Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Wsiadam w tramwaj, jadę, wysiadam. Wsiadam w autobus, jadę, wysiadam. Wsiadam w kolejkę, jadę, wysiadam. Idę ulicą. Wchodzę do domu moich dziadków. Siedzą na ławie w sieni. Czytają coś. Pytam, co czytają. Mówią, że list. Pytam od kogo.
- - Od księcia Chorwacji - mówi babcia.
- - Od kogo? - pytam znów.
- - Książę Chorwacji napisał do twojego dziadka.
- - W jakiej sprawie.
- - Wypowiada mu wojnę. Twojemu dziadkowi.
- - Książe Chorwacji wypowiada wojnę mojemu dziadkowi?
- - Tak.
- - Z jakiego powodu.
- - Tego nie napisał.
- - Ale tylko mojemu dziadkowi? Czy całej Polsce.
- - Tylko dziadkowi.
- Siadam na ławie w sieni, czytam list. Rzeczywiście, deklaracja wojny. Książę Chorwacji wypowiada wojnę mojemu dziadkowi. Pisze, że albo dziadek się podda, albo zginie. Pytam dziadka, co zamierza zrobić.
- - A w dupę niech mnie pocałują - odpowiada. - Idę do piwnicy po kapustę kiszoną.
- I wychodzi. Idzie do piwnicy. Ja czytam raz jeszcze list od księcia Chorwacji. Wojna. Będzie wojna. Przeciwko dziadkowi. Patrzę smętnie na babcię. Ona smarka w chustkę i chowa list do kieszeni. Ewentualnie smarcze. Nie wiem, jak to się odmienia.
- - Jak się odmienia czasownik „smarkać” - pytam babci.
- - Co? - odpowiada.
- Ktoś puka do drzwi. Puk, puk, puk. Idę otworzyć.
- - Mi smo hrvatski vojnici - mówi jakiś człowiek w mundurze i hełmie z piórami. Obok niego stoi drugi. Też w mundurze i hełmie.
- - Co takiego? - pytam.
- - Mi smo u potrazi za djeda Mrozińskiego.
- - Szukają dziadka Mrozińskiego - mówi babcia.
- - Kto to jest?
- - Chorwaccy żołnierze.
- - On je ili će se predati ili umrijeti - mówią żołnierze w hełmach z piórami.
- - Albo się podda, albo zginie - tłumaczy babcia. I smarka. Albo smarcze.
- - A ty skąd znasz chorwacki? - pytam jej.
- - Nije tvoj posao - odpowiada.
- - Co takiego?
- - Nie twoja sprawa.
- Wraca dziadek. W rękach ma beczkę kapusty kiszonej. Patrzy na żołnierzy, oni na niego.
- - Mi smo kraljevski vojnici princ - mówi chorwacki żołnierz. - Došli smo da vas ubiti ili prihvatiti predaju.
- - Poljubiti moje dupe - odpowiada dziadek.
- I stawia na ziemi beczkę. I wchodzi do niej. I znika w kapuście. A chorwaccy żołnierze wchodzą za nim do beczki. I też znikają w kapuście. A razem z nimi pióra na ich hełmach. Beczka zaczyna podskakiwać. Coś się tam w niej kotłuje. Pewnie mój dziadek i chorwaccy żołnierze księcia. Trwa to chwilę. Wreszcie dziadek wyskakuje z beczki i otrzepuje się z kapusty. Żołnierze nie wyskakują. Zostali w beczce.
- - Psie syny - mówi dziadek. - Musiałem ich udusić. Całą kapustę mi zapaskudzili.
- - Jezus Maria - odpowiadam. - Udusiłeś dwóch ludzi w beczce z kapustą?
- - Wojna.
- - I co teraz zrobimy? - pytam dziadka.
- - Jak to co - odpowiada. - Zjemy kaszę na kolację.
- - Nie ma kaszy - mówi babcia.
- - A co jest - pyta dziadek.
- - Kartofle ze skwarkami.
- - Dobra. Idę do piwnicy.
- Dziadek wychodzi. Patrzę smętnie na beczkę. Babcia smarka w chustkę. Albo smarcze. Nagle ktoś puka do drzwi. Puk, puk, puk.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement