Advertisement
Amakeny

Część 23

Mar 22nd, 2017
179
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 10.52 KB | None | 0 0
  1. Wyszedłem jak najszybciej na zewnątrz domu, stanąłem przy małej ławce. Zamurowało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. Jak ona mogła to wszystko usłyszeć, przecież była w domu. Ciągle słyszałem jej szlochanie w słuchawce. W końcu wziąłem głęboki oddech i powiedziałem spokojnie:"Marysiu, nie martw się. Ta cała rozmowa z twoim Ojcem nie jest ważna. Kocham Cię i chce być z tobą." Marysia odpowiedziała już lżejszym tonem:"Też Cię kocham Wojtek. Nikt i nic nas nie może rozdzielić." Jeszcze chwilę porozmawialiśmy, powidziałem jej że jestem u koleżanki Rudego na domówce. Powiedziałem Marysi dobranoc i rozłączyłem się. Odrazu sięgnąłem po kolejną fajkę, kurwa znowu zjebałem. Dawałem jej nadzieję, chociaż sam wiedziałem że tak być nie może. Jeszcze nadejdzie ten czas, kiedy wszystko jej wytłumaczę. Skończyłem palić i wróciłem do pijących towarzyszy. Każdy chciał żebym się z nim napił, i przy okazji opowiedział jakąś akcje z mojego życia. Po godzinie byłem już całkiem zrobiony, gospodarz pozwolił palić w domu więc nie musiałem nigdzie wychodzić. W końcu jeden z towarzyszy wyciągnął małą foliową torebeczkę wypełnioną zielskiem. W sumie marihuana nie wiem dlaczego, ale często wywoływała u mnie w chuj bad tripy. Dostałem propozycję zapalenia z ekipą, odmówiłem - musiałem następnego dnia jakoś jeszcze żyć przecież. No i zaczęło się, grupka usiadła w kole, sklecili z jakieś 5 jointów i tak przekazywali sobie w kółko. Obserwowałem to wszystko siedząc na krześle barowym za blatem, popijając powoli cole z whisky i paląc papierosa. Czułem że coś niedługo się odjebie. I w sumie nie czekałem zbyt długo, połowa z ludzi po chwili odpadła. Druga połowa przez godzinę jeszcze latała jak pojebana, a później powoli zdychali porozwalani po całym pokoju. Była już 4 nad ranem, jedyny kto jeszcze żył to Rudy,Ja, gospodarz i jej koleżanka Kasia. Po 30 minutach Rudy wraz z właścicielką mieszkania poszedł do sypialni, zostałem sam na sam z Kasią. Alko weszło w chuj, Kaśka w sumie z trudem utrzymywała pion kiedy siedzieliśmy. Rozmawialiśmy spokojnie, nagle rozmowa zeszła na temat związków. Kasia zaczęła opowiadać jakim jej były był chujem i ją zostawił po 4 latach, bo znalazł sobie lepszą. Tak samo postanowiłem opowiedzieć jej trochę o Marysi, o tym co zamierzam wobec niej. I wtedy Kasia powiedziała mi coś co utkwiło w mojej pamięci aż do dzisiaj:" Wojtek znam twoją przeszłość, to co zrobiłeś z innymi dziewczynami. Rudy trochę nam opowiedział. Ale właśnie to jest twoja szansa na całkowitą odmianę swojej osoby. Musisz zrobić wszystko aby ona była szczęśliwa. Jeśli ją zostawisz, będzie cierpieć. Nie będzie to dla niej dobre. Musisz walczyć aż do samego końca. Nie myśl mózgiem, myśl sercem chłopie." Podziękowałem Kasi za radę, wstałem od stolika i zacząłem szukać wolnego miejsca aby przespać sie chwilę. Kiedy zasnąłem była już 5 nad ranem, o 9 miałem pociąg. Wstałem o 7, szybko pobiegłem do łazienki i umyłem się. Zabrałem śpiącemu Michowi klucze i pobiegłem do starego golfa. Przebrałem się w stare ciuchy i wróciłem do domu. Znowu pobiegłem do łazienki, znalazłem perfumy ojca gospodarza. Wypsikałem się i wyszedłem z domu na ulicę. Sprawdziłem ile mniej więcej mam do stacji PKP, 30 minut samochodem. Chuj, trzeba łapać stopa. Zacząłem machać do każdego jak pojebany żeby ktoś w końcu mnie zabrał. Po 20 minutach podjechał stary biały pasat a w nim pani, miała mniej więcej 40+ lat. Wsiadłem, zapytała gdzie jadę. Powideziałem jej że muszę jak najszybciej dostać się na stację. Gdy jechaliśmy zapytała co robię tutaj i gdzie jadę. Opowidziałem jej że jestem z drugiego końca Polski, że jadę odwiedzić swoją miłość. Po dłuższej rozmowie okazało się że świat na serio jest mały, pani która mnie zabrała miała rodzinę w mojej miejscowości, która prowadziła mały sklep z różnymi akcesoriami domowymi. Wysadziła mnie na dworcu, ruszyłem w stronę kas biletowych. Kupiłem bilet i poszedłem na peron. Siedziałem tak i myślałem, jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień z Marysią. O 9 ruszyłem, chwilę po 11 przybyłem do celu. Marysia już na mnie czekała. Kiedy wyszedłem z pociągu rzuciła mi się w ramiona. Nie mieliśmy żadnego planu jak spędzić ten dzień. Szlajaliśmy się uliczkami miasta, poszliśmy do lodziarni, zeszliśmy jeszcze do galerii handlowej. Koło 16 do Marysi zadzwonił telefon, okazało się że jej rodzice jadą na urodziny do jakiegoś przyjaciela jej Ojca i wrócą dopiero na następny dzień. Ku mojemu zdziwieniu, Ojciec Marysi powiedział że mogę u niej spać żeby się nią "zaopiekować". Postanowiliśmy że nie będziemy siedzieć tego wieczora sami, Marysia podzwoniła po swoich znajomych, zapraszając ich na małą domówkę. Odrazu tak samo poinformowałem Rudego że będę dopiero następnego dnia. Mimo że praktycznie nic tej nocy nie spałem, czułem się dobrze. Zrobiliśmy małe zakupy i ruszyliśmy w stronę jej domu. Odrazu gdy tylko weszliśmy do środka zaczęliśmy przygotowywać salon dla gości. Gdy już wszystko było ułożone poszliśmy na balkon. Odpaliliśmy po papierosie, oglądaliśmy widok miasta który powoli pożerał zachodzące słońce. Marysia wtuliła się we mnie i tak staliśmy patrząc przed siebie. Kiedy skończyliśmy palić, złapała mnie szybko za rękę i poprowadziła do swojego pokoju. Położylismy się na łóżku i zaczęliśmy się całować. Powoli zaczęliśmy się rozbierać. Zbliżyłem się powoli do majtek Marysi, kiedy nagle przerwało nam pukanie do drzwi domu. Uśmiechnąłem się do Marysi, powiedziałem:"Później dokończymy, lecę otworzyć" i dałem jej buziaka. Szybko ubrałem się i zostawiłem Marysie u niej w pokoju, zbiegłem po schodach. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Moim oczom ukazała się grupka gimbusów, plus minus 10 osób. Piątkę z nich już znałem, wpuściłem ich do środka i zawołałem:"Marysia, mamy gości". Po chwili była już na dole. Przedstawiłem się tej drugiej piątce i 30 minut później zaczęliśmy pić. Czułem się taki zmęczony, bałem się że zalicze szybkie łóżeczko, więc starałem się nie pić jak pojebany. W sumie nic wielkiego się nie działo, cała grupka po jakimś czasie była już napierdolona jak szpadel. Marysie starałem się pilnować, żeby w razie zaliczenia przez kogoś zgona pomogła mi się nim zająć. I nie czekałem zbyt długo. Nagle jeden z pijących chłopaków(Marcin), kiedy zaproponowałem następna kolejkę odmówił, wstał od stołu i powiedział że idzie do toalety na dwójkę. Pięć minut- nie ma go, piętnaście - nadal go nie ma, pół godziny - kurwa idę po niego. Zapukałem do drzwi i krzyknąłem:Marcin, jesteś tam?". Usłyszałem po chwili strasznie zapijaczony głos:"Taaak, żyję. Sram.". Schyliłem się i popatrzyłem przez tuleje wentylacyjną. Marcinek ewidentnie klęczał przed kiblem i zwracał. Powiedziałem:"Marcin otwieraj, wiem że rzygasz". Zobaczyłem jak powoli wstaje od kibla, ruszył w stronę drzwi. Przekręcił zamek, kiedy tylko otworzyłem drzwi biegiem ruszył do kibla i puścił kolejnego bełta. Kiedy przestał, znowu wstał i powiedział że wszystko jest już ok, że chce wracać do innych. A więc wziąłem go pod rękę żeby się nie wywalił i zaprowadziłem do stołu. Wszyscy oczywiście zaczęli się wypytywać czy rzygał. Po chwili wszyscy porozkładaliśmy się przed telewizorem. Siedziałem z Marysią wtuloną we mnie i z resztą towarzyszy oglądaliśmy jakąś komedie. Marcin siedział obok mnie, w razie jakby miał znowu zwracać. Gdy tak sobie spokojnie oglądaliśmy, nagle mój podopieczny zaczął szturchać mnie w ramię. Odwróciłem się do niego, powiedział:"Wojtek muszę do ła..." i tutaj zostałem nagle trafiony potężną salwą jego wymiocin. Ktoś szybko zatrzymał film, wstałem, złapałem Marcina za fraki i wypierdoliłem go z domu. Powidziałem mu krótko:"Siedź tutaj, za pół godziny przyjdę po ciebie". Ściągnąłem z siebie zarzyganą koszulkę i rzuciłem ją obok Marcina. Wróciłem do domu, Marysia odrazu zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Kazała mi chwilę poczekać, wróciła z czystymi ciuchami jej ojca. Zamknęła drzwi. Nagle rzuciła się na mnie i zwaliła mnie na łóżko. Zaczęliśmy się całować, znowu powoli się rozbieraliśmy. I sytuacja się powtórzyła, kiedy byłem już przy ściągnięciu z niej majtek ktoś zapukał do drzwi. Marysia zaczęła się śmiać:"Chyba nigdy tego nie skończymy". Ubrałem się i otworzyłem drzwi. Tym razem była to Julka. Powiedziała:"Nie chce wam przerywać, ale chodźcie na dół. Wszyscy zaczęli zastanawiać się co tak długo robicie na górze.". Poczekałem na Marysie i zeszliśmy na dół. Dosiedlismy się do reszty, każdy patrzył sie na nas z uśmiechem. Czułem się lekko osaczony. Wznowiliśmy oglądanie filmu. Po dłuższej chwili zacząłem się zastanawiać o czym zapomniałem. No tak kurwa, Marcin. Zerwałem się i pobiegłem do drzwi, wyszedłem na dwór. Marcin spał na ziemi z głową ułożoną na mojej orzyganej koszulce. Obudziłem go, wziąłem pod rękę i zaprowadziłem do łazienki. Kazałem mu się umyć i przyjść do nas. Wróciłem do reszty osób w salonie. Powoli kończyliśmy seans kiedy wrócił Marcin. Już był całkiem ogarnięty, coś tam się pośmiał i usnął oparty głową o kanapę. Zostało jeszcze trochę do wypicia, z tymi którzy chcieli dopiliśmy wszystko do końca i powoli każdy kładł się spać. Każdy miał coś do spania, parę śpiworów, dmuchane materace. O tyle dobrze że każdy z grupy podobierał się w pary, więc nie było problemu z miejscem. Kiedy już wszyscy poszli spać, wraz z Marysią wyszliśmy na balkon na fajkę. Staliśmy tak wtuleni w siebie, nagle Marysia odwróciła się i popatrzyła mi prosto w oczy. Powiedziała:"Wojtek, jeszcze raz proszę Cię o jedno. Obiecaj mi że nikt i nic nas nie rozdzieli. I chociaż często Ci to mówię, ale kocham Cię i jesteś osobą która daje mi tyle szczęścia. Nic mnie nie obchodzi że mieszkamy tak daleko od siebie, jakoś to będzie. A więc obiecujesz?". Uśmiechnąłem się do niej i odpowiedziałem:"Tak obiecuję, kocham Cię". Odwajemniła uśmiech i wzięła mnie za rękę do jej pokoju. Kiedy weszliśmy do pokoju zaśmiała się:"Ściągnij z siebie te ubrania, wyglądasz jak mój ojciec". Marysia też zaczęła się rozbierać. Rzuciliśmy się na łóżko. Mieliśmy całą noc tylko dla siebie.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement