Advertisement
elot360

Untitled

Jan 29th, 2018
164
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 10.49 KB | None | 0 0
  1. Jakiś czas temu dostałem zaproszenie na kozetkę, chyba lepszego momentu na skorzystanie z zaproszenia nie mogłem znaleźć. A więc rozsiądźcie się wygodnie, bowiem muszę z siebie coś wyrzucić.
  2.  
  3. A było to tak...
  4.  
  5. Zaczęło się od tego że mój przyjaciel z Kalisza ma do mnie wpaść na ferie. Jako że jest januszem biznesu (Podobno przez cygańskie korzenie) wyhaczył interes, mianowicie zależało mu na grze, Assasin's Creed Unity której nie było w jego mieście ale połapał się że w mojej okolicy w Media Expercie znajduje się właśnie egzemplarz gry której chce. Kontakt ze mną, ja mu grę kupie a on mi to spłaci. Ja natychmiastowo "Tu masz numer konta, pieniądze przyjdą i zapieprzam do Tarnowskich w podskokach". Było to jakiś czas temu i wspominane było w naszych rozmowach okresowo.
  6.  
  7. Sprawa nabrała tępa dzisiaj, kiedy to miały przyjść rzekome pieniądze. Wyszło na to że te pieniądze dzisiaj nie dojdą bo inne banki więc moja kochana mama która wie wszystko wykminiła że jak da dowód na to że przelew poszedł to kupuje grę ze swoich pieniędzy "na czarną godzinę" (Stan mojego konta nie pozwalał na inne manewry). Dowód dostałem i zaczęło się kminienie z mojej (naszej) strony. Doszedł pomysł by się spytać w pobliskim Media Expercie czy można przesłać produkt do mojego sklepu.
  8. Historia właściwa zaczęła się koło godziny 17 kiedy to opuściłem dom w średnim nastroju (spowodowanym wcześniejszym porwaniem się zgrzewki wody na środku przejścia dla pieszych) w celu udania się na przystanek tramwajowy. Tramwaj linii 5 standardowo jak na moje warunki +2 minuty w plecy, dzień jak co dzień, obsłużył mnie Moderus Alfa w zestawie na sardynki czyli pojedynczy wagon co by się bliżej poznać z innymi pasażerami w godzinach szczytu. Szybka wysiadka trzy przystanki dalej by udać się do nie dawno powstałego mini parku handlowego w mojej dzielnicy w którym znajdował się między innymi Media Expert.
  9.  
  10. Szybkim krokiem przez obrzeża parkingu, przecież nie będę lawirował między samochodami, wparowałem do sklepu i się pytam czy jest taka możliwość. "Jest proszę pana, ale koszt takiej operacji przewyższyłby koszt gry". "Czyli co, pozostaje mi się udać do Tarnowskich Gór?". "Na to wychodzi. Niech pan najlepiej zamówi sobie tą grę bo została im jedna sztuka". Okurdemać.jpg, impulsywnie zareagowałem i podążyłem w stronę przystanku załączając trzeci bieg w moich siedmiomilowych butach jednocześnie uruchamiając wszelakie możliwości kontaktu z "bazą". Telefon, telegram, poczta pantoflowa, "mamuś kurde dzwoń tam do nich, zamów przez internet, dobijaj się do nich, cokolwiek, ja zasuwam na tramwaj". Podejrzane szczęście, bowiem sygnalizacja świetlna na przejściu zapaliła zielone światło idealnie na moje szczęście, mało tego następny tramwaj którym był kolejny podpoznański produkt, Moderus Beta, przyjechał wręcz idealnie pod moje stopy (Takt 10 minut który jest rzadko u nas spotykany dał niesamowitą wygodę naszej dzielnicy), dzięki temu że metropolia wydłużyła czas biletów mogę bez problemu jechać dalej, z 20 minut zostało mi koło 5.
  11.  
  12. Z telefonem przy uchu tłumacząc mamie co ma zrobić by było wszystko ok zmierzam do miejscowego przystanku tramwajowego potocznie dla wysiadających (Legenda głosi że ktoś tam kiedyś wsiadł i pojechał w stronę centrum) na bytomskim Zamłyniu i zasuwam kochanym brudnym i zapyziałym (Ale za to z kolorowymi graffiti na w miarę świeżych bieluśkich ścianach) przejściem pod dworcem PKP, w międzyczasie pomoc w zamówieniu przejął mój brat więc ja mogłem zakończyć połączenie i skupić się na przesiadce do czegoś czym pojadę dalej. Aplikacja MobileMPK jest strasznie pomocna i ciesze się że ktoś to nadal aktualizuje. Nr autobusu znam, kiedy ma być też wiem. Wychodzę z przejścia, przed moimi oczami dworzec autobusowy w pełnej okazałości. Mój autobus widzę że jedzie i zmierza (Potem się okazało że pozornie) w stronę Tarnowskich Gór, ja już kierowcę wyklinałem że śmiał odjechać dwie minuty przed czasem. Okazało się że owy kierowca zawracał na początek jednokierunkowego dworca autobusowego, dobra zwracam honor, udaje się na przystanek gdzie wsiadam w autobus nr 19 do Tarnowskich Gór który po drodze zatrzymuje się zupełnie wszędzie, ale rzekomo to nie miało sprawiać problemów, miałem czas, skasowałem idealnie o 17:20 sobie bilet za 2.40 który dał mi 1.5h jazdy KM, dużo, dzięki ci metropolio.
  13.  
  14. Jadę sobie jadę dostając po drodze nr zamówienia, śmieszkując z kolegami co robię i gdzie jestem, pisząc z moim przyjacielem który co raz bardziej się jara między innymi tym że taki jestem dla niego wspaniały i odkrywając że z tyłu jednoczłonowego MANa Lions City z PKM Świerklaniec siedzi osoba przypominająca Krzysztofa Kononowicza po roku w Polsce (Abstrahując od tego jak irracjonalnie to brzmi takie miałem pierwsze skojarzenie). Dotarłem na nowiutki dworzec autobusowy w Tarnowskich Górach, pozostało mi tylko znaleźć właściwe stanowisko dla kolejnej linii którą miałem jechać. Stanowisko znalezione, kilka minut na oddychanie zakurzonym śląskim powietrzem by zastanowić się nad tym co właśnie robię. Cel znajdował się w parku handlowym na zachodnim końcu obwodnicy Tarnowskich Gór, jechały tam dwie linie, jechały prawie jedna po drugiej z tą różnicą że jeden zajeżdżał pod Kaufland (Północna strona głównej drogi) a drugi pod Tesco (Południowa strona, po tej samej znajduje się Media Expert). Wsiadam wg zaleceń apki co by wysiąść pod Tesco, zasiadłem w pojedynczym siedzeniu starszego białoruskiego MAZa z linii 180 i wyczekiwałem przystanku pod znaną mi siecią supermarketów na który miałem dotrzeć w okolicy 18:05. Ja co raz bardziej podjarany jak wszystko super się układa, przesiadki nigdy nie były tak dogodne. Po drodze zacząłem się zastanawiać czym ja kurde wrócę. Szybka kalkulacja jak to jest w drugą stronę. Aha, takie połączenie o 18:24, następne 25 minut później, czyli jak się spóźnię będzie klops. Widziałem już mojego Media Experta i widziałem jak co raz dalej zmierza autobus pod Tesco, już wiedziałem że będzie trzeba się jeszcze przejść, ale byłem tak zdeterminowany że byłem pełny energii.
  15.  
  16. MAZ wypluł mnie pod znanym wszystkim czerwonym logotypem, określenie kierunku na lekko południowy wschód wytyczony chodnikiem a później jego brakiem w stronę sklepu reklamowanego wcześniej przez nagą Dodę a później przez drącą się Ewelinę Lisowską. Zdyszany dotarłem do lady. "Dzień dobry, ja tu miałem zamówioną grę". "Na jakie nazwisko?" "Pewnie na moje, <podaje nazwisko>". Skracając wątek przy ladzie, wyszło na to że zgodnie z prawdą mają tam jedną sztukę ale to była płyta bez pudełka. W centralnym magazynie nie ma nówek sztuk, w innych sklepach też są tylko takie niedobitki, w naszej sieci już tego raczej nie ma. "Gdyby ktoś do nas dzwonił to byśmy powiedzieli że nie warto jechać". "Nie mogę tego panu sprzedać, nic więcej nie mogę zrobić". "No to się nachodziłem, hehe. Dziękuje dobranoc".
  17.  
  18. W tej jednej chwili cały czar prysł. Aż mi się przypomniała Lalka i Wokulski. "Jestem człowiek zmarnowany". Zadzwoniłem wpierw do bazy by poinformować że wszystko szlag trafił, następnie musiałem przekazać złe informacje przyjacielowi który chociaż przyjął to spokojnie to czułem że też mu z tym źle. Będzie trzeba mu oddać ten hajs który do mnie niedługo przyjdzie. Przyjście pod Tesco wolniejszym smętnym krokiem, znowu na kilka minut przed autobusem. W międzyczasie szukałem po swojej legitymacji jakie bilety mi jeszcze zostały i czy warto kasować ten za 2.40 czy jechać na tych na 1.60. Dobra, nie warto marnować tego na 1.5h, pojadę na tych za 1.60. Przyjechało Volvo z linii 1 która wzięła mnie z powrotem na dworzec. Po drodze zatrzymała nas rowerowa masa krytyczna która niezbyt wydłużyła czas przejazdu (Źle dostrojone światła robią to o wiele lepiej).
  19.  
  20. Na dworcu miałem ciut więcej czasu na przesiadkę więc poszedłem poszukać czy mogę skorzystać z budynku w który znajduje się na pewno poczekalnia. Jest i pomieszczenie ulg fizjologicznych, wbrew temu co zrobili na dworcu PKP w Katowicach tutaj kibelek był za free. Szkoda tylko że dwóch panów którzy przekomarzali się w tym co piją a czego nie piją zasłaniali swoimi cielskami i postawionymi na blacie brudnymi plecakami wszystkie 3 krany i nie mogłem umyć rąk.
  21.  
  22. Kolejny MAN Lions City, tym razem w wersji przegubowej na linii 820 zwanej przez niektórych Cider Expressem. Zająłem wyjątkowe miejsce, pierwsze z prawej z widokiem na całą drogę. Zbliżała się 18:50, co robić. Rozmyślałem nad taryfą gminną (1.60 to bilet na jedną gminę lub 20 minut z przesiadkami). Ogarnałem że przecież 20 minut mi starczy więc zamiast się zastanawiać się czy kasować bilet po przekroczeniu granicy administracyjnej Bytomia czy na pierwszym przystanku w Bytomiu po prostu wstałem o 18:49 z siedzenia i czekałem aż na kasowniku wybije 18:50 (Człowiek Asperger to wszystko musi być idealnie). Po drodze kierowca wpuścił na czerwonym świetle gościa któremu przed chwilą uciekliśmy z zatoczki, chociaż jemu się poszczęściło. Dotarłem na bytomski dworzec gdzie wysiadałem za osobami które nie wyglądały na stabilne więc użyłem manewru dywersji kręcąc się po platformach szukając "mojego autobusu". Skierowałem się potem zrezygnowany w stronę przejścia i na potoczny przystanek wsiadający na Zamłyniu.
  23.  
  24. Moja piątka w postaci niemieckiego Duewaga podjechała prawie idealnie pod moje stopy, skasowany kolejny bilet za 1.60 i ulokowałem się z tyłu na środku wagonu, w akompaniamencie głośnych nastolatków w moim wieku prawdopodobnie i przygasających świateł wewnątrz pod każdym przerywaczem sekcyjnym w trakcji pokonałem ostatnie 8 minut mojej podróży wysiadając na przystanku gdzie wysiada prawie cały tramwaj koło godziny 19:20. Ostatnie kroki, między innymi przez przejście dla pieszych gdzie blisko dwie godziny wcześniej rozwaliłem zgrzewkę i powrót do domu by zrezygnowany siąść w kuchni z twarzą w rękach i przeżywać wielki ból dupska.
  25.  
  26. Czemu to tak przeżywam, nigdy wcześniej nie przypominam sobie bym tak bardzo był impulsywny i zdeterminowany w dążeniu do czegoś. No i teraz ciężko mi się z tym pogodzić z porażką, zwłaszcza że to niekoniecznie moja wina (Zakładając że gdzieś zawiniłem).
  27.  
  28. Dobra wyrzuciłem to z siebie.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement