Na krótko. Postawiłem sok na taśmie, przywitałem się z kasjerką i przygotowałem odliczone już pieniądze. Wtedy kobieta powiedziała mi, żebym włożył drobniaki do kasy, a pieniądze papierowe dał do ręki. Zdziwiłem się, bo to było zupełnie odmienne niż w Polsce i chyba zrozumiała, że jestem obcokrajowcem. Zgodnie z jej zaleceniem wrzuciłem monety do kasy, lecz część z nich niemal po sekundzie wypadła. Uznałem, że coś poszło nie tak, więc wziąłem je i wrzuciłem je jeszcze raz. Gdy to robiłem, kasjerka spanikowała i zaczęła panicznie krzyczeć 'nie'. Zmieszany, nie wiedziałem co się stało, ale kobieta wytłumaczyła nerwowo, że to była reszta. Poczułem, jak robię się czerwony na twarzy, a kasjerka spróbowała naprawić maszynę, która przestała działać. Po chwili zawołała jednego z ochroniarzy, który zmierzył mnie groźnym wzrokiem. Po chwilach negocjacji ochroniarz poszedł, jak sądzę, do pracownika obsługi, któremu po dłuższym czasie udało się rozbroić kasę za pomocą śrubokrętu. Wszyscy odetchnęli z ulgą, a w szczególności ja. Kasjerka ze śmiechem podała mi resztę, a tym razem szybko włożyłem ją do kieszeni i pospiesznym krokiem ruszyłem do wyjścia. Od tamtej pory nigdzie nie wychodziłem sam. Teraz jednak, gdy patrzę na to z perspektywy czasu, zawsze śmieję się, wspominając to w duchu czy przy znajomych.