Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Więc przechodząc do tematu...
- Wyraźnie zmęczony wracam do domu późnym wieczorem i idę spać
- Ale oczywiście najpierw komóreczka w dłoń i przeglądam facebooka a tam jakieś dziwne jaskrawo zielone zdjęcia kotów chyba potem do kogoś piszę chyba i w efekcie zaczynam sobie rozmawiać
- I tu nagle ktoś wysyła zdjęcie :v ja go jeszcze nie widzę, bo paczam facebooka
- Widzę jedynie, że jest zdjęcie i mówię coś w stylu "uuu, sprawdzę i idę spać"
- No i otwieram i widzę
- Coś odpisuję, myślę sobie hyhy żegnam się i idę spać
- I dosłownie rzucam się głową o poduszkę. Dosłownie w chwili zetknięcia się tych dwóch rzeczy wyrasta przede mną ogromne drzewo ja siedzę na jego gałęzi i trzymam się pnia oburącz
- Panuje duża mgła ale widzę na dole jakieś okopy...
- To misie panda strzelają do siebie z karabinów laserowych. Nagle szok, zaprzestali bratobójczych starć. Słychać ryk silników. Pomiędzy okopami przemierza nieodkryte bezkresne polany kawalkada strusi i koni z małpami siedzącymi na nich. Źródłem odgłosów były strusie podążające na przedzie i służące do oznakowana pandom nakazu zaprzestania starć. Ja się nie ruszam z drzewa, trzymam się jeszcze mocniej zdenerwowany oczekuje na cud.
- I on nastaje.
- Pterodaktyl nadlatuje mi na pomoc
- Siadam na jego grzbiecie trzymając się niczego ale jednocześnie mając poczucie stabilności i bezpieczeństwa lecimy przez dwie godziny w zupełnej ciszy. Jedynie słychać z dołu niekończące się wystrzały karabinów bowiem wyprzedziliśmy kawalkadę.
- Chwila przerwy od pand, bo następuje jezioro i okopy rozstępują się naokoło tego akwenu.
- Jednak my wlatujemy pod taflę wody do niezwykle rozświetlonej jaskini.
- Tam zostaję wysadzony i mam polecenie czekać.
- Rozglądam się po przepastnych wnękach wydrążonych w skale. W jednej z nich dostrzegam tory.
- Tory są pociągnięte wprost aż po horyzont.
- Gdy z niedowierzaniem rozglądam się co tutaj się zadziało wtem w plecy stuka mnie jakiś dziwny profesorek w lekarskim fartuchu i o bujnej siwej czuprynie. Pyta się mnie czy nie zgubiłem się przypadkiem i nie jest mi potrzebna intergalaktyczna łamiąca strefy czasowe taksówka. Ja odpowiadam, że nie mam pojęcia gdzie jestem i zdecydowanie potrzebna mi jest pomoc.
- On mówi wsiadaj i widząc jego Deloriana za pleców (auto z powrotu do przyszłości/przeszłości cokolwiek) czynię to natychmiastowo.
- W środku panuje miła atmosfera i czuć zapach malinowej mamby naprzemiennie z starą, przepoconą skórą. Zostałem zapytany o to gdzie chcę wrócić.
- Zdobyłem się jedynie na krótką odpowiedź do domu, na Ziemię do roku 2015, bo mam niedokończone sprawy.
- Profesorek się głupio zaśmiał odpowiedział biedactwo, Ci ziemianie tak mało wiedzą, zahihotał.
- I wyruszyliśmy po torach. Z drogi wiele nie pamiętam, chyba miałem jakieś halucynacje bowiem widziałem brazylijskich indian i krowy, wiele krów nawet przelatywał mały samolot ubrudzony krwią. Było strasznie lecz zapięte pasy utrzymywały mnie w fotelu.
- Gdy już dolecieliśmy do mojej planety byliśmy wysoko w niebie, szybowaliśmy nad oceanem.
- Mówiłem, że chcę do Polski, do Szczecina.
- On chrząknął coś w stylu "spoko Maroko". Nie mam pewności, bo halucynacje dopiero ustępowały.
- I lecieliśmy po drodze słuchając okolicznych rozgłośni radiowych nucąc zasłyszane przeboje. Nikt się nie zdobył na rozmowę. Ja byłem przerażony a mój kierowca-pilot był zajęty sterowaniem i monitorowaniem wszystkich wskaźników oraz komputerów.
- Wylądowaliśmy w nocy na boisku szkoły "błękitna"
- Nie wiem co wcześniej miałem na sobie ale tuż po wyjściu z pojazdu poczułem ulgę.
- Ulgą okazała się pizama i kapcie.
- Profesorek wręczył mi swoją wizytówkę "w razie czego" i odbiegłem w stronę domu. On chyba jeszcze tam stał.
- Biegłem gdy na ulicach nie spostrzegłem ani jednej żywej duszy, ani jednego samochodu ni chociaż najmniejszego szmeru, odgłosu innego niż moich kacpci.
- Jestem w domu.
- Podbiegam do kuchni, robię herbatę miętową.
- Biorę łyka i kładę się ponownie dopełniając wszystkiego żegnając się na facebooku, biorę łyka wody, bo herba została w kuchni i kładę się ogarnąć to co się stało
- Nawet nie wiesz z jakim przerażeniem się obudziłem :v
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement