Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Oct 15th, 2019
95
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 3.78 KB | None | 0 0
  1. Godzina 16. Nie jadłszy od rana stwierdzam, że trzeba coś zjeść. Niestety, z nadejściem 1szego czerwca skończyła się superoferta na big maka za dyche (nad czym wciąż ubolewam) więc trzeba znaleść inną knajpę.
  2. Wchodzę na najwyższe piętro złotych, i już na drugim piętrze zaczyna ciec mi ślina. Nie chodzi o rozkosz wpierdalania, ktorej zaraz doświadczę, chodzi o coś dużo lepszego. O, tak, już widzę! Na horyzoncie zza schodów ruchomych wyłania się north fish. Czuje, jak moje serce gubi rytm, wszystko nagle wydaje się takie jakieś ostrzejsze. Podchodzę, rozglądam się zdenerwowany po tablicach z ofertami, tak, nadal jest! Dodatki do ryby, 7.99! Nałóż raz, ile chcesz! Nawet nie wiedzą, w co się właśnie wkopali.
  3. Najpierw, dla niepoznaki, przeglądam oferte kanapek. Tyci ryboburger za 8 ziko, jasne, może jak zostane rockefellerem. Ukrywając odraze, kieruje wzrok ku panelowi z panierowanymi rybami. Odruchem bezwarunkowym zamawiać już mam najtańszą mirune, pytam się czy ma ości. Ma? No trudno, biore. Biorę? Eeej. Kątem oka zauważam mirune, wersje 2.0. Większa, i z polewą serowo-cebulową. Cebula, moje ty ulubione warzywo. 3 ziko więcej. Tysiące neuronów w moim mozgu naraz eksplodują, walcząc ze sobą o kontrole nad moją jaźnią. Czuje się jakby nagle przybyło mi kilka promili, tylko nie jest tak przyjemnie, bo wiem, że żadna opcja nie jest dobra, jest tylko żła i gorsza.
  4. Po kilku, zdających się trwać eonami, minutach, decyduje się. Nie ma warzywa nad cebule. Odbije sobie na dodatkach.
  5. Teraz zaczyna się najbardziej skomplikowana część operacji. Laska zza lady naklada mi porcje ryby na talerz. Jakis mały ten talerz. Czemu taki mały? "proszę pani, a możnaby dostać może na większym talerzu?""tylko takie mamy." Czemu tak sucho odpowiada. Czyżby wiedziała? Chyba w głębi duszy już wie. To już i tak nie ma znaczenia. Mały talerz w niczyn im nie pomoże.
  6. Mmm, fryteczki, czy ziemniaki opiekane? Myśle, że nałoże oba. Frytki na krawędzi, ziemniaki obok, tak zostaje najmniej wolnej przestrzeni. Doskonale wiem co robie, bo nie robie tego pierwszy raz. Fasolka na rybe, potem znowu ziemniaki, reszte wypełnie puree. Pierwsze piętro gotowe. Ona już wie. Kasjer też, nie wadzi. Moment, w którym mogli coś zrobić, już dawno minął. Teraz to ja jestem bogiem, i jako że jestem dobrym bogiem, to zbuduje dla nich wieże babel.
  7. Czas na surówki. Moja ulubiona część. Mógłbym pewnie napisać o tym doktorat. Colesław ma najlepszy stosunek lepkośći to stałošci konsystencji, dlatego buduje z niego ściany. Środek wypełniam buraczkami (bo kocham buraczki).w ten sposób babilon rośnie, w tym samym zresztą tempie co oczy ekspedientki. Co wezwałabyś chętnie ochrone? I co im powiesz? Że nowe wcielenie Jezusa próbuje zjednoczyć nacje całego świata? Kochana, zadzierasz z siłami, ktorych nie jesteś w stanie zrozumieć.
  8. Osiągnowszy założone 30cm wysokości jestem gotowy zadać ostateczny cios.
  9. Kasjer z niedowierzaniem patrzy się na mnie zza mojej wierzy, gdy pytam go, czy w zestawie jest napój. Może być, za dopłatą. Jasne, poprosze 5.
  10. Rytuał ulega dopełnieniu, pejpasik, piiiik, i wieża moja. 20.50 za kilogram pysznych warzywek, i mirune z cebulą ukrytą gdzieś w wewnętrznych komorach mej świątyni antykapitalizmu. Na świecie, tylko dolewka z KFC jest w stanie walczyć z tym Opus Dei.
  11. Moje imie jest nieistotne, możecie mówić mi anon. Dzisiaj jest 7 czerwca, międzynarodowy dzień seksu. Gdyby seks dało uprawiać się z ideą, moglibyście nazwać mnie pisarzem miłości, niestety jednak, na naszym planie rzeczywistošci uczucie me do budowania babilonów zostanie czysto platoniczne. Lecz pod koniec dnia, to nie ono liczy się najbardziej! Dla mnie najbardziej liczą się zaoszczędzone pieniądze.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement