Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Komu szkodzi e-dymek?
- W niektórych krajach takich jak Australia i Kanada import i handel e-papierosami jest prawnie zakazany. W Norwegii, Brazylii i Hongkongu nawet korzystanie z nich jest przestępstwem. W Austrii nazwano je urządzeniami medycznymi, a liquidy – produktami medycznymi, które muszą posiadać atesty i podlegać procedurom dopuszczenia do obrotu tak samo jak leki.
- Podobne prawo przyjęto w ubiegłym roku na Węgrzech. A ponieważ procedury dopuszczenia trwają kilka lat i żaden liquid dotej pory nie zdążył ich przejść, to od 1 lipca wkłady do e-papierosa zniknęły z węgierskich sklepów. W Malezji można je kupić tylko na receptę. Włoski rząd nałożył na nie akcyzę w wysokości 58,5 proc., a Wielka Brytania właśnie oświadczyła, że powszechny dostęp do e-dymka zostanie ograniczony od 2016 roku, gdy w życie wejdzie nowe unijne prawo tytoniowe. Jak będzie wyglądało, jeszcze nie wiemy, bo dyrektywę musi zatwierdzić Parlament Europejski. Debatę i głosowanie zaplanowano na 9 i 10 września tego roku. Projekt, który przygotowała unijna Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI), jest podobny do regulacji przyjętych przez Austrię i Węgry i mówi, że e-papierosy pozostaną w sprzedaży na warunkach obowiązujących produkty lecznicze; ze względu na właściwości pomagające w zwalczaniu nałogu będą musiały być dostępne także poza aptekami.
- Polacy chmurzą na potęgę
- W Polsce moda na ten chiński wynalazek zaczęła się około roku 2008, a już rok później Ministerstwo Zdrowia wysunęło propozycję zakazuhandlu e-papierosami. Podobno zabiegali o to lobbyści firm produkujących nikotynowe plastry i gumy do żucia. Jednak projekt rządowy upadł. Prawdziwy ruch w interesie zaczął się pod koniec 2010 roku. 15 listopada weszły w życie przepisy zabraniające palenia w miejscach publicznych. Od tej pory Polacy powoli przestawali dymić, a zaczynali chmurzyć. Zamiast cuchnących oparów z tradycyjnych papierosów zaczęli wypuszczać obłoczki pary całkowicie bezwonnej lub przyjemnie pachnącej czekoladą, wisienką czy truskawką. Na początku władzom to nie przeszkadzało. Kwitł import, zaczęli rodzić się pierwsi polscy dystrybutorzy, a internetowy serwis finansowy Bankier.pl nazwał nową gałąź gospodarki biznesem XXI wieku. Popyt na elektroniczny produkt rósł bardzo szybko. Jak szybko, trudno dokładnie oszacować, bo sprzedaż e-papierosów to w Polsce wciąż „dziki obszar". Handel króluje przede wszystkim w internecie, a sieciowi sprzedawcy nie chwalą się wynikami.
- Jedne szacunki mówią, że elektroniczny rynek rośnie o 10 proc. rocznie, inne, że nawet o 30 – 40 proc. Dziennik Gazeta Prawna twierdzi, że liczba polskich e-palaczy to dziś 900 tysięcy osób, a wartość naszego rynku wynosi około 500 milionów złotych rocznie. Na świecie rynek e-papierosów jest wart około 0,4 mld dol. i do 2015 roku miał osiągnąć wynik 2 mld. Zapowiadało się prawdziwe biznesowe eldorado. Aż tu nagle elektroniczny substytut zaczął przeszkadzać politykom. Posłowie Solidarnej Polski zaproponowali wprowadzenie zakazu e-palenia w przestrzeni publicznej. Warszawa zabroniła chmurzenia w środkach komunikacji miejskiej, a media zaczęły pisać o możliwej szkodliwoście-papierosów i ich naukowo niesprawdzonym wpływie na ludzki organizm.
- Odpowiedź brzmi: nie wiem
- W 2011 roku toksykolog prof. Prue Talbot z Uniwersytetu Kalifornijskiego zapytany, co sądzi o e-papierosach, powiedział: – Nie znalazłem żadnych wiarygodnych badań w literaturze, którą przestudiowałem. Prawie wszystkie z nich zostały opłacone przez producentów e-papierosów. E-papierosy są często sprzedawane jako bezpieczne, ale to twierdzenie pewnie nie jest prawdziwe. One mogą nie być tak niebezpieczne jak prawdziwe papierosy, ale z drugiej strony mogą też być. Po prostu nie wiem. To rozbrajająco szczere wyznanie bezradnego amerykańskiego naukowca było świetnym podsumowaniem stanu wiedzy o najnowszym produkcie. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Krótkoterminowy wpływ e-papierosów na układ oddechowy badali uczeni z Uniwersytetu w Atenach. Testowane osoby podzielili na dwie grupy: nigdy niepalących i nałogowych palaczy. Niektórzy mieli zdrowe płuca, inni cierpieli na astmę i POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc). Każdy z badanych palił elektronicznego papierosa przez 10 minut, po czym naukowcy wykonywali test spirometryczny pokazujący wielkość oporu w drogach oddechowych, czyli wydolność oddechową tuż po zaznaniu nikotynowej przyjemności.
- Zarówno u zdrowych nałogowców, jak i zdrowych niepalących opór rósł, a więc wydolność płuc malała, ale raczej nieznacznie. Natomiast u pacjentów z astmą i POChP nie zauważono żadnych godnych odnotowania zmian. Wnioski? – Właściwie żadne, bo grupa badanych była zbyt mała, by eksperyment miał jakikolwiek sens. Greccy uczeni przetestowali zaledwie 32 osoby. Ciekawsze wiadomości przekazuje Michael Siegel, badacz tytoniu z Boston University, który przeanalizował 16 różnych testów e-papierosów. W swoim artykule opublikowanym w Journal of Public Health Policy Siegelpisze, że poziom niektórych szkodliwych substancji chemicznych w elektronicznych papierosach był porównywalny do znajdującego się w plastrach nikotynowych, a więc setki razy mniejszy niż w standardowych papierosach.
- – Papieros zawiera około 5 tys. znanych substancji chemicznych – mówi Siegel – i aż 100 tysięcy innych, do tej pory niezidentyfikowanych. E-papierosy nie mają wielu z tych składników (...). Czy są bezpieczne? Czy są bezpieczniejsze od prawdziwych i mogą pomóc ludziom rzucić palenie? Odpowiedź na oba te pytania brzmi: tak.
- Według Michaela Siegela zakazanie e-papierosów to jak delegalizacja łodzi ratunkowych na tonącym statku. – To naprawdę szalone podejście do zdrowia publicznego. W Polsce badania nad elektronicznym papierosem prowadzi prof. Andrzej Sobczak z Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Na początku był sceptyczny wobec chińskiej nowinki, teraz ją polubił. Twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak zdrowy papieros. Szkodzą i te elektroniczne, i te normalne, ale w e-papierosach trujących substancji jest o wiele mniej. – Różnica jest olbrzymia, to niebo i ziemia – opowiada profesor w wywiadzie dla Rynku Zdrowia. – W tradycyjnym papierosie mamy mnóstwo związków. Choćby tlenek węgla (...). W elektronicznym nic takiego nie występuje. Jest on wielokrotnie bardziej bezpieczny dla zdrowia niż papieros konwencjonalny. Opinie o śmiercionośnym składzie e-papierosów krążą jak miejskie legendy. Postrachem ma być związek o nazwie glikol propylenowy. Nazwa brzmi groźnie – szczególnie w połą- czeniu z informacją, że jest on składnikiem płynów chłodniczych i środków przeciw zamarzaniu. Ale piewcy grozy zapominają powiadomić, że glikol propylenowy jest również zatwierdzonym powszechnie składnikiem żywności, past do zębów, inhalatorów.
- Stosuje się go również w przemyśle papierosowym do regulacji wilgotności tytoniu. Podstawowy problem z e- -papierosem to podgrzewanie składników do temp. 200 stopni Celsjusza.
- – Choć jestem zwolennikiem e-papierosów – mówi prof. Sobczak – to nie ukrywam, że mam dowody wskazujące, iż w przypadku podgrzania gliceryny pojawiają się ślady (...) związków kancerogennych, toksycznych. Jednakże ich stężenia – przynajmniej w niektórych badanych przez nas liquidach – są minimalne. Profesor Sobczak zastrzega, że badał tylko 12 najpopularniejszych płynów do e-papierosów, a na polskim rynku jest dostępnych ponad 90. Za te, których nie testował, nie ręczy. Ostrzega przed kupowaniem wyrobów sprzedawanych bez informacji o producencie i składzie. Niektóremogą być zanieczyszczone toluenem lub benzenem.
- Śmierdząca ekonomia
- Skoro wiele badań stwierdza, że elektroniczne papierosy są bezpieczniejsze niż tradycyjne oraz pomagają rzucić palenie, to dlaczego politycy na całym świecie postanowili chronić przed nimi swoich obywateli? Zacznijmy od liczb. W 2012 roku w Polsce sprzedaż papierosów konwencjonalnych była 10 proc. niższa niż w 2011. W lutym 2013 roku spadła o 16 proc. W tym czasie, według Gazety Prawnej, wartość rynku e-papierosów urosła o około 60 proc. W innych krajach wcale nie jest lepiej. Koncerny tytoniowe walczą o pieniądze. Z jednej strony czai się ogromny czarny rynek, z drugiej zyski wydziera e-papieros, który zastępuje nie tylko konwencjonalne wyroby tytoniowe, ale i produkty ułatwiające rzucanie palenia. Zarówno papierosy, jak nikotynowe plastry i gumy do żucia produkują przecież te same firmy.
- Koncerny apelują więc o pomoc do polityków, a ci idą im na rękę, bo w tym punkcie interesy państw i firm tytoniowych są absolutnie zbieżne. Tylko w ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2013 roku polski budżet stracił na akcyzie ćwierć miliarda złotych. Rząd nakłada więc coraz wyższą akcyzę, a wyższa akcyza sprawia, że Polacy uciekają do szarej strefy, kupując towar z przemytu lub uprawiając własny tytoń, doceniają e-dymek albo rzucają palenie. Błędne koło się zamyka.
- Nie demonizujmy jednak wszystkich polityków. Niektórzy być może mają na uwadze potencjalną szkodliwość importowanych nie wiadomo skąd produktów o wątpliwym składzie albo słusznie obawiają się bankructwa przemysłu tytoniowego, który padając, wypuści na ulice nowe rzesze bezrobotnych. Można zatem upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – uratować koncerny tytoniowe i wspomóc budżet, regulując, czyli ograniczając rynek elektronicznych papierosów. I zrobić to, tłumacząc się troską o zdrowie obywateli. Oczywiście, obrzydliwą hipokryzją jest pochylanie się nad szkodliwością nie do końca zbadanego e-dymka, podczas gdy prawnie sankcjonuje się sprzedaż normalnych papierosów o naukowo stwierdzonej toksyczności oraz czerpie się z tych trucizn materialne korzyści. Ale miejmy choć cień nadziei, że kontrola medyczna, jaką będą musiały przejść elektroniczne wyroby, wyeliminuje przynajmniej najsłabsze z nich. Niestety, podniesie też cenę e-papierosa i wyrzuci z rynku drobnych producentów, również tych uczciwych, których nie stać na drogie testy. Na zajęcie ich miejsca i zgarnięcie naszych pieniędzy czekają już koncerny papierosowe, które deklarują zainteresowanie produkcją elektronicznych substytutów dla nałogowców. Rzecz jasna sprawdzonych, zgodnych z normami i zdrowych.
- EWA WESOŁOWSKA "ANGORA" nr 29/2013
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement