Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
May 22nd, 2018
79
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 26.90 KB | None | 0 0
  1. Co się odjebalo to nie mogę. Słuchajcie potrzebowałem pracy na szybkości bo już musiałem się żuli prosić żeby mi na bułkę tarta pożyczyli to sobie ja sklejałem w domu i dwa chleby miałem ale chuj nie o tym. Trafiła się fucha, jako ochroniarz w ikeii. Wszystko zajebiście, rozmowa kwalifikacyjna poszła gładko. Generalnie praca ekstra, mało roboty patrzysz tylko czy ktoś czegoś nie zajebał, a nawet jeśli to i tak wyjebane, tam wszystko jest z tektury i jest warte nie więcej niż 15 zł, nawet z doniczek stalowych można składać samolociki i puszczać bo są kurwa z papieru. Wszystko było generalnie super aż wydarzyło się coś dziwnego. Ja zawsze zamykałem sklep o 23:00 koniec zmiany klucze do drzwi ostatni obchód i do domu. To był piątek pamietam. Jak gdyby nic dopełniłem obowiązku i wyjebałem na chatę. Nie wiedziałem o jednym. Ze niechcący w środku zamknąłem jakieś małżeństwo. Kurwa obsrałem się totalnie. Telefon od menadżera ,,coś dojebał alarm w restauracji włączony jacyś ludzie łażą i wpierdalaja klopsy na zimno z sosem żurawinowym i świąteczna szynkę za 12,99 pln. Zapierdalam swoim Lanosem o 3 w nocy pod sklep i słuchajcie. Wchodzę do środka odpalam latarkę idę do restauracji, wyjebałem się jeszcze o maskotkę kalafiora po drodze i przypierdolilem głową o szafkę ,,Steven". Wbijam do restauracji i słyszę szepty. No to krzyczę halo proszę wypierdalać tutaj ochrona. Nagle jeb dostałem czymś w głowę, wydaje mi się ze był to wałek do racuchów ,,Jonan" ale nie jestem pewien. Obudziłem się o 6 kiedy miałem otwierać sklep. Jak gdyby nigdy nic otwarłem i zacząłem przeglądać kamery. Myślałem ze jebne. Dwoje nagich ludzi zapierdala po magazynie i zbierają pudła i poskładane meble kuchenne. Mimo wszystko zaciekawiło mnie to. Oglądałem te kamery cały dzień. Słuchajcie, okazało się ze zbierali te meble i zanosili je takiego miejsca w magazynie gdzie nikt nie zagłada. Dział ogrodzenie. Odziani w żółte plastikowe worki z logo sklepu popierdalają z kawałkami mebli i układają je w jakieś dziwne budowle. I co mi odjebalo XD Wpadłem na pomysł. Tego dnia specjalnie zamknąłem sklep z trzema osobami w srodku plus te dwie co już były. Byłem zszokowany gdy wróciłem nad ranem i robiąc obowiązkowy obchód po magazynie znalazłem małą tekturowa zagrodę wykonaną z płotka Josë. W środku były pluszowe marchewki i jeże. Nie jestem pewien ale chyba na ziemi była jakaś zieleń, a dziwne bo można nabyć ją tylko w dziale zieleni... Nagle z ciemności wypadła jakaś postać i zaczęła coś krzyczeć wydaje mi się ze po nordycku, może nawet szwedzki, ale tak jakby słyszałem tylko nazwy mebli przyrządów zabawek które sprzedaje sklep. To był ten gość którego wczoraj zamknąłem, z włócznia zrobioną z włosów i ołówków. Zacząłem spierdalac co sił w nogach, poślizgnąłem się na stolcu, chyba ludzkim. Nagle goniły mnie trzy osoby, ubrane w żółte worki, prawie rozwalili drzwi do pokoiku ochroniarza gdy się w nim zamknąłem. Zniknęli w sumie tez nie wiem kiedy. Do końca dnia obserwowałem ich na kamerach. O ja jebe co tam się działo. Zaczęli od budowy prymitywnej chaty z biurka szkolnego Skagër i szafki Ölle. Sypali jakieś ziarna do zagrody z pluszowymi marchewkami i jeżami. Coś zbierali, wydaje mi się ze to były ołówki i papierowe taśmy miernicze i tworzyli z nich prymitywne narzędzia. To było niesamowite. Oni zaczęli tworzyć coś. Byłem w szoku. Zacząłem zamykać coraz więcej ludzi w sklepie. Zaczynałem od pojedynczych rodzin, naczęściej 2+1. Potem doszli staruszkowie a na końcu same dzieci. Przez te 3 miesiące zaczęła powstawać jebana cywilizacja. Powstawały domy z tektur i biurek, zagrody z pluszowymi zwierzętami. Żywili się klopsami i sosem żurawinowym. To było niesamowite. Ja tylko obserwowałem z daleka. Jak Bóg. Moje dzieci, tam w magazynie. Kiedy odkryli pierwsze niebieskie worki(dodatkowo płatne) powstała kasta mieszczan. Zamożni cywile społeczeństwa magazynu przywdziewali niebieskie worki czym zyskiwali szacunek i dostęp to dodatkowych zapasów szynki świątecznej i puree. Po kolejnych 2 miesiącach w magazynie powstało koloseum. Tak kurwa koloseum. Zbudowane z tektury i stołów Fälœ. Ja tylko patrzyłem. Widziałem walki na ołówki i wałki do naleśników Tœnyñ. Nie raz wydawane były wyroki śmierci, zwłoki trafiały do śmietników Käny i wyjeżdżały na wózkach przemysłowych do rzeki obok sklepu. Po miesiącu powstawały pierwsze środku transportu. Rydwany z wózków zaprzęgnięte w no właśnie w żółtoworkowców. Nie wspomniałem ze na przestrzeni czasu niebiescy totalnie zawładnęli żółtymi. Obcięli wysokie stanowiska urzędowe na działach wystroju niszcząc żółtych i zaciągając ich do katorżniczej pracy przy uprawie fikusów Fykön i struganiu ołówków. Ja tylko patrzyłem. Zaczęły powstawać kolejne miasta. Najpiękniejsze było miasto Skyën, w dystrykcie dziecięcym. To tam powstała pierwsza kolej drewniana, a wagony słuchajcie były połączone innowacyjnym systemem magnetycznych kulek. To było piękne. Wielcy naukowcy pracowali na dziale biuro tworząc genialne projekty urządzeń użytku domowego i nadając im adekwatne wyśmienite nazwy. Szczególnie pamietam wyciskacz do owoców Dildö, który dzięki regularnym wibrującym ruchom penetrował owoc i wyciskał z niego wszystkie soki. Lubialem patrzeć tez kiedy szlakiem handlowym (obok wyjścia ewakuacyjnego) przemykały kordony kupieckie na wózkach przemysłowych sprzedając swoje genialne wyroby: obrazy z działu sztuka które w rzeczywistości są zdjęciami, stoliki Chöj i inne. Przełomem było wynalezienie broni palnej, do tej pory mianowicie wojska posługiwały się procami Pyždä miotajacymi kolorowymi kamyczkami z działu wystroju wnętrz. Patrzyłem na nich z miłością. Wyznaczałem im wszystkie błędy, ale też karałem za przewinienia. Uwielbiałem jak coś odjohnpaulili zgasić im światła w magazynach. Co tam się odpierdalalo XD Zwoływano posiedzenie starszyzny niebieskoworkowej. Przyjeżdżali kapłani z całego sklepu. Dział łazienka, kuchnia, salon, pokój dziecięcy itd. Padali na kolana i odmawiali jakieś modlitwy chuj wie co włączałem im światło po 5 minutach. Raz to nawet włączyłem, oni radość, krzyki, składają w ofierze pluszaki w kształcie słoni Elepchöy. A ja jeb i im gaszę. O kurwa. Wzięli tych kapłanów i ich zaczęli napierdalać mieszalnikami do mas cukierniczych, a potem ucięli im głowy i wywiesili zamiast kloszy do lamp Decäpitaciö. Od tamtej pory już im nie wyłączałem tego światła. Zaczęło mnie frustrować kiedy zauważyłem ze niebieskoworkowcy znęcają się nad żółtoworkowcami wyjątkowo perfidnie. Nie wiem czemu ale upodobali sobie zabawę jak to nazwali Dåjdöpy. Polegało to ma tym że jeden żółty wkłada swoją piętę drugiemu w odbyt i śpiewa pieśni opiewające niebieskich monarchów, podczas gdy sklinczowany kolega wyjękuje mu muzykę pod rytm. Wyjątkowo perfidne ale muszę przyznać ze mnie zaciekawiło. Powoli rodziły się kolejne miasta, a rozwój technologiczny zdawał się nie mieć końca. Zamykałem ich coraz więcej. Raz nawet miałem bekowy pomysł i przed megafonem postawiłem paproć Fjuttëk i podpaliłem ją. Jak przechodził jeden z żółtych to zacząłem napierdalać przez megafon: Jam jest pan twój itd. Skurwysyn spisał 10 przykazań na drzwiach od szafki Skagërr i spierdolil z 40 innymi żółtymi z niewoli z działu sprzętu kuchennego. Wszystko zaczęło się pierdolić kiedy... koniec części 1
  2. CZĘŚĆ II
  3. Wszystko zaczęło się pierdolić kiedy wpadłem na naprawdę debilny pomysł. Byłem tak zafascynowany swoim tworem, że postanowiłem wejść w niego całością. Rozpocząłem przygotowania. Zwracałem uwagę na ich zachowanie, zwyczaje i tradycje. Najgorsze było poznanie tego debilnego języka. Ja naprawdę nie rozumiem jak można każdą rzecz nazwać inaczej i to jeszcze jakimś pseudo imieniem. Kurwa przecież krzesło obrotowe to powinno być krzesło obrotowe a nie jakiś Gönter Skålle. To tak jakby nie wiem na prysznic mówić Mariusz Wrona, posrane. Ale do rzeczy. Zajęło mi to 4 miesiące i w końcu stwierdziłem, że jestem gotowy. Rozebrałem się w moim pokoju do naga i ubrałem worek. No właśnie, to był mój pierwszy błąd. Nie miałem niebieskiego tylko żółty. Stwierdziłem, że nie będzie przypału, jeszcze ostanie spojrzenie na kamery i w drogę. Był już świt (zaczynalem włączać lampy w magazynie) , wyślizgnąłem się z kanciapy i pewnym krokiem ruszyłem do miasta.
  4.  
  5. Mój Boże to było niesamowite. Piękne kamienice z rzeźbionymi w kartonie i drewnie wykończeniami. Freski przedstawiające słynnych niebieskoworkowców malowane farbami plakatowymi Färben. Karczmy, targi, sklepiki, koszary... po prostu wszystko. W oddali horyzont przysłaniały potężne mury (tekturowe) zamku Ulëvall. Zaczęło mi być trochę zimno bo klimatyzacja działa ,a ja miałem na sobie tylko plastikowy worek, z dziura na prawym pośladku, która później dała o sobie mocno znać. Tak, dziura na dupie bohaterem. Wszedłem się ogrzać do karczmy. W środku płonął elektryczny kominek Kämy, podszedłem do baru i poprosiłem o słynny i wszystkim znany pseudocydrowy pośredni metabolit cyklu mocznikowego zwany napojem gruszkowym. Kobieta za ladą nalała mi do tekturowego kufla trochę trunku. Zaraz jednak zamókł i poszło wszystko w pizdu co mnie sfrustrowało nie ukrywam. Nie wiem, ale jakiś byłem podminowany wtedy, wstałem wziąłem ten ochłap papieru, złapałem żółtka obok i włożyłem mu go w usta (ten mokry kubek) Nastała cisza. Tak... zapomniałem. Zrobiłem coś co może zrobić tylko niebieskoworkowiec mimo, że doskonale znałem ich kodeksy. Skarciłem żółtego samemu będąc odziany w worek wstydu (tak na to mówili niebiescy) Do karczmy wpadło czterech zbrojnych. Powiedzmy zbrojnych mieli oprócz worków, plastikowe pojemniki na śniadania w kształcie jamnika jako dopełnienie zbroi. A lali mnie piszczącymi pluszowymi pałkami bejsbolowymi. I nawet nie sam ból jak ten żałosny dźwięk pip.. pip... pip spowodował ze nie mogłem wytrzymać. Zacząłem uciekać wybiegłem przed karczmę i długa w dział szaf na ubrania. Los chciał ze znowu wyjebałem się na pluszowym kalafiorze...
  6. Już mnie mieli. Ocknąłem się w czymś co wyglądało jak...jak ładnie urządzona kuchnia. Okazało się ze to pokój spotkań z królem. No właśnie z królem. Dotarło do mnie ze przez ten czas kiedy obserwowałem sobie pobieżnie cała cywilizacje. Oni zdążyli wybrać sobie jakiegoś cwelca na króla. Znowu się wściekłem. Przecież to ja jestem Bogiem, ja ich stworzyłem. I wtedy wszedł on. Cały na tekturowo. Na szyi miał taki naszyjnik z makaronu a na niego nawleczone były 4 klopsy w sosie żurawinowym, w sumie zajebiste. Na plecach miał szatę z bawolej skory z działu dekoracji, wtedy dowiedziałem się ze można coś takiego nabyć w tym gównosklepie XD Na palcach miał te takie zabaweczki kukiełki do teatrzyku. Na każdym inna. Był lis, niedźwiedź i piesek. Jako korona służył mu świecznik na świece zapachowe. Myślałem ze skisne, ale musiałem utrzymać pozory, przecież jakbym coś dojohnpaulił to by mnie spalili na jakiś tekturowym stosie czy ki chuj. Wszedł i mówi.
  7. -Jak cie zwą ?
  8. -wymyśliłem na poczekaniu i mówię ,,Skågger”
  9. Król zamarł. Szepnął coś do swojego dryblasa i nagle zbiegło się z 20 osób do tej kuchni o wymiarach 3x3 metry, Wiec myślałem ze się zesram bo wszyscy stali i byli do siebie przytuleni. Śmierdziało gównem bo zleciało się jeszcze paru żółtych wieśniaków, ale wytrzymałem bo nie w czepku urodzony wiecie o co cho. Król lekko przyduszony zaczął mówić
  10. -Czy ty jesteś ten Skågger który wykonał Ånuslöp.
  11. Zgłupiałem i odruchowo powiedziałem
  12. -Jå (czyli tak)
  13. No i wtedy był drugi błąd.
  14.  
  15. Podeszło trzech gości i wrzucili mnie do wózka i zaczęli gdzieś wieźć. Po godzinie dojechaliśmy. Poznałem to miejsce. To był słynny teatr Amså zaraz obok restauracji.
  16. Stałem za kulisami, podeszło do mnie dwóch niebieskoworkowców i zaczęli mnie witać i gratulować odwagi. Powiedzieli że ostatnia osoba która pojęła się Ånuslöp marnie skończyła więc darzą mnie jeszcze większym szacunkiem. Zgłupiałem i spytałem co to jest ten ,,Anuslöp''. Wytłumaczyli... po czym myślałem ze strzelę sobie w łeb jebanym ołówkiem. Otóż ten tak zwany wyczyn. Polega na tym ze na oczach króla i 500 osób które zasiadają w tekturowym teatrze. Mam oddać stolec do worka który mam na sobie. Potem stanąć na rękach tak żeby nie wypadł z worka. To był moment w którym wiedziałem, że muszę zdupcać. Ale nie było jak, wszędzie stały straże. Powiedziałem sobie przysłowiowe YOLO. Podobno jeśli ten trick się powiedzie miałem otrzymać pokaźną wypłatę ze skarbca państwowego. Nie wiem czy wspomniałem, ale w owym miejscu walutą były panierowane serki cheddar i gorgonzola. To był też moment kiedy zwątpiłem w swoje dzieło i trochę mi się zrobiło smutno i wstyd zarazem, ale dobra wracając do historii. Okazało się, że jeśli wyczyn się nie powiedzie mam zostać stracony następnego dnia.
  17. Stanąłem na środku sceny. Nie widziałem nic tylko małe punkciki na środku. To chyba były waniliowe świece zapachowe otaczające króla. Używali ich jako pochodni i źródła światła. Zrobiło mi się niedobrze. Zawsze tak miałem w stresie. W sumie moje życie wisiało na kablu. Wiedziałem ze muszę to zrobić. Spiąłem się. Totalne skupienie. Nigdy nie umiałem srać na zawołanie, ale teraz nagle objawiła się ta umiejetność. Zesrałem się. Na mokro. Szkurwa... zapomniałem że jadłem 8 hotdogow wcześniej. Kosztowało mnie to 8 zł i byłem najedzony wiec niby profit. Poczułem to masakryczne ciepło na pośladkach i chłód na twarzy. Dobra połowa już za mną pomyślałem. Chce mi się potwornie rzygać ale jeszcze tylko na ręce i spierdalam. Serki zatrzymam ale tylko cheddary bo gorgonzola to gowno. No i właśnie...
  18. Pamiętacie tą dziurę o której wspominałem ? Dokładnie tak, w sekundę cała zawartość worka wylała się na tekturową scenę hucznie przy tym pykając. Cisza... nastała cisza... Pierwsze co przyszło mi do głowy to ,,Spierdalaj stary” i tak też zrobiłem. Odwróciłem się na jednej nodze i rura. Los chciał, że lewa stopa poślizgnęła się na gównie (chociaż tyle że własne to mniejszy ból) wytrącając mnie z równowagi. Przebiegłem 3 metry i .... No właśnie. Znowu wyjebałem na tym zasranym kalafiorze i zadupcyłem głową w półkę Sophä. Kto to rozrzucał nie wiem, ale poprzysiągłem sobie wtedy, że go znajdę i zniszczę. Zostałem pojmany. Mój umysł przepełniała czytsa nienawiść do pluszowych kalafiorów. W drewnianej celi która w rzeczywistości była szafą do garderoby spotkałem pewnego człowieka. Mówił że ma na imię Sven. Tak jak ja, miał być stracony następnego dnia. W pewnym momencie niewiadomo czemu zaczął się masturbować, ale kazałem mu przestać bo już miałem naprawdę dosyć wrażeń tego dnia. Zacząłem opowiadać mu wszystko. Cała prawdę o powstaniu cywilizacji. Na początku nie wierzył, ale potem zaczął opowiadać swoją historie. Sven był żółtoworkowcem. Pracował na polu z fikusami i storczykami. W sumie nic tam nie robił bo są nawadniane przez system komputerowy, ale nie mówiłem mu tego bo by chyba ochujał na taką informacje. Pewnego dnia jego pan oskarżył go o kradzież szwedzkiego torcika nugatowego z chrupką posypką. Sven zarzekał się że to na pewno nie on skradł tą delicje. Jednak jego pan skatował go drewnianym młotkiem do wbijania plastikowych walców (ta zabawka dla dzieci wiecie co) i wezwał straże które wtrąciły go do tej celi. Opowiadał mi jak kasta żółtoworkowców jest uciśniona przez niebieskich. Do czego są zmuszani. Koloseum, zabawianie króla i najgorsze czego się dowiedziałem. Okazało się, że Ånuslöp odbywa się co dwa dni, a król i mieszczanie tylko wciskają nędzny kit aby wyłapać jak najwiecej ofiar. Nie mogłem do tego dopuścić. Wiedziałem co musimy zrobić. Wraz ze Svenem zaczęliśmy spiskować przeciwko niebieskim i królowi. To była najwyższa pora. Zgodnie z naszym planem rozesłaliśmy listy i jutro w getcie na dziale sypialnia miało wybuchnąć powstanie. Już wiedziałem ze zapisze się na kartach historii cywilizacji Ikea krwią i potem. Położyliśmy się spać, lecz ani ja ani Sven nie mogliśmy usnąć z wrażenia. Zaczął się znowu masturbować. Rzuciłem w niego łyżka i przestał. Podłożyłem pod kark piankową poduszkę Töt ,,Tak, jutro świat będzie inny” pomyślałem. Zanim usnąłem ostatnia rzecz którą zobaczyłem ,to że w drugiej ręce Sven trzyma zielonego pluszowego kalafiora. To nie mogło się dobrze skończyć
  19. koniec części 2
  20.  
  21. CZĘŚĆ III
  22.  
  23. Była gdzieś godzina 7 rano. Nie byłem w stanie określić, ponieważ nikt nie zgasił światła w sklepie przez co tym debilom wydawało się, że w ogóle nie nastała noc. Słyszałem, że coś tam mówili o boskim znaku gniewu itd. . Oj owszem byłem wkurwiony. Do celi wpadło dwóch strażników, krzyknęli, że już czas. Wstałem razem ze Svenem, poszliśmy się odlać w narożniki szafy i ruszyliśmy zakuci w tekturowe kajdany. Na razie wszystko zgodnie z planem i nikt niczego się nie spodziewał. Wyszliśmy na Plac Niebieski gdzie miała odbyć się egzekucja. Kat stał przy maszynie, nie wiem czy kojarzycie takie hydrauliczne tłoki na końcu których zamontowana jest drewniana dupa. ,,Siadają’’ one tą dupą na fotelu setki tysiące razy i ku wszechobecnemu zadowoleniu klienta pokazują jak wytrzymałe są te meble z papieru. Ci geniusze korzystają z tego jako maszyny do egzekucji wkładając głowę skazańca między drewnianą dupę, a fotel, a ta uciska i uciska dopóki nie rozjebie ci głowy. Nie powiem, poczułem lekką dumę. Druga maszyna była dla Svena, działała tak samo, lecz otwierała szafkę setki tysięcy razy. Jego głowa miała być w połowie włożona do szafki i dalej miażdżona, czaicie o co cho. Zostaliśmy ustawieni na tekturowym podeście na czas czytania oskarżeń. Ważę nieco ponad 90kg wiec po 3 sekundach podest jebnął i staliśmy nagle ze Svenem otoczeni tekturową ścianką na wysokości pępka. Kat odczytywał oskarżenia, które były rzecz jasna absurdalne jak cała sytuacja. Kradzież 5 pluszowych koni i jednego słonia ze stadniny królewskiej, zjedzenie 2 klopsów bez sosu żurawinowego, rozlanie dwóch litrów napoju o smaku bzu itd. Wszystko było zmyślone, ale tak właśnie byli sądzeni żółci. Fałszywe oskarżenia, które obciążone były karą śmierci. Brak możliwości jakiejkolwiek obrony, tylko ostatni posiłek był w miarę spoko; hot-dog i lód śmietankowy (cena zamykała się w 3zł wiec się opłaca).
  24. Padły pierwsze strzały. Spojrzeliśmy na siebie ze Svenem, widziałem tylko jego uśmiech i małe brązowe oczka, powiedziałbym nawet tekturowe. Od razu wiedzieliśmy co robić. Unieśliśmy pozostałość tekturowego podestu i używając go jako osłony zaczęliśmy przebijać się przez tłum. W powietrzu świszczały ołówki. Parę z nich przebiło tekturową osłonę i uderzyło mnie w pierś i brzuch. Na sekundę wyjrzałem zza naszej osłony… Na placu panował popłoch, niebiescy uciekali do swoich kamienic. Oddziały partyzanckie żółtoworkowców atakowały bez namysłu. Wyłapywali mieszczan i bili ich do nieprzytomności piszczącymi pałkami bejsbolowymi. Dopiero po półgodzinie na ulice zaczęły wychodzić zbrojne oddziały króla. Razem ze Svenem dobiegliśmy do wyjścia z placu. Zgodnie z planem mieliśmy dostać się do torów kolejowych łączących dział Kuchnia z działem Pokój dzienny, złapać pociąg i na miejscu docelowym zniszczyć tory pozbawiając oddziały niebieskich dostaw amunicji. Kiedy byliśmy przy torach pociąg już się do nas zbliżał. Na czele czarna lokomotywa na piszczących drewnianych kółkach, potem zielony, niebieski i czerwony wagonik połączone magnesami. Wskoczyliśmy do zielonego. Po godzinie byliśmy na miejscu. Podobno żółci odbili Plac Niebieski i kierowali się na dział zieleni. Tam mieli się przegrupować i czekać na dalsze rozkazy. Dotarliśmy. Zeskoczyliśmy z drewnianego wagonika i od razu podeszliśmy do torów. Ja złapałem jeden koniec, Sven drugi i podnieśliśmy kawałek drewnianego torowiska tworząc w nim potężną lukę. Tory łączyły się jak puzle więc nie było większego problemu. Z tego miejsca ruszyliśmy do zatoki. W basenie z kolorowymi kuleczkami już czekał na nas statek. Stało przed nim dwóch potężnych żółtoworkowców. ,,Przepustki !”- krzyknęli. Byliśmy przygotowani. Razem ze Svenem wyjęliśmy karty Ikea Family uprawniające do zniżki na zestaw obiadowy i przepływu partyzanckim okrętem bojowym. Przepłynęliśmy dwa metry i wysiedliśmy. Tyle bowiem miał cały basen. Dotarły do nas wiadomości, że oddziały zaczęły szturmować dział Sypialnia nie pozostawiając żadnego niebieskiego przy życiu i kierowały się w naszą stronę. Wtedy zorientowałem się, że coś jest nie tak. Zbliżaliśmy się do kas. Ostatni punkt. Granica cywilizacji Ikea. Dotarło do mnie, że godzinę temu sklep został otwarty. Za kasami w kolejkach po hot-dogi wstydu, zapiekanki hańby i lody żenady stali ludzie. Nie mogli się dowiedzieć o moim dziele. Dotarliśmy ze Svenem do kas. Wtedy zamarłem. Część osób odwróciła się i patrzyła na nas. W żółtych workach z opaską na ramieniu ze znaczkiem literki ,,i’’ z klopsem w podstawie. Oznaczało to Ikea Klopsząca i stało się symbolem powstania. Sven nie wiedział co się dzieje, krzyknąłem do niego aby dał mi plany szturmu. Podał małą białą książeczkę z napisem ,,Instrukcja montażu podstawki Resistänce” Nie mogłem tego zrozumieć więc wyjebałem ją do śmieci niczym szanujący się polski majsterkowicz, wiedziałem że to będzie masakra. Sven spytał łamiącym się głosem ,,Czy to jest to miejsce, gdzie kończy się świat który znamy ? Zapytałem go skąd to wie. Powiedział, że kiedy był mały przychodził tutaj i patrzył spod szafy pełen podziwu, zawsze zastanawiając się co jest za tymi obrotowym portalem (to były drzwi). Wtedy powiedział: ,, Odkąd pamiętam śledzę twoje poczynania. Znalazłem kiedyś pokój gdzie siedział pewien człowiek. Nie miał on na sobie worka, lecz jakiś dziwny strój. Patrzył całymi dniami w małe ekraniki gdzie widział cały świat z góry. Ojciec opowiadał mi o wielkim stwórcy, który włada dniem i nocą patrząc na nas właśnie z góry, wysłuchuje naszych modlitw i pozwala nam istnieć. Mówił mi, że pewnego dnia zsstąpi z sufitu i uwolni żółtoworkowców od potwornego uciśnienia niebieskich plugawców. TO byłeś ty. Kiedy cię odnalazłem, wiedziałem, że muszę spowodować abyś opuścił swoje królestwo i pomógł nam. Dlatego przez miesiące rozkładałem pluszowe kalafiory po całym kraju. Wiedziałem, że zgodnie z legendą Ojca Założyciela osady szczególnie je sobie upodobałeś i byłem pewien, że cię przywołają. Teraz jesteśmy tu razem na granicy świata, poprowadź mnie…” No to dojebałem. NIe wiem co gorsze, to że myślą, że upodobałem sobie te jebane kalafiory czy to, że trzeba to było zakończyć. Złapałem łyżkę do butów w kształcie węża, Sven zaczął krzyczeć, że proroctwo się spełnia i władający wężami nas wybawi. Rozbawiło mnie to niczym bajka na karton Network, ale nie pora na śmiechy zaraz zbiegną się tu hordy degeneratów w żółtych workach na sobie. Czas na plan awaryjny.. ostateczne unicestwienie. Powiedziałem Svenowi, że to koniec, ludzie nie mogą się dowiedzieć o ich istnieniu. (Na ten czas na tyle skutecznie się chowali, a klienci byli tak zajęci tymi beznadziejnymi zakupami, że nie zauważyli, że u ich boku powstaje cywilizacja.) Powiedziałem mu, żeby zatkał uszy. Pobiegłem szybko do mojego pokoiku. Na kamerach widziałem setki żółtych maszerujące z bronią w kierunku kas. Złapałem za mikrofon, odpaliłem megafony w sklepie na pełen regulator. Przyłożyłem usta do majka i szepnąłem ,,Pójdź człowieku za mym głosem, umrzyj teraz jak klops z sosem” i przełamałem łyżkę do butów na pół z głośnym trzaskiem. Zaczęło się, początek końca. Głośniki zaryczały, na te słowa hordy cywilizacji Ikea zamarły i ruszyły w kierunku restauracji. Tam dokonywali zbiorowego samobójstwa podcinając sobie tętnice szyjne nożami i wskakując po tym do pieców na szynkę świąteczna. Jeden za drugim jeden za drugim. Zastanawiacie się jak to możliwe. Otóż kiedy zacząłem tworzyć moje dzieło wiedziałem, że może nadejść taki moment kiedy będę musiał je unicestwić. Codziennie w nocy puszczałem przez megafony ten tekst i korzystając z podświadomej manipulacji oraz sztuki hipnozy udało mi się wytworzyć u nich odruch warunkowy. Polegał on właśnie na natychmiastowym samobójstwie gdy usłyszą te słowa zakończone strzałem z łyżki do butów. Płakałem kiedy widziałem upadek mego dzieła. Odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia, tego samego dnia złożyłem wypowiedzenie. Wiedziałem, że tylko Sven przeżyje.
  25. Nikt z ludzi nie dowiedział się o cywilizacji Ikea, czasami tego żałuję, że nie oznajmiłem tego światu, mogliśmy się wiele od nich nauczyć.
  26. Przez 3 miesiące po Ikeapokalipsie Sven sprzątał to co pozostało po cywilizacji. Zbiorowe mogiły żółtoworkowców w postaci worków w koszach stanęły za wejściem do sklepu. Kurchany niebieskoworkowców pozostały przy kasach, na ostatnim odludziu cywilizacji oddzielnie płatne, Sven widać żywił urazę nawet po klęsce imperatorów. Zapasy skarbca królewskiego tj. serki cheddar i gorgonzola oddał do restauracji gdzie te leżą po dziś dzień. Ostatecznie słuch po nim zaginął. Do tej pory kiedy chodzę do Ikei za każdym razem gdy biorę żółty worek łza spływa po moim policzku. Z westchnieniem wspominam niesamowitą historię tego miejsca. Kiedy wychodzę zawsze też kupuję jeden niebieski worek i zabieram do domu, mimo wszystko niebiescy byli również moimi dziećmi.
  27.  
  28. …2 LATA PÓŹNIEJ
  29.  
  30. Tydzień temu zacząłem prace jako ochroniarz w Obi. Tutaj jest zdecydowanie spokojniej. Aczkolwiek dzisiaj kiedy przed zamknięciem sklepu robiłem ostatni obchód w dziale ceramiki łazienkowej coś leżało na ziemi. Nie byłem pewien co to jest więc poszukałem latarki. Snop światła przesunął się po pułkach z terakotą i trafił na podłogę. Tak to był on… pluszowy kalafior. Do stópki miał przyczepioną notatkę. Podniosłem go i przeczytałem: „Zabrałeś mi mój dom i gołymi rękami kazałeś chować zmarłych. Nie jesteś Bogiem lecz tyranem. Wiedz, że jestem tu, obserwuję cię i czekam na twój ruch. Zemszczę się, podpisano Sven”. W tym momencie wiedziałem, że dzisiaj drzwi Obi zamkną się niechcący wcześniej, a Ikea była tylko początkiem.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement