Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Dec 6th, 2016
63
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 4.39 KB | None | 0 0
  1. W końcu złapałem internet więc wrzucam relacje:
  2. Przejechałem całą Kubę wzdłuż. Dwa razy. Przejazd z Hawany do Santiago i z powrotem zajął mi łącznie 34, ale koniec końców udało mi się dotrzeć na pogrzeb towarzysza Castro.
  3. Nie obyło się bez drobnych problemów. Podczas przejazdu w pierwszą stronę gdzieś w połowie drogi zepsuł się nasz autokar, wskutek czego nabraliśmy 3-godzinnego opóźnienia czekając gdzieś na kubańskiej prowincji na przyjazd mechanika i naprawę usterki. Szczęśliwie, przespałem całą tę akcję, ale opóźnienie to było o tyle niefortunne, że na miejscu mieliśmy być planowo o 6 rano, czyli godzinę przed pogrzebem. Przyjechaliśmy chwilę po 9...
  4. W samym autokarze spotkałem dwóch towarzyszy którzy jechali do Santiago w tym samym celu co ja. Pierwszy - Rumun, mówił: "it's once in a lifetime". Drugi - Amerykanin, już trochę prościej: "to see this fucking thing". Zgadaliśmy się, że ma miejscu razem poszukamy transportu na cmentarz Santa Ifigenia gdzie odbywały się uroczystości.
  5. I tak zrobiliśmy. Od razu po przyjeździe złapaliśmy spod dworca autobusowego taksówkę i po krótkim podskakiwaniu na wybojach dość mocno poobijanej czarnej radzieckiej Łady z Polakiem, Amerykaninem, Rumunem i kubańskim kierowcą na pokładzie byliśmy pod bramą cmentarza.
  6. Na miejscu okazało się, że sam pogrzeb już się skończył, jednakże jedyne co straciliśmy to armatnia salwa i orkiestra wojskowa bo był on zamknięty dla osób postronnych, a przez mury i tak nie było nic widać. Zdecydowaliśmy więc, że zrobimy sobie spacer dookoła cmentarza.
  7. Spacerowaliśmy tak jakieś 20 min rozmawiając m.in. o kubańskiej rewolucji, czy sytuacji politycznej w USA, aż pewnym momencie zauważyliśmy na sobie nieufne spojrzenia nawet nie tyle zabezpieczających teren wojskowych, co mieszkańców okolicy cmentarza, którzy nawet parę razy przegonili nas gdy podeszliśmy za blisko płotu.
  8. Faktycznie, trzech gringo rozmawiający po angielsku i chodzących wokół cmentarza podczas pogrzebu Fidela Castro musiało wyglądać podejrzanie. Tym bardziej, że ubrani byli jak typowi amerykańcy agenci z serialu o wojnie z narkotykami. Jeden z miejscowych powiedział nam, że cmentarz będzie otwarty o 14 więc ustaliliśmy, że rozejdziemy się w swoje strony i spotkamy o 14 pod bramą.
  9. Po trzygodzinnym spacerze ulicami Santiago wróciłem pod cmentarz. Chwilę po mnie przyszli towarzysze poznani w autokarze.
  10. Na miejscu okazało się, że otwarcie cmentarza się przedłuża. Było to o tyle niepokojące, że o 16 miałem ostatniego busa do Hawany, a z zapowiadanej 14 szybko zrobiła się 15...
  11. Chwilę po 15 otworzyli bramki. Już zaczęliśmy się przemieszczać do przodu kiedy wojskowi rzucili "tylko prasa!". Miejscowi Kubańczycy się wycofali, wycofali się także moi towarzysze. Ja stwierdziłem, że zostaję. Nie miałem czasu żeby cofać się na koniec kolejki. Ubrany w porządną koszulę i białe spodnie wyglądałem nawet bardziej dziennikarsko niż pismaki z całego świata w czapkach z daszkiem i krótkich spodenkach. Nikt nie zwrócił nawet uwagi na brak legitymacji prasowej.
  12. Wpuszczano po 10 osób w odstępach po ok. 5 min. Udało mi się wejść w trzecim rzucie. Gdzieś w tyle za mną zostali dziennikarze z RT, BBC, czy CNN machający swoimi plakietkami.
  13. Była 15.30. Szybkim krokiem przeszedłem przez teren cmentarza pod grób Fidela, potem czekało mnie kilka minut odczekania aż część dziennikarzy skończy fotografowanie i w końcu mogłem podejść pod sam grób. Złożyłem pod nim bukiet czerwonych róż kupionych chwile wcześniej od ulicznej sprzedawczyni (żadnych większych kwiatów do zakupu nie znalazłem), zrobiłem kilka zdjęć i zacząłem iść w stronę wyjścia.
  14. Gdy tylko przeszedłem przez bramę zerwałem się do biegu. Miałem 15 min do odjazdu autokaru. Po jakichś 10 minutach biegu w pełnym słońcu zadyszany i ociekający potem dotarłem pod kasę biletową. Gdy wsiadałem do autokaru była 15.59.
  15. Tak oto udało mi się spełnić cel z jakim przyleciałem na Kubę. Niestety w drodze powrotnej nie spotkałem już swoich towarzyszy. Na szczęście wcześniej wymieniliśmy się mailami, więc po powrocie napiszę i dowiem się czy udało im się dostać pod grób. Teraz zamierzam wykorzystać parę dni które mi zostało żeby pozwiedzać Hawanę i nacieszyć się kubańskim słońcem.
  16. Hasta la victoria siempre!
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement