Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Prolog
- Koń zarżał straszliwie, krzyki z Zimowego Lasu dobiegały, aż tutaj – do Złotej Polany. Łąka była bogata w małe, delikatne, białe kwiatki, ruszające się płatki dawały wrażenie, jakby miały wzbić się w powietrze i polecieć w każdą stronę świata. Dojrzale zielona trawa, wyglądała jak wielki dywan z gdzieniegdzie wystającymi żółtymi mleczami.
- - Musimy zobaczyć co to było – powiedziała kobieta. - nie możemy narazić się na niechcianych gości.
- - Nie mamy za dużo czasu. Ozryki mogą pojawić się lada moment. – wtrącił starszy mężczyzna.
- - Mam przeczucie, że to właśnie oni. Znaleźli nie tą osobę! - zdenerwowanie odparła. - Nie mogę pozwolić na to, by zginęła niewinna istota!
- - Oby i tym razem przeczucie ciebie nie zawiodło. - Zakończywszy wymianę zdań, ruszyli w stronę lasu.
- W trakcie drogi starzec przystanął.
- - Mandro, nie chcę cię stracić… tak jak twojej matki. - Powiedział ze łzami w oczach.
- - Spokojnie ojcze bóstwo nade mną czuwa i ma mnie w opiece, dbaj o swoje życie, bo będąc przy mnie narażasz je jeszcze bardziej niż zwykle. - Odpowiedziała spokojnie.
- Mężczyzna nie wiedział co miała na myśli.
- Tupot kopyt rozchodził się między starymi, przekrzywionymi przez wichury drzewami. Krzyki były coraz głośniejsze i straszniejsze.
- - Mów gdzie ona jest! - Wrzasnął potwór, echo rozeszło się po całym lesie, ziemia zadrżała a śnieg z wielkiej, stromej góry zsunął się łamiąc drzewa.
- - Nie wiem o kim mówicie! - Pisnęła dziewczynka, patrząc to na jednego, to na drugiego olbrzyma.
- - Musimy coś zrobić. - szepnęła Mandra do ojca. Przyglądali się wszystkiemu z odległości pięćdziesięciu metrów, choć i tak było wszystko dobrze słychać. - Zajdź ich z drugiej strony, gdy machnę ręką zestrzel jednego odwracając ich uwagę, a ja spróbuję uwolnić dziewczynę.
- Tak zrobili, strzała wbiła się w kark, unieruchamiając zszokowanego Ozryka, który wrzasnął tak, że wszystkie ptaki wzbiły się w powietrze.
- - To ona! Brać ją! - wydarł się najniższy z nich wszystkich.
- Ruszyli wszyscy w jej stronę, małe nóżki tupały jak maszyna.
- Starzec szybko podbiegł do drzewa, odwiązał dziewczynę i wpakował ją sobie na plecy. W całym zamieszaniu zaplątał sobie nogę w sznurach i runął na ziemię, dziewczynka trafiła brodą w ścięty pień.
- Ozryki natychmiast spostrzegły się co się stało, rozdzielili się na dwie grupki po trzech w każdej. Jedna biegła w stronę starca a druga natomiast prosto na kobietę.
- - Insinio Malbberu! - Ozryki zatrzymały się, nie mogły się ruszyć.
- Lód zaczął wyrastać z ziemi owijając stwory swoimi pnączami, zaciskając piersi i nogi.
- - No dalej! Uciekajcie! - Wrzasnęła Mandra.
- - Czy ty… czy to było…? - Zapytał wstając zszokowany ojciec. – Tak to było to, jeśli musisz wiedzieć, a teraz uciekajcie! Idźcie do Gabrieli i opowiedz jej wszystko. - Wtrąciła, zanim on się zapytał.
- Wziął dziewczynkę na plecy i pobiegł w stronę Wszechwidzącego Pagórka.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement