Advertisement
Guest User

Matius98

a guest
Aug 3rd, 2013
91
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 22.20 KB | None | 0 0
  1. Matius98
  2. Wyprawa przez voxelowy świat
  3. Kończąc już liczenie monet, Rolan wstał z ziemi, po czym podniósł swoją
  4. różdżkę, rozglądając się na około niskiego wzniesienia. Niedaleko, za linią drzew,
  5. widać już było miasto Ikosel, do którego powoli zmierzali.
  6. - Jest! Znalazłem! - krzyknął podnieconym głosem jeden z towarzyszy. Rolan
  7. odwrócił się, by sprawdzić powód zachwytu Marcusa. Po chwili zmrużył oczy.
  8. - Wiesz, że tego nie weźmiesz - stwierdził Rolan. Marcus wstał, otrzepał się i
  9. podniósł z ziemi broń wykonaną głównie z drewna - była to kusza.
  10. - A to niby dlaczego? - zapytał Marcus.
  11. - Pamiętasz, co mówiliśmy? Idziesz z nami, ale nie możesz używać kuszy. Prosta
  12. zasada, zgodziłeś się.
  13. - No, ale spójrz na mój łuk - Marcus wyciągnął zza pleców popękany kawałek
  14. drewna. - Niby jak ja mam tym walczyć? Strzelać do wszystkich drzazgami?
  15. - To twój problem. Zasady to zasady.
  16. - Ale... Czym ci ta kusza tak zawiniła? Dostałeś taką kiedyś w głowę, czy jak?
  17. Dwójka pozostałych kompanów siedzących na pniu drzewa zachichotała cicho. Rolan
  18. tylko przelotnie rzucił na nich wzrokiem.
  19. - Wiesz dobrze czym mi zawiniła. Nie będziesz oszukiwał w trakcie walki. Chcesz
  20. szybko strzelać, to kup karabin.
  21. - Tylko że karabinów w tym świecie nie ma...
  22. - Na szczęście, że nie ma.
  23. Marcus spojrzał Rolanowi w oczy. Wiedział już, że go nie namówi, gdy więc
  24. on się odwrócił, błyskawicznym ruchem schował kuszę do torby. Pozostała dwójka
  25. znów zaczęła się śmiać. Rolan westchnął.
  26. - Ruszajmy. Trzeba spieniężyć te rupiecie.
  27. Reszta grupy ociężale wstała, zakładając plecaki wypełnione sprzętem wszelkiej
  28. maści. Mag jak zwykle ruszył przodem, za nim cicho dreptając podążył Marcus.
  29. Anelia mocnym pociągnięciem wyciągnęła dwa sztylety wbite w korę drzewa. Ostatni
  30. szedł Genrick, który oprócz plecaka niósł też masywny miecz, opierając go o własne
  31. ramię.
  32. Drużyna szybko wylądowała w mieścinie, przedzierając się przez dość gęsty
  33. las. Okolica wyglądała uroczo. Kilkadziesiąt kanciastych kamienic ciasno stało wokół
  34. wysokiej, szarej wieży, trochę dalej w mniejszej ilości znajdowały się pojedyncze
  35. domostwa przy polach uprawnych. Gdy jeszcze bardziej się zbliżyli, spostrzegli tylko
  36. odrobinę odróżniające się od reszty budynki – dom towarowy, sklep z bronią, karczmę
  37. i inne. Kiedy znaleźli się na jednej z uliczek bliżej centrum, usiedli na ławce.
  38. - Rozdzielmy się na razie – powiedział Rolan. – Niech każdy zrobi, co trzeba. Za
  39. piętnaście minut spotkamy się w tym miejscu.
  40. Każdy ruszył w swoją stronę. Genrick wybrał się do kupca, nie mając ochoty
  41. dłużej dźwigać na plecach złom. Anelia poszła na plac, gdzie stało ogólnodostępne
  42. kowadło. Rolan zaś skierował się w kierunku wysokiej wieży. Jedynie Marcus został.
  43. Poczekał chwilę i zauważywszy, że jego towarzysze są poza zasięgiem wzroku, z
  44. uśmiechem na twarzy pobiegł na strzelnicę. Na miejscu wyciągnął kuszę z torby,
  45. jeszcze szerzej się uśmiechając. Broń może nie była dziełem sztuki, ale przynajmniej
  46. wyglądała na solidną. Marcus delikatnie naciągnął cięciwę, włożył bełt, przycelował
  47. w tarczę. Gdy naciskał spust, zagryzł język. Bełt wbił się głęboko, blisko środka
  48. tarczy.
  49. Marcus wykonał jeszcze kilkanaście strzałów, za każdym razem zwiększając
  50. 1szybkość wykonywanych czynności. Kiedy uznał, że jest gotowy, zacisnął powieki i
  51. bardziej się skupił się na celu. W tarczę poleciało kilka pocisków naraz, błyszcząc i
  52. wydając dziwny dźwięk. Marcus zagryzł wargi.
  53. - Rolan nie będzie zachwycony – rzekł do siebie, cicho chichocząc.
  54. Mag tymczasem rozmawiał z starszym wioski.
  55. - Uważasz, że warto? – zapytał czarodzieja brodaty mężczyzna.
  56. - Niewątpliwie. Gdyby nam się udało, rozwinąłby się handel w całej krainie, a już na
  57. pewno w tym mieście. Dodatkowo, stamtąd można by w łatwy sposób dostać się na
  58. wulkaniczne ziemie, nie mówiąc nawet o ludziach zniewolonych przez tych…
  59. zbójów. Ikosel stałoby się centrum tego świata, jeżeli odpowiednio
  60. wykorzystalibyśmy zalety płynące z sukcesu.
  61. - Hmm… - Starszy wioski podrapał się po brodzie. – Korzyści naprawdę brzmią
  62. kusząco… Chyba możesz liczyć na moją pomoc. Na pewno znajdą się jacyś wojacy
  63. chętni do rozboju. Nawet, jeśli ich dużo tam nie mam... Ostateczną decyzję powiem ci
  64. jutro. Muszę się dowiedzieć ilu chłopów do walki się tam znajduje i zapytać innych o
  65. radę. Przyjdź rankiem, dostaniesz konkretną odpowiedź.
  66. - Zrozumiałem. Martwi mnie tylko, czy oni sobie poradzą.
  67. - Moi wojownicy?
  68. - Nie, moi. Są młodsi i silniejsi ode mnie, prawda. Ale mało doświadczeni.
  69. - Dadzą sobie radę. Droga przed nimi długa, więc na pewno się zahartują.
  70. - Mam nadzieję.
  71. - I to jest najważniejsze. – Starszy wioski poklepał Rolana po ramieniu. - Idź już, na
  72. pewno musisz jeszcze coś zrobić. Nabierzcie sił w karczmie i jeśli pójdzie po mojej
  73. myśli, to jutro już wyruszycie.
  74. Rolan wziął w dłoń opartą o ścianę różdżkę i wyszedł bez słowa. Starszy wioski
  75. skinął tylko głową w kierunku maga, który i tak tego nie zauważył.
  76. W tym samym czasie Genrick starał się pozbyć zbędnego ekwipunku.
  77. - Wysyp to na ladę, zobaczymy ile warte są te śmieci – oznajmił kupiec.
  78. Genrick podniósł z wysiłkiem plecak i odwracając go do góry dnem, wysypał
  79. niezliczone ilości przeróżnych przedmiotów, które kilkukrotnie przewyższały objętość
  80. plecaka. Od mieczy i sztyletów, po buty i rękawice. Kupiec z przerażniem spojrzał na
  81. górę śmieci, która się przed nim pojawiła.
  82. - Dam ci za to pięćdziesiąt srebnych monet i do widzenia, nie będę tego liczył - rzekł
  83. bezczelnie po krótkim zastanowieniu. Genrick spojrzał na kupca, podnosząc swoje
  84. kanciaste brwi.
  85. - Okej. Dla mnie lepiej. - Genrick złapał swój pusty już plecak, odebrał monety i
  86. wyszedł, kierując się już na miejsce spotkania.
  87. Gdy był już blisko zauważył, że Anelia czekała na ławce, jedząc dyniowe
  88. ciastka. Wtedy od strony powoli zachodzącego słońca przybiegł Marcus. Po chwili z
  89. przeciwnej strony nadszedł Rolan, idąc spokojnym krokiem.
  90. - No cóż, skoro wszyscy są, możemy od razu iść do tawerny.
  91. * * *
  92. Następnego dnia już o świcie wszyscy byli na nogach. Oprócz Marcusa.
  93. Podczas jego ciężkiego snu pozostali szykowali się do wędrówki. Jedyne, co mogłoby
  94. go obudzić to zrzucenie z łóżka. Tak też się stało, tylko że... Genrick zrzucił go z
  95. łóżka przez okno. Marcus z impetem wylądował piętro niżej, a nad jego głową
  96. pojawiły się gwiazdy. Anelia wyjrzała przez okno.
  97. 2- Wyjaśni mi ktoś jedną rzecz? Dlaczego akurat gwiazdy? - zapytała. - Przecież to
  98. mogły być równie dobrze... nie wiem, kwiatki?
  99. - Kwiatki? Przecież to by było bez sensu - skwitował ją Genrick.
  100. - No, faktycznie, gwiazdy mają o wiele więcej sensu - odpowiedziała ironicznie.
  101. - Eee, a może by mi tak ktoś pomógł, co?! - krzyknął z dołu Marcus, przecierając
  102. oczy. Rolan podszedł do okna. Chwilę później zakrył twarz dłonią.
  103. - Zapomnij - powiedział i zamknął okno.
  104. Po niecałym kwadransie, gdy wszyscy już byli gotowi, a Marcus ostatecznie
  105. wrócił na górę o własnych nogach, cała drużyna z Rolanem na czele wyruszyła na
  106. południe od miasta. Wędrówka przez zielone lasy obyła się bez problemów. Grupa
  107. bezproblemowo radziła sobie z okolicznymi istotami. W końcu las się rozrzedził, a
  108. zielone tereny zamieniły się w gorący piasek. Nagle Genrick się zatrzymał, a wraz z
  109. nim pozostali. Wojownik spojrzał na ostatnią kępę trawy pod swoimi nogami,
  110. następnie rzucił wzrokiem na daleko umiejscowione żółtobrązowe wzniesienia.
  111. - Nie uważacie, że to trochę żenujące? - zapytał ich Genrick.
  112. - Co? - odpowiedzieli chórem. Genrick westchnął.
  113. - Powiedzcie mi tylko, czy to jest ogółem normalne? Takie nagły zmiany temperatury
  114. i otoczenia?
  115. - Nie - powiedziała Anelia.
  116. - Też tak myślę, ale tu... nie jest wiele rzeczy w pełni normalnych - rzekł mag.
  117. - To fakt - odparował Genrick.
  118. - Wiecie co? - zaczął Marcus. - Tak właściwie to ten świat mi coś przypomina. Taki
  119. inny świat. Nie pamiętam tylko jak on się nazywał. Jakoś na M... Mi... Min...
  120. - Oszczędź sobie. Wątpię, by kogoś teraz interesował twój wywód na ten temat -
  121. powiedział stanowczo Rolan.
  122. - Ale...
  123. - Powiedziałem: nie - krzyknął. Marcus opuścił głowę.
  124. - Znowu mi wszystkiego zabraniasz. Tak samo jak zabrania ze sobą kuszy.
  125. - Ale kuszę ze sobą i tak wziąłeś, więc teraz nie chcę słuchać tych głupot.
  126. - Ale ja przecież nie mam żadnej kuszy! - odpowiedział Marcus, nieudolnie kłamiąc.
  127. - No jasne, a ja nie jestem stworzony z sześcianów.
  128. Genrick i Anelia z szerokimi uśmiechami spoglądali na sprzeczkę dwójki kompanów.
  129. Uważali, że oni są jak ogień i woda, co miało nawet sens - Rolan był przecież magiem
  130. wody.
  131. - Ale... mogę już ją sobie zostawić, prawda? - zapytał po dłuższej chwili Marcus.
  132. - A jak ci nie pozwolę, byś ją ze sobą dalej brał, to mnie posłuchasz?
  133. - Chyba nie.
  134. - Tak też myślałem.
  135. - Dobra, ruszajmy, chcę już oficjalnie wejść na tę pustynię - wtrącił Genrick, stawiając
  136. jedną nogę na piasku.
  137. Nastąpiła wymiana spojrzeń, po której kompania ruszyła dalej. Wyprawa
  138. grupy, mimo słów starszego wioski z Ikosel, nie była długa. Głównie ze względu na
  139. wiele "atrakcji" w jej trakcie. Drużyna na pewno się nie nudziła i na pewno nie
  140. ominęło jej wiele wrażeń. Zanim znaleźli się w punkcie docelowym, który znajdował
  141. się prawie na drugim końcu gorącej pustyni, pokonali wiele potworów i bandytów.
  142. Największym dla nich wyzwaniem byli oczywiście nomadzi, choć nikt nie został
  143. ciężko ranny w czasie walki z nimi, głównie za sprawą maga wody w drużynie.
  144. Rolan i jego drużyna prawie do samego końca nie byli pewni, czy cel ich
  145. podróży faktycznie dalej stoi tam, gdzie stać powinien. Wszystko za sprawą wysokiej
  146. 3góry, zasłaniającej spory obszar terenu znajdującego się za nią. Jednocześnie obiekt
  147. ten miał jedną zaletę - służył jako idealny punkt widokowy.
  148. Była noc. Zaraz po wspięciu się na szczyt (lub po wleceniu na lotni, jak to
  149. uczynił Marcus), wszyscy padli na ziemię i poczęli obserwować całą okolicę. Rolan
  150. skupił się, przeczesując wzrokiem wszystko, co znajdowało się przed szczytem.
  151. Na dość dużym obszarze piasku stały gęsto prawie idealnie sześcienne
  152. budynki wykonane z piaskowca, najczęściej znisczone i opuszczone, gdzieniegdzie
  153. prymitywnie odbudowane deskami. W centrum zniszczonego miasta rozbite były
  154. szare namioty wokół jedynej w okolicy zadbanej posiadłości . Pod samym
  155. domostwem świeciło duże ognisko, rozpalone najwyraźniej przez drewniane elementy
  156. niegdyś podtrzymujące strop któregoś z domów.
  157. Dalej, w miejscu, gdzie gęstość zabudowań malała, stała drewniana palisada,
  158. szczelnie otaczając siedzibę bandytów. Za palisadą znajdowała się już tylko rzeka i
  159. oaza, jednak gdy Rolan dokładniej się przyjrzał, zauważył coś jeszcze, a mianowicie...
  160. portal, otoczony przez małą grupkę bandytów.
  161. - Patrzcie. - Rolan wskazał palcem. - Cel naszej podróży.
  162. Pozostali zaczęli uważnie spoglądać we wskazaną okolicę.
  163. - Czyli problem szukania portalu z głowy. Pozostały tylko dwa - powiedziała Anelia.
  164. - Racja. Załatwimy to tak: my zajmiemy się dowódcą tych szumowin, zaś wojownicy
  165. zajmą się samymi bandytami - powiedział Rolan.
  166. - Właśnie, a gdzie ich obóz? Miał być niedaleko - rzekł Genrick.
  167. - Starszy wioski mówił, że kryjówkę mają w jaskini pod rzeką. Nie wiem jak tam
  168. funkcjonują, ale na pewno zauważą sygnał i na pewno nie śpią z nogami w wodzie.
  169. Nastąpiła chwila ciszy. Rolan zauważywszy, że reszta nie ma więcej pytań, wyciągnął
  170. flarę z plecaka.
  171. - Chwila, przecież to nas zdradzi! - krzyknął Marcus, jakby zapominając, że w okolicy
  172. są bandyci.
  173. - O to chodzi, durniu. Oni pójdą nas szukać w tej okolicy, my się schowamy, a
  174. sojusznicy z Ikosel spokojnie zaatakują z drogiej strony. To znaczy, raczej nie
  175. spokojnie, ale na pewno będzie tam mniej wrogów niż tu - wyjaśnił Genrick.
  176. - To zaczynamy? - zapytał niepewnie Rolan, nadal obawiając się o brak
  177. doświadczenia jego towarzyszy.
  178. - Im szybciej tym lepiej - odpowiedział tylko wojownik.
  179. - Biegnijcie więc w kierunku tego niskiego wzniesienia. - mag kiwnął głową w owym
  180. kierunku. - Odpalę to i do was dołączę.
  181. Grupa posłuchała. Rolan spojrzał w ich kierunku, wziął głęboki oddech,
  182. zapalił flarę i rzucił ją dwa metry na bok, po czym pobiegł do pozostałych. W
  183. momencie, gdy znowu byli razem, usłyszeli głośny dźwięk - sygnał alarmowy. W dali
  184. już słychać było wrzaski i pospiesznie wydawane rozkazy. Grupa czekała, aż
  185. większość bandytów znajdzie się w okolicy flary. Gdy tak się stało, pobiegli szybko
  186. pod mur palisady i wysadzili go bombą. Jednak zamiast wysadzić drewnianą osłonę,
  187. eksplozja znisczyła tylko ziemię pod samym murem. Grupa, najpierw zdenerwowana,
  188. po chwili rzuciła się mały przesmyk, który przed chwilą powstał. Tam czekało na
  189. nich dwóch zdezorientowanych rozbójników. Jeden nawet nie zauważył, kiedy dostał
  190. kulą wody w tułów, od razu rozpadł się na małe klocki. To samo spotkało drugiego,
  191. który otrzymał celną strzałą prosto w głowę. Rolan natychmiast skierował się wraz z
  192. pozostałymi do centrum, starając się unikać walki.
  193. Mijając kilka domów, napotkali na przeszkodę w postaci zawalonej drogi
  194. przez zgliszcza pozostałe po domu kupca, na co wskazywała leżąca tablica z
  195. 4namalowaną sakiewką. Genrick po krótkiej obserwacji zaszarżował na drzwi
  196. prowadzące do sąsiedniej ruiny. Gdy znaleźli się w środku, zaczęli przedzierać się
  197. przez zawalone sufity i zburzone ściany. Unikali tak uliczek, po których wciąż
  198. dreptali bandyci. Nagle przed nimi zawaliła się jedyna droga do następnej budowli.
  199. Musieli wyjść na zewnątrz.
  200. Rolan pociągnął za klamkę drzwi lekko już uchylonych. Wyjrzał na zewnątrz i
  201. ucieszył się - wojownicy już tu byli, więc wrogowie zajęci byli walką. Mag machnął
  202. jednoznacznie dłonią i wybiegli na zewnątrz. Stąd już wyraźnie widzieli siedzibę
  203. dowódcy, otoczoną palącymi się aktualnie namiotami. Otoczeni pożogą wojny, z
  204. łatwością dostali się pod wysokie i solidne drzwi siedziby ich kapitana. Rolan znowu
  205. rzucił bombę i na szczęście tym razem przyniosło to lepszy efekt. Drzwi padły na
  206. grunt, a grupa wskoczyła do środka.
  207. W przestrzennym pomieszczeniu stał murem liczny oddział bandytów. Fargit,
  208. ich dowódca, w tej samej chwili pociągnął za dźwignię w rogu domostwa, która
  209. otworzyła mu przejście na zewnątrz. Anelia instynktownie odwróciła się o 180o
  210. stopni
  211. i pobiegła do wyjścia. Zatrzymali ją jednak przeciwnicy, którzy najwyraźniej otoczyli
  212. już drużynę. Podczas tego krótkiego czasu, Rolan zdążył tylko rzucić zaklęcie na
  213. tarczę many.
  214. Grad pocisków runął w ich kierunku. Gdy udało im się osłonić lub uniknąć
  215. świszczących strzał, przeszli do kontrataku. Genrick skoczył do przodu, tnąc mieczem
  216. prosto przed siebie, trafiając jednego z oponentów w głowę. Od razu za ciosem
  217. zamachnął się poziomo, trafiając wszystkich w bliskim kontakcie. Gdy trzymał już
  218. pewnie miecz, po wrogach pozostały tylko małe klocki na posadzce. W tym czasie
  219. Anelia wykonywała przewrót, po którym wbiła swoje ostrze w plecy napastnika.
  220. Sztylet błyskawicznie zniknął, by znaleźć się w tułowiu rzezimieszka naprzeciwko.
  221. Marcus stał z boku i ostrzeliwał tylko tych, którzy się do niego zbliżali, śląc strzały
  222. między oczy, czasem nie trafiając. Rolan przede wszystkim zajmował się ochroną
  223. przyjaciół i nadzorowaniem sytuacji. Obawiał się, że w końcu się zmęczą, a wtedy
  224. prawdopodobnie zostaliby posłani po statuę. Rolan nietypowo zmarszczył brwi.
  225. - Trzymajcie się najbliżej ściany po lewej! - krzyknął, posyłając kulę wody w
  226. kierunku drzwi frontowych. Reszta posłuchała bez pytań. Nie mieli na nie z resztą
  227. czasu. Niespodziewanie usłyszeli gromki świst, który zamienił się w ciężki łomot.
  228. Sporej wielkości kula wleciała z kierunku drzwi wejściowych. Przebiła też tylnią
  229. ścianę i wylądowała na dziedzińcu. Grupa bez wahania wybiegła powstałą dziurą
  230. wylotową.
  231. - Cholerna katapulta? Skąd oni to mają!? - wykrzyczał zadyszany Genrick. Nikt nie
  232. raczył mu odpowiedzieć. Wówczas Rolan wydał rozkaz podążania za nim, kierując
  233. się do schowanego za roślinami tunelu. Czarodziej wyciągnął lampę, która dawała
  234. zbyt dużo światła, jak na jej realistyczne możliwości.
  235. - I kto tu jest oszustem - powiedział lekko urażony Marcus.
  236. Poruszając się po tunelu, który ku uciesze drużyny nie miał odnóg, słyszeli
  237. ciągle marsz lub żelazo uderzające o siebie. Kilkaset metrów później wydostali się na
  238. powierzchnię. Pierwsze, co rzuciło im się w oczy, to wschodzące powoli słońce. Na
  239. skalistym wzgórzu stał Fargit, przezabawnie wymachując rękoma. Marcus napiął
  240. cięciwę.
  241. - Dostanie strzałą prosto w kolano! - krzyknął. Anelia pokręciła pogardliwie głową.
  242. - On nie ma kolan. Jak my wszyscy... - powiedziała, na co Marcus opuścił łuk i
  243. oburzony odwrócił się w drugą stronę.
  244. - Marcus, ty zostań tu. Ostrzelasz go z bezpiecznej odległości - powiedział Rolan, na
  245. 5co Marcus jeszcze bardziej się oburzył. - Ja pójdę z wami, ale również zachowam
  246. bezpieczną odległość. Będę starał się was leczyć, wy musicie go zlikwidować.
  247. Choć nikt nie wyglądał na zadowolonego z planu Rolana, każdy wykonał
  248. polecenie. Jednakże gdy Genrick i Anelia byli blisko Fargita, ten przestał
  249. wymachiwać rękoma, teleportował się kilka metrów dalej i... w jego miejsce pojawił
  250. wielki troll.
  251. Potwór wykonał potężny zamach wielką kłodą, niszcząc okolicę. Marcus
  252. zaczął prowadzić ostrzał (po tym jak już zebrał swoją szczękę z ziemi), który mało
  253. jednak się zdawał. Genrick i Anelia nawet nie myśleli o atakowaniu, próbując
  254. nieustannie nie dać się trafić. Nieoczekiwanie Genrick wbił się w drzewo, zaś Anelia
  255. z impetem wylądowała w miejscu, gdzie jeszcze niedawno stał Rolan.
  256. - Gdzie on jest do diaska? - powiedział Marcus sam do siebie.
  257. Troll nieubłagalnie zbliżał się w kierunku niedoświadczonego łucznika, zaś on
  258. starał się przygwoździć bestię swym ostrzałem. Nadaremnie. Wtem wpadł na genialny
  259. pomysł, co nie było w jego stylu. Marcus rozszerszył niesamowicie źrenice, jakby się
  260. przestraszył, po czym wyciągnął z plecaka kuszę, którą "przemycił".
  261. - Przepraszam, Rolan.
  262. Z kuszy wydostały się tuziny bełtów, które przyćmiły widok trollowi. Nie
  263. wiedząc skąd i nie wiedząc dlaczego, pociski wciąż jakby produkowały się w kuszy i
  264. wędrowały najczęściej w głowę olbrzymiego oponenta. Nastąpił w końcu taki
  265. moment, kiedy troll zatrzymał się przez wydające dziwny dźwięk pociski.
  266. Ostatecznie, po około dwóch minutach ciągłego ostrzału troll rozpadł się na
  267. niezliczone sześciany, zasypując kawałek terenu. Marcus podniósł się i pobiegł
  268. pomóc towarzyszom.
  269. - Rolan! Rolan, gdzie jesteś! - krzyczał. Łucznik najpierw zbliżył się do Anelii.
  270. Wyciągnął zza pasa eliksir życia i go otworzył. Powoli wlał go Anelii, co przyczyniło
  271. się do zniknięcia latających gwiazdek nad jej głową. Marcus to samo powtórzył przy
  272. Genricku. Wojownik również stracił gwiazdki nad swoją czupryną. Przestraszony
  273. Marcus od razu poszedł rozglądać się za Rolanem. Przeszedł długi odcinek drogi,
  274. kiedy postanowił wrócić do rannych.
  275. - Gdzie on jest? On mu coś zrobił czy jak? - zapytał zdezorientowany wojak.
  276. - Nie wiem. Zniknął... to pamiętam.
  277. - Tyle to i ja pamiętam. Anelia, wiesz coś więcej?
  278. - Nie... - odpowiedziała. Zapadła krótka cisza.
  279. - Właśnie. Zauważyliście? Nie słychać już walk w mieście. Musieliśmy wygrać, skoro
  280. nie ma tu jeszcze chmary tych zbójów - powiedział Genrick.
  281. - Hmm... Skoro tak, to rozbijmy obóz i na niego poczekajmy. Na pewno o nas nie
  282. zapomniał - powiedziała.
  283. - Dobry pomysł. Marcus, przynieś drewno na opał.
  284. Zmartwiony poszedł ociężale poszukać krzaków, z których mógłby owe
  285. drewno zabrać. Gdyby nie to, że naprawdę był przejęty zaginięciem maga,
  286. prawdopodobnie wkurzyłby się na fakt, że nie można tego surowca pozyskać z drzew.
  287. Gdy zlokalizował jeden z takich krzaczków, zbliżył się do niego, strzelił dwa
  288. razy z kuszy i schylił się po kłody. Po ich podniesieniu znowu wstał na nogi i spojrzał
  289. przed siebie.
  290. Na tle już pełnego, wschodzącego słońca szedł z wolna w jego kierunku
  291. Rolan, posiniaczony na twarzy i podrapany na całym ciele. Gdy jego sylwetka bardziej
  292. się zbliżyła, zauważył, że ciągnie za nogę Fargita, jeszcze bardziej obitego i
  293. nieprzytomnego.
  294. 6- Genrick, Anelia! Wrócił! - krzyknął Marcus i pobiegł do Rolana. Pozostała dwójka
  295. szybko do niego dołączyła.
  296. Rolan, widząc że wszyscy są cali i razem, puścił Fargita i siadł na pobliskim
  297. kamieniu, lekko się uśmiechając.
  298. - Udało nam się. Ikosel będzie zadowolone. Będą z was dumni... Wszyscy będą z was
  299. dumni - rzekł, po czym uleczył się, wstał i objął przyjaciół. - Oby wasza waleczność
  300. nigdy się nie zmieniła.
  301. - Nie mogłeś uleczyć się wcześniej? - zapytał zirytowany Genrick.
  302. - Chciałem dodać trochę dramaturgii - odpowiedział z uśmiechem.
  303. W tym samym czasie przez tunel i boczną bramę palisady wyszedli żołnierze,
  304. którzy na widok żywej czwórki wpadli w euforię.
  305. - Niech żyje Ikosel! - krzyczęli.
  306. - Szkoda, że to koniec naszej podróży... Tak czy owak, chodźmy zjeść dyniowe
  307. ciasteczka lub coś innego. - Gdy to powiedział, ruszył z drużyną w kierunku
  308. zdobytego miasta.
  309. - A, i jeszcze coś. Zajmijcie się tym panem. - Rolan wskazał palcem na Fargita, który
  310. leżał półprzytomny, po czym zniknął za palisadą idąc wesołym krokiem, na tle
  311. żółtego, wschodzącego słońca.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement