Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- hm, po niezidentyfikowanym paleniu tylko choć raczej mało mistycyzmu w tym było.
- Z grubsza ściągnąłem bucha czy tam pięć, podałem dalej i załadowałem sobie do ust szlugę którego nie dane było mi już odpalić bo w zastraszającym tempie zacząłem schodzić, po chwili już dogrewałem leżąc na ziemi nie mogąc za wiele zrobić ku uciesze a później przerażeniu "kumpli", no i wtedy to sie zaczęło wyjebało mnie pierw do czegoś w rodzaju pustki/dużej przestrzeni.
- Później okazało się że nie jest ona taka bezgraniczna bo w koło mnie w kształcie zbliżonym do Galaktycznego Senatu z SW wlali się Oni.
- Bezkształtna mięsista przelewająca się miedzy sobą masa macek oczu etc. w ktorej szlo wyróżnić kilka postaci jednak co chwile zanikały między sobą i na nowo sie odkształcały częściowo rozdzielając.
- (sporo poźniej wpadłem na głębszą twórczosć pana Lovecrafta i tematykę wielkich przedwiecznych którzy by mogli to jakoś oddać)
- W tym też momencie zaczyna sie prawdziwe bajlando mianowicie nawiazało się coś na kształt dialogu/kłótni/sądu oni jako panowie kontra ja skzaniec.
- Brzmiało to równie składnie jak oni wygladali było czyms w rodzaju charkniec warkotow krzykow "UUUAAAArrarararR" gdzie sam też porozumiewalem sie w tym "języku" działało to jakos na zasadzie empatii i częściowego rzucania obrazami do głowy jakby na zasadzie telepatycznej.
- W ostatecznym rozrachunku osiagnalem cos w guście mozliwosci odkupienia.
- przeniosło mnie znowu do pustki tym razem faktycznie przestrzennej która szybko okazała sie kosmosem sfocusowało mój wzrok na planetę całą zieloną, do której zacząłem sie jednostajnie dosc szybko zbliżać, wraz z malejącą odległością okazało się że jest ona cała porośnięta świeżą wilgotną niską trawą (ja wiem jaka to grupa wiec zaznaczam że chodzi o tą którą wiekszość ludzi kojarzy z łąką) Wynikiem tego całego zbliżania było pierdolniecie w glebę która jak się z resztą okazało nie była typowym czarnoziemem a masą ciał, nie martwych czy okaleczonych, trawka wyrastała jakby z wyłaczonych maszyn o ludzkim wygladzie były blade czyste sterylne wręcz i tak wygladał cały ten glob ja leżałem i nie moglem wstać byłem gdiześ w zawieszeniu prawie jak oni ale jednak próbowałem sie wyrwać udawało mi się najwyżej lekko podciągnąć ale nawet nie bylem w stanei byc w klęczkach.
- jak sie okazało co jakiś czas na horyzoncie powiedzmy co jakies sto metrów troszke jak rogi heksagonow byli inni ludzie ktorzy stali, rozglądali się. Ja byłem w zawieszeniu meidzy nimi a tymi tworzącymi podłoże. W głowie kotłowały mi się myśli z grubsza kształtowało się w coś w rodzaju śmierci i planu oczyszczenia i stworzenia nowego świata takiego miłego i radosnego, temat śmieci i nie powrócenia do zywych towarzyszył mi przez cały ten spektakl a ja go przyjmowalem jako dosyć rozsądny i tez akceptowałem niestety tu też sie to urywa i powoli zaczałem wracać do świadomości, trwało to jakieś 1,5h znajomi mowili że tarzałem się i darlem w kolo przez calosc. w momencie sam powrot do swiata zywych i odejscie jazd na bani byl momentalny, po prostu wstałem dobralem szlugę i w koncu zapaliłem hm zaczynajac szybko to ogarnaic i jak najlepiej zapisywac w pamięci jednoczesnie będąc zawiedzionym do granic tym że jednak żyje i przynależe do tego nie tamtego świata. w sumie w momencie dopalenia papierosa bylem już całkowicie trzezwy tylko z lekkim metlikiem ze wzgledu na ilosć doznan.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement