Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
May 21st, 2018
194
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 10.83 KB | None | 0 0
  1. Kolejna moja pojebana historia. Słaba, z jak zwykle zjebanym zakończeniem. Nie polecam.
  2.  
  3. Mówią, że wszystko się kiedyś kończy, miłość także. Najgorzej gdy kończy się tak jak moja. Pamiętam ten dzień gdy porzuciła mnie moja wieloletnia dziewczyna Balbina Stec. Moja Balbinka, moje 10/10, mój chodzący ideał, moja kwintesencja kobiecości. Moja piękna zielonooka muza, dla której gotowy byłem zrobić wszystko i jeszcze więcej.
  4. Pamiętam gdy przyszła i powiedziała - Anon, to koniec, nie możemy być razem. Nie jesteś moją drugą połówką. Długo o tym myślałam, chyba lepiej jak będę wobec Ciebie szczera i powiem wprost, nie kocham Cię. Możemy być tylko przyjaciółmi...
  5. Świat zawalił mi się na głowę. Straciłem wszystko co czyniło mój świat lepszym, co napędzało mnie do działania, dawało siłę do wykładnia towaru w hipermarkecie i motywowało do zmiany bielizny częściej niż co sobotę. Przez ścianę łez widziałem jak odchodzi, zostawiając mnie samego w bezmiarze rozpaczy. Nie wiem ile czasu siedziałem sam i wyłem jak ranny baribal. Byłem totalnie rozbity i jedyne co przychodziło mi do głowy to alkohol. Jakie to proste rozwiązanie, najprostszy i najskuteczniejszy lek dla porzuconych. Wyszedłem z domu. Postanowiłem pójść do naszego osiedlowego baru w Białymstoku, miejsca nad którym wrony latają na plecach, żeby na to nie patrzeć. Tania speluna doskonale obrazowała to co kotłowało się w moim sercu. Smród nieopróżnionych popielniczek jak smród zgliszczy po moim związku. Seba przy maszynie w transie losuje wisienki i inne owoce, krzyżuje nogi powstrzymując fizjologiczną potrzebę, tak jak ja powstrzymuję się przed pierdolnięciem sobie w łeb. Telewizor na ścianie emituje obraz z meczu Jagielonii, co symbolizuje chujowość mojego stanu, proporcjonalnie do chujowości naszej ekstraklasy piłkarskiej.
  6. Do tego wszystkiego, na końcu baru, w zupełnym cieniu siedział jakiś przyczesany na bonio facet, w rękach miał gitarę na której próbował złapać jakiś akord i rozpocząć jakąś melodię, którą zaraz ucinał skrzywiony. Zupełnie jak nagle ucięta moja miłość.
  7. Barman zapytał co mi podać. Z szerokiego dwupozycyjnego menu, w którym była Amarena na szklanki i Harnaś z kija, wybrałem szklaneczkę słodkiej, lepkiej cieczy, którą połknąłem jednym łykiem i znacząco wskazałem na kryształ prosząc o ponowne napełnienie.
  8. Kobieta? - zapytał białostocki mariachi, akcentując pytanie wysokim dźwiękiem dobytym z rezonansowego pudła.
  9. -Taaaaa-odpowiedziałem jakby zupełnie nic się nie stało, mimo że serce miałem rozjebane na milion okruchów, które próbowałem zlepić kolejną falą Amareny płynącą przez przełyk jak tsunami.
  10. -Jurek, jeszcze jedną na mój koszt dla tego amigo.
  11. Miły gest, zwłaszcza że jedyną rzeczą jaką można dostać za darmo w Białymstoku to żółtaczka w szpitalu.
  12. Grajek przysunął się bliżej, ale miałem wrażenie, że cień przesunął się razem z nim.
  13. -Opowiedz kolego tę historię niespełnionej miłości, gitara zapłacze razem z Tobą, ukoi Twój ból i zasklepi jątrzącą się ranę.
  14. Chyba Amarena sprawiła, że potrafiłem o tym mówić nie roniąc łez.
  15. -Wiesz, to była tzw miłość od pierwszego wejrzenia. Popatrzyłem w głębię jej zielonych oczu i z miejsca zwariowałem, oszalałem, totalny pierdolec. Powiedziałem jej najtańszy tekst jaki znałem, że gwiazdy chyba się chowają w dzień w tych jej oczach, bo taki z nich blask. Ona o dziwo to łyknęła i zgodziła się na randkę, potem kolejną. Zwariowałem ja i moje serce spragnione miłości, które byłem gotów wyszarpać z piersi i jej oddać. Wiedziałem, że to jest to, że to jest ten jeden jedyny raz, że tylko raz można się tak zakochać. A ona dzisiaj do mnie przychodzi i... mówi... że...
  16. Zaczynam płakać i to tak kurwa rozpaczliwie, że gile z nosa do podłogi, kałuża wokół krzesła, pocę się i krztuszę.
  17. -Spokojnie amigo- grajek z cienia wyłonił swoją dłoń z jedwabną chustką. Nie wiedział chyba jak chujowo wysmarkać się w jedwab, ale był tak miły, że pretensji mieć nie można. Klepał mnie po plecach i swoim naprawdę ciepłym i kojącym głosem mówił - Wypłacz się chłopie, to jest lekarstwo, płacz i pij, dzisiaj noc jest Twoja, choć czarna i zła, to przyjdzie po niej dzień. To jest piękna choć smutna historia, aż prosi się o kilka dźwięków i...
  18. Przerywa, bo do baru wpierdala się gromada kibiców Jagielonii, drą ryja - JEDNA JEDYNA, JAGIELOOONIAAA!!!
  19. Wśród tych krzyków rozpoznaję najsłodszy głos jaki znałem do tej pory. Tam była z nimi Balbina Stec, moja pierwsza wielka miłość. Tonie w objęciach Łysego, guru kiboli z Białegostoku. Wielki, nasterydowany skurwysyn, trzyma rękę pod jej kiecką i palcami zatyka jej otwory, gra na niej jak na flecie, a ta piszczy podniecona. Byłem załamany. Wszyscy krzyczeli, bo Jaga wygrała kolejny mecz, a ja czułem, że zaraz zemdleję z bólu.
  20. Nieznajomy gitarzysta nie skakał z innymi, zapłacił rachunek z dużym napiwkiem, wziął mnie pod rękę i wyprowadził z lokalu. W poświacie rozpierdolonej latarni błyszczały tylko jego sygnet, krzyż wiszący na szyi i złote progi gitary.
  21. -Nie przejmuj się Amigo, tak to już w życiu jest. Pamiętaj, że życie to są chwile, chwile. Ulotne tak jak motyl.
  22. Popatrz w niebo, tam gdzieś jest Twoja gwiazda. Adios!
  23.  
  24. Odszedł w cieniu, pozostawiając zapach lawendy i brylantyny. Mówił tak ciepłym i melodyjnym głosem, że zrobiło mi się nieco lepiej. Gdy tylko poczułem promil ulgi, z nieba zaczęły spadać miliardy kropel, składających się na hektolitry deszczówki. Zerwanie chmury. Wracałem do domu człapiąc w brudnych kałużach. Płakałem, a niebo płakało razem ze mną. Zalane deszczem miasto nie widziało mych łez. Byłem sam z pociechą jaką zostawił mi nieznajomy gitarzysta. Tylko to pozwalało jeszcze wierzyć w człowieka, dzięki temu który zostawił okruch nadziei nie oczekując nic w zamian...
  25.  
  26. Wróciłem do domu, gdzie zacząłem mierzyć się z trudną przeszłością. Na środku pokoju zrobiłem ognisko, na którym paliłem nasze wspólne fotografie, listy jakie pisaliśmy do siebie, choć mieszkamy dwie ulice od siebie. Kończyłem swoją jebaną przeszłość, uwierzyłem w swoją gwiazdę, o której mówił mariachi.
  27. Minęło kilka tygodni, ból ustępował. Kilka razy widziałem Balbinę z jej neandertalem. Nie patrzyłem nawet w ich stronę, bo nie chciałem rozdrapywać ledwo zabliźniałych ran i bałem się, że Łysy mi dopierdoli.
  28. Głowa w dół, wzrokiem śledzę łączenia chodnikowych płyt i idę przed siebie, sam ze swoim ustępującym z każdym dniem cierpieniem.
  29. Czwartek nie zapowiadał się jakoś szczególnie, bo ani on był tłusty, ani Boże Ciało. Zwyczajna szara kartka z kalendarza. W kuchni robię sobie kanapeczki z gównem, tupię nóżką do klawej melodii płynącej z odbiornika telewizyjnego w pokoju rodziców. Tam w sumie tylko jeden kanał na okrągło, Polo TV. Starzy lubią disco polo, cały czas podkreślając, że nie rozumieją dzisiejszej muzyki. Mnie tam nie przeszkadza, a ta melodia nieźle żarła, w pełni dopełniała słodki głos wokalisty, który wydawał mi się dziwnie znajomy. Wszystko się wyjaśniło, kiedy doszło do refrenu-
  30. "Przez twe oczy, te oczy zielone oszalałem!
  31. Gwiazdy chyba twym oczom oddały cały blask.
  32. A ja serce miłości spragnione ci oddałem
  33. Tak zakochać, zakochać się można tylko raz"
  34.  
  35. Wpadam do pokoju z rozbuchanym tętnem, na wiotkich nogach i widzę jego, tego niby nieznajomego grajka z osiedlowej speluny. To był on. Kurwa! Zenon Martyniuk we własnej osobie. Pierdolony król Disco Polo. Łańcuch, krzyż, sygnecik, wszystko się układa. Ten niby współczujący barowy muzyk, to jebany baron polskiego disco, który z historii mojej miłości zrobił sobie disco przebój. Tak mi kurwa zagrał na uczuciach, niby taki miły, niby pocieszał, a zajebał mi moje wyznanie i niemal słowo w słowo wpierdolił w refren swojej piosenki. Zrobił ze mnie swoją muzę, którą wyruchał bez gumy na stojaka.
  36. Powróciło wszystko to, o czym chciałem zapomnieć. Zabliźnione rany zaczęły pękać, wspomnienie Balbiny jak wirus zaczęło się wdzierać przez te szczeliny i toczyć moje serce jak rak. Ta jego pioseneczka, którą zadrwił z mojej miłości to wielki przebój jest i słyszę ją kurwa wszędzie. Nie mogę od niej uciec, nigdzie się schować. Śpiewają ją kurwa dosłownie wszyscy. Odebrali mi nawet radość z awansu repry na mistrzostwa, bo nawet nasze grajki w szatni śpiewają co? No a kurwa jakże. Oczy zielone Zenusia, jebanego barowego złodzieja miłosnych historii. Za trzy szklanki Amareny kupił dziesiątki milionów wyświetleń na YT, koncerty na wszystkich odpustach. W Polsce żadne świniobicie nie odbywało się w rytm innej melodii. Skurwysyn, za sylwestra skasował ćwierć miliona, a zaśpiewał tam tylko historię mojej miłości, którą podstępnie zajebał tamtej nocy.
  37. Znienawidziłem jego, Balbinę i całe to zjebane miasto, gdzie psy kutasami wodę piją i dupami szczekają, gdzie ludzie słońce na księżyc bosakiem zmieniają. Nawet Jagielonię znienawidziłem, choć to jedyna osłoda życia w tym smutnym jak pizda, zapomnianym przez Boga zakątku.
  38. Wyjechałem do stolicy zacząć nowe życie, z daleka od czegokolwiek co mogło przypominać moją zjebaną historię. Przeskoczyłem na drugi biegun, zacząłem kibicować warszawskiej Legii, której tak nienawidziłem razem z całym tfuuu Białymbiedastokiem. Teraz to moja miłość. Jak Efialtes w 300 sprzedał Persom drogę omijającą gorące wrota, tak ja sprzedałem na wyjeździe chłopakom z Żylety gdzie to jebane robactwo się chowa jak elita ze stolicy przyjeżdża. Tę kurwę Łysego to z domu wyciągnęliśmy z nowymi kolegami i ciągnęliśmy obwiązanego drutem kolczastym za samochodem. Zanim wyjebaliśmy go do rzeki, zdążyłem jeszcze obciąć mu te pulchne paluchy, którymi gmerał w otworach Balbinie tamtej pamiętnej nocy.
  39.  
  40. Prawdziwe oczyszczenie duszy przyszło jednak na meczu z Arką.
  41. Koledzy zaczęli nucić piękną melodię i kojące słowa :
  42.  
  43. -"Co to jest za dziewczyna, co śledziem jebie tak?
  44. Jebana kurwa, świnia..."
  45. -STEC BALBINAAA!! - darłem się i płakałem ze szczęścia, choć koledzy śpiewali na koniec o gdyńskiej Arce, to ja czułem jakby cały stadion ze mną śpiewał o tej szmacie. Łzy szczęścia płynęły po policzkach, słodkie jak tembr głosu Martyniuka. Uwolniłem się od tej kurwy.
  46. Widziałem ją jeszcze kilka razy w teledyskach u tego białostockiego grajka. Wielka gwiazda tego miasta.
  47. Na następnym wyjezdzie w tym łez padole imitującym miasto muszę spalić tę spelunę i zamknąć ten rozdział na zawsze. Mam nadzieję, że Zenek będzie w środku. Nienawidzę złodzieja z całego serca, jeszcze bardziej niż Balbiny Stec.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement