Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Aug 23rd, 2019
127
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 18.23 KB | None | 0 0
  1.  
  2. Duży Format
  3. Dom dziecka: telefon dzwoni tylko przed świętami
  4. WYWIAD
  5. Aleksandra Szyłło
  6. 23 lipca 2018 | 05:59
  7. Dyrektorka domu dziecka: Nasz telefon rozdzwania się w grudniu. Coś takiego musi być w atmosferze tego okresu przedświątecznego, że dużo ludzi wtedy chce koniecznie coś dać.1 ZDJĘCIE
  8. Dyrektorka domu dziecka: Nasz telefon rozdzwania się w grudniu. Coś takiego musi być w atmosferze tego okresu przedświątecznego, że dużo ludzi wtedy chce koniecznie coś dać. (Rys. Barbara Niewiadomska)
  9.  
  10. W lecie brakuje nam pieniędzy, by gdzieś wysłać dzieci. W zeszłym roku zaprosił nas na tydzień proboszcz z Ustki. Ale nad Bałtykiem wszystko jest koszmarnie drogie. Nawet lody... Z Cecylią Wojdygą, dyrektorką Domu Dziecka nr 4 przy ulicy Łukowskiej w Warszawie, rozmawia Aleksandra Szyłło.
  11. REKLAMA
  12.  
  13. Ile dzieci jest u pani w placówce?
  14. – Już tylko czternaścioro.
  15.  
  16. Najmłodsze ile ma lat?
  17. – U nas najmłodszy jest obecnie pięcioletni chłopiec, w naszej filii – trzylatek.
  18.  
  19. Według ustawy od 2015 roku w instytucjonalnych domach dziecka powinni przebywać wyłącznie wychowankowie powyżej siódmego roku życia, od 2020 roku – od dziesiątego. Od 2021 roku w jednej placówce ma mieszkać maksymalnie czternaścioro dzieci. Uda się w całej Polsce?
  20. – Nierealne. To znaczy jeśli chodzi o liczbę wychowanków w placówce, to tak. Tworzymy kameralne filie, zmieniamy system administrowania na bardziej wydajny. Jeden dom, taki jak nasz, administruje teraz kilkoma filiami. Ale raczej nie uda się sprawić, żeby w instytucjonalnych domach dziecka nie było wychowanków poniżej 10. roku życia.
  21.  
  22. Wiele maluchów ma w placówce starsze rodzeństwo. Nie mamy w kraju tylu rodzin zastępczych gotowych przyjąć czworo czy pięcioro rodzeństwa. Pary starające się o adopcję najczęściej chcą jedno, jak najmłodsze, zdrowe dziecko. Adopcja dwójki rodzeństwa to rzadkość. Trójki? Chyba podczas całej mojej kariery spotkałam się z tym raz.
  23.  
  24. W Warszawie jest cała placówka, której według przepisów już nie powinno być. Instytucjonalny dom małego dziecka, najmłodszy wychowanek ma tam półtora roku. Ale jak zlikwidować placówkę, skoro nie ma co zrobić z dziećmi?
  25.  
  26. Jak długo pracuje pani w domach dziecka?
  27. – Zaczynałam w 1988 roku na Rakowieckiej. Wcześniej, tuż po ukończeniu resocjalizacji, pracowałam przez kilka lat w zakładzie poprawczym dla dziewcząt w Falenicy.
  28.  
  29. Jak wyglądał dom dziecka w 1988 roku?
  30. Pani Jolanta Dekowska z jedną ze swoich podopiecznych
  31. Czytaj także:
  32. Założycielka pogotowia opiekuńczego: dzieci trafiają do mnie z piekiełka
  33. – Sto dwadzieścioro wychowanków, od żłobka po usamodzielniających się dorosłych. Powody te same co dziś: rodzice w nałogu, niewydolni wychowawczo, chorujący psychicznie. Ale wtedy powodem była też bieda, czego dziś już nie ma. W latach 80. oddawano dzieci do domu dziecka z biedy. Takiej matce, gdy przychodziła odwiedzać dziecko, dawało się talerz zupy, bo wiadomo było, że jest głodna. W tych rodzinach nie było przeciwwskazań, by wysyłać dziecko na weekend do domu. Wysyłaliśmy je razem z suchym prowiantem na dwa dni, tak żeby jeszcze mogło się podzielić. Robiliśmy to oczywiście nielegalnie. Ale w latach 80. mieliśmy więcej stałych darczyńców niż dziś. Firmy państwowe, zgłaszali się też prywatni przedsiębiorcy. Jedzenie, chemia – to było. Inna rzecz, że jak dostawaliśmy kurtki czy buty dla dzieci – to wszystkie identyczne. 50 najtańszych kurtek w jednym kolorze i dzieci chodziły w nich jak w mundurkach. Dostawaliśmy też bele materiału, czasem z Pewexu. Była to jedna wielka bela jednego rodzaju materiału, np. dżinsu. Wtedy nauczyłam się szyć. Przynosiłam „Burdę” i kombinowałyśmy ze starszymi dziewczynami, jak zrobić, żeby każda jednak wyglądała w tym materiale inaczej. Szyłam na nocnych dyżurach.
  34.  
  35. Dom na Rakowieckiej znam zresztą jeszcze z lat 60., z opowieści rodzinnych. Wychowała się tam teściowa siostry. Wtedy to był dom wyłącznie dla dziewcząt. Ona pamięta, że pod prysznic szły wszystkie naraz, potem wielka sala z żelaznymi łóżkami. Starsze młodszym plotły obowiązkowe warkocze.
  36.  
  37. REKLAMA
  38.  
  39. PRZECZYTAJ TAKŻE: Rodzina zastępcza potrzebna od zaraz. Domy dziecka do likwidacji
  40.  
  41. Dziś już nie ma jednakowych kurtek?
  42. – Nie. Dziś dzieci w grupach trzy-, czteroosobowych chodzą z wychowawcą na zakupy do pobliskiej galerii handlowej. Na takie zasadnicze zakupy jesienno-zimowe mogę przeznaczyć około 200-300 złotych na dziecko. W zależności od potrzeb. Jeżeli dziecko przebywa u nas dłużej, zazwyczaj ma więcej ubrań. Najpilniej trzeba wyposażyć te nowe, które przychodzą. Mam też jakiś budżet na wydatki specjalne. Sukienka na bal gimnazjalny musi być. O wymarzonym ciuchu można też ewentualnie napisać w liście do Świętego Mikołaja.
  43.  
  44. Dziecko może urządzić urodziny dla klasy?
  45. – Dla całej klasy nie, nie mamy takich środków. Ale dla kilku osób z klasy – jak najbardziej. Urządzamy tu takie imprezy. Mamy dwa pomieszczenia gościnne, które służą między innymi do tego.
  46.  
  47. A tak po prostu, po szkole, do dziecka mogą przyjść koledzy z klasy?
  48. – Mogą, i zdarza się, że przychodzą. Nasze dzieci odwiedzają też kolegów z klasy w ich domach. Jeśli ktoś nie sprawia trudności wychowawczych, nie robię z tym żadnego problemu. Jeśli stwarza, może iść pod pewnymi warunkami.
  49.  
  50. Rodzice przyprowadzają do was swoje siedmiolatki, by odwiedziły po szkole kolegę?
  51. – Nie. Raczej przychodzą nieco starsi goście, tacy około dziesięciu lat. Bo oni przychodzą już sami. Rodzice mają chyba więcej uprzedzeń niż ich dzieci.
  52.  
  53. Wasze dzieci spotykają się z dyskryminacją na zewnątrz?
  54. – Rozbijanie molochów na kameralne placówki wiele tu poprawiło. Jak przy szkole stał stuosobowy dom dziecka, to w każdej klasie było po kilkoro wychowanków. Nie integrowali się z resztą klasy, tworzyli swoje getto. Teraz w klasie jest po jednym naszym dziecku. Część wychowanków woli nie mówić w szkole, gdzie mieszka. Wtedy wiedzą tylko wychowawca i nauczyciele. Nasze filie to są większe mieszkania w bloku, mamy też jeden dom jednorodzinny, z salonem, kominkiem. Dzieci wolą, żeby nie było żadnego szyldu, więc go nie ma. Do wychowawcy mówią „ciociu” i „wujku”. Oczywiście są trudności. Jedna z naszych filii była oprotestowana przez sąsiadów. Dostaliśmy mieszkanie w okolicy, gdzie żyją starsi ludzie. Kojarzyło im się, że dom dziecka to będzie jak poprawczak, zagrożenie. Zgłaszali pretensje o każde głośniejsze zachowanie. Nie chcieliśmy konfliktu. Dzieci upiekły z wychowawcami ciasteczka, rozniosły sąsiadom. Pomogło.
  55.  
  56. Trzy lata z życia matki zastępczej. Nie zawsze można dziecku zastąpić rodzinę
  57. Czytaj także:
  58. Trzy lata z życia matki zastępczej. Nie zawsze można dziecku zastąpić rodzinę
  59. Najtrudniej bywa w szkole. Nasze dzieci niosą ciężki życiowy bagaż. Niektóre mają ADHD, aspergera oraz inne zaburzenia. Niektóre moczą się w nocy lub są na pograniczu normy sprawności intelektualnej. Bywa, że zaburzenia odbijają się w wyglądzie: mamy dzieci z dużą nadwagą i odwrotnie, bardzo chudziutkie. Ze wszystkich tych powodów mają często trudności w kontaktach z rówieśnikami. I większość przysparza trudności wychowawczych.
  60.  
  61. Czasem wystarczy, że dziecko narozrabia w szkole, i rodzice innych dzieci chcą linczu. Zwierają szyki, by usunąć nasze z klasy. Podpisują petycje do dyrekcji, domagają się, by natychmiast „coś zrobić”. Nieraz odbierałam telefon ze szkoły: „Przyjdźcie na zebranie we wzmocnionym gronie, rodzice się umówili i będzie ciężka przeprawa”.
  62.  
  63. Powiem wprost: mimo wysiłków wychowawcy, logopedy, terapeuty – nie zawsze da się „coś zrobić”. Mamy teraz dwunastolatka. Terapeuta pracujący z nim powiedział otwarcie: coś się zmieni, jeśli to dziecko znajdzie rodzinę, do której poczuje się przynależne. Chłopiec rozpaczliwie potrzebuje rodziny. Sam mówi nam o tym otwarcie, prosi.
  64.  
  65. Inaczej niż inne?
  66. – Każde zachowuje się inaczej. Są dzieci przylepy i są zamknięte, wycofane. Takie, które długo, z dystansu obserwują dorosłych, aż wreszcie upatrzą sobie jednego wychowawcę, przed którym decydują się bardziej otworzyć. Wielu starszych wychowanków nie chce iść do adopcji. Według prawa trzynastolatek samodzielnie decyduje, czy zgadza się na adopcję. I wielu trzynastolatków nie chce.
  67.  
  68. Dlaczego?
  69. – Może niektórzy czują, że to już za późno? A jeśli jest jakaś rodzina, nawet daleka, to ona często wywiera presję, żeby dziecko nie godziło się. W takich pijących, patologicznych środowiskach to częste zjawisko. Nikt dziecka regularnie nie odwiedza, nikt nic temu dziecku nigdy nie dał, ale jakaś daleka ciotka powie: „Tylko ty mi się nie gódź na żadną adopcję, bo my byśmy ciebie nigdy nie oddali”. I dzieci chcą być lojalne. Liczą, że kiedyś wrócą do swoich.
  70.  
  71. PRZECZYTAJ TAKŻE: Dzieci z rodziny zastępczej idą w świat. Państwo umywa ręce, zostaje Wehikuł Usamodzielnienia
  72.  
  73. PiS zamknął dzieciom furtkę do adopcji zagranicznych, zostawiając jedynie wyjątek dla tych chorych lub z poważnymi zaburzeniami. Zgłaszają się z zagranicy po takie dzieci?
  74. – Bardzo rzadko. Raz usłyszałam wprost od osoby, która pośredniczyła w zagranicznych adopcjach: „Co wy sobie wyobrażacie? Na Ukrainie zdrowych, pięknych, małych dzieci do oddania jest pod dostatkiem”.
  75.  
  76. Zdarza się, że Polacy adoptują i oddają?
  77. – Ja bezpośrednio nie miałam do czynienia z takim przypadkiem, choć słyszałam, że się zdarzało. Byłam natomiast świadkiem rozwiązania rodziny zastępczej. Odesłałam te dzieci do innej placówki, bo wiedziałam, że będą się wstydziły do nas wrócić.
  78.  
  79. „Dobro dziecka” jest na ustach niemal wszystkich. W praktyce chętnie pomagamy domowi dziecka?
  80. – Nasz telefon rozdzwania się w grudniu. Coś takiego musi być w atmosferze tego okresu przedświątecznego, że dużo ludzi wtedy chce koniecznie coś dać.
  81.  
  82. Ale nie zawsze w przemyślany sposób.
  83. – Niestety, nie zawsze.
  84.  
  85. Zdarza się, że ludzie chcą pomóc, ale chcą to połączyć z czyszczeniem szafy czy garażu. Niestety zdarza się, że ktoś ustawia nam pod furtką pakunek: stos zużytego chińskiego, brudnego plastiku albo brudnych ubrań. Nie mam wyjścia, muszę to po prostu zanieść na śmietnik. Takie rzeczy ludzie robią anonimowo.
  86.  
  87. A nieanonimowo?
  88. – Bywa, że zapuka ktoś z ulicy i przekazuje woźnej ubrania czy zabawki. Zgłaszają się też czasem firmy: jedna ma do przekazania bluzy, druga zrobiła wśród pracowników zbiórkę przedświąteczną. Są darczyńcy, którzy nie chcą podawać swoich danych, i są firmy, które odwrotnie – proszą, by przysłać im podziękowania na wskazany adres.
  89.  
  90. Proszą o podziękowania?
  91. – Tak. Zawsze oczywiście wysyłamy. Nie wnikam, jakie są powody. Może firma chce mieć dowód, że rzeczy faktycznie zostały przekazane, jeśli to była zbiórka wśród pracowników.
  92.  
  93. PRZECZYTAJ TAKŻE: Winda do świata. Podwozi wychowanków domów dziecka i rodzin zastępczych do samodzielności
  94.  
  95. Albo oprawić podziękowania w ramce na ścianie, by ocieplić wizerunek.
  96. – Proszę bardzo. Powiem jeszcze tak: jeśli ktoś ma coś do przekazania, i to są rzeczy nowe, to my oczywiście przyjmiemy i jesteśmy wdzięczni. Ale jeśli planuje się pomóc, to idealnie jest zapytać, jaka pomoc jest w tej chwili najbardziej potrzebna.
  97.  
  98. A czego najbardziej brakuje?
  99. – Co roku brakuje nam pieniędzy, by wysłać dzieci na wakacje. W zeszłe wakacje zaprosił nas na tydzień proboszcz z Ustki na swoją plebanię. Ale i tak są koszty do pokrycia: dojazd, wyżywienie. W sezonie nad Bałtykiem wszystko jest koszmarnie drogie, wszyscy to wiemy. No a dzieci chciałyby pójść raz na lody...
  100.  
  101. Dzieciaki nie jeżdżą na kolonie czy obozy z zewnątrz?
  102. – Zdarzało się, ale wtedy jest jeszcze drożej. Poza tym nie każdego mogę wysłać na taki obóz. Mówiłyśmy o trudnościach wychowawczych. Zdarzało się, że wysyłałam, a następnego dnia dzwoniono do mnie: „Kogo nam pani tu przysłała?!”. I musieliśmy dziecko zabierać. Nasi wychowawcy znają dzieci, wiedzą, jak z nimi postępować.
  103.  
  104. Na waszej stronie internetowej znalazłam ostrzeżenie, by nie zgłaszać się w grudniu z propozycją zabrania dziecka do siebie do domu na Wigilię.
  105. – Niektórzy ludzie ulegają chyba tej magicznej przedświątecznej atmosferze. Bywa, że zgłaszają się z taką ofertą w ostatniej chwili. Nie mogę przecież dać nagle dziecka obcej osobie na święta. Proszę, by kontaktować się ze mną co najmniej dwa miesiące wcześniej.
  106.  
  107. To jest dobry pomysł, by wysyłać dziecko na święta do obcego domu?
  108.  
  109. Czytaj także:
  110. Jak znaleźć dziecku rodzinę?
  111. – Nasze środowisko pedagogów jest w tej sprawie podzielone. Niektórzy mówią, że to jak lizać lizaka przez szybę. Pójdzie, zobaczy ciepły dom, bliskość w rodzinie, dostanie prezent, a następnego dnia wróci. Ale słyszałam też zgoła inną opinię. Znam mężczyznę, który dziś jest już dorosły, z pozycją zawodową, ale dorastał w domu dziecka. Opowiedział mi, jak pewnego razu pewien adwokat z Konstancina zaprosił do siebie na Wigilię wszystkie dzieci z tego domu dziecka, które inaczej zostałyby w placówce: „To był tylko jeden wieczór, ale nigdy tego nie zapomnę. Te zapachy, ten piękny stół! Zdecydowanie poszedłbym tam jeszcze raz”. Inna osoba też opowiadała mi podobną historię. Więc łatwej odpowiedzi nie ma. Ja uznaję instytucję „rodziny zaprzyjaźnionej”, tylko to musi być zrobione z głową. Najpierw państwo zgłaszają się do mnie i rozmawiamy, również z udziałem psychologa. Odwiedzamy rodzinę w domu. Następnie rozmawiamy z dzieckiem, które naszym zdaniem mogłoby pasować do danej rodziny. Jeśli dziecko wyraża chęć, dochodzi do spotkania, początkowo w pokoju gościnnym u nas. Jeśli kontakt zostanie nawiązany, można myśleć o wzięciu dziecka na święta czy wakacje.
  112.  
  113. To jest umowa na gębę, bez żadnych prawnych zobowiązań dotyczących długości trwania relacji?
  114. – Tak, oczywiście.
  115.  
  116. Zdarza się, że „zaprzyjaźniona rodzina” urywa kontakt?
  117. – Niestety tak. Jeśli taka rodzina się wycofuje, jest to dla dziecka większa szkoda niż pożytek.
  118.  
  119. Tłumaczą się jakoś?
  120. – Czasem wcale. A nawet jeśli próbują, są to pokrętne tłumaczenia.
  121.  
  122. PRZECZYTAJ TAKŻE: Pomyślałam: poradzę sobie, zostanę rodziną zastępczą. Ja się nie zastanawiałam. Ale o losie dzieci decydują instytucje
  123.  
  124. Pani wzięła kiedyś dziecko na święta do siebie?
  125. – Jeszcze z Rakowieckiej, w latach 80. Adam miał już z 18 lat. Miał kilkoro młodszego rodzeństwa w placówce i te młodsze zostały zabrane przez jakąś dalszą rodzinę na Wigilię, ale jego nie wzięli. Do dziś pamiętam tę rozmowę. Powiedziałam: „Adaś, może chcesz ze mną pójść do domu?”. A on: „Ale pani tak naprawdę chce czy tylko dlatego, żeby mi nie było przykro?”. „Adam, nie wygłupiaj się, jesteś dorosły facet”. „To jasne, że chcę”.
  126.  
  127. Jak wygląda Wigilia w domu dziecka?
  128. – Uroczyste spotkanie opłatkowe urządzamy 22 albo 23 grudnia. Tak, żebyśmy mogli być wszyscy, wszyscy wychowawcy. Wtedy jest Święty Mikołaj. Na samą Wigilię część dzieci zabierają rodzice lub dalsze rodziny. Z resztą zostaje dwóch wychowawców. Kucharka przed południem szykuje tradycyjne potrawy. I jest bardzo uroczysta kolacja, z pięknym obrusem. Nawet jeśli zostaje tylko jedno dziecko.
  129.  
  130. Zdarza się, że zostaje jedno?
  131. – Tak.
  132.  
  133. Są w ogóle rodzice, którzy regularnie odwiedzają swoje dziecko?
  134. – Zdarzają się rodzice, którzy widać, że się starają. I część dzieci wraca przecież do rodziny. Obecnie mamy jednego ojca, który przychodzi regularnie, kilka razy w tygodniu. Ma dobry kontakt ze swoim dzieckiem. Ten ojciec choruje na schizofrenię. Nie pracuje, ma czas, żeby przychodzić. Nie wiem, co będzie, jak choroba zaostrzy się.
  135.  
  136. Mam też do czynienia z rodzicami, którzy po raz kolejny zawodzą. I nie ukrywam, że to jest dla mnie poważny problem. Na rozum może i wiem, że tej matce już nie powinnam zaufać. Kolejna terapia, a potem kolejny powrót do picia i faceta, który ją bije. Ale jeśli ona przychodzi tu do mnie i mówi, że jest na kolejnej terapii i niemal na kolanach błaga, że chce spotykać się z dzieckiem – to kim ja jestem, żeby odmówić?
  137.  
  138. Najbiedniejsze są te dzieci, które nie mają nikogo. Mamy kilkoro takich. Nikt nigdy o nie nie pyta, choć rodzice żyją.
  139.  
  140. PRZECZYTAJ TAKŻE: Moje dziecko urodziło się innym rodzicom - rozmowa o adopcji
  141.  
  142. Można jeszcze jakoś inaczej wam pomagać?
  143. – Stale potrzebujemy wolontariuszy do popołudniowego odrabiania lekcji z dziećmi. Mamy jednego pana od matematyki, który regularnie przychodzi, ale zdecydowanie przyda się więcej. Ale to też jest zadanie, które należy podejmować się odpowiedzialnie. Jeżeli powiemy dzieciom, że będziemy w czwartki i pomożemy im szykować się do klasówki, to musimy być.
  144.  
  145. Bardzo cenne są dla nas takie inicjatywy jak program firmy PwC, w ramach którego nasza młodzież uczy się angielskiego, odbywa praktyki i znajduje pomoc w szukaniu pierwszego zatrudnienia.
  146.  
  147. Usamodzielnianie z domu dziecka wygląda dziś inaczej niż w latach 80.?
  148. – Przede wszystkim dziś każdy wychowanek w ciągu maksimum roku dostaje mieszkanie komunalne. To ogromna różnica. Dopóki tego nie było, dzieci ze środowisk patologicznych, nie mając wyboru, wracały do swoich. I bardzo szybko powielały błędy rodziców.
  149.  
  150. Dorośli wychowankowie odwiedzają panią?
  151. – Jasne. Nawet wczoraj był tu mój wychowanek, dziś 27-letni. Mieszka w domu pomocy społecznej, ma upośledzenie umysłowe. Zdziwiło mnie, jak wiele rzeczy z dzieciństwa u nas pamięta.
  152.  
  153. Dorośli wychowankowie często wpadają na spotkanie opłatkowe. Opowiadają młodszym o tym, co teraz robią, w pracy, w życiu. Zdarza się, że angażują się jako wolontariusze.
  154.  
  155. A Adaś, który był u mnie na Wigilii ponad 20 lat temu, dziś jest ponad 40-letnim mężczyzną. Pracuje w banku, świetnie sobie radzi.
  156.  
  157. Wyborcza to Wy, piszcie: listy@wyborcza.pl
  158.  
  159.  
  160. adopcja, wakacje, rodzinny dom dziecka, rodzina zastępcza, dom dziecka
  161. INNE
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement