Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Nov 18th, 2019
106
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 6.40 KB | None | 0 0
  1. Każdy mieszkaniec Wrocławia, począwszy od studentów z Podlasia, którzy na widok samolotu robią "ŁOOO", a skończywszy na 90 letnich staruszkach z Kresów, którym Stalin znalazł lepsze miejsce do życia znają na pewno jakim problemem jest MPK tego miasta. Nie ma dnia by w tym mieście coś, że tak kolokwialnie powiem nie "jebło" (swoją drogą to chyba najczęściej używane słowo we Wrocławiu, zaraz po "Я не розумію"). Już nawet nie dawno obchodzono 100 wykolejeń tramwajów, co już samo o sobie świadczy. Tyle słowem wstępu, lecz chciałbym byście posłuchali mojej opowieści. Jestem anonem lvl 19, który od niedawna studiuje sobie we Wrocku. Studiuje na wydziale, który jest dosyć trochę oddalony od centrum. Zaraz po zajęciach, wraz z nowo poznanymi kumplami udajemy się na kulturalne wypicie jednego piwka i pójście zaraz po nim do domu na wyspie Słodowej . Z racji odległości do obu miejsc jest zmuszony codziennie korzystać z autobusów orz tramwajów. Po kilku tygodniach mieszkania w tym prastarym germańskim mieście nad Odrą zrozumiałem, że problemy z komunikacją to integralna część miasta i jest elementem nieodłączanym. Zacząłem się zastanawiać jak do tego dochodzi. Kiedyś podczas grubszej rozkminy na wyspie jeden z kumpli wypalił "to pewno wina krasnali". My oczywiście lekko podpici zaczęliśmy się z tego śmiać, lecz w mojej głowie ta myśl pozostała na dłużej i stała się czymś, co nie dawała mi spokoju. Z jednej strony jest nielogicznym, by wrocławskie krasnoludki istniały, lecz z drugiej strony taka ilość "jebnięć" w jednym mieście również nie jest logiczna. Lecz to co później się zaczęło dziać przerosło moje oczekiwania. Gdy podpity siedziałem na placu Bema i w głowie śpiewałem sobie piosenki Rafała Brzozowskiego i zastanawiałem się czy mój nocny przyjedzie obok mnie przebiegła banda małych istot. Próbowałem wytłumaczyć to sobie swoim upojeniem alkoholowym, lecz poziom krwi w mojej wódce płynącej w żyłach nie był temu winny. Na szczęście owe istoty nie zauważyły mnie idącego za nimi więc mogłem patrzeć na ich poczynania. Pod drodze zastawiałem się czy to karły, lecz te istoty były za małe na karły. Gdy przymknąłem jedno oko, by lepiej ujrzeć wtedy mnie oświeciło, gdy ujrzałem na ich małych główkach małe, spiczaste czapeczki- to były krasnoludki. Miejska legenda o tym, że te małe skurwysyny rozkręcają szyny na Arkadach i powodują nawet samozapłon szyn jest prawdą. Przez kolejne kilka nocy obserwowałem jak te małe kurwiki rozkręcają szyny, przestawiają zwrotnice na skrzyżowaniach, przedłużają buspasy na Grabiszyńskiej, niszczą świeżo wyremontowane tory na placu Grunwaldzkim i kradną nowo wylany asfalt, czy też nawet odkręcają śrubki przy drzwiach w autobusach w zajezdniach. To co widziałem przerastało moje najśmielsze wyobrażenia. Zapisywałem moje wszystkie informacje i starałem się nimi dzielić, lecz wszyscy brali mnie za oszołoma, lecz ja nie ustępowałem. W moim małym, studenckim pokoiku 2x2m za 1000zł + media (Wrocław i jego ceny pokoi pozdrawia) na ścianie miałem poprzyczepiane zdjęcia, gdzie krasnale przeprowadzały swoje dzieła. Jedna myśl nie dawała mi tylko spokoju- po co one to wszystko robią?. Wiele razy zadawałem sobie to pytanie, lecz odpowiedzi znaleźć nie mogłem. Do czasu...
  2.  
  3. Będąc kolejną noc rzędu na obserwowaniu z ukrycia rozwalające tory na Kazimierza Wielkiego krasnali odczekałem chwile gdy skończyły swoje dzieło i postanawiałem mu się przyjrzeć z bliska. Niedaleko torów leżała mała karteczka z listą, na jakich ulicach mają mieć miejsce kolejne jebnięcia oraz, że kolejne dni jebnięć mają mieć miejsce w dniu publikacji zdjęć na instagramie. Karteczka była podpisana przez niejakiego Wludeq, chyba, gdyż pismo było strasznie nie wyraźne. Zacząłem się zastanawiać kim może być owy Wludeq, czy to prezydent Sutryk, a może prezes MPK Balawejder. W międzyczasie zdążyłem wrócić do swojej klitki, zwanej mieszkaniem gdzie przy piwie starałem się odczytać podpis, gdy nagle otrzymałem telefon. "Halo" powiedziałem do nieznajomego, "Widze, że odkryłeś sekret Anonie", zapadła głucha cisza, gdyż nie wiedziałem co powiedzieć. Nieznajomy dalej kontynuował " Dobrze wiem, źle śledzisz moje wierne pachołki, myślisz, że skrywanie się za krzakami Ci pomogło? O nie, ja jestem sprytniejszy, nikt nie jest mądrzejszy od Wrocka. Jeśli chcesz poznać prawdę całą bądź za 20min na na rynku głównym, za pomnikiem Fredry" Wrocek, imię to jak mantra brzmiało w mojej głowie. Wtedy wszystko stałą się jasne. To on kieruje za jebnięciami, to on kompromituje prezydenta, MPK i całe miasto. Po chwili sprawdziłem, że w dniu gdy były jebnięcia na ig Wrocka pojawiało się nowe zdjęcie. Wszystko powoli się łączyło. Zjawiłem się na rynku głównym, w wyznaczonym miejscu, gdzie czekał na mnie on- kot Wrocek. " Gratulacje Anon, odkryłeś kto stoi za tym wszystkim, ale czy chcesz wiedzieć czemu?" powiedziało zwierzę o szarej barwie sierści o donośnym barytonie (swoją drogą przypomniał mi się Behemot z "Mistrza i Małgorzaty" i czekałem na nagłe powiększenie się go i stanięcia na 2 łapach). "Chcę" odpowiedziałem mu i czekałem na wyznanie. "Gdy Jacek mnie adoptował myślał, ze dzięki temu zyska maskotkę dla miasta i wzrost poparcia, lecz nie wiedział kim tak na prawdę jestem. Poprzedni właściciele zostawili mnie a raczej uciekli bo to ja rządziłem w domu. Adopcja przez tego głupca pobudziła moje rządzę, chciałem i chce więcej. Postanowiłem, że to ja przejmę władze w mieście, dzięki kompromitacji jego osoby. Najpierw wykolejenia, jedno, drugie aż w końcu setne, niesprawne autobusy, bezsensowne buspasy, rozwiązanie marszu narodowców, i ogólny marazm miasta. Już teraz widzisz, że jestem na dobrej drodze". Wrocek oprowadzał mnie po pustym ratuszu aż znaleźliśmy się w gabinecie prezydenta, skoczył na jego fotel i powiedział " przypatrz się, bo tak wygląda przyszły prezydent Wrocławia, a ty mnie nie zdołasz powstrzymać". Kot miał racje, odkryłem, kto stoi za całymi nieszczęściami Wrocławia w dziedzinie komunikacji, lecz czy mogłem go powstrzymać? Wrocek wskoczył na parapet, obok którego stałem i powiedział "Rok się jeszcze nie skończył, będą kolejne jebnięcia, i kolejne, i kolejne, aż w końcu, zdobędę władzę"
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement