Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Aug 19th, 2017
100
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 11.72 KB | None | 0 0
  1. Tak, to prawda - odparł Jan Miodek na moje pytanie. Nie dowierzałem, więc postanowiłem spytać jeszcze raz.
  2. - Czy pan naprawdę od lat prowadzi politykę antyortograficzną? Czy naprawdę jest pan na tyle pojebany żeby wszczepiać w ludzi błędy ortograficzne?
  3. - Może nie pojebany, a jedynie lekko szalony. Uwielbiam kiedy ludzie mówią i piszą niepoprawnie, bo wtedy mogę ich poprawiać i czuję się jak jebany król słowników, czaisz bazę? Po kolei eliminowałem swoich przeciwników, aż trafiłem na ciebie. Zobaczyłem jak poprawiasz innych ludzi na Facebook'u to się wkurwiłem i postanowiłem cię znaleźć, a że masz publiczny profil to nie było tak trudno.
  4. - Miodek, ty śmieciu. Tyle lat cię szanowałem i podziwiałem, a ty okazałeś się zwykłą gnidą... - stwierdziłem szczerze.
  5. - Myślisz że ludzie są tak tępi z natury? Nikt nie jest tak głupi żeby mówić "kordła" lub "truskafka". Wszystkich tych imbecyli wyhodowałem sam w swoim specjalnym ośrodku! Nikt nawet nie podejrzewał co robię w założonym przeze mnie Domu Dziecka w Pszczynie! Sam stworzyłem tę rasę i sam będę ją rozwijał!
  6. Byłem w szoku. Człowiek-legenda, facet który poprawiał przez lata miliony Polaków okazał się być źródłem ich błędów.
  7. - Pokaż mi - zażądałem.
  8. ***************************************
  9. Do Pszczyny dostaliśmy się firmową Multiplą profesora Miodka. Już sama nazwa placówki, którą zobaczyłem na murze otaczającym główny ośrodek, a zarazem bazę profesora Miodka mogła wzbudzać zainteresowanie.
  10. - "Dom Dziedzka"... Hmm, cwane zagranie Miodek, bardzo cwane - pomyślałem.
  11. Na murach znajdował się drut kolczasty, zapewne podłączony do prądu. Brama była chroniona przez dwóch olbrzymich mężczyzn. Jednym z nich był Rudi Schubert, drugim Anna Grodzka. Mężczyźni widząc Ojca Założyciela od razu otworzyli nam bramę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zaraz po wjechaniu na teren placówki nie widziałem nic poza łąką i mniej więcej dziesięcioma drzewami.
  12. Pytam "Wtf Miodek, chcesz mnie zabić teraz?", na co on odpowiada "Pilnuj się smarku jak do mnie mówisz. Pa teraz", po czym wyciągnął pilot z logiem Cyfrowego Polsatu i wcisnął na nim przycisk "VOLUME +". Oniemiałem. Z ziemi wyłonił się budynek, wielkości Titanica, albo przynajmniej Schleswig-Holsteina.
  13. - Ręce na kark i wysiadaj szczylu - burknął Miodek.
  14. Zrobiłem co kazał, bez zastanowienia. Po tym co zobaczyłem do tej pory stwierdziłem, że nie mogę sprzeciwiać się temu psycholowi. Kiedy staliśmy już przed ogromnymi żeliwnymi drzwiami, Miodek zapukał w nie kołatką.
  15. - Hasło? - usłyszałem zza drzwi.
  16. - Swetr - powiedział donośnie Jan M.
  17. Po około 20 sekundach drzwi się otworzyły. Miodek wepchnął mnie do środka, zasłaniając mi oczy. Przez szpary między jego grubymi i owłosionymi palcami zdołałem jednak co nieco zobaczyć. Między innymi niebieskie płytki, najprawdopodobniej z Castoramy, bo takie same mam w łazience, na ścianach białą tapetę w kolorowe literki i jakąś osobę, która szła przed nami. Podążaliśmy tak za tą "osobą" przez około 3 minuty po czym doszliśmy do kolejnych drzwi. Miodek odsłonił mi oczy.
  18. - Patrz - szepnął, kierując swój palec wskazujący na napis nad drzwiami.
  19. "Labolatorium", tak brzmiał.
  20. - Nieeeeeee!!!1!!11! - krzyknąłem - Jak możesz to robić?!
  21. - Ja mogę wszystko - odpowiedział z drwiącym uśmiechem profesor.
  22. ***************************************
  23. Za drzwiami było kilka pomieszczeń. Wszystkie oszklone. W każdym z nich dało się dostrzec po kilka osób - zarówno dzieci jak i dorosłych. I tak na przykład w pierwszym pokoju stało 7 łóżek, a na nich leżało 7 osób.
  24. Każda z nich przykryta "kordłą". Mało tego, każda "kordła" miała na sobie wyszyte właśnie to słowo.
  25. - Och - westchnąłem z przerażeniem - Przecież to jest straszne!
  26. - Zobaczysz co będzie później he he - zaśmiał się Miodek.
  27. W kolejnym pokoju, na jego środku, stały drzwi. Widziałem tam tylko dwójkę dzieci. Jedno z nich pukało w drzwi i bez zastanowienia przechodziło przez nie krzycząc " Weszłem!", a drugie z ekscytacją stwierdzało "Ale masz orginalny strój!". Właściwie to nie wiem przez jakie "u" wypowiadane było to słowo, ale nie to jest tutaj najważniejsze. Te dzieci robiły to bez ustanku!
  28. - To dramat, jak można tak katować biednych ludzi? - pomyślałem w duchu.
  29. Kolejny pokój to kafejka internetowa. Dało się tam zauważyć kilka komputerów i kilka osób przeglądających Fb. Każda z osób miała zupełnie inny styl. Dało się zauważyć typową Grażynę, która każde słowo pisała z użyciem capslocka i zamiast spacji używała 13 kropek, dało się zauważyć Janusza, dodającego zdjęcia ryb i gołych kobiet, piszącego przy tym "Ale goronca sztunia".
  30. Były też Karyny, dodające zdjęcia swoich dzieci z podpisem "muj slodki maluszekkk", a także 10-letnie Brajanki, które wypisywały różne obelgi na Krystiano Ronaldo i Lijo Messiego.
  31. Najgorsze jednak dopiero miało mnie spotkać. Przed ostatnim pomieszczeniem zobaczyłem znak "ZAKAZ WSTEMPU".
  32. - Co tam jest? - zapytałem Miodka.
  33. - Wejdź i się przekonaj /smiley face/.
  34. Nie wiedziałem co robić. Z jednej strony byłem ciekaw co może być gorsze od tego co już zobaczyłem, ale z drugiej byłem już tak wykończony, że obawiałem się o siebie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że mogę już stamtąd nie uciec. Ciekawość wzięła górę. Wszedłem do jedynego nieoszklonego pokoju w tej strasznej części budynku. Początkowo nie wiedziałem co to takiego. Dopiero po kilkunastu sekundach zorientowałem się co mnie czeka. Rzuciłem się do drzwi, ale były już zamknięte. Na klucz. Rozpłakałem się. Cały pokój byl stylizowany na zwykłą, miejską Żabkę. Za żółtą ladą stała chuderlawa pani, która obsługiwała klienta. Mianowicie, sprzedawała mu hot-doga. Rozmowa zmierzała już do kulminacyjnego punktu.
  35. "Z jakim sosem?" - usłyszałem.
  36. "Poproszę z czostkowym".
  37. Wtedy było już po mnie. Usłyszałem jak w zamku przekręca się klucz. Zobaczyłem tego skurwysyna zachodzącego się ze śmiechu.
  38. Podszedłem do niego i warknąłem "Ty chory pojebie", po czym rzuciłem się na niego z pięściami w górze. On jednak był szybszy. Zasadził mi szpica w jaja, a ja przewróciłem się jak rażony piorunem.
  39.  
  40.  
  41. Otworzyłem oczy. Widziałem tylko biały sufit i kilka rzędów świetlówek. Nie miałem pojęcia gdzie jestem ani jak się tu znalazłem. Jedyne co miałem w głowie to ta koszmarna scena, której nigdy nie chcialem być świadkiem.
  42. "Sos czostkowy" - właśnie to wyrażenie wierciło się w mojej głowie, ale tylko przez chwilę. W końcu nie wiedziałem gdzie jestem i musiałem dowiedzieć się czegokolwiek, więc moją głowę zajęły inne myśli. Chciałem wstać z łóżka, jednak nie mogłem.
  43. "Środek na zwiotczenie mięśni mhm Miodek, bardzo dobrze, bardzo" - pomyślałem, jednak wtedy poczułem ucisk w okolicach nadgarstków i kostek. To nie żaden środek. Po prostu byłem kurewsko mocno przywiązany do łóżka. Już miałem się rozpłakać kiedy usłyszałem kobiecy głos.
  44. - Och... biedny chłopiec........... besos kochany.......
  45. W pierwszym momencie pomyślałem, że to ciotka Zygfryda ze Śląska, ale ona w życiu nie powiedziałaby że jestem kochany. Powoli obróciłem głowę w prawo i zobaczyłem, że nie jestem sam. Po mojej prawicy leżała Magda Gessler we własnej osobie.
  46. - Gdzie jesteśmy, pani Magdo? - zapytałem
  47. - W szpitalu psychiatrycznym - usłyszałem męską odpowiedź z lewej strony.
  48. Obróciłem głowę w lewo i zobaczyłem mężczyznę, około 60-letniego, z delikatnym wąsem i okularami na nosie. Od razu wiedziałem, że skądś znam ten akcent. Wtedy mnie olśniło. To ex prezydent, Bronek Komorowski!
  49. - Co wy tu robicie? - zapytałem
  50. - Słuchaj młody, łączymy się z tobą w bulu. Znaleźliśmy sie tutaj, bo nie chcieliśmy się zgadzać na zmiany tego dzbana Miodka. Mnie, Magdę i Kobrę trochę jednak złapało i czasami zdarzają nam się błędy. Ty jednak jesteś twardszy, pszynajmniej na razie.
  51. "Jaką kurwa Kobrę?", pomyślałem, i wtedy usłyszałem ten lament. To było gorsze niż krzyk syreny, gorsze niż rap ReTo, mało tego - gorsze nawet od głosu Gosi Andrzejewicz!
  52. - Ja chse do mojego tajgelkaaaaaa - usłyszałem i poczułem kilka kropel śliny na swoim czole. Trzeba przyznać, że Kobra ma niezły rozrzut, bo jej łóżko znajdowało się około 2 metry od mojego.
  53. - Czyli to nie był sen? - zapytałem.
  54. - W rzadnym wypadku - odpowiedział Bronek.
  55. - My...... my też byliśmy tam...... tam gdzie ty kochany....... piękna łąka kwiaty drzewa ptaki.... i to wszystko jak chwila przeminęło bo nie chcieliśmy z własnej woli przyjąć.... tych zmian... teraz tu...... - mówiła Gesslerowa.
  56. W tym momencie, w którym Magda skończyła mówić otworzyły się drzwi. Do sali wszedł mężczyzna i stanął przy moim łóżku.
  57. - Witaj w Centrum Hospitalizacji Ułomnych Jednostek - w skrócie CHUJ. Znaleźliśmy cię w bardzo złym stanie. Marudziłeś coś o jakimś Miodku. Chciałbym ci tylko powiedzieć, że to musiał być tylko zły sen...
  58. - HUJ NIE SEN TY MIODOWA KÓRWO W KITLU - krzyknął nagle Komora.
  59. - Panie Bronisławie - ciągnął doktor - proszę o spokój, bo przeniesiemy pana do oddziału w Leśnej Górze, a tego chyba byśmy nie chcieli? /smiley face/
  60. Komorowski zbladł. Zamknął oczy, a łza popłynęła po jego pulchnym policzku.
  61. - Tak myślałem. - rzekł doktor, po czym skierował się znów do mnie - a wracając do pana, będziemy podawać panu leki dopóki całkowicie nie zapomni pan o swoich koszmarach. Ostrzegam, może zająć to baaaardzo długo.
  62. Doktor obrócił się na pięcie i wyszedł z sali.
  63. - Na tyle długo, rze Miodek już wszystkich przekabaci i nikt nam nie uwieży - stwierdził Bronek.
  64. Ciężko było się z nim nie zgodzić. Ja jednak nie chciałem spędzić tam ani chwili dłużej. Przypomniałem sobie jak w 4 klasie podstawówki rodzice podobnie przywiązali mnie do łóżka. Wtedy po prostu wiłem się w w pozycji leżącej przez jakieś 7 godzin i spociłem się do tego stopnia, że ręce same wyślizgnęły mi się z pasów. Teraz nie miałem tyle czasu, musiałem myśleć szybko i racjonalnie. Wpadłem na genialny pomysł, postanowiłem do jego wykonania wykorzystać nowe znajome.
  65. - Och, ale zjadłbym taki udziec z dzika w sosie beszamelowym, pod kołderką ze śmietanki dwuprocentowej, doprawionej nutką cyjanku... - westchnąłem.
  66. Zadziałało. Ślinianki Magdy Gessler się obudziły i zaczęły strzelać w moją stronę niczym O.J Simpson do żony. Prawa ręka była już prawie wolna, wtedy przyszedł czas na kolejną część planu.
  67. - Ach, i jeszcze napiłbym się do tego jakiegoś napoju energetycznego... Na przykład Tigera... - skończyłem i czekałem na reakcję. Wszystko poszło zgodnie z planem. Kobra na wymówienie imienia swojego ukochanego zareagowała dokładnie tak sie spodziewałem - pluła we wszystkie strony, bełkocząc coś pod nosem. Pluła tak intensywnie, że po około 3 minutach moje ręce były wolne. Wtedy szybko odpiąłem nogi i spojrzałem na swoich chwilowych współlokatorów.
  68. - Obiecuję - zacząłem - że ten brutal już nigdy nie skrzywdzi języka polskiego! Obiecuję to wam! Wrócę po was, żegnajcie!
  69. Obróciłem się i otworzyłem okno. Szczerze mówiąc wcale nie spodziewałem się, że okno się otworzy, myślałem że spierdolenie stamtąd przyjdzie mi trochę trudniej, ale nie mogłem narzekać. Wyjrzałem przez okno - PARTER - nosz kurwa lepiej być nie mogło. Szybko opuściłem budynek i zacząłem ucieczkę. W tle słyszałem jeszcze jęki Kobry i słowa Bronka, które zapamiętam do końca życia: "Nie trać nadzieji!". Nie straciłem.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement