Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Mało ludzi wie jak wygląda obrona magistra na wyższych uczelniach. Pozwolę sobie wam to opisać na swoim przykładzie.
- Studiowałem na wydziale biologii. W zagadnieniach na egzamin magisterski miałem mechanizmy reakcji stresowej, postanowiłem się z tego nieco bardziej szczegółowo nauczyć, ponieważ prowadzący mojej komisji egzaminacyjnej prowadzi na ten temat wykłady, a także badania.
- Wchodzę do sali. Zamiast komisji pierwsze co rzuciło mi się w oczy to stół, a na nim stos jakichś rzeczy przykryty ciemną płachtą. Cóż, nie przejmowałem się tym zbytnio, wszakże czekał mnie najtrudniejszy egzamin w moim życiu.
- Tak jak myślałem, pierwsze pytanie padło o tematyce stresu. Poczułem się pewnie.
- - Panie Bartku, proszę porównać efekty fizjologiczne naturalnie występujących stresorów oraz stres występujący podczas podchodzenia studenta do egzaminu.
- Coś mi tu nie gra, ale nie spodziewałem się jeszcze co ma na myśli doktor Ziemowit zadając mi to pytanie.
- -Panie doktorze, naturalnie występujący stresor ma na celu przygotowanie nas do podjęcia reakcji, najczęsćiej związanej z mobilizacją energetyczną organizmu. jest to przyczynek do reakcji walki/ucieczki, podczas której nagromadzona energia jest uwalniana i zapewnia nam homeostaze organizmu.
- W przypadku egzaminu, następuje również mobilizacja organizmu, jednak zamiast fizycznie podjąć jakieś działania, to siedzimy w ławce i piszemy egzamin, a nasz organizm gotowy jest do działania "na śmierć i życie". Prowadzi to do chorób cywilizacyjnych.
- Doktor zabrał głos.
- -bardzo dobrze. każdy stres powinien mieć jakieś ujście w aktywności fizycznej. dlatego nasza uczelnia wychodzi temu na przeciw, niech pan zdejmie płachtę ze stołu.
- Jestem lekko zdezorientowany, ale podchodzę do stołu i ściągam płachtę.
- przecieram oczy ze zdziwienia, papieże w głowie zaczynają mi tańczyć makarenę.
- Pod płachtą jest zestaw żywcem wyjęty ze średniowiecza- miecze, zbroje, kolczugi, widze także jedną tarczę.
- Zanim zdążyłem coś powiedzieć, odezwał się recenzent mojej pracy.
- - Proszę wprowadzić magistra Rówczyńskiego!
- drzwi się otwierają i do sali wchodzi jakiś gość, ledwo starszy ode mnie. podchodzi do stołu i ubiera kolczugę i hełm, nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- doktor Ziemowit zabiera głos.
- Panie Bartku, proszę chwycić miecz i tarczę. Pana zadaniem będzie ochrona pana Rówczyńskiego tak aby nie otrzymał od nas żadnych ciosów. Jeśli pisanie pańskiej pracy magisterskiej przeszło pomyślnie, po pana stronie może stanąć pański promotor.
- Rzucam okiem na mojego promotora.
- -rzeczywiście, współpraca z Bartkiem przebiegała bez większych problemów, jednak przez te literówki które musiałem ci poprawiać, zamiast długiego miecza wezmę zwykłą szablę.
- serce zabiło mi szybciej, mój promotor jest rosłym chłopem i cała katedra wie, jak dobrze posługuje się długim mieczem. szabla może znacząco utrudnić mi zaliczenie.
- No trudno, przystępujemy do walki. pierwszy zaatakował recenzent mojej pracy, udało mi sie uchylić przed ciosem. w tym czasie mój promotor zmierzył się z prowadzącym komisji.
- Udało mi się sparować kolejny cios mojego recenzenta, postanowiłem zaatakować lecz niestety on po szybkim uniku tnął mnie w ramię. Miecze były tępe, jednak i tak poczułem ból.
- -To za zjebanie próby kontrolnej, myślisz że to jakiś kurwa uniwersytet rolniczy?!
- -Przecież to nie miało wpływu na wynik testu statystycznego, liczy się potwierdzenie hipotezy!- odkrzyknąłem w szoku i ciąłem mieczem prawie że po omacku. Trafiłem go od boku.
- Kolejna seria ciosów, udało mi się zrobić piruet i odparować atak.
- -Ryciny nieczytelne, tekst niewyjustowany!
- Upadłem. Recenzent stanął nade mną z uniesioną bronią, już prawie mnie uderzył, jednak mój promotor zablokował jego cios i kopnął go na ścianę
- -Masz kurwo worda z 2002 i tekstu ci nie sformatowało!!- stanął w mojej obronie promotor.
- Niestety prowadzący komisje wyczuł okazję i zaatakował magistra Rówczyńskiego próbując ciąć go po łydce. Na szczęście w porę zareagowałem i sparowałem ten cios. Walka trwała jeszczę chwilę, aż wraz z promotorem powaliliśmy przeciwnika na ziemię.
- -STOP! krzyknął prowadzący.
- To już koniec.
- Rzeczywiście ten wysiłek fizyczny sprawił, że rozładowałem cały stres. czułem się świetnie
- -Gratulacje, panie Bartoszu!- sapał prowadzący-tylko raz byliśmy blisko uderzenia magistra Rówczyńskiego, to całkiem dobry wynik. Normalnie postawiłbym panu 4.5, jednak z uwagi na doskonały piruet na początku walki, podwyższam ocenę do 5.
- A jednak. Cała komisja zaczęła klaskać, łącznie z magistrem Rówczyńskim którego obroniłem przed komisją.
- Udało mi się.
- Obroniłem magistra.
- #oc
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement