Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Jun 18th, 2019
75
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 11.29 KB | None | 0 0
  1. charakter
  2. Leon jest niezwykle opanowanym i spokojnym człowiekiem. Nie wchodzi w zbędne dyskusje i bijatyki, jednakże zawsze dąży do swojego celu, chociażby miało to go dużo kosztować. Przez rodzinę uformował sobie spaczony światopogląd, iż mugole oraz szlamy są gorsi. Jest on trochę roztrzepany i niechlujny, ale zawsze perfekcyjnie robi to co ktoś mu kazał. Na jego twarzy rzadko można dostrzec uśmiech, ponieważ nie ukazuje nikomu swoich uczuć, a jeśli go widać, to jest sztuczny lub na pokaz. Boi się niczego i wszystkiego, jego lękiem jest strach i zagrożenie życia. Żeby zrobić coś wymagającego odwagi, przed daną czynnością musi zrobić coś równie odważnego. Jego jedyną miłością jest matka, którą zawsze będzie miał w pamięci. Z tęsknoty zdarza mu się zostać samemu w samotności na kilka dni i nic nie robić, tylko myśleć nad przeszłością. Jego ambicja często przyćmiewa ludzką empatie i wyrozumiałość, niekiedy potrafi się posunąć do paskudnych czynów, by osiągnąć swoje pragnienie. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwej, są jedynie zadania trudne i trudniejsze. Od małego ciągnęło go do brojenia i robienia małych, złośliwych psikusów. Co za tym idzie często dostawał kary i siedział w domu, a wtedy czytał dużo lektur i spędzał czas nad starym kociołkiem swojego ojca. Na każdym kroku próbował udowodnić rodzinie, iż jest silnym czarodziejem, że nic nie jest w stanie go złamać i nic go nie pokona, jednak przez większość dzieciństwa nie używał czarów ze względu na późne objawienie się mocy. Rzadko ukazuje swoje uczucia i bardzo ciężko do niego podejść, ponieważ jego zaufanie do ludzi zniknęło bardzo wcześnie w jego dzieciństwie. Do 8 roku życia nie miał w nikim oparcia, zajmował się jedynie swoją schorowaną matką, która była przykuta do łóżka. Jego jedyną pamiątką po mamie jest złote runo, które według jednej z legend zostało utkane przez gobliny w VI wieku i sprowadzone z Grecji do Wielkiej Brytanii, gdzie było strzeżone bardzo długo przez smoka. Tą bajkę opowiedziała mu ciocia Margaret, tak naprawdę nie wiadomo skąd okrycie pojawiło się w dworku Dragovichów. W późniejszych latach, gdy zamieszkał z ojcem i siostrą mamy otworzył się bardziej na ludzi i zrobił się jeszcze bardziej opryskliwy dla wielu osób ze swojego otoczenia. Utwierdził się w idei, iż mugole, mugolaki i osoby innej krwi są gorsze, jednak rzadko wypowiada się na ten temat. Idąc na ulicy potrafi przeprowadzić selekcje w ludziach i odepchnąć tych, którzy mu się nie podobają - po prostu i bez żadnych skrupułów. Od młodego bardzo o siebie dba i stosuje wiele zabiegów upiększających, można z tego wywnioskować, że jest próżny i liczy się dla niego przede wszystkim wygląd i jest zakochanym w sobie pyszałkiem. Jest również bardzo niecierpliwy i bardzo szybko się irytuje.
  3.  
  4. historia
  5. Ten dzień dla wszystkich był zaskoczeniem. Nad Anglią zebrały się potężne granatowe chmury, jakby ktoś wylał farbę na niebie. Bezlitosny wiatr zrywał krzewy, porywał drzewa i przewracał ludzi. Do tego lało jak z cebra wielkimi kroplami cięższym, niż wszystko inne. Co chwila było słychać grzmoty i wielkie błyski nad miastem. Lara, czyli matka Leonidasa, bardzo długo ukrywała ciążę przed kochankiem i do czasu jego urodzin nikt nie wiedział o dziecku, jak o jego ojcu. To była wpadka, zwykła chwila słabości obojga, która miała zostać usunięta z ich pamięci, jednakże Laura nie chciała zabić małego istnienia, kochała swoje dziecko jak każda matka, więc okłamała swoją siostrę i Vermontha. Przez długi czas mężczyzna był spokojny i nie martwił się o swoją kochankę oraz nienarodzone do tej pory dziecko. Wiele miesięcy nie miał z nią żadnego kontaktu. Drzwi oddziału otwarły się, przy akompaniamencie grzmotów. Vermonth cały zagotowany i pełen negatywnych emocji wpadł na salę i stworzył chaos, nie o samo dziecko, ale o koszmarne kłamstwo. Nie chciał się przyznać, że dziecko jest jego, ale obiecał Lauren, że będzie wysyłał im pieniądze. Jednak nie było tak kolorowo jak mogło się zdawać. Ojciec Leonidasa wysyłał obiecane pieniądze, niekiedy dawał większe sumy, przez co nie brakowało im niczego, ale przez obowiązki i niechęć do Laury bardzo rzadko widywał się z młodym czarodziejem. Leon bał się, że zostanie sam, a wtedy ojciec mu nie pomoże oraz czuł, że był niechciany i został stworzony przez przypadek, głupi incydent. Vermonth nigdy nie okazał mu miłości, nie nazwał go synem, ani nawet go nie przytulił i nawet po dziś dzień nie zachowuje się jak jego ojciec, nawet daleko mu do roli wujka. Jest on bardziej jego opiekunem i może liczyć jedynie na jego pieniądze, a nie miłość. Leonidas powiedział sobie wtedy, że nigdy nie będzie taki sam jak swój ojciec i zawsze będzie brał odpowiedzialność za swoje czyny, bez względu na wszystko oraz, że nie może liczyć wyłącznie na siebie.
  6. Moc Leonidasa nie objawiła się ani razu, nic nie wskazywało, że jest on czarodziejem czystejkrwi, jednakże cała rodzina bardzo mocno w to wierzyła, był przecież potomkiem wspaniałego, potężnego rodu czystokrwistych czarowników, więc nie było mowy o braku mocy. Cały ród wywierał na nim sporą presję i nikt nie dawał mu spokoju. Gdy całe kuzynostwo odkryło swoje zdolności, ten głupio siedział przed książkami i studiował różne kanony magii. Chciał bardzo udowodnić innym, że nie liczy się praktyka, lecz teoria! I tak często jako mały chłopak rozmawiał z dorosłymi o różnych czarodziejskich zagadnieniach, leczniczych roślinach, przepisach na mistyczne eliksiry i o zaczarowanych lokacjach rozrzuconych po całym świecie. Któregoś zimowego popołudnia pokłócił się z kuzynem i był koszmarnie na niego zdenerwowany, ponieważ potrafił unosić przedmioty, bez użycia różdżki, co prawda na bardzo krótki moment, ale jednak! Uciekłszy z domu, gdy jeszcze krystaliczny szron pokrywał liście brzóz, a z góry padał wzorzysty puch jakby sypana mąka w piekarni, Leonidas udał się na uschniętą polanę, zasiadł pod samotną, bezlistną wierzbą i zerwał z drzewa patyk, by zaraz po tym zacząć nim spokojnie wymachiwać próbując coś wyczarować. Od tamtej pory dzień w dzień zachowywał się jak hipokryta i gdy nikt nie widział ćwiczył, a wmawiał innym, że liczy się jedynie praktyka. Tak naprawdę był bardzo zmartwiony brakiem swojej mocy i strachem przed tym, że mógłby być nie-magiem. Ta sytuacja nie miała tylko przykrych i dołujących dla Leonidasa przeżyć, bowiem nauczył się on pokory oraz stał się bardziej ambitny, a przede wszystkim nabył większą wiedzę, z której zapewne nie będzie korzystał w przyszłości, bo co zrobisz zaklęciem, które sprawia, że drugiej osoby lecą gile z nosa?
  7. Przez chorobę mamy bardzo długi czas nie było przy nim nikogo, żadnej bliskiej osoby i przez to popadł w melancholię, często miał ataki paniki i spędzał czas tylko w swoim pokoju albo latał po domu pomagając Lauren. Każdego ranka przychodził do niej, by dostrzec jej uśmiech i powiedzieć "Dzień Dobry czarodziejko!". Po wielu miesiącach, a nawet latach męczarni mama przestała się uśmiechać, nie odpowiadała z takim samym entuzjazmem i robiła się coraz szybciej zmęczona, bledsza i chudsza. Choróbsko wyżerało ją od środka, a Leon był bezsilny, nie miał na to żadnego wpływu. Starał się pomagać jak tylko mógł. Gotował obiady, sprzątał cały dom, grał jej i śpiewał. W ostatnich miesiącach przestał uczęszczać na wszystkie zajęcia, odpuścił sobie grę na pianinie oraz zrezygnował z zielarstwa ze swoim wujkiem. Vermonth w ostatnich jej dniach przyniósł bukiet niebieskich margaretek. Skinął jeszcze głową w stronę chłopaka i odszedł bez słowa.
  8. Któregoś wiosennego poranka zastał ją wiszącą w swojej sypialni. Był to dla niego wielki cios. Gdy tylko ją zobaczył oniemiał i upadł na kolana z kamienną twarzą. Po jego prawym policzku spłynęła momentalnie jedna, spora łza, a zaraz po tym Leon wydał z siebie potworny ryk, który rozbił szyby, lustra, dzbanki, żyrandole i inne kruche przedmioty w całym domostwie. Ukazanie jego mocy było najgorszym momentem w jego życiu. Po całym dniu leżeniu obok Laury, wciąż zapłakany, wziął do ręki złote runo podarowane od ojca i przykrył nim mamę. Leżące okrycie na kobiecie zaświeciło się promiennym blaskiem przez zaklęcie światła rzucone przez jej siostrę. Margaret cała we łzach, jednak ze stoickim spokojem wzięła najszczęśliwsze wspomnienia od Laury i zapieczętowała je w małej fiolce, którą podarowała młodemu czarodziejowi. Czarownica wzięła młodego w swoje skrzydła i odeszła do Vermontha, z którym Leon spędził resztę dzieciństwa.
  9. Nie wspomniał nikomu o swoich zdolnościach, jak ktoś zaczynał ten temat, wychodził z pokoju albo siedział cicho. Wtedy poznał swojego brata, o którym wiedział jednak nigdy nie miał okazji go poznać. Pierwsze tygodnie były dosyć dziwne, przy posiłku nikt nie rozmawiał, nie spędzali po pracy razem czasu etc. Po jakimś czasie kuzyni przełamali się i zostali rodziną na nowo tworząc razem silną przyjaźń. W jedenaste urodziny Leonidasa przyszedł wiadomy list ze szkoły Magii i Czarodziejstwa. Przeczytawszy wiadomość Leon z delikatnym uśmiechem na twarzy powiadomił "rodziców" i przytulił wszystkich w geście radości. Wspólnie udali się na ulicę pokątną bez żadnych przeszkód. Na końcu krętej ulicy pełnej czarodziejów Leon dostrzegł szarawy sklep, wyglądający jak zabytkowa, potwornie stara kamienica. Od razu skierował się w stronę lokalu gdzie zakupił swoją różdżkę. Testując poprzedniczki zbił wazon i złamał kilka innych różdżek przez wyrzucenie pudełek z regału. Wracając do rodziny napotkał starszą panią. Na głowie miała kapelusz w różowe kotki, a odziana była w kwiecistą suknię oplecioną ziołami, które jakby żyły i chciały kogoś ukąsić. Zaś obok niej stał dorosły mężczyzna w czerwonej marynarce z brązowym cylindrem na głowie. Oboje szli w stronę dziwnej krętej uliczki, do której wejście wyglądało jak wybuch czegoś potężnego. Z tajemniczego miejsca wydobywała się szara mgła, którą rozpraszało światło bijące przed wejściem. Leon zerknął na strzałkę z napisem i odczytał powoli nazwę miejsca. Zaintrygowany poszedł za parą i wmieszał się w tłum, jakoby był ich dzieckiem. Przeszedłszy przez wąski korytarz z czarnych cegieł jego oczom ukazały się wysokie kamienice z podłużnym deptakiem i latarniami naftowymi stojącymi po bokach ulicy. Szkła okadzone naftą dawały mroczne światło ledwo oświetlające twarze przechodniów. Gdzieś daleko przed sobą ujrzał bar, a w jego witrażowym oknie dostrzegł swojego starszego kuzyna. Nie zdążył się dokładnie przypatrzeć, a na jego ramieniu znalazła się dłoń ojca, którzy stanowczo szarpnął go i wyszedł z nim z powrotem na Pokątną. Margareth, Aiden, Vermonth oraz Leonidas deportowali się w pustą uliczkę gdzieś niedaleko peronu King Cross, a stamtąd prosto na peron 9 i 3/4. Odważnym krokiem Leon wszedł na dworzec pełen czarodziei i udał się dosyć szybko do pociągu, by zająć najlepsze miejsca, tuż przy oknie.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement