęliśmy zarząd od dewelopera. Wtedy jeszcze normalnie działała mu firma, nie miał komornika na głowie, ale nie płacił, choć w garażu parkował mercedesem brabusem za 300 tysięcy złotych. U nas czynsz jest spory, prawie 800 złotych miesięcznie, więc przez lata trochę się tego zebrało.
  71.  
  72. PRZECZYTAJ TAKŻE: Komornik sprzedaje... wyposażenie kościoła. Do kupienia m.in. konfesjonał
  73.  
  74. – Nie próbowaliście egzekwować?
  75.  
  76. – Na tyle, na ile mogliśmy – mówi Marek. – Wysłaliśmy pismo, potem drugie i trzecie. W końcu poszliśmy do sądu. Ale okazało się, że sądy to jego żywioł. Jest mistrzem procedur sądowych i paragrafów. Jego partnerka życiowa i biznesowa jest też prawniczką. Znają różne triki, jak się odwoływać, żeby przedłużyć sprawę. Korzystają z tego, że młyny sprawiedliwości wolno mielą. W odwołaniach Zduńczyk podważał każde nasze słowo. Gdy sąd wysyłał do niego pismo „Hubert Zduńczyk, Geo- -Kart, lokal numer 90”, w odwołaniu podpisywał „numer 94”. Ustalenie przez sąd adresu trwało trzy miesiące. A po trzech miesiącach zaskarżył skład sędziowski o stronniczość i domagał się jego zmiany. I sprawa mieliła się od początku. Komornik się poddał, bo od Zduńczyka nie można było nic wyegzekwować.
  77.  
  78. – Dlaczego?
  79.  
  80. – Właścicielem mieszkań jest firma Geo- -Kart Zduńczyk, w której Zduńczyk jest dziś wiceprezesem zarządu z udziałami równymi zero. To firma wynajmuje mu mieszkanie, proszę więc iść do firmy, on sam nic nie ma. Luksusowe samochody też nie są na niego, komornik nie może ich zająć. Za to nam, zarządowi wspólnoty, się dostało, jak próbowaliśmy odzyskać pieniądze.
  81.  
  82. – Jak się wam dostało?
  83.  
  84. – Do skrzynek powrzucał ludziom ulotki: „JUŻ WKRÓTCE WSZYSCY POZNAJĄ PRAWDĘ O PRZEKRĘTACH ZARZĄDU”. A w garażu na mój widok przyspieszał i próbował straszyć, że mnie rozjedzie.
  85.  
  86. – Naprawdę mieszka w tym zlicytowanym lokalu numer 94?
  87.  
  88. – Mieszka, ale nie zawsze tam jest. Jego partnerka ma inne mieszkanie i czasem bywa u niej.
  89.  
  90. – A w lokalu 90 mieszkali wcześniej Ormianie?
  91.  
  92. – Nie, tam było biuro.
  93.  
  94. – I przez dziesięć lat nie zapłacił czynszu?
  95.  
  96. – Raz przelał. Kilkanaście złotych, żeby potem móc mówić w sądzie, że nasze oskarżenia, że w ogóle nie płaci, są wyssane z palca. A jest nam winny ponad 120 tysięcy złotych.
  97.  
  98. – Jego mieszkania zostały zlicytowane na aukcji komorniczej. Nic z tego nie dostaliście?
  99.  
  100. – Ani grosza. Kolejka wierzycieli była długa: banki, skarb pa
  101.  
  102. ństwa. Dla nas już nie starczyło. Pieniędzy raczej nie odzyskamy. Za to nowi właściciele, choć nie mogą z mieszkań korzystać, przynajmniej płacą czynsz i dług nie rośnie. A Zduńczyk mieszka sobie jak gdyby nigdy nic. Ostatnio zmienił samochód na nowego opla insignia.
  103.  
  104. PRZECZYTAJ TAKŻE: Utrata mieszkania za długi
  105.  
  106. Nieznani sprawcy odkręcają wodę
  107. – A jeszcze była ta historia z wodą! – przypomina sobie Marek z zarządu wspólnoty. – Bo skoro nie płacił czynszu, to znaczy, że wodę i wywóz śmieci fundowali mu mieszkańcy. A wody nie szczędzi, na tarasie ustawił dmuchany basen, wypełnia go po brzegi. Mieszkańcy się wkurzyli, na zarząd też, że nic nie robimy. A co my mogliśmy, skoro komornicy byli bezradni? Jedyna rzecz to wstrzymać dopływ ciepłej wody latem – choć na to sądy też nie zawsze pozwalają. W 2015 mieszkańcy postanowili uchwałą: „Odcinamy!”. Zduńczyk odwołał się do sądu, ale przegrał i w okręgowym, i w rejonowym. Sędzia łapała się za głowę, że takie długi. Ciepłą wodę odcina się tak, że po prostu wymienia się licznik na klatce. Wymieniliśmy. Wtedy on wezwał policję.
  108.  
  109. – Po co?
  110.  
  111. Co spodobało się Agacie we własnym mieszkaniu? Nocne oglądanie telewizji. Bo łóżko i telewizor postawiła w osobnych pokojach.
  112. Czytaj także:
  113. Pierwsze mieszkanie młodych: sypialnia w pralni i kredyt na kilkaset tysięcy
  114. – Zgłosił, że mu ten licznik ukradliśmy. Oskarżył o to naszą administratorkę. Złożył na nią zawiadomienie w prokuraturze. Taki licznik kosztuje kilkadziesiąt złotych, ale w zawiadomieniu napisał, że 700. Sąd nakazał wstępne czynności i administratorka musiała składać wyjaśnienia. Sprawę oczywiście umorzono, ale bardzo to wszystko przeżyła, bo w życiu nie była na policji, a tu jeszcze jako podejrzana. Od zarządu zażądał za to zapłaty kolejnych tysięcy złotych, bo wymontowanie licznika miało uszkodzić mu rury w mieszkaniu i zalać unikatową podłogę z drogocennego drewna.
  115.  
  116. – Czyli teraz nie ma ciepłej wody?
  117.  
  118. – Ma. Bo którejś nocy „nieznani sprawcy” włamali się do liczników, zerwali kłódkę i zamontowali nowy licznik, kupiony w sklepie. Przy okazji zalali podłogę na klatce, bo zawór odkręcili pod ciśnieniem. Zrozumieliśmy, że ta zabawa może nie mieć końca. I znów odpuściliśmy.
  119.  
  120. Trup w szafie
  121. – Dziś to ja płacę za jego wodę. Nie wiem, co on z nią robi, bo dostaję niedopłaty po 4 tysiące złotych – mówi Beata Wasilewska.
  122.  
  123. A Kosno opowiada dalej: – Kiedy wygrałem licytację, a Zduńczyk nadal się odwoływał, wspólnota mieszkaniowa wniosła o zmianę zarządcy nabywanego przeze mnie lokalu numer 94. Zarządca to ktoś, kto reprezentuje dłużnika w kwestiach lokalu. Dostałbym klucze i jakoś byśmy zapanowali nad sytuacją. W 2016 roku sąd przyznał mi ten zarząd. Pojechałem do numeru 94 po klucze, była tam jego partnerka i trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Odwołali się, wysłali donosy do prokuratury. Założyli mi sprawę cywilną. Napisali też do: ministra sprawiedliwości, KRS-u, prezesa sądu rejonowego i Krajowej Rady Komorniczej, żebym nie był wprowadzany w zarząd, bo na skutek moich zaniedbań musiał wyremontować mieszkanie za kwotę 120 tysięcy złotych.
  124.  
  125. – Jakich zaniedbań?
  126.  
  127. PRZECZYTAJ TAKŻE: Fotoreporter Maciej Moskwa: Wojna to nie jest nic, czym należy się chwalić
  128.  
  129. – Nie wiadomo. Każda z tych instytucji musiała się do pisma ustosunkować, więc objęcie zarządu przeze mnie zostało wstrzymane na kolejne dziewięć miesięcy. Przy okazji zostałem, tak jak inni mieszkańcy bloku, oskarżony, że wrzuciłem Zduńczykowi do skrzynki groźby karalne. Też nie wiadomo jakie. Przesłuchano mnie, ale prokuratura sprawę umorzyła. I jeszcze twierdził, że jestem mu winny pieniądze za kafelki i klepkę (od pani Beaty domagał się pieniędzy za parapety), bo ich nie licytowałem. Absurd. W grudniu 2017 roku sąd w końcu przyznał mi rację i znowu miałem być wprowadzony w zarząd lokalu 94. Razem ze mną zjawił się ślusarz, komornik, asesor i policjanci. Komornik zapukał, cisza. Ślusarz zaczął wiercić zamek. W międzyczasie słyszałem, jak na korytarzu rozmawiali policjanci. Okazało się, że często byli tu wzywani. „To tutaj były te jaja z licznikami?” – pytał jeden. „Tak, cała komenda się lała” – odpowiedział drugi. Wszedłem. W środku meble w stylu Ludwika XIV. I trochę nieprzyjemny zapach, chyba przez wyschniętą wodę w syfonach. Ktoś zażartował, że trzeba sprawdzić, czy nie ma trupa w szafie. Zrobiłem kilka zdjęć, podpisaliśmy protokół i wyszliśmy.
  130.  
  131. – Czyli w końcu ma pan klucze do mieszkania?
  132.  
  133. – Moment, zaraz! Na dole, przy wejściu do garażu podziemnego, spotkaliśmy Zduńczyka. Uważał, że przyłapał nas na włamaniu. I że ma nagrania z telefonu i kamer, które zainstalował w mieszkaniu (potem mówił, że pozwie mnie za te słowa o „trupie w szafie”, że sugeruję, że on ukrywa jakieś zwłoki). Komornik zapytała, czy chce klucze do nowego zamka. Odpowiedział, że nie, bo on w tym lokalu nie mieszka. I poszedł sobie. Ja akurat wyjeżdżałem z Warszawy. Na pierwszym postoju zobaczyłem, że mam mnóstwo nieodebranych połączeń. Kilka pierwszych było od ślusarza. „Dziwna sprawa – powiedział, gdy oddzwoniłem. – Zgłosił się do nas na dyspozytornię mężczyzna, który podawał się za właściciela mieszkania, w którym rano wywiercałem zamek. I szukał ślusarza. Dyspozytorka zorientowała się, że to ten sam adres, i nie przyjęła zlecenia”. To był popularny ślusarz w dzielnicy, wyskakiwał jako pierwszy w przeglądarce. Kolejny telefon był od ochroniarza z osiedla: „Znowu afera – powiedział. – Policja jest. Zduńczyk do mieszkania próbował się włamać”. Nie pozwolili mu wejść i pouczyli, żeby kontaktował się z komornikiem. Kilka dni później ochroniarz powiedział mi, że światło pali się w środku wieczorami. Ktoś wymienił zamki. Pojechałem na komendę złożyć zawiadomienie o włamaniu. Przy okazji dowiedziałem się, że nie ma w kodeksie takiego paragrafu jak włamanie.
  134.  
  135. – Nie ma?
  136.  
  137. – Jest „kradzież z włamaniem” albo „uszkodzenie zamka”. W moim przypadku było to uszkodzenie zamka przez jego wymianę. „Czy mam jakiś dowód, że to zrobił Zduńczyk” – zapytali policjanci. „Niech pan tam pojedzie. Jak otworzy on, to zrób pan mu zdjęcie. I to będzie dowód” – poradzili. Pojechałem, otworzył Zduńczyk, zrobiłem zdjęcie. Odgrażał się trochę i trzasnął drzwiami. Sąd uznał go za winnego wyłamania zamków i ukarał, 300 złotych za zamek i 200 złotych grzywny. Do dziś mi nie zapłacił.
  138.  
  139. Lichwiarze i spiskowcy
  140. 12 maja 2018 Hubert Zduńczyk składa na policji zeznania:
  141.  
  142. „Zeznaję, że to ja jestem najemcą mieszkania na ulicy... Najmuję mieszkanie od kilku lat od Geo-Kart sp. z o.o. Oni mają siedzibę pod tym samym adresem, tylko numerem 90, ja jestem wiceprezesem tej spółki. Zeznaję, że postanowienie sądu dla Warszawy Pragi-Północ, które mówi o tym, że Rafał Kosno jest zarządcą mieszkania numer 94, jest zaskarżone do sądu, nie pamiętam, do którego, gdyż ja mam całą teczkę dokumentów w tej sprawie. Rafał Kosno wprowadził policjantów w błąd, że asystowali przy włamaniu podczas działań komornika (…). [Kosno] ma akt oskarżenia za powoływanie się na wpływy w ABW i w sądach oraz włamanie do mieszkania, którego jestem najemcą. A poza tym (...) puka panią prokurator”.
  143.  
  144. Rafał Kosno: – Zgłosił, że to ja włamałem się, razem z komornikiem, do jego mieszkania. Zarzucił nam, że naraziliśmy dziecko na śmierć. Bo twierdzi, że w mieszkaniu miało nocować jego dziecko i nie mogli wejść do środka, tylko stali na mrozie. Dlatego wywiercił z powrotem zamki. Nawet jakby to była prawda, to przecież ma jeszcze klucze do lokalu 90, mógł tam wejść. I przecież nie chciał przyjąć kluczy, które proponowała mu pani komornik. To jest jego metoda. Do prokuratury składa wciąż nowe doniesienia na mnie, z których muszę się tłumaczyć.
  145.  
  146. – Jakie?
  147.  
  148. – Mnie i pełnomocnika Beaty Wasilewskiej oskarżył na przykład, że działamy w spisku ze skorumpowanymi sędziami i komornikami. Że mam układy w ABW. Znowu byłem przesłuchiwany na policji. O części donosów nawet nie wiem, bo prokuratura odmawia wszczęcia postępowań i mnie nie informuje.
  149.  
  150. Beata Wasilewska: – Oskarżał nas, że jesteśmy lichwiarzami i słupami.
  151.  
  152. Rafał Kosno: – Ktokolwiek próbuje mu się sprzeciwić, zaraz ma sprawy sądowe. I musi się tłumaczyć, że nie jest przestępcą. Potem wszystko jest umarzane, ale trzeba się na przesłuchania nachodzić. A ludzie boją się sądów. Panią administratorkę wspólnoty oskarżył, że przywłaszczyła sobie 12 tysięcy złotych czynszu, które miał jej dać w kopercie. Jak się ma za Zduńczyka zabrać nowy prokurator, to też na starcie ma skargi do przełożonych. Każdy z urzędników zaangażowanych w sprawę jest oskarżany. Zaskarżane są składy sędziowskie. Urzędy i sądy przerzucają sobie więc ten gorący kartofel. Bo tych spraw narobiło się tyle, tysiące stron dokumentów, że nikt się za to nie chce zabierać. Rozsupływanie tego zajmie lata.
  153.  
  154. Pani Irena
  155. Czytaj także:
  156. Egzekucje komornicze. Interes życia?
  157. Marek, zarząd wspólnoty: – Mam w komputerze osobny wielki katalog o nazwie „ZDUŃCZYK”, z sądowymi pismami i postanowieniami. Bierzemy prawniczkę, wszystko robi zgodnie ze sztuką, pisze pozwy i rozkłada ręce. Zduńczyk to lokator z piekła rodem. Mistrz wykorzystywania niewydolności naszego systemu prawnego.
  158.  
  159. Rafał Kosno: – Zasypuje donosami, skargami i pozwami, bo jest zwolniony z kosztów. Taki przywilej ubogiego, bo przecież podaje, że nie ma żadnych dochodów. Ode mnie pisma do niego nie docierają. Twierdzi, że w skrzynce znajduje tylko puste, porozdzierane koperty.
  160.  
  161. „Dziwi mnie to strasznie, iż korespondencja od tego pana dociera w bardzo dziwny sposób, zawsze coś jest niezgodne z prawem i regulaminem pocztowym. (...) Pan Kosno ma straszne układy w poczcie polskiej, bo albo jego listy wysyłane do nas giną, albo listy polecone z potwierdzeniem odbioru są bez nadawcy, a co najlepsze to nie ja mieszkam pod numerem 94, tylko Małgorzata Ś. (...) Proszę o informację, co mam robić z pustymi kopertami. Hubert Zduńczyk”.
  162.  
  163. Smoleński hangar
  164. Niewiele dowiedzieć się można o Hubercie Zduńczyku.
  165.  
  166. Wiadomo tyle, że urodził się w 1982 roku w Otwocku. Sam podaje, że wychował się pod Warszawą, w Górze Kalwarii. Studiował na Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie geodezję i kartografię. Podobno w akademii prowadził też wykłady o zapobieganiu osuwiskom.
  167.  
  168. Samojłowicz: - Film opowiada naszą polską historię, przez nas, Polaków, opowiedzianą. Jak nie na to pieniądze dawać, to na co?
  169. Czytaj także:
  170. Jak firma Emila Stępnia i Doroty "Dody" Rabczewskiej zebrała pieniądze na film, którego nie produkowała
  171. Wiadomo, że zakłada Geo-Kart Zduńczyk, mając 27 lat. A zanim skończy trzydziestkę, firma obsługiwać będzie największe zlecenia budowlane, także te rządowe: autostrady, rewitalizację starówek miast, budowę Stadionu Narodowego oraz zlecenia od wojska. Będzie działać również w irackim Kurdystanie.
  172.  
  173. Zlecenia dzieli między podwykonawców. Często im nie płaci albo w trakcie pracy wyrzuca z placów budów, grożąc sądem.
  174.  
  175. Odnajduję wierzycieli firmy (są ich dziesiątki). To między innymi firmy budowlane i hurtownie materiałów.
  176.  
  177. – Nie płacił za materiały, a gdy próbowaliśmy odzyskać pieniądze, to nas straszył sądem – opowiada jeden z nich.
  178.  
  179. Tajemnicą jest, w jaki sposób – mimo fatalnej reputacji – otrzymuje wciąż nowe kontrakty i jak wygrywa przetargi.
  180.  
  181. Jest rok 2010. Spółka Zduńczyka wykonuje zlecenie dla armii. Chodzi o remont wojskowego hangaru na Okęciu. Do prokuratury Zduńczyk przynosi nagranie z dyktafonu. Słychać na nim, jak wręcza łapówkę inspektorowi nadzoru Januszowi Z. W prokuraturze tłumaczy, że Z. wymusił ją na nim, musiał płacić, „chcąc funkcjonować w układzie”. Że sprzedał mieszkanie, zastawił samochód, ale nie wytrzymywał, dlatego nagrał inspektora. W armii wybucha ogromna afera, bo sprawa łączy się z tzw. wojskową ośmiornicą (korupcją przy przetargach wojskowych w rejonowych zarządach infrastruktury, nie tylko w Warszawie, ale w Zielonej Górze, Szczecinie i Wrocławiu). Inspektor zostaje zatrzymany.
  182.  
  183. Przy okazji sprawa stała się gorąca również wśród zwolenników teorii o zamachu smoleńskim. Bo hangar zaraz po remoncie został zburzony, niedługo po kwietniu 2010. Internetowi detektywi podejrzewają, że musiało się wydarzyć tam coś niepokojącego, związanego ze Smoleńskiem. O co naprawdę poszło? Nie wiadomo. Z dokumentów też się tego nie dowiemy. Bo dwa lata później Zduńczyk zgłasza policji kradzież dokumentacji jego firmy (podobno przypadkiem miał ją w samochodzie).
  184.  
  185. – Podczas jednego z przesłuchań w urzędzie dzielnicy Białołęka w sprawie naszych mieszkań Zduńczyk się zdenerwował i powiedział, że już miał kiedyś takiego przeciwnika, który był mu solą w oku. I tak go urządził podstępem, że teraz tamten siedzi. Od razu przyszedł mi do głowy ten inspektor Janusz Z. od hangaru – mówi Rafał Kosno.
  186.  
  187. Również w 2010 Hubert Zduńczyk startuje w wyborach. Stara się o posadę wójta gminy Dunajec na Podkarpaciu. W wywiadach dla lokalnej prasy opowiada, że mieszka w Rożnowie, a w Białej Podlaskiej ma stację paliw. Przegrywa.
  188.  
  189. Rezerwat Góra Zborów jest jednym z piękniejszych zakątków Jury Krakowsko-Częstochowskiej
  190. Czytaj także:
  191. Komornik sprzedaje rezerwat na Jurze. Za długi "miłośników" przyrody
  192. Rok 2012. Występuje w radiowej Jedynce. Mówi o niskich standardach polskiej branży budowlanej. Podaje się za poszkodowanego przedsiębiorcę reprezentującego 127 poszkodowanych, którzy nie dostali pieniędzy od Narodowego Centrum Sportu. Żali się, że nie może płacić podwykonawcom, bo sam nie dostał pieniędzy.
  193.  
  194. Rok 2013. Gmina Krościenko wygrywa odszkodowanie od Geo-Kart Zduńczyk. Spółka miała wyremontować płytę rynku, ale nie dokończyła pracy. Wojciech Wójcik, radca prawny urzędu gminy, mówi w lokalnej prasie: „Jest problem ze ściągalnością pieniędzy. To firma, która działała na naszym rynku jak oszust. Ma około 120 tysięcy złotych roszczeń z różnych firm. Do tej pory nie wypłaciła pieniędzy m.in. firmie, która jako podwykonawca odnawiała płytę krościeńskiego rynku”.
  195.  
  196. Firmy, którym Zduńczyk jest winny pieniądze, jedna po drugiej idą do sądu. Wtedy zostają zlicytowane mieszkania nr 90 i 94. Mimo długów Geo-Kart nie ogłasza upadłości, dalej istnieje (choć to niezgodne z prawem). Zduńczyk tłumaczy, że lada chwila „inwestor z Iraku spłaci wszystkie moje długi”. W oświadczeniach majątkowych podaje, że posiada zero dochodu i zero majątku. Jest bezrobotny. Od jednego z jego współpracowników dowiaduję się jednak, że zajmuje się teraz wynajmem busów (busy wynajmował między innymi jednej telewizji). Wpada mi też w ręce dokument „OFERTA SPRZEDAŻY KURDYSTANU”, z którego wynika, że Zduńczyk nadal posiada oddział firmy w Kurdystanie i właśnie próbuje go sprzedać. Kusi wysokimi kontraktami na irackie zapory i osiedla. Próbuję skontaktować się ze znajomymi Ormianami Zduńczyka, ale nie chcą rozmawiać.
  197.  
  198. Inwestor i podpalacze
  199. – Spotkanie zaproponował mi w KFC na obrzeżach miasta. Rankiem, wokół nie było żywej duszy – opowiada Rafał Kosno. – Spotkałem się z nim, bo już nie wiedziałem, co robić. „Możemy przejść na ty? Bo wiesz, myślę, czyby z kraju nie wyjechać” – mówił. Dodał, że jak mu zapłacę, to mnie wpuści do mieszkania i nie będzie robił kłopotów. Albo odkupi ode mnie za tyle, za ile ja je kupiłem, czyli za 335 tysięcy.
  200.  
  201. – Przecież oficjalnie nie ma żadnych pieniędzy?
  202.  
  203. – Wytłumaczył, że znalazł na mieszkanie inwestora.
  204.  
  205. – Do mnie przyszedł do domu – przypomina sobie Beata Wasilewska. – Powiedział, że z moim pełnomocnikiem nie da się porozumieć, dlatego przyszedł. Poszliśmy pogadać do kawiarni.
  206.  
  207. – A o czym rozmawialiście?
  208.  
  209. – Powiedział, że słyszał, że grozi mi niebezpieczeństwo. Że „nie lubi, jak się krzywdzi kobiety, więc ma dla mnie dwa rozwiązania”. Pierwsze: znalazł inwestora, który odkupi mieszkanie. Drugie, że zapłacę mu „za wyprowadzkę” i będę miała spokój – opowiada Wasilewska. – Po spotkaniu dostałam zdjęcie twarzy jakiegoś mężczyzny. Groźna twarz. Podpis: „Najważniejsze, żebyśmy się dogadali”. Pojechałam na policję. Ale powiedzieli, że to tylko portret mężczyzny, i nie przyjęli zawiadomienia. Na drugie spotkanie, jesienią 2017 roku, zabrałam pełnomocnika. Zduńczyk opowiedział o tym inwestorze, że to jakiś facet z telewizji. Wszystko dla bezpieczeństwa nagrałam dyktafonem. „Pójdę pani z górki i chcę tylko na wyprowadzkę i przeprowadzkę 50 tysięcy” – mówi Zduńczyk na nagraniu.
  210.  
  211. Gdy jego propozycja nie wypala, wysyła do prokuratury (twierdzi, że również do CBA) pisma, że „gdy wyszedł ze spotkania, dalszej rozmowie przysłuchiwał się świadek, jego kolega telewizyjny dziennikarz śledczy w towarzystwie swojej koleżanki”.
  212.  
  213. Pismo do Prokuratury Rejonowej Praga- -Północ z września 2017, w którym Zduńczyk relacjonuje spotkanie: „(...) Pani Wasilewska skarżyła się na brak pieniędzy, na co pan Dembowski [pełnomocnik] dał propozycję, że ubezpieczą mieszkanie, a następnie je podpalą, żeby mieć pieniądze z odszkodowania. Wasilewska pytała się, czy wszystko będzie w porządku z lokalem 90. A pan Dembowski zapewnił, że tak, bo jest poukładany z komornikami, w sądzie w służbach, i podał za przykład kamienicę, z której wyrzucił 32 rodziny”.
  214.  
  215. PRZECZYTAJ TAKŻE: Z kamerą wśród dłużników. Komornicy będą nagrywać egzekucje
  216.  
  217. Ile kosztuje artykuł?
  218. Odnajduję „telewizyjnego dziennikarza śledczego”. Okazuje się operatorem kamery w jednej z telewizji. Oraz tym samym człowiekiem, którego Zduńczyk przedstawiał wcześniej jako „zainteresowanego inwestora”. Opowiada, że ze Zduńczykiem poznali się w warsztacie samochodowym podczas kręcenia programu motoryzacyjnego. Zaprzyjaźnili się, spotykali na imprezach. Czy naprawdę chciał kupić mieszkania? Czy miał być słupem, który pomoże Zduńczykowi je odzyskać? Mówi, że pierwsze słyszy, żadnych mieszkań nie miał zamiaru kupować.
  219.  
  220. – Byłem wtedy w kawiarni, bo Zduńczyk poprosił mnie po przyjacielsku, żebym był świadkiem. Bo ktoś go szantażuje. I wspomniał, że może będzie temat do telewizji.
  221.  
  222. – I byłeś świadkiem rozmowy o podpaleniach mieszkań? Podobno takie zeznania złożyłeś również na policji.
  223.  
  224. – Byłem. Naprawdę to słyszałem.
  225.  
  226. – Ale nie wiesz, że całe to spotkanie było nagrywane, aż do wyjścia z kawiarni? Na tym na nagraniu nie ma nic z tego, co zeznałeś.
  227.  
  228. – Niemożliwe! – mówi. Potem milczy. A potem znów woła: – Niemożliwe!
  229.  
  230. Oferuje mi współpracę przy wspólnej produkcji filmowej. A może chciałbym, żeby podrzucił mi ciekawe tematy na reportaże?
  231.  
  232. Ilustracja Maja Wolna
  233. Czytaj także:
  234. W kolejce po mieszkanie komunalne i lepsze życie, czyli godność w czasach biurokracji
  235. Dzwonię do Huberta Zduńczyka. Chciałbym się umówić na rozmowę. Odpowiada, że najpierw musi zapytać swojego prawnika. Pyta mnie, ile kosztuje taki reportaż, który u mnie zamówiono na jego temat. Czy też może taki zamówić? Ma odezwać się w kolejnym tygodniu. Dodaje też, że jeśli się już spotkamy, to powinni być też przy tym obecni Jacek Żakowski i Piotr Ikonowicz, znają sprawę. Czuję, że chce mnie odstraszyć znanymi nazwiskami, więc dzwonię do Jacka Żakowskiego. – Kilka lat temu wynajmowałem jakiegoś geodetę, może to ten? – zastanawia się. – E, nie. Szczerze mówiąc, pierwsze słyszę.
  236.  
  237. Zduńczyk milczy, więc znowu dzwonię. Tłumaczy, że jego mecenas akurat jest na wyjeździe, ale niedługo ustalimy termin. Po tygodniu wiadomość: nie będzie żadnego spotkania, mecenas kazał wysłać pytania mailem. Nalegam, ale pisze: „Bardzo proszę wysłać, tak jak mecenas doradza. On dalej będzie tę sprawę w zależności od oczernienia mnie prowadził”. Proszę o numer do jego prawnika. „Nie zezwolił na podanie kontaktu”. Adres kancelarii? „W zależności jak zostanę oczerniony, wezmę daną kancelarię, a na razie pomaga mi pojedynczy mecenas”. A może mógłbym jednak do niego wpaść? „Nie życzę sobie, by pan mnie nachodził. Asy, których pan broni, próbują sobie z pana zrobić dupochron”. Wysyłam więc pytania, ma odpisać w ciągu siedmiu dni. Ale nie odpisuje.
  238.  
  239. Dzwoni za to operator telewizji, który miał być również inwestorem: – Telefonował do mnie Zduńczyk i wypytywał o ciebie. Powiedział też, że zaproponowałeś mu łapówkę 5 tysięcy złotych w zamian za to, że tekstu nie napiszesz. I mówi mi to, żeby w razie czego mieć świadka.
  240. Mieszkanie numer 53
  241. Rafał Kosno: – Jeśli chodzi o mieszkanie numer 94, to na policji poradzili mi, żebym zrobił sprawę o naruszenie miru domowego, skoro oświadczają, że tam nie mieszkają, a nielegalnie wchodzą. Zgłosiłem więc naruszenie miru domowego, ale dopóki nie ma prawomocnego wyroku w pozwie cywilnym Zduńczyka przeciwko mnie, prokuratura nie wie, czy może traktować jako naruszenie miru to wejście do mieszkania, którym zarządzam. Mam nadzieję, że niedługo wszystko skończy się dobrze. Choć ostatnio sąd okręgowy nie mógł rozpocząć posiedzenia, bo Zduńczyk i Świtaj nie przyszli, bo chorowali, a potem wnieśli o przełożenie posiedzenia, by zapoznać się z aktami.
  242.  
  243. Prokuratura przesłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Zduńczykowi i Świtaj w sprawie niezgłoszenia upadłości przez spółkę Geo-Kart Zduńczyk.
  244.  
  245. Beata Wasilewska: – A jeśli chodzi o moje mieszkanie numer 90, to okazało się że Ormianie tam w ogóle nie mieszkają. Tylko jak ktoś sprawdza, to przybiegają.
  246.  
  247. – Jak to przybiegają? Skąd?
  248.  
  249. – Z lokalu numer 53, w tym samym budynku. Mieszkają tam od lat. Wydało się, bo jeden z tych Ormian wysłał wniosek do wspólnoty o pilota do garażu. Jeśli podawali, że nie mają się gdzie podziać i dlatego zajmują numer 90, to kłamali. Rozmawialiśmy z właścicielką, która im to mieszkanie wynajmuje.
  250.  
  251. PS Kilka tygodni później komornik dokonał eksmisji z lokalu 90. Nie było w nim Ormian, podczas eksmisji obecny był za to Hubert Zduńczyk. Parapety w mieszkaniu zostały wyrwane, zniszczone zostały wszystkie drzwi, poobijane ściany, zniszczona armatura, wyrwane kable. Zduńczyk tłumaczył, że to wina firmy przeprowadzkowej.
  252.  
  253. Na podłodze mieszkania Beata Wasilewska znalazła naszpikowaną igłami laleczkę wudu.
  254.  
  255. Powiedział, że słyszał, że grozi mi niebezpieczeństwo. I że „nie lubi, jak się krzywdzi kobiety, więc ma dla mnie dwa rozwiązania”
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement