Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Mar 21st, 2017
23
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 18.42 KB | None | 0 0
  1. Tak bardzo chciałbym zostać genialnym wynalazcą, byłby to doskonały dodatek do bycia genialnym pisarzem. Moim wynalazkiem, który przyniósłby mi nagrode nobla, oraz międzynarodową sławe byłaby maszyna do automatycznego pisania. Obawiam sie, że z początku natrafiłbym na problem bardzo podobny do tego, jakim trudzili sie wynalazcy komputerów – chodzi o problem mobilności. Prototyp mojej maszyny prawdopodobnie także byłby ciężki i nieporęczny, ale data narodzin pomysłu na maszyne równa sie z datą narodzin pragnienia, żeby była jak najmniejsza i najbardziej poręczna – wielkości małej elektronicznej muchy, którą wkłada sie do ucha. Mam takie niejasne przeczucie, że pokazanie światu ważącego kilka tony prototypu maszyny oznaczać będzie natychmiastowe okrzyknięcie mnie jako geniusza, powstanie na terenie całego świata wielu kultów poświęconych mi i mojemu wynalazkowi, oraz oczywiście potrzebne mi wsparcie finansowe. Przy udziale pieniędzy pochodzących z podatków i dobrowolnych wpłat wszystkich obywateli ze wszystkich krajów, a także przy udziale wszystkich najlepszych naukowców (bo wystarczy, że przeczytają sam mój koncept, aby uznali mnie za złote dziecko nauki i zdecydowali sie podążać moimi śladami, choćby na granice piekła) rozpoczne działania, mające na celu zwiększoną produkcje maszyny, oraz zmniejszenie jej do mobilnych rozmiarów, pozwalających wkładać ją i wyjmować, dowolnie niczym soczewki.
  2. W koncepcie maszyny poza zarysowanymi w najdrobniejszych detalach puntkach teoretycznych, duża objętość tekstu musiałaby zostać poświęcona moim motywacjom do osiągnięcia tego celu, wyłuszczonymi szczegółowo i w sposób literacko perfekcyjny, aby przekonać każdego niedowiarka o konieczności istnienia projektu. Jak to wielokrotnie powtarzałem, przemawiając na wiecu, odbywającym sie często w moim umyśle – maszyna jest konieczna i jest to oczywiste dla każdego rozsądnego człowieka, który w przeszłości zamieszkiwał planete Ziemie; po prostu wszyscy czekali na kogoś, kto podoła. Jeśli wszyscy już są przekonani w sposób, w jaki pragne, aby byli przekonani, to znaczy: moje marzenie stało sie ich osobistych marzeniem, wtedy możemy poświęcić sie sprawie samego pomysłu, który jest prosty, a zarazem genialny. Otóż moim problemem (a nie tylko moim, jak to sobie doskonale wyobrażam) jest ulotność idei i pomysłów. Jestem rewelacyjnym autorem krótkich opowiadań, moge to rzec z całą pewnościa, a także moje szanse na bycie świetnym powieściopisarzem moge oszacować na bardzo wysokie. Moja pewność bierze sie z mojego wnętrza, same moje myśli są dowodem, ale (co traktuje jako niewyjaśnioną zagadke) innym moje myśli nie wystarczają, chcieliby je chociaż usłyszeć, lub (co gorsza) przeczytać je na papierze. Ktokolwiek czyta te słowa, pewnie chichocze nerwowo i skubie swój zarost, bowiem ten pomysł wydaje mu sie tak komiczny. Kto normalny chciałby zostać naukowcem, spędzić przerażające ilości godzin na konstruowanie niezwykle skomplikowanej maszyny, aby wreszcie po setkach godzin spędzonych na zajęciu niezwiązanym z jego celem, zostać w wyniku tego wszystkiego pisarzem? Automatycznym pisarzem na dodatek! Nie martwcie sie, nie od każdego wymagam, aby zrozumiał geniusza. Kto jednak choć raz spotkał sie z myślami czystymi jak kryształ, a ulotnymi jak tlen, ten może zrozumie ten ból, związany ze świadomością nicości do jakiej trafia myśl genialna, a nie utrwalona. Prosze wyobrazić sobie śmietnik, a może raczej całe wysypisko, a w nim dziesiątki kontenerów wypełnionych po brzegi zapomnianymi powieściami, opowiadaniami, poezją i filozofią. Niepoliczalne pokłady rozrywki, czystych emocji i refleksji na temat ludzkiej kondycji utracone na zawsze.
  3. Od zawsze, jakiegoś mentalnego rodzaju magnez przyciągał mnie do lirycznej prozy, formalnie dryfującej w chmurach, ale treściowo osadzonej mocno na ziemi. Pomyślcie o połączeniu codziennej mądrości Prousta z aforystyczną naturą Pessoia, a mniej więcej ujrzycie ideał do którego dążył pisarz siędzący w mojej głowie. W świetle tych ambicji dziwne jest to, że w rzeczywistości nigdy tak nie pisałem. Przeciwnie – od zawsze starałem sie uciekać od wszystkiego co rzeczywiste i oglądane oczami zwyczajnego, ludzkiego "ja". Nie chce bowiem, by ktokolwiek myślał, że to z czystego lenistwa zdecydowałem sie porzucić uwiecznianie na papierze myślowych konstrukcji. Próbowałem, być może za mało, ale co mogłem, lub co wydawało mi sie, że moge, to napisałem. Różnica tkwi pomiędzy tym co chciałem napisać, a co finalnie kończyło jako napisane.
  4. Mniej lub bardziej nieświadomie porzuciłem osobistą, psychologiczną proze, a zawarłem w moich pismiach wszystko to co bezsensowne. Pewną masochistyczną przyjemność zdobywałem z sięgania po wszystkie nonsensowne halucynacje, sny i marzenia. Zapisywałem nieistniające postacie gadające w idiosynkratycznym języku, bez wiary w to co robie, po czym czytałem dzieła moich chorych wyobrażeń i byłem zszokowany tym co podświadomość mi podsuneła. Chciałem uwiecznić to co prawdziwe i ważne, a dotarłem tylko do sofizmatów i absurdów. Przez pewien czas cierpiałem. Niekończącymi sie nocami wpatrywałem sie w taniec cieni na suficie, poruszanych jak pacynki księżycowymi nićmi i zamartwiałem sie moją wrażliwością, nie mogącą znaleźć ujścia. Owocem tych nocy było jedno proste postanowienie: nie zadręczać sie więcej, tylko spróbować zsyntezować ambiwalencje moich historii w jeden cudowny miraż kolorowych wrażeń. Zasiadałem długimi godzinami nad alembikiem ludzi myślących poezją, czyli nad pustą kartką. Godziny mijały bezowocnie, nie licząc przynoszącej ulge myśli, która brzmiała: geniusz taki jak ja jest usprawiedliwiony we wszelkim oszustwie, bo jego rezultat musi dojść do skutku i pomóc wielu ludziom. Idąc śladem tej rozrzuconej nici psychologicznych poszukiwań dotarłem do kłębka, a jego odnalezienie przyniosło mi pewność, że zawsze powinienem ufać sobie, bo nawet najbardziej niejasne strumyki świadomości geniusza mają ujście we wspaniałym oceanie doskonałych wartości i cnót. Kłębkiem owym był powrót do pomysłu na maszyne do pisania automatycznego. Po tylu bezsennych nocach, większość mrzonek staje sie realnymi ideami. Wszystkie wynalazki mający wpływ na bieg świata wynikają z połączenia szaleństwa i hektolitrów kawy. Te i inne aforyzmy wymyślałem wyraźnie pobudzony, w celu pokrzepienia mojej duszy umęczonej bezsennością oraz próżniactwem.
  5. Ogarneła mnie obsesja na punkcie stworzenia maszyny, która z zewnątrz pobiera jedynie krótki tekst w punktach, podobny do technicznych instrukcji (nazwałem ten tekst "kodem"), a sama obudowuje wokół niego zdarzenia, czynności, prozę. Zawsze uważałem, że proza, choćby niewiadomo jak eteryczna, musi posiadać trwały fundament w życiu autora. Moje, osobiste życie nie obfituję w wiele sytuacji, rodem z powieści sensacyjnej, więc napisanie jej pozostawiam maszynie, a mi wystarczy wiara w to, że ulica jest pełna ciekawych charakterów, którzy idealnie nadają sie do wyeksploatowania w pewnej bajecznej fikcji. Z pracy na przystanek mam kilka kilometrów. Przebywam tą odległość zawsze pieszo, moim jedynym zajęciem i jednocześnie ulubionym momentem dnia jest obserwowanie. Robotnik wracający do pracy na popołudniową zmiane. Kobieta nieśmiało poprawiająca swój elegancki kapelusz, starająca się ukryć własnym ciałem przykry akt defekacji jej psa na trawniku. Czerpie z rzeczywistości te charaktery, bo tylko rzeczywistość jest mi dostępna. Apollo odsunął mnie od słodyczy fikcji, z pewnością wiedział co robi, moje dogłębne umiejętności psychoanalizy mogłyby wtrącić co wrażliwszych w stan egzystencjonalnej rozpaczy, a społeczeństwo przecież nie może sobie pozwolić na utrate tylu stanowisk pracy. Fikcje oddaję w ręce maszyny i nazwijcie mnie naiwniakiem, ale technologia, choć wadliwa, nie odważy sie sprzeciwić mi, jestem tego pewien. Moim jedynym zadaniem jest zapamiętać charaktery, najogólniejsze rysy, te trwałe, bo osadzone w tym co jest, bo tylko forma jutro będzie taka sama jak dziś. To właśnie charaktery opisze w kodzie, pozwole obrobić maszynie... Co dokładnie? Określe to jako "dzieła moich oczu", ponieważ swoim wynalazkiem, rozpocznę epoke, w której tworzymy, będąc jedynie świadkami.Prawdziwe automatycznie pisanie! Jak u Burroughsa, gdyby oddał siebie w ręce komputerowej logiki, zamiast w szpona narkotycznych farmazonów.
  6. Weżmy przykładową sytuacją, będącą bazą do nowej historii. Jak każdy fundament, musi łączyć ze sobą trwałość codzienności z losowością ludzkich pragnień. Wchodzę do autobusu, z uwagi na brak wolnych miejsc, pozwalam sobie usiąść obok atrakcyjnej, młodej kobiety. Nie zwraca na mnie uwagi, ja za to zwracam, ale lękam sie spojrzeć w jej strone. Całą podróż spędzamy wpatrując sie w punkt na oparciu fotela znajdującego się przed nami, jakby było w nim coś niezmiernie ciekawego. Jesteśmy troche skrępowani bliskością, nasze ciała stykają się ze sobą niechętnie, zmuszone ściskiem. Boimy sie ruszyć, nie chcąc wprawiać się nawzajem w niepokój. Nieruchomo jak posągi i bezdźwięcznie jak one czekamy na koniec podróży. Tak przynajmniej wygląda nasz kontakt w rzeczywistości. Teraz do zabawy wtrąca się podświadomość, a bronią w jej ręku jest fikcja. Uważam sie za pisarza, chociaż tak niewiele w życiu napisałem i jak każdy pisarz jestem pewnego rodzaju zboczeńcem. Tak jak zboczeniec ukrywa sie w chaszczach nieopodal plaży nudystów i obficie się ślini na widok kobiecych kształtów, ja postępuje tak samo ale w sferze marzeń. Dla zwyczajnego człowieka marzenia rzucane przez podświadomość są tylko pojedyńczymi puzlami w morzu elementów, z których składa się ich rzeczywistość. Mówią: "miło sobie pomarzyć, a i owszem, ale marzeniami się przecież nie nakarmię!". Siadając obok atrakcyjnej kobiety myślą sobie, że miło byłoby znaleźć ucieche pomiędzy jej nogami, jednocześnie ze zmartwieniem przyznają, że nogi nieznanej kobiety nigdy nie będą im dane, a po tym zajęciu swojego umysłu w ten sposób przez pięć, może dziesięć minut, wracają do swoich zajęć. Z pisarzem jest inaczej. Nie porzuca on marzenia w sferze naturalnych, ale prymitywnych wytworów umysłówych, ale przybliża się do marzenia i maca je, zanurza się w nim, wdaje się w nim w dialog, aż wreszcie dobrnie do sztuki, kryjącej się za każdym takim pragnieniem.
  7. Odnajduje sposób, aby uwolnić się od krępującej sytuacji i zatracam sie całkowicie w tym sposobie. Kobieta nagle, jakby porażona piorunem, odwraca swój wzrok od ekranu telefonu, zwraca go na mnie. Odwzajemniam jej uwage i nie mogę zignorować ogników bijących z jej spojrzenia. W tej chwili nie ma dla mnie nic łatwiejszego niż odezwać się do niej, ale z czystego wyrachowania pozwalam jej się wykazać. Czerwieniejące szminką usta rozwierając się ukazują śnieżnobiałe zęby i pojedyńczą nitke śliny opadającą z górnej wargi.
  8. -Niech Pan wybaczy, że zawracam Panu głowe, ale czuję coś dziwnego w Pana towarzystwie. Odkąd tylko Pana ujrzała poczułam to i nie potrafie już dłużej tego ignorować. Wydaję się Pan niezwykle ciekawym człowiekiem. Czy można zapytać, czym się Pan zajmuję.
  9. Nagradzam jej śmiałość dobrodusznym śmiechem. Przyglądam się jej i staram się wyłuskać z tego co widzę pewne najważniejsze cechy, dostępne mi w tej chwili, aby dopasować do nich odpowiedź, jak prawdziwy badacz kobiecych stanów, którym jestem. Niewątpliwie seksualna istota. Wygląda troche niepozornie, ubrana jest skromnie, zgaduję, że wychowywała się w katolickiej, konserwatywnej rodzinie o surowym rygorze. W tym domu na jej kobiecość zostaly narzucone więzy, naturalna kolej pokwitania została zagłuszona pod nadmiarem reguł, ale nie na zawsze. Uśpiona seksualność czekała tylko na odpowiedni moment, aby wybuchnąć ze zdwojoną siłą i ten moment nastał właśnie teraz. Muszę więc powiedzieć coś, co jednocześnie uspokoi ją, oraz subtelnie pokaże jej miejsce w szeregu. Rozszalała kobiecość zdolna jest rozszarpać każdego samca, uznanego za niegodnego jej ciała. Brzydzę się tego rodzaju grami, rodem z ery zarośniętych małpoludzi, ale postanowiłem dostosować się do narzuconego jej rytmu i jako artysta przybliżyć się do prozaiczności tych ludzi, zwanych "normalnymi", aby pod lupą zbadać ich zachowania i zapisać swoje obserwacje. Nobel jest w moim zasięgu! Wystarczy się tylko schylić po niego, chociażby miałbym go odkopać z rozwścieczonego mrowiska! Zaczynam więc czarować ją moimi słowami i tonem głosu, łącze improwizację z doskonałą świadomością celu.
  10. -Moja kochana, zadając mi takie pytanie obrażasz mnie, nie zdając sobie z tego sprawy! Czym się zajmuję, co? Chcesz wiedzieć w jaki sposób zarabiam na chleb, ale nie chcesz poznać głębi mojej duszy? Zacząłaś nieźle, lubie śmiałe kobiety, szkoda tylko, że zaraz sprowadziłaś swoją pochwalną pieśń do tak przyziemnych terenów. Chyba pomyliłeś się co do Ciebie, choć bardzo chciałbym, aby to pierwsze wrażenie, jakie na mnie wywarłaś było tym prawdziwym. Otóż w żaden sposób nie identyfikuję się ze sposobem zarobkowania, szukam "ja" we wnętrzu siebie. Jestem artystą.
  11. Po tych słowach rozpoczynam tyrade na temat moich poglądów na temat sztuki, religii, społeczeństwa. Chcę pozostawić za nami wszelke niejasności, aby tylko prawda została na wierzchu, chociażby ta prawda miała być pajęczą siecią, misternie skonstruowaną w tajemnej i wiecznej sztuce, ale nie mogącą znieść ataku pierwszego lepszego dziecka.
  12. (...)
  13. Maszyna staje nade mną i obejmuje nade mną kontrole. Już nie jestem cielesny. Esensje swojej pisarskiej tożsamości przelewam do maszyny i rozkazuje jej duplikowanie mojego talentu w sposób nieprzerwany, spiralnie zagęszczający się do nieskończoności. Nie jestem zbitkiem komórek jak inni, chaotycznym systemem będącym jak pałac z zapałek, piękny, ale dzień jego upadku jest niewiadomy. Jestem pojedyńczy jak Bog, jak on niepodzielny. Niepodzielny jak Bóg, niepodzielny jak gówno. Dlatego bo jestem nieskończenie niezłożony, a także dlatego, bo nikomu nie przyszłoby na myśl dzielić mnie. Wyobraźcie sobie idee w znaczeniu Platonowskim. Ideał, do którego trzeba dążyć, ale który nie istnieje. Ja jestem tym ideałem. I choćby sama niezłożoność moja i czystość idei była niezrozumiała dla waszego prostego umysłu, to jeszcze bardziej niezrozumiałe będzie dla was, jak łączy przenikliwość i niezłożoność idei z jej skomplikowaną i niepodrabialną strukturą. Mój przyrodzony talent i znajomość wysokich konceptów nie wystarcza by zawładnąć współczesnym światem. Kompleks najlepszych naukowców, pracujących w podziemnym laboratorium na opuszczonej wyspie, pracują nad wynalezieniem systemu, który ma przeszukiwać fora, portale informacyjne i strony porno, dobierać sobie stamtąd losowo słowa, po czym formować z nich arcydzieła, według koncepcji z początku bezsensownych, potem precyzyjnie skonstruowanych przy użyciu wielkich formuł matematycznych i na powrót do bezsensowności, bo to będzie zamiennik słowa: "niezrozumiałe", słowa którego krytycy moich teorii będą zbyt zadufani w sobie, żeby je zaakceptować. Codziennie nowe arcydziełą literatury i literatura ponad literaturą, bo stająca się doskonałą rzeczywistością, i to powstające z połączenia cząstki mojego niepowtarzalnego intelektu z internetem, połączenie świadomego z nieświadomym, geniusza intelektu ze śmietnikiem intelektu. Codziennie powstaną nowe arcydzieła, a ich autor zawsze pozostanie nieznany, jako połączenie nieskończonej malenkiej cząstki niepodzielnej idei (nie do pomyślenia! Czytając najwspanialszych teologów, ile razy stawaliśmy przed tą tezą – sprawy Boskie są nie do pomyślenia) ze zbiorową świadomością reakcyjnego społeczenstwa sieci. Mimo, że funkcjonuje jako niewidzialna idea, pomimo to, nadal pozostaje istotą ludzką, nie dlatego, żebym wymagał tego na poczet autentyczności mojej sztuki. Robie to z cynizmu – po prostu mi jest żal ludzkości, jak bardzo jest małą w porównaniu do mnie. Z tym cynizmem, poświęcam całe dni na praktykowanie ludzkiej fizjologii, nie potrzebuje jej oczywiście w swoim niecielesnym stanie, ale to nie znaczy, że nie musze się w ten sposób śmiać z oczekiwan oraz ze smutnych możliwości moich rywali. Całymi dniami wyleguje się na łóżku i się masturbuję. Nie dlatego, bo potrzebuje, ale dlatego, bo mogę. Nie jem, nie sypiam nie pisze. Moja świadomość w maszynie dryfuje całymi dniami po moich ulubionych stronach pornograficznych, widze w pikselach spełnienie nadrzeczywistości i ta iluzja całkowicie mnie zadowala. Fizjologia ma sens tylko jako instynkt prymitywny, zadowalany w dowolnie wybranym momencie, nie ma czasu na jego smakowanie, a owijanie wokół niego całego świata, świadczy o dziecinnym poziomie rozwoju emocjonalnego. Gorzej niż dziecinnym, bo dzieci są prawdziwe same z sobą. Masturbuje się, jest to przyjemne, nic więcej nie potrzebuje. Mój projekt topienia się w ludzkiej próżności, na początku działający jako żart, szybko wymyka sie spod kontroli. Otwierając lewą powieke po niespokojnym śnie, zmieniam świat, zmieniam świat przy najmniejszym poruszeniu i jestem tym już całkiem zmęczony, już nie chce niczego. Teraz już wiem. Będąc pisarzem doskonałym, musze zamilknąć na wieki. Będzie to funkcjonowało jako największy żart w historii świata, jeśli dysponując największym talentem, postanowie świadomie z niego nie korzystać. Wokół mnie krytycy, z ich zaostrzonymi zębiskami, czychają aż rzuce w ich strony jakiejś strzępy mojej tożsamości, moje najbardziej imtymne zwierzenie, aby podrzeć je na strzępy. Nie dam im tej radości. Z uśmiechem na ustach wrzucam maszyne do pisania do wanny, w której się znajduję, ostatni wstrząs zamienia krew w moich żyłach w strumień wrzącej lawy. Umieram ja, a ze mną moja sztuka, obok wanny ręka, a po niej ścieka krew na posadzke, trzymającą na sobie zapisaną kartke papieru – list pożegnalny i testament czystej, niespożytej siły twórczej. Mając ją w swoich rękach, unicestwiem ją, jako znak największej pogardy w stosunku do całego istnienia.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement