Advertisement
Guest User

Po co Tuskowi aborcja? Lider PO wywraca stolik, bo ma plan

a guest
Sep 22nd, 2022
81
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 15.10 KB | None | 0 0
  1. Deklaracja Donalda Tuska na temat aborcji zaskoczyła wielu. Czy to światopoglądowe starcie z prawicą opłaci się Platformie?
  2.  
  3. Polityk, który przez lata był wzorem pragmatyzmu i ostrożności, wychodzi przed szereg i ogłasza nie tylko odrzucenie przez największą centrową partię aborcyjnego status quo ante (czyli tzw. kompromisu aborcyjnego podeptanego przez Jarosława Kaczyńskiego w październiku 2020 r.), ale czyni liberalizację aborcji podstawowym kryterium zarówno ewentualnych rozmów koalicyjnych opozycji, jak też obecności polityków i polityczek na listach wyborczych PO. Liberalne media zareagowały na tę deklarację z entuzjazmem. Pisowska propaganda uznała ją z kolei za potwierdzenie wygodnej dla siebie diagnozy, że „Platforma skręca na lewo”. Ludzie z najbliższego otoczenia Tuska nazwali jego wypowiedź „odważnym i przełomowym wyborem europejskiego centrum” (faktycznie, nawet zachodnioeuropejska chadecja i konserwatyści są już po stronie legalizacji aborcji do 12. tygodnia), a nawet „epifanią (Objawieniem, Dobrą Nowiną) wolności”. Ucinając jednocześnie pytania dziennikarzy o polityczne czy taktyczne znaczenie tej deklaracji, choćby we wciąż trwającej rozgrywce Donalda Tuska z Rafałem Trzaskowskim.
  4.  
  5. Krótka historia aborcyjnych praw
  6. Zaskoczenie deklaracją Tuska jest zrozumiałe. Po traumatycznym doświadczeniu wyborczej klęski jego Kongresu Liberalno-Demokratycznego w 1993 r. późniejszy przewodniczący Platformy Obywatelskiej stał się w kwestiach idei czy wizji nadzwyczaj ostrożny. Zarządzając twardą ręką frakcjami liberałów i konserwatystów w PO, przez wiele lat wpajał obu stronom niechęć do wojen kulturowych, które najbardziej zagrażają właśnie partiom centrowym. Cały okres rządów PO definiowało i stabilizowało narzucone przez Tuska ostrożne status quo zarówno w kwestii aborcji, jak też związków homoseksualnych.
  7.  
  8. Później jednak – paradoksalnie za czasów uważanego za bardziej od Tuska konserwatywnego Schetyny – pojawił się w Platformie program Kompromis plus (pisany m.in. przez Arłukowicza). Kompromis plus był jednym z fundamentów koalicji, żmudnie budowanej w wyborach samorządowych 2018 r., gdzie w różnych regionach i miastach trzeba było lepić ze sobą bardziej konserwatywnych działaczy PSL, bardziej liberalnych członków Nowoczesnej i Lewicy, a wreszcie nauczonych przez Tuska ostrożności działaczy PO. Kompromis plus polegał na nieruszaniu ustawy aborcyjnej z 1993 r. (z jej trzema wyjątkami: ciąża będąca konsekwencją gwałtu, ciąża z poważnie uszkodzonym płodem, ciąża zagrażająca życiu kobiety), a jednocześnie rozszerzeniu o in vitro, które znów, tak jak w czasach rządów Platformy, miałoby być finansowane przez państwo, o szerzej dostępne środki antykoncepcyjne (docelowo także współfinansowane z budżetu). A wreszcie o gwarancje ginekologii neutralnej światopoglądowo, gdzie kobiecie z zagrożoną ciążą naprawdę będzie się pomagać, a nie wymuszać na niej rodzenie, choćby za cenę jej zdrowia i życia. Kompromis plus był odpowiedzią Platformy na mocno już zaawansowane działania rządzącej prawicy na rzecz prawnej i praktycznej radykalizacji zakazu aborcji.
  9.  
  10. W 2020 r. Kaczyński zdecydował się zniszczyć tzw. kompromis aborcyjny obowiązujący od 1993 r. Zrobił to zupełnie cynicznie, w ramach licytacji na prawicową twardość, głównie z podgryzającym go Ziobrą. Po katastrofie autorskiego pomysłu Kaczyńskiego, jaką była „piątka dla zwierząt” (wobec niechęci własnego obozu prezes PiS z podkulonym ogonem schował projekt do sejmowej zamrażarki), za porażkę i tchórzostwo Kaczyńskiego w kwestii praw zwierząt swoimi prawami zapłaciły kobiety.
  11.  
  12. Ekipa marionetek Kaczyńskiego z trybunvału Przyłębskiej wyjęła złożone tam wiele miesięcy wcześniej pytania prawicy o konstytucyjność wyjątków w obowiązującej ustawie aborcyjnej. Orzeczenie w 100 proc. realizowało zamówienie Kaczyńskiego. Likwidowało jeden z wyjątków (ciężkie uszkodzenie płodu), pozostawiając (tymczasem) możliwość przerwania ciąży w przypadku zagrożenia życia kobiety (przez kolejnych prawicowych ministrów zdrowia konsekwentnie usuwaną z realnej praktyki polskich szpitali) oraz ciąży z gwałtu. Faktyczne autorstwo tego „orzeczenia” miało ulokować Kaczyńskiego w nowym „centrum”, pomiędzy Lewicą i Platformą a Kają Godek i innymi pogrobowcami Marka Jurka, którzy po staremu domagali się całkowitego zakazu aborcji.
  13.  
  14. Platforma zareagowała na to najpierw rozchwianiem, potem deklaracją na rzecz pełnej liberalizacji aborcji. W gruncie rzeczy wygodną wówczas dla Kaczyńskiego, bo w przypadku liberalizacji ustawy aborcyjnej Polacy i Polki byli mocno podzieleni. I to najmniej w elektoracie PiS; największe podziały przebiegały przez elektorat opozycji, a nawet w samej PO. Jednak to Borys Budka po raz pierwszy sformułował w imieniu Platformy postulat liberalizacji aborcji i odejścia od zerwanego przez Kaczyńskiego „kompromisu”.
  15.  
  16. Dlaczego zatem najnowsza deklaracja Tuska wybrzmiała tak mocno? Oznaczała zmianę jego własnej ostrożnej postawy; jego głos był silniejszy i zdecydowanie bardziej słyszalny niż wcześniej głos Budki i otaczającego go grona współpracowników. Wbrew jednak tezom o „epifanii” przewodniczący PO wcale nie zrezygnował z pragmatycznego traktowania idei i wizji. Najważniejsze konsekwencje jego najnowszej deklaracji na temat aborcji dotyczą bowiem jego własnej pozycji w PO i jego rozgrywki z Trzaskowskim. Mogą też przesądzić o szyku, w jakim Platforma i cała opozycja pójdą do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.
  17.  
  18. Epifania na użytek wewnętrzny
  19. Deklarację dotyczącą liberalizacji dostępu do aborcji Donald Tusk wygłosił na zorganizowanym przez Rafała Trzaskowskiego Campusie Polska Przyszłości. A mówiąc dokładniej, w ostatnim dniu, a nawet w ostatniej godzinie Campusu.
  20.  
  21. Przypomnijmy, że po stronie opozycji są dzisiaj w grze dwa scenariusze na wybory 2023 r. Solowy Tuska – zakładający prześcignięcie Kaczyńskiego w sondażach, przejęcie maksymalnej części wyborców opozycji i negocjacje z Hołownią oraz Kosiniakiem-Kamyszem, ale prowadzone dopiero po wyborach, z pozycji absolutnej dominacji i siły. Drugi scenariusz to autentycznie koalicyjny plan Rafała Trzaskowskiego, którego Hołownia, Kosiniak-Kamysz, a nawet „donaldosceptycy” w samej Platformie i KO uważają za bezpieczniejszego partnera rozmów o jednej liście już przed wyborami i o kształcie rządu po wyborach. Tyleż dlatego, że ufają mu bardziej niż Tuskowi, którego uważają za politycznego kilera, co dlatego, że w Trzaskowskim widzą polityka „miększego” od Tuska. Takiego, który nie ogra ich w czasie negocjacji.
  22.  
  23. Campus miał być – i był aż do ostatniej godziny – triumfem Trzaskowskiego i jego scenariusza dla opozycji. Począwszy od otwierającej imprezę rozmowy prezydenta Warszawy z ambasadorem USA Markiem Brzezińskim, gdzie na emocjonalne pytanie z sali w sprawie aborcji Trzaskowski odpowiedział: „To wybór kobiety i kropka”, poprzez radykalną deklarację Sławomira Nitrasa (jednego z najbliższych dziś sojuszników Trzaskowskiego), że polskie państwo powinno wypowiedzieć konkordat, Trzaskowski definiował się jako wyrazisty lider liberalnego skrzydła opozycji, zdolny przejąć część wyborców Lewicy. Jednocześnie jednak robił wszystko, żeby udowodnić swoją zdolność do prowadzenia negocjacji i budowania koalicji z bardziej konserwatywnymi opozycyjnymi liderami, czyli z Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem. Jego kolejne debaty na Campusie z liderem Polski 2050 i z liderem PSL były sukcesem wszystkich stron. Panowie deklarowali możliwość wspólnej listy przed wyborami i pewność wspólnego rządzenia po wyborach. Zgadzali się zwykle w dziewięciu z dziesięciu podejmowanych kwestii, choć punktem niezgody zawsze pozostawała aborcja. Jednak także tu bardziej liberalny Trzaskowski i bardziej konserwatywni Hołownia i Kosiniak-Kamysz zapowiadali negocjacje, rozmowy, możliwość dojścia do porozumienia. Kosiniak-Kamysz i Hołownia obstawali przy referendum, Trzaskowski mówił o konieczności liberalizacji aborcyjnego prawa i praktyki, tyle że prowadzonej tak, aby nie podzielić opozycji i jej wyborców.
  24.  
  25. Donald Tusk ostatniego dnia całkiem świadomie wywrócił ten stolik. Uczynił twardą obietnicę pełnej dostępności aborcji do 12. tygodnia kryterium nie tylko koalicyjnych rozmów, ale także układania list wyborczych w samej PO. Tuż po Campusie Monika Olejnik, przepytując Kosiniaka-Kamysza w „Kropce nad i” (lider PSL przyszedł do programu w dobrym humorze, chcąc ogłosić dobre perspektywy dla koalicyjnej umowy), mówiła: „koalicji nie będzie, wspólnej listy przed wyborami nie będzie”. Przez następne dni zarówno pisowskie, jak i liberalne media powtarzały tę mantrę. Pierwsze ze zrozumiałą satysfakcją.
  26.  
  27. Trzaskowski został przez Tuska zablokowany na dwóch najważniejszych dla siebie polach. Jako potencjalny patron jednej wyborczej listy opozycji („której wobec różnic w kwestii aborcji nie będzie”) i jako podziwiany w liberalnych mediach reprezentant najbardziej postępowego bieguna opozycji, gdzie jego miejsce właśnie zajął Tusk.
  28.  
  29. Spór o model przywództwa
  30. Donald Tusk ma plan prosty, a przeprowadza go na razie w stylu błyskotliwym. O podwójnym obejściu Trzaskowskiego już sobie powiedzieliśmy. Deklaracja o czyszczeniu wyborczych list wedle kryterium stosunku do aborcji ma mu z kolei dać absolutną swobodę w układaniu list PO do Senatu i Sejmu. Deklaracja aborcyjna definitywnie odpychająca od Platformy Hołownię i Kosiniaka-Kamysza zbliży ich do siebie. Przyspieszy powstanie wspólnej listy Polski 2050 i PSL. Tam będą wypychani przez Tuska z Platformy (na etapie układania list, gdzie dostaną ofertę miejsc „niebiorących” albo nie dostaną jej wcale) wszyscy politycy PO i KO, którym nie do końca ufa. Takie wypchnięcie przeżyliby jeszcze Schetyna, Sonik, kilkunastu bardziej konserwatywnych lub bardziej centrowych posłów PO. Choć wszyscy oni odchodziliby z Platformy oskarżani przez opozycyjną opinię publiczną o „zdradę”, „rozbijanie opozycji” i „bigoterię”. Ten scenariusz wcale im się zatem nie uśmiecha, rękawicy rzuconej przez Tuska nie podejmują. Sami mówią o „pierwszeństwie wyboru kobiety”, choć rozumieją przez to bardziej referendum niż taką czy inną decyzję przewodniczącego partii.
  31.  
  32. Jednak dla Nowackiej, Nitrasa, posłanek i posłów z Nowoczesnej, czyli najważniejszych politycznych zasobów Trzaskowskiego, pójście do Hołowni i Kosiniaka-Kamysza oznaczałoby zdemolowanie ich postępowego wizerunku, byłoby końcem kariery.
  33.  
  34. Po wyczyszczeniu list wyborczych Tusk otrzymałby naprawdę własną drużynę. Pozbawioną osobowości, ale będącą posłusznym narzędziem w rękach lidera. Takie narzędzie będzie mu potrzebne w trudnych negocjacjach powyborczych, jeśli takie negocjacje w ogóle się odbędą. O ile odniesie zwycięstwo jako solista, postawiony w kampanii 2023 r. naprzeciw sypiącego się, ale wciąż rozległego i dysponującego wieloma środkami państwa PiS.
  35.  
  36. Rozmawiając po wyborach z pozycji siły, Tusk miałby ogromne pole manewru, także w praktycznym interpretowaniu swojej „epifanii” dotyczącej aborcji. Może zrezygnować z pełnej legalizacji aborcji, zadowalając się Kompromisem plus i używając Hołowni i Kosiniaka-Kamysza jako alibi. Tak samo jak oni mogą użyć Tuska jako alibi dla zaakceptowania przez siebie Kompromisu plus (powrót do status quo sprzed interwencji Kaczyńskiego plus in vitro, a nawet pigułka wczesnoporonna, współfinansowane przez państwo).
  37.  
  38. Jednak nie twardość tej strategii Tuska budzi wątpliwości. Problemem jest raczej ryzyko, jakie wiąże się z takim modelem przywództwa w najtrudniejszym politycznym 2023 r. W logice, którą uruchomiła deklaracja aborcyjna Tuska, na pewno nie będzie jednej listy opozycji, choćby sięgającej od PO do Hołowni. Ale nie będzie nawet „wariantu czeskiego”, który przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi w tym kraju polegał na pójściu przez różne opozycyjne, antypopulistyczne partie co prawda na osobnych listach, ale przy prowadzeniu wzajemnie lojalnej kampanii, ze złożoną publicznie obietnicą wspólnego rządu po wyborach, a nawet więcej – z wcześniejszym wypracowaniem i przedstawieniem najważniejszych punktów powyborczego programu rządzenia.
  39.  
  40. W Polsce na dziś takie rozmowy ani się nie toczą, ani nawet nie wydają się możliwe. Ryzyko jest zatem takie, że nie tylko będziemy mieli w wyborach 2023 r. co najmniej trzy listy demokratycznej opozycji (PO, Hołownia i Kosiniak-Kamysz, Lewica), ale że te ugrupowania będą wzajemnie ze sobą walczyć, kanibalizując ten sam antypisowski elektorat, a poprzez większościową ordynację D’Hondta, która może być przed wyborami jeszcze dodatkowo przez PiS zradykalizowana, tracąc tak potrzebne do skutecznego rządzenia miejsca w przyszłym Sejmie. Wszystko to otwiera Kaczyńskiemu i Dudzie pole manewru po wyborach, nawet w przypadku nieosiągnięcia przez Zjednoczoną Prawicę samodzielnej większości.
  41.  
  42. Największą niewiadomą jest tu powyborcze zachowanie Lewicy. Kaczyński ma dla tej formacji propozycję koalicji, z Czarzastym jako wicepremierem. Jest gotów zaoferować mu sporo ministerstw (oczywiście bez resortów siłowych i wpływu na służby), a także część mediów publicznych. Coraz bardziej zażyłe osobiste kontakty pomiędzy Włodzimierzem Czarzastym i Ryszardem Terleckim budują bezpośredni kanał negocjacyjny między samym Kaczyńskim i liderem Lewicy.
  43.  
  44. Zamiana Jacka Kurskiego na Mateusza Matyszkowicza na stanowisku prezesa TVP jest jednym z elementów tego scenariusza. Kurski lojalnie mu się podporządkował, dzięki czemu będzie zarządzał całymi mediami i propagandą PiS w roku wyborczym, tyle że będzie to robił „z góry”. Natomiast Matyszkowicz, który jest może alt-rightowym inteligentem z ideologicznymi obsesjami, od dawna nawiązuje kontakty z hipsterską populistyczną lewicą. Z Zandbergiem ma go łączyć wspólna „troska o zwykłych ludzi” i jeszcze bardziej efektywna wspólna „niechęć do liberałów”. Pod jego prezesurą obecność młodszej i starszej lewicy w TVP nie będzie wstydem ani tabu, jaką byłaby pod prezesurą Kurskiego.
  45.  
  46. Wspólna lista opozycji zmniejszałaby te wszystkie ryzyka wyborczego roku. Obejmująca przynajmniej PO, Polskę 2050 i PSL, z Trzaskowskim i Tuskiem, którzy potrafią w miarę konieczności zagrać także o część wyborców Lewicy. Taki projekt mógłby się jednak udać wyłącznie wówczas, gdyby Hołownia i Kosiniak-Kamysz byli w nim traktowani jako różniący się od PO w istotnych miejscach ideowego pakietu, ale jednak zaufani polityczni przyjaciele. Jednostronna deklaracja na temat aborcji na dziś taki scenariusz raczej oddala, choć może dodać kilka ważnych punktów poparcia samej Platformie. Politycznie to był dla Tuska dobry ruch.
  47.  
  48. Polityka 39.2022 (3382) z dnia 20.09.2022; Polityka; s. 16
  49. Oryginalny tytuł tekstu: "Po co Tuskowi aborcja"
  50.  
  51. Cezary Michalski
  52.  
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement