Advertisement
Guest User

dyskoteka

a guest
Mar 25th, 2017
201
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 11.55 KB | None | 0 0
  1. Rozświetlony blado wpół przepalonymi neonami parkiet niewielkiej dyskoteki w pewnym
  2. mieście wojewódzkim nigdy nie przykuwał wielkiej uwagi mieszkańców, czy to z powodu
  3. eklektycznego dosyć gustu głównego didżeja, wielkiego wielbiciela mongolskiego rapu, czy to
  4. przez notorycznie rozwadniane wodą alkohole, czy raczej wodę rozwadnianą alkoholami.
  5. Przybytek ten mógł się poszczycić stosunkowo czystymi kafelkami w uczęszczanej przez dilerów
  6. toalecie, ponadto miał zgodne z BHP zraszacze przeciwpożarowe – na tym kończyły się jego zalety.
  7. A jednak odwiedzała dyskotekę niemalże noc w noc grupka stałych bywalców, zaprzyjaźnionych ze
  8. stojącym za barem właścicielem, panem Andrzejem Gozdawą-Rudawskim, primo voto Zbieć.
  9. Porządku i właściwego obuwia bronił jego współmałżonek i partner biznesowy, pan Ryszard. Para
  10. otworzyła dyskotekę dobrych dziesięć lat temu i jakoś zarabiała na życie, jak każdy.
  11. Pan Andrzej podniósł wzrok znad 100 Panoramicznych i zlustrował doświadczonym
  12. spojrzeniem nowego klienta, młodego chłopaka z dwiema dziewczynami po pachami. Ów zamówił
  13. po maluchu dla całej trójki i ruszyli na parkiet, nieco rozweseleni. O dziwo, dzisiaj didżej, pan
  14. Henryk Bocian, postanowił puścić utwory Tycho, amerykańskiego muzyka elektronicznego i
  15. sympatycznego ponoć człowieka. Pan Henryk bardzo cenił w artystach osobistą sympatyczność i z
  16. najwyższą niechęcią puszczał z głośników utwory buców i prostaków. Poza roztańczoną już na
  17. dobre trójką, w dyskotece przebywał tylko Gajcy, ćmiący cygaro na swoim ulubionym fotelu.
  18. Gajcy, którego prawdziwego nazwiska nikt nie był pewien, zaprzyjaźnił się z panami
  19. Gozdawami-Rudawskimi kilka lat temu i pomógł im wynegocjować wcale intratny kontrakt na
  20. alkohole wszelkie ze znajomą hurtownią, za co cieszył się ich dozgonną wdzięcznością i stałym
  21. miejscem na znoszonym już dosyć fotelu śp. ojca pana Ryszarda, obitym skórą i pachnącym tak
  22. jakoś przedwojennie. Na nim to Gajcy lubił czasem wypić kilka kieliszków brandy i wypalić
  23. potwornie cuchnące cygaro, czy to w samotności, czy omawiając interesy ze swoimi dosyć
  24. tajemniczymi wspólnikami zza wschodniej granicy. Z początku pana Ryszarda martwiły owe
  25. konszachty, jednak Gajcy przyrzekł uroczyście i w pełni na trzeźwo, że nigdy nie pozwoli swoim
  26. interesom jakkolwiek zagrozić jego ulubionej dyskotece, a lokal wybiera do rozmów z racji jego
  27. kameralnej, prywatnej atmosfery. Ta ostatnia uwaga mogła być równie dobrze prztyczkiem w nos
  28. dla właścicieli, ale woleli ją przyjąć jako komplement.
  29. Istotnie, dyskoteka była bardzo kameralna. W piątkowy wieczór bawiły się w niej grupy
  30. trzydziestu, w porywach czterdziestu osób, w tygodniu kilkanaście było absolutnym rekordem.
  31. Wynajmowano ją często dla wszelakich spotkań literackich i innych wydarzeń kulturalnych, przez
  32. miesiąc urzędował tu nawet miejscowy klub Dungeons & Dragons, dopóki członkowie nie znaleźli
  33. innego lokalu. Nad parkietem wielkości dziesięciu metrów na dziesięć kołysała podstarzała
  34. dyskotekowa kula, przypominająca panom Gozdawom-Rudawskim ich własną młodość, ale
  35. młodzieży kojarząca się raczej z cepeliadą z teledysków Braci Figo Fagot. Raz wyłącznie udało im
  36. się przekroczyć magiczną barierę pięćdziesięciu gości – gdy tańczyła tu Ola Hajs, rzecz jasna.
  37. Olę znali wszyscy, młodzi i starzy, starzy bywalcy i nowe twarze. Przyjechała tu z samej
  38. Warszawy i prowadziła szkołę tańca nowoczesnego zaraz obok straży pożarnej, ucząc wszystkich
  39. chętnych dowolnego niemal stylu i kroku. Nie wyglądała Ola na starszą niż trzydzieści lat i z
  40. pewnością się tak nie zachowywała, jednak jej maniera i sposób bycia sugerowały niebywałe
  41. wprost doświadczenie życiowe. W mieszkaniu trzymała pamiątki z całego świata i często dostawała
  42. zza granicy pocztówki w wielu językach. Jej rzadkie odwiedziny na parkiecie tej małej dyskoteki
  43. były zawsze tchnieniem życia i zastrzykiem finansowym, za Olą Hajs przychodziła tu wszak wesoła
  44. hałastra tancerzy i psotników z całego miasta. Niestety, przychodzili tu za nią także dilerzy,
  45. świadomi słabości dziewczyny do niektórych substancji.
  46. Młody człowiek raz jeszcze podszedł do baru, nieco spocony i uśmiechnięty od ucha do
  47. ucha. Poprosił o kieliszek i natychmiast opróżnił go łapczywie, po czym wrócił do wesołych
  48. dziewczyn, pląsających w takt muzyki elektronicznej. Pan Andrzej pokiwał głową z uznaniem i
  49. wrócił do krzyżówek, w myślach odliczając czas do drugiej w nocy. Wtedy to budził Gajcego
  50. delikatnych szarpnięciem za rękę i pomagał mu wyjść z lokalu, następnie zamykał z mężem lokal i
  51. do godziny trzeciej sprzątali w nim dokładnie, mimo niewielkiego bałaganu. Didżej usypiał w
  52. swojej budce i wychodził dopiero nad ranem, gdy para właściciel już dawno spała w najlepsze wniewielkim mieszkaniu na pierwszym piętrze budynku. Znowu zanosiło się na spokojny wieczór, co
  53. cieszyło, i niemal wolny od utargu, co martwiło. Dorabiał publikując opowiadania erotyczne przez
  54. internet, pan Ryszard zaś w wolnej chwili wykonywał drobne naprawy zegarków i innego
  55. precyzyjnego sprzętu.
  56. Minęła pierwsza trzydzieści. Dwie dziewczyny podziękowały panu Andrzejowi za wieczór i
  57. odholowały ledwo żywego kolegę na zewnątrz, uregulowawszy najpierw rachunek jego kartą
  58. płatniczą. Skądś znały PIN, jak widać wprawione w naciąganiu chłopaczka na sumy duże i małe.
  59. Gajcy spał w najlepsze w swoim ulubionym fotelu, ściskając w zębach wypalone cygaro. Pan
  60. Henryk wrócił do mongolskiego rapu i kiwał się wesoło w swojej budce, ignorując zupełnie
  61. wszystko i wszystkich. Pan Andrzej westchnął tylko i odłożył krzyżówki, po czym wyszedł na dwór
  62. na papierosa. Jego mąż odprowadzał wzrokiem trójkę młodych ludzi i nucił coś pod nosem.
  63. – Przyjdzie ktoś jeszcze? – rzucił od niechcenia pan Andrzej, wyciągając z kieszeni spodni
  64. pomiętą paczkę Marlboro. – Zamknąłbym wcześniej, cholera. Dupa już mnie boli od tego siedzenia.
  65. – Później ci wymasuję – pan Ryszard uśmiechnął się pod wąsem.
  66. – Stary pedał. Daj przypalić, zostawiłem zapałki Gajcemu.
  67. – Odpal od mojego.
  68. Pan Andrzej nachylił się i zbliżył papierosa do tlącego się Camela męża. Papierosy zetknęły
  69. się delikatnie, Marlboro zapalił się od Camela leniwie i bez przekonania. Barman zaciągnął się od
  70. serca i oparł się o drzwi do dyskoteki. Nad nimi bure zwykle niebo ponad pewnym miastem
  71. wojewódzkim migotało od gwiazd, poetyckich do obrzydzenia. Pan Ryszard przeciągnął się,
  72. ziewając po aktorsku, aczkolwiek mało przekonująco, objął pana Andrzeja ramieniem i przysunął
  73. się, romantyk z Bożej łaski. Tkwili tak przez chwilę na październikowym chłodzie, ćmiąc papierosy
  74. i odliczając w myślach do ubłaganej drugiej w nocy. W lokalu coś zaszeleściło – jak nic Gajcy
  75. obudził się, jak mu się to czasem zdarzało, z własnej woli, po czym potruchtał do toalety. Pan
  76. Andrzej wypluł Marlboro i wrócił do środka, odtrącając wyciągnięte niewinnie mężowskie ramie.
  77. W toalecie coś solidnie gruchnęło. Barman skierował tam krok, przeklinając pod nosem
  78. niezgrabność starego przyjaciela, najpewniej leżącego pod pisuarem i jęczącego z bólu. Nie
  79. wiedzieć czemu, Gajcy wciąż, nieustannie poślizgał się na kratce odpływu i leżał obolały na
  80. posadzce, dopóki ktoś dobrej woli nie podniósł go za fraki. Tym razem było inaczej. Przed oczyma
  81. pana Andrzeja stanął widok niesłychany – Gajcy leżał jak zwykle pod pisuarem, tyle że w kałuży
  82. krwi.
  83. Już miał zacząć z całych sił wrzeszczeć i wołać pana Ryszarda na pomoc, gdy ktoś
  84. wprawnym i nieznoszącym sprzeciwu ruchem zacisnął mu wilgotną szmatę na ustach,
  85. przykrywając też szczelnie nos. Pan Andrzej zakotłował się chwilę w silnym, spokojnym uścisku
  86. napastnika, podczas gdy resztki jego świadomości odpływały wraz z zapachem chloroformu.
  87. Następnie, napastnik bardzo starannie ułożył pana Andrzeja pod umywalką i podwinął mu rękaw,
  88. następnie wyciągnął z przenośnej torby świeżą strzykawkę, rozpakował ją i napełnił zawartością
  89. niewielkiej buteleczki. Ba, przezornie wycisnął ze strzykawki resztki powietrza, by niechcący nie
  90. uśmiercić barmana przez zator w żyłach. Tak przygotowaną wbił panu Andrzejowi w ramię i
  91. starannie wstrzyknął całość, co do ostatniej kropelki. Następnie podłożył strzykawkę obok
  92. nieprzytomnego i oddalił się z toalety.
  93. Otwierając oczy, pan Andrzej dziękował Bogu za ratunek z narkotycznej niewoli – przez
  94. zawartość strzykawki śniły mu się okropne koszmary, w tym napotkanie Gajcego w kałuży krwi.
  95. Jakże był zdziwiony, gdy na miejscu Gajcego znalazł jeszcze zwłoki męża i pana Henryka.
  96. – C-co tu się kurwa… – zdołał wyszeptać, czołgając się ku zastygłej w śmiertelnym
  97. grymasie twarzy pana Ryszarda. – Rysiu. Rysiu! Rysiu, kurwa, co tu się…
  98. – Pana mąż nie żyje – Pan Andrzej obrócił się błyskawicznie. W wejściu do toalety stała Ola
  99. Hajs, ubrana w wojskowy kombinezon. – Proszę się tak nie dziwić na mój widok, panie Rudawski.
  100. – Ola! Zaraz, Ola? Czy to… Czy to ty żeś ich… Nie, kurwa, to niemożliwe!– Pewnie, że możliwe – Wyciągnęła z zamaskowanej kabury groźnie wyglądający pistolet,
  101. wycelowała go w środek czoła pana Andrzeja i odbezpieczyła przerażająco głośno. – Proszę się
  102. zamknąć i posłuchać chwilę. Czy jednym z leżących tam jest niejaki Jerzy Owsiak, pseudonim
  103. Gajcy? Proszę kiwnąć tylko głową.
  104. Pan Andrzej kiwnął głową, przełykając głośno ślinę.
  105. – Aha. I przyjmował tu, zapewne, różnorakich kontrahentów, w tym mówiących w języku
  106. rosyjskim.
  107. Pan Andrzej raz jeszcze kiwnął głową. Ola Hajs nie pytała, stwierdzała co już wiedziała
  108. doskonale.
  109. – I nigdy się pan tym nie zainteresował. Nigdy nie zainteresował pan tym organów ścigania,
  110. choćby i z wrodzonej ostrożności. Gajcy załatwił panu przecież wódę za pół ceny. Dla kogo pański
  111. mąż naprawia różne „zegarki” i inne czułe mechanizmy też się pan nie interesował. Ani skąd didżej
  112. zna język mongolski.
  113. Pan Andrzej kiwał energicznie głową. W oczach zakręciły mu się łzy. Rysiu, mój Rysiu…
  114. – Gajcy, czy raczej Jurek Owsiak, sprzedawał uran Czeczenom. Pański mąż konstruował dla
  115. nich elementy do bomb jądrowych. Pański didżej służył jako wtyka FSB, pilnował wszelkich
  116. transakcji i konsultował je z centralą w Moskwie. Panie Rudawski, wszyscy pana współpracownicy,
  117. w tym najbliższa rodzina, to wrogowie ojczyzny. Czy raczej byli nimi do niedawna.
  118. – Zamknij się, ty kurwo! – wyrwało mu się z ust. Ola Hajs oddała strzał w jego łydkę,
  119. dziurawiąc ją na wylot. Pan Andrzej skulił się z bólu.
  120. – Panie Andrzeju, pozwolę się panu przedstawić po raz ostatni. Nazywam się major
  121. Aleksandra Pieniążek, oficer Obrony Terytorialnej Rzeczypospolitej Polskiej. W imieniu Polski
  122. odrodzonej skazuję pana na karę śmierci za zdradę ojczyzny. Niech się Bóg nad panem zlituje.
  123. Zamknął oczy. Сука блядь, pomyślał. Nakryła nas.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement