Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- I. UWOLNIENIE TYRIONA I ROZMOWA Z JAIMEM.
- – Dziękuję ci, bracie – rzekł Krasnal. – Za moje życie.
- – To był... dług, który musiałem ci spłacić.
- Głos Jaime’a brzmiał dziwnie.
- – Dług? – Tyrion uniósł głowę. – Nie rozumiem.
- – To dobrze. Niektóre drzwi lepiej jest zostawić zamknięte.
- – Ojej. Czy kryje się za nimi jakaś paskudna, złowroga tajemnica? Czy to możliwe, że ktoś kiedyś
- powiedział o mnie coś okrutnego? Spróbuję się nie rozpłakać. Powiedz mi.
- – Tyrionie...
- Jaime się boi.
- – Powiedz mi – powtórzył Tyrion.
- Jaime odwrócił wzrok.
- – Tysha – rzekł cicho.
- – Tysha? – Poczuł nagły ucisk w żołądku. – Co z nią?
- – Nie była ku.wą. Wcale jej dla ciebie nie kupiłem. Ojciec kazał mi cię okłamać. Tysha była... była
- tym, kim się wydawała. Córką zagrodnika przypadkowo spotkaną na drodze.
- Tyrion słyszał słaby świst swego oddechu wydostającego się przez bliznę na nosie. Jaime nie
- mógł mu spojrzeć w oczy. Tysha. Spróbował sobie przypomnieć, jak wyglądała. Była młodą
- dziewczyną, nie starszą od Sansy.
- – Moja żona – wychrypiał. – Wyszła za mnie.
- – Ojciec powiedział, że dla złota. Ona była nisko urodzona, a ty byłeś Lannisterem z Casterly
- Rock. Chodziło jej tylko o złoto, więc w sumie niczym się nie różniła od ku.wy i... to właściwie nie
- byłoby kłamstwo... stwierdził, że potrzebna ci surowa nauczka. Że zrozumiesz swój błąd i potem
- mi za to podziękujesz...
- – Podziękuję? – zawołał zdławionym głosem Tyrion. – Oddał ją zbrojnym. Całym koszarom.
- Kazał mi się przyglądać.
- I nie tyłko przyglądać. Ja też ją wziąłem... własną żonę...
- – Nie wiedziałem, że to zrobi. Musisz mi uwierzyć.
- – Och tak, muszę? – warknął Tyrion. – Czemu miałbym wierzyć w choć jedno twoje słowo? Była
- moją żoną!
- – Tyrionie...
- Uderzył go. Zadał cios na odlew, otwartą dłonią, lecz włożył w to całą swą siłę, cały strach,
- wściekłość i ból. Jaime, który przykucnął obok niego, łatwo stracił równowagę i runął na plecy.
- – Pewnie... pewnie na to zasłużyłem.
- – Och, zasłużyłeś na znacznie więcej, Jaime. Ty, moja słodka siostra i nasz kochający ojciec.
- Nawet nie potrafię ci powiedzieć, na ile zasłużyliście. Przysięgam jednak, że dostaniecie to, co
- się wam należy. Lannister zawsze płaci swe długi.
- Tyrion ruszył przed siebie, w swym pośpiechu omal znowu nie potykając się o strażnika. Nim
- zdążył pokonać więcej niż dziesięć jardów, wpadł na zamykającą przejście żelazną kratę. O
- bogowie. Z najwyższym wysiłkiem powstrzymał się od krzyku.
- Jaime zatrzymał się tuż za nim.
- – Ja mam klucze.
- – To zrób z nich użytek.
- Tyrion odsunął się na bok.
- Jaime przekręcił klucz w zamku, otworzył kratę i przeszedł za nią.
- – Idziesz?
- – Nie z tobą. – Tyrion wyszedł na zewnątrz. – Daj mi klucze i idź. Sam znajdę Varysa. – Uniósł
- głowę, kierując na brata spojrzenie różnobarwnych oczu. – Jaime, czy potrafisz walczyć lewą
- ręką?
- – Gorzej od ciebie – przyznał z goryczą jego brat.
- – Świetnie. W takim razie, jeśli jeszcze się kiedyś spotkamy, szanse będą równe. Kaleka i karzeł.
- Jaime wręczył mu klucze.
- – Powiedziałem ci prawdę. Jesteś mi winien to samo. Czy ty to zrobiłeś? Zabiłeś go?
- To pytanie było kolejnym nożem wbitym w jego brzuch.
- – Jesteś pewien, że chcesz to wiedzieć? – zapytał Tyrion. – Joffrey byłby jeszcze gorszym królem
- od Aerysa. Ukradł ojcu sztylet i dał go zbirowi, któremu kazał poderżnąć gardło Brandona Starka.
- Wiedziałeś o tym?
- – Podejrzewałem.
- – No cóż, jaki ojciec, taki syn. Joff również by mnie zabił, gdy tylko przejąłby władzę. Za to, że
- jestem niski i brzydki, której to zbrodni zawsze byłem tak niezaprzeczalnie winny.
- – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- – Ty nieszczęsny, durny, ślepy, kaleki głupcze. Czy muszę ci tłumaczyć każdy drobiazg jak
- dziecku? Proszę bardzo. Cersei jest ku.wą i kłamczuchą. Pier.oliła się z Lancelem, Osmundem
- Kettleblackiem, a całkiem możliwe, że również z Księżycowym Chłopcem. A ja jestem potworem,
- za którego wszyscy mnie uważają. Tak, zabiłem twojego obmierzłego syna.
- Zmusił się do uśmiechu. W słabym blasku pochodni musiał to być naprawdę ohydny widok.
- Jaime odwrócił się bez słowa i odszedł.
- II. ŚMIERĆ SHAE
- Kominek! Omal się nie roześmiał. Na palenisku leżał gorący popiół oraz zwęglona kłoda, w
- której jarzyło się jeszcze gorące serce. Szedł bardzo ostrożnie, stąpając szybko, by nie przypalić
- butów. Ciepłe popioły chrzęściły cicho pod jego stopami. Gdy znalazł się w pomieszczeniu, które
- ongiś było jego sypialnią, zatrzymał się na chwilę, zakłócając swym oddechem ciszę. Czy ojciec
- go usłyszał? Czy sięgnie po miecz, podniesie alarm?
- – Panie? – usłyszał kobiecy głos.
- Kiedyś, gdy jeszcze czułem ból, mogłoby mnie to zaboleć. Najtrudniejszy był pierwszy krok. Tyrion
- dotarł do łoża, odsunął zasłony i zobaczył ją. Odwróciła się ku niemu z sennym uśmiechem na
- ustach. Kiedy go zobaczyła, uśmiech zniknął w jednej chwili. Uniosła koc pod brodę, jakby mogło
- ją to osłonić.
- – Spodziewałaś się kogoś wyższego, słodziutka?
- Jej oczy wypełniły wielkie, wilgotne łzy.
- – Nie chciałam mówić tego wszystkiego. Królowa mnie zmusiła. Proszę. Tak się boję twojego
- ojca.
- Usiadła, pozwalając, by koc opadł jej na kolana. Pod spodem nie miała na sobie nic oprócz
- łańcucha na szyi. Łańcucha z połączonych ze sobą złotych dłoni.
- – Lady Shae – rzekł cicho Tyrion. – Cały czas, gdy siedziałem w ciemnicy, czekając na śmierć,
- wspominałem, jak bardzo jesteś piękna. W jedwabiu czy w wełnie albo bez niczego...
- – Zaraz wróci jego lordowska mość. Lepiej uciekaj albo... czy przyszedłeś po mnie?
- – Czy w ogóle kiedyś to lubiłaś? – Ujął w dłoń jej policzek, wspominając wszystkie chwile, gdy
- robił to poprzednio. Gdy obejmował jej talię, ściskał małe, jędrne piersi, głaskał krótkie, ciemne
- włosy, dotykał ust, policzków, uszu. Wszystkie chwile, gdy otwierał ją palcem, by dotknąć jej
- sekretnej słodyczy, aż jęczała z rozkoszy. – Czy kiedykolwiek lubiłaś mój dotyk?
- – Bardziej niż cokolwiek na świecie – zapewniła – mój lannisterski olbrzymie.
- To najgorsze, co mogłaś powiedzieć, słodziutka. Tyrion wsunął dłoń pod ojcowski łańcuch i
- pociągnął. Ogniwa zacisnęły się, wpijając się w szyję.
- – Bo od złotych dłoni zawsze chłodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepły – mruknął. Pociągnął raz
- jeszcze za chłodne dłonie, podczas gdy te ciepłe okładały go po zlanej łzami twarzy.
- III. ROZMOWA Z OJCEM
- Znalazł ojca tam, gdzie spodziewał się go zastać. Lord Tywin siedział w ciemnej wieży wychodka
- ze szlafrokiem owiniętym wokół bioder. Na dźwięk kroków podniósł wzrok.
- Tyrion przywitał go płytkim, drwiącym ukłonem.
- – Panie.
- – Tyrionie. – Jeśli Tywin Lannister się bał, nie okazał tego w żaden sposób. – Kto uwolnił cię z
- celi?
- – Z radością bym ci to powiedział, ale złożyłem świętą przysięgę.
- – To był eunuch – zdecydował jego ojciec. – Zapłaci mi za to głową. Czy to moja kusza? Odłóż ją.
- – Ukarzesz mnie, jeśli cię nie posłucham, ojcze?
- – Ta ucieczka to szaleństwo. Nie zostaniesz stracony, jeśli tego właśnie się obawiasz. Nadal
- jest moim zamiarem wysłać cię na Mur, nie mogłem jednak tego uczynić bez zgody lorda Tyrella.
- Odłóż kuszę, to pójdziemy do moich pokojów i porozmawiamy o tym.
- – Możemy porozmawiać tutaj. A może ja nie chcę jechać na Mur, ojcze? Tam jest cholernie
- zimno, a ja już mam dość chłodu od ciebie. Powiedz mi jedną rzecz i ruszę w drogę. Jedno
- proste pytanie. Jesteś mi to winien.
- – Nic nie jestem ci winien.
- – Całe życie dostawałem od ciebie mniej niż nic, to jednak mi dasz. Co zrobiłeś z Tyshą?
- – Z Tyshą?
- Nawet nie pamięta jej imienia.
- – Z dziewczyną, z którą się ożeniłem.
- – Ach, tak. Z twoją pierwszą ku.wą.
- Tyrion wycelował w pierś ojca.
- – Jeśli jeszcze raz powiesz to słowo, zabiję cię.
- – Brak ci odwagi.
- – Sprawdzimy to? To krótkie słowo i wygląda na to, że bardzo łatwo pojawia się na twoich
- wargach. – Tyrion skinął niecierpliwie kuszą. – Tysha. Co z nią zrobiłeś, kiedy już udzieliłeś mi tej
- małej nauczki?
- – Nie przypominam sobie.
- – Pomyśl. Czy kazałeś ją zabić?
- Jego ojciec wydął usta.
- – Nie było potrzeby. Nauczyła się już, gdzie jest jej miejsce... i dobrze jej zapłacono za
- całodzienną pracę, jak sobie przypominam. Pewnie zarządca ją odesłał. Nie przyszło mi do
- głowy go o to zapytać.
- – Odesłał dokąd?
- – Tam, dokąd odsyła się kur.y.
- Tyrion nacisnął spust. Kusza wystrzeliła z głośnym brzękiem w tej samej chwili, gdy lord Tywin
- zaczął się podnosić. Usiadł z głośnym stęknięciem, kiedy bełt wbił mu się w brzuch nad
- pachwiną, głęboko aż po pierzysko. Wzdłuż drzewca spłynęła krew, która skapywała na włosy
- łonowe i nagie uda.
- – Strzeliłeś do mnie – stwierdził z niedowierzaniem w głosie. Oczy zaszkliły mu się na skutek
- szoku.
- – Zawsze potrafiłeś szybko ocenić sytuację, panie – zauważył Tyrion. – Pewnie dlatego jesteś
- królewskim namiestnikiem.
- – Nie... nie jesteś moim synem.
- – I tu się właśnie mylisz, ojcze. Sądzę, że jestem po prostu miniaturką ciebie. Bądź tak uprzejmy i
- umrzyj szybko. Śpieszę się na statek.
- Choć raz ojciec uczynił to, o co prosił go Tyrion. Dowodem na to był nagły smród. Jego kiszki
- rozluźniły się w momencie zgonu. No cóż, siedział akurat w odpowiednim miejscu – pomyślał
- Tyrion. Fetor, który wypełnił wychodek, świadczył jednak dobitnie, że często powtarzany żart o
- jego ojcu był tylko kolejnym kłamstwem.
- Okazało się, że Tywin Lannister wcale nie s.ał złotem.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement