Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Nov 19th, 2019
116
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 7.60 KB | None | 0 0
  1. O cashbackach na auta pisałem już chyba ze 2 lata temu. Dla tych, którzy jakimś cudem jeszcze nie znają tego schematu, jeszcze raz tłumaczę: cashback to rabat na auto, oddawany zwykle „pod stołem” przez salon. W praktyce wyglądało to tak, że jakieś auto miało cenę salonową np. 200 tys. PLN, leasingodawca udzielał leasingu na taką właśnie kwotę, ale salon dawał odbiorcy rabat na auto, nawet na 30%, bo np. model starszy i już ciężko sprzedawalny. I nawet zakładając, że odbiorca musiał wpłacić 10% opłaty początkowej, to i tak zostawało mu ok. 20%, czyli 40 tys. PLN. Dobry deal? No dobry. 😎💲
  2.  
  3. Kiedyś, tak z ciekawości, spytałem znajomego zajmującego się leasingami, czy leasingodawcy wiedzą o casbackach i jak do tego podchodzą. Odpowiedział, że oczywiście, wiedzą, ale przecież ważne, że biznes się kręci, więc w sumie to dla nich bez większej różnicy. Rzecz jasna nie jest to oficjalne stanowisko firm leasingowych, tylko wypowiedź kogoś z branży. Przejdźmy jednak do najciekawszej kwestii, czyli zarabiania na cashbackach. 😎
  4.  
  5. Otóż ktoś kiedyś wykombinował, że przecież skoro pieniądze z cashbacków praktycznie leżą na ulicy, to można z tego zrobić niezły biznes. Tak więc powstały wypożyczalnie, które brały po kilka aut w leasing, kasowały cashbacki, a potem przez pewien czas spłacały z tego raty i liczyły, że biznes się bujnie. Nie zawsze się jednak bujał, więc niektórzy zaliczyli wtopy. Cóż, bywa.
  6.  
  7. Ktoś sprytny, nazwijmy go Mirek, wpadł jednak na pomysł, że po co wykorzystywać własny kapitał i swoją zdolność leasingową, skoro można wykorzystać cudze! Wszak biznes najlepiej robić za czyjeś pieniądze, a nie za swoje. 😎 No a jak tak, to model biznesowy uległ modyfikacji. Mianowicie Mirek otwierał wypożyczalnię, czasem brał sam kilka aut na starcie, a czasem nawet nie, a potem reklamował to jako świetny biznes, metodę na dochód pasywny (skąd my to znamy…). No więc osoba chętna na łatwą kasę była namawiana przez Mirka na wzięcie auta w leasing i oddanie go do wypożyczalni, gdzie miało na siebie zarabiać. Wystarczyło mieć firmę i zdolność leasingową.
  8.  
  9. Oczywiście Mirek był tak uprzejmy i usłużny, że ogarniał całą „papierologię” za klienta, niekiedy nawet wykładał kasę na pierwszą wpłatę. Gdzie zarobek Mirka? Po prostu kasował dla siebie cały cashback. 😎 Przy kilkunastu – kilkudziesięciu autach robiły się już z tego całkiem spore kwoty. Co dalej… Klient był zapewniany, że będzie otrzymywał stałą, comiesięczną wypłatę za wzięte na niego auto oddane do wypożyczalni, która to wypłata pokryje koszty raty leasingowej, ubezpieczenia, serwisu itp. + zapewni całkiem niezły zysk. No a poza tym klient będzie mógł sobie korzystać z auta, jeśli nie będzie ono akurat wypożyczone. Złoty interes można powiedzieć, bo kto by nie chciał zarobić, a się nie narobić…
  10.  
  11. Niestety, sielanka nie trwała długo. Oto bowiem po kilku miesiącach wypłacania wynagrodzenia okazywało się, że „auto się jednak nie wypożycza” i nie ma na nie chętnych. Wypożyczalnia nagle przestawała wypłacać pieniądze stosując różne uniki i przeciągając sprawę – a klient raty leasingowe musiał płacić! Wreszcie przychodziła wiadomość, że wypożyczalnia wypowiada umowę i klient może sobie zabierać auto. Tak dla porządku w umowie zawarto karę w wysokości kilku tys. PLN (co było od początku wliczone przez Mirka w koszty), którą wypłacano klientowi. I tyle. Leasing był formalnie na klienta, więc to on się musiał martwić, za co zapłacić raty, niekiedy wcale niemałe.
  12.  
  13. Ale to nie koniec niebezpieczeństw! Trzeba bowiem wiedzieć, że biorąc auto w leasing z zamiarem oddania go do wypożyczalni, należy o tym fakcie poinformować leasingodawcę. Co prawda w praktyce firmy leasingowe nie kontrolują raczej tego, kto użytkuje dane auto, ale kłopoty pojawiają się w momencie, gdy np. dojdzie do wypadku. W wielu umowach zawieranych z ubezpieczycielami jest zapis, że jej przedmiotem nie mogą być pojazdy wykorzystywane w celu odpłatnego wynajmu. Co to oznacza? A to, że jeśli ktoś weźmie auto w leasingu na standardowej umowie ubezpieczeniowej, odda je do wypożyczalni, a osoba wypożyczająca to auto rozbije, to może być spory problem z uzyskaniem odszkodowania od ubezpieczyciela! No a leasingodawca może wypowiedzieć w takim przypadku umowę leasingu, co będzie oznaczać konieczność natychmiastowego spłacenia wszystkich pozostałych rat. Normalnie pieniądze na ten cel pochodziłyby z wypłaty odszkodowania, ale z racji wykupienia opcji podstawowej AC (czyli tańszej, bo nieprzeznaczonej dla pojazdów na wynajem) ubezpieczyciel prawdopodobnie odmówi wypłaty odszkodowania! I nikogo nie obchodzi, skąd osoba biorąca leasing weźmie kasę – może iść do sądu i procesować się x-lat z ubezpieczycielem, a w międzyczasie windykacja i, być może, komornik na koncie. Jeśli więc ktoś już się zdecyduje na podobny deal, to niech chociaż zadba o kwestie powiadomienia leasingodawcy oraz o odpowiednie ubezpieczenie – może będzie mniejszy zysk, ale przy mniejszym ryzyku. Co prawda możliwa jest sytuacja, w której auto nie zostanie wcale wypożyczone, ale kto to tam wie... 😉
  14.  
  15. Wracając jednak do Mirka: dzięki tej prostej metodzie w stylu „zobacz jak!” zgarniał niezłą kasę, a do tego mógł do woli szpanować drogimi autami. Oczywiście Mirek jest tylko postacią fikcyjną, więc proszę go nie łączyć z żadną konkretną osobą. Podany tutaj case również jest przykładowy, ale obrazuje mechanizmy działania. Zaznaczam również, że nie wszystkie firmy oferujące tego typu deale są z automatu oszustami! Tak powiedzieć nie można. Trzeba jednak sprawdzić wiarygodność danej wypożyczalni, ponieważ niekiedy są one prowadzone przez ludzi, z którymi inteligenta osoba „nie chciałaby ubić muchy w kiblu”, a co dopiero oddawać w ich ręce pojazd za kilkaset tysięcy PLN. Dodam też do tego fakt, że tych wypożyczalni porobiło się ostatnio na pęczki, a popyt na wynajmowanie aut nie zawsze za nimi nadąża, tak więc jest spore prawdopodobieństwo, że ten biznes zwyczajnie nie zepnie się finansowo. Tyle, że właśnie Ty, jako leasingobiorca, poniesiesz koszty tej zabawy – nie wypożyczalnia.
  16.  
  17. Na sam koniec, jako ciekawostkę, dodam, że kuszenie na zarabianiu na autach to nie jest jakaś specjalna nowość. Już ponad 10 lat temu była sobie firma Pier & Gio, założona przez przedsiębiorczego Włocha przedstawiającego się jako Piergiorgio Lavezzi. No i firma ta proponowała następujący deal: otrzymasz 688 PLN / mies. za wożenie reklam partnerów na swoim prywatnym aucie! Jedyne, co musisz zrobić, to pokonywać tym autem dystans minimum 1000 km miesięcznie, a do tego wpłacić kaucję w wysokości 2666 PLN (wiadomo, koszty oklejania i tak dalej). Nie masz auta…? Nic nie szkodzi! Pomożemy Tobie uzyskać super finansowanie – wystarczy, że wpłacisz nam jedyne 10% wartości pojazdu, a raty spłacą się z kasy za reklamę, jaką od nas otrzymasz! Czyli wybierasz sobie nową furę jaką chcesz i jeździsz nią praktycznie za darmo, albo za półdarmo.
  18.  
  19. Nie będzie chyba zaskoczenia, jak to się skończyło – któregoś pięknego dnia Piergiorgio po prostu zniknął z kaucjami i wpłatami, a amatorzy łatwego zarobku zostali albo bez niczego, albo z własnymi autami oklejonymi naklejkami z logotypami nikomu nieznanych firm. A takich poszkodowanych było sporo – w samym tylko Trójmieście w biznesowy projekt Włocha uwierzyło jakieś 700 osób… 😎#bialekolnierzyki
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement