Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Szlakiem Ufufura Dezertera
- Wstęp
- <<SDK-01>> Bzt. Raportujemy, ze z przyczyn bezpieczenstwa sala oczyszczalni wody zostala
- zablokowana z uwagi na obawy wyrazane przez sir Mohrgana i Adept Suntessi.
- SDK-01 - zmiana postaci na:
- K.I.R.A. dolaczyl do RP.
- K.I.R.A. pojawil sie w okolicy.
- << >> Halo? Halo, prosze panstwa, jest tam ktos?
- Adept|Ulfur Rh'annix dolaczyl do RP.
- Adept|Ulfur Rh'annix pojawil sie w okolicy.
- <<Adept|Ulfur Rh'annix>> Halo?
- Adept|Arelle Deron: <Powolnym, ospalym ruchem nasypuje caf doekspresu i stukajac paznokciami w
- blat czeka powoli mrugajac>
- Adept|Arelle Deron: Halo?
- <<Adept|Arelle Deron>> Halo?
- << >> Dobry wieczór panstwu... Z tej strony starszy sierzant Phil. Kontaktowali sie panstwo z
- nami w sprawie zmarlego Aqualisha.
- Adept|Arelle Deron: <Nalewa caf do kubka, wylacza ekspres i z komunikatorem przy twarzy kieruje
- sie do stolu>
- K.I.R.A.: Witaj Arelle.
- <<Adept|Arelle Deron>> Dzien dobry, tu Adept Deron, ja dzwonilam.
- << >> Odnaleziono rodzine zmarlego. Rodzina jest chetna spotkac sie z panstwem jak najszybciej.
- Przesylam panstwu adres, pod którym chcialby spotkac sie brat zmarlego.
- Adept|Arelle Deron: Jeny! <Podskoczyla widzac hologram i prawie oblala sie cafem>
- K.I.R.A.: Wybacz, nie chcialam cie przestraszyc. Slysze ze z kims rozmawiasz, nie bede
- przeszkadzac.
- << >> Reszta rodziny nie jest w stanie psychicznym do rozmowy, jesli interesuje panstwa ta
- sprawa, zycze udanej podrózy...
- <<Adept|Arelle Deron>> O, dziekuje slicznie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Arelle. Kira. Witajcie.
- Adept|Arelle Deron: Nie, nie martw sie.
- K.I.R.A.: Witaj Ulfur.
- Adept|Arelle Deron: Czesc Ulfur.
- Adept|Arelle Deron: <Spoglada na adres przeslany przez sierzanta>
- << >> Prosze przekazac mi w ciagu nastepnych dziesieciu minut, czy chca panstwo sie spotkac, abym
- przekazal temu panu. Prosze wyslac wiadomosc tekstowa, jesli laska, mamy sporo pracy, jak mozna
- sie domyslec.
- Adept|Arelle Deron: Ulfur... nie wiem czy na Hakassi ktos na to patrzy, ale mam ciagle wstrzymana
- licencje na smigacz. Chcesz jechac pogadac z bratem trupa?
- Adres wskazuje na Plac Wyzwolenia Hakassi - mieszkanie pod numerem 7/95 w miescie Tuvila.
- ]/amread
- Adept|Ulfur Rh'annix: Nie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Nie no, dobra. Mozemy jechac.
- Adept|Arelle Deron: <Wlacza cyfronotes i sprawdza jak daleko trzeba jechac>
- Adept|Arelle Deron: Nie? A... ok. To sprawdzam gdzie to jest. Mapy sie cala wiecznosc tu laduja.
- Adept|Arelle Deron: Co u ciebie Kira <zapytala odrywajac wzrok od cyfronotesu>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Dobra. Ty jak cos to lecisz tez, nie?
- Wedlug prowizorycznych i podstawowych map pobieranych z ledwo dzialajacego HoloNetu - miasto jest
- 417 kilometrow dalej.
- Adept|Arelle Deron: Tak, bylam przy badaniu zwlok.
- K.I.R.A.: Wszystko w porzadku, systemy sprawne, filtry sprawne, reaktor tez sobie radzi.
- Adept|Arelle Deron: 417 kilometrow <skrzywila sie>
- Adept|Arelle Deron: Ja jestem gotowa w sumie. Smigacz jest na Promie?
- - zmiana postaci na: SDK-00
- Adept|Ulfur Rh'annix: Kira, planuje skontaktowac sie z Mistrzynia w sprawie budowy ciala dla
- ciebie. <Powiedzial cieplo i powolnie> Yy... nie, widzialem je juz w bazie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: W hangarze.
- <<SDK-00>> Temperatura zewnetrzna - dwadziescia stopni. Wilgotnosc powietrza: siedemdziesiat
- osiem przecinek trzy dziesiate procenta. Przewidywane lagodne opady deszczu. Brak jakichkolwiek
- sladów intruzji, zagrozen, problemów.
- Adept|Arelle Deron: O, to jak moge leciec jak tylko bedziesz gotowy.
- K.I.R.A.: Oh, to wspaniala wiadomosc. Szczerze mowiac nie moge sie doczekac decyzji.
- Adept|Arelle Deron: Decyzji?
- ]/amhurt
- Adept|Ulfur Rh'annix: Kira. Wiem, ze to brzmi obiecujaco, ale nie spodziewaj sie rezultatow za
- szybko. Lepiej byc pozytywnie zaskoczonym w swiecie ludzi, niz rozczarowanym.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Tak, widzisz Arelle wpadlem na pomysl aby stworzyc cialo dla Kiry, jednak
- pomysl powstal dopiero wczoraj, nie wiem co na ten temat sadzi Mistrzyni.
- K.I.R.A.: Mnie nie ogranicza czas...poniekad, nie musicie sie wiec spieszyc. Sama propozycja
- jednak podnosi jednak jakosc naszej przyjazni, czyz nie?
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal - polaczono
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal opuscil teren.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal - odniesione obrazenia
- Adept|Arelle Deron: To fajny pomysl, jasne.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Ale, dobra. Skocze do pokoju spakuje jakis plaszcz do schowka. Odpalisz
- moze juz smigacz... Hm, FC-21 i sprawdzisz czy paliwo wystarczy?
- Adept|Arelle Deron: Jasne. W ktorym hangarze?
- Adept|Ulfur Rh'annix: Tam gdzie zaliczalismy przewroty.
- Adept|Arelle Deron: Dobra, to juz lece. Do zobaczenia Kira!
- K.I.R.A.: Do zobaczenia.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Coz, Kira. Jest co robic, moze zlapiemy sie pozniej.
- <<Adept|Arelle Deron>> Panie sierzancie?
- K.I.R.A.: Oczywiscie, bede czekac i strzec posterunku <na jej froncie wyswietlila sie
- usmiechnieta emotka>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Wspaniale ci to idzie poki co!
- K.I.R.A.: Dziekuje
- <<Adept|Arelle Deron>> Zbieramy sie do drogi <wypila kilka lykow cafu i odstawila kubek>
- ::Adept|Ulfur Rh'annix:: <Zgarnal swoj plaszcz z szafy, zwijajac go i kladac sobie na ramieniu>
- Adept|Arelle Deron: Odprowadzasz mnie? <usmiechnela sie przyjaznie wlaczajac smigacz>
- ::Adept|Ulfur Rh'annix:: <Zebral ze stolika swoje dokumenty, chowajac je do szaty>
- Adept|Arelle Deron: <Kiedy maszyna jest na chodzie, sprawdza czy paliwa starczy na droge w obie
- strony> pil**
- K.I.R.A.: Jako hologram niewiele mam zajec. Cala reszta zajmuje sie w tle.
- Adept|Arelle Deron: Ale widze, ze juz sie zapoznalas ze wszystkimi. Wczoraj zwiedzalam okolice i
- wrocilam dosc pozno <przeciagnela sie>
- <<Adept|Ulfur Rh'annix>> A, Arelle ustawisz juz tez droge?
- <<Adept|Arelle Deron>> Pewnie.
- K.I.R.A.: Okolica pomimo obecnego zapachu jest przepiekna, przynajmniej na to wskazuja opinie
- bylych pracownikow.
- Adept|Arelle Deron: <Wybiera jeszcze raz numer do sierzanta>
- <<Adept|Arelle Deron>> Haaalooo?
- ::Adept|Ulfur Rh'annix:: <Wyciagnal z lodowki maly kubeczek w ktorym znajduje sie mrozony caf i
- wypija cala zawartosc>
- Adept|Arelle Deron: <W miedzyczasie wpisuje w nawigacje adres przeslany przez policjanta> pil**
- Adept|Arelle Deron: W masce jest calkiem przyjemnie. To prawda.
- :SDK-00: (Sorry, juz jestem)
- Maszyny sa wyraznie w pelni zatankowane, kazda jedna z nich - paliwa moze starczyc i na
- dwukrotnosc albo i trzykrotnosc takich tras.
- K.I.R.A.: Powodzenia w podrozy, wracajcie bezpiecznie.
- ::Adept|Ulfur Rh'annix:: O! Kira, jak wylecimy z hangaru otworzysz wylaczysz pole abysmy mogli
- przeleciec przez most?
- K.I.R.A.: Jesli bedzie istniela mozliwosc, czy moglibyscie zebrac informacje o obecnym stanie
- Tuvilii? Moje obecne dane sa najprawdopodobniej nieaktualne.
- Adept|Arelle Deron: Zatankowany do pelna i adres wpisany.
- K.I.R.A.: Oczywiscie Ulfurze.
- Adept|Arelle Deron: Nie wiem Kircia czy damy dzis rade.
- K.I.R.A.: Moze innym razem w takim razie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Super. <Podszedl do smigacza i nim na niego wsiadl, schowal zwiniety
- plaszcz do schowka>
- Adept|Arelle Deron: Idziemy na spotkanie z Aqualishem. To moze byc... problematyczna rozmowa.
- Adept|Arelle Deron: <Wsiada za Ulfurem>
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Sprawdza raz jeszcze ekran nawigacyjny, oraz podstawowe kontrolki, nim
- powolnie przyspiesza, po tym jak Arelle sie dosiadla> Pil****
- [Adept|Ulfur Rh'annix]: (Tutaj Arelle xD)
- Smigacz dziala wrecz doskonale - Ulfur nie widzi najmniejszych mankamentow znakomicie radzacej
- sobie maszyny.
- [Adept|Arelle Deron]: (Ja i nowe mapy rzadko wspolpracujemy XD)
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Skupiony prowadzi smigacz po wyznaczonej trasie, dogladajac drogi ktora
- jest przed nimi, starajac sie plynnie wykonywac potrzebne manewry, czy tez odpowiednio
- przyspieszac>Pil****
- Wyjazd za brame jest prosty i bezproblemowy. Choc Ulfur pierwszy raz prowadzi FC21, smigacz jest
- wyjatkowo wygodny, obsluga intuicyjna. Mimo ozdób i przeróbek Brostalta, pojazd jest znakomity
- jak na cos prostego i taniego.
- Ulfurowi i Arelle jest bardzo wygodnie - choc problemem jest jazda przez smród. Most ciagnie sie
- dlugo, stale ze smrodem dookola.
- K.I.R.A. opuscil teren.
- K.I.R.A. - odniesione obrazenia
- Adept|Ulfur Rh'annix opuscil teren.
- Adept|Ulfur Rh'annix - odniesione obrazenia
- Adept|Arelle Deron opuscil teren.
- Adept|Arelle Deron - doznane obrazenia
- Smród wszedzie dookola jest przytlaczajacy, meczacy - nie jest niczym morderczym, niczym
- zskodliwym. To po prostu fetor, mieszanka wielu zapachow, kazdy odrazajacy i nieprzyjemny.
- Droga w koncu jednak prowadzi na lad - gdzie prozno jednak szukac cywilizacji. Dosc niskie
- wzgorza sa niewiele latwiejsze niz gory Prakith - i tak ciagle trzeba szukac objazdów naokolo.
- Mapy sa zupelnie niekompletne.
- Podróz staje sie dosc irytujaca - wyraznie widac, ze Adepci jada przez planete w wiekszosci
- zrujnowana. Kratery w ladzie, jak po uderzeniach meteorow, lecz z pustym dnem zgliszczy, zmuszaja
- do ciaglych objazdow.
- Adept|Arelle Deron: <Jeszcze na poczatku drogi, wysyla wiadomosc tekstowa do sierzanta z
- potwierdzeniem>
- Powietrze zmienia sie jednak - wreszcie staje sie po prostu normalne. Jest swieze, czyste, czesto
- jalowe, ale po prostu zwyczajne, przyjemne, czesto nawet kojace i odprezajace.
- Hakassi jest w wiekszosci opustoszale - poza niebem. Na niebie bez konca widac maszyny. Widac
- male smigacze powietrzne, widac transportowce planetarne, widac promy towarowe. Widac wojskowe
- mysliwce, a nawet wojskowe promy szturmowe.
- Widac czasem frachtowce - tak wysoko, ze to tylko mgliste ksztalty na niebie, zostawiajace po
- sobie odglosy sugerujace marnosc i biede.
- Wreszcie jednak - maszyna zaczyna zblizac sie do osiedla miejskiego. W miare drogi - osiedle
- miejskie okazuje sie skrywac za soba kolejne konstrukcje. Wszystko wyglada jak plac budowy - ale
- plac budowy solidnej, zadbanej, zorganizowanej.
- Wszystko dookola jest jawnie w powijakach - ale nigdzie nie mozna odnalezc odchylów od swietnej
- organizacji. Budowa postepuje wszedzie idealnie, wszedzie skoordynowana. Skonczone bloki sa
- biedne, podstawowe - ale wystarczajace.
- W koncu - pojazd dojezdza do jednego z takich budynkow.
- Aqualishe
- Po przejezdzie pod budynek - Arelle i Ulfur maja przed soba wyjatkowo uboga z zewnatrz
- architekture. Wszystko jest do granic proste, budynek wyglada na postawiony tylko do uzytku, bez
- chocby pomalowania.
- Wszystko, co mijaja, wyglada jak jedno gigantyczne blokowisko - miedzy budynkami pojawiaja sie
- sklepy, hangary, garaze, apteki, nawet szpital, ale calosc wyglada jak jeden wielki blokowy
- monolit.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal - zmiana postaci na: Durr Hur
- W srodku jednak wszystko wyglada wiele lepiej - pomalowane jak jedna, tania farba, ale
- estetycznie i solidnie. Wylozone kiczowatymi, najtanszymi dywanami - ale czystymi i nowymi.
- Najlepszym wyrazem jakosci okazuje sie winda - jako jedyna jest czyms naprwade nowoczesnym,
- gladko zabierajac Adeptów na 11 pietro, gdzie powinno znajdowac sie poszukiwane przez nich
- mieszkanie.
- Tam - wita ich cisza i spokoj.
- SDK-00: (R_Gamma 0.92)
- ]\r_gamma 0.92
- SDK-00 - zmiana postaci na: Vurga Hur
- Adept|Arelle Deron: <Spoglada na zapisany adres> Jaki to mial byc pokoj?
- Vurga Hur: <Otwiera drzwi, idac ze spuszczona glowa, nim widzac kogos na korytarzu cofa sie
- szybko, burknawszy cos w obcym jezyku>
- Vurga Hur: &#*$&.^.
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Oznaczyl na swojej holodacie miejsce>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Nie pamietam, szczerze mowiac.
- Adept|Arelle Deron: <Rozglada sie po calym pomieszczeniu>
- Vurga Hur: CZO TO AK RUWAM A BYC!
- Durr Hur: E...
- Vurga Hur: ZE NIE ZAMKLEM TO NEI ZNACZY ZE SIE WPEIRDALAC MOZNA CZLOWIEKI!
- Durr Hur: Halo, kurwa <Wymachnal rekoma>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Przepraszam.
- Vurga Hur: OBRABOWACZ NASZ CHCZECZIE CZO?!
- Adept|Arelle Deron: Dobry wieczor.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Arelle, chodz.
- Vurga Hur: NEI DOSZCZ ZE MI BATA ZAJEBALI TO JESZCZE CHCECZE NAS OJEBACZ?!
- Vurga Hur: WON GUREWA B OWEZEWE IMPYREIALNA POLIZJE!
- Adept|Arelle Deron: Przepraszamy najmocniej. Jestesmy tu w sprawie brata wlasnie.
- Durr Hur: Niewazne w jakiej.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Chodz Arelle, cofnij sie tu do mnie, pan nas wyraznie nie zaprosil jeszcze
- do srodka, mozemy rozmawiac tutaj.
- Durr Hur: Jakbym ja Pani na chate wszedl do pokoju bez pukania, to by Pani na bagiety fest i
- prosze wypierdalac i takie tam.
- Durr Hur: A jeszcze, ze Aqualish to by po zlosci sanki przyjebali.
- Vurga Hur: Pal szesc, tate, jak info maja o Guhii maja to niech wlaza, kurwa. Ale na Aqualishów
- sie marudzi, gurwa...
- Adept|Arelle Deron: Przepraszam jeszcze raz <mowila spokojnie>
- Adept|Ulfur Rh'annix: To jasne. Przepraszamy najmocniej, nie chcielismy urazic panow ani stworzyc
- zagrozenia.
- Vurga Hur: Sie kurwa mówi, ze Aqualishe podludzie i do odstrzalu, eeeh...
- Adept|Arelle Deron: Czy policja dala znac, ze przyjdziemy?
- Vurga Hur: Nie mamy fotelów. Ale podloga mietka. Ta.
- Vurga Hur: Dali infa.
- Durr Hur: Prosze, prosze <Machnal krotko reka> Ja to synka...
- Adept|Arelle Deron: Dziekuje <skinela>
- Vurga Hur: <Pada na kanape z cichym jeknieciem, spuszczajac glowe; siega po butelke taniej wódki
- ze stolu>
- Durr Hur: Kutas sie uczyc nie chcial i ja to mu sien ie ziwie, ale dobry chlop byl. Prosze
- wchodzic.
- ]/jedisit
- Adept|Ulfur Rh'annix: Dziekuje. <Skinal nisko glowa w strone Aqualishow>
- Durr Hur: Pan zostawi bo zaduch straszny.
- Mieszkanie nie nalezy do zbyt zadbanych - i wyposazonych. Zamiast kuchni widac tylko rozrzucone
- pudla z naczyniami i jedzeniem.
- Vurga Hur: Tam naprzeciwko i tak to mieska ten, jak mu bylo. Kutas spod dziewiecdziesiatki tró
- jki.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Pewnie, nie bylem pewien wlasnie. <Mowi caly czas spokojnie i grzecznie,
- typowym dla siebie niskim tonem glosu>
- Adept|Arelle Deron: Jest nam niezmiernie przykro z powodu smierci Hurra.
- Durr Hur: A taki blady to mie tu jeszcze zemdleje i pietnastaka przyjebia nam jak nic.
- Adept|Arelle Deron: (*pana Hurra)
- Vurga Hur: Tate, ja to ci mówie. Te rasisty go dojebaly pewnie jakies...
- Durr Hur: No Pani przykrosc to mnie nic nie daje, mnie to syna nie zwroci. Ale wyscie tu bez
- ceregieli to walcie prosto z mostu i miejmy to za soba, bo zaloba.
- Adept|Arelle Deron: Jasne.
- Vurga Hur: Wególe ogólem to panstwo ja panstwu powiem, ja troche humor nie tego i troche zem za
- kolnierz nie wylewal.
- Durr Hur: On to by sie nie dal ludziom. On kumpli mial ludzi i sie trzymali to by mu krzywdy
- zrobic nie dali.
- Adept|Arelle Deron: Syn wyplynal z jeziora. Zginal od wielu ran miazdzonych.
- Vurga Hur: Jak ja cos nie powiem nie teges, to mnie dopytaja, ja wyjasnie, ja kurwa tylko, no z
- tate jestesmy troche w dupie.
- Vurga Hur: Miazdzone to sa te ze jak od kija czy od maczety?
- Vurga Hur: Pani do mnie musi po chlopsku, prosto.
- Durr Hur: <Z aqualishanskiej mimiki ciezko wyczytac cokolwiek, lecz jedynie spuscil wzrok w dol i
- pokiwal glowa na boki>
- Vurga Hur: Ja tam dokturem chirurgiem nie jestem.
- Durr Hur: Od kija.
- Adept|Arelle Deron: Dosc dlugo przebywal w tej wodzie, wiec badanie ciala nie bylo proste.
- Durr Hur: Od noza to sa synek sznyty.
- Adept|Arelle Deron: Raczej to wygladalo jakby byl z wielka sila rzucony o sciane.
- Vurga Hur: Czyli co, pojazd w niego wjebal?
- Adept|Arelle Deron: I, poniewaz to nie byl ani noz ani kij, to sprawa jest bardziej
- skomplikowana.
- Durr Hur: Pani mie nie zrozumie, ale jakie sciany w jeziorze.
- Vurga Hur: A moze smigacz go wjebal do wody, ale najpierw polamal i zabil...
- Adept|Arelle Deron: Moze pojazd, moze byl czyms rzucony o tafle z wysokosci.
- Durr Hur: O lod?
- Adept|Arelle Deron: Dlatego chcialabym zapytac, czy jeszcze mozemy przechowac cialo przez jakis
- czas.
- Vurga Hur: Ooo wlasnie moze on zima dostal, panowie panienki.
- Adept|Arelle Deron: Bo najprawdopodobniej bedzie jeszcze jedno badanie potrzebne.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Wydaje nam sie, ze po prostu ktos w panice wyrzucil jego cialo do jeziora,
- a to co sie stalo moglo byc nieszczesliwym wypadkiem, ale rowniez moglo cos zadziac sie
- specjalnie, dlatego wlasnie jak tutaj kolezanka twierdzi, jesli cialo zostanie u nas troche
- Durr Hur: Pani sie nie przejmuje. My to nie mamy jakichs zacnych ceremonii jak Wasza rasa. Trup
- to trup.
- Adept|Ulfur Rh'annix: dluzej, bedziemy mogli zbadac je dokladniej i moze sie wyjasni co sie
- dokladnie stalo i kto ewentualnie zawinil.
- Adept|Arelle Deron: Ja wiem, ze pewnie chcielibyscie juz dostac syna, ale jesli to faktycznie cos
- na tle rasistowskim, to moze unikniemy smierci niewinnych Aqualishy.
- Durr Hur: Pan mie wybaczy...
- Adept|Arelle Deron: Rozumiem. To bardzo ulatwi sprawe.
- Durr Hur: Ale kto i dlaczego. Synek mial jak szedl do... Roboty... To sam szedl.
- Adept|Arelle Deron: Dokladnie. Kto i dlaczego.
- Vurga Hur: Ooo. Pan mi tu wlochaty mówi kurwa cos, od czego mnie tu kukle az zaswedzialy. Czyli
- jakis kutafion go potracil i zamiast przyjac co odjebal i isc na paly...
- Durr Hur: My to fest rodzinka, trzeba sie trzymac razem, bo inaczej dupa peknie.
- Vurga Hur: To po prostu kurwa trupa wyrzucil do wody?
- Adept|Arelle Deron: Czy syn mial jakichs wrogow?
- Vurga Hur: Kurwa, to ludzie takie podlosci robia? My to sie od razu sprzedajemy z takich rzeczy.
- Adept|Arelle Deron: W pracy? Bylych kolegow? Kogos wrednego w okolicy?
- Durr Hur: Pani kochana. Pol planety.
- Durr Hur: Bo aqualish.
- Durr Hur: Tak jak i my. Co rusz po rybke do sklepu wyjdziesz i - wiadomo, hehe... Rybka to lubi
- plywac..
- Adept|Arelle Deron: Ale tak konkretnie. Ktos kogo on nie lubil albo on jego.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Mozliwe, ze tak sie stalo, dlatego wlasnie aby byc pewnym chcemy cialo
- dokladnie zbadac, aby oczywiscie nikt pochopnie wpierdolu za przeproszeniem tez nie obskoczyl,
- ale zeby jesli juz cos to winowajce przyprowadzic do panow, jesli taki faktycznie jest.
- Durr Hur: To sie jakies ludzie skurwysyny lampia jakbys mial zaraz koszyk ukrasc razem z
- dzieckiem i polowa parkietu w tym kslepie.
- Adept|Arelle Deron: Personalnie. Wiecie jak to bywa.
- Durr Hur: No jo to nic nie wiem, tak szczerze. Mysmy sie rodzinka bardziej trzymali
- Adept|Arelle Deron: Bo jesli to rasistowskie, to oddzielny trop. Teraz skupmy sie na znajomych.
- Adept|Arelle Deron: Ok, rodzina.
- Durr Hur: On wrogow nie mial, dobry chlopak byl. A jakby mial, to bym wiedzial bo...
- Adept|Arelle Deron: I tu mieszkal, tak?
- Durr Hur: No ta.
- Adept|Arelle Deron: A kiedy go ostatni raz widzieliscie?
- Vurga Hur: A teraz to kurwa tylko obspermiony materac nam zostal po nim. <Pociagnal kolejny lyk
- taniej, najgorszej wodki>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Chcemy pomoc, dotknelo nas to zwlaszcza przez to ze dopiero sie
- wprowadzilismy a tutaj juz takie rzeczy. Gdyby panowie zdecydowali sie oddac sprawe jakims
- sledczym, to mysle ze zaplacili by panowie cholernie wysoka kwote za godzine tej osoby.
- Durr Hur: No z miesiac temu bedzie. Poszedl na robote i mowil, ze ma pomysl fest i sam pojdzie
- sprawdzic jak wypali to kom no i..
- Durr Hur: No i juz nie wrocil, nie odbieral.
- Adept|Arelle Deron: Ale Ulfur, przeciez normalni fajni ludzie. Pomozemy jak sie da.
- Adept|Arelle Deron: A gdzie ta robota.
- Vurga Hur: Ale kurwa, wy to w sumie troche jak my, hehe. Takie se pól na pól z tymi ceregielami
- ludzkimi, ze nawet ze sie na kwadrat nie wchodzi bez pukania nie wiedza. Ale poprawne mordy, nie?
- Durr Hur: No... <Rozglada sie lekko po zebranych> Przeciez ja nie oponuje, Panie blady.
- Vurga Hur: <Kiwa do Adeptów glowa, delikatnie chwiejac sie na kanapie>
- Durr Hur: Jestem kontent, ze se ktos zainteresowal.
- Adept|Arelle Deron: No mamy ceregiele, wiecie. W robocie jestesmy, ceregiele to czesc roboty
- <usmiechnela sie przyjaznie>
- Durr Hur: Bo my tu siedzimy, czekamy, nie wiadomo co i nagle pyk, bagiety dzwonia i mowia. No i
- ze Wy.
- Durr Hur: No ta ale po co sie podcierac przed sraniem, moja droga?
- Adept|Arelle Deron: Z przyzwyczajenia w duzej mierze.
- Adept|Arelle Deron: Z kulturalnego Prakith przylecielismy.
- Durr Hur: No to niezle trzeba bejcowac kuper ze taki nawyk zostal. Pewnie dupa wiele razy piekla.
- Durr Hur: No nic.
- Adept|Arelle Deron: No wlasnie. To wiecie gdzie ta robota byla?
- Vurga Hur: Ale wielki pan prezes gjubernatur Deshan to jest kurwa taki chlop. Rasizm to on tepi
- jak Vongi Jedich.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Przynajmniej ktos, prawda?
- Durr Hur: Ja to niezbyt... Cos tam mowil....
- Durr Hur: Ze leci. I tyle. Nic nielegalnego.
- Vurga Hur: No... Ugulem to brat sie zajmowal dzialalnoscia podróznicza.
- Vurga Hur: Taki wiedza, poszukiwacz skarbów, przygodownik, nie?
- Durr Hur: Jakies tam remonty i tak dalej. Wie Pani. Tu duzo odbudowa to i remonciki sie robi.
- Durr Hur: Kurwa.
- Vurga Hur: No i wiadomka, robota dorywcza.
- Adept|Arelle Deron: A moze zostawil cos? Jakies rzeczy, notatke?
- Vurga Hur: No po prostu chlop przedsibiorczy, nie?
- Durr Hur: Ta, no.
- Durr Hur: Co sie bylo to sie bralo.
- Vurga Hur: Lapal co mógl, klaszcz szpachle to klaszcz, a nie ma komu szpachli klaszcz, to jazda w
- dluga i skarbów szukacz, ot co.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Nie wiedza panowie, kim byl jego ostatni klient, kogo przewozil, albo jaki
- towar czy skad?
- Durr Hur: Bez prawnika nie gadam.
- Adept|Arelle Deron: Czyli nie zostawil nic?
- Durr Hur: Przepraszam <Zakrecil lekko glowa na boki> Stare nawyki z lat mlodzienczych.
- Adept|Arelle Deron: Nieszkodzi <mrugnela uspakajajaco>
- Durr Hur: Wie Pani troche slabo bo...
- Durr Hur: Jakby to...
- Adept|Ulfur Rh'annix: Rozumiem po czesci. Ale coz, moge panu powiedziec, ze tu sami swoi. <Zdjal
- rekawice i wyciagnal reke kolejno do Aqualishow> Ulfur Rh'annix.
- Durr Hur: No nie wiem jak to Pani powiedziec.
- Durr Hur: <Chrzaknal lekko i wstal z miejsca, podajac reke>
- Vurga Hur: Grypsowal kolega? <Usciskal reke Ulfura bardzo mesko, choc jednoczesnie zatoczyl sie
- lekko przy podnoszeniu tylka z kanapy>
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Podajac reke patrzyl w oczy kolejno facetom, rowniez zaciskajac ja w miare
- po mesku> Nie mialem okazi, ale nigdy nie sprzedalem jak kumpel lewa przepustke z woja ogarnal.
- Vurga Hur: Uuu, to kolega z bagiet plus, tych lepszych. Wojaków to ja szanuje.
- Vurga Hur: Napierdalaja wroga z zewnatrz, a nie robia ferment na wlasnej dzielni.
- Adept|Arelle Deron: Nam tylko chodzi o znalezienie sprawcy. Nie zaszkodzimy wam cokolwiek
- powiecie. <Mowi lagodnym i konkretnym tonem usmiechajac sie przy tym zapewniajaco> char+2
- Durr Hur: Dobra tam z ta bajera, do rzeczy przejdzme.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Pilot, transport podobnie jak brat.
- Arelle latwo roztacza wokól siebie wyrazna aure pewnosci, spokoju, swoistego ciepla. Znacznie
- pomaga w tym sama fizjonomia.
- Vurga Hur: Uuu. Kurwa ja to latalem tylko jak mi taki jeden Mike walnal w zeby. Przez pól
- korytarza. <Rechocze nieco podpitym glosem, wiecznie buczacym jakby mówil przez trabke, dalekim
- od ludzkiego>
- Durr Hur: Ale szkoda tak balakac. On bejc nie byl, porzadny bazant. Troche sie tam bawil, ale zly
- nie byl i nikomu krzywdy nie robil.
- Vurga Hur: <Nawet jego oddechy sa dalekie od typowych dla czlowieka - to bardziej ciagle sapanie>
- Durr Hur: Jak to sie mawialo. Cegielnia zawsze sztywno zwarta.
- Adept|Arelle Deron: Sluchajcie, ale po kolei. Jeszcze raz, ja bede zapisywac. <wyjmuje
- cyfronotes>
- Durr Hur: Ja to go od zawsze uczylem, ze kombinowac trzeba ale nigdy tak na cwiare - wie Pani.
- Vurga Hur: Yyy ale to potem idzie na psy?
- Vurga Hur: Te no, cyfronotesy?
- Adept|Arelle Deron: Nie.
- Durr Hur: W styje tez nie dawal, to porzadny chlop i baby szukal.
- Adept|Arelle Deron: My jestesmy niezalezni. Bagietom mowimy tylko wynik sledztwa.
- Durr Hur: Ze tak powiem... Dynika na karku, a dyszel sztywny.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Nie, po prostu aby zapisac co i jak i pozniej mozemy wylapac wazne rzeczy z
- samej rozmowy. Sama rozmowa z panami, moze wiele pomoc, o ile nie rozwiazac zagadke.
- Durr Hur: I ja bym cos tam pomogl, ale jakby to...
- Durr Hur: No nie wiem.
- Durr Hur: Ja z synem to my pisac i czytac ni w zab.
- Vurga Hur: No ugulem to ja tak moze powiem ze.
- Adept|Arelle Deron: Postarajcie sobie przypomniec. O kim mowil, gdzie latal, co robil?
- Adept|Arelle Deron: Nie szkodzi. Wy mowicie, ja zapisuje.
- Vurga Hur: Bratel handlowal po holonecie fantami z poszukiwan skarbów, nie, moze ktos sie napalil
- go ojebac z fantów, czy cos ze?
- Adept|Ulfur Rh'annix: Dlatego kolezanka pisze. <Skinal glowa> Najlepiej by bylo dowiedziec sie
- jak najwiecej o ostatnim transporcie.
- Vurga Hur: Mmm. Tate... jak myslisz tate... <Kiwa powoli glowa, gapiac sie w stól, popijajac wó
- dke>
- Adept|Arelle Deron: Pewnie nie macie jego cyfronotesu?
- Adept|Arelle Deron: Bo przy ciele nie bylo.
- Durr Hur: Pani swojego tez w domu nie zostawia pewnie, jak los przeczuwa ze sie zdechnie na
- normalnym wyjezdzie do roboty, nie?
- Vurga Hur: Y... No, przedalem, troche slabo z kasa z tate stalismy.
- Durr Hur: On to przywiazany byl. Predzej by sie szesc razy wrocil, niz cyfronotes zostawil.
- Adept|Arelle Deron: Pytam dla pewnosci. Innego cyfronotesu tez nie macie w domu? Zeby sie tam
- zalogowal?
- Adept|Ulfur Rh'annix: Poczekaj Arelle.
- Adept|Arelle Deron: <Spojrzala na Ulfura pytajaco>
- Durr Hur: No mial taki do gierek, ale synek przedal.
- Vurga Hur: No. Jebal w Prakith Strike.
- Adept|Arelle Deron: O. A komu?
- Vurga Hur: I jeszcze chyba Gówno Multi Pedal.
- Durr Hur: Do kantorka.
- Adept|Arelle Deron: Wiecie do jakiego?
- Durr Hur: No synek przedawal to pewnie wi.
- Durr Hur: Ale wie Pani...
- Durr Hur: To nie jest firmowy kantorek.
- Durr Hur: To taki kantorek dla ten, no...
- Durr Hur: Jakby to.
- Durr Hur: No bez prawnika nie powiem.
- Vurga Hur: Nooo. <Kiwa glowa do ojca>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Osiedlowy nazwijmy to.
- Adept|Arelle Deron: No taki prywatny, jasne.
- Vurga Hur: No, tak z reki do reki, po sasiedzku.
- Durr Hur: Tam sie i gasior za pol darmo dostanie i dobrej filtracji.
- Adept|Arelle Deron: Jak cos, to pojdziemy zapytac o komputerki generalnie. NIe powiemy, ze to od
- was przychodzimy.
- Vurga Hur: Ja zem ogólnie formata zawalil przed sprzedaniem, zeby tam nikt bratu nie grzebal w
- pornuchach...
- Durr Hur: Zibi nie wpusci, bo on tylko swoich. Bedzie jebalo jak nic.
- Vurga Hur: Wiec no... Bieda troche i tak.
- Durr Hur: No chyba... Ze mu sie Pani wpieprzy jak drzwi nie zamknie, to ta.
- Adept|Arelle Deron: To moze bardzo pomoc w sprawie brata.
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Parsknal cicho>
- Adept|Arelle Deron: No mam wprawe juz <puscila oko>
- Durr Hur: On roboczy to mial zawsze przy sobie. Moze mu zajebali Ci co go zajebali, albo sie
- utopil?
- Adept|Arelle Deron: Bardzo prawdopodobne.
- Adept|Ulfur Rh'annix: A jak z tym ostatnim klientem. Da rade by panowie cos wyjasnili o tym co
- przewozil albo skad?
- Durr Hur: Na tamtym tylko pykal w gierki.
- Durr Hur: No niezbyt, bo on mial sie ugadywac.
- Durr Hur: Jak mowilem na poczatku. Mial ugadywac, a jak sie ugada to wpadamy. To miala byc pewnie
- jakas niespodziankowa dobra fuszka dla nas.
- Durr Hur: Wiele nie mowil.
- Adept|Arelle Deron: Ale i po formacie mozna cos wyciagnac. Podacie nazwisko? Na wszelki wypadek
- <spojrzala na Aqualishow przejeta, jakby to byla sprawa najwiekszej wagi> char+2
- Durr Hur: No i tak czekamy na sygnal... Miesiac.
- Durr Hur: Pani wybaczy. Ale jak legitni jestescie, to ja Zibiego nie moge sypnac.
- Przejecie i powaga Arelle sa wyjatkowo wyrazne i namacalne - do bólu przejrzyste.
- Durr Hur: Jak tu wchodziliscie, to Was co najmniej siedmiu sasiadow widzialo.
- Vurga Hur: <Popatrzyl na Arelle ze skrepowaniem, nim schowal wzrok w butelce wódki i zaczal brac
- kolejne lyki z zamysleniem>
- Durr Hur: A ze tak powiem... Rewir krotki, a kosa dluga.
- Adept|Ulfur Rh'annix: A chwalil sie moze z kim mial sie ugadac, albo gdzie.
- Adept|Arelle Deron: Rozumiem <skinela i odczekala chwile zanim zapisala *Zibi* w cyfronotesie>
- Durr Hur: Stracilem jednego syna i nie chce, zeby mi Zibi zabral kolejnego.
- Adept|Arelle Deron: Jasna sprawa.
- Adept|Arelle Deron: No dobrze.
- Durr Hur: Moj synek biedny... Skutwysyny.
- Durr Hur: Nigdy zem nikomu krzywdy nie zrobil, kto nie zaslugiwal.
- Durr Hur: Ale jabym dorwal skurwiela to bym mu zrobil Odik dwa.
- Adept|Ulfur Rh'annix: To moze tez inna strona, co trzeba by zrobic, aby mozna bylo dostac od
- Zibiego cos?
- Vurga Hur: Bym w niego kurwa wjechal jak Viscount w Swiatlostatek. <Zawtórowal ojcu, kiwajac
- rytmicznie glowa>
- Adept|Arelle Deron: Ja wiem, ze to tak z butami do trupa, ale czy moglibysmy sie rozejrzec? Jesli
- zostawil jakiekolwiek rzeczy, to mogloby bardzo pomoc.
- Durr Hur: Byc swoj i ugadany.
- Vurga Hur: Hyyymh. <Spoglada na ojca, kiwajac dalej glowa w czyms w rodzaju zadumy>
- Adept|Arelle Deron: Tu nie tylko o sprawiedliwosc dla syna chodzi, ale i o wasze bezpieczenstwo.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Czaje, kurde lipnie troche.
- Durr Hur: <Chrzaknal lekko> No mozeta, jak cos ma pomoc to dobra. Tylko te krzynki zostawcie co
- stoja, bo to nowe meble przywiezly.
- Adept|Arelle Deron: A bagietom nic do tego.
- Adept|Arelle Deron: Nowe meble?
- Durr Hur: Pani sie rozejrzy.
- Durr Hur: Tu nawet poleczki zadnej nie ma.
- Durr Hur: Kanapa, krzeslo, kawalek blatu. No syf.
- Vurga Hur: No gjeneralnie to wie pani, bida troche, nowe budownictwo, takie nowe, ze kurwa
- jeszcze niegotowe.
- Vurga Hur: <Zatozcyl sie lekko po wstaniu - przez kilka chwil odnajduje równowage i lapie oddech>
- Adept|Arelle Deron: Czy syn wysylal wam pieniadze?
- Durr Hur: Tam szafeczke mamy do pokoju, a w drugim biureczko do pokoju.
- Vurga Hur: No od kiedy zdechl to juz nie.
- Durr Hur: My wspolny budzet mielimy.
- Adept|Arelle Deron: Kiedy byl ostatni przelew?
- Vurga Hur: Zadnych banków, tylko gotówka, banki to tam wszystkie kalamariany maja.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Pewnie czlowiek to dostal juz z wyposazeniem. Zawsze tak jest, reka reke
- myje. Ehh...
- Durr Hur: My tylko twarda gotowa. To synalek sie zajmowal tymi cyfrowymi wymyslami.
- Durr Hur: Jak wspomnialem - slabo z czytaniem.
- Durr Hur: Mysmy tu razem we trojke, to i na kit se z pokoju do pokoju cos przesylac cyfrowo, nie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Jasna sprawa.
- Vurga Hur: Az, nie, szczesliwa rodzine rozbili.
- Vurga Hur: Pójde sie wyjszczac, zaraz wrócem.
- Durr Hur: Tylko deskie opusc.
- :Vurga Hur: Zabrali przenosnego o siedemnastej, tate, trzeba pod chodnik!
- Durr Hur: Bo znow ta stara raszpla pierdolona sie bedzie pieklic.
- Vurga Hur - doznane obrazenia
- Adept|Arelle Deron: <Zaglada do szafki, a potem biurka i szuka czegokolwiek co mogloby albo
- nalezec do zmarlego albo naprowadzic ja na jakis trop na podstawie wiedzy, ktora otrzymala>
- spost** int+2 mad+1
- Durr Hur: No to co. Lejemy w krzaka.
- Durr Hur: Takie tu warunki godne, o.
- Adept|Arelle Deron: Jaka raszpla wam zycie utrudnia?
- Arelle odnajduje sporo dziwnych przedmiotów - ktore nie kojarza sie bezposrednio ze zmarlym, ale
- wygladaja po prostu nienaturalnie. Posród zupelnego starocia, najtanszej i najgorszej zywnosci,
- karykatury naczyn z odzysku...
- Durr Hur: A sasiadka stara kurwa co ledwo widzi drzwi przed soba, a zmysl rasizmu to ma tak
- wyczulony ze by po zapachu gowno aqualisha wyczula.
- Durr Hur: Nie wiem ile wasza ta rasa zyje, ale mam nadzieje ze ona juz na granicy.
- Durr Hur: Dziewietnasta godzina standardowa, a ta napierdala przez korytarz zeby przestac gadac
- bo sciany cienkie i ona po serialu juz chce spac.
- ... cyfronotesów z najnizszej kategorii, najgorszego alkoholu, ubran z odzysku, z odpadów, czesci
- do budowy krzesel z równie najgorszych mozliwych zestawów, Arelle moze odnalezc zadziwiajaco
- drogie, ale zniszczone tablety.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Najgorsze sa stare takie monitoringi osiedlowe co, wiem cos o tym, sam
- kiedys mialem taka babe co tylko jak pilke sie podrzucilo pod jej oknami to juz na psy dzwonila.
- Durr Hur: No, no. Najgorsze, ze jej nawet zajebac nie mozna bo wiadomo.
- Odnajduje dobrej jakosci, ladne, skórzane portfele - choc z miejscami wyplowialym kolorem, stare,
- ale jednak wciaz imponujace.
- Durr Hur: Szacuneczek, starsza pani i tak dalej. I by czlek tylko wyrzuty sumienia mial.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Swoje przezyla, fakt.
- Adept|Arelle Deron: Ludzie na Aqualishow gadaja jak ich nie znaja. Mysmy w robocie kiedys mieli
- jednego. Wszyscy pod niebiosa go chwala.
- Durr Hur: Niech zgadne. Kurier albo tasma produkcyjna, co?
- Adept|Ulfur Rh'annix: Bo ludzie to zazwyczaj jak czegos sie boja to nie lubia i zgorszenie tylko
- zycza.
- Durr Hur: Dzie tam, Panie.
- Adept|Arelle Deron: Zrobie fotki tym portwelom i tabletom, ok? Znowu, nic dla policji, ale moze
- tak jego konto namierzymy.
- Durr Hur: Ta kurwa stara wszystkich nas przezyje. Ona sie zywi nienawiscia.
- Durr Hur: O, nie nie nie.
- Durr Hur: Co to, to nie.
- Durr Hur: To jest ten..
- Durr Hur: Kurwa mowilem nie zagladac?
- Durr Hur: Troche prywatnosci, co?
- Adept|Arelle Deron: Ja rozumiem.
- Durr Hur: Nie, nie rozumie Pani. Ja mowie, a Pani i tak swoje.
- Adept|Arelle Deron: Ale jak go ktos od interesow dorwal?
- Durr Hur: Nie ma takiego chuja. Znamy nasz biznes.
- Adept|Arelle Deron: Bratu juz nic nie zaszkodzi.
- Durr Hur: Juz Pani widziala. Zdjec nie trzeba. Za duzo tu myszkujeta.
- Adept|Arelle Deron: A jak po was przyjda? No nie starczy jednego martwego bez sensu?
- Adept|Arelle Deron: <Patrzy na Aqualisha ze wspolczuciem i zrozumieniem> char+2
- Durr Hur: To jak nas maja dorwac Ci od interesow, to i Wy i ktokolwiek nic nie poradzita.
- Durr Hur: Bo nam przybija ze skarbowki. Proste.
- Adept|Arelle Deron: Poradzimy. Nie takich zdejmowalismy po cichu.
- Durr Hur: Chcecie zdjac skarbowke Hakassi? Niezle kurwa.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Arelle...
- Adept|Arelle Deron: A skarbowka nic sie dowie, panie.
- :Vurga Hur: Tate, pamietasz tego pedala spod czwórki? Se wyobraz przyniósl kurwa faceta. Chlop
- chlopa bedzie zapinac w otwór.
- Adept|Arelle Deron: Ale zostawiam wam decyzje. My tylko chcemy pomoc.
- Vurga Hur: Pedal. <Powtórzyl z oburzeniem i obrzydzeniem, patrzac na Ulfura i krecac glowa>
- Vurga Hur: Dwa pedaly. <Powtarza ciszej, wzdrygajac sie jeszcze bardziej>
- Durr Hur: No to pomagajcie, ale nei chce tu zadnych zdjec ani nagran.
- Durr Hur: Jednego syna juz stracilem, to i wole nie stracic drugiego i jebac w imperialnym
- pierdlu.
- Durr Hur: Dobra, synek...
- Adept|Arelle Deron: Dobra. A przejdzie sie pan ze mna. Mozna patrzec na rece. <zawolala go glowa>
- Durr Hur: Niech ona tu nie myszkuje, bo bedzie przypal.
- Durr Hur: Gadaj jej co Ci braciak mowil, bo to bez szkody dla nas. A tak moze cos sie uszczknie i
- sie dojebie skurwysynow.
- Vurga Hur: No pani to ma spoko tyleczek jak na czlowiekówe, to bym sie przejszl, szkoda, ze wy
- macie te klaczory i te dojce takie z przodu bez sensu ugulem. <Zarechotal juz jawnie pijany -
- porusza sie jak pijany, unika swiatla jak pijany, zatacza sie jak pijany>
- Durr Hur: Ale niech ona juz tu nie szczpera.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Otoz to.
- Adept|Arelle Deron: A dziekuje bardzo <usmiechnela sie uroczo, bez zgorszenia>
- Durr Hur: Jeden syn martwy, a drugi amator ludzkich kobit. Gorzej byc nie moglo.
- Adept|Arelle Deron: Tylko lozko zobacze jeszcze. Ok?
- Durr Hur: Ale to z synem. Ja za stary na to jestem.
- Vurga Hur: Ale no zesz ogólnie. No ogólnie. Ten. No... E. Ja to ogólnie, tate rzadzi, nie.
- Adept|Arelle Deron: Zaspermione czy nie, delikatna nie jestem.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Zaraz Arelle.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Wysluchajmy najpierw panow.
- Durr Hur: A co by Pani ze my zwierzeta.
- Durr Hur: W obspermionym grajdole sypiamy?
- Adept|Arelle Deron: Ale nie ma pospiechu Ulfur. Pokaza co chca. Sami mowiliscie.
- Vurga Hur: No bratel to no wiadomo, materac pral, nie.
- Vurga Hur: Raz sobie taka panienke sciagnal pijany, to ja mu przychodze do chaty, nie.
- Vurga Hur: <Patrzy po Adeptach, usmiechajac sie tepo, mruzac ciagle oczy, ledwo patrzac>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Wrocmy do tematow portfeli i tego co brat panu powiedzial ostatnio...
- Vurga Hur: I ja go pytam, kurwa, stary, co ty robisz. A on do mnie *rucham*.
- Durr Hur: Czeaj bo to dobre je.
- Vurga Hur: I ja mu wtedy mówie: *kurwa, stary, to jest manekin ze sklepu*.
- Vurga Hur: A on taki, podpity totalnie, obraca sie, gapi sie na mnie, klepie tego manekina i
- kurwa do niego sluchajcie:
- Durr Hur: <Zarechotal gromko, ocierajac pojedyncza lze> Bydzie mi tego bydlaka brakowac.
- Vurga Hur: *Carina, kurwa, wez mu powiedz, Vurga sie schlal, pomachaj mu*!
- Vurga Hur: Ale kurwa no nie miala jak, bo to serio byl manekin, nie! I on tak tego manekina
- klepie kurwa po mordzie, zeby sie odezwala, kurwa...
- Vurga Hur: I ja tak kurwa patrze i ja tak kurwa wyje ze smiechu i wyje coraz bardziej, a ten
- kurwa taki przerazony, kurwa, wszystko mu sie odkleilo, sie kuwra zerwal z tego lózka i wybiegl
- nie.
- Durr Hur: A tate od zawsze uczyl, ze jak sie dmucha to nie pije. Bo potem nie staje i marny trud.
- Vurga Hur: A jak wybiegl, to sie wyjebal od razu o sciane kurwa.
- Adept|Arelle Deron: <Zasmiala sie gromko, by po chwili zrobic powazna, wrecz smutna mine> Szkoda
- chlopa.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Tata swiete slowa wypowiedzial wtedy.
- Adept|Arelle Deron: Ale kolega w sumie o wazna rzecz pytal. Co z tymi portfelami.
- Vurga Hur: Kurwa, no bedzie mi szkoda goscia, ten to czasem takie akcje odpierdalal, kuuurwaaa...
- No smutek byl.
- Durr Hur: Prosim.
- Vurga Hur: Aa portfele. Jakie portfele, panocki.
- Durr Hur: Tu wyro jest moje.
- Vurga Hur: Wy mnie powiedza i ja powiem, bo ja juz tak troche... No ze smutku troche
- pociagnelismy.
- Durr Hur: Synek materac na dzien chowa pod lozko.
- Adept|Ulfur Rh'annix: W sensie mniejsza z protfelami, chodzi o to co ostatnio brat powiedzial, co
- wreszcie tata przyzwolil powiedziec.
- Vurga Hur: Tate, a co un powiedzial we wten czas?
- Vurga Hur: Troche mnie zmulilo na kiblu.
- Durr Hur: No wisz... Z tymi tam. Rekosenseksami.
- Durr Hur: I podwodnym interesem.
- Adept|Arelle Deron: Podwodny interes?
- Durr Hur: On i tak trup, a ona juz niech tam nie grzebie.
- Vurga Hur: Aaa. No on ugulem to mówil, ze no... On to pod woda czasem skarbów szuka, nie. Bo un
- Aqualish, to moze. No i wiadomka, poszukiwanie skarbów, nie, bo pod woda utonelo troche ze statkó
- w.
- Durr Hur: Bo bedzie trzeba ja sprzatnac hehe.
- Durr Hur: Nie no Panienka wybaczy. Mysmy w zyciu krzywdy nikomu nie zrobili.
- Vurga Hur: No a wiadomka, na statkach pod woda, to cos tam mozna znalezc, nie... Jakis
- blajster... Jakies inne takie... No bo tam statki z wojny poplynely, jak z kosmosu spadly.
- Vurga Hur: Wiadomka oczywiscie, wszystko no bardzo prawilnie.
- Adept|Arelle Deron: Wiem, jak czlowiek w trudnej sytuacji, to zazartowac musi.
- Adept|Arelle Deron: A gdzie on pod ta woda szukal?
- Vurga Hur: No i on byl poszukiwaczem skarbów przygodowcem. Podwodnym. No.
- Adept|Arelle Deron: Mial jakies miejsca ulubione?
- Durr Hur: No we wodzie.
- Adept|Arelle Deron: Czyli w roznych miejscach. Ok.
- Vurga Hur: A no... Zamierzal... A kurwa, ja wam powim, tak od serca. No to on zamierzal szukac
- tam, gdzie spadly korwety korelianskie we wodzie przy takiej wysepce z jakims czyms tam na
- srodku.
- Adept|Arelle Deron: O.
- Adept|Arelle Deron: To jest wazne.
- Vurga Hur: Tam taki most i w ogóle, nie, ale wszystko bezpanskie, kurde.
- Vurga Hur: No i ugulem to wiecie, pany, tam no nikt nie mieszkal i w ogóle przeciez, no to
- bezpanskie, nie, on w szkode nikomu nie wlazl nie.
- Vurga Hur: Tylko woda i smród no.
- Adept|Arelle Deron: Postaramy sie znalezc to miejsce <spojrzala na Ulfura porozumiewawczo>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Mowil czy na cos konkretnego tam liczy?
- Vurga Hur: A no on to sobie... No. Hmm. No... No jakby to ujac...
- Durr Hur: <Rozlozyl lekko rece na boki>
- Durr Hur: Panie. To pelne wraki pelne wszelkiego sprzetu i rzeczy zalog, ktore tam byly.
- Durr Hur: Wszystko.
- Adept|Arelle Deron: No jak korwety tam spadly, to pewnie tego, co w korwetach.
- Adept|Arelle Deron: A czym on tam polecial?
- Vurga Hur: Noo. No. No na przyklad e. No paliwo. A polecial se powietrznym FS siódemka.
- Vurga Hur: Mamy po dziadku, bo dziadek sie przepil.
- Adept|Arelle Deron: Ok.
- Durr Hur: I dobrze. Kawal chuja. Na osiemnaste urodziny dostalem lzejszy wpierdol.
- Durr Hur: Taki o byl dziadzius.
- Durr Hur: Zreszta co sie dziwic jak polycjant.
- Vurga Hur: Pamietam ten dzien, jak zesmy go do smietnika dali jak juz sie zachlal.
- Adept|Arelle Deron: Masz jeszcze jakies pytania Ulfur?
- Vurga Hur: To kurde bylo piekne tate, dziesiec lat mialem, a pamietam jak wczoraj.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Czemu panowie dopiero po znalezieniu portfelow postanowili nam o tym
- powiedziec?
- Durr Hur: JA to Ci powiem synek, ze ja nie myslol ze on tego ataku serca dostal wtedy i ze
- smiesnie bedzie.
- Durr Hur: Ale w sumie dobrze wyszlo.
- Vurga Hur: A bo... A bo ja to no sie zmulilem od gorzaly.
- Vurga Hur: I ja w sumie to nie wim co gadam czasami.
- Durr Hur: A Ty co? Z policji?
- Adept|Arelle Deron: Oj, no wiesz jak to jest. Tych portfeli tam nie bylo wcale.
- Durr Hur: No, kolezanka dobrze gada.
- Adept|Arelle Deron: Biedziemy szukac tam, gdzie korwety spadly.
- Durr Hur: No jakbysta tam cos znalezli... To dajcie znac, dobra?
- Vurga Hur: No, no. Taki budynek na srodku pustego chuja.
- Adept|Arelle Deron: Bo moze tam tez ktos szukal fantow i dorwal biedaka.
- Vurga Hur: Polaczone mostem z ladem.
- Adept|Arelle Deron: Pewnie.
- Durr Hur: Ja to niezbyt umiem obslugiwac te elektronike, ale jak zadzwonicie na domowy holocom to
- przycisk wcisnac umiem.
- Vurga Hur: I tam jest takie jezioro, nie, i duzo spajdlo.
- Durr Hur: Ta. Synek mowil, ze tam woda strasznie capi od tego fest.
- Adept|Arelle Deron: Ja chyba wiem gdzie. Korwety korelianskie to bylo w wiadomosciach nawet.
- Vurga Hur: Mówil, ze jebie jak zwloki dziadka jak go zesmy znalezli.
- Durr Hur: I ze on tam bez kombinezonu to sie boi, ze jakiegos syfa zlapie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Wlasnie, zastanawialem sie co jest przyczyna...
- Vurga Hur: <Zarechotal glosno, pogodnie, z zadowoleniem i duma>
- Adept|Arelle Deron: Ja juz chyba mam wszystko <spojrzala na Ulfura>
- Adept|Arelle Deron: (afk)
- Adept|Ulfur Rh'annix: My jak bedziemy to sprawdzac to tez sie kombinezon przyda...
- Durr Hur: O jak Pani taka dobra i prawilna to ja mam cos dla Pani.
- Vurga Hur: Kurde, paninka to ma tyleczek takie cacucho jak kuzyneczka moja tak wugle. Ruchacie
- sie?
- Adept|Arelle Deron: Bardzo nam pomogliscie z tym jeziorem.
- Vurga Hur: Rucha jom pane?
- Vurga Hur: Ja bym polecol.
- Adept|Arelle Deron: Nie
- Durr Hur: <Schylil sie pod blat>
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Pokiwal przeczaco glowa do Aqualisha>
- Durr Hur: Pani czyme. My to dobre ludzie jestesmy i nam nie szkoda na innych dobrych ludzi
- <Wyciaga w kierunku Arelle tabliczke ciemnej, gorzkiej czekolady - wyraznie nieodpakowywanej>
- Adept|Arelle Deron: Tamtych rejonow lepiej unikac. Niebezpiecznie jak cholera.
- Durr Hur: Mialo byc dla psa sasiadki, ale co mnie tam.
- Adept|Arelle Deron: Dziekuje! Nie wiem co powiedziec. Nie trzeba na prawde.
- Vurga Hur: Ale wez pan popatrzej. No tyleczek cacucho, ja to nie wiem, czemu pan koscieja nie ma.
- <Klepnal Arelle w prawy posladek, chwiejac sie lekko w zapijaczeniu>
- Adept|Arelle Deron: Wy tu ciezko tak macie.
- Durr Hur: Synek zachowuj sie. Nie badz jak ten...
- Vurga Hur: Ja bym bral, panu to te wlochory na lbie i te dojce to pewnie pasuja.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Tej kobicie to lepiej wodki. <Zasmial sie> Twarda zawodniczka musi byc.
- Durr Hur: Jak ten Dhudha od Bhoernowej z trzeciego.
- Adept|Arelle Deron: Ale dobry czlowiek i w biedzie dobry.
- Durr Hur: Co tylko cale dnie siedzi w pokoju trzepie kapucyna.
- Adept|Arelle Deron: <Przyjmuje tabliczke z usmiechem>
- Vurga Hur: A kurwa, jak ja do niego ide zapytac, czy chcialby osiedlowe chlansko, nie.
- Adept|Arelle Deron: Wodki nie moge, dluga droga przed nami.
- Vurga Hur: To mówi ze nie, bo sie z kolegami na Gówno Multi Pedal ugral, gurwa.
- Vurga Hur: Ide wieczorem? Gówno Multi Pedal, sesyjka.
- Vurga Hur: Zawale do drzwi pozyczyc sól - zara wlyze, gramy Gówno Multi Pedal.
- Vurga Hur: I tka kurwa w kólko, po chuj to zyje.
- Durr Hur: Prosim skarbie, prosim. My to dobre ludzie jestesmy. A te skrzynie to Wie Pani...
- Durr Hur: Kombinowac trzeba umiec.
- Durr Hur: Ale nikomu to krzywdy nie robi.
- Adept|Arelle Deron: Jasne.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Ja bym sie napil, ale prowadze.
- Durr Hur: Jak znajdziecie tego chuja, to ja Wam powiadam.
- Adept|Arelle Deron: A Gowno Multi Pedal fajna gra. Sama czasem pykalam. Na nas czas panowie.
- Durr Hur: Krzywdy Wam na tym osiedlu nikt nie zrobi za mojej wachty.
- Vurga Hur: A ten to tam kurwa ledwo do kibla chodzi, bo w GMP trzeba jebac.
- Vurga Hur: Sam se lubie walnac w Prakith Strike, ale po chuj zyc online.
- Durr Hur: Ja to nie wiem co to to cale GIEEMPE jest synek.
- Adept|Arelle Deron: Damy znac jak chuja znajdziemy <powiedziala twardo i stanowczo>
- Vurga Hur: <Zataczajac sie, opiera sie o prowizoryczny, ubogi stolik, aby usiasc z trudem na
- ziemi>
- Durr Hur: <Zerknal na chronometr w rogu ekranu> O meczyk prosze za pietnascie minutek.
- Durr Hur: Synek skocz no po piwerka dla tatusia.
- Vurga Hur: Widzieli wugle jaki holoekran mamy cacucho?
- Durr Hur: Juz mnie w bebbzunie kolacze od tej wody.
- Vurga Hur: Odbiera pinc kanalów z Dremulae.
- Adept|Arelle Deron: A to biznesik mozecie zrobic.
- Vurga Hur: Tate, piwero sie skonczylo, ale we wódy pociagnij.
- Durr Hur: No sasiad kupil sobie ostatnio, wie Pani.
- Durr Hur: To ja sobie mysle. O nie. Tak nie bedzie. Pewnie ukradl zlodziej.
- Durr Hur: I mowie - a co. Wykosztuje sie.
- Durr Hur: I mam winkszy.
- Adept|Arelle Deron: Bo z opoznieniem leci. W holonecie wczesniej mozna wyniki sprawdzic.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Ta, ciekawe skad wzial na to pieniazki nie...
- Durr Hur: No!
- Durr Hur: Ale Wie Pan... to takie gadanie dla zartu.
- Durr Hur: On ma stala posadke dzies tam w urzedzie pracy, czy cos. To jego to stac i nie mam
- walenia.
- Adept|Arelle Deron: Jasne. Nam nic do tego.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Pewnie, ze tak. Jak chlop dobry to i sie wiedzie.
- Adept|Arelle Deron: A jeszcze. Jak skonczymy, to w ogole chcecie cialo, czy pochowac?
- Vurga Hur: No wiadomo, nie, jak on sie zakuwal, to ja mieszalem piwero z wódeczka. A teraz ja
- mieszam cement, a on piniundza ciagnie, taka prawda.
- Durr Hur: Sie dobrze zyje z sasiadami, a nie z zawiscia... To tez zawsze latwiej. Ja mu cos tam
- po taniosci niz ze sklepu, to on mi tez cos tam kiedys. Tak dziala wspolnota, nie?
- Adept|Arelle Deron: Tak dziala. Zeby wszyscy to rozumieli, nie?
- Durr Hur: No ale tej starej kurwy z naprzeciwka to ja nie trawie no co poczac.
- Durr Hur: Ona to jebnieta jest zdrowo.
- Adept|Arelle Deron: To co z cialem syna? Chcecie w ogole?
- Adept|Ulfur Rh'annix: Podpowiedza panowie tez moze jakis taki trunek typowy dla Hakassi, chetnie
- bym po powrocie skosztowal, bo teraz to w droge.
- Durr Hur: No jak sie tam uwiniecie... To oddajcie. Co ma gdzies tam lezec, nie wiadomo gdzie.
- Durr Hur: No trunkow to duzo, ale raczej nic z wyzszej ligi. Wie Pan. Tu bida jest.
- Adept|Arelle Deron: Jasne. Pewnie do odbioru o bagiet bedzie, ale to bezpieczna sprawa.
- Adept|Ulfur Rh'annix: obojetnie, byle by kopnelo.
- Durr Hur: Powiem tak. Im taniej, tym lepiej wchodzi - ale rano miske trzeba miec.
- Durr Hur: Po cenie patrzaj.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Jasne.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Dobra, bo chyba juz w studiu sa, zaraz sie gra zacznie to my sie zawijamy.
- Adept|Arelle Deron: Dzieki panowie.
- Durr Hur: Ale czekaj Pan, bo ja zakrecony jestem.
- Adept|Arelle Deron: Jak bedziemy cos wiedziec, to sie dowiecie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Hm?
- Durr Hur: Panienka to czekolade dostala, to ja chociaz piwerko na droge dam jakies co by o suchym
- pysku nie wychodzic.
- Vurga Hur: No, i ogólnie to z fartem, nie, zawsze z wiatrem i pod prad, nie.
- Adept|Arelle Deron: <Zmarszczyla przyjaznie nos>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Nie trzeba, ja bede leciec teraz, a panu do meczu bardziej sie przyda.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Za moje zdrowie niech pan tego browarka lyknie.
- Durr Hur: <Wyciagnal spod lady z brzdekiem> A to takie jest... Wie Pan. Na specjalna okazje.
- Vurga Hur: To se pan dupnie na kwadracie po locie, nie.
- Durr Hur: Takie do picia a nie najebania, to do meczyku szkoda.
- Vurga Hur: Na dobra energie na szukanie tamtych chujasów, o.
- Durr Hur: <Wyciaga butelke w kierunku Ulfura. Z czarna etykieta, o nazwie *Cumes*>
- Durr Hur: Dobre. Synek mowil ze jakies... Haftowe, czy cos.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Kurcze. <Odebral butelke> Dzieki panowie, wasze zdrowie sie z pewnoscia
- napije. Lecimy, z fartem i wszystkiego najlepszego.
- Vurga Hur: No, strzala. Na pohybel kutasom mordercom.
- Durr Hur: No pa, pa. I bezpecznie leccie.
- Vurga Hur: <Mówi pólprzytomnie, zapijaczonym, choc dosc pogodnym glosem, jak na wieczne buczenie
- trabkowatego odglosu>
- Adept|Arelle Deron: <Skinela przyjaznie i uniosla dlon na porzegnanie>
- Vurga Hur: Narksiwo. <Wybelkotal jeszcze, nim oparl sie o stary stolik i zaczal gapic sie na
- holoekran>
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Machnal luzno reka, odwracajac sie w strone wyjscia>
- Adept|Arelle Deron: Jak sie nastepnym razem spotkamy, to mam nadzieje bedziemy wszystko wiedziec.
- Durr Hur: Synek, co z tym browarem dla tatusia?
- Adept|Arelle Deron - doznane obrazenia
- ::Vurga Hur:: A nie wim czy ojstalo siem...
- Adept|Arelle Deron: No, zaskakujaca prosta odpowiedz mamy.
- Adept|Arelle Deron: I nawet wiemy juz co smierdzi tak potwornie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Przechodzac dokladnie ta sama droga ktora dostal sie na gore, stara sie
- dojsc do zaparkowanego smigacza, odblokowujac maszyne i chowajac butelke w plaszcz w schowku>
- Adept|Arelle Deron: <Idzie spokojnie kolo Ulfura patrzac z usmiechem na tabliczke czekolady>
- Smigacz jest zupelnie nienaruszony - stoi wciaz przed wyjatkowo prostym, ubogim, tanim blokiem,
- wciaz wyraznie w konstrukcji, tak jak cala reszta miasta, ktore wyglada jak wielkie, jalowe
- blokowisko w srodku budowy.
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Wlaczyl szybko holodate, sprawdzajac w wyszukiwarce trunek, ktory dostal
- szukajac po nazwie ''Cumes''>
- Lacznosc z HoloNetem jest wyjatkowo tragiczna - na tle Prakith to istna meka. Zamiast laczenia
- przez pól sekundy, Adept piec sekund gapi sie w urzadzenie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: I jak? <Mowi gapiac sie na ekranik> Pomoglo cos?
- W koncu odnajduje piwo w ofercie jednego ze sklepów hakassanskich. Ciezko jednak odnalezc
- jakiekolwiek opinie. To mocne, ciemne piwo, dosc drogie jak na reszte produktow.
- Adept|Arelle Deron: <W miedzyczasie wlacza silnik smigacza i przepisuje wczesniej zanotowane
- koordynaty nowej bazy do nawigacji>
- Adept|Arelle Deron: Co pomoglo?
- Droga nie jest trudna - Arelle szybko wyjezdza z miasta w kierunku reszty Hakassi.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Jakies wnioski po przesluchaniu?
- Adepci szybko zaczynaja swoja trase - gladko przejezdzajac przez wielki plac budowy, jakim jest
- cale miasto, ciagnace sie moze i piec kilometrów.
- Adept|Arelle Deron: Wejdziesz na przod? <zatrzymuje sie w dogodnym miejscu i schodzi ze smigacza>
- Adept|Arelle Deron: Lepiej prowadzisz i masz papiery.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Jasne. <Przesiada sie w miare szybko, dopasowujac do siebie stery,
- przyspieszajac powolnie by z latwoscia wchodzic w manewry w razie potrzeby>Pil****
- Wyjazd z miasta wyprowadza Adeptów w strone zupelnie martwych, opustoszalych terenów. Wysoko na
- niebie bez konca fruna swietliste punkty, wygladajace jak komety, gdy statki fruwaja z miejsca na
- miejsce wokól calego Hakassi.
- Latwo rozpedzic smigacz - wszystko jest opustoszale. Czasem Ulfur i Arelle mijaja kilka innych
- maszyn - raz wyjatkowo biednych, raz przecietnych, kiedy indziej wyraznie drogich, solidnych.
- Jazda jest stosunkowo przyjemna - powietrze jest cieple, wszystko wokol jest po prostu przyjemne.
- Puste, martwe tereny, wypelnione kraterami, wyrwami siegajacymi chocby na dwiescie metrów w glab
- ziemi ze spalenizna wszedzie dookola, zmuszaja czesto do objazdow, do szukania drogi. Czasem
- zdarza sie spotkac...
- ... inny smigacz jadacy z przeciwnej strony, a oba pojazdy wymijaja sie by w doslownie trzy
- sekundy zniknac sobie z zasiegu.
- Taka droga trwa dlugo, gdy Ulfur, w nocnych ciemnosciach, radzi sobie wyraznie gorzej, ciezej i
- wolniej szukajac drog objazdu zdewastowanych kraterow posrodku dziesiatek kilometrow traw, a
- potem dziesiatek kilometrow skal...
- ... nim kolejne dlugie, nudne minuty, przez prawie sto kilometrow, jedzie przez piach, az znów
- trafia na skaly, gdy mija juz pierwsza godzina.
- Napad
- Gdy zaczyna sie druga, a smigacz jedzie przez skaly - przy okrazaniu kolejnego krateru, zza rogu
- znienacka wylania sie dziwna, metalowa barierka. Smigacz rabie o nia z hukiem, gdy w ciemnosciach
- Adept nie ma szans jej zauwazyc.
- Arelle leci na ziemie, a Ulfur zaraz za nia - gdy smigacz wywraca sie do góry nogami i rabie w
- skale z lomotem.
- Adeptka toczy sie po skale, wzglednie bezbolesnie, upadajac nie gorzej, niz przy byle cwiczeniach
- - gdy Ulfur utrzymuje sie na nogach, nawet jesli ugietych, po naglej kraksie, najbolesniejszej
- dla uszu...
- ... gdy maszyna rozbija sie o metalowa barierke, ktora z glosnym hukiem wylatuje gdzies za skaly,
- by zniknac w nocnych ciemnosciach.
- :Terril: Raczki raczki kurwa!
- ]\r_gamma -1
- :Terril: <Wydziera sie glosno, agresywnie, lypiac na Adeptów niemal zwierzecym wzrokiem>
- Adept|Arelle Deron: <Wstaje powoli i unosi dlonie ku gorze>
- : : Wy gora raczki juuuz. <Skrzeczy dziwacznym, zdeformowanym glosem z rozoranej, zabliznialej
- geby - ledwie spojnym wspolnym>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Jasne! Spokojnie!
- :Terril: To jest napad, kurwa, sluchac nas jak panów i dziekowac, ze zyjecie, a wszystko bedzie
- kolorowo, dzieciaki!
- :Terril: Kredyty, fanty, cyfronotesy, kredyty... Wszysciutko dla nas...
- : Ta wy robi jak Terr... Jak TE mowi.
- : <Podchodzi ostroznie, z blasterem stale wyciagnietym w kierunku adeptow>
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Stara sie opanowac oddech, uspokoic sie, mowiac powoli, robiac miejsce na
- glebokie wdechy>
- Adept|Arelle Deron: Zeby wyjac fanty, musimy opuscic rece <mowi spokojnie>
- Terril: No to tak powolutku, powolutku jakbyscie dziewicy w cipe wsadzali.
- : <Zamrugal krotko> Dzie-co. We co.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Duzo krwi stary w takim razie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Powoli opuszcza rece>
- : Ty morda tam bo Ty krew zara.
- Terril: Powoli, powoli, tak wolno, jakby kurwa wam od tego zycie zalezalo... Bo zalezy...
- Spokojnie, nic sie nie stanie, jak bedziecie grzeczni. Jestesmy tu dla fantów, trupy jak ktos sie
- stawia, jasne. <Mówi bardzo glosno, twardo, bezustannie patrzac prosto..
- Terril: ... na Adeptów>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Jasne.
- Adept|Arelle Deron: <Wycofuje sie delikatnie, stajac lekko za Ulfurem i opuszcza dlonie>
- : Ty, EEE!
- : Cho no tu. Obok kolega. Ju.
- : Licze do trzy.
- : O trzy.
- : Dobre.
- : Wy kasa. Wy sprzet. Juz, juz, juz.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Kredytow nie mamy, moge jedynie obdarowac panow butelkowanym Cumesem.
- Terril: Nikt cie tu gwalcil nie bedzie, mala, to tylko napad, ruchac mam co w domu. <Mówi z
- kuriozalna mieszanka zlosliwosci i pocieszenia>
- Adept|Arelle Deron: I czekolada <wyjmuje tabliczke>
- : Kurwa oni z nas barabel.
- Terril: W chuja nas robicie, popierdalacie taki kawal bez kredyta na kurwa paliwo?
- : Czemu my nie zaszczelic i wziunc?
- Terril: Jebac to jebiemy tutaj my, dzieciaki.
- : Zrobmy jak zawsze. Bam bam. I z trupa.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Smigacz jest zatankowany, nie potrzebowalismy pieniedzy na paliwo.
- : Dobre. Tera nasz on.
- Adept|Arelle Deron: Bez. Sluchajcie, my serio nic nie mamy. Zlitujcie sie <powiedziala zalosnie i
- tak szczerze jak umiala> char+2
- Terril: Kto kurwa popierdala przez takie pustkowie bez forsy? Wywracac kieszenie, kuraw, ale juz.
- Otwierac te paseczki.
- Arelle emanuje zalosnoscia, bezradnoscia, mowi jak istota, ktorej wrecz w zalosci nie stac na
- mowienie czegos innego, niz szczera prawda.
- : My nie litosc. My napad. Lubie jak placzo i zalo.
- Terril: Wywracac te kieszonki, kurwa, jakies cyfronotesy i inne chujstwa macie, nie robic nas w
- chuja.
- : Licze do pinciu. Wszystkie kieszen wywrocic te one.
- Adept|Arelle Deron: Za lepszym zyciem przylecielismy. Blagamy. Nic innego nie mamy, tylko ten
- smigacz.
- : Inaczej bolt w leb. Kumano wy?
- : Jakby my zal i emocje, to by nas tu nie byc.
- Terril: Morda tam, kurwa, zadnych lamentów, juz, kurwa, kieszenie, albo wylosujemy, kto pierwszy
- traci noge.
- Adept|Arelle Deron: <Wywraca puste kieszenie>
- : Wyjebane.
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Siega rekami spokojnie do kieszeni, wyciagajac zawartosc> Spokojnie.
- Terril: <Przeklina jednym ciagiem, mówi twardo, zdecydowanie>
- Z kieszeni Ulfura wylatuje holodata Jedi - i nic wiecej.
- : Ooo kurwa pa.
- Terril: Uu, jaki to ladny notesik tu mamy, a kolega kurwa mówil ze nic nie ma, co?
- : Ty pa. Wojskowy.
- : O kurwa.
- Terril: Zesral sie i zapomnial?
- : Ja widzial. Brat we woj taki miol.
- : O kurwa.
- Adept|Arelle Deron: <Spoglada na obu z dlonmi przed soba>
- : Tera my musiec ich zajebac bo oni moze wojo i przypal.
- Terril: Ta chyba cos tam ukrywa. Dobra, paniusia sie odwraca i rece na skale.
- Adept|Arelle Deron: No woja zajebiecie? Co z bratem moze z Vongami walczyl? <poslusznie kladzie
- rece na skaly>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Nie sadzilem, ze bedziecie krasc wojskowy cyfronotes, sami swoi, walczymy z
- tym samym wrogiem.
- Terril: Plecami do mnie, paniusia.
- Terril: Z jakim kurwa pedalonym wrogiem? Ja mam jednego wroga, a jest nim kurwa bieda.
- Terril: Stary, trzymaj ich na muszce i jak drgna to jeb na zapas.
- : O ty kurwo <Wyciaga blaster w kierunku Ulfura, oddajac strzal prosto w jego klatke
- piersiowa>
- Przed oczyma Ulfura - rozlega sie blysk. Blasterowy pocisk pedzi w jego strone z szybkoscia
- lasera.
- Adept|Arelle Deron: <Drgnela slyszac strzal i zacisnela oczy>
- Adept|Ulfur Rh'annix: <W momencie kiedy uslyszal strzal, staral sie przekierowac swoje cialo w
- bok i bokiem, aby tylko odslonic skaly za nim>Spos*ZRE+1
- Uszu odwróconej Arelle siega glosny jek Ulfura i halas podobny do wyladoawnia blyskawicy,
- przebijajacy cisze skal i roznoszacy sie ogromnym echem. Pocisk trafia nie w klatke piersiowa
- Ulfura, a w jego prawe ramie - lecz blekitne...
- Adept|Arelle Deron: Prosze, prosze nie zabijajcie mnie <jeknela cicho trzymajac sie skaly>
- : Ty ruda pizda jeszcze jeden taki tekst i Twoj kolega dziurawy jak Ty.
- ... wyladowanie okazuje sie pociskiem ogluszajacym. Prawica Ulfura wpada w drgawki, nieruchoma,
- sparalizowana w ulamku sekundy od trafienia. Cala reka dretwieje, nieruchomieje.
- : Nie Ty bydziesz placic. Twoj kolega placil on bedzie.
- Terril: Blondi jest, stary. Dobra, kurwa, przetrzepujemy. Drgnijcie mi, kurwa, to poleca bolty
- na serio i lby wam ujebiemy. Cisza i spokój i bedzie ladnie.
- Terril: <Zaczyna lewa reka obmacywac Arelle, przeszukujac dokladnie jej ubrania, powoli; opuszcza
- prawa reke, mocno zacisneita na blasterze>
- Adept|Ulfur Rh'annix: Aaayya. <Odruchowo zlapal sie za ramie>
- : Jak dla mnie ruda ona. Ty tez rudy Ty.
- Terril: Macie wielkie szczescie, powinniscie nam dziekowac. Wiecie, ilu by wolalo wjebac swiadków
- do piachu?
- : Na pe ja.
- Terril: To uczciwy biznes. Wasze rzezcy za wasze zycie.
- : Ale ja nie mogiu bo Te zly wtedy.
- Adept|Arelle Deron: <Stoi nieruchmo i poslusznie>
- : A ja lubie jak krew i krzyk i agonia.
- : Wiec Wy nie wkurwiac moja.
- Terril: O, o, o. Co my tu mamy! <Wyciaga z ubrania Arelle cyfronotes Jedi, nim podnosi prawa
- reke, aby rabnac ja bolesnie raczka pistoletu w potylice, uderzajac bezlitosnie ciezkim metalem
- starego, zaniedbanego blastera>
- Terril: Tez mamy ladny notesik, co, kurwa, chcialo sie ryzykowac lbem dla jebanego notesiku, co,
- kurwa, co?! <Wydziera sie z jawna agresja, prawie plujac na Arelle, wrzeszczac jej prosto na
- twarz>
- : Ja mu kolanko za to wylot sefe?
- Adept|Arelle Deron: Przepraszam <skulila sie po uderzeniu>
- Terril: Jebac, mamy co nasze, srac na nich, póki mamy nasze. Im mniej rozjebanych na intensywnej
- w szpitalu, tym bardziej psy beda mialy to w chuju.
- Terril: Ladne bogactwo, ladne... Pilnuj ich, stary, a ja spakuje te ladne fanty.
- : Dobre. Jak ktos rusz to ja bum.
- Terril: Zaraz jestem. Jak beda kombinowac, odstrzel na trupa i wtedy drugiego tez, zeby nie bylo
- swiadka zajebania.
- : Oke.
- Adept|Arelle Deron: <Odwraca sie powoli>
- Terril: Ruszycie sie, to mój kolega musi zajebac was oba, jasne?
- Terril: Jedno zdechnie, to swiadek tez musi.
- : Ruszcie sie prosim.
- Adept|Arelle Deron: Jasne.
- Adept|Ulfur Rh'annix - rana postrzalowa, zadana przez:
- Adept|Arelle Deron - rana postrzalowa, zadana przez:
- Z postrzelonymi brzuchami, Ulfur i Arelle laduja na skalach, padajac na nie z krzykiem, gdy
- blastery trafiaja ich delikatnie - ale smaza.
- : Tak! Dobziem.
- - zalogowano jako Rycerz Jedi.
- [ ] do [Adept|Arelle Deron]: 2
- Adept|Arelle Deron: <Wyciaga rece ku gorze> Nie ruszam sie. Nie ruszam sie.
- ]/sit1
- Bardziej niz ciala, cierpia ubrania - naskorek parzy sie od zweglonych, dymiacych ubran. Adepci
- upadaja jakby rozzarzona zapalka wbila im sie w ciala - bolesnie, okrutnie, ale bez prawdziwie
- ciezkich ran, nawet jesli brzuchy wygladaja marnie.
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Stara sie powstac mozliwie jak najszybciej, podpierajac sie na
- rekach>BUD+3 SIL+2 ZRE+1
- : Instrukcja jazna bya ona.
- : Teraz do gurwa grob.
- Ulfur powstaje bardzo szybko - w moment, ledwo upada znów wracajac do pionu, wytrzymujac
- wysmazenie brzucha bez niczego wiecej, niz krótki krzyk.
- Terril: Kurwa... Dzieciaki... Serio? Przykro mi. Teraz musimy was zajebac.
- Adept|Arelle Deron: Nie ruszamy sie. Obiecuje.
- : Jeeee, trupy. Dawaj sybko, bo sie zleco ktos po strzolachh.
- Terril: Mój kolega jest w goracej wodzie kapany, ale nie napierdala bez powodu.
- Terril: Coscie kombinowali, kwiatuszki?
- : Rusyla sie, a ten cwel mnie kopnal.
- : Chce mu upierdolic glowe.
- : Sefe moge? Moge uciac mu leb noze?
- Adept|Arelle Deron: Zakrecilo mi sie w glowie. On nie bedzie kopal juz.
- : Chwyce za kudly ja jego idealnie do trzymacz glowa przy noz gardlo.
- Adept|Arelle Deron: Macie blastery, my nie. puscie nas.
- Terril: No to kolega idzie do piachu, przykro mi, rozkazy bly jasne. Kolezanka bedzie musiala z
- nim. <Odbezpieczyl blaster, wypuszczajac z siebie westchnienie>
- Terril: Zadnych swiadków.
- Adept|Arelle Deron: Nie wiem. Obciagne wam jak chcecie, ale pusccie.
- : Oooo.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Chcemy odzyskac co nasze, s-sami przylecielismy w pol biedni. Policja, tak
- czy siak zorientuje sie, ze nas nie ma. Tym bardziej, ze wlasnie to z nimi kontaktowalismy sie
- jakis czas temu, jako ze potrzebowali naszej pomocy, pomocy Jedi ktorzy przylecieli t
- Adept|Ulfur Rh'annix: tu jakis czas temu.
- Terril: O. Kolezanka ma konkretna oferte na handel!
- : Ja by nie ufac bo ona pewnie gryzie.
- : I probki generyczne w jama a my kartoteka.
- Adept|Arelle Deron: Nie ugryze. Nie jestem glupia. Wyplucze potem usta piwem.
- Terril: Pomocy Jedi... Ehe, pewnie, a ja przylecialem tu pomóc Mistrzowi Wojennemu Tsavongowi
- Lahowi was zajebac.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Cyfronotesy, ktore macie jak kolega zauwazyl sa troche bardziej
- skomplikowane niz wojskowe, w kazdym mamy nadajniki. Powinnismy wrocic do reszty naszej grupy
- dobre 20 minut temu.
- : I ona pewnie lat 12 i my gorzej niz za mord.
- Terril: To mój ziomek, razem pijemy.
- Terril: Kolezanka zdecydowanie konkretna, ja bym dal jej szanse. Za to kolega rzucil sie
- napierdalac *pana* *Weequaya* dzieki któremu zyje...
- : No i fajnie. Wiec teraz i tak my was zayebac bo Wy na zywca i tak za gruba ryba teraz.
- Adept|Arelle Deron: Ma 18 <starala sie mowic przekonywujaco> char+2
- Terril: On blefuje, typie. To pierdolenie ponizej komiksu. Bajdurzy.
- : Poza tym.
- Terril: *Nie zabijajcie mnie, mój stary to szef policji*. Pamietasz takiego?
- : Dag.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Sprawdzisz i tak cyfronotes o ile bedziesz mial na to czas.
- : Ja zem go wtedy oskorowal.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Zobaczysz zawartosc i wtedy zorientujesz sie, ze mowie prawde.
- : Na zywego. Fajnie bylo pamietam to naprawde.
- : I on krzyczal wtedy ze on.
- Terril: Jakbys byl kurwa kimkolwiek zwiazanym z Jedi chocby jako szorowacz kibli, bys nie wpadl w
- takie lajno, brodaczu.
- Terril: A na razie nie zostawiasz mi wyboru. Próbowales dojebac koledze i sie stawiac.
- : Pane. Jakeby mieli kazdemu kogo on zna i kim jezd i skad on jezd to my by pierdel 40 razy na
- minute byli.
- : A siedzielim tylko raz.
- Terril: Dobra, uklad jest prosty. Chlop do piachu, a kolezanka nam possie i cieszy sie dobra
- umowa.
- Terril: <Mówi sucho, twardo, konkretnie, jawnie zimnym, odartym z wiekszych emocji glosem>
- Adept|Arelle Deron: <Slucha uwaznie, nawet nie starajac sie opanowac drzenia calego ciala>
- : Ale ja musze najpierw przemoc bo inaczej mi nie staje.
- Adept|Arelle Deron: A nie puscicie kolegi tez. Po lodzie za zycie. Dobre lody robie. Pierwsza
- klasa.
- Adept|Ulfur Rh'annix: Wpadlem w takie lajno, po kilkugodzinnej jezdzie. Sam fakt, ze rzucilem sie
- do ataku swiadczy o tym, ze bylem pewny swego, nie zrobilbym tego wiedzac, ze nie przyleci tutaj
- ktos z pomoca.
- Adept|Arelle Deron: Kurwa Ulfur.
- : Oke.
- : Licze do pinciu czyli tylu ile raz bym ja ciebie zabil juz.
- : I jak do pinciu nikt nie przylece to ja Ci skalp.
- Adept|Arelle Deron: Obciagam, zyjemy. Jest uklad. Ok?
- Terril: Kolezanka rozumie sytuacje. Duzy kurwa nie rozumie nic. Jeszcze mi kurwa mówisz, ze bys
- mi kolege zajebal? Wlasnie wykopales se grób.
- : Piec.
- : Yyy...
- Terril: Cztery.
- Adept|Arelle Deron: Ludzie. On jest glupi, ale prosze.
- : O, no.
- : Cztyry.
- : Terril za duzo tego.
- Terril: Taki w sumie kurwa wyrosniety, ze moze to z jakiegos porazenia mózgowego czy innego
- autyzmu sie urodzil.
- : Ja juz nie wie.
- Adept|Arelle Deron: Prosze was.
- Terril: Ej ej czekaj czekaj.
- Terril: Ty.
- Terril: On ma dauna?
- Adept|Ulfur Rh'annix: Sprawdz cyfronotes, ktory masz.
- Adept|Arelle Deron: Glupi troche, ale co ja bez niego zrobie.
- Terril: Daun to kurwa nie swiadek.
- : A jakie on lody robi.
- Terril: Wez mu rozjeb leb, ale tak zeby zyl.
- Terril: Mala nam obciaga i sie rozstajemy.
- : Wstyde sie.
- Terril: Te opowiesci o Jedi to ewidentne porazenie na lbie.
- : Jabym widziol to bym umyl.
- Adept|Arelle Deron: Oglusz go jak chcesz, ale nie zabijaj. Prosze slicznie.
- : Ja nie kce.
- Adept|Arelle Deron: Od dziecka sie wychowujemy.
- Adept|Arelle Deron: Sami zostalismy.
- : Ja nie wie co robic.
- Terril: Ma panienka szczescie, dauniak to chociaz nie swiadek. Dobra, duzy, odwracasz sie,
- zamykasz oczy i slodkich snów.
- : Za duzo rzeczy.
- : Za duzo slow.
- Terril: <Wlacza tryb ogluszajacy swojej broni, przelaczajac jeden przycisk>
- : Ja mial tylko bam.
- Terril: Dobranoc, duzy.
- Adept|Arelle Deron: Ulfur. Sluchaj ich. Stan tam, gdzie cie widac, tylem, rece na plecach.
- : Dobre.
- Terril: I jeszcze spierdala, naprawde porazony!
- Adept|Arelle Deron: Ulfur!
- : : Stawia sie cfyl.
- : : No to co.
- Terril: Wal z ostrej.
- : : ok.
- :Terril: Ja juz kurwa trzeciej szansy nie dam. Porazony czy nie.
- Adept|Arelle Deron: Ulfur! Poddaj sie do chuja!
- Adept|Ulfur Rh'annix - rana postrzalowa, zadana przez:
- Adept|Arelle Deron: <Krzyczy co sil w gardle>
- : : Lez tu gurwa.
- Ulfur zanosi sie wrzaskiem, z dymem sunacym nad jego noga, gdy wielki kawal skory i meisnia
- zmienia sie w wydrazony krater.
- Adept|Arelle Deron: <Slyszac strzaly kuca na ziemi z rekami na glowie>
- : : Ty debil. Ja widze takie ty to ja cuzje madry a ja porazenie.
- Energia pocisku smazy noge w ulamek sekundy, zmieniajac jej fragment w dymiace zgliszcza - z oczu
- Adepta leja sie lzy, Kiffar upada na ziemie, gdy cala noga podskakuje, drzy, wije sie, ucieka
- Adeptowi spod kontroli w falach bolu.
- :Adept|Ulfur Rh'annix: B-biegnij po ich smiga-aacz!KURWA- AA
- :Terril: Przykro mi, koles, ale juz wiecej szans nie bedzie. Idziesz do piachu.
- : : <Podchodzi blisko Ulfura, celujac blasterem z bardzo krotkiej odleglosci prosto w jego nie
- tyle glowe, co klatke piersiowa. Widac w tym... Fach w zabijaniu. Wiedze, ktore punkty sa
- najbezpieczniejsze i najmniej narazone na ewentualne chybienie. Oddaje.
- : : ...strzal>
- Adept|Arelle Deron: Prosze was! Wrzasnela! Ogluszcie go tylko!
- :Adept|Ulfur Rh'annix: Uh. <Kaszlnal glosno>
- Adept|Arelle Deron: <Krzyczy co sil w plucach>
- ]/jedisit
- ::Adept|Ulfur Rh'annix:: Zabijesz mnie, popelnisz ktores juz morderstwo, a policja bedzie blizej
- ciebie z kazdym sladem ktory zostawiasz po zamordowaniu, nie tylko policja, Jedi tez sie tym
- zajma. Ku-kurwa. <Co chwile steka, jeczy z bolu>
- : : Ojej.
- ]/jedisit
- :Adept|Ulfur Rh'annix: L-latwo jest okradac faceta z malym dzi-dzieckiem i blasterami w lapach,
- a-ale te dwa cyfronotesy przyniosa wiecej szkod niz zyskow. Tego jestem pe-pewien. Ugh.
- Blasterowy pocisk przeszywa cala klatke piersiowa Adepta. Brak reakcji na podejscie Weequaya
- konczy sie tragicznie - pocisk przechodzi przez tors Adepta na wylot. Ulfur nie czuje niczego -
- tylko nagla fale goraca i odretwienia.
- Adept|Arelle Deron: <Wstaje w koncu i wsiada na smigacz, ktory szybko odpala>
- Ulfur nie czuje bólu, nie czuje agonii, ktora powinien, gdy czysty snop energii przechodzi przez
- jego cialo. Nie czuje niczego. Nie moze oddychac, nie moze sie ruszyc, nie panuje nad powiekami.
- :: :: <Postawil noge na wyrwie ktora wypalil w jego klatce piersiowej, pochylajac sie nad nim i
- przystawiajac pistolet do jego glowy>
- Adept|Arelle Deron: <Stara sie odleciec na bezpieczna odleglosc i wlacza mape> pil**
- Arelle nie odnajduje zadnego smgiacza - nie widzi go nigdzie. Widzi tylko cos, co wyglada jak
- wrakowisko.
- :: :: Suhej. Swiat brutalny on jest. Ty sam dziecko nie wie ze sa ludzie maja w dupie i moga
- zabic.
- : : To ja Ci pokaze co to znaczy zabic.
- ]/jedisit
- W czasie jej daremnych poszukiwan - Kiffar wrzeszczy dopiero po czasie, gdy do konca upada na
- ziemie i nagle zaczyna czuc otwarcie swojego pluca. Wrzeszczy jedna sekunde, nim wszystko sie
- urywa - przebite pluco nie pozwala mu nawet krzyczec.
- Adept|Arelle Deron: <Wraca co poprzedniej pozycji, ale rozgloada sie usilnie za smigaczem, ktorym
- przylecieli> spost**
- :Adept|Ulfur Rh'annix: U-ugh.
- : : Ja lubi zabijacz. Lubi jak stawiaja bo wtedy oni jak Ty mysla ze to sen. A to ja.
- Z jego klatki piersiowej unosi sie dym, a cialo zaczyna wic sie w agonii dopiero po sekundzie
- zupelnego szoku. Rece, nogi, zaczynaja skakac, drzec, wic sie, podskakiwac, bez zadnego ladu, gdy
- Ulfur czuje coraz wieksza agonie.
- Arelle nie widzi pojazdu nigdzie wokol siebie - nigdzie na dole skaliska nie ma sladu po chocby
- jednym pojezdzie innym niz wrak statku zakopanego w skale.
- : : Ty mial szanse na zycie. Ty wybral brak zycia zamiast kredyt i zabil siebie i swoja
- dziewczyna. Gratulacje.
- Gdy sie rozglada - Ulfur krzyczalby, gdyby mógl, targany agonia, przez która jego zeby zaciskaja
- sie same, wbijajac w jezyk, wbijajac w przeciwne strony jamy ustnej az do krwi, gdy z oczu
- wylewaja sie lzy, a same oczy probuja wyskoczyc z ciala
- : : Ostatnie jek przed brzdek?
- Adept|Arelle Deron: <Stara sie ocenic czy ma inna droge ucieczki, w inna strone niz tam, gdzie
- pobiegli mezczyzni>
- Adept|Arelle Deron: spost**
- Kazdy ulamek sekundy, w ktorym jego cialo probuje oddychac, to agonia, to mordercze zmaganie z
- nieludzkim bólem. Kazda chwila to ból. Kazda chwila to lzy lejace sie z oczu, paznokcie wbijajace
- sie w cialo do krwi i wicie w bezkresnej agonii.
- Gdy mija raptem piec sekund - piec sekund bezkresnego bólu, z których kazda jest dla Adepta jak
- godzina - Arelle odnajduje...
- ... we wraku statku ruszajace sie plyty - drzace, choc ciezkie, zza ktorych przebija sie swiatlo,
- jakby po drugiej stronie wraku czekaly dalsze skaliska, dalsza droga.
- Z ust Kiffara wylewa sie krew - Adept widzi coraz wieksza plame przed soba, widok jest coraz
- bardziej mglisty. Jego oczy widza coraz mniej - a cialo czuje coraz wiecej i wiecej bólu.
- Adept|Arelle Deron: <stara sie przedostac przez plyty uzywajac calej sily i zrecznosci jaka ma>
- bud+1 zre+1
- : : Ja rozumie. Ty nie moc krzyk <Kiwnal glowa, patrzac zablizniala twarza na Ulfura. Prosto w
- jego oczy. Chowa pistolet gdzies za pasek z tylu, by nastepnie wyjac z buta dlugi noz>
- :Terril: (Ulfur - /exec dsight, wcisniecie B)
- Arelle przesuwa plyte z ogromnym bólem. Przy jej kondycji - to znacznie ponad jej sily. Adeptka
- ma wrazenie, ze jej rece zaraz popekaja, gdy ma za soba rozwarcie szczeliny na raptem polowe
- tego, co jej niezbedne.
- : : <Zlapal Ulfura za prawy bark i biodo z tej samej strony, by sprobowac wywrocic go na
- brzuch>
- Juz na tym etapie - rece bola, puchna, a Adeptka ma wrazenie, ze jej kosci wbija sie zaraz w
- miesnie, albo i wyjda na zewnatrz. Rece wydaja sie miazdzone od srodka przez skale wysilku.
- Adept|Arelle Deron: <Stara sie znalezc byc moze inne miejsce, w ktorej plyta jest luzniejsza>
- spost** int+2
- Adept|Arelle Deron: <Jesli jej sie nie udaje, stara sie odeprzec metal sila nog zapierajac sie
- cialem> bud+1 zre+1
- :Adept|Ulfur Rh'annix: <Stara sie zebrac w sobie jakies resztki sily, czegokolwiek, aby krzyknac
- jak najglosniej tylko moze>SIL+1 BUD+3
- Adept|Arelle Deron: <Caly czas tez nasluchuje czy mezczyzni nie wracajac, zeby moc sie pokojowo
- poddac>
- Arelle udaje sie wypchnac plyte calym cialem, zapierajac sie z calych sil - pocac sie, czerwona z
- bólu i wysilku, z potem przesiakajacym na cale ubrania w jej drgawkach, w ktorych wysilek
- przeradza sie w agonie.
- Zaraz potem - udaje jej sie dostrzec po drugiej stronie jalowe, martwe skalisko, na ktorym czeka
- stary, marny, do granic ubogi smigacz najnizszego sortu, jednomiejscowy, z przyczepa.
- Gdy to robi - Ulfurowi udaje sie zmarnowac resztki sil na donosny wrzask, przez ktory Weequay
- odskakuje - jego krzyk jest dosc glosny, by byl bolesny dla Weequaya. Zaraz po wrzasku, przebite
- pluco odzywa sie...
- Adept|Arelle Deron: <Starajac sie onanowac bol calego ciala, stara sie odpalic smigacz> pil**
- ... gdy Kiffarowi w moment konczy sie powietrze, a sam zaczyna czuc sie zgniatany przez
- powietrze, gdy kolejna porcja krwi wycieka z jego ust.
- Kiedy Adept marnuje swoje sily na karkolomne wyzwanie krzyczenia z przestrzelonym plucem, Adeptka
- odpala smigacz - ubogi, marny, tandetny, halasliwy, ktorego dzwiek szybko zwraca uwage.
- Adept|Arelle Deron: <Jesli slyszy wrzaski kuli sie, ale tez skupia na zadaniu>
- :Terril: Kurwa! Przelazla!
- :Terril: <Znika w moment z oczu Ulfura, z resztek jego percepcji - zaczynajac nagly bieg>
- [Terril]: (Spec, to poza mapa, wszystko co opisywalas bylo tez w innej czesci...)
- Adept|Arelle Deron: <Startuje szybko wciskajac gaz na tyle na ile sadzi, ze smigacz wytrzyma>
- :: :: <Stawia prawa noge na kregoslupie Ulfura, by nastepnie chwycic lewa reka za jego wlosy i
- odgiac je brutalnie, bolesnie do tylu>
- Adept|Arelle Deron opuscil teren.
- Adept|Arelle Deron - doznane obrazenia
- Adept|Ulfur Rh'annix: <Stara sie jak najszybciej wypluc krew>
- : <Nastepnie przyklada noz do jego gardla, starajac sie po prostu przezynac przez miekkie
- tkanki>
- Adeptka odjezdza - smigacz jedzie dwa razy wolniej, niz FC-21, halasuje, rzezi, pluje spalinami,
- ale jedzie.
- Adept|Arelle Deron: <Oddalajac sie jak najdalej moze i starajac kierowac na jakies swiatlo jesli
- je widzi> spos** pil**
- Ulfur wypluwa krew, gdy Weequay podnosi Ulfura czesciowo, uklada go w swoich dloniach.
- Adept|Arelle Deron: <Probujac odnalezc pobliska osade albo osiedle. Sprawdza tez czy smigacz jest
- wyposazony w komunikator>
- Adept|Arelle Deron: mech*
- Smigacz jest wyjatkowo wolny - ale wciaz wielokrotnie szybszy, niz ludzkie nogi. Adeptka w kilka
- minut oddala sie o co najmniej dwa kilometry, jadac przez zupelne ciemnosci i opustoszale
- pustkowie.
- Jadac, obolala, wycienczona, dyszac, ledwo oddychajac, z trudem ma mozliwosc ocenic smigacz -
- ogladnaie jego wyposazenia zajmuje jej dobrych kilka minut, lecz nie odnajduje komunikatora.
- Odnajduje tylko stary system nawigacji.
- Przenosna nawigacja jest bezkresnie marna i zalosna, wiele gorsza niz biedny, nedzny, ale dosc
- zwyczajny smigacz. Urzadzenie nawigacyjne ma ledwo dzialajacy ekran, uszkodzony glosnik, a jeden
- przycisk odpadl.
- Kiedy Arelle ucieka, Ulfur spoczywa w chwycie Weequaya.
- : <Przy jego braku reakcji, nawet nie kwapi sie jakkolwiek hamowac wlasne ruchy. Noz przecina
- gardlo niczym zwykle mieso, juz przy pierwszym ruchu ostrza jucha zaczyna wrecz slyszalnie kapac
- o twarde skaly, tryskac niczym resztki z wiadra wylane na bruk>
- Adept|Arelle Deron: <Zwalnia, a jesli tego wymaga bezpieczenstwo, zatrzymuje sie i probuje
- znalezc na mapie jakis cel, osiedle, miasteczko, stara sie tez z pamieci wpisac koordynaty bazy i
- sprawdzic jak daleko od niej jest>mech* int+2 mad+1
- : <Przezyna wszelkie tkanki, szyja w okolicach ciecia wygina sie nienaturalnie wraz z ruchem
- ostrza - widac jednak niewiele przez bryzgajaca dookola krew>
- Arelle udaje sie rozpoznac na mapie teren, w którym powinna znajdowac sie baza. Jest zbyt daleko
- od wszelkiej cywilizacji - jedyna droge z bazy do miasta wyraznie przecinala z Ulfurem. Miasto, z
- ktorego powraca, poznaje na mapie dosc dobrze.
- Wedlug ledwo dzialajacej aparatury, jest w polowie drogi miedzy miastem, a terenem, gdzie powinna
- znalezc baze Jedi - moze nawet blizej.
- : <Z kamienna twarza obserwuje, jak adept dlawi sie - choc przy przerwanych wszelkich drogach
- oddechowych, pokarmowych - nie ma juz kompletnie czym. Krew samoistnie naplywa do wnetrza
- przerznietego gardla. Jednoczesnie jej zdecydowana wiekszosc wylewa...
- : ...sie z niego jak ze zwyklego, jakzdego innego zwierzecia szykowanego na uboj. Finalnie
- kiedy dociera do kregoslupa, przechodzi na bok, dalej trzymajac jego glowe za wlosy>
- : <Niczym siekiera - zaczyna rabac w tyl karku, odseparowujac ja od kregoslupa, niszczac po
- drodze kregi - oddzielajac je od siebie sila uderzen pod roznymi katami> To cie hughwa nauczy nie
- zadzierac z gangiem Grehmana.
- : <Kiedy wreszcie odrabal jego glowe, po prostu - nawet na nia nie patrzac - rzucil ja gdzies
- w dal, by ta poturlala sie po skalach>
- Adept|Arelle Deron: <Dla pewnosci, opanowujac stres i gleboko oddychajac sprawdza raz jeszcze. Po
- pierwsze, czy baza czy miasto jest blizej. Po drugie, lecac ktora trasa musialaby ryzykowac
- kolejne spotkanie z bandytami>
- Odrabana glowa Ulfura toczy sie w ciemnosci, by zniknac na skalach, rozbijajac sie tam jak
- szmaciana zabawka. Truchlo, z wypruta krwia, pozostaje na miejscu - nie ma w nim juz niczego z
- Ulfura. Ulfur nie zyje juz od polowy swej egzekucji.
- W tym, co lezy na skalach, nie ma juz Ulfura, nie ma skrawka jego zycia, ulamka jego swiadomosci,
- cienia jego mysli, jego jestestwa. To tylko zwloki, zalane litrami krwi, nierozpoznawalne spod
- wszechobecnej posoki.
- Zycie Ulfura konczy sie wczesnie - juz po rozpruciu gardla. Adept nie jest w stanie byc swiadkiem
- reszty swej egzekucji, gdy z gardla bryzga krew. Ostatnie szczatki jego osoby widza jeszcze twarz
- Weequaya i wszechobecna krew...
- Adept|Ulfur Rh'annix opuscil teren.
- Adept|Ulfur Rh'annix - odniesione obrazenia
- ... nim wszystko sie konczy. Ostatnie, co widza jego oczy, to Weequay i wlasna krew. TO juz nawet
- nie boli - cialo jest zbyt slabe na ból. Niedokrwiony mozg nie odbiera juz wiekszosci bodzców.
- Ulfur w swojej ostatniej chwili czuje tylko...
- ... ze to koniec. Jest swiadomy, ze umiera - ale nie ma w nim sil, by to cos zmienialo. Nie ma w
- nim dosc krwi, by mózg w pelni zarejestrowal to co sie dzieje, gdy z gardla wylewa sie czerwony
- plyn.
- To ostatnie, co widzi Ulfur, co z trudem wie, ledwo zdolny zlozyc mysli - nim wszystko sie
- konczy, a reszta to juz tylko losy martwych zwlok z odrabana glowa, skazanych na zmarzniecie i
- zgnicie z odrabana prymitywnie glowa.
- Adept|Arelle Deron: <wczesniejszy opis + spost**>
- Zanim Ulfur umiera - Arelle jest juz daleko i wyraznie widzi, ze kontynuacja drogi do bazy to jej
- jedyna szansa. Ciezko do konca zorientowac sie w mapie, ale latwo zauwazyc, ze bandyci napadli ja
- w polowie drogi z miasta do bazy.
- Wystarcza dwucyfrowe IQ, by zauwazyc, ze wobec tego jazda w kierunku miasta oznacza powrot w
- strone miejsca rozprucia Ulfura.
- Gdy cialo dawniej nalezace do Ulfura zmienia sie w coraz zimniejsze, nieruchome truchlo, z
- zasychajaca wokol niego wszechobecna jucha, Arelle pedzi przez pustkowia Hakassi mniej wiecej w
- strone bazy.
- Adept|Arelle Deron: <Decyduje sie na powrot do bazy, leci ostroznie, strajac sie na nic nie
- wpasc, pomimo potwornego stresu, w ktorym jest> pil** spost**
- .
- .
- .
- W bazie
- Adept|Arelle Deron: <Patrzy na ramie i sprawdza czy w ogole ma jeszcze holodate>
- Arelle nie ma przy sobie niczego - tylko obdarte ubrania, przysmazone na brzuchu.
- - zmiana postaci na: Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal
- Adept|Arelle Deron: <Kiedy widzi juz baze, nerwy zaczynaja jej puszczac, zaczyna sie trzasc na
- calym ciele w kompletnehj niemocy>
- Adept|Arelle Deron: <Po chwili jednak stara sie dzwignac i podchodzi do pola silowego>
- Adept|Arelle Deron: SDK! Kira! <wydaje z siebie potworny, rozpaczliwy dzwiek>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal dolaczyl do RP.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal pojawil sie w okolicy.
- Krzyk Adeptki jest na tej przestrzeni po prostu nieslyszalny. Smród, który ja otacza, przyprawia
- ja o mdlosci, Adeptka ledwo trzyma sie na nogach.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal - zmiana postaci na: FHR
- Adept|Arelle Deron: <Ostatkiem sil, stara sie ocenic czy ma jeszcze jakas droge wjazdu> spost**
- Adeptka nie widzi zadnej drogi innej niz brama - wszystko otacza wysoka sciana zabezpieczajaca
- most i bezkresna, smierdzaca woda.
- Adept|Arelle Deron: FHR!
- Adept|Arelle Deron: To ja!
- Adept|Arelle Deron: Nie stzrelaj!
- Adept|Arelle Deron: Kochanie moje!
- Adept|Arelle Deron: <Macha do droida w przyplywie nadziei>
- FHR: <Wskazuje chwytakiem na brame> Bzaazzzbzaz otwierac babahzzzaaaz <Droid wybuczal serie slow,
- choc przy toku nauki Arelle tylko jedno zdawalo sie byc wzglednie zrozumiale - choc nie byla go
- do konca pewna>
- Adept|Arelle Deron: Tak, tak, powiedz, zeby otworzyli. Ja wsiadam na scigacz.
- ::FHR:: <Podlatuje do panelu po drugiej stronie, klikajac jeden z przyciskow chwytakiem>
- Adept|Arelle Deron: <Podchodzi do scigacza, uruchamia go i podlatuje do pola>
- Adept|Arelle Deron: Dzieki nadrozszy!
- Adept|Arelle Deron: Zamkniesz za mna?
- Terril - zmiana postaci na: Nina Theiru
- :FHR: Bzaaaaz? <Wskazuje na smigacz na drugim koncu mostu>
- ::FHR:: Bzzaaaaz? <Podlatuje do maszyny, wskazujac na nia chwytakami>
- Adept|Arelle Deron: <Arelle zdala sobie sprawe, ze zaczyna miec zwidy ze zmeczenia, cale serie
- zwid, w ktorych doleciala juz na miejsce. Widzac, ze to nie prawda, wraca do smigacza i wsiada na
- niego>
- ::FHR:: Bzzzuuuz?
- ::Nina Theiru:: Zluzuj, bo mnie rozjedziesz! <Wydarla sie z jawna, wyrazna irytacja i zmeczeniem>
- Adept|Arelle Deron: Otworzysz hangar? Nina! Nie zauwazylam cie.
- ::Nina Theiru:: Hej, maly. Ale tu cuchnie. <Parsknela pogodnie do droida>
- ::Nina Theiru:: To nie hangar, to magazyn.
- ::FHR:: <Rozlozyl male chwytaki w gescie obojetnosci lub... niewiedzy>
- ::Nina Theiru:: Hangar masz naprzeciwko... Uh... A ja tu jestem drugi dzien...
- FHR: NAAaa!
- ]\r_gamma 1
- :Nina Theiru: Po co zamykasz brame, a potem otwierasz znowu? <Mruczy z niewyspaniem, slabo, z
- jawnym niezrozumieniem i zagubieniem>
- Nina Theiru: Zreszta mniejsza. Leb mi peka...
- FHR: Buuuzzz!
- Adept|Arelle Deron: Nina...
- ]/jedisit
- FHR: <Chwyta nine za krawedz szaty, by zaczac szarpac w kierunku Arelle>
- Adept|Arelle Deron: Tak FHR?
- Nina Theiru: Niee... Nie mam sily, maly, serio. <Ziewnela glosno i przetarla twarz lewa dlonia>
- FHR: <Wskazuje na jej rane na brzuchu> Buzzz....
- Adept|Arelle Deron: Ja... <zaczyna szlochac>
- Adept|Arelle Deron: Nic mi nie jest FHR.
- Adept|Arelle Deron: Ale...
- Nina Theiru: <Mruzy oczy, przypatrujac sie z wysilkiem, nim wzdycha cicho> Nic nie widze.
- Adept|Arelle Deron: Napadli nas. Ulfur chyba nie zyje.
- Adept|Arelle Deron: Zabrali cyfronotesy i smigacz.
- Nina Theiru: <Cofnela glowe i zamilkla, patrzac na Adeptke z konsternacja - kamieniejac>
- FHR: Eeeffff <Wybuczal smetnie>
- Adept|Arelle Deron: I ja juz bym sie dogadala, ale Ulfur chcial walczyc <mowi raz zupelnie
- bezbarwnym glosem, raz dusi sie powietrzem>
- Adept|Arelle Deron: Mieli bron, my nie.
- Nina Theiru: Uuh... Dobra... Dobra, spokojnie, trzeba... <Zaczyna mówic bardzo wolno i niepewnie,
- nim kreci glowa i rozklada rece, z nerwowoscia> Nie wiem. Nie wiem co mam powiezdiec. Nie bez
- powodu... Nigdy nie zostane kims z was...
- Nina Theiru: Uh. Kurwa. <Jeknela z zalem i smutkiem, spuszczajac glowe, krecac nia dynamicznie,
- przygryzajac wargi w chaosie>
- FHR: <Przylatujac na powrot - trzyma w chwytakach zwyczajna poduszke, niewatpliwie pochodzaca z
- cudzych kwater>
- Nina Theiru: Biedny Ulfur. Jasna cholera...
- Adept|Arelle Deron: <Schowala oczy w dloniach i pochylila sie prawie kladac glowe na ziemi, ale
- czujac bol brzucha wyprostowala sie nieco>
- Adept|Arelle Deron: Oni juz sie zgodzili nas puscic. Ja nie wiem co sie stalo. Zaczal sie stawiac
- i ja...
- Nina Theiru: Kurwa. No nie. Nastepny trup... Znowu... <Z rozkojarzeniem, obgryzajac paznokcie
- lewej reki, zerka na droida> To chyba dla Arelle...
- FHR: <Podlatuje do Arelle, rzucajac jej poduszke na kolana>
- Adept|Ulfur Rh'annix timed out
- Adept|Arelle Deron: <Odslania oczy i odbiera poduszke, ktora przytula mocno>
- Adept|Arelle Deron: Dziekuje FHR.
- FHR: Eeeeeeffff <Otworzyl chwytaki, by podleciec blizej Arelle>
- FHR: <Obejmuje nimi Adeptke przez poduszke>
- FHR: Eeeef.
- Adept|Arelle Deron: <Przytula tez droida i zaczyna w koncu plakac>
- FHR: Bzaaazbzrzzaaaz. Buuuz.
- FHR: Buuuuuuuuuz. Eeeef.
- Nina Theiru: Ja... Uh. Nie wiem... Rany. Czemu nie wzieliscie gnata? Znaczy... Nikogo nie winie,
- tylko... Uh.
- Nina Theiru: Jestem w tym chujowa. <Kreci powoli glowa, opuszczajac rece, miotajac wzrokiem z
- punktu do punktu>
- Adept|Arelle Deron: Ja nie... ja... on tam umieral, a ja ucieklam. Znowu <zaczela kaszlec i
- dlawic sie>
- FHR: <Smutno opuscil obie antenki blizej metalowego, lsniacego pancerzyka>
- FHR: Bzaarzzzbaaaz. Buuuzzzzzzzaaz. Nie. Ty. Efffff.
- Nina Theiru: Uuuh. Uwierz... Ja... Bardzo bym chciala powiedziec cos...
- Nina Theiru: Cos sensownego...
- Adept|Arelle Deron: Nina <podniosla czewone, zalzawione oczy> Ktos nie spi jeszcze?
- Adept|Arelle Deron: No wlasnie ja kochanie. <spojrzala na droida>
- Adept|Arelle Deron: Z Rycerzy albo Padawanow? <dodala>
- Nina Theiru: Nie wiem. Mozesz spróbowac dobic sie do Rycerza Siada. Mistrzyni Elia próbuje
- ogarnac wszystko z Prakith... Denarsk ma zasade niepokazywania sie nikomu na oczy...
- FHR: Bzzzuuuaazz.
- Nina Theiru: A reszta... No, jest srodek nocy...
- Nina Theiru: Uh. I zamknijmy to do cholery, bo capi...
- Nina Theiru: Uuuhhh... Uff...
- Nina Theiru: Ale smród...
- Adept|Arelle Deron: <Wstaje powoli i podciaga bluzke sprawdzajac stan swojego brzucha> lecz***
- Adept|Arelle Deron: Zaraz podejde do Rycerza Siada, on teraz o roznych porach spi.
- Brzuch Arelle jest delikatnie postrzelony - naskórek zostal poparzony, ale reszte energii pocisku
- zjadlo samo ubranie. Ze skóry Adeptki zszedl naskórek, a glebsze warstwy poczerwienialy. Byle
- mikroskopijny dotyk nieludzko boli...
- :FHR: <Podlatuje wolno, niosac w raczkach drzaca szklanke z chlupoczaca woda>
- ... ale przez reszte czasu to tylko szczypanie.
- FHR: Bzzzuuz <Wyciaga szklanke z chlupotem, przy dbalosci swoich ruchow i malo precyzyjnej
- przyczepnosci na skle - ochlapujac nieco Arelle>
- FHR: (szkle*)
- Adept|Arelle Deron: Dziekuje kochanie <odbiera szklanke i wypija calosc ulewajac odrobine na
- siebie po czym oddaje naczynie>
- Nina Theiru - polaczono
- Nina Theiru opuscil teren.
- Nina Theiru - doznane obrazenia
- Nina Theiru dolaczyl do RP.
- Nina Theiru pojawil sie w okolicy.
- Nina Theiru - zalogowano jako Rycerz Jedi.
- Nina Theiru zostal wyrzucony z serwera.
- Adept|Arelle Deron: Ide. Nie ma tu co stac. Cholera jasna.
- Nina Theiru: Chcialabym ci cos madrego powiedziec, ale...
- FHR: Efff.
- Nina Theiru: No... Uh. Juz to mówilam.
- FHR: Ef.
- Nina Theiru: Wybacz. Jestem w tym slaba.
- Adept|Arelle Deron: Ef?
- Nina Theiru: Ef chyba oznacza u niego...
- Nina Theiru: Takie... *bleh*? Takie *slabo*?
- Nina Theiru: Nie wiem. Takie ogólne podsumowanie czegos nei tak.
- Adept|Arelle Deron: To ef zdecydowanie <westchnela gleboko>
- Adept|Arelle Deron: Jak ja im to powiem?
- Nina Theiru: Nie wiem, Arelle. Pytasz kogos, kto woli sie powiesic, niz do was dolaczyc.
- Adept|Arelle Deron: Nina? Pojdziesz ze mna do kwater? <spojrzala na Nine ciagle obejmujac
- poduszke jak najsmutniejsze zwierzatko>
- Nina Theiru: Te sprawy sa miliard poziomów nad tym, co jest juz miliard poziomów nade mna...
- Nina Theiru: Moge... Ale... Ale wole sie nie odzywac. Naprawde.
- FHR - zmiana postaci na: Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal
- Adept|Arelle Deron: Wiem, ale jak bedziesz to... pizda jestem <syknela>
- Nina Theiru: Posiedze i pokiwam glowa. To cos z tych tematów, przy których moge albo siedziec
- cicho, albo plesc bzdury... Jak... Jak sama juz widzisz...
- Nina Theiru: I mzoe jestes. <Prycha z delikatna nuta ironii w glosie> Nie znam sie na zyciu i
- standardach Jedi, wiec nie bede sie wypowiadac. <Przekrzywila drzace nieco usta>
- Adept|Arelle Deron: <Stoi obejmujac poduszke, kompletnie rozkudlana z resztkami rozmazanego
- tuszu, ktory podebrala Tannie>
- Nina Theiru: Jedno wiem na pewno. Sama mówisz, ze Ulfur sie rzucal. I ze nie mieliscie broni.
- Nina Theiru: To jest takie dwa plus dwa dziedziny *samobójstwo*.
- Adept|Arelle Deron: Wiesz, ja nigdy go nie lubilam... ja... a teraz. Ja pierdole, kurwa
- <zaszlochala>
- Miejscami nawet schody to dla Arelle wyzwanie. Adeptka jest zwyczajnie wycienczona, jej cialo
- obolale i wymeczone nieludzkim smrodem.
- Nina Theiru: Ja go... Uh. Kurwa. Ja go lubilam... Kurwa. Nie. Nie chce wspominac, ze go
- lubilam...
- Nina Theiru: Nie chce myslec...
- Nina Theiru: Przestan tak klac, durna suko. <Wyszeptala sama do siebie, ze sztywna, nieruchoma
- twarza - poza drzacymi ustami>
- Adept|Arelle Deron: Ja bylam dla niego straszna pinda zawsze. A teraz go na smierc zostawilam
- <powiedziala na jednym tchu>
- Nina Theiru: <Zakaslala i zadrzala - przyspiesza kroku mimo slabosci, wstrzymujac oddech>
- Adept|Arelle Deron: Ja tak mam jak... on tez mi zwracal uwage <usmiechnela sie potwornie smutno i
- znowu rozplakala>
- Smród jest dla Arelle w tym stanie wyjatkowo nieznosny - osiadle paliwo, smrod spalonego
- plastiku, smrod gumy, smrod czegos zgnilego, uderza w jej nozdrza az do momentalnych mdlosci.
- Nina Theiru: Blegg... Blehh... <Nie zwraca uwagi na nic, byle szybko dobiec i zaczac z trudem
- oddychac>
- Nina Theiru: Uhh... <Obraca sie tepo za siebie>
- Nina Theiru: Wlaz!
- Nina Theiru: Bleh...
- Adept|Arelle Deron: <Zatrzymala sie na chwile lapiac oddech>
- Nina Theiru: Nie umiem czytac.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Pomoc...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Eh. <Sapnal lekko do siebie>
- Adept|Arelle Deron: <Zapukala ostroznie do kwatery Rycerza>
- Adept|Arelle Deron: Gdzie on?
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Gdzie Wam sie tak spieszy.
- Nina Theiru: Hmm?
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Moze... Pomozecie staremu Rycerzowi wejsc do srodka z tego...
- Smrodu.
- Adept|Arelle Deron: Nie mam holodaty.
- Nina Theiru: Ja tez, ale slyszalam cos obok.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Haaalo?
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Chcialem... Posiedziec na zewnatrz. Ale to byl tragiczny pomysl.
- Adept|Arelle Deron: Rycerzu! <jeknela zalosnie>
- Nina Theiru: Uuuhhh. <Wstrzymuje oddech i podbiega, próbujac zlapac w jakis sposób Siada - ale
- nieporadnie, niesprawnie, zwlascza z wstrzymanym oddechem>
- Nina Theiru: Nnnyy wyym za co trymmmc. <Wydusza z siebie, przytykajac rekaw do twarzy>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: <Probuje samemu wesprzec sie reka, by zaczac isc chociaz pokracznie>
- Bud +3
- Adept|Arelle Deron: <Pomimo jawnej niedyspozycji stara sie podeprzec Rycerza z drugiej strony>
- bud+1 zre+1
- Ze stanem ciala Rycerza, samo ustanie na nogach to cos imponujacego - ale udaje mu sie, zwlaszcza
- przy pomocy Adeptki i Tholotianki. Nawet w tym stanie Rycerza, obie sa jednak dla Kalamarianina
- fizycznym zerem.
- Stanowia tylko elastyczne podpory - nic wiecej, zwlaszcza Tholotianka.
- Nina Theiru: Uuhhh.. Tu juz mozna... Uff... Uhh...
- Nina Theiru: Oddy... Oddychac... Dojdziemy...
- Nina Theiru: <Przykopala w drzwi, niemal upadajac>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Dojcie z kwatery... Na zewnatrz zajelo mi czterdziesci minut.
- Nina Theiru: Wchodz sama... Nie wcisniemy sie...
- ]/jedisit
- Nina Theiru: <Osuwa sie po scianie, dyszac, lapiac oddech, z potem wydostajacym sie spod jej
- szaty>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: <Przy wsparciu dziewczat - finalnie podpiera sie o lozko i siada na
- nim>
- Adept|Arelle Deron: Rycezu ja... <zaczela z poduszka pod pacha i lzami w oczach>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Wygladasz jak nieszczescie.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Niech zgadne...
- Adept|Arelle Deron: <Skinela smutno>
- Nina Theiru: <Wykonuje pokraczny, zalosny sklon, patrzac jednak na Siada z wyraznym, wielkim
- szacunkiem>
- Nina Theiru: Uh...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Zabilas kogos przypadkiem, lub ktos probowal zabic Ciebie.
- Nina Theiru: <Siada na pudle, stekajac, opierajac sie o sciane, bez sil>
- Adept|Arelle Deron: <Wbija oczy w ziemie, kompletnie zawstydzona, prawie sparalizowana>
- Adept|Arelle Deron: Zadzwonili z policji <zaczela lamiacym sie glosem i wziela gleboki oddech>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: <Podsunal sie nieco bardziej do tylu - do glebi lozka - by usadowic
- wygodniej, niz na samym rancie>
- Adept|Arelle Deron: Powiedzieli, ze dobrze by bylo jakby ktos podjechal porozmawiac z rodzina
- Aqualisha z lodowki.
- Adept|Arelle Deron: A ja ciagle nie mam licencji zalegalizowanej, wiec poprosilam Ulfura.
- Adept|Arelle Deron: I polecielismy <kazde slowo stara sie wypowiadac wyraznie, chcoiaz nie radzi
- sobie z tym najlepiej>
- Adept|Arelle Deron: I w drodze powrotnej... Uderzylismy o blokade. Ulfur jej nie zauwazyl, ale ja
- tez nie.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: <Spokojny - choc wyraznie zmeczony - pomaranczowy, cieply wzrok
- spoczywal nieinwazyjnie na Arelle. Kalamarianska mimika nie zdradzala niczego, procz pelnego
- spokoju>
- Adept|Arelle Deron: I... <kontunuowala ze wzrokiem wbitym w ziemie> napadli nas. To byla
- zasadzka, byli uzbrojeni.
- Adept|Arelle Deron: Powiedzieli, ze nasze rzeczy za nasze zycie.
- Nina Theiru: <Patrzy glównie na podloge, przebierajac leniwie nogami, wyraznie bez sil, z
- dominujaca nad nia slaboscia>
- Adept|Arelle Deron: Wzieli wszystko i powiedzieli, ze mamy zaczekac bez ruchu.
- Adept|Arelle Deron: Ale mi sie w glowie zakrecilo i zrobilam krok. I wtedy Ulfur kopnal jednego z
- nich.
- Adept|Arelle Deron: To znaczy...
- Adept|Arelle Deron: Jeden zostal z nami, a drugi poszedl z rzeczami.
- Adept|Arelle Deron: I Ulfur kopnal tego, ktory zostal.
- Adept|Arelle Deron: I chyba wtedy mnie tez postrzelili prewencyjnie.
- Adept|Arelle Deron: Ale ja ich blagalam o zycie, o jeszcze jedna szanse.
- Adept|Arelle Deron: I powiedzialam, ze zrobie im loda jak nas puszcza <skulila sie mowiac o
- propozycji>
- Adept|Arelle Deron: I oni sie zgodzili.
- Nina Theiru: Brzmi jak *Ulfur stracil nerwy i popelnil samobójstwo*. Lubilam go. To nie tak, ze
- mnie to nie boli. Ale... uh... Znaczy... To zalamujace, ale to jasne, kto tu dal dupy... Co nie
- znaczy, ze to nie... Ze to nie horror...
- Adept|Arelle Deron: Ale Ulfur zaczal mowic, ze jest z policji i Jedi i zeby sprawdzili
- cyfronotes.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Szlag. <Rzucil cicho. Co brzmialo bardziej jak niezrozumiale buczenie
- pod nosem>
- Adept|Arelle Deron: No to ja im zaczelam mowic, ze Ulfur jest glupi, oni uwierzyli, ze opozniony
- i zachecam ich do tych lodow, zeby tylko nas puscili.
- Adept|Arelle Deron: A oni mowia, ze jak jestesmy wazni, to nas dla okupu wezma.
- Adept|Arelle Deron: Wiec ja prosze, blagam, mowie, ze chory, glupi od dziecka, a on swoje.
- Adept|Arelle Deron: I zaczeli mu grozic, odliczac i nie jestem pewna co sie stalo, ale czy
- strzelili najpierw czy zaczal uciekac najpierw. Nie wiem.
- Adept|Arelle Deron: Ale odbiegl dalej. Oni za nim.
- Adept|Arelle Deron: Daralam sie i blagalam, zeby go tylko ogluszyli, ale zaczelam slyszec
- straszne krzyki.
- Adept|Arelle Deron: I zobaczylam jakims cudem, ze jest przejscie moze w blasze obob, bo tam jakis
- wrak byl czy cos <mowila szybciej, jak w transie> ciemno bylo, nie wiem. I zaczelam odpychac ten
- metal <spojrzala na swoje dlonie, a poduszka wypadla jej spod pachy>
- Adept|Arelle Deron: I odepchnelam. I tam byl smigacz taki stary. I wsiadlam i ja moglam sprobowac
- po niego wrocic, ale... <glos uwiazl jej w gardle>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Cholera... Hakassi to nie Prakith, w ktorym przestepcy sa rzadsi
- niz... Trojaczki. Hakassi to wciaz sporo biedy i chaosu - a to rzyzny grunt dla przestepcow.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Brzmi jak... Madra decyzja z Twojej strony. Pozostaje sie jedynie
- cieszyc, ze jego... Heroiczna meskosc nie zabrala do grobu i Ciebie.
- Adept|Arelle Deron: Ale ja sie balam tak bardzo <skulila sie jeszcze bardziej> Moze bym mogla ich
- rozjechac albo...
- Adept|Arelle Deron: <Podniosla glowa i spojrzala w koncu na Rycerza>
- Adept|Arelle Deron: <Przestala mowic, ale jej oddech byl glosny, momentami charczacy>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: To smutne i brutalne. Przykre. Lecz... Nie byl tam sam. Gdyby byl tam
- sam, mozna byloby sadzic, ze popelnil blad i poniosl jego konsekwencje. Tragiczne, niewlasciwe i
- nie mowie, ze to konsekwencje sluszne.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Ale... Byl tam z Toba. Mlodsza adeptka. Takie zachowanie bylo...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Dobrze, ze chociaz Tobie nic nie jest. Decydowal nie tylko o swoim
- zyciu, bedac tam z Toba. To nie Twoja wina.
- Adept|Arelle Deron: Nie wiem <zaczela znowu, parzac wprost na Rycerza> Moze on nie chcial, zebym
- sie to robila. Nie wiem. Zawsze mnie jak dzieciaka traktowal. Moze nie chcial...
- Nina Theiru: Masakra normalnie. <Stwierdzila po dlugim gapieniu w podloge, mruczac smetnie i bez
- wyrazu> Kur- <Urywa i zaciska mocno zeby> Lubilam go. <Oddycha glosno, skocznie> Uh. Ulfur, w cos
- ty sie...
- Adept|Arelle Deron: To bylo...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Nie jestem dobry w emocjonalnych rozterkach i pocieszaniu lzawiacych
- dziewczat. Ale wiem, ze nie moglas tam nic zrobic - tak, jak nie moglby zrobic ktokolwiek inny.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Nie moglas tam wrocic, uratowac go, ocalic przed wlasna glupota. W
- koncu... Probowalas. Poswiecenie jest dobre, jesli przynosi jakies rezultaty i moze czemus
- sluzyc.
- Adept|Arelle Deron: <Skinela jak posluszne dziecko>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: W tej sytuacji rzucajac mu sie z nielogiczna pomoca - byloby to
- zachowanie rownie glupie, jakie on popelnil. I nie bierz moich slow...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Jako ublizanie zmarlemu.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Dobrze, mozesz je w ten sposob odbierac, wlasciwie. Bo jego glupota
- nie dotykala tylko jego, ale tez Ciebie.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Co nie zmienia faktu, ze to... <Westchnal przeciagle, choc
- Kalamarianska mimika wciaz nie byla w stanie zmienic wiele, pod katem samego... wizerunku,
- wyjawiania odczuc>
- Mistyk Jedi|Elia Vile - polaczono
- Mistyk Jedi|Elia Vile opuscil teren.
- Mistyk Jedi|Elia Vile - doznane obrazenia
- Adept|Arelle Deron: Ja ostatnio...znowu... bardzo sie z nim poklocilam.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Przykre. Nie byl zly. Byl troche glupawy, czasem zachowywal sie
- niczym pod wplywem.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Ale na pewno... Nikt nie zasluguje na takie cos. Ale jednoczesnie
- zasluzyl sobie sam.
- Adept|Arelle Deron: I mu mowilam, ze naraza innych i siebie.
- Mistyk Jedi|Elia Vile dolaczyl do RP.
- Mistyk Jedi|Elia Vile pojawil sie w okolicy.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Tak.
- Nina Theiru: Ja... Ja chyba nie wyrobie... Przejde sie...
- Nina Theiru: Przepraszam...
- Adept|Arelle Deron: Moze jakbym z nim bez nerwow porozmawiala...
- Nina Theiru: To... ja sie nie nadaje...
- Nina Theiru: <Rabnela o cos piescia, wypuszczajac glosny jek na cale kwatery>
- Adept|Arelle Deron: On mnie nie chcial sluchac, ale moze jakbym nie byla wredyna <spuscila znowu
- glowe>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Watpie, by to zrobilo jakakolwiek roznice, Arelle. Zachowalby sie tak
- samo. Czlowiek...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Nie przejmuje sie jakimis prostymi wasniami w sytuacji, kiedy dwojka
- ludzi mierzy do niego z broni palnej i zwykla sprzeczka... Naprawde na nic tutaj nie wplywa.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Ba. Mysle, ze w tej chwili nawet o niej nie byl w stanie myslec.
- Adept|Arelle Deron: <Pokiwala znowu>
- :Nina Theiru: Mistrzyni!
- Adept|Arelle Deron: Ja sie staralam. Serio sie staralam <kaszlnela>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Rozumiem, ze byc moze chcial uchronic Cie od czynow - coz -
- lubieznych.
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: Schowaj sie, bo smierdzi, Nino.
- :Nina Theiru: <Podnosi glowe, próbujac spojrzec na Elie - co niespecjalnie jej wychodzi>
- :Nina Theiru: <Mimo kaszlenia, mimo slabosci, nie probuje sie nwaet ruszyc - gapiac sie to na
- Elie, to na ziemie>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: I w tej sytuacji takie zachowanie z Towje jstrony jest logiczniejsze
- i mniej ofiarne, niz jego. Przynosi rezultat, zachowuje zycie.
- :Nina Theiru: <W koncu wyciska z siebie slowa z trudem> Ja... Ja sie nie nadaje...
- :Nina Theiru: Nie to chcialam... Kur... <Urywa przeklenstwo z jeszcze wieksza irytacja>
- Adept|Arelle Deron: Ja Rycerzu... ja sie w burdelu wychowalam <parsknela tak smutno jak to
- mozliwe>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: Po prostu sie schowaj... Czekaj.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Ale jesli chcial Cie ochronic przed czynem lubieznym... Z troski? To
- nic nie tlumaczy, ze przy tej ochronie jednoczesnie ryzykowal Twoim zyciem.
- Adept|Arelle Deron: To nie bylby problem.
- Nina Theiru: <Zrywa sie do szybkiego marszu, zakrywajac usta i nos rekawem>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: Chodz do srodka.
- Nina Theiru: Mmm...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: W tej sytuacji Twoja moralnosc nie bierze tego byc moze pod uwage,
- jako czegos... Zlego.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Sciagnela maske i przypiela ja do paska>
- Adept|Arelle Deron: <Potrzasla glowa i spojrzala na Rycerza z kompletna szczeroscia i
- bezradnoscia na raz>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Bierzesz swoje tabletki regularnie?
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: A nawet jesli by brala - to dosc mala cena, wydaje mi sie, za cene
- zycia.
- Nina Theiru: <Gapi sie przez chwile w podloge, glosno oddychajac, z trudem lapiac powietrze, z
- pustym, smetnym, bezradnym wzrokiem>
- Adept|Arelle Deron: <Skinela>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: I wiesz...
- Nina Theiru: Ja... Uh. Nie. Znaczy... Biore. Ja...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: To bylaby Twoja decyzja, ze chcesz to zrobic - ale jednoczesnie to
- nikomu nie szkodzi. To Twoj swiadomy wybor.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Lepiej spisz? Pomaga?
- Nina Theiru: <Zalomotala do drzwi kwatery i weszla pewnie, ogladajac sie na Elie z bezradnoscia>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Jego swiadomym wyborem bylo to, by finalnie zabili Ciebie i jego.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Hm... No dobra
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Wiec jesli sie obwiniasz - to przestan.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: To... Uh. Dobranoc?
- Adept|Arelle Deron: To prawda <skrzywila sie nieco>
- Nina Theiru: Nie wiem nawet jak to powiedziec...
- Nina Theiru: Rycerzu...?
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Jesli jest Ci zle - to bedzie. I tego raczej... Nic nie zmieni. Bo
- smierc z natury nie moze byc obojetna.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Tak?
- Adept|Arelle Deron: Dobrze Rycerzu <skinela jeszcze raz>
- Nina Theiru: Ja... Uh. Nie. Przepraszam, Rycerzu. Dam rade.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Jedyne co mozemy zrobic, to go pochowac.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Dobra... kuracja nie pomaga chyba.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Jesli... Spotkasz kogos z bardziej doswiadczonych Padawanow. Warto
- sie po niego wybrac.
- Nina Theiru: Ulfur nie zyje. Arelle jest zrozpaczona. Zabili go. Ktos napadl...
- Adept|Arelle Deron: Pamietam mniej wiecej miejsce. Trzeba to zglosic na policje.
- Nina Theiru: <Wypuszcza glosno powietrze, spuszczajac glowe i zaciskajac powieki>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Ulfur nie zyje?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Co?
- Nina Theiru: <Kiwa glowa, ciagnac glosno nosem na granicy szlochu>
- Nina Theiru: Ja... Uh...
- Nina Theiru: Ulfur nie zyje.
- Adept|Arelle Deron: Moze ich znajda jeszcze.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Na pewno? gdzie jest cialo?
- Adept|Arelle Deron: Po naszym smigaczu, po miejscu... nie wiem...
- Nina Theiru: <Mówi cicho, z trudem, ledwo zbierajac slowa - podnosi wzrok, aby spojrzec smetnie
- na Elie, z bezradnoscia i zalem>
- Nina Theiru: Nie wiem... A...
- Nina Theiru: A-re...
- Nina Theiru: Arelle. Ona... Uh. Kurwa... Przepraszam! <Warknela z obrzydzeniem w sekunde po
- przeklenstwie>
- Nina Theiru: Czemu ja tak belkocze...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Dobra. Gdzie ona jest?
- Adept|Arelle Deron: <Spojrzala nagle na drzwi>
- Nina Theiru: Nie moge zebrac mysli...
- Nina Theiru: W... W Rycerzu Sia...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Moze na zasadzie wspolpracy... Acz nie warto zaczynac znajomosci z
- lokalna policja na zasadach cywilnych. Nie jestesmy nimi. Jestesmy bardziej odpowiedzialni za
- swoje zywoty, niz policja. Ale warto ich poinformowac byc moze, ze taka sytuacja miala miejsc
- Nina Theiru: W kwaterze Siada Rycerza Mistrza.
- Nina Theiru: Co ja plote...
- Adept|Arelle Deron: <Podniosla sie ciezko zabierajac ze soba poduszke>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Hej. Spokojnie <polozyla dlon na ramieniu Niny> Przyjaznilas sie z
- Ulfurem?
- Nina Theiru: Czemu znowu ktos musi ginac...
- Nina Theiru: T... t-tak... Znaczy... Byl czasem... Wiem, byl czasem durny, ale... Ale
- przyjaznilam...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: <Sapnal wreszcie ciezko, z wyraznym wysilkiem> Ja pieprze.
- Adept|Arelle Deron: Ja chyba... dam koordynaty Rycerzowi albo Mistrzyni... ja dzis juz nie...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Nic dzis nie rob. Odpoczywaj. Dojdz do siebie...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Skinela glowa> Spokojnie. Wyjasnimy zaraz, co sie stalo, po kolei.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Tu?
- Adept|Arelle Deron: Dobrze Rycerzu <powtorzyla zrezygnowana, ale z pelnym szacunkiem>
- Nina Theiru: Mmmhmmm. <Wydukala ciagle przelykajac z trudem sline> Próbowalam jakos udawac, ze
- mnie to nie rusza... Zeby nie dolowac Arelle jeszcze bardziej...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Warto poinformowac reszte. Nie sil sie w slowach. Daj sobie czas
- ochlonac.
- Nina Theiru: <Bierze gleboki oddech, wyciera twarz i sciaga usta>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Cichutko. Moment.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Chcialbym Ci jakos pomoc, ale niewiele moge zrobic procz... Lezenia.
- Albo siedzenia.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zapukala we framuge, gdy drzwi sie otworzyly>
- Adept|Arelle Deron: Dziekuje <usmiechnela sie smutno>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Mistrzyni moze wchodzic bez pukania.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Dobry wieczor. Przepraszam za najscie.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: W koncu jest Mistrzynia.
- Nina Theiru: <Zaciska usta i wyraznie powstrzymuje sie od reakcji - choc spogladajac na Siada,
- zerka na niego wzrokiem wyrazajacym szczery zal i krótki wylew bezradnosci>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Dzieki, staram sie nie naduzywac rangi. Zawsze mnie to odrzucalo
- <wzdrygnela sie>
- Nina Theiru: <Trzesie glowa, zaciska powieki - i znów wraca do wyjalowionego spojrzenia>
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Przykro mi, Arelle. Ze bylas tego swiadkiem.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Co sie wydarzylo?
- Adept|Arelle Deron: Nie, ja musze, sama jakos... Mistrzyni <uklonila sie nerwowo, z poduszka pod
- ramieniem, cala blada, z przekrwionymi oczyma, wlosami w chaosie i tuszem tanny na policzku>
- Adept|Arelle Deron: Ulfur... nie zyje.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Nina mowi, ze Ulfur nie zyje, ze Ty cos widzialas.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Gdzie jest cialo?
- Adept|Arelle Deron: Mam koordynaty, ale moze go zabrali gdzies.
- Adept|Arelle Deron: Nie wiem.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Napadli ich... Gdzies na trasie. Ulfur probowal byc bohaterem
- przeciwko dwojce uzbrojonych istot.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Kto? Jak zostal zabity? I jak sie stalo, ze Ty nie?
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Polecialbym po niego, ale..
- Adept|Arelle Deron: Ja ucieklam i go zostailam.
- Adept|Arelle Deron: (*zostawilam)
- Mistyk Jedi|Elia Vile: I widzialas, jak go zabili, czy tylko jak tam z nimi jest?
- Nina Theiru: Nie zostawilas... <Wymruczala smetnie, ostroznie, mówiac sylabe po sylabie z ciezkim
- oddechem>
- Adept|Arelle Deron: Lecielismy, uderzylismy w bariere, to byl napad, chcialam im zrobic loda,
- zeby nas poscili, zgodzili sie, ale on sie stawial, zaczal uciekac, slyszalam krzyki i ucieklam
- <powiedziala na jednym tchu, z tak ciezkim adumarskim akcentem jak to mozliwe>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: I tylko tyle?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Mogli go wcale nie zabic przeciez.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Hmm. Tez prawda. Acz z tego co zrozumialem, to byl ich jasny zamiar,
- wedle Twoich slow.
- Adept|Arelle Deron: Ale byly strzaly i te krzyki... potworne krzyki. A ja sie balam wracac. Balam
- sie Mistrzyni <spojrzala jej prosto w oczy>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Tylko dlaczego?
- Adept|Arelle Deron: Tak, mowili, ze trzeciej szansy mu nie dadza.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Po co ktos mialby zabijac losowego faceta? Rozumiem dla pieniedzy, ale...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Jak... trzeciej? Co?
- Adept|Arelle Deron: Bo... chwile <wziela gleboki oddech>
- Adept|Arelle Deron: Przeszukali nas i wzieli rzeczy.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Hm. Jesli Arelle finalnie nie widziala jak go morduja, moze warto tam
- poleciec jak najszybciej. Mamy jakiegos... Wolnego Padawana pod reka?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: ja moge leciec, tylko dokad, Arelle?
- Adept|Arelle Deron: I potem mielismy sie nie ruszac. Ale mi sie zakrecilo w glowie, a on zaczal
- kopac, a oni strzelac...
- Nina Theiru: To srodek nocy. Jesli nie minelam nikogo szukajac jak ogarnac baze, to pewnie
- nikt...
- Adept|Arelle Deron: Pokaze na mapie.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Daleko to bylo?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Wezme mysliwiec...
- Nina Theiru: Przepraszam. <Usuwa sie z drogi po chwili tepego gapienia na komputer Siada>
- Adept|Arelle Deron: Troche. Moge Mistrzyni cyfronotes? Moj zabrali. Zapisze koordynaty jak
- odczytam z mapy.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Podaje Arelle urzadzenie po odblokowaniu go>
- Adept|Arelle Deron: Rycerzu <skinela na pozegnanie i odebrala notes>
- Nina Theiru: Procesor Vethlon, mialam taki w domu. <Wypalila tepo, jak zahipnotyzowana, gapiac
- sie na ekran Siada, nim potrzasnela glowa i popatrzyla na pozostalych ze strapieniem na twarzy>
- Adept|Arelle Deron: Zaraz wracam Nina.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Pamietasz koordynaty... z glowy?
- Nina Theiru: Mmmh-hm.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: <Kiwnal lekko glowa> C-co pro. Co?
- Adept|Arelle Deron: Nie, musze sprawdzic na mapie <klika co chwile na ekran, zeby sie nie
- zablokowal>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: No to chodzmy.
- Nina Theiru: Procesor. W komputerze. Jak ten tutaj... Niewazne...
- Nina Theiru: Odprowadze was!
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Ah.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: To...
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal: Pa... <Rzucil, gdy drzwi sie zamknely>
- Nina Theiru: Zaraz.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Dokad idziemy?
- Nina Theiru: <Grzebie po kieszeniach, az wyjmuje swój stary, rozpadajacy sie notes, aby wyciagnac
- go do Arelle>
- Adept|Arelle Deron: Do handaru?
- Nina Theiru: Dziala... Jakos...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Tu sa lazienki i ambulatorium.
- Nina Theiru: Um. Tu jest... ambulatorium.
- Adept|Arelle Deron: <Oddaje notes Mistrzyni i bierze ten od Niny>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Wsunela urzadzenie pd szate> *Gdzie* jest ta mapa?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Mysliwiec, smigacz? Pewnie bede szybasza.
- Adept|Arelle Deron: Jeny... ja... <kustyka spowrotem>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: nie ma czasu na jeny.
- Nina Theiru: Zaprowadze. Ja przynajmniej wiem gdzie ide.
- Adept|Arelle Deron: <Otwiera mape na cyfronotesie Niny i stara sobie przypomniec dokladne miejsce
- tak, aby moc je wskazac> spost** int+2
- Nina Theiru: Dawaj za mna, Arelle. Brzuch ci nóg nie spalil...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: czym tam byliscie, smigaczem?
- Na notesie Niny nie ma zadnej mapy.
- Nina Theiru: Tak.
- Adept|Arelle Deron: Tak, maja ten smigacz.
- Nina Theiru: Tu sa te schody... Jak ciemno...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: To czym wrocilas jak maja smigacz?
- Adept|Arelle Deron: Ukradlam bandytom, bo byl blizej i nie na linii ognia.
- Nina Theiru: Oto i ten... Uh... Zamknij...
- Nina Theiru: Zamknij... jak capi...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Sprawdza kmputer smigacza, nawigacje; sprawdza trase, ktora smigacz
- pokonal ku bazie> Inf *
- Nina Theiru: Kurwa. Mówie zamknij...
- Adept|Arelle Deron: <Jesli znajduje lokalizacje, wskazuje ja Elii, jesli nie, stara sie odtworzyc
- trase lotu> sposrt** inf*
- Adept|Arelle Deron: (*na nawigacji smigacza)
- Urzadzenie nawigacyjne jest wyjatkowo marne i slabe - mapy sa ubogie, nie dziala tam prawie nic,
- ale patrzenie na to samo urzadzenie pozwala Arelle okreslic punkt - mniej wiecej w polowie drogi
- z bazy do miasta na dalekim zachodzie.
- Moze 100 kilometrow od bazy, moze 200 - ale na tej drodze.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Ustawilqa znacznik w tym miejscu, po czym zgrywa wszystko na cyfronotes -
- o ile to mozliwe> Inf *
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Dopbra... jak sie nie zapisalo to pamietam i tak. Na razie.
- Adept|Arelle Deron: Powodzenia!
- Nina Theiru: Y-TIE ma dwa miejsca... Chcesz...
- Nina Theiru: Chcesz... Zobaczyc?
- Adept|Arelle Deron: Nie... ale...
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Odblokowala kokpit, po czym wsunela sie na miejsce pilota; podlacza
- cuyfronotes do nawikomputera, w miedzyczasie zapina pasy, rozgrzewa silniki, przygotowuje maszyne
- do startu>
- Adept|Arelle Deron: Nina, gdzie jest Y-Tie?
- Adept|Arelle Deron: <krzyknela>
- :Nina Theiru: Na górze!
- ::Mistyk Jedi|Elia Vile:: <Sprawdza, czy cokolwiek sie zapisalo - o ile w ogole - moze byc
- przeslane na nawikomputer> Inf *
- Nina Theiru: Tu...
- :Nina Theiru: Rany... Ty nie potrafisz zapamietac dwóch pokojów...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Stara sie wychwycic to miejsce z wlasnej pamieci - jest jej wszystko
- jedno, liczy sie tempo>
- Elia nie moze przeslac pliku - nawigacja smigacza jest szczytem prymitywizmu.
- Adept|Arelle Deron: Mistrzyni! <zawolala otwierajac drzwi> Moge leciec?
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Odsun sie albo wlaz.
- Adept|Arelle Deron opuscil teren.
- Adept|Arelle Deron - doznane obrazenia
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Masz dziesiec sekund, nim startuje.
- Adept|Arelle Deron: <Wchodzi szybko na mysliwiec>
- Adept|Arelle Deron: <Siada i zapina pas>
- Poszukiwania
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zamyka kokpit, nim podrywa maszyne w gore; wlacza mape okolicy; stara sie
- jakos skojarzyc, co pokazala jej Arelle> Int +3, Spostrz *, Pilotaz ****\
- Mistyk Jedi|Elia Vile: (pilotaz ***)
- Ledwo oddychajac po walce ze smrodem, Arelle czuje ogromna ulge gdy trafia do srodka maszyny -
- kokpit przypomina raczej pojazd pasazerski, nawet z kiczowatymi siedzeniami godnymi kanapy
- wypoczynkowej.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Leci w to miejsce w linii prostej>
- Adept|Arelle Deron: <Jesli moze, stara sie pomoc Mistrzyni w lokalizacji odpowiedniego miejsca>
- int+2 mad+1 spost**
- Mistyk Jedi|Elia Vile opuscil teren.
- Mistyk Jedi|Elia Vile - doznane obrazenia
- Adept|Arelle Deron: <poprzez odtworzenie w pamieci trasy badz miejsca>
- Mistrzyni Jedi szybko wlacza mysliwiec - i zaczyna droge w jednej linii, wzdluz trasy
- zapamietanej z tego, co pokazywala Arelle. Prostota trasy bardzo pomaga - po tak krotkim czasie
- Elia pamieta z obrazu nawigacji prawie wszystko.
- Adept|Arelle Deron: <i wskazanie go na mapie>
- Lot mysliwca to dla Arelle cos calkiem innego, gdy maszyna zaczyna rozpedzac sie do ogromnych
- predkosci, do ktorych ciezko jej przywyknac - a dla Elii to zupelnie nic. Dla niej - mysliwiec
- jest wrecz powolny.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Probuje sobie przypomniec czy byla tam jakakolwik droga, czy to tylko
- pustkowia, czy cos jeszcze innego - i adekwatnie spodziewa sie zobaczyc slady potyczki>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Int +3
- Mapa smigacza nie przedstawiala prawie nic - siegajac koszmarnych szczytow biedy. Szybko jednak
- moze wychwycic miejsce z opowiesci - skaliska.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Jesli droga, moze jakies slady krwi na niej, jesli pustkowie - moze
- jakies podeptane rosliny>
- 500 kilometrów na godzine to dosc, by bardzo szybko przebywac trase. W koncu - Arelle szybko
- rozpoznaje miejsce, w ktorym tkwi wielki kawal wraku okretu kosmicznego, wielka metalowa
- konstrukcja zakopana w skale.
- Elii tez latwo sie tego domyslic - widac tam slady spalenizny, slady jakiejs kraksy.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: To tu?
- Adept|Arelle Deron: <Skinela>
- Elia nie wyczuwa w poblizu niczego - wszystko co ja otacza to pustkowie, jak wiekszosc
- zdewastowanego Hakassi. Nie wyczuwa niczego poza najprymitywniejszymi zyjatkami.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Nikogo tu nie ma.
- Adept|Arelle Deron: Tam byla metalowa barykada. O nia uderzylismy.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Spojrzala na skanery mysliwca; sprawdza, czy ten nie wykrywa w poblizu
- jakichs innych maszyn; zaczyna zataczac coraz szersze kregi nad punktem kraksy>
- Radar nie wykrywa niczego poza resztkami elektroniki statku zakopanego moze i do polowy w skale.
- Z tej perspektywy cale Hakassi jest martwe - wszedzie widac tylko pustkowia. Mimo, ze Elia
- przeleciala 217 kilometrow - nie minela niczego zywego.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Kazdy kolejny oklrag jest szerszy tak, by jak najwieksza ilosc terenu
- mogla byc pokryta przez skanery mysliwca; im okregi robia sie wieksze, tym bardziej przyspiesza>
- Pilotaz ***
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Kiedy to sie stalo? Ile godzin temu?
- Adept|Arelle Deron: Dwie? Chyba dwie. Ale nawet jak ich tu nie ma, to moze cialo gdzies
- zostawili?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Kontynuuje poszukiwania; zerknela na mapy terenu; sprawdza jakie miasta
- sa najblizej>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: maja smigacz, musieli dokads poleciec. Rozpoznasz ich?
- Skanery nie wykrywaja wciaz niczego - Elia nie wykrywa zupelnie zadnego sladu. Wedlug mapy,
- najblizsze miasto jest 200 kilometrow dalej na zachod.
- Adept|Arelle Deron: Ale gdzies musi nasz smigacz byc <westchnela ciezko>
- Adept|Arelle Deron: Tak, rozpoznam <skinela>
- Nina Theiru opuscil teren.
- Nina Theiru - doznane obrazenia
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zaprzestala poszukiwan w ten sposob - i zaczela leciec w strone miasta>
- Smigacz mnie nie interesuje, cial Ulfura tez nie, interesuje mnie zywy.
- Adept|Arelle Deron: Dwoch Weequayow to bylo.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Znizyla lot, po czym przyspieszyla ku najblizszemu miastu; obserwuje
- radary, szuka smigacza na trasie az do miasta> Pilotaz ***
- Adept|Arelle Deron: A czy... bo maja holodaty i cyfronotesy nasze.
- Adept|Arelle Deron: Nie da sie po tym namierzyc?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Stara sie obserwwac teren i jesli gdzies po drodze sa przeszkody nie do
- pokonania dla smigacza, stara sie zoczyc z trasy i poleciec tak, jak zrobilby to smigacz>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Zarali wam sprzet... No tak.
- Lot w kierunku miasta jest dla mysliwca dosc krotki - kolejne 200 kilometrow to nastepne pol
- godziny. Przez mijajaca droge Elia nie widzi zupelnie niczego - to tylko trawiaste pustkowia,
- zaraz potem piaszczyste pustkowia...
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Rycerzu Avidhal!
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Tak?
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Zlec SDK albo sam, jak mozesz, namierzenie urzadzen Ulfura i Arelle,
- nie dam rady wszystkiego zrobic pilotujac!
- ... a zaraz potem ubogie, zalosne resztki czegos w rodzaju lasu - az w koncu miasto. Po drodze
- nie widac niczego - az smigacz dolatuje do biednej, ubogiej konstrukcji.
- Adept|Arelle Deron: <Siedzi z dlonia przy skroni kompletnie zawstydzona, z poczuciem winy
- wymalowanym na twarzy>
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Juz to robie.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Daj mi chwile... Jedna reka...
- Cale miasto wyglada jak plac budowy - wszystko sklada sie z bloków. Cale miasto to wielkie
- blokowisko, cale budowane w identyczny sposob. Kazdy budynek to biedny i nieskompletowany klon
- drugiego, trzeciego, czwartego...
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Jasne. Az do miasta niczego, na miejscu kraksy brak zywych. teraz to
- juz tylko zgadywanie gdzie oga byc.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Arelle, mowili cos, coklwiek? Skad sa, czego tam szukali?
- ... dziesiatego, setnego, tysiecznego bloku. Wszystko jest identyczne.
- Adept|Arelle Deron: Chcieli nas obrabowac, bo byli *biedni* <skrzywila sie z pogarda mowiac
- ostatnie slowo>
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Rycerzu, popros Nine, jesli sie da... moze moglaby zerknac na ten
- smigacz, czy w bagazniku czegos nie ma.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Zalezy ile czasu minelo. Szukanie... Ich to setki kilometrow,
- najpewniej.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Nina nie ma komunikatora. A ja niezbyt moge wyjsc i jej poszukac.
- Ale powiem droida - niech ja znajda po trasach. Albo same zerkna.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Dwie godziny... teraz pewnie i ze trzy, zawsze jest szansa, ze
- mieszkali blisko... na trasie do miasta nikogo.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Wracam na miejsce kraksy...
- Adept|Arelle Deron: Moze w miescie mieszkaja. Tym, co bylismy z Ulfurem <wskazala na mape>
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Hm, watpie. Zorganizowanych napadow nigdy nie robi sie w swoim
- regionie. Chyba, ze jest sie kretynem, ktory szybko konczy w pierdlu.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Czekaj, w sumie... Uh.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Jesli to byli idioci, to wysoce prawdopodobne. Arelle pewnie...
- Oceni.
- Adept|Arelle Deron: Ci Aqualishe, ktorych przesluchiwalismy, byli w sumie mili. Moze nam pomoga.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Arelle, to byli idioci?
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Mam. Wysylam Ci wspolrzedne.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Sa obok siebie.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Genialnie!
- Adept|Arelle Deron: Najwyrazniej <usmiechnela sie lekko>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Czeka na wspolrzedne od Rycerza - a potem sprawdza na co wskazuja> Inf *
- Plik z koordynatami sugeruje cos w okolicach polowy drogi - tam, gdzie spoczywal wrak zakopany w
- skalach.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Wracamy do wraku. Musieli porzucic cyfronotesy.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: 8<Zatacza kolo nad miastem, nim wraca na miejsce kraksy>
- Elia szybko odlatuje z nieskonczonego blokowiska - rozmiarow przynajmniej jednej czwartej Skoth,
- wracajac nad resztki karykatury lasu, nim frunie nad trawiastymi rowninami.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> jelsi go gdzies zabrali zyweg... to niestety... mozemy tylko czekac na
- okup.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Jesli zginal, to pewnie lecimy obejrzec cialo. Szlag. Szlag, szlag,
- szlag.
- Adept|Arelle Deron: <Wbila wzrok w pulpit kulac sie lekko i zaciskajac poduszke w dloni>
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Hm. Mijemy nadzieje, ze to pierwsze. SDK sprawdzily te maszyne.
- Mysliwiec w koncu zbliza sie nad wrak starego okretu - moze korwety, moze fregaty.
- Dumped console text to korweta.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Blaster, jakas... bron ostra. Maczeta. Liny - jedna holownicza.
- Luneta i medpakiet.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Nic szczegolnego.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Szuka jakiegos w miare plaskiego i obszernego miejsca do ladowania, nim
- sadza maszyne> Pilotaz ***
- W nocnych ciemnosciach odnalezienie gruntu dla mysliwca zajmuje troche czasu - Elia w koncu
- laduje trzysta metrów od zakopanego wraku, na dosc równych, gladkich skalach - na styku z terenem
- bardziej piaszczystym.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Super...
- Adept|Arelle Deron: Mam isc z Mistrzynia? 67<zapytala niepewnie>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <jak zwykle nie robi niczeg na oko>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zawsze wykonuje wszystkie manewry tego typu wylacznie na przyzady, bo nie
- ufa swoim oczom, jak widac bardzo rozsadnie>
- Z mdlosciami Arelle - mysliwiec opada w koncu na ziemie. Adeptka bolesnie czuje po sobie dluga,
- wielogodzinna jazde smigaczem, walke ze smrodem, ze skokami cisnienia, skokami adrenaliny.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Trzeba pamietac. To juz nie jest Prakith. To planeta w czesciowym
- chaosie. Adepci... Musza ruszac uzbrojeni.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Jak widac...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Jak chcesz, Arelle.
- ]Chyba z Mistrzynia nic mi sie nie stanie <odparla kladac poduszke kolo siedzenia>
- Adept|Arelle Deron: Chyba z Mistrzynia nic mi sie nie stanie <odparla kladac poduszke kolo
- siedzenia>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Otwiera kokpit; czeka na reakcje Arelle - jelsi wysiada, czeka na nia i
- blokuje mysliwiec; jesli nie wysiada, blokuje go z nia w srodku>
- Odnalezienie ciała
- Adept|Arelle Deron: To bylo tu.
- Mistrzyni musi przejsc raptem kilkaset metrów - droga jest krótka, latwa. Dla Arelle - jest wiele
- gorzej, wiele trudniej. W jej stanie, prwaie pól kilometra to prwadziwa przeprawa.
- Nie jest to cos bolesnego - ale to dla Adeptki dluga, meczaca droga. Dotarcie na miejsce i
- lagodny zeskok po skalach w dól, w dól i jeszcze raz w dól, to dla niej troche wysilku - gdy Elia
- ledwo to czuje.
- W nocnych, zupelnych ciemnosciach - trafiaja w koncu w okolice pogrzebanego wraku, w zupelnej
- nocnej ciszy, owiewane chlodnym, choc rzeskim, nocnym powietrzem.
- Nina Theiru - zmiana postaci na:
- : : (R_Gamma -1)
- ]\r_gamma -1
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Skupila sie bardziej na niefizycznych zmyslach; szuka sladow zycia, moze
- watlej aury; nie zna zbyt dobrze aury Ulfura i nie ptrafi wychwycic jego, ale stara sie wychwycic
- *kogololwiek*; kontynuuje to przez dalszy marsz, jest tylko w polowie skupina
- Mistyk Jedi|Elia Vile: na rzeczywistej wedrwce, przez co idzie duzo wolniej i byc moze sie
- potyka, caly czas sonduje, szuka sladow zycia w tym miejscu> Zmysly Jedi IV
- Elia nie wyczuwa zadnej zywej istoty - ale wyczuwa odcisk czegos nieprzyjemnego. Odcisk smierci.
- Odcisk skonczonego zycia.
- Adept|Arelle Deron: <Wyraznie chowa sie za Mistrzynia, idzie w absolutnym przetazeniu>
- Adept|Arelle Deron: <Staje na krawedzi i spoglada w dol>
- Obok odrabanej glowy, zabryzganej krwia, calkowicie sklejonej przez poczerniala krew - leza dwa
- wciaz swiecace cyfronotesy.
- Elia nie potrafi nawet poznac twarzy scietej, groteskowo odseparowanej glowy obok siebie. Calosc
- jest zupelnie sklejona krwia.
- Nie widac oczu, widac tylko rozdziawione w agonii usta, powykrzywiane zeby, powylamywane, jakby
- wlasciciel glowy polamal je sobie sam, równie zalane krwia, co i odrabana, nieruchoma glowa,
- lezaca na ziemi jak byle statyczna ozdoba.
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zmarszczyla brwi; rozglada sie, szukajac reszty ciala - sladow krwi,
- ktore moga d niego prowadzic>
- Plamy zaschnietej krwi prowadza wyraznie w góre zbocza.
- Adept|Arelle Deron: I co?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Hmm.
- Szyja wyglada jak rozcieta w wyjatkowo dlugiej serii ciec. Widac slady po cieciu jej przynajmniej
- setke razy.
- Szata wydaje sie czarno-czerwona - wypruta z Adepta krew oblepia cala gore martwego, powyginanego
- w agonii truchla.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Polozyla dlon na ciele - wsunela ja pod szaty, by siegnac klatki
- piersiowej mimo krwi pokrywajacej wszystko; siegnela w Moc znow>
- Adept|Arelle Deron: <Wodzi wzrokiem za Mistrzynia, ale tez caly czas oglada sie za siebie>
- Elii siega zapach ludzkiego miesa, ludzkiej skóry - i zapach krwi, ktora jest wszedzie. Szyja
- jest rozcieta nierowno, jakby odcinano glowe na kilkanascie razy. Z rozplatanej szyi wystaje
- kawalek kregoslupa.
- Caly tors wyglada jak krwawa skorupa - cala szate, cala skóre przesiaknela krew, ktora zdazyla
- calkowicie zaschnac, weschnac w ubrania, zmienic sie w czarnoczerwona skorupe porastajaca
- bezglowe, powykrzywiane cialo.
- Kazda konczyna jest ulozona pod innym katem, paznokcie powbijane we wnetrza obu dloni. Powietrze
- potrafi zadrzec gdzies w torsie - gdzie w nocnych ciemnosciach widac dziure, spod której wystaja
- kawalki miesnia, zeber, opadle pluco.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Jej swiadomsc zamyka sie na ciele, ktore tu lezy, na sladach w Mocy,
- jakie zostawilo; szuka resztek zanikajacej aury, rozplywajacych sie, rozkladajacych nici Mocy,
- ktore mogly byc kiedys Adeptem>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Szuka pozostalosci w Mocy potwierdzajacych to, ze mogl byc wrazliwy;
- szuka wszystkich informacji, jakie resztki Mocy wokol ciala moga jeszcze przetrzymywac>
- Arelle widzi to wszystko z gory jeszcze lepiej, niz Elia - widzi zastygle, posklejane krwia
- truchlo w calej okazalosci, zwisajace do polowy w dól zbocza.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Czy sa w nich strzepy uczuc Adepta, czy sa w nich jakies obrazy, moze
- cos, co bylo esencja Adepta, gdy zyl? Sprawdza, czy umykajaca Moc ma w sobie dostatecznie duzo
- Adepta Ulfura, by mogla wyczytac z niej jego stan w ostatnich momentach zycia>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Wie, ze Moc ma wiele warstw - i pod warstwa tego, co jest tu teraz kryje
- sie warstwa tego, co bylo wczesniej, a moze tez to, cosie dopiero wydarzy; stara sie uswiadomic
- to kontinuum, kiedy siega po przeszlosc Adepta>Zmysly Jedi IV, Kontakt z Moca V
- Nieludzko dlugie, powolne, precyzyjne dzialanie Elii - konkretne poszukiwania, konkretna
- swiadomosc - pozwalaja powoli wodzic myslami za subtelnosciami odbijajacymi sie w Mocy, za
- delikatnymi, ulotnymi, mikroskopijnymi sladami.
- Elia czuje tu slady agonii istoty wrazliwej na Moc. Istoty dawno martwej, z ktorej zycia nie
- zostalo juz nic. Nie zostalo z jej tozsamosci cokolwiek - ale to slady istoty, która niegdys
- tetnila Moca.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Powoli wyciaga dlon spod szat Ulfura; westchnela ciezko, glosno>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: To on.
- Odcisk smierci plynie daleko w Moc - godny tylko ucznia Jedi. Sa tam strzepy agonii. Strzepy
- cierpienia.
- To juz jednak strzepy dawno bezosobowe - widoczne tylko przy nieludzkiej precyzji Elii. I te
- ulatniaja sie niczym pyl na wietrze.
- Adept|Arelle Deron: <Syknela>
- Adept|Arelle Deron: Zostawili cos jeszcze?
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Pdnosi sie powoli; skinela na cialo Adepta, by podzwignac je ze skal i
- uniesc wyzej, niemal symbolicznie - az do miejsca, w ktorym zostala Arelle>
- Adept|Arelle Deron: <Lapie cialo i, na ile moze, stara sie pomoc ulozyc je na ziemi>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <jelsi trzeba, robi to w etapach, przemieszczajac sie za cialem>
- manipulacje Mca V
- Adept|Arelle Deron: bud+1
- Bezwladny tors, rece i nogi opadaja obok Arelle - powykrzywiane, z zaschnieta krwia wokól dziury
- w torsie, spod ktorej wydostaje sie szary fragment pluca. Pozbawione krwi cialo jest nieco
- lzejsze - ale dla Elii to i tak zadna roznica.
- Mistrzyni Jedi podnosi cialo, jakby prowadzila moze poduszke. Bez zadnego wysilku kieruje je obok
- Arelle, ktora nie musi niczego robic - moze tylko ogladac rozcieta, rozplatana szyje.
- Adept|Arelle Deron: A glowa? <zapytala osobliwie chlodnym glosem>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <W pdobny sposob traktuje glowe Adepta>
- Obok calkowicie czerwonej glowy, spod ktorej wystaja polamane zeby - jakby Adept polamal je sam w
- agonii, razem z rozgryzionym jezykiem, ktorego fragment lezy nieopodal - leza dwa notesy.
- Adept|Arelle Deron: <Patrzy na cialo zupelnie bez emocji, jakby z nich zupelnie wypruta>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Nim siega po urzadzenia, tracia je Moca - przesunela po podlozu
- delikatnie, najwyrazniej bez celu>
- Adept|Arelle Deron: Smigacza nie ma?
- Cyfronotes Arelle swieci sie - migocze ikonka niezapisanej pracy.
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Sprawdza, czy ckolwiek sie dzieje, czy urzadzenia reaguja w jakis
- nietypowy sposob; unosi najpierw jedno - za posrednictwem Mocy - i oglada z kazdej strony, czy do
- urzadzenia nie doczepiono czegos,czego nie powinno tam byc>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: Spstrz *
- Pod urzadzeniami lezy wiele fragmentów wyprutej skads elektroniki - ktora miejscami przypomina
- panel sterujacy smigacza. Elia nie widzi niczego wiecej - cyfronotesy sa nienaruszone, pomijajac
- holodate Ulfura, na ktorej widac...
- Bezwladny tors, rece i nogi opadaja obok Arelle - powykrzywiane, z zaschnieta krwia wokól dziury
- w torsie, spod ktorej wydostaje sie szary fragment pluca. Pozbawione krwi cialo jest nieco
- lzejsze - ale dla Elii to i tak zadna roznica.
- ... odrobine jego wlasnego wysmazonego do czerni pluca.
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <W podobny sposob traktuje cyfronotes Arelle; nie dotykajac urzadzenia
- zerknela na ekran, by przeczytac, co tam napisano>
- [Wyglada na to, ze ci debile byli serio zwiazani z jakimis Jedi. Nie chcielismy sie wpierdalac w
- takie sprawy. Kretyn sie stawial, nie bylo innego wyboru, niz go zabic. Zabieramy smigacz dla
- siebie po uczciwej akcji. ]
- [Nie wpierdalamy sie. Nie wiedzielismy, ze to ktos od was. Tak wyszlo. To byla normalna akcja.
- Szkoda, ze zabilismy wam sluzacego. Zapominamy o was.]
- Adept|Arelle Deron: <Stoi w prawie bezruchu, raz patrzac na Mistrzynie, raz na tors, raz na
- glowe, caly czas pamieta, ze trzeba nasluchiwac wrogow, ale jest spokojna, wrecz otepiala>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: Masz jakis worek? Albo kurtke, albo cokolwiek?
- Adept|Arelle Deron: Nie. Tylko kieszenie.
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: Mam tu Wasze urzadzenia i czesc namierzajaca ze smigacza, zostawili
- wszystko.
- Adept|Arelle Deron: Ale cos poniose <dodala bezbarwnym glosem>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Przeklada wlasny cyfrontes na pasek; wciaga wierzchnia czesc szaty,
- zaczyna zbierac do niej elektronike - ae nie dtyka niczego>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: (*sciaga)
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zebrala rogi czaty, by stworzyc tobolek, ktory wyslala na gore, do
- Arelle>
- Wyciete prymitywnie czesci smigacza sa jedyna ciezka rzecza - cyfronotesy waza razem moze
- kilogram. Do Arelle szybko trafia prowizoryczny woreczek z czystej, swiezej, pachnacej praniem
- szaty Mistrzyni Jedi.
- Adept|Arelle Deron: <Podnosi glowe, nie zwracajac uwagi na makabre sytuacji, ale widzac lecacy
- worek odklada ja i lapie zawiniatko>
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Na koniec zaczyna zbierac to, co wypadlo z ciala Adepta, a jest mozliwe
- do podniesienia - wieksze gragmenty jego tkanek, jezyka, pluca>
- Adept|Arelle Deron: Mam.
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Niesie to juz normalnie, w dloniach>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Wsuwa reszte czesci Adepta pod jego ubrania; wyciera dlonie w jego szate,
- jesli znajduje czysty fragment>
- Adept|Arelle Deron: To jest jakies <westchnela> nierealne.
- Elia odnajduje sporo czystej powierzchni na spodniach martwego, zimnego Adepta.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Wysoka cena za... podstawowy blad. Dawno nikt takiej nie zaplacil...
- Adept|Arelle Deron: Przepraszam Mistrzyni, chcialam zebysmy oboje z tego wyszli <powiedzial
- cicho>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Nie jestesmy nadludzmi, Mozna nas zabic tak, jak kazdego. Jesli nie mamy
- wybitnie dobrej brni... jak bariery stawiane Moca, wybitne umiejetnosci szermiercze... to
- jestesmy tak sam smiertelni jak kazdy.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Zapomnienie o tym konczy sie w taki sposob.
- Adept|Arelle Deron: <Jest ciagle trupio blada, pod jej oczami maluja sie zielone cienie, ale sama
- twarz nie wyraza niczego, jest jak maska, ktora czasem porusza ustami>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zastanawia sie chwile, czy mysliwiec ma jakas ladownie, schowki lub
- miejsce pod nogami, by cialo Ulfura moglo sie tam zmiescic> Int +3
- Mistrzyni Jedi widzi szanse na przewiezienie zwlok w awaryjnym schwoku na zapasy - kojarzy
- jednak, ze jest ciasny i upchniecie ciala moze byc trudne.
- Adept|Arelle Deron: Rycerz tez tak mowil.
- Nocne, zimne powietrze owiewa Mistrzynie Jedi i Adeptke - siegajace moze pietnastu stopni, moze
- czternastu.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Mamy... dwie opcje...
- Adept|Arelle Deron: Ale jakos trudno mi na niego teraz zwalac wine.
- Adept|Arelle Deron: Jakie? <wyrwala sie na chwile z letargu>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Zerknela na Arelle; ocenia jej rozmiary i ewentualna mozliwosc
- umieszczenia jej w schowku zamiast wielkiego Ulfura>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Rzwaza tez, czy nie zmiesci sie z dziewczyna na jednym krzesle lub czy
- Arelle nie zmiescilaby sie lepiej na podlodze> Int +3
- Szybkie przeliczenia w glowie, odbudowywanie w pamieci budowy schowka, kilkanascie sekund
- zamyslenia - pozwala Elii ocenic, ze Arelle moglaby wepchnac sie do schowka, choc z pewnoscia
- byloby to samobojstwo przy locie nadprzestrzennym.
- Lot atmosferyczny - brzmi, pomijajac zwierzece warunki, dosc obiecujaco jak na pedzace w umysle
- Elii przeliczenia i wizualizacje.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Albo poczekasz az po Ciebie wroce...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Albo polecisz w schowku... Albo odwioze Cie... i wroce po Adepta.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: To trzy.
- Adept|Arelle Deron: Moge w schowku, wszytsko mi juz jedno.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Skinela glowa - a potem dlonia, na glowe Ulfura; uklada ja na jego piersi
- i unosi calosc kolejnym skinieciem - tym razem calej reki> Manipulacje Moca V
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Wezmiesz tobolek? Dasz rade?
- Adept|Arelle Deron: <Skinela>
- Odrabana - jak odcieta seria ciec malego nozyka - glowa laduje na torsie martwego, zimnego
- Adepta.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Powoli rusza w strone, z ktorej przyszly> W nocy nie ma sensu niczego tu
- szukac... Moze warto wrocic, gdy bedzie jasno...
- Adept|Arelle Deron: <Bierze tobolek w jednak reke i patrzy na Mistrzynie>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Ale zapewne niczego nie woztawili, wydaja sie... profesjonalistami.
- Adept|Arelle Deron: Dobrze.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: (*zostawili)
- Przemarsz z lewitujacymi zwlokami Adepta nie jest czasochlonny - choc dla wymeczonej Arelle to i
- tak duzo. Zwloki Ulfura lagodnie lewituja przy Mistrzyni Jedi jak magiczna, zaczarowana zabawka.
- Adept|Arelle Deron: <Idzie probujac dotrzymac Mistrzyni kroku>
- Pol kilometra, spacer przez ekwiwalent co najwyzej jednej dlugiej ulicy, to dla Elii nic, ale po
- ciaglych skokach cisnienia, po godzinach meczacej drogi, po poranieniu, po kilkunastu godzinach,
- to dla Arelle juz duzo.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Kiedy docieraja do mysliwca, najpierw pomaga Arelle wejsc do schowka;
- umieszcza tobolek pod wlasnymi nogami, a Ulfura w fotelu pasazera>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Glowa Ulfura laduje pod jego szata, na torsie>
- W koncu jednak trafiaja pod spoczywajacy w spokoju Y-TIE. Arelle trafia do pomieszczenia zdolnego
- obudzic klaustrofobie w kazdym - o ile mozna tak to nazwac. To po prostu schowek. Nieduzy
- bagaznik.
- Adept|Arelle Deron: <Mosci sie w schowku, nie zwazajac na wygody, stara sie usiasc tak, zeby sie
- nie uszkodzic w czasie podrozy> zre+1
- Mistyk Jedi|Elia Vile: jesli cos bedzie nie tak to krzycz, wyladuje.
- Adept|Arelle Deron: Ok.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Siada na miejscu pilota; upewnia sie, ze wszystko jest stabilnie w srdku,
- nim rozpoczyna lot w strone bazy>
- Arelle udaje sie usiasc na tyle stabilnie, by jej glowa i tors nie lataly dookola, osloniete
- stabilnie rekoma i nogami. Siada jak poskladany pit-droid, niewygodnie, nieprzyjemnie, ale
- stabilnie.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Pilotaz ***
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Ulfur nie zyje. Wieziemy jego zwloki i nasza elektronike.
- Mistyk Jedi|Elia Vile opuscil teren.
- Mistyk Jedi|Elia Vile - doznane obrazenia
- Adept|Arelle Deron opuscil teren.
- Adept|Arelle Deron - doznane obrazenia
- opuscil teren.
- - odniesione obrazenia
- - zmiana postaci na: Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal
- Start drogi powrotnej to prawdziwa meka dla Arelle. Bagaznik nie ma zadnej regulacji cisnienia -
- Adeptka czuje start, Adeptka czuje rozpedzanie sie maszyny, Adeptka czuje wszystko.
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Ulfur nie zyje. Wieziemy jego zwloki i nasza elektronike.
- Dla Elii - to wlasciwie nic. Zwloki obok sa przerazajacym pasazerem - bezglowe truchlo jest czyms
- przerazliwie groteskowym, zimne, cuchnace ludzka skora i miesem, choc nie zgnilizna.
- .
- . /Arelka rzyga w schowku /
- .
- Adept|Arelle Deron: <Wychodzi ze schowka i sprawdza czy na poduszke nie spadly zadne czesci
- Ulfura>
- Poduszka Arelle ma na sobie sporo sladów krwi Adepta - choc nie czesci jego ciala. Z wymiocinami
- widocznymi na przepoconych, smierdzacych ubraniach, Adeptka z trudem nie tyle wychodzi, co
- wypelzywuje na zewnatrz.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Po wyjsciu z kokpitu wyciaga za soba zwloki Ulfura; wypiela je z pasow
- nim sama wysiadla> manipulacje Moca V
- - zmiana postaci na: Nina Theiru
- <<Nina Theiru>> Jestem w bibliotece... Slyszalam... I...
- <<Nina Theiru>> Uh. Ale...
- <<Nina Theiru>> Ale... Dziekuje, ze Mistrzyni...
- <<Nina Theiru>> Sprawdzila...
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Po prostu zaniose je do lodowki i... i ide spac.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: To... dosc na dzis... jak dla mnie...
- Adept|Arelle Deron: <Trzymajac wciaz zawiniatko, wziela poduszke i z trudem wyszla za Mistrzynia.
- <<Nina Theiru>> Ciesze sie... Ze... to pani... zrobila. Naprawde. Dziekuje. <Mówi ze szczera
- wdziecznoscia, choc poza tym jej glos jest wyjatkowo pusty i nijaki>
- Adept|Arelle Deron: <Idzie wolno, dwa albo trzy razy potykajac sie o wlasne nogi>
- ]\r_gamma 1
- ::Mistyk Jedi|Elia Vile:: <Otworzyla lodowke, uderzajac w przycisk lokciem; umieszcza Ulfura w
- srodku, obok Aqualisha>
- ::Mistyk Jedi|Elia Vile:: <Zasuwa drzwi>
- Kiffar szybko laduje obok Aqualisha, gdy na zewnatrz bucha fala chlodu - az kontener zostaje znow
- zamkniety.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal dolaczyl do RP.
- Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal pojawil sie w okolicy.
- Nina Theiru - zmiana postaci na: P2-P2
- Adept|Arelle Deron: <Nieprzytomnie wchodzi do lazienki i zrzuca ubranie po czym wchodzi pod
- prysznic i odkreca goraca wode. Ma wrazenie, ze zaraz zemdleje, wiec zmienia temperature na
- bardziej neutralna>
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Pojde sie wykapac. Jesli beda do mnie naglace sprawy, dajcie znac... w
- przeciwnym wypadku... po prostu bede spala.
- Kontakt z delikatnie podgrzana, dosc letnia woda, jest dla Arelle cudowny. Czuje caly zmywany z
- niej pot, wymiociny.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Pitku... czesc.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Musze... wziac ubrania, czyste.
- P2-P2: <Wypuszcza serie chaotycznych dzwieków, nim macha rekoma ku lazienkom, wystawiajac oba
- kciuki do góry - gapiac sie jednoczesnie na Elie z mocno przekrzywiona glowa>
- P2-P2: <Kreci glowa co najmniej dwadziescia razy, nim biegnie>
- Adept|Arelle Deron: <Niczego nie slyszy, na nic nie zwraca uwagi>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: O... bezpieczne? Ciesze sie...
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Jakby ktos mial chwile wezwac specjaliste lub samemu sprawdzic
- moje protezy - bede wdzieczny.
- Arelle czuje wyjatkowa ulge - z ciala zmywa sie pot i krew, i wymiociny, z kilkunastu godzin
- mordegi.
- P2-P2: <Podaje Elii zestaw szat, biegajac z nieludzkim zawzieciem>
- <<Mistyk Jedi|Elia Vile>> Uh... Dobrze... bede u Rycerza za kilka minut.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Ogladanie tych programow sprawia, ze mam ochote przylozyc sobie
- emiter do glowy.
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Wziela szaty>
- Adept|Arelle Deron: Kiedy w koncu konczy prysznic zawija sie recznikiem, bierze swoj cyfronotes,
- a reszte zostawia w kacie>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Dziekuje, maly.
- <<Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal>> Nie musi Mistrzyni dzis... To byl dosc stresujacy dzien.
- Spokojnie.
- Adept|Arelle Deron: Dobranoc <skinela odruchowo do Mistrzyni>
- Adept|Arelle Deron: Czesc Pitku.
- P2-P2: <Macha radosnie, co najmniej kilkanascie razy>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: Uklada czyste szaty kolo umywalki; brudne, zakrwawione, rzuca na podloge,
- nim wchodzi do wanny>
- P2-P2 - zmiana postaci na: Redge Leecken
- <<Redge Leecken>> Kruffa wedlug noejego notese to od wcoraj speee. Ja peirdoe. Ale fazaa. I
- wedlug ntoesu uratowale Edgaa i dezeera Uffufa.
- <<Redge Leecken>> Ale chaaofs.
- <<Redge Leecken>> Wo gole sory azep ierdole bo wracam dalej spac tylko zmeinei kanal na jakis
- mecyk.
- Adept|Arelle Deron: <Soglada na cyfronotes i na nim odbiera wiadomosc> Czesc Sloneczko... gdzie
- jestes? Pogadalabym. <przebiera sie mozolnie z zerowa koordynacja>
- Mistyk Jedi|Elia Vile: <Oparla glowe o krawedz wanny i zamknela oczy; skupia sie na tym, jak woda
- obmywa jej cialo, zabiera ze soba krew Ulfura z dloni, wlosow>
- Arelle slyszy tylko chrapanie, gdy na moment wlacza sie komunikator Leeckena.
- ]/arelle_t
- Brak nastepujacej komendy: arelle_t!
- ]\model arelle_t
- modelcacheinfo
- modelist
- modellist
- model
- model
- ]\model arelle_t
- :Mistyk Jedi|Elia Vile: <Stara sie nie myslec o niczym, choc co jakis czas przychodza do niej
- wspomnienia ze zmasakrowanej aury Ulfura, praktycznie nieistniejacej, zespolonej z wolno plynaca
- Moca>
- Ulga Elii nie jest tak wielka, jak Arelle - ale to wciaz blogi wypoczynek.
- Adept|Arelle Deron: <Wychodzi i kieruje sie do kwatery Redga>
- Redge Leecken: <Lezy w niezmiennych, ciaglych drgawkach, tikach nerwowych, zatopiony w kamiennym
- snie; holoekran przed nim wyswietla mecz sprzed tygodnia z Dremulae, oznaczony jednak jako
- transmisja na zywo>
- Redge Leecken: <Pochrapuje cicho, delikatnie, schowany pod koldra>
- ::Mistyk Jedi|Elia Vile:: <Ziewnela; z wciaz zamnietymi oczami pokrecila glowa do siebie,
- niedostrzegalnie; latwo jej odplynac w sen, nie broni sie przed tym>
- Mistyk Jedi|Elia Vile opuscil teren.
- Mistyk Jedi|Elia Vile - doznane obrazenia
- ::Mistyk Jedi|Elia Vile:: (dziekuje za RP, dobranoc!)
- Budynek ogarnia coraz wiekszy spokoj - jak i cialo Elii odprezenie.
- Adept|Arelle Deron: <Spoglada na spiacego majora wchodzi na lozko i wylacza odbiornik, potem
- zwija sie w klebek w rogu, tak zeby nie oberwac proteza i zamyka oczy>
- Mistyk Jedi|Elia Vile disconnected
- ]jedisit
- Adept|Arelle Deron: jedisit
- ]/jedisit
- Adept|Arelle Deron: (branocka!)
- ::Rycerz Jedi^8|Siad Avidhal:: (papa :D)
- Adept|Arelle Deron: <Przez chwile ma wrazenie, ze jest zbyt zmeczona, zeby spac, ale po chwilinawet chrapanie majora zupelnie jej nie przeszkadza>
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement